Quantcast
Channel: Ewa Szałkowska Blog o pielęgnacji skóry trądzikowej
Viewing all 323 articles
Browse latest View live

Ciekawy produkt marki własnej e-naturalne | Lynia, Krem z 10% mocznikiem, 2% kwasem salicylowym i 2% kwasem mlekowym na wyjątkowo suche partie skóry

$
0
0
Nigdy nie opierałam swojej pielęgnacji cery na kremie nawilżającym, jest dla mnie kosmetykiem zbędnym lub stosowanym na tyle rzadko, by nie wywindować go na szczyt mojej pielęgnacyjnej, codziennej piramidy. Niestety, trądzik jest jedynie początkiem mojej litanii dotyczącej problemów ze skórą, od lat borykam się z równie uporczywym schorzeniem jakim jest rogowacenie okołomieszkowe, a znalezienie odpowiednich kosmetyków, łączących delikatność, optymalne nawilżenie i mocne właściwości zmiękczające jest jak szukanie igły w stogu siana. Jedyną, jak dotąd sensowną opcją był dla mnie jedynie Pilarix, który w pewnym momencie przestał mi odpowiadać formułą, a tretinoina, która jako jedyna przynosiła błyskawiczne efekty, odeszła w odstawkę na okres wiosenno-letni. Krem Lynia to lżejsza, bardziej odświeżająca i co dziwne, nawilżająca wersja kremu Pilarix, ciężko nie wspomnieć o jawnej inspiracji, ale czy udanej? 

Lynia, to marka własna firmy oferującej półprodukty kosmetyczne e-naturalne. Nigdy szczególnie nie zagłębiałam się w ofertę sklepu internetowego, przyznam, ze przez długi czas moje zakupy kończyły się głównie na fenomenalnym peelingu enzymatycznym, mogę więc powiedzieć, że moje zaskoczenie sięgnęło zenitu, gdy w paczce znalazłam krem gotowy do użytku. Kosmetyk był gratisem w zamówieniach przekraczających pewną kwotę w ramach promocji nowego produktu, jak widać, nieświadomie zgrałam się w czasie i po otrzymaniu przesyłki, spotkała mnie mała, aczkolwiek miła niespodzianka. 
Zapewne gdyby nie promocja kremu, dalej żyłabym w błogiej nieświadomości, poszukując swojego ideału, lub też podejmując się po raz kolejny nieudolnej próby ukręcenia ultra lekkiego kremu o dobrych walorach nawilżających. Niestety, w formuły z wysoką zawartością mocznika są zazwyczaj niezbyt komfortowe w użyciu, o dość topornej, mażącej się konsystencji, to samo obserwuję po niegdyś fenomenalnym Pilarixie (posiada lepsze właściwości złuszczające, aniżeli nawilżające, zawiera za dużo substancji natłuszczających w składzie, będzie odpowiedni na mocne rogowacenia). Większość ogólnodostępnych produktów jest także bardziej dedykowana skórze atopowej lub też bardzo wysuszonej i zmaltretowanej, niż  problemom z rogowaceniem, które nie pojawiają się tylko na skórze suchej, ale także - tłustej i trądzikowej. Moja skóra nie toleruje takiej okluzji, a ogólnodostępne preparaty jedynie nasilały mój problem, lub też powodowały swędzące i wędrujące potówki, zaogniając przy okazji stan zapalny. 

Lynia w moim przypadku okazała się strzałem w dziesiątkę, to połączenie lekkiej, ale nie całkowicie wchłanialnej konsystencji z chłodzącym efektem. Muszę nadmienić, iż kosmetyki do pielęgnacji mojego dekoltu, piersi i ramion, dotkniętych daleko posuniętą hiperkeratozą znacząco różnią się od moich preferencji w pielęgnacji twarzy - rogowacenie okołomieszkowe wymaga odpowiedniej, codziennej ilości okluzji, składników nawilżających oraz substancji zapobiegających nadmiernej keratynizacji. W moim przypadku rośnie zapotrzebowanie na emolienty, ale musi być to nadal kosmetyk komfortowy w użyciu, który nie nasili problemu - nadmiar okluzji również zaostrza problemy z  rogowaceniem i może być jedną z przyczynowych przeistoczenia się niegroźnych zmian w ropne krostki. Mimo że krem jest przeznaczony do pielęgnacji bardzo suchych partii ciała takich jak łokcie, kolana, czy stopy, może być z powodzeniem stosowany w pielęgnacji skóry dotkniętej nadmierną keratynizacją lub skóry bardzo głęboko odwodnionej oraz typowo suchej. 

Lynia jest inspiracją popularnego i docenianego kremu Pilarix, można znaleźć wiele wspólnych, łączących mianowników, ale zespól e-naturalne postawił na zdecydowanie lżejszą formułę, która nadaje się do codziennego stosowania oraz niższe stężenie mocznika o 10%, i chwała im za to. Mimo złudnych podobieństw, w obsłudze to zupełnie dwa, różne kosmetyki, których stosowanie to niebo, a ziemia. 

Konsystencja jest bardzo przyjemna w użyciu i tak naprawdę nie wiem do czego ją przyrównać. Lynia to żelowo-kremowa emulsja, w której została umieszczona spora ilość wartościowych emolientów tłustych, które przypominają o swoim istnieniu dopiero po delikatnym wmasowaniu kremu, zostawiając subtelny woal, zapobiegając tym samym nadmiernej ucieczce wody. Mimo lekkiej konsystencji, formuła jest odżywcza i mocno nawilżająca, można spodziewać się bardzo dobrego nawodnienia od kremu Lynia, choć moim zdaniem nie zmiękczy pięt nosorożca, czy poharatanych łokci. 
  

Krem rozprowadza się bardzo delikatnie, ma bardzo dobry poślizg, nie jest tępy i toporny, jak większość balsamów z mocznikiem, dlatego mogę użyć minimalnej ilości, a pięć pompek produktu wystarcza, by wysmarować się Lynią od stóp do głów. Nie maże się i nie zostawia smug, nie powoduje także dyskomfortu, mimo że nie wchłania się od razu do matu (dzięki odżywczej i mocno nawilżającej formule), nadaje się zarówno do pielęgnacji wieczornej, jak i porannej. Po rozprowadzeniu produktu, na skórze wyczuwam delikatną, ale przyjemną warstewkę, krem nie znika zaraz po rozprowadzeniu, ale daje o sobie znać przez kilka minut (10-30 minut), choć są dni, gdy moja wymagająca skóra absorbuje go znacznie szybciej. Absolutnie nie jest to kleista, lepka maź, nie pocę się pod kremem, konsystencja jest lekka, ale na tyle nawilżająca iż potrzebuje chwili, by całkowicie się wchłonąć. Powiedziałabym, że skóra jest wilgotna przez pewną chwilę (ale absolutnie nie tłusta) i potrzebuje czasu, aby pochłonąć krem całkowicie, i faktycznie tak jest. Nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek krem obciążył moją skórę na dekolcie, spowodował potówki, zawsze budziłam się z doskonale nawilżoną, uspokojoną, gładką skórą o zdrowym kolorycie, to niebywałe przy tak bogatej formule.  

Tuż po aplikacji, skóra natychmiast odzyskuje zdrowy blask, a ja odczuwam niemal błyskawiczne ukojenie i komfortowe zmiękczenie naskórka. Po upływie kilku minut, po kremie nie ma ani śladu, a  pozostaje subtelnie nawilżona, gładka i pachnąca miętą skóra. E-naturalne udało się stworzyć dobrze nawilżający i zmiękczający krem, który nie jest tłusty i toporny, ale w swojej konsystencji lekki i przyjemny w użyciu, a także sprawdzający się w pielęgnacji skóry bardziej problematycznej. Przeznaczenie na stopy jest niezbyt trafione.

Kremu używam od początku lutego i myślę, że mogę wypowiedzieć się na temat działania produktu, które notabene, jak najbardziej mnie zadowala. Nie jest to z pewnością kosmetyk, od którego oczekuję cudów, gdyż doskonale wiem jakie możliwości posiada mocznik w takim stężeniu. Zależało mi głównie na dobrym zmiękczeniu naskórka, złagodzeniu objawów rogowacenia, nie zatykaniu porów oraz nie wzmaganiu potliwości. 


Krem spisał się idealnie. Początkowo nie byłam przekonana do woalu, który pozostawia Lynia, ale z czasem doceniłam go. Przy tak bogatej formule w składniki odżywcze, żaden krem nie wchłonie się błyskawicznie, a ja nadal jestem w szoku, iż moja skóra dotknięta rogowaceniem ma aż tak wysokie zapotrzebowanie na emolienty, które w większości formuł jedynie obciążały moją skórę, a tutaj są świetnie absorbowane, choć krem potrzebuje chwili, aby całkowicie się  wchłonąć. 

Jak na produkt z mocznikiem, krem jest wyjątkowo lekki i zdecydowanie bardziej polecam go na obszary problematyczne dotknięte rogowaceniem lub w pielęgnacji cery skrajne odwodnionej aniżeli w pielęgnacji ciała. Borykam się z pojawiającymi się sezonowo atopiami na łokciach i kolanach, a także spierzchniętymi piętami i niestety, dedykowana mi formuła Lynia okazała się zbyt lekka, mimo dobrych właściwości zmiękczających, na obszary dotknięte szczególną suchością, zwyczajnie się nie sprawdza - jest dedykowany nieprawidłowej grupie docelowej, jak na krem do stóp, powinien zawierać znacznie więcej okluzji. Oczywiście nie poradził sobie z przesuszeniami, mimo że jest przyjemny w użyciu, nie zauważyłam żadnych zmian na lepsze, a krem musiałam domykać masłem shea lub parafiną. Sprawdzi się w pielęgnacji skóry ciała, które ulega jedynie lekkim przesuszeniom, a przeznaczenie dla wyjątkowo suchych partii ciała jest aż na wyrost. Nie oczekiwałabym zatem od Lyni bogatej, odżywczej konsystencji, formuła jest za mało otulająca i treściwa, aby przynieść ukojenie, gdy borykasz się z bardzo suchą skórą. 

Na szczęście kosmetyk e-naturalne znalazł swoje, jak na razie stałe miejsce, w pielęgnacji problematycznego dekoltu, piersi i ramion. Jest lekki, ale na tyle dobrze nawilżający i zmiękczający, by łagodzić objawy rogowacenia. Wypełnił pustkę w pielęgnacji i wspomaga batalię o gładką skórę w rejonach dotkniętych hiperkeratozą. Kremu nie stosuję codziennie, gdyż walory nawilżające, jak na moją skórę, są na bardzo wysokim poziomie, a stosowany kilka razy w tygodniu zadowalająco poprawia kondycję mojej skóry. Odkąd Lynia gości w mojej pielęgnacji, nie borykam się z przesuszeniami i suchymi skórkami, naskórek jest dobrze zmiękczony, a gęsia skórka jest w fazie spoczynku. Skóra wygląda lepiej, wzrósł poziom nawilżenia, a objawy rogowacenia uległy znacznej redukcji, na ten moment, pomijając chwilowe pogorszenia, na które nie mam wpływu, kondycja skóry niemal w pełni mnie zadowala. Krem nie uczulił mnie, nie spowodował podrażnień oraz niepożądanych skutków ubocznych.

Jeśli borykasz się z rogowaceniem okołomieszkowym, z pewnością wiesz jak trudne jest znalezienie preparatu, który nie będzie szkodził, znajdzie zastosowanie w pielęgnacji codziennej, a także jego właściwości i walory zapewnią komfortowe i odczuwalne działanie. W okresie letnim, niestety problemy rogowacenia często nasilają się, a nie ma wielu produktów z mocznikiem, które mogą wpisać się w schemat lekkiej, nie obciążającej pielęgnacji. 

Z kremem Lynia nie mam takich problemów. Zapewnia dobre nawilżenie, umieszczone w niebywale lekkiej konsystencji, iż może być z powodzeniem stosowany w rejonach, które lubią i potrzebują nawilżenia oraz zmiękczenia, ale z drugiej strony stawiasz na komfort i formułę, która nie będzie zatykać porów i nasilać problemów z trądzikiem. Nie jest to z pewnością krem codzienny, który znajdzie zastosowanie w pielęgnacji cery, ale może z całą pewnością stać się kremem specjalistycznym, gdy Twoja skóra jest głęboko odwodniona lub przesuszona. Kremu Lynia używałam bardzo sporadycznie na skórę twarzy mojej mamy jako opatrunku (u siebie nie znalazłam potrzeby aplikacji tak nawilżającego kosmetyku) na mocno przesuszoną skórę od słońca, a po kilku dniach zaobserwowała znaczną poprawę w elastyczności, gładkości i nawilżeniu naskórka. Jak na kosmetyk o tak dobrych walorach nawilżających, przynoszącym tak szybką i odczuwalną poprawę, konsystencja jest niezwykle przyjemna w obsłudze. Dla skóry typowo tłustej, formuła może okazać się za bogata. 

Preparat jest lekki, odświeżający, dobrze współpracuje ze skórą, ale i głęboko nawilża oraz zmiękcza naskórek, takich cech wymagam od kremu na rogowacenie, którego mogę używać bez obaw nawet upalnym latem. Za kremem opowiada się także prosty, krótki, nieskomplikowany skład, Lynia jest bowiem produktem naturalnym. Mimo że mój stosunek do produktów pochodzenia roślinnego jest bardzo ambiwalentny, a mogłabym z całą pewnością stwierdzić, iż w ostatnich czasach raczej negatywny, a zwłaszcza do naturalnych kremów, bazujących na ciężkich olejach, produkt marki własnej e-naturalnej nie robi mi żadnej krzywdy, a jego stosowanie jest przyjemnością.

Składniki (INCI): Aqua, Urea, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Glicerin, Cetostearyl Alcohol, Salicylic Acid, Lactic Acid, D-Panthenol, Tocopheryl, Mint Oil, Polyacrylate-13, Polyisobutene, Polysorbate20, Glucono Delta Lactone, Sodium Benzoate


Krem Lynia zawiera 10% stężenie mocznika, którego działanie nawilżające i keratolityczne wzmocniono dodatkiem kwasu salicylowego (2%) oraz mlekowego (2%), dzięki naturalnym emolientom w składzie (olej avocado i  masło shea) oraz substancjom nawilżającym, krem głęboko penetruje naskórek, zmiękczając i intensywnie nawilżając jego powierzchnię. To idealny wybór dla skóry zmaltretowanej, porządnie wysuszonej, szorstkiej, ale także rogowaciejącej, gdyż posiada intensywne właściwości nawilżające - nie tylko działa na wierzchniej warstwie naskórka, ale także w głębszych warstwach skóry. Dzięki idealnie wyważonej ilości emolientów, krem nie wyparowuje i nie zostawia suchej skóry, ale zapewnia odpowiednie nawodnienie naskórka, hamując nadmierną ucieczkę wody i zmiękczając głębsze warstwy naskórka. Z drugiej strony, nie obkleja i nie tłuści skóry.

Krem posiada miętowy, nieco mdły i cukierkowy zapach, który jest dla mnie niezbyt przyjemny podczas użytkowania, ponieważ mam niemiłe wrażenie obklejenia skóry. Olejek miętowy (mięta polna) pełni nie tylko rolę kompozycji zapachowej, jest naturalnym konserwantem, ale także przynosi ulgę i ukojenie, co jest szczególnie pożądane w okresie letnim, gdy stosowanie kremów i balsamów zapachowych jest katorgą dla mojego nosa. Szkoda, że producent nie użył prawdziwego, bardziej cennego olejku z mięty pieprzowej, który pachnie bardziej szlachetnie i ziołowo, dobrym wyjściem z  sytuacji byłoby także dodanie kompozycji odrobiny świeżości np. olejkiem cytrynowym, Lynia pachnie cukierkami miętowymi, co na wilgotnej skórze w upalne dni nie jest komfortowe, dlatego przez zapach, kremu używam wieczorem.

Krem zawiera higieniczny aplikator, który dozuje odpowiednią ilość kosmetyku, nie mam problemów z pompką - nie zacina się i nie sprawia żadnych problemów. Mam natomiast pewne obiekcje odnośnie etykiety, która jest bardzo nieodporna na dotyk i wielokrotnie podczas aplikacji kremu Lynia, zdążyłam pobrudzić nią sobie dłonie. Nie jestem w stanie miarodajnie ocenić wydajności kosmetyku, przez nieprzezroczyste opakowanie ilość kremu jest okryta tajemnicą, ale biorąc pod uwagę ciągłe użycie od pierwszych dni lutego, jest na dobrym poziomie, zwłaszcza, że formuła kremu wróży dobrą wydajność. Dam znać, gdy tylko dobiję dna kremu Lynia. Krem jest dostępny na stronie e-naturalne w cenie 28 złotych za 50ml, znajdziesz tam także szczegółowe informacje na temat użytych składników. 

Podsumowując, naprawdę udany krem. Pomijając zapach, podoba mi się konsystencja oraz to, w jaki sposób formuła zachowuje się na skórze - mimo żelowo-kremowej konsystencji, produkt posiada mocne walory nawilżające i zmiękczające, za delikatne na zrogowaciałe, suche partie ciała, ale idealne dla skóry nadmiernie rogowaciejącej, suchej i  głęboko odwodnionej.
Ze względu na zawartość kwasu salicylowego, produkt nie może być stosowany przez osoby uczulone na salicylany.

Pozdrawiam,
Ewa

Rogowacenie okołomieszkowe | Diagnoza i rozpoznanie, profilaktyka, leczenie

$
0
0

Cieliste grudki, zanieczyszczone pory, uporczywe, suche skórki, liszaje, pojawiające się okresowo atopie i egzemy, choć rogowacenie u większości ludności przebiega łagodnie, może mieć także charakter ostry na skutek złej diagnozy i nieprawidłowego leczenia lub też jego całkowitego braku (traktowanie skóry rogowaciejącej, jak trądzikowej często jedynie nasila stan zapalny), wówczas nie jest tylko gęsią skórką, ale poważnym schorzeniem dermatologicznym. Temat nadal nie jest odpowiednio wyczerpany, istnieje spora dziura nie pokryta żadnymi faktami medycznymi, a rogowacenie stało się w dermatologii chorobą na powierzchni naskórka w obrębie mieszków włosowych. Przez brak konkretnych badań i dróg leczenia, lekarze ograniczają się do działania objawowego, przypadłość więc często nawraca i zaostrza się pod wpływem czynników drażniących i wysuszających naskórek.

Rogowacenie mieszkowe dotyka prawie 50-80% wszystkich nastolatków i około 40% dorosłych, jest wiec schorzeniem niezwykle powszechnym, choć w większości przypadków problem nie jest szczególnie dotkliwy i nasilony lub ma charakter wtórny, będący odpowiedzią na uszkodzenie skóry. Hiperkeratynizacja jest postrzegana głównie jako przypadłość natury estetycznej, nie jest bowiem związana ze zwiększoną śmiertelnością i zachorowalnością, a jej łagodny przebieg, tak jak u większości populacji, nie utrudnia funkcjonowania, a nadwyżki keratyny na powierzchni naskórka przy zachowaniu odpowiedniej higieny i dbałości o skórę, są niemal niezauważalne, często zmagający się z rogowaceniem nie zdają sobie sprawy, iż borykają się z jakąkolwiek anomalią. Hiperkeratoza nie jest uleczalna, ale efektywnie leczona objawowo, minimalizuje przebieg schorzenia, nie dopuszcza do nasilenia i zaostrzenia problemu oraz nie pozostawia po sobie blizn i przebarwień.

CZYM JEST I JAK OBJAWIA SIĘ HIPERKERATOZA
Rogowacenie, jak większość dermatoz skórnych, wynika z anomalii pojawiających się w obrębie naskórka i mieszków włosowych, w przypadku nadmiernego rogowacenia jest nią nadmiar keratyny, który blokuje ujścia mieszków włosowych, a w dużym nasileniu - pozostawia charakterystyczną, rybią łuskę na powierzchni naskórka. Keratyna jest naturalnie występującym białkiem w zewnętrznej warstwie skóry, można ją także znaleźć w łoju, choć znana jest głównie jako budulec włosów. Jej nadmierna ilość gromadzi się w wierzchniej warstwie naskórka i gruczołach łojowych, a wraz z czasem treść ulega utlenieniu, tworząc zmiany zaskórnikopodobne (rogowacenie objawia się także cielistymi grudkami, które są mieszanką sebum i keratyny). Mimo że nadmiar keratyny przyczynia się do powstawania zaskórników, grudki wywołane wyłącznie rogowaceniem nie są zmianami zaskórnikowymi, czyli pochodzenia trądzikowego, gdyż powstają z dnia na dzień i są łatwe w usunięciu. Zjawiskiem  powszechnym, wskazującym na hiperkeratozę, jest szybkie zanieczyszczanie się cery, a zanieczyszczone, brązowe pory nie są niczym innym jak utlenioną keratyną. Żaden zaskórnik nie powstanie z dnia na dzień, ale do utlenienia keratyny na skutek złej pielęgnacji, przy sprzyjających warunkach, może dojść nawet w przeciągu kilku godzin (wystawianie się na promieniowanie słoneczne,  brak regularnego złuszczania naskórka, nadmiar substancji natłuszczających w pielęgnacji) 

Poprzez nadprodukcję naturalnego białka, dochodzi nie tylko do szybszego zanieczyszczania się skóry, ale także ciągłego zatykania porów (skóra wymaga regularnego złuszczania, a w kontakcie z cięższą konsystencją dochodzi do nagłego utlenienia keratyny lub pojawienia się stanów zapalnych), pojawiania się suchych skórek (które nie są niczym innym jak nadwyżką keratyny, nie pojawiają się na skutek odwodnienia i przesuszenia), zgrubień, przerostów i nierównomiernego kolorytu skóry.

W większości przypadków nadmierne rogowacenie występuje jako reakcja wtórna, jest odpowiedzią skóry na podrażnienie: ciągłe pocieranie, tarcie, wysokie i bardzo niskie temperatury, brak pielęgnacji lub też niewłaściwe dbanie o skórę, zakażenie, a często wynika z nadmiernego korzystania ze szkodliwego promieniowania słonecznego. Reakcja wtórna nie patrzy na liczby, może pojawić się w każdym, nawet starczym wieku, dlatego nie powinno nikogo zdziwić, iż po latach nadmiernego korzystania ze słońca, złej pielęgnacji lub brak jakiegokolwiek złuszczania martwego naskórka pojawią się problemy ze skórą. Mimo że rogowacenie zazwyczaj objawia się już we wczesnym dzieciństwie, nie daje gwarancji, iż bezproblemowa skóra w młodszych latach, będzie taka sama w wieku dojrzałym. W rzeczywistości, rogowacenie nie zawsze jest stanem chorobowym, czymś, co powinno szczególnie nas martwić i wywracać pielęgnację do góry nogami, miejscowe zgrubienie w zewnętrznej warstwie skóry jest reakcją obronną skóry, chroniąc w ten sposób głębsze tkanki skóry przed uszkodzeniami. Nadmierna keratynizacja może objawiać się także problemem wrastania włosów pod skórę (włos nie przebija się przez nadmierną ilość keratyny, dlatego drażni ścianki mieszka i wywołuje stan zapalny)

Nadmierna keratynizacja może występować na każdym typie i rodzaju skóry, zarówno na skórze suchej i atopowej, prowadząc do pojawienia się cielistej kaszki, suchych skórek, liszaju, brodawek, zgrubień, egzem oraz zaostrzenia atopii, jak i skórze tłustej, zaburzenia keratynizacji łącznie z występowaniem łojotoku prowadzą do zatykania porów, pojawienia się zaskórników, stanów zapalnych, a także prowadząc do łojotokowego zapalenia skóry.

Rogowacenie zwane jest schorzeniem okresowym, które nasila się głównie w okresie suchym, o niskiej wilgotności (lato, zima) , mając tendencję do reemisji i zaostrzeń, choć w zależności od pielęgnacji, czynników środowiskowych, sposobu żywienia i generalnie rzecz ujmując - trybu życia, może mieć charakter stały. Jest to przypadłość estetyczna i nieszkodliwa dla zdrowia, choć złe leczenie lub jego brak, a także przewlekłe drażniące oddziaływanie na skórę może prowadzić do przewlekłego stanu zapalnego, atopii, rumienia. Zmiany rogowacenia pojawiają się głównie w górnej części ciała (dekolt, piersi,ramiona, ale także na twarzy, plecach, udach, pośladkach i stopach)

JAKIE FORMY OBIERA ROGOWACENIE OKOŁOMIESZKOWE
Rogowacenie okołomieszkowe ma różny stopień nasilenia i różne formy, zmiany mogą dać o sobie zapomnieć lub ustąpić samoistnie, ale i skutecznie uprzykrzać życie. Nadmiar keratyny jest częstą anomalią, która prowadzi do hiperkeratozy naskórka oraz ujść gruczołów łojowych, co jest nieszkodliwe, gdy skóra jest normalna, a mieszki są drożne. Szczególną grupą zagrożenia są osoby z cerą wrażliwą i atopową oraz łojotokową i trądzikową, gdyż hiperkeratoza może inicjować stan zapalny i stać się podpałką do ognia, przyczyniając się do występowania skomplikowanych schorzeń skórnych - trądziku, łojotokowego zapalenia skóry, atopii, egzem. Mimo że rogowacenie samo w  sobie ma jedynie wymiar estetyczny, przy sprzyjających warunkach, pozostawia po sobie pamiątki po toczonej zaciekle batalii o gładką skórę. Wbrew pozorom rogowacenie nie jest tylko rybią łuską i przypadłością łuszczycopodobną, może mieć także charakter zapalny, atopowy, rumieniowy i nasilać się pod wpływem nieodpowiedniego leczenia.

źródło, źródło, źródło
Rogowacenie pęcherzykowate niezapalne objawiające się grudkami i gęsią skórką
Zmiany charakterystyczne to gęsia skórka, zwana także skórką kurczaka. Skóra ma grudkowatą, chropowatą i nierówną fakturę, zmiany mają cielisty kolor, są powszechnie mylone z trądzikiem zaskórnikowym, a leczenie na trądzik wysuszającymi żelami i mocnymi kwasami powoduje zaognienie problemu i obranie formy ropnej. Im skóra jest bardzie wysuszona i podrażniona, tym problem staje się bardziej dotkliwy.
Rogowacenie rubra (odmiana zaczerwieniona, zaogniona)
Często pojawia się na skutek agresywnego traktowania skóry i niewłaściwego leczenia, powszechnie mylone z trądzikiem różowatym i łojotokowym zapaleniem skóry, zmiany chakrakterytyczne to czerwone, drobne grudki, którym może dodatkowo towarzyszyć rumień oraz łuszczące się przerosty keratyny, które pod wpływem podrażnienia mogą być zaczerwienione.
Suche liszaje, brodawki, zgrubienia o ciemniejszym zabarwieniu, w słabym nasileniu ciągłe, suche skórki
Tak zwana rybia łuska, będąca głównie reakcją wtórną na uszkodzenie skóry (wówczas dochodzi do naturalnego zwiększonego wytwarzania keratyny), Zmiany łuszczycopodobne są głównymi objawami nadmiernej ekspozycji słonecznej oraz agresywnej pielęgnacji, w tym stosowania mocnych kwasów i retinoidów oraz braku nawilżenia. Powszechnie mylone z łuszczycą, atopiami, atopowym zapaleniem skóry oraz łojotokowym zapaleniem skóry. Łuszczące się plamy mogą mieć ciemniejszy kolor skóry aż po barwę brunatną (przebarwiona/utleniona keratyna) lub też czerwone, zapalne (rubra) W słabym nasileniu, nadmierne rogowacenie może objawiać się ciągłymi, suchymi skórkami, mimo że pielęgnacja skóry jest bogata w substancje nawilżające, a Ty łagodnie obchodzisz się z cerą.
Forma niezapalna, z utlenioną keratyną (powszechnie mylone z zaskórnikami otwartymi) 
Najpowszechniejsza forma nadmiernej keratynizacji, mylnie diagnozowany trądzik zaskórnikowy. Nadmiar keratyny blokuje ujścia gruczołów łojowych oraz utlenia się pod wpływem nadmiaru sebum, emolientów oraz słońca, dlatego problem ma różny stopień nasilenia, a leczenie dermatologiczne często okazuje się za agresywne i zaognia stan zapalny. Utleniona keratyna przybiera ciemniejszy kolor, to nic innego jak zanieczyszczone pory, treść jest plastyczna, lepka, a zmiany pojawiają się nawet w przeciągu kilku godzin, są jednak łatwe do usunięcia. 
Forma zapalna, ropne małe krostki (mylone z infekcjami mieszków włosowych oraz nadwrażliwością mieszków) 
Złe leczenie, agresywna pielęgnacja, wyciskanie zmian prowadzi do zakażenia bakteriami nadwyżek keratyny, co powoduje przerodzenie się na ogół nieszkodliwego rogowacenia w formę zapalną. Nadmierna keratynizacja sama w sobie nie jest zagrożeniem, ale przy sprzyjających warunkach może obierać formę ropiejącą, pozostawiającą blizny i przebarwienia.
Wędrujący rumień z podskórną kaszką (powszechnie mylnie diagnozowane alergie oraz  kandydoza i bakterioza mieszków włosowych)
Najczęściej występuje na policzkach oraz dekolcie, podobnie jak forma zapalna, jest odpowiedzią za złe traktowanie skóry, najczęściej agresywną pielęgnacją, mocnymi lekami dermatologicznymi skierowanymi na trądzik oraz chlorowaną wodą.

źródło, źródło , źródło
Brodawki łojotokowe (starcze)
Brodawki łojotokowe (łojotokowe zapalenie brodawki, brodawki starcze) przypominają typowe brodawki wirusowe, mają owalny lub okrągły kształt, z wyczuwalnym narostem (podwyższeniem). Między sobą różnią się wielkością,od bardzo małych, drobnych (przypominając pieprzyki), aż po ponad 2 centymetrową średnicą. Kolor waha się od barw cielistych, beżowych, aż po kolor brunatny i czarny. Występują powszechnie u ludzi starszych, dlatego nazywane są brodawkami starszymi. Brodawki są powszechnie mylone z czerniakiem, choć same w sobie są bezpiecznymi naroślami skórnymi wynikającymi z nagromadzenia keratyny i sebum, zwane są zmianami łojotokowymi, ponieważ powstają w obrębie gruczołów łojowych. Przyczyny powstawania brodawek nie są do końca znane, ale mogą mieć związek z nadmierną keratynizacją, słabym układem immunologicznym oraz natężonym stresem. 
Rogowacenie słoneczne
Objawia się głównie naroślami, suchymi liszajami, nierównomiernym kolorytem oraz łuszczącymi się plackami rozsianymi na ciele, często rogowaceniu towarzyszy dodatkowo odwodnienie skóry.
Nadmierne rogowacenie płytki paznokcia

PRZYCZYNY POWSTAWANIA NADMIERNEGO ROGOWACENIA
Rogowacenie ma różny stopień nasilenia- od form nieszkodliwych i bardzo łagodnych, aż do zmian szczególnie uciążliwych, które obejmują także przewlekłe egzemy i związane z tym swędzenie, pojawiające się pęcherze. Hiperkeratoza jest często przykrą konsekwencją walki z przewlekłym stanem zapalnym, nadmiarem słońca, zakażeniem, uszkodzeniem skóry, choć jest głównie zaburzeniem genetycznym (niemal połowa osób borykających się z nasiloną keratynizacją wskazała na związek genetyczny i dziedziczyła problemy skórne po swoich rodzicach i bliskich członkach rodziny, rogowacenie występowało także powszechnie u bliźniąt). Nie poznano do końca przyczyn nadwyżek keratyny, dlatego o rogowaceniu nie wiadomo zbyt wiele, a leczenie przypadłości, która może być szczególnie dotkliwa, jest mało efektywne i jedynie objawowe. Zdumiewające jest to, iż współczesna medycyna wie na czym polega nadmierna keratynizacja, ale nie zna przyczyny jej występowania, lub bodźca, który może ją wywoływać. Istnieje teoria, iż do nadmiernej keratynizacji dochodzi głównie na skutek uszkodzenia naskórka, co po części jak najbardziej jest prawdą - rogowacenie może pojawić się nagle z dnia na dzień, nie tylko w postaci łagodnej, ale najczęściej w formie zgrubień, silnych rogowaceń, swędzącej i zaczerwienionej wysypki, a także plagi ropnych, drobnych krostek, jest to jednak reakcja wtórna na bodziec drażniący, ale nie wyjaśnia skąd bierze się problem wrodzonej hiperkeratozy, towarzyszącej już od pierwszych lat życia. Przekonującą, ale i wygodną teorię burzy fakt dziedziczności i  powszechności problemu rogowacenia u dzieci poniżej 10 roku życia, co wskazuje głównie na dysfunkcję w organizmie, a nie wyłącznie uszkodzenia skóry, choć problem można rozwinąć i zastanowić się, czy powszechny brak ochrony przeciwsłonecznej u dzieci ma związek z występowaniem owego zaburzenia, wszak po rodzicach dziedziczymy nie tylko geny, ale nawyki żywieniowe, pielęgnacyjne oraz najlepiej  rzecz ujmując -  prowadzimy podobny tryb życia. Co ważne, nadmierna keratynizacja ma charakter stały głównie u osób, które zmagają się z rogowaceniem od długich lat, najczęściej od dzieciństwa lub też okresu dojrzewania, gdy zmiany się uaktywniły i stały się widoczne. Keratynizacja wtórna, pojawiająca się w wieku dojrzałym ma inne przyczyny i jest reakcją obronną skóry. W większości przypadków, rogowacenie mimo nasilenia w okresie buntu, mija samoistnie z wiekiem, co prawdopodobnie jest powiązane z gospodarką hormonalną, większym zapotrzebowaniem na składniki odżywcze oraz niską świadomością pielęgnacyjną, bowiem właśnie w wieku dojrzewania najczęściej samodzielnie sięgamy po kosmetyki do pielęgnacji.. i rzadko kiedy są to trafione produkty :)

Przyczyny rogowacenia się są więc do końca jasne, przez niewyjaśnione zagadnienia, leczenie rogowacenia okołomieszkowego jest jedynie zabawą w zgaduj zgadula, a źle diagnozowane jedynie się zaostrza, przeistaczając się nierzadko w oporny trądzik, zmiany atopowe, egzemy, na które lekarze rozkładają ręce. Istnieje jednak wiele czynników środowiskowych, jak i żywieniowych, mogących powodować lub też nasilać problem hiperkeratozy a są nimi: uboga dieta, zanieczyszczone środowisko, chlorowana woda, odwodniony organizm, suche powietrze, inne choroby skóry i nieudolne leczenie dermatologiczne, w tym i wewnętrzne izotretinoiną. Nadmierna keratynizacja jest także chorobą sezonową, zaostrza się w porach suchych, gdy skóra łatwo się odwadnia, poza tym występuje niezależnie od płci (choć częściej z rogowaceniem zmagają się kobiety) i rasy.

Rogowacenie wciąż definiuje się jako chorobę w obrębie mieszka włosowego, choć moim zdaniem nadmiar keratyny nie wynika tylko i wyłącznie ze złego oddziaływania na skórę, ale nieprawidłowości, która stymuluje jej nadmierne wytarzanie, najczęściej jest nim niedobór lub też nadmiar witaminy A. 

GRUPA PREDYSPONOWANA, KTO JEST SZCZEGÓLNIE NARAŻONY NA ROGOWACENIE OKOŁOMIESZKOWE?  
Tak naprawdę każdy może walczyć z rogowaceniem mieszkowym. Mimo że hiperkeratoza jest powszechną chorobą skóry dzieci i młodzieży, jest również widoczna u wielu dorosłych i nie musi zanikać wraz z wiekiem. Według badań, rogowacenie może częściej dotykać kobiet niż mężczyzn. Może także objawić się w dowolnym wieku, choć najczęściej daje o sobie znać w ciągu pierwszych 10 lat życia i może nasilić się w okresie dojrzewania. Nadmierne rogowacenie dotyka ogromną, bo ponad połowę ludzkiej populacji - bez względu na wiek, rasę oraz miejsce zamieszkania, choć jak w przypadku wielu dermatoz skórnych, pojawia się grupa predysponowana, która jest szczególnie narażona na występowanie schorzenia.
Przewlekle kuracje dermatologiczne
Uszkodzenia skóry, podrażnienie, niewłaściwa lub zbyt intensywna eksfoliacja, prowadzą do zwiększenia przepuszczalności naskórka i jego odwodnienia, a drażniące działanie związków aktywnych stymuluje nadmierne wytarzanie keratyny. Skóra staje nie wydelikacona, przewlekłe reaguje stanem zapalnym, a skóra rogowacieje.



Dieta uboga w składniki odżywcze
Mimo że wciąż rola diety jest umniejszana przez środowisko medyczne, zdrowe, rozsądne odżywianie znacznie ogranicza problemy z cerą, a niedobory poszczególnych składników mogą prowadzić do wzmożonego łojotoku, nadmiernego rogowacenia oraz pojawiania się stanów zapalnych.
Czynnik genetyczny 
Hiperkeratoza jest prawdopodobnie zaburzeniem genetycznym, jeśli z borykasz się z hiperkeratynizacją, prawdopodobnie Twoja najbliższa rodzina również uskarżała się w młodszym wieku na podobne problemy skórne.
Choroby skóry, powodujące zaburzenia rogowacenia
Rogowacenie mieszkowe widoczne jest również w leczeniu atopowego zapalenia skóry, posiadaniu bardzo suchej skóry lub też odwrotnie, cery łojotokowej, trądzikowej, rogowaciejącej. 
Wilgotność powietrza
Suche powietrze nasila problemy z rogowaceniem, poprzez odwodnienie naskórka, nadmierne wyciąganie wilgoci, a tym samym większą skłonność do powstawania podrażnień.
Chlorowana, twarda woda
Wysusza i podrażnia skórę, przy wrażliwych mieszkach włosowych, może prowadzić do pojawienia się trądziku chlorowanego, który nie jest niczym innym jak trądzikiem z podrażnienia.
Zaburzenia żołądkowo-jelitowe oraz przewlekły stres
Chory żołądek i jelita nie trawią dobrze pokarmu oraz nie pobierają składników odżywczych, osoby z chorym i niesprawnym układem pokarmowym najczęściej cierpią na poważne niedobory, które nie wynikają z diety, która może być wartościowa, ale z procesu trawienia, który nie czerpie korzyści z bogatej i odżywczej żywności.
Odwodnienie organizmu
Permanentnie odwodniony organizm sieje spustoszenie, nie tylko wewnątrz organizmu, ale także i za zewnątrz - skóra staje się sucha, wiotka i zaczyna nadmiernie rogowacieć.
Brak ochrony przed słońcem
Filtry przeciwsłoneczne nie tylko chronią przed słońcem, ale dzięki pozostawieniu filmu na skórze, działają nawilżająco, zapobiegając nadmiernej ucieczce wody i chroniąc przed rogowaceniem słonecznym, ale także i pojawiającym się na skutek odwodnienia naskórka.
Agresywna pielęgnacja
Złe traktowanie skóry prowadzi do powstania nadwrażliwości skóry, ale także nasila nadmierną keratynizację - prawidłowa pielęgnacja hamuje nadmierne rogowacenie, dzięki temu skóra ma mniejszą skłonność do zanieczyszczania się, powstawanie zgrubień oraz suchych skórek.

CO ZAOSTRZA HIPERKERATYNIZACJĘ? CZEGO NALEŻY UNIKAĆ ?
Mimo że rogowacenie u większości przebiega na tyle łagodnie, iż jest niemal niezauważalne, w niektórych przypadkach jest szczególnie uciążliwe, zwłaszcza, gdy pojawia się na skórze twarzy, o którą dbamy z reguły bardziej niż o dekolt, czy też plecy. Co nasila problem i czego lepiej unikać, gdy podejrzewasz u siebie problemy z hiperkeratozą?
Szeroko pojęte agresywne traktowanie skóry lub jej zaniedbywanie
Skóra podrażniona rogowacieje, a złe traktowanie skóry, wyciskanie, drapanie, nie złuszczanie naskórka, obciążanie kremami w konsekwencji prowadzi do nadwyżek keratyny. Problemy z rogowaceniem mogą pojawić się w każdym momencie życia, wiele osób, które uskarżały się na pojawienie się problemu z dnia na dzień, miały problem z hiperkeratozą na skutek braku pielęgnacji i ochrony przeciwsłonecznej.  Schorzenie w wieku dorosłym w przeważającej części jest odpowiedzią na zaniedbania pielęgnacyjne lub nieodpowiednie traktowanie, stąd pojawianie się problemu głównie na dekolcie i plecach, partiom nie poświęcamy tyle uwagi co skórze twarzy.
Silne kwasy i zasady
Mimo że kwasy poprawiają kondycję skóry, mogą także ją pogarszać. Działają pozytywnie tylko w określonym stężeniu, dopasowanym do nasilenia problemu, ograniczają nadmierną keratynizację, regulując funkcje skóry, za mocne kwasowe roztwory, tak jak zasady odwadniają skórę, podrażniają ją oraz prowadzą do wzmożonego wytwarzania keratyny. To nie jest to, czego trzeba skórze rogowaciejącej.
Nadmiar emolientów
Zwracam uwagę na dobre nawilżanie skóry, ale jej obciążanie także jest szkodliwe, wzmagając potliwość i tym samym utrudniając złuszczanie martwego naskórka. Skóra objęta nadmiernym rogowaceniem musi być dobrze nawilżona, ale w właściwy sposób.
Niewłaściwa pielęgnacja lub jej brak 
No cóż, zaniedbywanie własnej skóry częściej czy później da o sobie znaki, i nie będzie to pozytywny omen. Pielęgnacja to podstawa każdego, dbającego o siebie człowieka, nie ważne czy jest to kobieta, czy mężczyzna, czy przechodzi okres buntu, jest zapracowaną mamą, czy przekracza magiczną liczbę 40, codzienna pielęgnacja nie jest fanaberią i czymś, co można sobie odpuścić. Dzięki pielęgnowaniu nie tylko swojej duszy, ale także i ciała czujesz się lepiej z samym sobą, a chyba o to chodzi w życiu, aby czerpać radość. Po co generować problemy ze skórą, które mogą zrujnować życie towarzyskie i zaniżyć samoocenę do zera?
Odwadnianie skóry
Zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne, im skóra jest bardziej sucha, tym łatwiej ulega podrażnieniom i tym samym rogowaceniu. 

Z CZYM POWSZECHNIE JEST MYLONE ROGOWACENIE OKOŁOMIESZKOWE?
Pewnie czytając artykuł, głowisz się, jak odróżnić rogowacenie od innych dermatoz skórnych, wszak są one do siebie bardzo podobne, a często nawet łączą się ze sobą - nadmierna keratynizacja może nasilać trądzik i obok zmian ropnych, pojawiają się typowe zmiany dla rogowacenia, to także wstęp do rozwoju infekcji, ale także i nadwrażliwości mieszków (keratyna zalega w mieszkach i drażni ich ujście). Często na trop nadmiernej keratynizacji sprowadza jedynie odpowiednia pielęgnacja - naprawdę ciężko jest wskazać jasno, czy Twój problem wynika z nadmiernego rogowacenia, a tylko pozytywny sygnał od strony skóry na zmiany pielęgnacyjne przekazuje wymierne informacje do zrozumienia, na czym w istocie polegał Twój problem - hiperkeratoza na ogół nie jest szkodliwa, ale przy pewnych skłonnościach może wywoływać niemal każą dermatozę skórną. Przede wszystkim rogowacenie obiera różne formy, to nie jest tak, że rogowacenie rozpoznasz tylko po suchych skórkach, czy zapchanych porach, ale są to subtelne znaki, które mogą wskazywać np. na tę przypadłość, najczęściej są nimi zróżnicowane zmiany na skórze, począwszy od atopii, aż po niemal błyskawiczne zanieczyszczanie się skóry i ropne krostki, zamiast pięćdziesięciu dwóch, zupełnie różnych schorzeń, czasami jest nim jedno - rogowacenie. Zmiany są także najczęściej zlokalizowane z w obrębie mieszka, a ich jednakowy kształt oraz wielkość, często są mylone z infekcjami mieszków, trądzikiem grudkowo-rumieniowym (czyli różowatym), trądzikiem pospolitym, łuszczycą, atopiami, egzemami niewiadomego pochodzenia i wieloma innymi schorzeniami, na które nie działa podstawowe leczenie, a często tylko nasila problem.
JAK SKUTECZNIE LECZYĆ I OGRANICZAĆ NADMIERNĄ KERATYNIZACJĘ 
Rogowacenie mieszkowe zazwyczaj wymaga ciągłej terapii podtrzymującej, jest schorzeniem przewlekłym, wymaga całodobowej dbałości o skórę, dlatego nie należy nastawiać się na szybkie i długotrwałe efekty. Nie ma zbyt wielu metod leczenia rogowacenia okołomieszkowe i jest to niestety, głównie leczenie objawowe, dlatego problem często nawraca i zaostrza się w pewnych fazach.
W skrócie, trzy podstawowe kroki do nawilżenia i zmiękczenia naskórka
Jeśli skóra jest dobrze nawilżona, zmiękczona, a rogowaciejąca warstwa regularnie usuwana, skóra musi pracować prawidłowo, to właśnie zaniedbania lub złe wyważenie poszczególnych składników aktywnych nasilają problemy z  rogowaceniem, a sama hiperkeratoza bierze się z anomalii, jeśli będziesz ją regulować i wykluczać (czyli likwidować nadwyżki keratyny), możesz być pewien właściwego kierunku w pielęgnacji.
Rola emolientów i substancji nawilżających w hiperkeratozie
Są niezbędne w dobrym nawilżeniu skóry, zapobiegają odwadnianiu oraz dostarczają niezbędnych, odżywczych kwasów tłuszczowych i witamin, które zmiękczają wierzchnią warstwę naskórka, ale spełniają swoją rolę tylko przy regularnym złuszczaniu i odpowiedniej dozie substancji nawilżających, w nadmiarze są równie szkodliwe dla skóry i nasilają rogowacenie, poprzez utrudnianie złuszczenia martwych komórek oraz wzmaganie potliwości. Im bardziej suchą skórę posiadasz, tym więcej substancji natłuszczających powinno znaleźć się w Twojej pielęgnacji, ale nie spełnią swojej roli, jeśli nie umożliwisz im prawidłowego działania. W rogowaceniu skóra musi być dobrze nawilżona i zmiękczona, ale nie tłusta i lepka.
Regularne usuwanie nadwyżek keratyny z powierzchni skóry
Kluczowy element  dbania o skórę rogowaciejącą, aby efektywnie działać, należy usuwać systematycznie martwą warstwę keratyny, wybierając właściwą metodę złuszczania skóry. Złe złuszczanie, również nasila problem rogowacenia, poprzez wysuszenie, podrażnienie i roznoszenie zmian ropnych, dlatego należy dopasować tak ważny element pielęgnacyjny do własnych potrzeb. Najbardziej popularnym zabiegiem głęboko oczyszczającym jest złuszczanie mechaniczne (manualne), czyli poddawanie skóry działaniu peelingów ziarnistych, złuszczaniu akcesoriami (kessa, chropowate gąbki) lub też szczotkowaniu ciała. Manualne peelingowanie skóry pobudza krążenie, to metoda odpowiednia dla skóry bez stanów zapalnych oraz jako terapia podtrzymująca, nie usunie mocnych rogowaceń oraz nie jest najlepszą formą dbania o skórę, gdy hiperkeratoza jest daleko posunięta lub bardzo uciążliwa, gdyż mechaniczne pocieranie zaostrza objawy. Wyjściem z sytuacji jest złuszczanie chemiczne, ponieważ wrażliwa skóra dotknięta rogowaceniem i przewlekłym stanem zapalnym również wymaga działania oczyszczającego, a zaniedbywanie lub też unikanie eksfoliacji prowadzi tylko do pogorszenia kondycji naskórka. Moc złuszczania można dowolnie modyfikować, dlatego jest odpowiednia dla każdego typu i rodzaju skóry, a im mocniejsze rogowacenia i szybsza zdolność do zanieczyszczania, tym należy zwiększać moc eksofoliacji. Złuszczanie chemiczne również może wpływać drażniąco na naskórek, ale przy wyborze odpowiedniej substancji oraz określenia jej bioaktywności (baza, pH, stężenie oraz czas obecności substancji na powierzchni skóry), jest łagodniejsze od pocierania skóry agresywnymi drobinkami, czy twardym włosiem. Samo złuszczanie z pominięciem kluczowych elementów (nawilżanie i natłuszczanie) podobnie jak stosowanie emolientów, wpływa negatywnie na skórę rogowaciejącą, bez substancji nawilżających i okluzji, silnie podrażnia skórę i naraża ją na wysuszenie.
Peelingi mocznikowe. Stworzone dla osób, które nie tolerują ścierania granulkami, drobinkami i twardym włosiem oraz źle reagują na większość kwasów i retinoidów. Mocznik, w odróżnieniu od innych substancji eksofoliacyjnych, nie wysusza naskórka, nawet, jeśli jest stosowany w stężeniu powyżej 20%, nie posiada także kwaśnego pH oraz jest doskonale tolerowany przez skórę. Posiada mocne właściwości zmiękczające oraz nawilżające, dlatego idealnie wpisuje się w schemat pielęgnacyjny skóry rogowaciejącej. Wykonanie peelingu mocznikiem jest bardzo proste i można go używać zarówno na skórę ciała, jak i twarzy, wystarczy odmierzyć prawidłowe ilości wody i mocznika (20% peeling 20ml: 15.5 ml woda, 4.5 ml mocznik) i wymieszać.
Peelingi kwasami. Kwasy złuszczają martwy naskórek, regulują pracę gruczołów łojowych, w odpowiednich stężeniach i poziomie pH, nawilżają naskórek, dzięki usuwaniu nadmiaru keratyny i zwiększaniu walorów nawilżających kosmetyków pielęgnacyjnych, leczą rogowacenie. Są w stanie w gruntowny sposób oczyścić skórę z zaległego naskórka, bez jego mechanicznego tarcia, to szczególnie dobra wiadomość dla osób, które nie tolerują mechanicznego złuszczania lub zastosowanie drobinek ścierających wyklucza obecny stan skóry. Do problemów z rogowaceniem szczególnie polecane są kwasy o małej cząsteczce, gdyż posiadają najlepsze właściwości złuszczające (im bardziej wrażliwą skórę posiadasz lub Twój problem jest słabiej nasilony, wybieraj kwasy o większej cząsteczce, np. kwas migdałowy, kwasy PHA). Peelingi kwasowe to dobry sposób na usunięcie zrogowaceń keratynowych, a forma peelingów jest efektywniejsza niż małe stężenia kwasów w tonikach, swoją skuteczność zawdzięczają głównie niskiemu pH, które wzmacnia działanie złuszczające kwasów. Peelingi kwasowe są stworzone dla daleko posuniętej hiperkeratozy i zanieczyszczonej skóry, gdyż gruntownie oczyszczają pory i nadmiar keratyny (delikatne kwasy mogą nasilać problem i powodować tym samym podrażnienia, gdyż keratyna nie jest dobrze usunięta, a kwasy jedynie drażnią torebki mieszkowe). Lekkie toniki i łagodniejsze kwasy (np. w płynach do higieny intymnej) sprawdzą się na skórze zaleczonej, dla podtrzymania efektów, posiadają słabsze działanie, które jest odpowiednie dla słabego nasilenia problemu, a za mocne stężenie kwasów wzmaga rogowacenie i wywołuje stan zapalny.
Peelingi tretinoinowe. Z użyciem roztworu alkoholowego tretinoiny (Atrederm), możesz wykonać serię peelingów (częstotliwość należy dopasować indywidualnie do zapotrzebowania, najczęściej wystarczający jest zabieg raz w tygodniu), które w niezwykle skuteczny sposób usuną martwy naskórek oraz uregulują wytwarzanie keratyny w wierzchnich warstwach naskórka. Serie tretinoiną są bardzo intensywne i skuteczne w działaniu, skierowane dla bardzo posuniętej nadmiernej keratynizacji i jednoczesnego połączenia problemu trądziku i rogowacenia. Idealne dla osób, u których kwasy powodują stan zapalny i zaogniają problem, a łagodne traktowanie skóry nie przynosi oczekiwanych efektów. Retinoidy, podobnie jak mocne kwasy, stosowane za często, bez towarzystwa emolientów,  uszkadzają naskórek i nie są rozwiązaniem nadmiernego rogowacenia, mogą wręcz  go nasilać. To skuteczna broń , którą należy nauczyć się władać. Krótkie kuracje i dobrze wyważona pielęgnacja pozwala z użyciem tretinoiny znacznie ograniczyć problem hiperkeratozy i jak dotąd, jest to najskuteczniejszy sposób na problemy z nadwyżką keratyny.
Peelingi mechaniczne. Dzięki drobinkom ścierającym, usuwasz nadmiar martwego naskórka, sebum i potu, dają niemal natychmiastowe uczucie świeżości i gładkiej skóry, bardzo dobrze likwidują problem zanieczyszczonych porów. Sprawdzą się na skórze bardzo szybko zanieczyszczającej się, zwłaszcza gdy chemiczne i łagodne usuwanie naskórka nadal nie rozwiązuje problemu. Mogą wywoływać podrażnienia, nie są odpowiednie dla skóry objętej stanem zapalnym. Moc złuszczania można regulować wyborem drobinek oraz mocą nacisku. Peeling manualny można wykonać także za pomocą ostrej gąbki oraz rękawicy kessy.
Regularne szczotkowanie ciała. Dzięki codziennemu masażowi szczotką z twardym włosiem, rozluźniasz naskórek, łagodzisz stres, ale także zapobiegasz i leczysz nadmierne rogowacenie. Twarde włosie końskie i włosie dzika usuwa w bardzo dokładny sposób usuwa martwy naskórek, ale mimo ostrości, nie jest surowcem szczególnie drażniącym, gdyż włosie zwierzęce, podobnie jak włos ludzki składa się głównie z białka keratyny, dlatego tak dokładnie usuwa jej nadmiar ze skóry. Masaż szczotką to jedno z najlepszych rozwiązań codziennego rytuału pielęgnacyjnego dla skóry dotkniętej hiperkeratozą, a sam temat szczotkowania zamierzam rozwinąć na blogu, poświęcając mu oddzielny artykuł.
Dokładne oczyszczanie i dbałość o higienę osobistą
Od nadmiernej keratynizacji jest krótka droga do stanu zapalnego, infekcji bakteryjnych i grzybiczych oraz dermatoz skórnych wynikających z zalegania martwego naskórka, dlatego przy rogowaceniu, niezwykle ważne jest oczyszczanie skóry każdego z dnia z nadmiaru potu, sebum oraz keratyny, będących pożywką dla bakterii i główną przyczynową podrażnień.
Unikaj wyciskania i dotykania zmian, gdyż zapchane gruczoły mogą przy ingerencji bakterii i grzybów szybko zainicjować stan zapalny
Nadmiar keratyny stwarza doskonałe warunki dla beztlenowców, jest także doskonałą pożywką dla bakterii i grzybów, wprowadzanie drobnoustrojów w sposób manualny doprowadza do zaognienia problemu i rodzi  potrzebę bardziej skomplikowanego leczenia.
Działanie antyoksydacyjne
Dzięki antyoksydantom zapobiegasz utlenianiu się keratyny oraz ograniczasz stan zapalny, antyoksydanty są niezbędne w prawidłowym leczeniu rogowacenia okołomieszkowego, gdyż poprawiają elastyczność i nawilżenie skóry oraz ograniczają negatywne działanie słońca, które nasila, a nawet powoduje hiperkeratozę.


SUBSTANCJE AKTYWNE KTÓRE MOGĄ PRZYNIEŚĆ ULGĘ W NADMIERNYM ROGOWACENIU 
Mocznik
Posiada silne właściwości zmiękczające i nawilżające, a w stężeniu powyżej 10% złuszcza martwy naskórek, dzięki działaniu 3 w 1 (nawilżanie, zmiękczanie i złuszczanie), jest najpopularniejszą substancją w leczeniu rogowacenia okołomieszkowego. Mocznik można wykorzystywać w różny sposób, począwszy od maści (sucha skóra), lekkie emulsje i mleczka (skóra odwadniająca się i wrażliwa), aż po peelingi mocznikowe, które są idealnym wyborem przy małym zapotrzebowaniu na emolienty i jednocześnie tłustej skórze.
Tretinoina
Retinoid pierwszej generacji, posiada mocne właściwości złuszczające i regulujące, substancja aktywna która jako jedyna w tak szybkim czasie potrafi zlikwidować problemy z rogowaceniem u jednocześnie trądzikowej i tłustej skóry, a efekty jej stosowania przeciągają się w czasie nawet do 6-12 miesięcy. Nie jest odpowiednia dla skory szybko odwadniającej się i naturalnie suchej, gdyż wzmaga problemy ze suchością i zaostrza rogowacenie, uszkadzając naskórek. Skierowana do osób, które nie mają problemów z regeneracją i suchością skóry, a problem rogowacenia jest daleko posunięty, przybierając formę zapalną.
Kwas salicylowy, mlekowy i kwasy owocowe
Doskonale złuszczają martwą warstwę komórek naskórkowych, odblokowują pory, idealne dla osób, które tolerują działanie kwasów i a ich zastosowanie nie zaostrza stanu zapalnego. Dzięki wysokim właściwościom złuszczającym, zwiększają działanie nawilżające kosmetyków pielęgnacyjnych oraz intensywnie zmiękczają naskórek, bowiem nawilżanie nabiera sensu dopiero po złuszczeniu nadmiaru keratyny.
Trikenol, dzięgieć i pirokton olaminy (octopirox)
Posiadają silne właściwości antybakteryjne i przeciwgrzybicze, regulują pracę gruczołów łojowych, hamując nadmierny łojotok. Użycie substancji o takim działaniu jest szczególnie ważne, gdy borykasz się nie tylko z nadmiernym rogowaceniem, ale i łojotokiem, gdyż nie dopuszczają do zaognienia problemu i kolonizacji keratyny przez drożdżaki i bakterie.
Naturalne olejki eteryczne 
Najbardziej aktywne substancje pochodzenia roślinnego, posiadają właściwości lecznicze, delikatnie złuszczające, ich miejsce w pielęgnacji codziennej pozwala odblokować pory, działać antybiotycznie bez wyjałowienia naturalnej flory bakteryjnej oraz wspomagać walkę z nadmiernym rogowaceniem.
Olejki z ziół prowansalskich (szałwia, lawenda, rozmaryn, bazylia, tymianek, oregano, melisa, mięta pieprzowa) posiadają właściwości ściągające, przeciwzapalne, odblokowują pory i rozkładają szkodliwe treści, działają antybakteryjnie i przeciwgrzybiczo, regulują także nadmierne rogowacenie, gdyż posiadają delikatne właściwości złuszczające. 
Olejek cedrowy ma najsilniejsze wśród olejków eterycznych właściwości ściągające, reguluje pracę gruczołów łojowych, ma silne właściwości dezynfekujące, a także działa tonizująco i odświeża skórę. 
Maść z witaminą A
Zalecana na bardzo łagodne objawy rogowacenia, które najczęściej uaktywniają się zimą i upalnym latem, znana jest z likwidowania suchych skórek, które w istocie nie wynikają z odwodnienia skóry, ale z nadwyżek keratyny. 
 
Przykładowe kosmetyki z mocznikiem:kosmetyki Pilarix, kosmetyki Cerko, ISANA seria Urea, Lynia krem z mocznikiem, kwasem salicylowym i mlekowym, SVR seria Xerial, kosmetyki Numis Med seria Urea, RUGARD Urea Balsam nawilżająco-regenerujący 10% mocznika, Biolaven krem na noc, Synchroline emulsja z 15% mocznikiem, La Roche Posay Iso-Urea, Eucerin Urea, Isis Pharma Urelia, Amaderm Urea, krem LinoUrea

SUPLEMENTACJA WEWNĘTRZNA
Mówią, że jesteś tym, co jesz. I jest w tym sporo prawdy, istnieje związek miedzy występowaniem wielu schorzeń skórnych, a dietą, która jest uboga w pewne składniki odżywcze lub obfituje w złe produkty, najczęściej węglowodany proste spożywane w nadmiarze lub utleniające się tłuszcze, stąd pojawianie się schorzeń cywilizacyjnych - dostępność produktów żywieniowych w Polsce nie odbiega znacząco od tego, czym dla przykładu żywią się amerykanie, pewne granice zostają już zacierane i nie są tak widoczne jak kilka lat temu, gdy wpływ na żywienie miała głównie obecna sytuacja w Europie, a tym samym utrudniony przepływ oraz dostępność produktów żywnościowych. Dawna kuchnia polska bazowała głównie na surowcach pozyskiwanych z własnej ziemi, dzięki temu warzywa i owoce, oraz zboża i mięso były żywnością bogatą w składniki odżywcze, ale poprzez sezonowość, często polska ludność zmagała się z niedoborami w okresie nieplennym (zima i wczesna wiosna), co również wiązało się z częstszą zachorowalnością, pogorszeniem stanu skóry oraz chorobami występującymi tylko w danym regionie, dzisiaj coraz częściej mówi się o chorobach cywilizacyjnych, które pojawiają się niezależnie od miejsca zamieszkania. Nie uważam, by jedynie dieta powodowała problemy skórne i choroby cywilizacyjne, choć nieodpowiednia i źle zrównoważona może owe problemy zaostrzać lub mieć pośredni wpływ na ich występowanie, podobnie jest z rogowaceniem okołomieszkowym, na którego temat nie wiadomo zbyt wiele, a leczenie niedoborów poprzez dietę i suplementację kluczowych składników przynosi dobre efekty lecznicze, mimo że nie zostały potwierdzone w badaniach na większej grupie osób. Nadmiar keratyny, który skutkuje nadmiernym rogowaceniem i zaczopowaniem gruczołów łojowych, często jest stymulowany przez źle zbilansowaną dietę i mimo powszechności problemu, najczęściej dotyka ludność biedną, których dieta jest uboga w składniki odżywcze i bazuje głównie na tych samych produktach spożywczych.

Niedobory witamin są częstymi przyczynami zaburzeń dermatologicznych lub mogą znacznie nasilać ich przebieg. Braki witamin rozpuszczalnych w wodzie, takich jak większość witamin z grupy B i witaminy C, mogą wystąpić nawet po kilku tygodniach lub miesiącach od niedożywienia, deficyt witamin tłuszczowych pojawia się po kilku długich miesiącach, a nawet latach, gdyż witaminy mają zdolności kumulujące się, a ich nadmiar, tak jak w przypadku witamin wodnych, nie jest wydalany z moczem.
Witaminy tłuszczowe A, D, E i K
Ich niedobór jest kluczowym powodem nadmiernej keratynizacji, dlatego problem często pojawia się po latach, gdy zasoby witamin tłuszczowych są na krytycznym poziomie. Niedobory witamin tłuszczowych biorą się przede wszystkim z powodu spożywania tłuszczy mało lub też bezwartościowych, które często jedynie szkodzą i wywołują stan zapalny (spożywanie tłuszczów utleniających się lub też utlenionych) ale także okresowo modnych diet, które wykluczają spożycie tłuszczu lub stawiają na na jego zbyt małą ilość w zapotrzebowaniu żywieniowym. Niedobory wynikają również z chorób wątroby i zaburzeń z wchłanianiem tłuszczu, prowadząc do poważnych konsekwencji zdrowotnych. Witaminy tłuszczowe są niezwykle ważne w życiu człowieka, biorąc pod uwagę tylko korzyści zewnętrzne, czyli skórę, dbają o jej prawidłowe nawilżenie i elastyczność, są niezbędne w prawidłowej regeneracji naskórka, regulują właściwe formowanie komórek naskórka oraz wykazują silne działanie przeciwzapalne, a wiec w każdym aspekcie zapobiegają nadmiernemu rogowaceniu. Ze względu na kumulację witamin tłuszczowych, należy przed zażywaniem witamin wykonać niezbędne badania krwi oraz pod kontrolą lekarza uzupełniać niedobory. Hiperwitaminoza witamin tłuszczowych jest toksyczna i naraża organizm przez długi czas na szkodliwe działanie nadmiaru witamin, gdyż nie są wydalane z moczem i przez gruczoły potowe.



Kwasy tłuszczowe omega-3 i omega-6
Niezbędne kwasy tłuszczowe, których ludzi organizm sam nie wytarza, posiadają silne właściwości przeciwzapalne, uelastyczniające i zmiękczające naskórek,wpływają także na procesy regeneracyjne skóry.
Cynk 
Cynk jest minerałem, który jest istotnym składnikiem wielu enzymów i odgrywa zasadniczą rolę w kilku szlakach biochemicznych. Niedobór cynku najczęściej wynika z nieodpowiedniego spożycia, ale może także wynikać z nieodpowiedniej absorpcji (choroby jelit) oraz niewydolności wątroby. Niedobór cynku odwadnia skórę, wydłuża proces gojenia, nasila rogowacenie oraz wzmaga łojotok. To podstawowy minerał w walce o piękną skórę, a niedobory cynku są tak samo powszechne jak niedobory witaminy D.
Witamina C
Podobnie jak witamina D, jest jedną z najważniejszych witamin w ludzkim organizmie, a jej niedobór nie tylko osłabia i powoduje zmęczenie, ale powoduje niedobory kolejnych witamin i związków niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania. Jest bardzo dużo działań i pozytywnych efektów wynikających z regularnego stosowania witaminy C, o których często się nie mówi, wszak witaminę C większość z nas stosuje tylko w ogólnym osłabieniu i przeziębieniu, a powinna być czołowym suplementem zażywanym codziennie. Oczywiście, jest silnym antyoksydantem, wzmacnia odporność, ale jest przede wszystkim środkiem leczniczym, który może uratować ludzie życie, wpływając na procesy regeneracyjne organizmu. Poziom witaminy C jest równy zeru podczas każdego osłabienia organizmu - grypy, przeziębienia, przewlekłego stosowania antybiotyków, zabiegów operacyjnych, stanów zapalnych. Poprzez krytyczne spadki witaminy C, jesteśmy bardziej podatni na infekcje, zakażenia, przewlekłe choroby, niedobory. Nie tylko utrzymuje prawidłowy poziom wolnych rodników (wolne rodniki są oczywiście niezbędne w funkcjonowaniu organizmu, ale w tak zanieczyszczanym środowisku i przy mało wartościowej żywności, często dochodzi do anomalii, czyli za wysokiego stężenia wolnych rodników,które zaczynają  uszkadzać zdrowe tkanki) ale działa regeneracyjnie, wiąże metale ciężkie i usuwa je z organizmu oraz zapewnia dobre wchłanianie innych, ważnych dla zdrowia witamin i minerałów np. wapnia. Niedobór witaminy C wzmaga nadmierne rogowacenie oraz jest przyczyną trudno gojących się ran. Dlaczego należy suplementować się witaminą C? Pomijając cenne właściwości witaminy C, pragnę wspomnieć o zmiennym zapotrzebowaniu, które gwałtownie wrasta przy każdym osłabieniu, z pewnością więc zalecana dawka 90 mg to stanowczo zbyt mało. Z witaminą C jest także spory problem, ponieważ jest substancją niestabilną, szybko utleniającą się, a warzywa i owoce nie zawierają jej prawie wcale, albo w ilościach śladowych. Kiedyś wspomniałam, że zalecane przez UE 5 porcji zdrowia, może bardziej zaszkodzić, niż pomoc.. i cóż, trzymam się tego dalej ;) Obecnie warzywa i owoce są tak wyjałowione ze związków aktywnych i leczniczych, że jesteśmy skazani na doustną suplementację. Mianem witaminy C nie określa się jedynie powszechnie stosowanego kwasu askorbinowego, ale cały kompleks związków aktywnych i oczywiście kwasu askorbinowego, który jest izolatem, ale nie jedyną substancją czynną,  dzięki temu jest odpowiednio ustabilizowany i dobrze wchłanialny. Najlepszą i najzdrowszą formą witaminy C jest oczywiście witamina naturalna, jeśli wybierasz preparat z witaminą C, ważne, aby zawierał on substancje stabilizujące i wzmacniające lub czysty kwas askorbinowy czda (świeże roztwory i soki z dodatkiem kwasu askorbinowego)
Witaminy z grupy B
Są niezbędne w utrzymaniu zdrowej, gładkiej skóry. Niezastąpione w procesach komórkowych i regeneracyjnych, wpływają na nawilżenie oraz pracę gruczołów łojowych. Mają wpływ na jej kondycję w każdym możliwym aspekcie, począwszy od budowy, a skończywszy na funkcjonowaniu. Niedobory witamin z grupy B wynikają z nadmiernego przetwarzania żywności (czyli pozbawienia ich wartości), niedożywienia, ubogich diet, zaburzenia wchłaniania, chorób nerek i alkoholizmu oraz przyjmowaniem niektórych leków, zwłaszcza w nadmiarze ( leki przeciwdrgawkowe, izoniazyd (Laniazid), cykloseryna (Seromycin) hydralazyny (Apresoline, Novartis), kortykosteroidy lub penicylamina (Cuprimine, Valeant Pharmaceuticals) Jeśli borykasz się z nadmiernym rogowaceniem, należy koniecznie uzupełnić niedobory witaminy B3, B6, biotyny oraz B12.

Rogowacenie okołomieszkowe jest schorzeniem powszechnym, dlatego tak ważna jest odpowiednia pielęgnacja, codzienna ochrona i dbałość o jakość spożywanych posiłków. Rogowacenie, jako niewiele anomalii skórnych, ma bardzo różny przebieg, stopień nasilenia i jako jedyny czynnik skórny, może powodować aż tak wiele poważnych dermatoz.

Pozdrawiam,
Ewa

Problemy pielęgnacyjne | Wysypuje mnie po wszystkim, jak nawilżać skórę, jeśli wszystko mnie zapycha? Jak kupować świadomie i dlaczego nie odpowiadam na e-maile?

$
0
0

Pamiętam swoje ucieczki i nierówną gonitwę z mamą przed wieczornym rytuałem namaszczania każdej partii twarzy warstwą tłustego kremu Bambino, a potem mocnego rozmasowywania ciężkiej i topornej konsystencji. Chyba wyprzedziłam w  czasie wszystkie blogerki i już siusiając w mały nocniczek, wiedziałam, że kremy nie są dla mnie. Jako nastolatka, chyba jedyna dziewczyna w klasie, nie posiadałam własnego kremu, kosmetyku będącego ponoć podstawą pielęgnacji, no bo czym innym, jak nie kremem nawilżać skórę? Nikomu nie śniło się nawilżać skóry wodą, albo rzadkim mleczkiem, krem, miał być kremem - treściwym, odżywczym, pozostawiającym wyczuwalną, ochronną warstwę. Sporo się zmieniło od tego czasu, naprawdę sporo. Już nie jestem uroczym szkrabem z wypalonymi od słońca rudymi pasmami, nie mam piegów na nosie, nie mam tych nastu lat i nie przystoi mi już wrócić do domu z przetartymi kolanami i rozczochranymi włosami, ale jedno się nie zmieniło: nadal uciekam przed stosowaniem kremu. Czy kremy faktycznie zasługują na stałe miejsce w pielęgnacji codziennej? No bo jak tak bez kremu. Zawsze mi wpajano, że krem musi być i basta. A co jeśli stosowanie kremów jedynie pogarsza kondycję skóry i nasila, a nawet powoduje trądzik? Każda próba stosowania kończy się wysypem? Czy można obejść się bez baz kremowych i skutecznie nawilżać skórę? Odpowiedzi na wszystkie zapytania znajdziesz w dzisiejszym artykule.  

W poście o nawilżaniu poruszałam ważny temat zapotrzebowania na poszczególne składniki nawilżające i natłuszczające, jeśli chcesz dokładnie zapoznać się z tematem, przygotuj się na dłuższą lekturę. Każdy z nas jest inny, ma inną skórę, wymagania, preferencje. Nie ma kosmetyku idealnego dla wszystkich, nawet skóra tłusta miedzy sobą może znacznie się różnić, wiem to doskonale wykonując makijaże - u jednej klientki lepiej sprawdza się baza żelowa i zastygająca, a u drugiej olejowa i silikonowa, mimo że obie posiadają tłustą cerę, mają zupełnie różne zapotrzebowanie na składniki nawilżające i natłuszczające. U mnie natomiast zapotrzebowanie i na jedne, i na drugie związki jest bardzo niskie, powiedziałabym, że niemal zerowe po odłożeniu retinoidu. Nie wiem, czy mogę nazwać się szczęśliwą posiadaczką skóry tłustej, abstrahując od moich problemów ze skórą, ale nie lubię przepychu i niezliczone próby nakarmienia skóry bombą odżywczą, kończyły się wysypem, niemal tak natychmiastowym, jak reakcja zwrotna  u rozkapryszonego dziecka, któremu nie posmakowała mdła kaszka. Czy zatem kremy są niezbędne w pielęgnacji? Jeśli nie potrzebujesz specjalnego nawilżenia, nie tolerujesz emolientów tłustych, nawet w małej ilości, stosowanie kremów to prawdziwa katorga dla skóry i użycie kremu jest czynnością zupełnie zbędną. To normalne. Jeśli należysz do tego kręgu, możesz w zupełnie inny, lżejszy sposób nawilżać skórę. W ogóle mam wrażenie, że nawilżanie jest aż za bardzo promowane, normalny człowiek bez większych problemów ze skórą, lub też skórą tłustą, potrzebuje go niewiele i nie musi posiadać nawet kremu, wystarczy dobry środek myjący, okłady nawilżające raz na jakiś czas i łagodne obchodzenie się z cerą.

Kiedyś też nie potrafiłam zrozumieć o co chodzi, a efekty każdorazowego podejścia do kremów świadczyły jedynie o tym, iż z bazą kremową daleko w swojej pielęgnacji nie zajdę. Bo u nas zwykło się stawiać krem na piedestale dobrej pielęgnacji - zaniedbujesz oczyszczanie, pomijasz tonizowanie, rezygnujesz z peelingów, ale wklepywanie kremu weszło już Tobie w nawyk. Nie dostrzegasz ogromnych zależności pielęgnacyjnych, to jest właśnie zasadniczy błąd..

Róż Ecolore Bubble Gum, Usta Wibo Elixir 06, oczy: cienie Ecolore Royal Blue i Ecolore Vintage Blue

ZATRACONA RÓWNOWAGA MIEDZY NAWILŻANIEM, A OCZYSZCZANIEM I ZŁUSZCZANIEM 
Często powodem nagłego wysypu lub też ciągłego zatykania porów jest brak równowagi w pielęgnacji. Tak jak w każdej dziedzinie życia, jeśli nie ma równowagi, jest destabilizacja, która może prowadzić do negatywnych skutków ubocznych. No cóż, na pielęgnację nie składa się tylko krem, ale oczyszczanie, złuszczanie, ewentualnie lekka regulacja, jeśli nie oczyszczasz dobrze skóry, nawet najlepszy i najlżejszy krem nie usunie Twoich problemów ze skórą, a może je nasilić, jeśli nie złuszczasz regularnie skóry, to martwy naskórek będzie zatykał pory, a lekki tonik kwasowy tylko zaostrzy objawy, jeśli obciążasz skórę kremami, ale jednocześnie nie regulujesz odpowiednio skóry, w  końcu coś się rozlezie i pojawią się problemy ze skórą.  Pielęgnacja skóry to prawdziwa gra zależności, aby była udana, każdy etap musi się uzupełniać, spełniać swoje zadanie i być tłem dla pozostałych kroków pielęgnacyjnych.
Aby skóra dobrze absorbowała kosmetyki pielęgnacyjne, musi być dobrze oczyszczona i zadbana przez każdy krok pielęgnacyjny, uważam, że potrzebę nawilżania powinno dostosowywać się dopiero wówczas, gdy ułożysz pozostałe kroki pielęgnacyjne, a nie jak jest powszechnie, na odwrót, nigdy nie wiesz jak zareagujesz na oczyszczanie, czy czasem krem nie okaże się czymś zbędnym, albo Twoje zapotrzebowanie na pewne składniki będzie po prostu mniejsze. Czasami prawidłowe oczyszczanie reguluje odpowiednio poziom nawilżenia, a za agresywne traktowanie skóry jedynie powoduje komplikacje - i nie ma tutaj problemu w nawilżaniu, to nie krem jest rozwiązaniem Twoich problemów.. ale zmiany w oczyszczaniu skóry. Podobnie jest z kwasami, mam wrażenie, że wiele osób zapomina o tym jakie jest ich miejsce w pielęgnacji - kwasy nie oczyszczą dokładnie Twojej skóry, nie zapewnią odpowiedniej dawki nawilżenia i idealnie gładkiej skóry, nie spełnią swojego zadania, jeśli kuleje codzienna pielęgnacja, do której się nie przykładasz - nie będą dawać satysfakcjonujących efektów, jeśli coś innego w  Twojej pielęgnacji cały czas zatyka pory i sprzyja zanieczyszczaniu się skóry.  Analogicznie - krem dobiera się tylko do idealnie współgrającej pielęgnacji, gdy czujesz, że nawilżenie dawane przez oczyszczanie, maski, produkty spłukiwane jest zbyt małe. Wówczas krem będzie nawilżał, będzie logicznym i rozsądnym ruchem w pielęgnacji. Kremem nie nadgonisz szkód wywołanych przez za mocne i wysuszające detergenty, mocne kwasy, silne odtłuszczanie, to tak nie działa, że jedno naprawi szkody drugiego, w końcu Twoja skóra się zbuntuje i mimo odwodnienia, będzie reagować wysypem na każdy kosmetyk nawilżający, nawet mimo istniejącej potrzeby nawodnienia. I tak jest z absolutnie każdym elementem świadomej pielęgnacji, czy to jest żel myjący, czy tonik, preparat specjalny, krem. Każdy z nich ma bardzo ważną rolę w Twojej pielęgnacji, zazwyczaj problemy z cerą zaogniają się głównie pod wpływem braku równowagi - im bardziej chcesz nawilżać i obciążać skórę, tym lepiej i dokładniej powinieneś ją oczyścić, choć musisz mieć na uwadze fakt, że stosowanie metody równowagi w kosmetykach niewłaściwych do potrzeb Twojej skóry (ciężkie kosmetyki wymagają bardzo dokładnego i często inwazyjnego demakijażu) może prowadzić także do nagłych pogorszeń skóry.
Bardzo duże znaczenie ma także zła i obfita aplikacja kosmetyków, czasami nadziwić się nie mogę jak w tak szybkim tempie można zużyć krem do twarzy. Kosmetyki nawilżające należy aplikować tylko wtedy, gdy istnieje taka potrzeba, idea nawilżania mija się z sensem, jeśli już odruchowo wklepujesz krem i nie obserwujesz, czy aby na pewno kolejna warstwa kosmetyków jest Tobie dzisiaj potrzebna. Problem może się pojawić w formule, która np. ciężko się rozprowadza, a nałożenie kosmetyku w małej ilości jest misją niemal niewykonalną, podobnie rzecz ma się z rozsmarowywaniem kremu i intensywnym naciąganiem skóry, aby tego uniknąć wystarczy tylko zrosić skórę mgiełką, albo nawet wodą i delikatnie wklepać produkt. Krem szybciej się wchłonie, nabierze lżejszej konsystencji, a Ty nie musisz naciągać skóry.

BRAK ZAPOTRZEBOWANIA NA EMOLIENTY TŁUSTE
Nie każda skóra potrzebuje emolientów tłustych, a więc każdy, nawet najlżejszy kosmetyk, który pozostawia warstewkę na skórze może pogarszać Twoją cerę. Na blogu dłuższy czas temu pojawiły się artykuły na temat obciążenia skóry emolientami oraz nietolerancję olejów, a tak ogromny odzew z Waszej strony zwrócił uwagę na powszechność problemu i bezkompromisowe lansowanie pielęgnacji naturalnej, która nie u każdego się sprawdza, a naturalne surowce, mimo pochodzenia prosto od matki natury, również mogą szkodzić - powodować alergie, podrażniać skórę, zatykać pory.
Krem nie jest niczym innym jak mieszanką wody, fazy tłuszczowej (emolientów tłustych) oraz emulgatorów, które także są emolientami tłustymi, mają kondycjonujący wpływ na skórę, ale mogą także zatykać pory. Najlżejszy krem zawiera około 80 procent fazy wodnej i 20% fazy tłuszczowej, jego konsystencja jest niemal wodna i bardzo lekka, ale jest to nadal aż 1/5 olejów, parafin, emulgatorów, które pozostawiają film na skórze. Są także kremy beztłuszczowe, ale co z tego, ze nie zawierają olejów, jeśli mają pod dostatkiem emulgatory oraz związki pozostawiające film hydrofilowy? One także pozostawiają film na skórze, mogą wzmagać przetłuszczanie i rozpulchniać pory.
Przy świadomej pielęgnacji, dobrze dobranych kosmetykach, słuchaniu skóry i nie obciążaniu jej nadmiarem kosmetyków, możesz często dojść do wniosku, że krem jest zbędny. Skóra jest na tyle dobrze nawilżona, że każdorazowa aplikacja kosmetyków pozostawiających film na skórze powoduje jej niemal natychmiastowe pogorszenie. I nie wynika to tylko i wyłącznie ze słabo jakościowo składników, formuły, olejów w składzie, ale z potrzeb Twojej cery, która nie potrzebuje emolientów tłustych, albo potrzebuje w tak małej ilości, iż jesteś w stanie jej to zapewnić podczas oczyszczania, tonizowania, czy aplikacji maseczki.

Z zasady, im bardziej naturalnie tłusta cera, tym mniej potrzebuje okluzji - naturalne, kwaśne sebum doskonale pełni funkcję ochronną oraz zwiększa potencjał nawilżający nawet lekkich serum i wodnych toników, które mają bardzo mało substancji nawilżających i pozostawiających film hydrofilowy (przepuszczalny), a niemal wcale związków hydrofobowych, co na skórze suchej mogłoby doprowadzić do przesuszenia. Problem (choć moim zdaniem problemem wcale nie jest) małego zapotrzebowania na emolienty tłuste wcale nie jest tak łatwy do rozwiązania, ponieważ większość kosmetyków jest bogatych w okluzję, zwłaszcza tych naturalnych, co pogarsza kondycję skóry i rodzi się potrzebę nawilżania bez wyczuwalnego filmu.

NAWILŻANIE PRZEZ INNE KROKI PIELĘGNACYJNE, CZYLI SKUTECZNE NAWADNIANIE NASKÓRKA BEZ POZOSTAWIANIA WYCZUWALNEJ WARSTWY NA SKÓRZE
Czyli w jak, ultra lekki sposób nawilżać skórę, gdy masz bardzo małe zapotrzebowanie na emolienty lub zmagasz się z odwodnioną cerą, ale nawilżanie przez krem, emulsję, kosmetyki, które pozostawiają wyczuwalny film na skórze, powoduje wypryski i sprzyja zanieczyszczaniu się cery.
Nawilżanie przez oczyszczanie
Dzięki łagodnemu oczyszczaniu, nie wysuszaniu skóry, maleje zapotrzebowanie na emolienty. Agresywne detergenty tylko generują potrzebę nawilżania, dzięki dobrze dobrym kosmetykom dokładnie oczyszczasz skórę, ale jej nie odwadniasz.
Kosmetyki sprawdzające się w nawilżaniu przez oczyszczanie:żele kremowe (Surgrass Lipikar La Roche Posay, Loreal Ideal soft żel kremowy), kremy myjące (Esse krem myjący, Antipodes Hallelujah Cream Cleanser), emulsje i mleczka ( Martina Gebhardt mleczko oczyszczające, Alpha-h Balancing Cleanser, Vianek emulsja myjąca)
Maski algowe w formie alginatu
Alginat ma malutkie cząsteczki, doskonale nawilża, wygładza i koi skórę, dodatkowo okład zastyga i bardzo łatwo się ściąga, nie narażając skóry na wysuszenie, które mogłoby nastąpić podczas kolejnego kontaktu z wodą.
Maski algowe typu peel off: Nacomi, Apis, Bielenda, Farmona, Norel, E-naturalne, maseczka trójalgowa z mazideł
Nawilżanie przez wzbogacanie masek z glinek i błot olejami i substancjami nawilżającymi lub tworzenie ich na bazie kremowej
Dzięki maskom spłukiwanym, możesz domowe papki bezkompromisowo wzbogacić olejami i substancjami nawilżającymi, które pozostawione na skórze mogłyby zatykać pory. Dodatkowo glinki i błota w połączeniu ze składnikami wpływającymi na nawilżenie działają głębiej, gdyż posiadają właściwości mikrozłuszczające, a glinki doskonale odświeżają skórę i obkurczają pory, same korzyści! :)


Nawilżanie w formie bardzo lekkiej mgiełki
Dewy skin mist to nic innego jako mocno nawilżająca mgiełka, wręcz serum. Fenomen mgiełek nawilżających tkwi w ich składzie - dzięki zawartości składników nawilżających, związków pozostawiających film hydrofobowych oraz wybranych substancji aktywnych, mogą służyć jako serum nawilżające dla skóry tłustej oraz tonik nawilżający dla cery suchej. Mgiełki, w odróżnieniu od większości toników nie odwadniają naskórka, nie trzeba ich osuszać, dzięki odpowiedniej zawartości składników, są najlżejszą, wodną formą nawilżania bez ryzyka zatykania porów. Przepis na mgiełkę znajdziesz TUTAJ>
Spłukiwanie kremów i masek kremowych
Fenomen masek kremowych dla skóry tłustej tkwi.. w ich dobrym spłukiwaniu. W ten sam sposób możesz wykorzystać krem, który się nie sprawdza w pozostawianiu na dłużej (grubsza warstwa kremu, powinien bezproblemowo się spłukiwać pod bieżącą wodą) Maski kremowe otulają skórę, nawilżają ją i zmiękczają, ale tylko przez kontrolowany przez Ciebie czas - taka forma szczególnie sprawdzi się na skórze odwadniającej się, ale także potrzebującej większej dawki nawilżenia w lekkostrawnej formie, doskonale w tej roli sprawdza się maska Antipodes Aura Monuka Honey Mask >
Maseczki żelowe w płachcie
Są nasączone głównie substancjami pozostawiającymi film hydrofilowy, ekstraktami i związkami aktywnymi (np. kwasami) delikatny żel nawilża i zmiękcza naskórek, z racji, iż jest go dużo w jednorazowej porcji, warto przemyć skórę letnią wodą, gdy po zdjęciu płatu, żel stworzy lepką powłoczkę na skórze.
Kropelka kremu rozpuszczona w jednorazowej porcji toniku
Stworzysz w ten sposób bardzo leciutkie serum, które wchłonie się niemal ekspresowo, tak mała ilość emolientów nie spowoduje zatykania porów, ale dostarczy skórze niezbędnych substancji do prawidłowego nawodnienia naskórka.
Nawilżanie przez peeling ziarnisty wzbogacony emolientami (olej, żel hialuronowy, krem)
Drobinki złuszczające i pobudzanie krążenia sprzyja wchłanianiu związków aktywnych, odblokowują pory, usuwają nadmiar martwego naskórka, a pobudzona skóra chłonie substancje aktywne jak gąbka - zaaplikowanie ich bezpośrednio na skórę mogłoby się okazać za ciężkie, ale dzięki pocieraniu skóry i spłukaniu nadmiaru złuszczającej papki, skóra czerpie same dobroci i tow  takiej ilości, jakiej potrzebuje.
Aplikowanie lekkich emulsji tuż po peelingu chemicznym
Emulsje wchłaniają się niemal natychmiastowo, gdyż po chemicznym uszkodzeniu naskórka rośnie zapotrzebowanie na emolienty. Dzięki aplikacji sprawdzonego kremu po eksfoliacji, nie powinnaś uświadczyć nagłego pogorszenia, krem jest lepiej absorbowany i dodatkowo chroni skórę przed odwodnieniem i wysuszeniem po zabiegu.

DEZORIENTACJA W DROGERII I BRAK ŚWIADOMOŚCI W WYBIERANIU PIELĘGNACJI 
Przeraża mnie ilość kosmetyków, które nie spełniają swojej zasadniczej, podstawowej roli: krem do skóry suchej, do skóry tłustej, do cery naczyniowej, z przebarwieniami, krem na każde problemy skórne i na każdy typ i rodzaj cery, a rzadko kiedy produkt odnajduje się w pielęgnacji skóry grupy docelowej. Takie uproszczone do granic możliwości ogólne nazewnictwo nic nie wnosi i w moim odczuciu wprowadza konsumenta w błąd, bowiem krem dobiera się do rodzaju skóry, a jego składniki aktywne do typu - co Ci po kremie do skóry z przebarwieniami, jeśli jest tak tłusty, że nie jesteś go w stanie używać? Spowoduje kolejne problemy z cerą i przebarwień tylko przybędzie. Uwierz mi, że znacznie lepszym podejściem jest całkowite zrezygnowanie z tandetnych i jednoznacznych (a czasami dwuznacznych...) etykiet na rzecz informacji o użytej ilości fazy tłuszczowej względem wodnej, o dokładnej zawartości składników aktywnych, a także wprowadzenia gamy produktów o różnej konsystencji, ale bez przepisywania go żadnej grupie, bo to, że na etykiecie ktoś tam napisał, ze krem jest niekomedogenny, albo jest lekki i zawiera jakieś tam ekstrakty, więc jest super dla cery trądzikowej, nie oznacza, że jest odpowiedni dla dedykowanego rodzaju i typu skóry. Wówczas panie w drogerii mogłyby się wykazać chociaż zdawkową wiedzą i ograniczać ilość zawiedzionych i niezadowolonych z zakupów klientów, nawet ja nie oczekiwałabym cudów od doświadczonej konsultantki, aby dobrała mi pielęgnację, jeśli miałaby pływać jak płotka w morzu tak ogromnej ilości kosmetyków przeznaczonych do pielęgnacji twarzy. Czasami zachodzę do drogerii z ciekawości, w poszukiwaniu ciekawych kosmetyków i cóż, zawsze nad szafami spędzam długie godziny, aby znaleźć kosmetyk, który mógłby się u mnie sprawdzić.

No nie wiem, dla mnie to jakiś chaos. Niby są gamy, niby jest porządek w tych drogeriach i gamach kosmetyków, ale ja nigdy nie wiem, gdzie mam szukać kosmetyku dla siebie, nie działają na mnie zapewnienia producenta i kolorowe napisy, i rzadko kiedy, mimo trądzikowej cery, wybieram kosmetyki skierowane do mojego problemu. Podobnie jest w produktach aptecznych, z powodzeniem stosuję niektóre kosmetyki do skóry suchej, atopowej albo nadreaktywnej, chociaż moim głównym problemem jest trądzik. Mnie nie interesują epilogi producenta, interesuje mnie skład, przeznaczenie i zastosowanie kosmetyku w mojej pielęgnacji, a nie lubię (bardzo) wyrzucać pieniędzy w błoto. A Ty?


To samo jest z oznaczeniami wiekowymi, ja nie wiem czemu to budzi aż tyle kontrowersji, że niby taki krem nagle Cię postarzy o te 20 lat więcej niż masz, jeśli użyjesz kremiku dla czterdziestki, a masz dwadzieścia? Po co są te oznaczenie wiekowe? Bo dla mnie, tylko tworzą jakąś niekomfortową sytuację, której każda kobieta woli uniknąć, pojawia się impuls,może trochę uaktywnia się kobieca przebiegłość, zwłaszcza, gdy ma już parę wiosen albo kupuje prezent dla kogoś na kim jej zależy, często udaje cwaniarę i próbuje siebie lub kogoś oszukać, wybierając krem zawsze swojej grupy wiekowej, albo o stopień niższy. Ale nigdy wyższy, nigdy. Bo się nagle pomarszczy, wypali jej pół twarzy, albo nie daj Boże, teściowa się obrazi. Nawet najbardziej intensywny krem w działaniu nie ma mocy lasera, a ludzka skóra nie absorbuje składników, które nie są jej aktualnie potrzebne.

A nadal ogromna część kobiet dobiera swoją pielęgnację po omacku, ufa bezgranicznie opinii drugiej osoby, pokłada ogromne nadzieje i chyba liczy na jakiś Cud nad Wisłą, ale nawet nie próbuje przyjrzeć się swoim błędom i swojej własnej skórze, aby zrozumieć, czego tak naprawdę jej brakuje. A potem pojawia się rozczarowanie, frustracja, wściekłość, a czasami nawet obarczanie winą polecającej. No ok, można pozwolić sobie jeszcze na takie eksperymenty mając skórę na ogół normalną, a źle dobrane kosmetyki co najwyżej nie nawilżają tak jak trzeba, a Tobie nie szkoda pieniędzy na kosmetyki, które nie spełniają swojego przeznaczenia. Wtedy problemu nie ma. Problem jest, gdy posiadasz skórę skomplikowaną, problematyczną, a takie żonglowanie kosmetykami jest realnym ryzykiem pogorszenia cery i zwyczajnie szkodzi. Nie chcę nikogo krytykować, ale mam wrażenie, że niektórym jest ciężko otworzyć się na informacje, które są podane na jak na srebrnej tacy - stawiam na kontakt z czytelnikami i wiem, jak inne postrzeganie kosmetyków jest dla Was ciekawe, wzbogacające i przede wszystkim ułatwia i ogranicza wybór trafionych kosmetyków. Mając jasno określone cele jest Ci łatwiej wybierać pielęgnację, bo wiesz czego szukać. Ile można o danym produkcie powiedzieć, wywnioskować, to jest niesamowite! A nie, no fajny krem, spoko, wchłania się, oho, super, już wiem wszystko. Jeśli ufasz takim opiniom to pocieszę Cię, że nadzieja umiera ostatnia :) Łatwiej jest wystawić kopyta do przodu i czekać aż ktoś wszystko zrobi za Ciebie, bo nawet nie chcesz, nie próbujesz i masz w nosie zawartość i nakład cudzej pracy. Nie trzeba być chemikiem i nie trzeba siedzieć w temacie pielęgnacji, aby wybierać świadomie kosmetyki, wystarczy tylko wyciągać trafne, logiczne wnioski, do których zmusza każdego z nas dorosłe życie. Wiele z Was trafiło do mnie po ciągłych rozczarowaniach i niemal poddanej już walce z cerą, może ja nie daję tak jak inne koleżanki z branży informacji wyjałowionych z własnych przemyśleń i spojrzenia na pewne aspekty, ale nie odbieram Wam możliwości analizy i samodzielnego myślenia, dzięki temu czytając moje wpisy zastanawiasz się, czy aby na pewno ten kosmetyk się sprawdzi w pielęgnacji, musisz pogodzić pewne zależności, dopiero wtedy decydujesz się na zakup. Na tym właśnie polega świadoma pielęgnacja.

I jak już jestem przy tym, co mnie denerwuje, trochę mnie wkurza postrzeganie innych osób, bo jak ktoś pisze o kosmetykach, to musi pisać o bzdurach i na pewno jest to mało wartościowe. Zresztą opowiadanie o kosmetykach w gronie rodziny i znajomych zawsze powodowało u mnie jakiś dyskomfort, rosnącą do ogromnych rozmiarów gulę w gardle i raczej nikt mnie nie brał na poważnie ;) W sumie, swobodnie o produktach pielęgnacyjnych i tych do makijażu mogę popisać sobie tutaj, tak samo obszernie jak o książce, którą zaczęłam czytać, a wcześniej nie miałam na nią czasu, jak o ciekawym, kolejnym odcinku House'a, albo o pysznej młodej kapuście z kurczakiem, marchewką i kaszą gryczaną, którą zrobiłam sobie na obiad. Pisanie o pielęgnacji i makijażu może być naprawdę ciekawe i wzbogacające, czasami teksty na biotechnologii lepiej mi się czyta i więcej z nich wynoszę, niż czytanie treści motywacyjnych, po których i tak nie mam ochoty ruszyć tyłka i cieszyć się słońcem.

Jak się już  zwierzam, to muszę wspomnieć o trudnej decyzji, którą musiałam podjąć kilka dni temu, być może wiadomość nie trafiła do wszystkich, a informacja w zakładce KONTAKT zmieniła się z dnia na dzień. Postanowiłam być zdrową realistką i.. egoistką, uszanować własne zdrowie i znaleźć dla siebie codzienną chwilę zasłużonego czasu. Bardzo lubię i cenię kontakt z moimi czytelnikami, ale wszystko powoli zaczęło mnie przerastać. Nie biorę pod uwagi treści czasami negatywnych i wulgarnych, które również trafiały pod moim adresem, ale robiłam to dla Was, lepszego samopoczucia, może chciałam być tym dobrym duszkiem, mi nigdy nikt nie odpisywał na e-maile, a często nawet na komentarze, dlatego dałam sobie na cel, że będę inna i każdemu pomogę. I tak się działo, póki nakładu pracy było tyle, że doba wystarczała na ogarniecie wszystkiego. Teraz jest już nas więcej, pracy przybyło na tyle dużo, że odczuwałam przez ostatnie miesiące jedynie presję, a miłość do tego miejsca jakoś tak zaczęła słabnąć. Mam nadzieję, że to rozumiecie, wolę postawić jasną granicę i napisać jak jest, niż trzymać Wasze wiadomości miesiącami w skrzynce i obiecywać, że może kiedyś na nie odpowiem, jeśli wiem, że nie mam takiej możliwości. Też bym chciała, aby ktoś mi coś takiego powiedział, zanim słałam do niego wiadomości, oczekując każdego dnia wiadomości zwrotnej. To nie jest fajne. Staram się odpowiadać wnikliwie na Wasze wszystkie komentarze, dlatego jeśli macie jakiś problem, no to blog jest najlepszym miejscem, aby się z nim podzielić :)


Wracając do tematu przewodniego, uważam, że to głównie brak świadomości jest podstawową przyczyną ciągłych wysypów, ciągłego zapychania i ciągłych problemów ze skórą. Na nawilżanie i dobrą kondycję skóry nie składa się tylko krem. To jest tylko element pielęgnacji. Jeden, mały element, który może okazać się zupełnie zbędny. Skórę można nawilżać w różny sposób, nie tylko bazą kremową, której możesz nie tolerować, ale do trzeba trzeba chcieć dojść. Bez małych potknięć nie ma sukcesu.


Pozdrawiam,
Ewa

Witamina C w kosmetykach | Formy witaminy C, stabilność, peelingi askorbinowe, formuły i najskuteczniejsze serum na rynku

$
0
0

Coraz więcej osób zaczyna dostrzegać niemal błyskawiczne i szybkie efekty stosowania witaminy C w suplementacji, ale także poszukuje jej w kosmetykach - żadna inna substancja czynna w tak szybkim czasie nie przywraca zdrowego kolorytu, odmładza, wygładza i rozświetla. Dzięki swojej skuteczności i efektom, na które nie trzeba czekać z utęsknieniem, kosmetyki z witaminą C zdobyły serca wielu kobiet i niemal całkowicie zdominowały rynek (nie tylko azjatycki), coraz więcej polskich kobiet włącza witaminę C do swojej stałej pielęgnacji, a polscy producenci coraz śmielej oferują w bardziej przystępnej cenie kosmetyki coraz wyższej jakości. Na ten moment nie ma potrzeby sprowadzania zagranicznych serum, gdyż każdy z nas ma do nich dostęp, ale może także wykonać je w prosty sposób samodzielnie w domu.

Kosmetyki z witaminą C nie należą do tanich, choć kilka lat temu wstecz, słaba dostępność kosmetyków i koszty sprowadzania produktów głównie z Azji kosztowały znacznie więcej niż obecnie - na rynku jest coraz więcej tanich, ale równie skutecznych alternatyw, a stosowanie witaminy C w formie serum nie kosztuje sztabki złota, wykonane samodzielnie w domu nie wyniesie Cię nawet złotówki.

Witamina C jest szczególnie ceniona w chemii kosmetycznej, choć jest surowcem trudnym i mało trwałym. Często jest określana mianem witaminy młodości, stanowi niezbędny składnik codziennej diety, a także pozwala na zachowanie zdrowej, lśniącej oraz jędrnej skóry. Jest jedną z niezbędnych witamin, której organizm ludzki nie potrafi samodzielnie wytworzyć, dlatego jej dostarczanie zarówno do organizmu, jak i skóry jest niezwykle ważne, zwłaszcza, że jej poziom jest zazwyczaj bardzo niski lub zerowy. Zdrowa dieta niestety nie jest w stanie dostarczyć odpowiedniej dawki witaminy skórze, gdyż jej wchłanianie jest ograniczone, nawet jeśli jest przyjmowana w bardzo wysokich dawkach. Kluczowym elementem zdrowej skóry jest więc zewnętrzna aplikacja witaminy zawartej w preparatach kosmetycznych, to jedyne rozwiązanie mające wpływ na zwiększenie zawartości dobroczynnej witaminy młodości w skórze. A efekty są widoczne od razu - cera nasycona witaminą C niemal natychmiast odzyskuje zdrowy blask i świeżość, dlatego stała się jednym z najczęściej stosowanych składników w powszechnie oferowanych kosmetykach. Prawda, że to przepis na kosmetyczny sukces? Któż by nie chciał widzieć efektów zaledwie po kilku dniach, a witamina C na sklepowych półkach szczególnie przyciąga wzrok potencjalnych klientów.. ale, ale! w formie mniej, lub też bardziej skutecznej, dlatego tak ważne jest rozważne dobieranie kosmetyków, które w większości nie działają tak, jak powinny lub nie robią zupełnie nic. W dzisiejszym artykule dowiesz się wszystkiego na temat właściwości witaminy C, efektów stosowania, form witaminy oraz rozważnego dobierania kosmetyków, ale i tworzenia własnych z witaminą C w roli głównej.

WŁAŚCIWOŚCI WITAMINY C, ZA CO POKOCHASZ WITAMINĘ C?
Są imponujące. Regularne stosowanie witaminy C silnie pobudza i stymuluje procesy regeneracyjne, poprawia kondycję naczynek krwionośnych, wpływając na lepsze ukrwienie skóry, wykazuje silne działanie przeciwzapalne. Cera po zastrzyku witaminy C odzyskuje blask, stany zapalne pojawiają się rzadziej, a przebarwienia stają się mniej widoczne. Intensywna kuracja witaminą C jest w stanie w przeciągu dni zliczonych na palcach u jednej ręki, odjąć z twarzy zmęczenie i kilka ciężkich, trudnych lat. To jedyny, wielokierunkowy, ogólnodostępny środek, który w tak krótkim zasie potrafi realnie odmienić skórę i wpłynąć na jej lepszy wygląd. 
Stymuluje lepsze ukrwienie skóry oraz pobudza angiogenezę. Kwas askorbinowy zwiększa i usprawnia przepływ krwi w naczyniach krwionośnych oraz pobudza pojawianie się nowych naczynek krwionośnych.
Bardzo dobre właściwości wybielające. Regularne stosowanie witaminy C rozjaśnia skórę i redukuje przebarwienia, głównie przez hamowanie tyronazy, dlatego doskonale sprawdza się w leczeniu przebarwień w czasie i po leczeniu trądziku.
Zwiększa przenikanie substancji aktywnych, choć w postaci rozpuszczalnej w wodzie nie ma to zbyt dużego znaczenia, gdyż ma bardzo małą zdolność do przenikania przez warstwę rogową, dlatego najskuteczniejsze serum muszą zawierać określone stężenie witaminy C oraz odpowiednio niskie pH.
Silne działanie antyoksydacyjne, dodatkowo wzmacnia działanie i żywotność antyoksydantów światłoczułych (szybko rozkładających się pod wpływem promieniowania słonecznego) Witamina C jest najsilniejszym antyoksydantem występującym poza komórką ludzką, ułatwia także regenerację ubichinonu i witaminy E, które są mniej odporne na promieniowanie słoneczne, zaś z kolei glutation pomaga w regeneracji witaminy C. Antyoksydacyjne działanie witaminy C jest także niezbędne w pielęgnacji skóry tłustej i trądzikowej, ponieważ zapobiega utlenianiu łoju (powstawaniu zaskórników otwartych), który może działać komedogennie.
Bardzo mocne właściwości regenerujące. Kondycjonujące działanie na skórę kwasu askorbinowego wykorzystuje się nie tylko w leczeniu dermatoz skórnych, ale także zabiegów kosmetycznych, gdy pobudzenie zdolności regeneracyjnych skóry pozwala skrócić terapię oraz zwiększyć i utrwalić efekty.
Wpływa na zwiększenie możliwości nawilżających skóry. Promuje syntezę lipidów, które są niezbędne, ich ilość wpływa na ograniczenie TEWL, czyli odwadniania naskórka spowodowanego przez słabą, uszkodzoną barierę naskórkową. Witamina C po kilku tygodniach regularnego stosowania redukuje suchość skóry, choć jej działanie na suchą skórę nie jest do końca poznane.
Działa przeciwzapalnie. Redukuje aktywność transkrypcji czynnika NF-kB oraz jest inhibitorem 6 (IL-6), ogranicza stan zapalny oraz zmniejsza stres skóry.
Zmniejsza reakcje niepożądane, będące wynikiem ekspozycji na promieniowanie słoneczne. Mimo że stosowanie witaminy C nie ma dużego wpływu na zapobieganie stresowi oksydacyjnemu, stosowanie preparatów z kwasem askorbinowym przed filtrami przeciwsłonecznymi zmniejsza o 40% pojawienie się oparzenia słonecznego oraz o 52% rumień wywołany przed promieniowanie UVB. Witamina C może być skutecznym preparatem w łagodzeniu łagodnych, jak i przewlekłych i ostrych skutków promieniowania UV, badania jednak wskazują, iż efekt ten można uzyskać jedynie włączając kosmetyki do codziennej pielęgnacji na kilka dni przed ekspozycją słoneczną, a nie bezpośrednio przed ekspozycją. Stosowanie kosmetyków z witaminą C po ekspozycji jest całkowicie nieskuteczne pod kątem zapobiegania negatywnym efektom nadmiaru słońca - skóra musi być nasycona witaminą C i pokryta warstwą kremu ochronnego, aby zapobiegać foto starzeniu i oparzeniom słonecznym.

PO CO STOSOWAĆ WITAMINĘ C?
Witamina C jako jedna z niewielu substancji aktywnych daje tak szybkie efekty i wpisuje się w schemat wielu kuracji, nie tylko przeciwtradzikowych. Dzielnie wspiera walkę z bliznami, przebarwieniami, starzeniem, rumieniem i rozstępami, ale także odnajdzie miejsce w pielęgnacji każdego, kto pragnie nadać skórze młodzieńczego blasku.

Poziom witaminy C jest bardzo zmienny, spada szczególnie nisko pod wpływem zanieczyszczonego środowiska, stresu, nałogów, obecności wolnych rodników, przewlekłych chorób, a krytyczny poziom osiąga na skutek szkodliwego promieniowania słonecznego, jej zewnętrzne dostarczanie jest więc niezwykle ważne. Serum z witaminą C działa jak natychmiastowy zastrzyk energetyzujący dla skóry - regularnie stosowanie preparatów ze stabilną witaminą C poprawia kondycję skóry, powinna zajmować miejsce w każdej świadomej pielęgnacji - nieważne czy w formie wodnej, tłuszczowej, naturalnej, liczy się przede wszystkim końcowa skuteczność. Jeśli chcesz odżywić skórę lub wspomóc regenerację po zabiegach kosmetycznych, postaw na witaminę C! 

NATURALNA WITAMINA C
Kwas askorbinowy należy do grupy witamin rozpuszczalnych w wodzie. Najbardziej stabilną, aktywną i przyswajalną formą witaminy C jest jej naturalna postać. Witamina C nie jest wyłącznie wyodrębnionym kwasem askorbinowym, to cała grupa związków aktywnych, gdzie kwas jest jedynie izolatem, dzięki temu nie ulega tak szybkiej destabilizacji i utlenianiu jak naturalna witamina C. Cennym źródłem witaminy są przede wszystkim owoce jagodowe (czarna porzeczka, jagody, żurawina, jagoda acai), wiśnia acerola, owoce cytrusowe, warzywa liściaste (szczególnie natka pietruszki) oraz warzywa dojrzewające w słońcu - pomidory oraz czerwona papryka. Warzywa i owoce posiadające wysoką zawartość naturalnego kwasu askorbinowego, dzięki intensywnym barwom i dojrzewaniu na słońcu, są szczególnie bogate w najsilniejsze antyoksydanty, które wzmacniają jej działanie oraz ją stabilizują.


Naturalna witamina C jest wspaniałą alternatywą serum z kwasem askorbinowym i jego pochodnymi, gdy okazują się drażniące, źle tolerowane, uwrażliwiają na słońce i nasilają rumień, kosmetyk bazujący na naturalnej witaminie może z powodzeniem pełnić rolę serum aplikowanego na serum z tradycyjną formą witaminy, w celu zwiększenia jego skuteczności. Substancje bogate w naturalną witaminę C są znacznie lepiej tolerowane i przyswajalne, a dzięki otoczce stabilnych antyoksydantów, bardzo szybko przywracają blask, elastyczność i jędrność, nie niosą także zagrożenia destabilizacji witaminy, nagłego pro oksydacyjnego działania i w konsekwencji przyspieszenia procesów starzenia.

Mimo wielu zalet naturalnej witaminy C, bazowanie na produktach wyłącznie naturalnych w celu uzupełnienia niedoborów jest bardzo utopijne, gdyż żywność zawiera jej bardzo mało lub też wcale, wiąże się to głównie z wyjałowieniem gleb, brakiem dostępu do słońca oraz wątpliwą świeżością żywności roślinnej - jedynie organiczne warzywa i owoce z w własnej uprawy są w stanie dostarczyć witaminy młodości. Biorąc pod uwagę zwiększone zapotrzebowanie (przewlekły stres, zanieczyszczenia i nałogi) chcąc, nie chcąc jesteśmy skazani na suplementację doustną kwasem askorbinowym. Naturalne środki są dobrym uzupełnieniem diety i pielęgnacji, ale nie zapewnią takich efektów jak doustna suplementacja lub wyodrębniona chemicznie witamina C w postaci serum. Biorąc pod uwagę wysoką stabilność naturalnej witaminy C jej bioaktywność i wieloaspektowe działanie, jest idealnym wyborem wspomagającym działanie witaminy C oraz zastępującym kwas askorbinowy, gdy nie sprawdza się w pielęgnacji skóry. 

FORMY WITAMINY C. JAKA FORMA WITAMINY C JEST DLA CIEBIE ODPOWIEDNIA?
Ze względu na bardzo słabą trwałość i stabilność kwasu askorbinowego, biotechnolodzy wciąż poszukują efektywnych rozwiązań zastąpienia kwasu askorbinowego w formułach kosmetycznych skierowanych do sprzedaży detalicznej, bowiem składnik musi posiadać wysoką stabilność oraz dobrze znosić warunki przechowywania. Niestety, pierwsze modyfikacje wodne nie rozwiązywały do końca problemu niestabilności preparatów - mimo wyższego zakresu pH, wyższej odporności na działanie metali ciężkich, witamina C ulegała szybkiemu utlenieniu (charakteryzujące się zżółknięciem preparatu) oraz odznaczały się gorszą przenikalnością i absorpcją skórną, nie wykazywały podobnej efektywności i skuteczności do kwasu askorbinowego.

Estry palmitynianowe aktualnie uchodzą za najlepsze i najcenniejsze formy witaminy C w kosmetykach do codziennego stosowania, gdyż rozpuszczalność witaminy ułatwia przenikanie między lipidami, będącymi spoiwem międzykomórkowym oraz uwalnia kwas askorbinowy dopiero w kontakcie ze skórą ludzką. Estry charakteryzują się wysoką stabilnością, stopniowym, ale wysokim uwalnianiem witaminy C, dlatego nie ulegają tak szybkiemu rozkładowi pod wpływem światła i tlenu, są także lepiej tolerowane niż czysty, najbardziej aktywny kwas askorbinowy. Dzięki wysokiej przepuszczalnością są stosowane w znacznie mniejszym stężeniu procentowym.

Technologiczne nowinki najczęściej dotyczą składników trudnych i problematycznych, w tym i kwasu askorbinowego, który umieszczany jest w liposomach i nano-cząsteczkach, pozwalając zachować najwyższą efektywność kwasu, zwiększając jego bioaktywność, tolerancję i stabilność. Małe cząsteczki nie tylko stabilizują kwas askorbinowy, ale zwiększają jego zdolności penetrujące, dlatego preparaty mogą posiadać dobrze tolerowane, naturalne pH przy jednoczesnym zachowaniu wysokiej aktywności co jest niemożliwe w roztworach wodnych kwasu askorbinowego.  
Kwas askorbinowy
Aktywna forma witaminy C, niestety, najmniej trwała i stabilna. Kwas askorbinowy uwalnia się bardzo szybko, dlatego nasyca skórę bardzo wysoką dawką witaminy C, ale posiada także największy potencjał drażniący. Dzięki niskiemu pH obkurcza i oczyszcza pory, działa delikatnie złuszczająco, może pełnić rolę peelingu chemicznego. 
Grupa docelowa: skóra z dobrą tolerancją skórną (niskie pH), zapewnia szybkie efekty rozjaśnienia i nasycenia witaminą C, szczególnie polecana do terapii skojarzonych i jako środek przeciw starzeniowy, może nasilać rumień, szczególnie polecana dla tłustej skóry z nadmiernym łojotokiem
Stabilność chemiczna: bardzo niska, pH w granicach 3-3.5, wysoka aktywność na metale ciężkie, rozpuszczalność w wodzie
SAP (STAY-C® 50 ) sól sodowa monofosforanu kwasu askorbinowego
Sól kwasu askorbinowego, posiada wyższy zakres pH, ale ma słabą przenikalność, szybko się utlenia. Jest najłagodniejszą, wodną pochodną kwasu askorbinowego. 
Grupa docelowa: skóra ze słabą tolerancją skórną (naturalne pH), słabsza efektywność, ale i mniej drażniąca forma, idealna dla kobiet w ciąży i okresie karmienia oraz bardzo silnych substancji dermatologicznych, gdy kwas askorbinowy jest za drażniący, a formuły tłuszczowe zatykają pory
Stabilność chemiczna: dobra, stabilna w pH 4-7, słaba aktywność na metale ciężkie, rozpuszczalność w wodzie, słaba przepuszczalność 
MAP (fosforan askorbylu magnezowego)
Sól kwasu askorbinowego, posiada wyższy zakres pH, ale ma bardzo słabą przenikalność, a w kontakcie ze skórą nie uwalnia odpowiednich dawek kwasu askorbinowego, dlatego jej 15% stężenie odpowiada około 3-5% aktywnego kwasu askorbinowego. Bardzo szybko się utlenia. 
Grupa docelowa: skóra ze słabą tolerancją skórną (naturalne pH), słabsza efektywność, ale i mniej drażniąca forma, idealna dla kobiet w ciąży i okresie karmienia oraz bardzo silnych substancji dermatologicznych, gdy kwas askorbinowy jest za drażniący, a formuły tłuszczowe zatykają pory
Stabilność chemiczna: dobra stabilność, bardzo słaba przenikalność skórna, pH fizjologiczne 4.5-6.5pH, rozpuszczalność w wodzie
Glukozyd askorbylu i AA2G – 2-glukozyd kwasu askorbinowego
Stabilizowany kwas askorbinowy z cząsteczką glukozy, działa podobnie jak glukozyd askorbylu, badania wykazują że ma zdolność kumulowania się w skórze. Glukozyd askorbylu i jego pochodna to łagodniejsze, ale i mniej aktywne formy kwasu askorbinowego. Pochodna może również podrażniać skórę, jej łagodność wiąże się jedynie z podwyższonym zakresem pH, gdyż kwaśne zwiększa moc i penetrację kwasu askorbinowego. 
Grupa docelowa: dla nietolerujących działania kwasu askorbinowego ze względu na niskie pH
Stabilność chemiczna:  słaba, określone formulacje, wyższy zakres pH, rozpuszczalność w wodzie

Palmitynian askorbylu
Najmniej aktywna forma witaminy C, jest słabo przyswajalna przez skórę ludzką, kwas askorbinowy uwalnia się bardzo powoli, sprawia problemy przy tworzeniu własnych receptur, ponieważ ciężko się rozpuszcza. 
Grupa docelowa: dla nietolerujących szybkiego uwalniania kwasu askorbinowego w formułach kosmetycznych, najbardziej łagodna, ale i najmniej skuteczna firma witaminy C
Stabilność chemiczna: dobra, słaba aktywność chemiczna, kompatybilny z większością składników, wysoki zakres pH, rozpuszczalność w tłuszczach
Tetraizopaltyminian askorbylu 
Aktualnie najbardziej stabilna forma witaminy C o wysokiej aktywności, stabilności, przyswajalności i tolerancji, w kontakcie ze skórą przekształca się do aktywnego kwasu askorbinowego.  Posiada bardzo dobre właściwości uealstyczniające i wybielające. Jak dotąd, jest to zdecydowanie najlepsza pochodna kwas askorbinowego. 
Grupa docelowa: dla wszystkich osób, u których kwas askorbinowy i wodne formy wywołują podrażnienia, odpowiednia dla skóry wrażliwej, delikatnej, naczyniowej, kobiet w ciąży i okresie karmienia
Stabilność chemiczna: wyjątkowo stabilna, bardzo wysoka aktywność chemiczna, kompatybilna z większością składników, wysoki zakres pH, bardzo wysoka tolerancja skórna, rozpuszczalność w tłuszczach
Corum Et-Vc® (3-O ethyl ascorbic acid )
Najnowsza pochodna witaminy C, dobrze znosi działanie promieniowania słonecznego, wykazuje słabszą aktywność od tetraizopaltyminianu askorbylu, może być wykorzystywana w większości formuł kosmetycznych z fazą tłuszczową. Uwalnia się stopniowo, dlatego jest dobrze tolerowana przez skórę i mało drażniąca. 
Grupa docelowa: skóra wrażliwa, delikatna, nie tolerująca kwasu askorbinowego, dzięki stopniowemu uwalnianiu i braku kumulowania w skórze to jedna z najłagodniejszych i najbezpieczniejszych form witaminy C, nie dla osób źle znoszących kwaśne pH
Stabilność chemiczna: dobra (do 12 tygodni), wysoka aktywność chemiczna, odporność na promieniowanie słoneczne, kompatybilny z większością składników, zakres pH ograniczony ok. 3.9-4.5pH, rozpuszczalność w tłuszczach

Wybierając formę witaminy C, zwróć szczególną uwagę na jej stabilność, aktywność chemiczną oraz stopień uwalniania oraz zdolność kumulacji w skórze. Im bardziej wrażliwą skórę posiadasz, tym kwas askorbinowy powinien działać delikatniej, stopniowo, a także dopuszczać użycie naturalnego, dobrze tolerowanego pH, przy skłonności do zanieczyszczania lub uzyskania najlepszych efektów wybielających, witamina musi działać szybko, skutecznie oraz posiadać odpowiednio kwaśne środowisko. 

ZASADY KORZYSTANIA Z DOBRODZIEJSTWA WITAMINY C
Mówią, że zasady są po to, aby je łamać, choć porzekadło może przynieść opłakane skutki w korelacja  skóry z substancją chemiczną. Aby w pełni czerpać korzyści ze stosowania witaminy C z ograniczeniem efektów negatywnych, warto trzymać się kilku, pomocnych rad, bowiem kwas askorbinowy i jego chemiczne pochodne mimo ogólnej dostępności, są substancjami intensywnie działającymi, mają więc realny wpływ na kondycję Twojej skóry. Przy związkach aktywnych zawsze istnieje ryzyko wystąpienia reakcji niepożądanych, ale także zwiększenia lub umniejszenia ich działania. Umiejętne stosowanie witaminy C i wplecenie jej w schemat pielęgnacyjny pozwoli cieszyć się wspaniałymi efektami, bez narażania skóry na podrażnienie, wysuszenie i powstanie przebarwień.
Serum aplikuj zawsze na oczyszczoną, niepokrytą wyczuwalnym filmem skórę 
Dzięki temu serum dobrze się wchłonie, wodne formy witaminy C mają słabą przenikalność, dlatego pokrywanie uprzednio skóry filmem jest bez sensu.
Serum powinno być jedyną drażniącą substancją stosowaną w określonej porze dnia
Nie zapominaj, że witamina C jest substancją biologicznie i chemicznie aktywną, nierozsądne stosowanie witaminy C z innymi, drażniącymi substancjami może prowadzić do nieprzewidzianej, ostrej reakcji skórnej.  Kwas askorbinowy jest stworzony do terapii skojarzonych, ale działanie substancji czynnych należy rozbić na dwie, rożne pory dnia.
Serum stosuj zawsze w połączeniu z  filtrami lub wyłącznie w pielęgnacji wieczornej
Witamina C nie spełnia swojej funkcji, jeśli nie chronisz skóry przed słońcem, co więcej, w kontakcie z promieniowaniem, jej poziom spada do zera, a drażniąca forma może przyczynić się do powstawania przebarwień i szybszego zanieczyszczania się skóry. Jeśli unikasz stosowania filtrów lub intensywnie reagujesz na działanie witaminy C, serum powinno znaleźć swoje miejsce w pielęgnacji wieczornej.
Rób przerwy po mocnym nasyceniu witaminą C
Skóra do nasycenia się witaminą  potrzebuje do 4 dni, po tym okresie możesz stosować witaminę rzadziej, ponieważ kumuluje się w skórze, a Ty niepotrzebnie ją drażnisz, zwłaszcza, gdy aplikujesz drażniącą formę kwasu askorbinowego. Nie potrzeba rezygnować z codziennej aplikacji witaminy C w dni bardzo słoneczne, ponieważ dochodzi do szybkich ubytków kwas askorbinowego w tkance podskórnej. 

PRZENIKANIE I SKUTECZNOŚĆ WITAMINY W KOSMETYKACH
Uważam, że jest tylko jeden produkt z witaminą C, który może w pełni skutecznie działać, a jest nim skoncentrowane, ustabilizowane serum - kwas askorbinowy jest składnikiem, który potrzebuje prostej, łatwo wnikającej i nie obciążającej formuły, towarzystwa określonych składników oraz bardzo zawężonej grupy odbiorców, bowiem nie jest przeznaczone do typowej sprzedaży detalicznej. Schemat ten mogą łamać nowe, drogie, ale przede wszystkim skuteczne tłuszczowe formy witaminy C, które przekształcają się w kwas askorbinowy w kontakcie ze skórą, a dzięki unikalnej cząsteczce, wykazują podobną efektywność, ale pozbawioną działania drażniącego.

Nie oczekiwałabym cudów od kosmetyków, które sterczą na półkach drogeryjnych, ale także od marek które nie specjalizują się w produktach z witaminą C - akurat w tym przypadku liczy się renoma, opatentowana technologia i jakość. Dobry kosmetyk z witaminą C musi być drogi - jeśli ktokolwiek o zdrowych zmysłach wypuszcza na rynek kosmetyki z witaminą C, musi posiadać opatentowaną, skuteczną i stabilną formułę, ale także dba o świeżość i krótki termin ważności oraz odpowiednie warunki przechowywania (także właściwe opakowanie dla produktu końcowego) Temat witaminy C w kosmetykach zawsze był trudny, dlatego nie wystarczy sobie machnąć trochę kwasu askorbinowego i oprawić w ładną etykietkę.

Odpuściłabym sobie więc wszystkie kremy drogeryjne i apteczne, które stoją już sobie jakiś czas w szklanej gablotce, a jeszcze dłużej zdobiły magazyn, jeśli chcesz skorzystać z dobrodziejstwa witaminy C i czerpać prawdziwe, a nie tylko wymierne korzyści, postaw na specjalistyczne serum (lub domowej produkcji) lub ulubiony krem i zakupioną, kosztowną, ale w pełni skuteczną formę witaminy C w postaci tetraizopaltyminianu askorbylu i wzbogacać nim na świeżo własne kosmetyki. 

JAK WYKONAĆ SAMODZIELNIE SERUM Z WITAMINĄ C? PODSTAWOWE ZASADY TWORZENIA WŁASNYCH RECEPTUR Z KWASEM ASKORBINOWYM 
Najlepsze, najbardziej efektywne i aktywne serum musi być wykonane w domu, zwłaszcza gdy zawiera czysty, najbardziej aktywny i najmniej stabilny kwas askorbinowy. Przez lata próbowano chemicznie ustabilizować kwas askorbinowy, ale wielokrotnie stwierdzono iż mimo szeregu właściwości i zalet stosowania, nie nadaje się do szeroko dostępnej sprzedaży, właśnie ze względu na swoją niestabilność i bardzo szybkie utlenianie. Dlatego aby ogólnodostępne kosmetyki z witaminą C mogły równać się z moim świeżuteńkim serum, które dopieszczam od momentu tworzenia, aż po przechowywanie i codzienne użytkowanie, marka musi być niszowa z ograniczoną dystrybucją, a serum tak drogie, iż dieta o suchym chlebie i wodzie stałaby się moją codziennością. To jest fakt. Dobre serum z  witaminą C musi być drogie, ponieważ musi być wykonywane zawsze na świeżo, właściwie ustabilizowane oraz przechowywane i dostarczane w odpowiednich warunkach, a to słono kosztuje - każdy produkt ogólnodostępny nie spełnia tych wymogów, ponieważ efektywność serum zależy nie tylko od producenta, ale od dostawcy i sprzedawcy (co mi po kwasie askorbinowym, który został dobrze ustabilizowany, jeśli dostawca przetrzymywał paczkę w nagrzanym bagażniku, albo sprzedawca naświetlał w szklanej gablocie serum przez kilka tygodni?). Aby w pełni wykorzystać potencjał witaminy C, powstało wiele chemicznych pochodnych, które miały rozwiązać niedogodności - głównie, jak dotąd ograniczone zastosowanie w formułach oraz najważniejszą kwestię stabilności. Mimo że witamina C nadal jest witaminą ulotną i nietrwałą, nowe, lipofilowe (czyli rozpuszczalne w tłuszczach) pochodne oraz technologie (m.in powlekanie substancji aktywnych liposomami) po części rozwiązują problem - kosmetyki z  witaminą C mają określony termin ważności i zapewnioną skuteczność przez dłuższy, ale nadal krótki czas, wszak witamina C powinna być zawsze podawana na świeżo - tak, jak ulotna jest w naturze, tak samo w biochemii kosmetycznej. Pojawia się jednak po pierwsze przeszkoda natury finansowej: nowe, opatentowane formy witaminy C są bardzo drogie, oraz formulacyjnie - nie potrzebuję bazy tłuszczowej, więc z aktywnymi i wartościowymi formami witaminy C nie jest mi po drodze.

Na szczęście posiadanie dwóch, sprawnych rąk i szeroka dostępność czystego kwasu askorbinowego przeznaczonego do analiz, umożliwia mi wykonanie własnej, nie szarpiącej budżetu i jedynej rozsądnej formuły z kwasem askorbinowym. Akurat w tym przypadku wybierając opcję ekonomiczną, nie przemawiają za mną jedynie motywacje finansowe - nikt mnie nie przekona, że serum wykonane z dobrych jakościowo składników w sposób prawidłowy (czyli z zachowaniem niezbędnych zasad podczas kontaktu z kwasem askorbinowym) w zaciszu domowym, jest gorsze od innego serum, które zawiera taką samą substancję chemiczną. Nie dorabiam sobie mylnej ideologi, bo gotowe jest lepsze, bo producent wszystkiego dopilnował, a te domowe samoróbki w ogóle nie działają, bo witamina C na pewno się rozłożyła - dla mnie liczą się fakty, kwas askorbinowy ma takie, a nie inne właściwości chemiczne, a wskazują jasno, iż niestabilność substancji wyklucza jej użycie w ogólnodostępnych formułach. Zanim postanowiłam ponownie opublikować wpis o witaminie C, minęły długie lata ciągłego pozyskiwania informacji, bazowania na własnych doświadczeniach i odkrywania dostępnych formuł kosmetycznych, myślę, że mogę coś w tym temacie powiedzieć. Nie sądzę, że każde serum z witaminą C zakupione w sklepie, drogerii internetowej, prosto od producenta jest złe - bo nie jest, ale czysty kwas askorbinowy nigdy nie był prosty w obróbce, a akurat w tym przypadku dostępność kosmetyków z kwasem w roli głównej  nie jest łatwe - wmawianie, że domowe serum jest gorsze, bo nie posiada etykiety i ręki fachowca, jest wprowadzaniem w błąd - jest tak samo, a nawet bardziej skuteczne - tworzone zawsze na świeżo zapobiega pro-oksydacyjnemu  działaniu witaminy C, jej rozłożeniu oraz daje pewność, iż Twoja witamina C jest aktywna, bo jest świeża. 

Wykonanie serum z witaminą C jest bardzo proste, ale wymaga odpowiedniej higieny, zastosowania czystych składników oraz przestrzegania twardych procedur, które zapewnią stabilność witaminy. Nowe pochodne witaminy C nie mają aż tak wysokich wymagań jak kwas askorbinowy, który jest surowcem trudnym, niestabilnym, a wykonanie serum w sposób prawidłowy i podręcznikowy nie likwiduje problemu utleniania się pod wpływem światła, a nawet powietrza, dlatego trwałość kosmetyku końcowego jest krótka i wynosi około 2-3 tygodni w temperaturze poniżej 25 stopni Celsjusza.
Wrażliwość na metale ciężkie 
Kwas askorbinowy rozkłada się pod wpływem metali ciężkich, a obecność żelaza wytwarza szkodliwe rodniki, które są szczególnie niebezpieczne dla skóry i powodują rozległe podrażnienia, dlatego przy tworzeniu własnych receptur, składniki muszą być wysokiej klasy - dotyczy to czystości wody (klasa farmaceutyczna, najlepiej woda do iniekcji), zastosowania jedynie szklanych, wyparzonych i zdezynfekowanych akcesoriów (także do mieszania), unikania substancji pochodzenia naturalnego (jak najbardziej są wyjątki, ale należy sugerować się silnymi właściwościami przeciwutleniającymi oraz skażeniem przez metale ciężkie, które znajdują się w każdej karcie charakterystyki oferowanego produktu, najbardziej polecane ekstrakty to zielona herbata i miłorząb japoński, chociaż niskie pH niszczy większość właściwości ekstraktów roślinnych) oraz użycia konserwantów, zwłaszcza benzoesanu sodu, który tworzy szkodliwy związek w połączeniu z kwasem askorbinowym.
Określone pH 
Aby kwas askorbinowy mógł skutecznie działać, jego pH musi być odpowiednio niskie, wiąże się z tym hydroliza kwasu (stabilność pomiędzy 2.5-5.5 pH) oraz jego przenikalność przez barierę naskórkową, (3-3.5 pH) Jest to optymalne środowisko dla kwasu askorbinowego, w wyższych pH nie przenika przez naskórek, natomiast w niższych nie nadaje się do częstego stosowania, choć może pełnić rolę peelingów.
Czystość składników i prosta formuła 
Gwarancją udanego serum z witaminą C jest prosta formuła bez udziwnień, postaw na jakość składników i ich wysoką czystość.
Maksymalne stężenie witaminy C
Dla kwasu askorbinowego wynosi 20%, nie dlatego, że działa oksydacyjnie, ale w wielu badaniach nie stwierdzono lepszej przyswajalności i wyższego wchłaniania, przy jednoczesnym, bardziej drażniącym działaniu. W przypadku kwasu askorbinowego, bardzo ważne jest użycie odpowiedniej ilości, ponieważ szybciej się rozkłada i ulega hydrolizie - minimalne stężenie wynosi 3-5%, najbardziej stabilne serum zawierają 10% i powyżej substancji czynnej.
Obecność chelatora
Zwiąże metale ciężkie i zapobiegnie rozkładowi witaminy C (dzięki wiązaniu szkodliwych związków, które chcąc nie chcąc mogą pojawić się w końcowym serum, tworzonym w domowych warunkach) Jednym z najlepszych chelatorów jest kwas ferulowy, kwasy PHA oraz kwas alfa-liponowy, które również są silnymi antyoksydantami i zwiększają aktywność witaminy C.
Wyższa skuteczność witaminy C
Mimo ograniczonego wyboru związków aktywnych, inne przeciwutleniacze znacząco zwiększają biodostępność witaminy młodości, miedzy innymi witamina E (x4 wyższa skuteczność) i kwasu ferulowego (x8 krotnie) oraz standardowe rozpuszczalniki jak alkohol, glikole oraz siarczan magnezu. Witamina C jest najbardziej aktywna na skórze uszkodzonej i podrażnionej,  po chemicznym (retinoidy i mocne kwasy) i mechanicznym (mikrodermabrazja) podrażnieniu wykazuje niemal dwudziestokrotnie wyższą skuteczność.
Przyjemna forma lekkiej oliwki leczniczej
Witaminę C można łączyć z solą gorzką siarczanem magnezu, dzięki temu serum posiada zdrowotne właściwości, ale także przyjemną, lekko oleistą formę - nie przelewa się miedzy palcami, a także delikatnie aplikuje. W kąpieli wodnej należy rozpuścić około 10% siarczanu magnezu do analiz (czda), po przestudzeniu do oliwy magnezowej wystarczy dodać odpowiednią ilość kwasu askorbinowego i ustabilizować pH na poziomie 3.5. Oliwa magnezowa dodatkowo uzupełnia niedobory magnezu i wpływa pozytywnie na wchłanialność witaminy C, ma także działanie stabilizujące, dzięki siarczanowi magnezu, można pominąć w formule alkohol oraz glikole.
Odpowiednie przechowywanie gotowego serum
Drugą połową sukcesu, jest odpowiednie przechowywanie serum, nie bez przyczyny kwas askorbinowy zasłużył sobie na miano biochemicznej, kapryśnej księżniczki. Aby zachować świeżość serum i aktywność witaminy C, należy przechować serum w butelkach ze szklanego tworzywa, najdoskonalszą oprawą dla serum askorbinowego jest szkło typu Miron Glass, niestety powszechne opakowania z pipetą również nie są najlepszym wyborem, gdyż witamina rozkłada się pod wpływem nie tylko światła, ale także... tlenu. Serum z kwasem askorbinowym należy dodatkowo przechowywać w temperaturze poniżej 25 stopni Celsjusza. Nie ma możliwości podgrzewania serum.
Jednorazowa  porcja serum ascorbic acid 20%&0.5 ferulic acid w formie lekkiej, przyjemnej oliwki z pH 3.5 pH 15ml by MademoiselleEve
W kąpieli wodnej rozpuść siarczan magnezu w wodzie destylowanej, po przestudzeniu lekkiej oliwki, wsyp odpowiednią ilość kwasu askorbinowego, mieszaj do momentu całkowitego rozpuszczenia kwasu. Gdy otrzymasz klarowny, lekko oleisty roztwór, dodaj odpowiednią ilość sody oczyszczonej, by podnieść pH do 3.5.
64.5% Woda demineralizowana klasy farmaceutycznej/ 8.8ml
20% Kwas askorbinowy/1.6ml
15% Siarczan magnezu siedmiowodny/4.2ml
0.5% Kwas ferulowy 0.4ml
Soda oczyszczona do podwyższenia pH lub mleczan sodu/ ok. 0.1-0.25 ml
Serum należy przechowywać w lodówce, w szczelnie zamkniętej butelce z ciemnego szkła do 3 tygodni, nie owijać folią aluminiową. 

Z CZYM NIE ŁĄCZYĆ I CZEGO UNIKAĆ PRZY STOSOWANIU WITAMINY C?
Witamina C jest kompatybilna z większością substancji przeciwtrądzikowych, dlatego może być bezpiecznie stosowana z kwasami oraz retinoidami. Unikalne właściwości witaminy C sprawiają, iż jest idealną substancją do terapii skojarzonej oraz jako składnik silnie regenerujący i przyspieszający gojenie. Włączenie aktywnej witaminy C do kuracji potęguje efekty końcowe terapii oraz redukuje niemiłe pamiątki po trądziku, głównie pozapalne przebarwienia i drobne blizny, Są jednak substancje aktywne, których nie można łączyć ani w jednym preparacie, ani bezpośrednio po sobie - są nimi głównie substancje stabilne powyżej pH 4 (m.in witamina B3, azeloglicyna), ekstraktami roślinnymi oraz wszystkimi substancjami, które wpływają na zwiększenie zawartości żelaza w produkcie końcowym.

Rygorystyczne normy dotyczą głównie kwasu askorbinowego, który jest najmniej stabilną i trwałą formą witaminy C, a niskie pH jest niezbędne do jego efektywnego działania. To właśnie bardzo kwaśne środowisko wyklucza łączenie kwasu askorbinowego między innymi z niacynamidem, który w tak niskim pH przekształca się w szkodliwy kwas nikotynowy, działając zupełnie odwrotnie od witaminy B3 - jest wówczas silnie drażniący oraz działa prozapalnie. Nie dotyczy to jednak zupełnie witaminy C - witaminę C można łączyć z witaminą B3 i jest to jak najbardziej korzystne połączenie, ponieważ działają przeciwzapalnie oraz są skutecznymi antyoksydantami. Witaminy B3 nie można stosować w kwaśnym pH, nieważne, czy jest to serum z witaminą C, czy mocno kwaśny roztwór z kwasami, niacynamid rozłoży się do tej samej, szkodliwej substancji. Nowe pochodne witaminy C, takie jak SAP, czy tetraizopaltyminian askorbylu są najbardziej stabilne w pH naturalnym, więc taka witamina B3 nie będzie miała szkodliwego działania, a będzie bardzo skuteczną substancją chemiczną.

PEELINGI ASKORBINOWE
A co powiesz na mega dawkę witaminy C? Odżywczy, rozjaśniający i regenerujący zastrzyk dla skóry szarej, zmęczonej, pozbawionej życia? Brzmi obiecująco, prawda? Kwas askorbinowy dzięki kwaśnemu, bardzo niskiemu pH i łatwej rozpuszczalności w roztworach wodnych, glikolowych i alkoholowych, może być wykorzystywany w roli peelingów kwasowych, gdy tradycyjne kwasy okazują się za bardzo drażniące lub ich działanie nie spełnia Twoich oczekiwań. Peelingi askorbinowe są specyficzne w użyciu, ponieważ nie powodują mocnego łuszczenia, ale bardzo dobrze rozjaśniają cerę, przywracają jej naturalny blask, pobudzają regenerację oraz przygotowują na cieplejsze dni, gdy poziom witaminy C w tkance skórnej spada niemal do zera. 

Peelingi askorbinowe to idealna terapia dla osób, które nie chcą/nie mogą stosować skoncentrowanego serum z witaminą C w codziennej pielęgnacji lub oczekują szybkich, doraźnych efektów z lekką eksfoliacją (to także dobry wybór, gdy codzienne stosowanie kwasu askorbinowego wywołuje podrażnienia, ograniczenie kontaktu skóry z substancją drażniącą w formie peelingów może okazać się strzałem w dziesiątkę).  Ze względu na bardzo kwaśne pH, nie jest to najodpowiedniejszy sposób nasycania skóry witaminą dla skóry wrażliwej i delikatnej, szczególnie polecam go wszystkim mającym wątpliwości odnośnie stabilności domowego serum, posiadaczom skóry tłustej, szybko zanieczyszczającej się, gdy regularne stosowanie witaminy C w mniejszych dawkach o wyższym pH nie przynosi oczekiwanych efektów lub sprzyja zanieczyszczaniu się skóry. Kwas askorbinowy może być dowolnie dodawany do większości roztworów kwasowych w formie peelingów, zwłaszcza kwasu azelainowego, gdyż zakwasza środowisko, a tym samym zwiększa nie tylko moc kwasu, ale i działanie wybielające (kwas askorbinowy można dodatkowo łączyć z kwasami AHA, PHA oraz retinoidami)

Peelingi dzięki neutralizacji mają krótki kontakt ze skórą, dlatego ryzyko utleniania się witaminy C jest bardzo niskie, a przywrócone pH nie naraża skóry na mocne podrażnienie - mimo że witamina C wchłania się bardzo szybko i roztwór neutralizujący nie znosi działania kwasu askorbinowego, zmiana odczynu skóry z kwasowego na neutralny redukuje ryzyko silnych podrażnień i uszkodzenia bariery naskórkowej. Wykonanie peelingu jest banalnie proste i polega na rozpuszczeniu kwasu askorbinowego w wodzie bez jakiejkolwiek regulacji, która jest niezbędna w produktach do pielęgnacji codziennej, aby wzmocnić efekt, można wykonać roztwór wodno-glikolowy lub wodno-alkoholowy. Roztwór, a raczej odczyn skóry, należy zneutralizować roztworem z sody oczyszczonej (8ml sody na 125 ml lekko ciepłej wody). Przepis na roztwór peelingujący możesz wykorzystać do tworzenia własnego, prostego serum, wymaga jednak podwyższenia pH do 3.5.
Roztwór peelingujący z kwasem askorbinowym 10% 20ml 
90% woda demineralizowana klasy farmaceutycznej 18.7ml
10% kwas askorbinowy 1.2ml
Roztwór peelingujący z kwasem askorbinowym 15% 20ml 
85% woda demineralizowana klasy farmaceutycznej 18.1ml
15% kwas askorbinowy 1.9ml
Roztwór peelingujący z kwasem askorbinowym 20% 20ml 
80% woda demineralizowana klasy farmaceutycznej 17.4ml
20% kwas askorbinowy 2.6ml

PRZECHOWYWANIE I KONSERWACJA SERUM Z WITAMINĄ C
Kwas askorbinowy nie wymaga konserwacji, gdyż niskie pH działa bakteriobójczo i grzybobójczo, a bardzo krótka trwałość serum mija się z celem, aby zastosować konserwanty. Kwas askorbinowy jest zgodny z parabenami. Inne pochodne, chemiczne formy witaminy C mogą być konserwowane z użyciem fenoksyetanolu (FEOG)

SKUTKI UBOCZNE STOSOWANIA WITAMINY C, CZY MOŻE SZKODZIĆ? DLA KOGO NIE JEST WITAMINA C?
Mogło by się rzec, że witamina C nie ma wad, choć jej użycie nie zawsze przynosi oczekiwane, pozytywne efekty, a nasila problemy z cerą. Wiąże się to głównie ze złym stosowaniem witaminy lub też jej niewłaściwym wyborem formy do aktualnej kondycji skóry.
Oksydacja, objawiająca się miedzy innymi szybszym zanieczyszczaniem się skóry
Nie każdemu służy codzienne, aplikowanie witaminy C, zwłaszcza jeśli nie przykładasz uwagi do roli ochrony przeciwsłonecznej. Problem rozwiązuje wybór bardziej odpornej na utlenianie formy witaminy  C (tłuszczowa lub też pochodzenia naturalnego) oraz stosowanie kremów z filtrem. Mimo że kwas askorbinowy jest szczególnie polecany do skóry tłustej i trądzikowej, może sprzyjać szybszemu zanieczyszczaniu się skóry (ze względu na łój, który utrudnia wchłanianie kwasu oraz ulega szybkiej oksydacji), dlatego warto rozważyć zastosowanie peelingów askorbinowych lub witaminy tłuszczowej.


Nieświeży wygląd skóry
Problem jest powiązany z szybszym zanieczyszczaniem się skóry, wynika ze złej formy witaminy C lub nieodpowiedniej aplikacji - ludzkie sebum utrudnia penetrację kwasu, dlatego działa na wierzchniej warstwie naskórka jako oksydant.
Podrażnienie
Witamina jest substancją aktywną, o dość wysokim potencjale drażniącym. Kwas askorbinowy mimo działania przeciwzapalnego, przez niskie pH preparatu może nasilać stan zapalny oraz wywoływać rumień, wyjściem z sytuacji jest stosowanie form, które nie wymagają użycia kwaśnego pH oraz są absorbowane stopniowo.
Nasilanie rumienia 
Witamina C wzmacnia naczynia krwionośne, ale także pobudza angiogenezę i powoduje szybsze krążenie krwi, jest to pozytywny aspekt dla skóry dojrzałej i skóry rumieniowej, ale może działać negatywnie na skórę z bardzo kruchymi naczynkami. Rozwiązaniem jest tłuszczowa witamina C, która uwalnia kwas stopniowo i go nie kumuluje oraz naturalna, zawierająca szereg antyoksydantów i witamin, uszczelniających naczynia krwionośne. 

CECHY DOBREGO SERUM Z WITAMINĄ C. NAJLEPSZE OGÓLNODOSTĘPNE SERUM NA RYNKU
Przede wszystkim efekty stosowania dobrego serum z witaminą C są odczuwalne i widoczne po zaledwie kilku dniach, ponieważ odpowiednia dieta nie jest w stanie zapewnić skórze właściwego nasycenia, gdyż nadmiar witaminy C jest wydalany z moczem. Jeśli czekasz z utęsknieniem kilka tygodni na rozjaśnienie i zdrowy blask, Twój kosmetyk prawdopodobnie zawiera znikome ilości lub też wcale kwasu askorbinowego. Skuteczny preparat z witaminą C spełnia podstawowe wymogi: 
Jest odpowiednio absorbowany przez skórę i dociera do głębszych warstw skóry
Preparat musi zapewnić dobre uwalnianie witaminy C oraz doskonałą absorpcję i zgodność z ludzkim naskórkiem, tylko najwyższej klasy składniki i technologie są w stanie zapewnić jednoczesne wysokie wchłanianie i stabilność witaminy C. 
oraz jest stabilny, zachowuje trwałość i niezmienne cechy w produkcie 
Podstawa podstaw - nie ma dobrego serum, jeśli witamina C wyparowuje po kilku tygodniach, a  trafiając do sprzedaży detalicznej, nie ma jej tam w ogóle.
stabilne, aktywne serum z witaminą C musi być drogie
Nie wymagaj cudów  i kosmetycznych wzniesień od kosmetyku za kilka złotych, najbardziej aktywne, tłuszczowe formy witaminy C jako surowiec kosmetyczny są niemal płynnym złotem w biochemii, nie znajdziesz  aktywnego preparatu z witaminą C poniżej 100 złotych.

Niewiele, ale w przypadku witaminy C, wymogi są trudne do spełnienia. To sprawia, że większość preparatów z witaminą C nie spełnia swojego działania, a cena akurat w tym przypadku ma dość znaczący wpływ na efekt finalny i towarzyszące odczucia ze stosowania kosmetyku. Sugerowanie się ceną nie zawsze popłaca, można natrafić na ceny z kosmosu z użyciem niestabilnego, taniego jak barszcz, kwasu askorbinowego, ale z drugiej strony zastosowanie technologii, opatentowanej formuły i drogiej, aktywnej witaminy C sporo kosztuje, dlatego nie łudź się, że ktoś sprzeda swój opatentowany produkt półdarmo.

Serum z kwasem askorbinowym godne uwagi: LIQ CC wersja light i rich, serum wykonywane na świeżo BiochemiaUrody, Auriga Vit.C, NuFourtain C20, CE FERULIC 

Witamina C potrafi odmienić skórę, nadać jej zdrowego blasku, odjąć kilka lat, wspomóc każdą terapię, która wymaga zwiększenia zdolności regeneracyjnych skóry. Substancja godna uwagi, bez względu na wiek, płeć i problemy skórne.

Pozdrawiam,
Ewa

Alpha-h Balancing Cleanser | Balansujący cleanser dla cery problematycznej

$
0
0

Dokładne oczyszczanie to podstawa pielęgnacji każdego typu i rodzaju skóry, a zwłaszcza problematycznej, trądzikowej skóry, gdy pełni kilka funkcji. No cóż, lekko nie jest, a idealnie dobrane środki myjące to wymóg konieczny w mojej pielęgnacji, zwłaszcza gdy skóra intensywnie poci się, staje się bardziej tłusta, nie żałuję sobie ochronnych kremów z filtrem, retinoidy zostawiam na chłodniejsze pory roku, a dodatkowo nie toleruję warstwy, jaką pozostawiają kremy i emulsje na skórze. Wymagam dużo: dobry preparat myjący musi dokładnie oczyszczać skórę, nie podrażniać, nie wywoływać potrzeby nawilżania, a nawet delikatnie nawilżać, poprzez oczyszczanie. Czy Alpha-h wpisała się w  mój schemat pielęgnacyjny i spełnia swoje zadanie? 

Zakup Alphy nie był łatwy - bo cena, dostępność, i inne takie kobiece dyrdymały, a stan skóry wymownie prosił o coś łagodniejszego i zarazem skutecznego do usuwania nadmiaru sebum. Pielęgnacja w pewnym momencie nagle nieładnie rozkraczyła się i zostałam w sytuacji bez wyjścia, no może nie było aż tak takiej tragedii - chociaż i tak czułam potrzebę zmian. Ciągle coś mi nie pasowało - a to nawilżenie za małe, a to kosmetyk z pielęgnacji wieczornej wysusza, ściąga, albo sprzyja zanieczyszczaniu cery. No i uległam. Kosmetyk trafił w moje czeluście dzięki rekomendacji Ani, czytelniczce mojego bloga, jak dar niebios odnalazłam w punkt polski sklep z kosmetykami Alpha, a obiekt moich westchnień był w promocji. Powiedzcie, ze to był tylko przypadek! 

A co mi tam, mówię sobie, raz się żyje, zakup był dla mnie niezwykle emocjonujący, zwłaszcza, gdy pojawiły się problemy z płatnością i nagle dostałam białej gorączki, za tak delikatne i fachowe obchodzenie się z nie lada panikarą, nie sposób pochwalić polski zespół Alpha-h. Powiem brzydko, bez ubierania w zgrabne słówka, jestem straszną pokraką w sprawach technicznych, założenie konta internetowego i dokonywanie przelewów on-line to szczyt moich technologicznych możliwości, więc gdy tylko zaczęło mnie przenosić na jakieś serwisy przelewowe, zaczęłam tracić grunt pod nogami, a raczej tyłek pod krzesłem. Zespół odpisał na każdą moją wiadomość, udzielił konkretnych rad oraz niezbędnych informacji, a przesyłka trafiła do mnie błyskawicznie, przed weekendem. Nikt nie żałował mi próbek, na tak skromne zakupy przypadły mi aż dwie miniaturki produktów, które mogę w pełni przetestować i być może zdecydować się na zakup wersji pełnowymiarowych. Nadmienię, iż zawsze jestem klientem anonimowym, nie afiszuję się blogiem, więc jeszcze bardziej cenię tak miły kontakt i wysoką jakość obsługi. Brawo! 

Od razu zaczęłam testować Alphę, wiedziałam, ze będzie to strzał w dziesiątkę, ale nie sądziłam, że aż tak bardzo ją polubię. Bardzo, bardzo, bardzo.


Balancing Cleanser to nietłuste gęste mleczko, czy też krem do oczyszczania, ale całkowicie pozbawione tłustości. Pierwszy raz spotykam się z taką konsystencją, dlatego mam problem z dokładnym jej określeniem. Jest bardzo delikatne, lekko kremowe, otulające i chłodzące (natychmiast przynosi ukojenie) wspaniale, deliaktnie rozprowadza się, ale nie czuję w nim tłuszczu i niczego lepkiego, coś, co zawsze mnie zniechęcało do stosowania takich cleanserów. Biała, gęsta, ale przy tym leciutka konsystencja (absolutnie nie rzadka i przelewająca się) nie przecieka między palcami, doskonale się rozprowadza i łączy z sebum oraz delikatnymi zabrudzeniami pochodzenia tłuszczowego oraz w kontakcie z wodą - wodnymi. Gdybym miała przyrównać do czegokolwiek oczyszczanie cleanserem, powiedziałabym prędzej, iż myję się napowietrzonym, delikatnym i przyjemnym musem, aniżeli mleczkiem, czy też czymkolwiek myjącym, i takie same wrażenia towarzyszą mi po spłukaniu produktu.

Delikatność emulsji towarzyszy już przy pierwszym zapoznaniu się z produktem, począwszy od niezwykle przyjemnej, rozkosznej konsystencji, aż po spłukanie gęstego mleczka i efekt finalny. Lekko wilgotnymi dłońmi, nabieram dwie pompki produktu, masuję nimi twarz, szyję, a nawet część dekoltu, czasami, gdy odczuwam potrzebę nawilżenia, pozostawiam cleanser na twarzy przez 5 minut (Alpha świetnie sprawdza się w roli maseczki nawilżającej), a następnie spłukuję pod bieżącą wodą. Alpha zmywa się delikatnie, nie ślizga się, nie tłuści, nie wymaga użycia ciepłej wody. Zaskakujące jest iż przy kontakcie z bieżącą wodą natychmiast usuwa się z powierzchni skóry i pozostawia czystą cerę, nie pokrytą żadnym lepkim filmem, ale w żaden sposób nie pieni się. Nie zatyka porów, mimo przyjemnej, wydawałoby się aż nadto treściwej konsystencji, po dokładnym rozprowadzeniu staje się delikatnym musem, który łatwo się spłukuje bez pozostawiania ochronnej warstewki. Za pierwszym razem wywęszyłam nosem jakiś spisek. No bo w jakichże to sposób emulsja usuwa moje sebum i pot, ale ani się nie pieni, ani tym bardziej nie zostawia tłustego filmu? No jak?!

Formuła jest niebywale udana - właściwości myjące zawdzięcza łagodnemu detergentowi (poliglukozyd laurylowy) oraz emulgatorom, dzięki temu usuwa dobrze tłuszcz, ale nie zostawia  ani wysuszonej na wiór skóry, ani tym bardziej tłustego filmu. Pierwszy raz spotykam się z takim wynalazkiem, którym oczyszczam skórę w tak łagodny i skuteczny sposób, a cera po oczyszczeniu wygląda lepiej niż przed myciem. Zazwyczaj jest na odwrót, skóra jest pobudzona naczyniowo, lekko zaczerwieniona, a czasem lekko ściągnięta, potrzebuje chwili, aby dojść do siebie. A tutaj jest idealny balans - nie muszę rezygnować z nawilżenia na rzecz oczyszczenia i na odwrót, mam wszystko w jednym. Nie dość, że cera jest idealnie czysta, to jeszcze odpowiednio nawilżona i wygładzona. Zero ściągnięcia, przesuszenia, dyskomfortu przy jednoczesnej skuteczności preparatu. Kosmetyk dzięki swoim unikalnym właściwościom nie nasila łojotoku i idealnie wpisuje się w schemat skóry problematycznej, gdy pojawia się pytanie czym myć twarz, jeśli jedno mnie wysusza, a drugie nie oczyszcza tak jak powinno - polecam Alphę. Alpha, to także świetna maska nawilżająca, zdarza się, że pozostawiam cleanser na skórze przez około 5 minut, następnie bez problemu spłukuję go ciepłą wodą - po szybkim i bardzo prostym zabiegu, skóra staje się nawilżona, gładka i bardzo przyjemna w dotyku, jednak najbardziej cieszy mnie kojące i chłodzące działanie, konsystencja w zetknięciu ze skórą niemal natychmiast przynosi jak dotąd nie poznaną mi przyjemność i odczuwalnie przygasza wszelkie stany zapalne. Efekt chłodzenia wynika z bardzo dobrych właściwości kojących. Nie zauważyłam by trzymanie cleansera przysporzyło mi więcej niedoskonałości, takie reakcje nie przejdą mi niezauważenie koło nosa, więc jestem pewna iż akurat ten produkt w moim przypadku okazał się wybawieniem i w żaden sposób nie wpłynął negatywnie na kondycję skóry.

INCI: Aqua, Ethylhexyl Palmitate, Lauryl Polyglucose, Aloe Barbadensis Leaf, Sorbitan Stearate, C12-15 Alkyl Benzoate, Cetyl Alcohol, Phenoxyethanol, Sodium Hydoxymethylglycinate, Glycerin, Tocopheryl Acetate, Citric Acid, Perfume, Methylparaben.

Producent nie obiecuje wiele, postawiono na  krótki, prosty skład bez żadnych udziwnień, pióropuszu i potoku słów mijających się z prawdą. Wspaniały przykład, iż prostocie tkwi siła. Balansujący środek myjący? To pierwsze pytanie jakie nasunęło mi się przy obadaniu cleansera Alpha. Rzadko spotykana fraza, ale chociaż nie jestem sama w zachowywaniu równowagi nie tylko życiowej, ale także pielęgnacyjnej. I teraz już wiem, że nie są to puste słowa. Preparat Alpha to sztandarowy przykład tego, o czym piszę jak mantrę: dzięki dobremu oczyszczaniu i solidnym podstawom regulujesz cerę. I tak na mnie wpływa kosmetyk Alpha, dzięki skutecznemu i jednocześnie łagodnemu oczyszczaniu nie nasila łojotoku, ogranicza potrzebę nawilżania, a tym samym przywraca utraconą równowagę w pielęgnacji. Moja tłusta cera pokochała kosmetyk Alpha-h, stosowanie balancing cleanser nie tylko spełnia swoją rolę oczyszczającą, dzięki swoim właściwościom nie generuje potrzeby nawilżania, co więcej - on mi ją zapewnia w tak krótkim, zajmującym mi góra dwie minuty etapie pielęgnacyjnym.

Moim zdaniem jest to kosmetyk zdecydowanie przeznaczony do pielęgnacji warstwowej lub też uogólniając - świadomej, ale także pielęgnacji skóry ultra reaktywnej i wrażliwej. Nie oczekiwałabym multi funkcyjności, jeśli coś w Twojej pielęgnacji nie gra, albo potrzebujesz zarówno mocnego oczyszczenia, ale i solidnego nawilżenia. To kosmetyk dla określonej grupy odbiorców z jasno sprecyzowanymi wymaganiami.

Alpha nie posiada takich walorów myjących jak żele kremowe, czy rytuał oczyszczania dwuetapowego, jest to produkt przeznaczony do oczyszczania skóry w sposób skuteczny, ale jednocześnie nie za mocny, powiedziałabym ultra delikatny. I właśnie w mojej pielęgnacji czegoś takiego brakowało w porannym oczyszczaniu oraz w dni, gdy nie stosuję filtrów, lub muszę ponownie, kolejny raz zmyć sebum, ale nie chcę maltretować skóry żelem - chcę tylko odświeżyć cerę, nie podrażniać jej, wysuszać, nasilać łojotoku, ale jednocześnie dobrze oczyścić. Niewiele jest takich produktów, ten, kto poszukuje takiego cleansera wie, jak na pozór delikatne środki myjące stosowane często mogą pogorszyć skórę, wysuszać i rujnować całą pielęgnację.

Alphą nie zmyjesz tłustych filtrów, kryjącego podkładu, wodoodpornego tuszu. Gdybym zarzekała się, iż oczyszczam się tylko Alphą, byłabym straszną kłamczuchą. Alphy używam, gdy moimi jedynymi zanieczyszczeniami jest niekomfortowa warstwa sebum lub tylko produkty sypkie, bez żadnych emolientów tłustych. Balancing cleanser to kosmetyk, którego zawsze brakowało w mojej pielęgnacji. No zaraz, zaraz, pomyślisz sobie, że to jakaś fanaberia kosmetyczna, bo jak nie zmyje mocnego makijażu, albo filtrów, to na co mi to? To nie jest jakaś potrzeba wyższa w pielęgnacji, coś, co mogłabym sobie odpuścić. No bo gdyby Alpha zawierała mocniejsze detergenty, to szlag by strzelił jej łagodność, podobnie, gdy konsystencja byłaby bardziej tłusta, oczyszczanie nie będzie już tak komfortowe jak teraz, pewnie musiałabym ją doczyszczać jakimś innym detergentem. Nie oczekuję więc od Alphy, że jednocześnie spisze się w moim wieczornym oczyszczaniu, jak i porannym, bo mam zupełnie inne wymagania i tym samym potrzebuję innych kosmetyków. Dla mnie to świetny kosmetyk, ale do oczyszczania skóry o poranku lub po całym dniu, gdy skóra jest jedynie pokryta warstwą sebum i lekkimi zanieczyszczeniami.


Balancing Cleanser jest więc idealnym produktem do lekkiej, nie obciążającej pielęgnacji lub też porannego oczyszczania, w moim przypadku nie dość, że nie nasila łojotoku i nie ściąga skóry, łagodzi podrażnienia, delikatnie chłodzi, nawilża, choć nie zostawia tłustego filmu, a kontakt lekkiego kremu ze skórą jest bardzo krótki. To także wspaniały kosmetyk oczyszczający dla bardzo wrażliwej, reaktywnej, skomplikowanej skóry. Mimo że nie stosuję retinoidów, zdarza mi się nieświadomie podrażnić skórę i jest to jedyny środek myjący, który w niewyjaśniony mi sposób łagodzi wszelkie podrażnienia, działając jak opatrunek. Sprawdzi się także do oczyszczania skóry po oparzeniu słonecznym oraz z trądzikiem różowatym.

W mojej pielęgnacji cleanser przywrócił równowagę, która została zachwiana - mam wysokie wymagania i jest wąska grupa produktów, które sprawdzają się w codziennym pielęgnowaniu skóry, jednym z nich jest wyśmienity produkt Alpha. Balancing Cleanser połączył wraz z dobrymi właściwościami oczyszczającymi lekkie nawilżenie, to bardzo pozytywny aspekt dla osób, które nie tolerują okluzji i lekkiej warstewki, a zapotrzebowanie na nawilżenie jest zbyt małe, aby stosować kremy (nawet lekkie emulsje i serum okazują się za ciężkie i zatykają pory) Nie sprzyja, a nawet zapobiega zanieczyszczaniu się skóry i zatykaniu porów, gdyż stabilizuje skórę, nie nasila łojotoku, ale bardzo dobrze radzi sobie ze zmywaniem tłustego, gęstego sebum.

Z pewnością Alpha będzie sprzyjać zanieczyszczaniu, jeśli będzie stosowana do zmywania kosmetyków cięższego kalibru z bardzo wysoką zawartością fazy tłuszczowej, ponieważ nie usunie dokładnie zabrudzeń, stosowana w sposób właściwy, może jedynie poprawić kondycję skóry. To jedyny środek myjący, który oprócz delikatnego i skutecznego obchodzenia się z zanieczyszczeniami, nawet pochodzenia tłuszczowego, wykazuje tak silne walory pielęgnujące: dzięki Alphie mój czasami pojawiający się rumień pod kością policzkową zanikł niemal całkowicie, nie mam także potrzeby nawilżania, a skóra jak nigdy dotąd jest uspokojona, gładka i przyjemna w dotyku.

Mniej przyjemną kwestią może okazać się wysoka cena (120zł/200ml), ale biorąc pod uwagę promocje (dwa cleansery w cenie jednego), ogromną wydajność i wspaniałe działanie, mogłabym zapłacić za ten kosmetyk dwa razy więcej. Cieszę się, że data przydatności po otwarciu wynosi aż 12 miesięcy, są tygodnie, gdy używam Alphy nawet 2-3 razy dziennie (zwłaszcza gdy robi się coraz cieplej), a nie wyobrażam sobie zużyć cleansera w przeciągu pół roku, czyli w czasie, który najczęściej jest zalecany w kosmetykach o tak krótkim, prostym składzie. Alpha ma delikatny, kremowy, bliżej nieokreślony mi zapach, nie pachnie niczym szczególnie, ale aromat jest delikatny i przyjemny, myślę, że spodoba mi się każdemu, a na pewno nie okaże się drażniący, trudny do zniesienia.

Pełnowymiarowe, 200 ml opakowanie jest dostępne w wersji z pompką. Cleanser umieszczony jest w świetnym, plastikowym, elastycznym plastiku, a każdy element opakowania jest solidnie wykonany - nie da się ukryć, iż Alpha-h to kosmetyki specjalistyczne, cieszę się, że o tym samym świadczy szata graficzna. Tworzywo jest elastyczne, ale bardzo porządnie wykonane, dlatego nie muszę myśleć gdzie postawię opakowanie, nawet jeśli spadnie na twarde płytki, kosmetyk wyjdzie z takiego zderzenia obronną ręką.

Twarz i oczy: brązer Cocomo Ecolore, miejscowo Ecolore brązer Diani, róż: ecolore Petit Beurre, usta: Rimmel Moisture 705 Let's Get Naked, piegi: brązer Bahama Mama

Dla mojej aktualnie tłustej, problematycznej skóry Alpha okazała się strzałem w dziesiątkę, mogę w pełni zgodzić się ze słowami producenta i potwierdzić balansujący wpływ na skórę, to tylko potwierdza moją teorię o ogromnym znaczeniu kroku oczyszczania w pielęgnacji każdej skóry.

Produkt zawiera potencjalny alergen aloes. Wpis nie jest sponsorowany. 

Pozdrawiam,
Ewa

Dermatozy skórne w obrębie mieszka włosowego | Trądzik pokuracyjny i różowaty, podrażnione i ropiejące mieszki, wysypki łojotokowe, infekcyjne zapalenie mieszków (bakterioza i drożdżyca), rogowacenie okołomieszkowe oraz zaskórniki. Jak je od siebie odróżnić?

$
0
0
Ecolore cień mineralny Mojto i Cucumber,  twarz: Ecolore brązer Diani i róż Ecolore Fresh Mango, usta Golden Rose Vision Lipstick 135 + masełko Nivea wymieszane z różem Ecolore Fresh Mango
Odróżnienie zmian i określenie swojego problemu jest nie lada wyzwaniem, zwłaszcza, że problemy często nakładają się na siebie, utrudniając leczenie i identyfikację niedoskonałości - przez kilka ostatnich, długich tygodni opracowywałam artykuły na temat dermatoz w obrębie mieszka, które charakteryzują się małymi grudkami, ropnymi wykwitami, zaczerwienioną lub cielistą kaszką, mimo wielu podobieństw, wymagają innego leczenia, choć przez dermatologów są oficjalnie podporządkowywane pod zaskórniki albo trądzik różowaty. Źle postawiona diagnoza i niewłaściwe leczenie w dłuższej perspektywie jedynie nasila problem, generuje kolejne lub też nie jest tak skuteczne, jak być powinno. Jak zatem odróżnić zmiany od siebie i jasno określić co dolega Twojej skórze?

JAK ODRÓŻNIĆ ZMIANY OD SIEBIE?
Nie jest to proste zadanie, zmiany są bardzo podobne do siebie, czasami są pozbawione cech charakterystycznych i nie świadczą dokładnie o dotykającej Cię przypadłości.A często są następstwami kolejnych lub występują jednocześnie. Nie nastawiałabym się na szybką diagnozę, gdyż potrzebuje ona przede wszystkim czasu, dokładnego określenia zmian oraz wykonania niezbędnych testów
Przede wszystkim obserwacja skóry i trafne określenie zmian. To naprawdę połowa sukcesu. Dermatozy skórne mają swoje znaki charakterystyczne i ułatwiają sprawne rozpoznanie - zwróć przede wszystkim na rozmiar zmian (jednakowe, podobne rozmiary lub też zupełnie inne, na różnej głębokości), ich występowanie (rozmieszczenie na całej twarzy lub kolonizowanie i występowanie w grupach), stopień zaognienia, wydzielinę zmiany (ropa,osocze lub ropa z osoczem i krwią), towarzyszące swędzenie, pieczenie, zaczerwienienie oraz wszystko, co mogłoby zaostrzać problem - począwszy od niedokładnego oczyszczania, aż po zastosowanie kwasów, kosmetyków z alkoholem, liczą się nawet najmniejsze drobnostki, na które często nie zwracamy uwagi!
Droga eliminacji. Czasami dermatozy nakładają się na siebie lub jedna, wywołuje drugą, dlatego diagnoza nie jest do końca miarodajna, a wskazanie problemu staje się bardzo trudne. W tej sytuacji najbardziej efektywną drogą poznania sedna bolączek skórnych jest metoda prób i błędów - po kolei, każdego dnia wykluczaj pewne schorzenia, za każdym razem dokładnie obserwując cerę. 
Reagowanie różnymi czynnikami. Czasami obserwacja cery to zbyt mało, dlatego przeprowadzone samodzielnie badanie pod wpływem bodźca pozwala na poznanie przyczyny problemu - infekcję grzybiczą można potwierdzić dobrą reakcją na ogólnodostępne środki przeciwgrzybicze, bakteryjną - metronidazolem i nadtlenkiem benzoilu, podrażnienie mieszków - szybką negatywną reakcją na glikol propylenowy i kwasy o dużej cząsteczce (np. glukonolakton), rogowacenie okołomieszkowe - dobra reakcja na mechaniczne złuszczanie naskórka i wysokie stężenie mocznika. Niektóre zmiany, zwłaszcza pochodzenia bakteryjnego i grzybiczego oraz hiperkeratozę można obejrzeć pod lampą Wooda. Dzięki czynnikom drażniącym lub też hamującym daną dermatozę, jesteś w stanie stwierdzić co jest główną przyczyną Twoich problemów z cerą. 
Wykluczenie dziedziczenia. Niektóre problemy skórą są dziedziczone, np. trądzik pospolity i trądzik różowaty, kwestią dziedziczną jest także rodzaj skóry, pewne schorzenia skórne są przekazywane genetycznie, jeśli podejrzewasz u siebie poważne dermatozy, zastanów się czy ktoś w Twojej rodzinie kiedykolwiek borykał się z podobnymi problemami. 
Specjalistyczny posiew i obejrzenie skóry w powiększeniu. Jeśli nadal nie wiesz w jakim kierunku iść lub nie masz czasu na błądzenie we mgle, wykonaj specjalistyczne badanie, które oceni czy mikroflora Twojej skóry nie została zaburzona oraz pozwoli dobierać odpowiednie substancje aktywne w leczeniu dermatologicznym, nie prowadząc do przerostu szkodliwej flory skórnej. 

TRĄDZIK POKURACYJNY
To częsty objaw przeciąganych kuracji oraz terapii nierozsądnych, agresywnych, bardzo drażniących i wręcz toksycznych dla skóry. Powszechnie nazywany trądzikiem toksycznym oraz trądzikiem z podrażnienia. Trądzik pokuracyjny (poretinoidowy/pokwasowy) jest negatywną reakcją skóry na daną substancję czynną, w odróżnieniu od nadwrażliwych mieszków, gdy pogorszenie występuje niemal natychmiast, w trądziku pokuracyjnym nagłe zaognienie problemu pojawia się tuż po odłożeniu kuracji, a często nawet w trakcie kuracji.

źródło, źródło
Przyczyny trądziku z podrażnienia nie są do końca poznane, ale prawdopodobnie wiążą się z wywoływaniem stanu zapalnego przez drażniące środki, które tworzą podskórne ognisko zapalne oraz drażnią torebki mieszkowe. Skóra uszkodzona, zmaltretowana, wysuszona ma zaburzone funkcje obronne, dlatego substancje drażniące okazują się szczególnie szkodliwe i niebezpiecznie penetrują warstwę podskórną.
Największy potencjał drażniący mają przede wszystkim aktywne preparaty z kwasami (zwłaszcza kwasem glikolowym oraz salicylowym) oraz retinoidy. Ogromne znaczenie ma także użyta baza preparatu, połączenie szybko penetrujących, małych cząsteczek i dobrego nośnika (np. glikol propylenowy i alkohol) mogą doprowadzić skórę do ruiny, dlatego tak ważne jest po pierwsze dobranie leku do potrzeb swojej skóry, a po drugie - rozsądne i umiarkowane stosowanie substancji drażniących.
Tak naprawdę mało kto orientuje się, iż walczy z trądzikiem pokuracyjnym, często mylnie jest odbierany nie jako sygnał ostrzegawczy, a jako nagły wysyp (co prowadzi do zwiększenia aplikacji stosowania leku i w konsekwencji zaostrzenia problemu) oczyszczanie skóry (które nie istnieje a świadczy tylko i wyłącznie o negatywnym i drażniącym działaniu substancji aktywnej) lub też niespodziewane pogorszenie po odłożeniu leku. Zmiany także nie ułatwiają szybkiej diagnozy, ponieważ są bardzo różnorodne i nie świadczą ani o infekcjach bakteryjno-grzybiczych, ani typowym podrażnieniu - mają różną głębokość (począwszy od małych, ropnych krostek, aż po cysty i głębokie nacieki oraz standardowe, ropne krostki), może im także towarzyszyć rumień, który wynika z podrażnienia. Z pewnością zaniepokoić powinno każdego stosującego tak mocne środki szybkie zaostrzanie problemu przy stosowaniu leków dermatologicznych lub specjalistycznych preparatów - jeśli wysypy przeciągają się, skóra jest w ciągłym stanie zapalnym, a zmiany pojawiają się głównie w najbardziej podrażnionych rejonach, prawdopodobnie Twój trądzik został wywołany przez toksyczne, niewłaściwe działanie substancji aktywnej, która nie wpisuje się w aktualne potrzeby skóry lub jest nieodpowiednio stosowana.

Zmiany charakterystyczne: różnorodne, począwszy od drobnych, małych ropnych, powierzchownych krostek, aż po zmiany nierównomierne i głębokie nacieki
Wrażliwe na: długie działanie drażniącej substancji aktywnej

TRĄDZIK RÓŻOWATY
Trądzik różowaty to jedna z najbardziej zagadkowych dermatoz skórnych, nie odkryto co wywołuje schorzenie oraz nie znaleziono odpowiedniego leczenia. Moim zdaniem trądzik różowaty nie jest niczym innym jak przewlekłym zapaleniem skóry, na które nakładają się predyspozycje genetyczne oraz nieleczone i zaniedbane problemy z cerą, o czym świadczą statystyki - na trądzik różowaty nie cierpią tylko osoby obciążone genetycznie, ale także nie przykładające się do pielęgnacji, stosujące silne środki bez kontroli lekarza, a także po niewłaściwych kuracjach dermatologicznych, często acne rosacea jest następstwem trądziku pospolitego, dlaczego?

źródło, źródło, źródło
Myślę, że każdy borykający się z trądzikiem różowatym zgodzi się z moimi słowami, iż trądzik rumieniowy nie jest niczym innym jak przewlekłym stanem zapalnym skóry, dlatego często staje się ogniskiem infekcji bakteryjno-grzybicznych, łączy nadwrażliwość mieszków, pojawienie się nierównomiernego rumienia z podrażnienia (który zostaje utrwalony), nadmierny łojotok oraz hiperkeratozę. Trądzik różowaty to patologiczne schorzenie, które jest wynikiem zaniedbania, złych terapii, utrzymywania skóry w złej, zapalnej kondycji, a trudność leczenia wynika z faktu, iż wszystkie problemy nakładają się na siebie, dlatego w kuracjach wykorzystuje się substancje o wielokierunkowym, małym potencjalnym drażniącym działaniu np. witaminę B3 oraz kwas azelainowy. W dobie dostępności surowców kosmetycznych, specjalistycznych preparatów oraz profesjonalnych zabiegów trądzik różowaty może aktualnie dotknąć każdego, już dawno przestał być tylko kwestią dziedziczną.

Ależ oczywiście, że czynniki predysponujące mają ogromne znaczenie, ale cera naczyniowa nie ma bliskiej drogi do trądziku różowatego, a znacznie bliżej ma do niej nieprawidłowo leczony trądzik pospolity, a właściciel dopuszcza do ciągłego stanu zapalnego. Skóra pamięta wszystkie wybryki, dlatego trądzik różowaty ma częste nasilenia, a zaostrzenia problemu nie można przewidzieć - można obwiniać złe jedzenie, powietrze, a nawet wodę! Ale problem tkwi w samej skórze, a raczej mieszku, który jest tak zmaltretowany, iż nawet chuchnięcie może spowodować powstanie stanu zapalnego.

Zmiany charakterystyczne: nierównomierny rumień o różnych barwach, zmiany grudkowe, zaskórnikowe, zmiany typowo trądzikowe, ale o mniejszej głębokości, częste nadkażenia grzybicze

PODRAŻNIONE I ROPIEJĄCE MIESZKI WŁOSOWE
Jest to pierwsze stadium trądziku różowatego, a nie jak zdaniem wielu rumień - choć rumień również może towarzyszyć nadmiernie ropiejącym mieszkom. Podrażnione mieszki to pierwszy sygnał, iż ze skóra nie dzieje się dobrze, a Ty musisz traktować ją delikatniej, łagodniej oraz ostrożniej dobierać substancje aktywne.

Nadwrażliwe mieszki włosowe są następstwem długiego leczenia dermatologicznego, zwłaszcza gdy terapie bazują na emolientach tłustych (głównie alkohol cetylowy, parafina), glikolach, alkoholu, glicerynie, substancjach, które silnie podrażniają mieszki, wywołują stan zapalny i zaczerwienienie. Problem dodatkowo zaostrza się, gdy nie są stosowane rozważnie, a ty dopuszczasz do ciągłego stanu zapalnego.Zapalenie mieszków włosowych i nabyta wrażliwość wymaga trwałej zmiany nawyków pielęgnacyjnych, ograniczonego doboru kosmetyków pielęgnacyjnych i kolorowych, a także delikatnego traktowania skóry i zawężonego dostępu do produktów z kwasami i silnymi zasadami, inaczej może przerodzić się w trądzik różowaty, który jest szczególnie skomplikowany w leczeniu.
Zapalenie mieszków i ich nadwrażliwość jest schorzeniem nabytym, to częste następstwo innych chorób skórnych, które wymagają profesjonalnego i aktywnego leczenia (niestety, często agresywnego) - towarzyszy osobom borykającym się z trądzikiem, rogowaceniem okołomieszkowym, infekcjami skórnymi, może wystąpić przy każdym dłuższym kontakcie z drażniącą substancją czynną i jest odpowiedzią na podrażnienie mieszków włosowych, przy dłuższym drażnieniu nie jest tylko stanem doraźnym, sporadycznym, ale może mieć charakter stały. Ciężko więc mówić o genetycznym i hormonalnym wpływie na powstawanie nadwrażliwości, aczkolwiek jest to schorzenie, które dotyka głównie osoby podatne na ciągły kontakt z drażniącą substancją i chorobami skórnymi związanymi z mieszkami włosowymi i gruczołami łojowymi. Zapalenie mieszków jest także częstym objawem wyjałowienia skóry przez antybiotykoterapie, osłabioną odporność i przewlekły stres.

Zmiany charakterystyczne: drobne, ropne lub niezapalne krosteczki, nie swędzą choć w dalszym stadium jak najbardziej mogą (wynika to jednak z  podrażnienia i odwodnienia, a nie nadkażenia drożdżakami), mogą być cieliste lub zaognione a nawet ropne, są powierzchowne i szybko się goją, mogą pojawić się nawet w przeciągu kilku godzin, może im towarzyszyć nierównomierny, ale nie ostro zakończony rumień (przypomina placki i może przybierać różne barwy)
Wrażliwe na: rozpuszczalniki (gliceryna, glikole, alkohol), kwasy, retinoidy, wszystkie substancje penetrujące (oraz tłuste emolienty) warstwę rogową naskórka, mogących wywołać podrażnienie i stan zapalny

WYSYPKI ŁOJOTOKOWE
Wynikają z niedrożności mieszków włosowych oraz nadmiernej aktywności gruczołów łojowych. Kwaśne sebum poszerza i drażni mieszki, wywołując stan zapalny, a geste, lepkie i szkodliwe sebum w nadmiarze nie spełnia swojej roli, staje się tylko wymarzoną pożywką dla drożdżaków, dlatego oprócz typowych, drobnych, powierzchownych, ropnych krostek, pojawia się rumień, sucha, łuszcząca się skóra, która swędzi, a wysypka bardzo szybko się rozprzestrzenia.

źródło, źródło, źródło




Wysypki łojotokowe są pierwszym objawem łojotokowego zapalenia skóry - jeśli Twoja skóra mocno się przetłuszcza i obserwujesz większą ilość drobniutkich, powierzchownych stanów ropnych, pojawiających się nawet w przeciągu kilku godzin lub po użyciu kosmetyku, który wzmagał łojotok lub nadmiernie pocenie się, borykasz prawdopodobnie z wypryskiem łojotokowym lub też odmianą niezapalną- tak zwaną wysypką łojotokową. Często w tym etapie zmiany nie są kolonizowane przez drożdżaki (do czego dochodzi, gdy bariera ochronna jest wadliwa - nadmiernie uszkadzasz i wysuszasz skórę oraz stosujesz agresywne środki lecznicze np. oparte na alkoholu), ale na skutek złego traktowania, niestety, szybko dochodzi do rozwoju łojotokowego zapalenia skóry.

Wysypka łojotokowa powstaje na skutek  nadprodukcji sebum oraz nadmiaru martwego naskórka, dlatego borykasz się z lepką, tłustą skórą i jednocześnie sterczącymi skórkami (nadmiar keratyny), dając wrażenie tłustej, suchej skóry - imitując rybią łuskę. Wysypka w większości przypadków ma jedynie charakter grudkowy - grudki są zaczerwienione, gęsto usiane w najbardziej przetłuszczających się partiach, wypełnione płynem surowiczym, zdarza się, że na skutek podrażnienia, braku higieny i nieodpowiedniego leczenia obierają formę ropną. Niezwykle ważne jest prawidłowe zachowanie higieny - nie przeciąganie mycia, regularne, lecz delikatne usuwanie nadmiaru sebum, właściwa regulacja - drożdżaki bardzo szybko kolonizują, ciężko jest się ich pozbyć, a dodatkowo nawet mimo pozytywnej terapii - nawracają.

Zmiany charakterystyczne: głównie strefa T (obszary nosa i brody, swędząca, niezapalna, zaczerwieniona wysypka, może towarzyszyć rumień, zmiany drobne, powierzchowne, zmiany mogą być wypełnioną treścią ropną
Wrażliwe na: izotretinoinę, srebro koloidalne, standardowe leki przeciwgrzybicze (a także na rezorcynę, kwas borowy, fenol, fuksynę) oraz środki ściągające: glinki, błoto z morza martwego, olejki eteryczne (zwłaszcza cedrowy, kadzidłowy i szałwiowy), cynk i ekstrakty z borówki brusznicy, oczaru wirginijskiego i skrzypu polnego

INFEKCYJNE ZAPALENIE MIESZKÓW
Za zło całego świata obarcza się bakterie i grzyby, a są to mikroorganizmy, z którymi człowiek już od najmłodszych lat żyje w symbiozie i dopóki nie doprowadza świadomie do uszkodzenia i wyjałowienia skóry, są one całkowicie bezpieczne i nie niosą zagrożenia. Problem pojawia się, gdy dochodzi do przerwania ciągłości tkanek, uszkodzenia skóry, zaburzenia bariery ochronnej lub wyjałowienia skóry przez antybiotykoterapie. Zaburzona flora bakteryjna często kolonizuje i dochodzi do jej szkodliwego przerostu, a na pozór bezpieczne i nie zagrażające zdrowiu skóry szczepy, stają się szkodliwe i toksyczne, mogąc wywoływać stan zapalny skóry. Nadmierna sterylizacja są tak samo szkodliwe jak nieprzestrzeganie podstawowych zasad higieny.
Bakterioza
Do przerostu bakterii najczęściej dochodzi poprzez mechaniczne podrażnienie i przeniesienie chorobotwórczych szczepów lub też nierozsądne antybiotykoterapie, które prowadzą do powstania szczepów opornych na leczenie standardowe.

źródło, źródło, źródło

Infekcje bakteryjne są znacznie łatwiejsze w rozpoznaniu, ponieważ najpopularniejsze rodziny bakteryjne (gronkowce. paciorkowce) posiadają charakterystyczny kształt, zapach, sposób bliznowacenia oraz zawsze obierają formę ropną. Nie mają określonych warunków występowania, mogą mieć różną głębokość i nieznacznie różnic się rozmiarem, ale zazwyczaj są to zmiany powierzchowne, zapalne, oporne na tradycyjne leczenie.
Zmiany bakteryjne zazwyczaj nie swędzą, ale skóra może być podrażniona. Krostki mają jedynie charakter zapalny, mogą występować w skupisku, ale również mogą być rozsiane na całej twarzy, wraz z czasem powiększając swoje ognisko zapalne. Nie kolonizują tak szybko jak drożdżaki, zazwyczaj zmiany pojawiają się w spadkach obniżonej odporności. 

Zmiany charakterystyczne: zawsze mają formę zapalną, nie swędzą, mogą być zaczerwienione, ale nie tworzą rumienia, mają charakterystyczny zapach, zazwyczaj mają podobny, mały kształt, mogą mieć różną głębokość, niektóre bakterie można poddać naświetlaniu lampą Wooda (odcień koralowo-czerwony, pomarańczowy, a nawet zielony) występują na każdej partii ciała, mogą bliznowacić się w charakterystyczny sposób, barwiąc łuski lub przybierając złotą, pomarańczową barwę
Wrażliwe na: nadtlenek benzoilu, jodynę, srebro koloidalne, standardowe antybiotyki (klindamycyna i erytromycyna), olejek z drzewa herbacianego i manuka, ekstrakt z kory brzozy, metronidazol

Kandydoza (drożdżyca)
Drożdżyca skóry jest mniej powszechna od bakteriozy, ponieważ drożdżaki, aby móc kolonizować potrzebują sprzyjających warunków, przede wszystkim wilgotnego, środowiska, są więc szczególnym zagrożeniem dla skóry typowo tłustej oraz w okresie wiosenno-letnim, gdy wysokie temperatury wzmagają potliwość skóry. Do rozwoju kandydozy skóry najczęściej dochodzi pod wpływem zakażenia mechanicznego i braku odpowiedniej higieny (np. jednoczesne drapanie obszarów dotkniętych drożdżycą i obszarów zdrowych), rozwoju ogólnej drożdżycy (częste infekcje intymne, osłabiony układ odpornościowy) oraz nadmierny łojotok i bardzo tłusta cera, która nadużywa antybiotyków i substancji o działaniu wyłącznie antybakteryjnym.

źródło, źródło, źródło


Zmiany drożdżycowe przede wszystkie swędzą i bardzo szybko kolonizują, potrafią pojawić się nawet w przeciągu kilku godzin, dlatego często są mylone z alergią kontaktową. Zmiany nie są głębokie, często występują w skupiskach, mają ostre, zaczerwienione krawędzie (nie są tak rozlane jak w trądziku różowatym), występują głównie na twarzy oraz wyższych partiach ciała - górne części pleców, dekolt, ramiona. Mają identyczny, kulisty, powierzchowny kształt.

Grzybicze zapalenie mieszków włosowych jest głównie wywołane przerostem drożdżaków Malassezia, które są częścią mikroflory skóry, a nie gatunków egzogennych, może jednak w odpowiednich warunkach stać się czynnikiem patologicznym. Zmiany są przewlekłe, rumieniowe, swędzące. Zmiany te występują zazwyczaj na plecach i klatce piersiowej, a od czasu do czasu, na szyi, barkach, ramionach i twarzy. Grzybicze zapalenie skóry jest trudniejsze i oporniejsze w leczeniu niż bakteryjne - często nawraca, problem się nasila, wymaga ciągłego przestrzegania podstawowych zasad higieny i unikania kontaktu z czynnikami, które wpływają na przerost drożdżaków (wysoka wilgotność, akcesoria łapiące wilgoć)

Zmiany charakterystycznespecyficzny zapach, małe, ropne lub niezapalne wypełnione płynem surowiczym, zaczerwienione zmiany, rumień o ostrym kształcie, wykwity są bardzo swędzące, występują głównie na dekolcie, górnej części pleców, szyi, linii żuchwy (oraz obszary intensywne pocące się pachwiny, obszar pod piersiami, fałdy skórne), z czasem mogą rozprzestrzenić się na twarz, wywołują rumień, mogą się łuszczyć i brązowieć pod wpływem światła, szybko kolonizują, występują w grupach, a zmiany mają identyczny kształt, niektóre drożdżaki można poddać naświetlaniu lampą Wooda (przybiorą żółto-biały lub miedziano-pomarańczowy kolor)
Wrażliwe na: srebro koloidalne, standardowe leki przeciwgrzybicze: ketokonazol, azotan izokonazolu mikonazol, cyklopiroksolamina, pirokton olaminy (a także na rezorcynę, kwas borowy, fenol, fuksynę), dziegieć, olejek z drzewa herbacianego i manuka

ROGOWACENIE OKOŁOMIESZKOWE
Rogowacenie mieszkowe dotyka prawie 50-80% wszystkich nastolatków i około 40% dorosłych, jest wiec schorzeniem niezwykle powszechnym, choć w większości przypadków problem nie jest szczególnie dotkliwy i nasilony lub ma charakter wtórny, będący odpowiedzią na uszkodzenie skóry. Hiperkeratynizacja jest postrzegana głównie jako przypadłość natury estetycznej, nie jest bowiem związana ze zwiększoną śmiertelnością i zachorowalnością, a jej łagodny przebieg, tak jak u większości populacji, nie utrudnia funkcjonowania, a nadwyżki keratyny na powierzchni naskórka przy zachowaniu odpowiedniej higieny i dbałości o skórę, są niemal niezauważalne, często zmagający się z rogowaceniem nie zdają sobie sprawy, iż borykają się z jakąkolwiek anomalią. 

źródło, źródło, źródło
Rogowacenie może mieć tak naprawdę różny przebieg - począwszy od zanieczyszczonych porów (lepka, plastyczna treść z brązowym, utlenionym czubkiem) i gęsiej skórki, aż po zmiany typowo zapalne - bardzo drobną, gęsto usianą, zaczerwienioną kaszkę (niezapalną lub wypełnioną ropą), zmiany zazwyczaj zaostrzają się pod wpływem nieodpowiedniego, agresywnego traktowania skóry oraz braku higieny.
Mimo że objawy hiperkeratozy mają jedynie charakter estetyczny, nasilone objawy mogą prowadzić do poważnych problemów ze skórą, pozostawiając blizny i przebarwienia (prawidłowo leczone rogowacenie nie pozostawia blizn, a przebarwienia bardzo szybko się wchłaniają) Ogromne znacznie ma także obszar występowania rogowacenia - zmiany typowo grudkowe występują najczęściej na policzkach i bardzo rzadko na czole i innych partiach twarzy, najczęściej jednak pojawiają się na klatce piersiowej, ramionach, plecach, udach oraz pośladkach.

Zmiany charakterystyczne: rogowacenie pęcherzykowate niezapalne objawiające się grudkami i gęsią skórką,  rogowacenie rubra (odmiana zaczerwieniona, zaogniona),  suche liszaje, brodawki, zgrubienia o ciemniejszym zabarwieniu, w słabym nasileniu ciągłe, suche skórki, forma niezapalna, z utlenioną keratyną (powszechnie mylone z zaskórnikami otwartymi), forma zapalna, ropne małe krostki (mylone z infekcjami mieszków włosowych oraz nadwrażliwością mieszków), wędrujący rumień z podskórną kaszką (powszechnie mylnie diagnozowane alergie oraz  kandydoza i bakterioza mieszków włosowych), brodawki łojotokowe (starcze), zmiany zapalne są bardzo drobne, powierzchowne, nie pozostawiają blizn, mogą być wypełnione ropą lub osoczem, są gęsto rozsiane na ciele, ale nie występują grupami
Wrażliwe na: mocznik, standardowe kwasy (zwłaszcza mlekowy i salicylowy), regularne, mechaniczne złuszczanie naskórka,cynk oraz pochodne witaminy A, szczególnie tretinoinę

ZASKÓRNIKI
Typowe zmiany zaskórnikowe są bardzo łatwe do rozpoznania, choć wiele osób mylnie myli je z nadmiernym rogowaceniem oraz infekcjami grzybiczymi, które mogą mieć charakter niezapalny. Typowe zaskórniki przede wszystkim potrzebują czasu (do 8 tygodni), nie pojawiają się z dnia na dzień, są także trudne w usunięciu, często twarde i głęboko osadzone. Nie przyjmują formy zapalnej.

źródło, źródło, źródło
Co ważne, nie są one wynikiem zachwiania flory bakteryjnej, występują nierównomiernie, mają różną głębokość i osadzenie, mogą występować w każdej partii twarzy, dekoltu i pleców (rzadziej występują na ciele, ich największa ilość jest tam, gdzie najbardziej aktywne są gruczoły łojowe), ale wymagają odpowiednich warunków (nadmiar sebum, emolientów, nadmierne rogowacenie, niedokładne oczyszczanie, pot) - nie są objawem żadnych, poważnych dermatoz skórnych, informują jedynie o zanieczyszczeniu skóry i ewentualnej podatności zaskórników na utlenianie (zaskórniki otwarte świadczą o braku lub też niestabilności ochrony przeciwsłonecznej lub nadmiarem utleniaczy w pielęgnacji) - najwięcej zaskórników posiadają Ci, którzy nie przykładają się do pielęgnacji, nie dbają o higienę nie tylko twarzy, ale także przedmiotów i akcesoriów mających kontakt ze skórą, nie regulują odpowiednio skóry oraz mają typową, tłustą cerę.

Zmiany charakterystyczne: cieliste, niezapalne grudki o różnej głębokości, występują w najbardziej zanieczyszczonych obszarach twarzy lub niezapalne treści utlenione wypełnione twardą, utlenioną treścią, trudne do wyciśnięcia, występują w obszarze najbardziej podatnym na utlenienia zazwyczaj nos i broda, ewentualnie policzki, występują powszechnie na twarzy (zwłaszcza strefie T) oraz plecach i dekolcie, często także na ramionach
Wrażliwe na:  tretinoinę, tezaroten, kwas azelainowy, kwas salicylowy, lipohydroksykwas, kwas mlekowy, zabieg kawitacji

PODSTAWOWE RÓŻNICE MIĘDZY SCHORZENIAMI SKÓRNYMI, JAKIE PYTANIA MUSISZ SOBIE ZADAĆ, JEŚLI PODEJRZEWASZ DERMATOZY W OBRĘBIE MIESZKA WŁOSOWEGO?
Rozmiar, głębokość i występowanie zmian  
Oceń, czy Twoje zmiany mają jednakowy, podobny kształt i głębokość, czy występują grupami, czy też są rozsiane na całym obszarze i występują nierównomiernie. Bardzo ważne jest także określenie występowania  zmian na konkretnych partiach ciała.
Wydzielina i jej zapach 
Dotyczy to szczególnie zmian bakteryjno-grzybiczych, skóra objęta infekcją bakteryjną ma charakterystyczny zapach drożdży oraz nie ma podniesionego pH, skóra zakażona szczepami bakteryjnymi zazwyczaj ma nieprzyjemny zapach i zazwyczaj pH skóry zostaje podwyższone. Przyjrzyj się wydzielinie - oceń jej konsystencję lepkość, kleistość oraz zawartość (ropa, płyn surowiczy, osocze, krew)
Sposób gojenia i bliznowacenia
Niektóre zmiany bliznowacą się w szczególnie niepokojący sposób - zwróć uwagę, czy zmiany nie posiadają charakterystycznej łuski, czy nie ciemnieją, pozostawiają blizny i przebarwienia, goją się i znikają szybko lub też mają tendencję do ponownego stanu zapalnego i często ich proces gojenia jest wydłużony.
Charakter występowania
Oceń, czy zmiany występują grupowo lub też pojedynczo, czy mają wyłącznie charakter zapalny, niezapalny, lub też mieszany? Czy nasilają się w jakimś szczególnym okresie? Czy powstają lub nasilają się pod wpływem stosowania pewnych leków, substancji aktywnych? Czy pojawiły się po zastosowaniu konkretnego leku?
Szybkość kolonizowania i oporność w leczeniu
Schorzenie szybko postępuje? Wystarczy kilka dni, a nawet godzin do bardzo dużego zaognienia? Czy zmiany pojawiają się nagle? Czy często nawracają? Czy obejmują inne partie twarzy? Czy potrzebują dłuższego czasu? Są oporne w leczeniu?
Towarzyszące objawy dodatkowe (zaczerwienienie, podrażnienie, odwodnienie, swędzenie)


Mimo wielu złudnych podobieństw, niemal identycznej formy i przebiegu choroby, zmiany reagują zupełnie inaczej na leczenie, dlatego często do właściwych terapii dochodzi się metodą prób i błędów. Zwracam już po raz kolejny uwagę na to, by obserwować swoją skórę, ponieważ nieodpowiednia pielęgnacja i źle dobrane leki mogą zaostrzać objawy, a nawet prowadzić do powstania kolejnych problemów, które utrudniają i komplikują dalsze leczenie.


Pozdrawiam,
Ewa

Nadmierny łojotok i dermatozy wywołane nadmierną produkcją sebum | Jak ograniczyć przetłuszczanie, przyczyny łojotoku, problem naturalnie tłustej skóry i łojotoku wywołanego

$
0
0

Bibułki i pudry matujące zajmują specjalne miejsce w Twojej podręcznej kosmetyczce, są nieodłącznym kompanem podczas podróży i nie wyobrażasz sobie by mogło ich nagle zabraknąć? Tłusta cera i nadmierny łojotok niestety nie są tym samym co pożądany, zdrowy, świeży blask i subtelne rozświetlenie w konkretnych partiach twarzy, przetłuszczona cera prezentuje się nieświeżo, niezdrowo, powoduje dyskomfort. Nieestetyczne świecenie się podkreśla niedoskonałości i niestety jak najbardziej może je wywoływać, nie jest również przyjacielem trwałego makijażu, utrudnia współpracę z kosmetykami, komplikując pielęgnację.

Tłusta cera jest przyczyną Twoim kompleksów? Czujesz się niekomfortowo i obstawiasz nadmierne przetłuszczanie się za przyczynę problemów ze skórą? Warto zastanowić się, czy tłusta skóra z którą zmagasz się na co dzień, mieści się w granicach normy po wykluczeniu wszystkich możliwych przyczyn zewnętrznych i wewnętrznych, sprowadzających się głównie do błędów pielęgnacyjnych, złych nawyków żywieniowych i stymulacji hormonalnej poprzez nadmierne, przewlekłe narażenie na stres. 

Czy z nadmiernym łojotokiem można skutecznie walczyć? Jak najbardziej, ale nie warto nastawiać się na szybkie, ani tym bardziej trwałe efekty. Nadreaktywność gruczołów łojowych wymaga właściwej, długotrwałej regulacji, przy wszelkich zaniedbaniach i ,,dniach wolnych'', nadmierny łojotok nawraca z prędkością światła i sieje spustoszenie na skórze. Wydawać by się mogło, iż skóra tłusta (absolutnie nie łojotokowa, która jest stanem chorobowym, a nie naturalnym rodzajem cery) jest przekleństwem, ale dzięki odpowiedniej pielęgnacji, szybko odwdzięczy się zdrowym, młodym wyglądem przez długi czas.

Pamiętaj, by mimo porażek nie wyciągać białej flagi - gęste, lepkie sebum nie spełnia tylko funkcji ochronnej, w nadmiarze staje się toksyczne, wymarzoną pożywką dla mikroorganizmów (zwłaszcza drożdżaków), poszerza i zatyka pory, stymuluje hiperkeratozę oraz wywołuje trądzik. Tłusta cera i nadmierny łojotok wymagają ciągłego trzymania ręki na pulsie, nie nastawiaj się na szybkie i długofalowe efekty, ale podjęta walka jest w stanie przybliżyć Cię do upragnionego stanu skóry.

NATURALNIE TŁUSTA SKÓRA VERSUS ŁOJOTOK WYWOŁANY 
Musisz odpowiedzieć sobie na jedno, zasadnicze, banalnie proste pytanie, czy rzeczywiście borykasz się z nadmiernym łojotokiem? Czy jest to według Ciebie stan chorobowy? Pojawia się nawet przy udanej, sprawdzającej się pielęgnacji, nawet po kilkudziesięciu minutach od oczyszczenia twarzy? Tłusta cera, a silny łojotok to zupełnie dwa, różne zagadnienia, dlatego warto zastanowić się w czym tkwi faktycznie problem i z czym się borykasz. Często mam wrażenie, że problem łojotoku jest wyolbrzymiany.. lub nieświadomie wywoływany.

Dziedziczymy różne cechy po rodzicach, kolor oczu, włosów, słyszałam nawet o talentach i zdolnościach, w spuściźnie otrzymujesz także rodzaj skóry. Naturalnie tłusta cera nie jest, w odróżnieniu od łojotoku, anomalią, jest bardziej porowata, lepiej nawilżona, wolniej starzeje się i trudniej ulega podrażnieniom, ale w najczarniejszym scenariuszu, staje się ogniskiem zapalnym, polem bitewnym dla problemów z cerą. Tłusta skóra jest bardzo podatna na rozregulowanie, dlatego zaniedbywanie lub też złe traktowanie, niestety, często doprowadza do toczącej się latami batalii, nie związanej w żaden sposób z przyczynami wewnętrznymi. Największą różnicą między skórą tłustą, a łojotokową jest fakt, iż cerę naturalnie obdarzoną większą aktywnością gruczołów można przywrócić do normalności bez użycia wewnętrznych środków, a także cieszyć się dobrym stanem cery. Owszem, cera tłusta ma tendencję do zanieczyszczania się, pojedynczych krostek, zaskórników, ale jej kondycja utrzymuje się nadal w granicy normy i nie świadczy o dotknięciu przez chorobę skóry.  Cera tłusta też się przetłuszcza, dlatego nie rozpaczałabym, że Twój makijaż ma krótszą trwałość, albo cera nie jest zupełnie matowa, czasami mamy wręcz abstrakcyjne wymagania - zadbana, tłusta skóra charakteryzuje się zdrowym, gładkim blaskiem, nie sprawia też większych problemów, jeśli jest zależycie traktowana. Na ładną cerę trzeba ciężko zapracować.

Innym kołem się toczy  pielęgnacja przy stwierdzonym łojotoku, który niestety, nie jest podatny na większość środków, a udana pielęgnacja nieznacznie ogranicza problem (chyba, że zmagasz się z trądzikiem wywołanym). Jest to stan, którego nie można ,,ogarnąć'' zewnętrznie, ponieważ wynika z wewnątrz.

Twarz: Lily Lolo brązer prasowany Honolulu, podkład matujący Annabelle Minerals Golden medium (do brązowienia), róż Ecolore Pumpkin Spice, oczy: Annabelle Minerals Golden Medium, usta: olej lanolinowy + róż Ecolore Pumpkin Spice

Bez łojotoku nie ma trądziku. Mimo że sam w sobie nie jest dermatozą, staje się tłem dla innych chorób skóry. Nadprodukcja sebum związana z przyczynami wewnętrznymi przede wszystkim rujnuje pielęgnację i stan skóry, osoby borykające się z nadreaktywnością gruczołów, często narzekają nie tylko na bardzo tłustą cerę (nawet po kilkudziesięciu minutach od oczyszczenia skóry), ale także brak efektów kuracji, częste infekcje grzybicze, nawracający łupież, wypadanie włosów, bardzo szybkie przetłuszczanie się włosów oraz swędzącą skórę twarzy i ciągły, nieświeży, niechlujny wygląd. Skórę łojotokową jest w stanie utrzymać tylko mocna regulacja zewnętrzna (retinoidy), ale tuż po odłożeniu leków, łojotok często nawraca lub uaktywnia się nawet podczas leczenia, dlatego bez właściwego leczenia zewnętrznego, walka z łojotokiem zawsze będzie nierówna, a często bezskuteczna.

Zasadniczą różnicą między naturalnie tłustą cerą, a nadmiernym łojotokiem jest stan - cera tłusta jest normalnym rodzajem skóry, tak jak skóra sucha, przy odpowiednim traktowaniu i niezbędnej, lekkiej regulacji, cera nie sprawia problemów i przetłuszcza się w granicach normy. Borykając się z nadmiernym łojotokiem, niezależnie od pielęgnacji i regulacji, cera nadal bardzo szybko się przetłuszcza i zanieczyszcza, a jedynie wewnętrzne terapie przynoszą oczekiwane i długofalowe efekty, regulacja jest bardzo pomocna przy skórze łojotokowej, ale nie rozwiązuje głównego problemu, dlatego łojotok często towarzyszy nadal, jest niewiele zmniejszony, a efekty są krótkotrwałe.

PRZYCZYNY NADMIERNEGO ŁOJOTOKU
Nadmierny łojotok nie bierze się z próżni, chociaż w zdecydowanej większości przypadków, wstydliwe i chorobliwe przetłuszczanie skóry wiąże się z czynnikami endogennymi - obciążeniem genetycznym oraz destabilizacją hormonalną (na skutek ciąży, okresu dojrzewania, przewlekłego, silnego stresu, bliżej nie wyjaśnionej reakcji receptorowej), a wszelkie metody leczenia zawodzą, nie przynosząc dłuższej, niż kilkunastominutowej poprawy. 

Nadprodukcja sebum może także wynikać z nieświadomego, złego traktowania skóry i pobudzania gruczołów łojowych do wzmożonej pracy, dlatego łojotok może mieć także charakter wywołany, wówczas nie jest powiązany ani z gospodarką hormonalną, ani z dietą i narażeniem na stres. W odróżnieniu od łojotoku endogennego, jest łatwy w leczeniu i wymaga zmiany rytuału pielęgnacyjnego.
Geny
Rodzaj cery, podobnie jak kolor włosów i oczu, jest uwarunkowany genetycznie. Jeśli w Twojej rodzinie najbliżsi członkowie posiadają skórę tłustą, prawdopodobnie i Ty jesteś jej posiadaczem. Kwestią nie do końca wyjaśnioną jest łojotok, ale udowodniono iż występowanie trądziku w drzewie genealogicznym, zwiększa szansę na zachorowanie.
Destabilizacja hormonalna
Stymulacja hormonalna jest najczęstszą przyczyną nadmiernego łojotoku, spowodowana głównie nadreaktywnością androgenową, czyli hormonami męskimi (dlatego trądzik występuje często u młodych mężczyzn i ma silniejszy przebieg) oraz aktywnością enzymu 5-alfa-reduktazy (najnowsze badania wykazały, że najwięcej DHT powstaje w skórze twarzy, w porównaniu z innymi częściami ciała), na nieszczęście, gruczoły łojowe zostały wyposażone w receptory androgenowe, dlatego często prawidłowy poziom hormonów w surowicy krwi nie wyklucza spustoszenia w obrębie mieszka włosowego i tym samym łojotoku i ropienia gruczołów łojowych. Jeśli łojotok jest oporny na leczenie, a pielęgnacja nie przynosi oczekiwanych rezultatów, jedynym, rozsądnym rozwiązaniem jest wykonanie niezbędnych badań hormonalnych i wszczęcie poszukiwań dobrego specjalisty, endokrynologa. 
Nadmierny łojotok najczęściej leczony jest antykoncepcją hormonalną, lekami hamującymi nadreaktyność androgenową, proces alfa-reduktazy (leki zarejestrowane w powszechnym leczeniu łagodnego przerostu prostaty) oraz substancje o działaniu gestragennym (długi składnik tabletek antykoncepcyjnych, np.octan cyproteronu)
Niedobór witamin z grupy B i cynku 
Niedobór kluczowych skłdników odbija się szczególnie dotkliwie na kondycji skóry - pojawiają się problemy z gojeniem, wolną regeneracją, oraz łojotokiem, bowiem witaminy z grupy B wpływają na ilość i jakość wytwarzanego łoju, według niektórych badań, działają androgenowo i hamują aktywność enzymu 5-alfa-reduktazy, zmniejszają także wrażliwość na adrogeny, dlatego terapia wewnętrzna kompleksem witamin z grupy B, przynosi bardzo dobre, szybkie rezultaty. Nie sposób wspomnieć także o cynku, który również hamuje aktywność gruczołów łojowych, ma silne właściwości przeciwzapalne oraz sprzyja regeneracji naskórka.
Przewlekły stres
Kortyzol, hormon stresu ma podobne działanie na gruczoły łojowe jak testosteron, dlatego może nasilać, a nawet wywoływać nadmierny łojotok. dodatkowo stres wpływa negatywnie na poziom insuliny.
Złe nawyki żywieniowe: dieta bogata w węglowodany proste
Mimo, iż przyjęło się umniejszać roli codziennej diety przez środowisko medyczne, spożywanie pokarmów, nie tylko bezwartościowych, ale o bardzo wysokim indeksie glikemicznym, prowadzi do niebezpiecznych wyrzutów insuliny, która wpływa pośrednio na gospodarkę hormonalną, a także prowadzi do nadreaktywności androgenowej, a wiec bezpośrednio wywołuje i wzmaga łojotok.
Wysoka wilgotność powietrza lub bardzo suche powietrze/wysokie temperatury
Pory naturalnie poszerzają się i są bardziej aktywne przy wysokiej wilgotności i upałach, ponieważ skóra intensywniej poci się, zapobiegając przegrzewaniu organizmu, problem wzmożonego łojotoku latem, wiąże się także z koniecznymi zmianami pielęgnacyjnymi - lżejszą pielęgnacją i lepszym oczyszczaniem skóry z nadmiaru sebum i potu. 
Ciężka pielęgnacja, obfita w emolienty tłuste
Nadmierne obciążanie skóry, obklejanie tłustymi kremami i olejami blokuje ucieczkę wody, rozszerza pory, sprzyja szybszemu zanieczyszczaniu oraz wzmaga potliwość i przetłuszczanie skóry. W pielęgnacji skóry tłustej bardzo ważny jest umiar, zarówno obciążanie cery, jak i jej nadmierne wysuszanie prowadzi do wzmożonego łojotoku i problemów ze skórą.
Niewłaściwa regulacja i źle dobrane substancje aktywne lub też brak jakiejkolwiek regulacji pracy gruczołów łojowych
Skóra tłusta wymaga regulacji, nic dziwnego, że przez Twoje zaniedbania nagle się rozregulowuje i błyskawicznie zanieczyszcza. Problem jest jednak bardziej złożony, ponieważ skórę należy regulować w odpowiedni sposób - na wysokie stężenia, bardzo kwaśne pH, złe substancje aktywne, mogą jak najbardziej szkodzić, wywołując podrażnienie, wysuszenie, drażniąc mieszki i nasilając łojotok.
Niedokładny rytuał oczyszczania
Podstawa podstaw - jeśli nie przykładasz się do tak ważnego, jak nie najważniejszego etapu pielęgnacyjnego, gładka, idealna skóra jest marzeniem ściętej głowy. Nawet nie chcę myśleć do czego prowadzi pomijanie lub przetrzymywanie skóry pokrytej warstwą kosmetyków, ale z pewnością wzmaga łojotok i prowadzi do rozwoju trądziku zapalnego, ropnego.
Wysuszanie skóry i agresywna pielęgnacja
Działanie w jedną, i w drugą skórę jest toksyczne dla skóry. Odtłuszczanie prowadzi do wzmożonej aktywności łojowej, gruczoły zostają intensywnie pobudzone do pracy i wytwarzają kolejną, ochronną warstwę sebum, agresywna pielęgnacja to najczęstsza przyczyna łojotoku wywołanego.
Nieprawidłowe stosowanie kosmetyków
No cóż, aby kosmetyki mogły efektywnie działać, muszą być stosowane w odpowiedniej częstotliwości, ilości i .. kolejności. Oczyszczaj tak często, jaka jest potrzeba, umiejętnie dostosuj dawkę nawilżenia, nie zapominaj o regulacji i złuszczaniu naskórka. I obserwuj swoją cerę, nawet najlepszy specjalista nie znajdzie idealnego schematu, wysilaj się trochę i zastanów, co faktycznie wpływa pozytywnie na kondycję Twojej skóry. 

CHOROBY SKÓRY WYWOŁANE PRZEZ NADMIERNY ŁOJOTOK
Łojotok ma nie tylko wymiar estetyczny (jak na przykład nadmierne rogowacenie), błyszcząca, tłusta skóra jest częstą przyczyną kompleksów, ale także problemów ze skórą - staje się podatna na działanie bakterii i grzybów, pojawianie się grudek i ropnych wyprysków, szybko zanieczyszcza się, a niedoskonałości wciąż przybywa.

Nadmierny łojotok nie jest niczym innym jak anomalią, taką samą jak hiperkeratoza, skóra dotknięta nadreaktywnością łojotokową jest skazana na ciągłą regulację i właściwą pielęgnację, dlatego oczekiwanie długotrwałych efektów (jak w przypadku większości chorób skóry) jest nierealne i oderwane od rzeczywistości. Niemal błyskawiczne, uciążliwe i nie do okiełznania obfite przetłuszczanie się skóry należy bezwzględnie leczyć, mimo ze samo w sobie nie jest chorobą, może nasilać, ba, a nawet wywoływać! trudne i skomplikowane w leczeniu dermatozy, które pozostawiają niemiłe pamiątki, a leczenie rozbija się nie tylko na hamowaniu rozwoju choroby, ale także redukcji niedoskonałości powstałych na skutek skórnych batalii. 
Kolonizacja przez drożdżaki i następujące konsekwencje: łojotokowe zapalenie skóry, wysypki łojotokowe i kandydoza mieszków włosowych
Szczególnie drożdżaki upodobały sobie ludzki, gęstym wilgotny i lekko kwaśny tłuszcz, nadmiar sebum stwarza doskonałe warunki do rozwoju grzybicy, gdyż grzyby odnajdują się jak ulał w fizjologicznym, lekko wilgotnym środowisku. Grzyby są naturalnym składnikiem mikroflory, ale przy sprzyjających warunkach bardzo szybko kolonizują, doprowadzając do niebezpiecznego rozrostu. Niestety, kandydoza skóry jest szczególnie trudna w leczeniu, posiada także bardzo dużą tendencję do nawrotów, dlatego tak ważne jest utrzymywanie prawidłowej higieny ciała i twarzy, ograniczanie łojotoku oraz rozsądne kuracje, szczególnie antybakteryjne (antybiotyki, nadtlenek benzoilu), gdyż często na skutek długotrwałych terapii i uszkodzenia naskórka dochodzi do ich przerostu.
Łojotokowe zapalenie skóry jak nazwa wskazuje, wywołane jest przez nic innego jak łojotok, który sam w sobie nie jest chorobą, ale nadreaktywnosć gruczołów staje się toksyczna, a sebum nie tylko zatyka i rozszerza pory, powodując trądzik grudkowy i ropny, ale doprowadza do zachwiania flory skóry - drożdżaki mają zapewniony pokarm i w bardzo szybkim tempie stają się mikroorganizmami przeważającymi, patologicznymi. Nadmiar sebum dodatkowo odwadnia głębokie warstwy skóry, a niewiedza kosmetyczna nasila odwodnienie poprzez stosowanie niewłaściwych, wysuszających kosmetyków - stąd zjawisko tłuste, ale łuszczące się. Skóra staje się jednocześnie tłusta, ale i odwodniona, silne podrażniona, a drożdżaki powodują rumień oraz grudki i drobne stany ropne. Aby skutecznie walczyć z łojotokowym zapaleniem skóry, należy przede wszystkim działać na główną przyczynę problemu, czyli łojotok, przy daleko posuniętym ŁZS, niezbędne jest także silne działanie grzybobójcze.
Wysypki łojotokowe są pierwszym, nie ostrym objawem łojotokowego zapalanie skóry, objawiają się drobnymi, ropnymi lub podskórnymi krostkami  w obszarach najbardziej przetłuszczających się, ale nie swędzą ii nie zostały jeszcze zainfekowane przez drożdżaki. Krostki wyskakują jak grzyby po deszczu na skutek silnego łojotoku oraz przy stosowaniu bardzo tłustych kosmetyków, które wzmagają potliwość i odcinają dostęp do tlenu.
Do kandydozy mieszków włosowych dochodzi  na skutek uszkodzenia i przeniesienia grzybów lub też przy daleko posuniętej nadwrażliwości torebek mieszkowych. Grzyby mogą także kolonizować mieszki włosowe, zwłaszcza, gdy łój nie jest efektywnie usuwany z powierzchni skóry. Drożdżaki bardzo szybko i skutecznie kolonizują, nawet w zanieczyszczonych porach, doprowadzając do powstania swędzących grudek, którym może towarzyszyć rumień. Zmiany mogą także ropieć.
Trądzik niezapalny zaskórnikowy i zapalny ropny 
Nadmiar sebum poszerza i zatyka pory, podczas zmagań z nadmierną aktywnością łojową, nawet dokładne oczyszczanie skóry nie rozwiązuje problemu błyskawicznie zanieczyszczającej się cery. Niestety, jeśli jest łojotok, pojawia się i trądzik. Łojotok sprzyja tworzeniu się zaskórników, a w dalszej konsekwencji także stanów ropnych. Stosowanie maści, żeli, kremów, maseczek może krótkotrwale pomóc, ale pamiętaj, że głównym problem jest łojotok - jeśli skutecznie go nie ograniczysz, zmiany będą się odnawiać i nasilać wraz z czasem.
Zmiany naciekowe
Gęsta, tłusta i lepka warstwa sebum zaczopowuje ujścia gruczołów łojowych, mogąc prowadzić do ropienia podstawy mieszka - poprzez łojotok możesz zaobserwować nie tylko typową, zwiększoną ilość zmian trądzikowych (zaskórniki i stany zapalne), ale także bolesnych, trudno gojących się zmian naciekowych oraz rozwoju trądziku cystowego.
Nadmierne rogowacenie
Naprodukcja łoju nasila hiperkeratozę, utrudnia złuszczenie martwego naskórka, a powstała toksyczna mieszanina dojrzewa z czasem w ujściach gruczołów łojowych i powoduje trądzik, dlatego tak ważne jest, aby działać na problem główny, a nie na powstałe objawy, będące skutkiem i konsekwencją.
JAK OGRANICZYĆ PROBLEM? CZY DZIAŁANIE WEWNĘTRZNE JEST NIEZBĘDNE?
Walka z nadmiernym łojotokiem jest bardzo trudna i często nierówna, a na drodze leczenia czeka Cię wiele potknięć, które nie mogą zniechęcać, a wręcz motywować do dalszego działania. Nadreaktywność gruczołów łojowych zazwyczaj wynika z dysfunkcji lub też oddziaływania silnych bodźców, dlatego skuteczna terapia wymaga nie tylko działania zewnętrznego, które często okazuje się bezskuteczne, nie przynosi oczekiwanych rezultatów, ale zmiany trybu życia, nawyków żywieniowych i nierzadko doustnej stymulacji hormonalnej.

Czy zatem leczenie wewnętrzne jest niezbędne? W większości przypadków niestety tak, zwłaszcza, gdy zawodzą kuracje wewnętrzne lub tylko nieznacznie ograniczają problem, który ewidentnie wynika z wewnątrz.

Może jednak okazać się, że Twój łojotok pozbawiony jest czynników endogennych, a został wywołany na skutek błędów pielęgnacyjnych, braku regulacji, nadmiernego wysuszania, do czego często dochodzi wśród młodych ludzi, nie znających własnych potrzeb oraz nie posiadających świadomości pielęgnacyjnej (na nieszczęście lub też szczęście trądzik staje się coraz bardziej powszechny, z czym rośnie świadomość konsumencka i ogromna rola codziennej, udanej pielęgnacji), wystarczy wówczas zmiana nawyków pielęgnacyjnych i świadomie wybieranie kosmetyków. Niestety, cera tłusta nagminnie mylona jest z łojotokiem, który staje się szczególnie skomplikowany, gdy wynika z silnych i nagłych zmian hormonalnych lub bardzo ubogiej w składniki odżywcze diety. Pamiętaj, ze teoretycznie łojotok nie jest dermatozą, ale zaniedbywanie problemu, niewłaściwe metody walki na własną rękę, nieudolne terapie dermatologiczne prowadzą do groźnych i często nieuleczalnych chorób skóry, dlatego mimo wielu porażek nie warto się poddawać, gdyż łojotok stwarza doskonałe warunki do powstania łojotokowego zapalenia skóry, rozległych grzybic i trądziku ropnego. 
Dieta uboga w węglowodany proste
Nie nadwyręża pracy trzustki, nie doprowadza do niebezpiecznych skoków insulinowych oraz zapobiega nadreaktyności androgenowej i nieprawidłowej produkcji hormonów płciowych.
Niezbędne kwasy tłuszczowe
Nie poznano do końca działania kwasów tłuszczowych, ale podejrzewa się hamowanie aktywności enzymu alfa-reduktazy, wysoko jakościowo tłuszcze są także niezbędne do prawidłowej funkcji hormonów. Regularne spożywanie wysokiej jakości tłuszczów sprzyja upłynnieniu łoju oraz mniejszej tendencji do zaczopowywania się ujść gruczołów łojowych, kwasy tłuszczowe łagodzą także duże wahania hormonalne (szczególnie olej lniany, zawierający mnóstwo lignanów), dlatego uzupełnienie diety o wysokiej jakości oleje jest szczególnie polecane miesiączkującym kobietom.
Cynk i witaminy z grupy B
Hamują aktywność androgenową i enzymu 5-alfa-reduktazy, zmniejszają ilość i podnoszą jakość wytarzanego łoju, mają także silne działanie przeciwzapalne, regenerujące i nawilżające, są niezbędne w leczeniu nadmiernego łojotoku oraz szeroko pojętych dermatoz będących skutkiem wzmożonej aktywności gruczołów łojowych.
Magnez i chwila dla samej siebie
Magnez łagodzi skutki uboczne narażania się na przewlekły stres, przywraca równowagę i spokój, ma także bardzo pozytywny wpływ na skórę - redukuje ilość sebum i potu, niweluje przykry zapach oraz ma działanie antybakteryjne, uelastyczniające i regenerujące. Magnez także wspaniale relaksuje, kąpiele magnezowe i nacieranie się domową oliwą magnezową powinno stać się Twoim zdrowym nawykiem, nawet jeśli nie borykasz się z nadmiernym łojotokiem.
Stymulacja hormonalna (antykoncepcja lub zioła)
Jest niezbędna, gdy zawodzi prawidłowa dieta i wykluczenie (lub też zminimalizowanie) narażenia na stres. Jeśli łojotok szczególnie uprzykrza Tobie życie, staje się przyczyną kompleksów i problemów ze skórą, koniecznie udaj się do endokrynologa i sprawdź, czy wszystko jest z Tobą w porządku. Utrzymywanie stanu destabilizacji hormonalnej jest bardziej szkodliwe niż dopasowana antykoncepcja, która chroni m.in. przez rakiem narządów płciowych i rakiem piersi.
Wewnętrzna izotretinoina
Wewnętrzne zażywanie pochodnej witaminy A zwęża ujścia gruczołów łojowych, niszczy część gruczołów (dlatego częstym skutkiem ubocznym jest bardzo sucha skóra i wzmożone wypadanie włosów) oraz redukuje nadmierny łojotok. To jedna z najskuteczniejszych metod leczenia łojotoku, ale niestety nieskuteczna, jeśli wynika  z przyczyn hormonalnych. 

PODSTAWY PIELĘGNACYJNE DLA BARDZO TŁUSTEJ SKÓRY 
Każdy posiadacz tłustej skóry, musi wiedzieć, iż marzenia o gładkiej, ładnej cerze mogą się ziścić, ale taki rodzaj skóry wymaga ciągłej, ciężkiej pracy i dbałości, a nawet chwilowe zaniedbania lub nieodpowiednie kosmetyki mogą doprowadzić do nagłego pogorszenia. Tłusta, nawet zadbana cera nadal ma duże skłonności do zanieczyszczania się, dlatego potknięcia w pielęgnacji mogą być szczególnie dotkliwe w skutkach. Skóra tłusta nie musi być trądzikowa i problematyczna, ale jest bardzo podatna na rozregulowanie i często niewłaściwie pielęgnowana.

Niestety, nadal większość potwornie odtłuszcza skórę i uważa jej tłustość za największy problem, prowadząc do konkretnych poważnych i opłakanych skutków. Tłusta cera występuje naturalnie, ale dla wielu nadal jest czymś nie do zaakceptowania, dlatego często to użytkownik doprowadza do problemów z trądzikiem, podrażnieniami i kolonizacji przez drożdżaki. Prawda jest smutna, ale prawdziwa.

Dzięki odpowiednim kosmetykom i zdrowym nawykom, mimo dalszej skłonności do zanieczyszczania i lekkiego przetłuszczania, można utrzymać stan skóry na bardzo dobrym, niemal idealnym poziomie. Powiem więcej, zadbana cera tłusta staje się wizualnym ideałem dla wielu kobiet, ponieważ jest dobrze nawodniona, gładka, subtelnie błyszcząca i po prostu zdrowa, a właścicielki nie zmagają się z przesuszeniami i podrażnieniami. Jak zatem należy dbać o skórę naturalnie tłustą, aby nie zatracić równowagi i cieszyć się dobrą kondycją skóry przez długi czas?
Odpowiednio wyważona pielęgnacja. Równowaga między oczyszczaniem, a nawilżaniem
Nie zliczę ile już razy wskazywałam na niesamowicie ważny balans w pielęgnacji, który często zostaje zachwiany, a tym samym generuje kolejne potrzeby i problemy z cerą. Posiadanie skóry tłustej nie jest wyrokiem śmierci,jak wszystko, posiada swoje wasy i zalety, mam nadzieję, że nigdy nie będzie Cię korciło porządne szorowanie delikatnej cery wściekle gruboziarnistym peelingiem, maltretowanie potwornie wysuszającym żelem lub codziennie katowanie kostką mydlaną. Żadna skóra, nie ważne, czy jest sucha, czy też tłusta, nie znosi agresywnego traktowania i prędzej czy później powie stop. Cera tłusta jest szczególnie podatna na rozregulowanie, do zachwiania równowagi można doprowadzić nawet w przeciągu jednego miesiąca, a przywrócenie do równowagi, a nawet stanu przeszłego często okazuje się niemożliwe lub wymaga długich miesięcy.
Moja nadrzędną zasadą jest ,,nie szkodzić'', oczyszczanie nie musi spełniać pięćdziesięciu dwóch, zupełnie różnych funkcji, ale ma doskonale spełniać jedną - dobrze i sukcesywnie usuwać brud i zanieczyszczenia, ale jednocześnie nie pogarszać kondycji skóry.
Dokładne oczyszczanie skóry
No cóż, zmagając się z nadmiernym łojotokiem, musisz efektywnie usuwać nadmiar sebum z powierzchni skóry, inaczej stanie się pożywką na bakterii i grzybów, zacznie rozszerzać i zatykać pory oraz powodować trądzik. Oczyszczanie nie zawsze gwarantuje redukcję łojotoku, często niezbędne jest działanie dodatkowe regulujące, ale skutecznie zapobiega rozwojowi szczepów patologicznych, ogranicza pojawienie się chorób skóry oraz nie ma wpływu na wzmożoną pracę gruczołów łojowych.
W parze z jednoczesnym, dobrym i dokładnym usuwaniem zabrudzeń, musi iść delikatność i łagodność preparatów myjących. Agresywne środki tylko i wyłącznie nasilają problem, zwłaszcza, gdy są stosowane samodzielnie. Jeśli potrzebujesz mocnej dawki oczyszczenia, podstaw na mycie dwuetapowe.
Właściwe dozowanie niezbędnych do nawilżania emolientów
Emolienty tłuste są niezbędne do dobrego nawilżenia, jeśli unikasz ich całkowicie w swojej pielęgnacji, skóra zacznie się odwadniać i nadmiernie przetłuszczać. Niestety, związki okluzyjne mają także poważne wady, ich nadmiar w pielęgnacji, szczególnie skóry tłustej, jest bardzo szkodliwy, dlatego bądź szczególnie ostrożny w ich dozowaniu - zawsze trafnie oceniaj dawkę nawilżenia, nie przesadzaj ani w  jedną, ani tym bardziej w drugą stronę. Jeśli masz bardzo dużą skłonność do zatykania porów, warto pomyśleć o nawilżaniu poprzez inne kroki pielęgnacji lub postawić na związki pozostawiające film hydrofilowy, przepuszczalny, na przykład proteiny jedwabne i owsiane, kolagen, elastynę.
Częste złuszczanie skóry, usuwanie nadmiaru sebum i odblokowywanie porów. Dostosowana regulacja chemiczna i łagodne złuszczanie mechaniczne
W przypadku skóry typowo tłustej, regulacja poprzez pielęgnację codzienną nie zawsze zdaje egzamin, tak błyskawicznie zanieczyszczająca się cera, ze skłonnością do wytwarzania większych ilości sebum, wymaga chemicznej, lekkiej, dopasowanej regulacji, która wpłynie pozytywnie na pracę gruczołów łojowych, zwęża ich ujście, a tym samym zapobiegnie zanieczyszczaniu się skóry. Nie dziw się opłakanemu stanowi skóry, jeśli nie przykładasz się do pielęgnacji, a o kwasach nawet nigdy nie słyszałeś, nie oczekuj od siebie, ani tym bardziej od specjalistów długotrwałych efektów. Bez świadomej, właściwej, codziennej pielęgnacji, celowego pomijania rytuałów oczyszczających, umniejszaniu roli pielęgnacji w leczeniu i przywróceniu jej równowagi, nigdy nie doczekasz się idealnego, wymarzonego stanu skóry. To nie przechodzi i nie mija z wiekiem, samo nic się nie zrobi.. Regulacja tłustej skóry jest bardzo ważna, wręcz niezbędna, ale efekty będą widoczne tylko przy jednoczesnej, odpowiedniej pielęgnacji - kwasy/retinoidy i pielęgnacja, samodzielnie nie mają takiego wpływu na kondycję skóry, jak ich wspólne połączenie.
Nie pomijaj złuszczania martwego naskórka i warstwy sebum, gdyż regularne zabiegi uniemożliwiają gromadzeniu się szkodliwych treści w porach, a tym samym zapobiegają rozwojowi zaskórników i trądziku zapalnego. Przy bardzo zanieczyszczonej skórze, niezbędna jest eksfoliacja chemiczna lub mechaniczne złuszczanie (peelingi ziarniste, szorstki muślin, szczoteczki silikonowe), ponieważ zanieczyszczenia są swoistą barierą, a nagromadzony naskórek i sebum utrudniają przenikanie większości substancji aktywnych. Na skórze bardzo tłustej małe stężenia kwasów nie działają oczyszczająco, tylko drażnią mieszki włosowe, nasilając stan zapalny. Im słabiej zanieczyszczona, opanowana i gładka cera - wybieraj kwasy o większej cząsteczce i mniejszym stężeniu, im bardziej zanieczyszczona lub zanieczyszczająca się - kwasy małocząsteczkowe (azelainowy, mlekowy, salicylowy, lipohydroksykwas) i retinoidy lub połączenie działania substancji chemicznych z działaniem manualnym - mikrodermabrazją, kawitacją, mocnymi peelingami ziarnistymi.
Delikatne działanie ściągające, obkurczające pory i hamujące ich aktywność
W codziennej pielęgnacji nie zapominaj o substancjach naturalnego pochodzenia, naturalne zioła i błota pochłaniają nadmiar sebum, regulują pracę gruczołów łojowych, posiadają silne właściwości przeciwzapalne i ściągające. Warto połączyć siły - substancje naturalne nie wyleczą całowicie Twoich problemów, ale są bardzo dobrą terapią wspomagającą.
Okłady glinkowe i błotne. Regularne i systematyczne aplikowanie błota (zwłaszcza termalnego z siarką lub błota z morza martwego) oraz glinek (biała i marokańska), wpływa regulująco na pracę gruczołów łojowych, pochłania nadmiar sebum, zwęża pory, usuwa zaległy łój oraz martwy naskórek oraz głęboko oczyszcza i odświeża skórę.
Olejki eteryczne. Naturalne substancje o bardzo silnym działaniu antybiotycznym, rozkładają i unicestwiają toksyczne, zalegające treści w porach, odświeżają skórę, zwężają pory i ograniczają przetłuszczanie się skóry. Jednymi z najefektywniejszych w leczeniu łojotoku są olejki z ziół prowansalskich (zwłaszcza lawenda, szałwia, oregano i rozmaryn) oraz olejek cedrowy.
Dziegieć brzozowy. Silny środek grzybobójczy i antybakteryjny, naturalny antybiotyk. Hamuje nadmierny łojotok i intensywnie oczyszcza skórę oraz zwęża pory.
Wyciągi ziołowe w formie naparu i odwaru. Zioła mają ogromną moc, walcząc z nadmiernym łojotokiem, zwróć szczególną uwagę na rośliny o silnych właściwościach oczyszczających, regulujących, absorbujących oraz ściągających. Zioła posiadają także silne właściwości antybakteryjne i przeciwgrzybicze, dlatego wspaniale wspomagają walkę z niedoskonałościami i błyszczeniem się skóry.
Oczar wirginijski.  Posiada bardzo silne właściwości ściągające i regulujące, pochłania nadmiar sebum, intensywnie zwęża pory i zapobiega błyszczeniu się skóry.
Wierzbownica drobnokwiatowa. Ziele cechują intensywne właściwości regulujące, uspokaja skórę i niweluje nadmierny łojotok. Aby cieszyć się zawsze świeżym naparem, wystarczy parzyć wierzbownicę przez około 15 minut, a po ostudzeniu przemywać cerę.
Liście porzeczki. Szczególnie porzeczki czarnej i białej, posiadają bardzo mocne właściwości ściągające, bakteriobójcze i przeciwgrzybicze, pochłaniają nadmiar sebum i niszczą mikroorganizmy odpowiedzialne za powstawanie stanu zapalnego.
Tymianek, szałwia lekarska i szałwia leśna. Wykazują działanie ściągające, dezynfekujące, odświeżające i regulujące. oczyszczają i zwężają pory oraz ograniczają powstanie stanu zapalnego.
Wierzba biała. Reguluje pracę gruczołów łojowych, zwęża ich ujścia, wykazuje działanie antybakteryjne i przeciwgrzybicze. Działa przeciwzapalnie.
Uczep trójlistkowy. Przy jednoczesnym bardzo mocnym działaniu przeciwzapalnym i łagodzącym, przyspiesza regenerację naskórka i niweluje wszelkie zapalenia, dlatego jest niezastąpiony przy zmaganiu się miedzy innymi z trądzikiem i łojotokowym zapaleniem skóry.
Brzoza biała. Przywraca naturalną równowagę, wpływając regulująco na pracę gruczołów łojowych, posiada także bardzo szerokie spektrum działania przeciw bakteriom, grzybom, pasożytom i wirusom.
Mydlnica lekarska. Zwalcza łojotok, niweluje swędzenie skóry, sprzyja odbudowie naturalnej flory bakteryjnej. Zioło o mocnych właściwościach odtłuszczających.
Wawrzyn szlachetny (liść laurowy). Cechuje go silne działanie ściagające i regulujące pracę gruczołów łojowych, które łączy z szerokim działaniem antykateryjnym i przeciwgrzybicznym.
Czystek ladanowy. Doskonale leczy stan zapalne skóry, ogranicza łojotok i zapobiega świeceniu się cery.


Pielęgnacja tłustej cery nie jest łatwa, ale może przynieść bardzo dobre, wręcz doskonałe efekty. Sytuacja komplikuje się, gdy zmagasz się z nadmiernym łojotokiem, który jest stanem chorobowym i należy go leczyć, często tylko farmakologicznie, wewnętrznie.


Pozdrawiam,
Ewa

Poranne oczyszczanie skóry twarzy | Czy i jak oczyszczać skórę po przebudzeniu, mycie bez użycia wody i najlepsze kosmetyki w kategorii oczyszczania o poranku

$
0
0
Róż The Balm Instain Toile Strawbeery, usta Golden rose Velvet Matte nr 12 + Rimmel, Kate Moss nr 16
Oczyszczanie skóry po przebudzeniu wciąż budzi wiele kontrowersji - jedna strona zarzeka się, iż mycie jest niepotrzebne i jedynie nasila problemy ze skórą, powodując jej wysuszenie, druga zaś nie wyobraża sobie rezygnacji z użycia wody. Przyznam, że poprzez ciągłe wahania i zmiany zachodzące w mojej skórze, przerobiłam każdą teorię, znajdowałam się w dwóch, zupełnie przeciwstawnych haremach i w każdym z nich jest trochę prawdy. Był pewien, dość długi okres w moim życiu, gdy oczyszczanie poranne było mi zupełnie zbędne i miało jedynie symboliczny charakter chluśnięcia wodą, zaś nadeszły także i trudniejsze czasy, gdy musiałam odpokutować za swoje grzechy pielęgnacyjne i przywrócić oczyszczanie z każdym kolejnym nowo rozpoczętym dniem. Moje zdanie w tej kwestii jest więc bardzo elastyczne, nie mam jednej, jasnej i wyklarowanej odpowiedzi, ale wciąż uważam, że każdy rodzaj i typ skóry potrzebuje odświeżenia po intensywnej nocy i tutaj kwestię kluczową odgrywa rodzaj i typ skóry, jakość wody oraz stosowane kosmetyki. 

CZY OCZYSZCZAĆ SKÓRĘ PO PRZEBUDZENIU
Przyznam, ze każda teoria w jakimś stopniu do mnie przemawia, zarówno ta o toksycznym, jak i leczniczym wpływie ochronnego filmu na naskórek po smacznie i głęboko przespanej nocy. Uważam jednak, że decyzja o oczyszczaniu porannym lub też celowym pomijaniu tak ważnego kroku powinna być świadoma i uzależniona od Twoich osobistych potrzeb, bowiem często niezadowolenie wynika nie ze specyfikacji skóry i mylnie określonych potrzeb, ale ze stosowania niewłaściwych kosmetyków, które wysuszają naskórek, generują nadmierny łojotok lub powodują podrażnienia. Ja to wszystko rozumiem, sama przez długi czas nie mogłam przekonać się do oczyszczania porannego, właśnie poprzez niedobrane kosmetyki, które owszem, sprawdzały się w oczyszczaniu dwuetapowym, ale już stosowane dwukrotnie w ciągu dnia powodowały dyskomfort, ściągniecie, sprzyjając odwodnieniu naskórka, a w dalszej perspektywie wzmagając przetłuszczanie skóry. 

Natomiast skąd wziął się w ogóle pomysł, by nie oczyszczać skóry rano? Przede wszystkim ze stanu cery tuż po kroku oczyszczającym. Często okazuje się, że po umyciu skóra wygląda i zachowuje się znacznie gorzej: pojawiają się zaczerwienienia, suche skórki, a wypryski są bardziej zaognione. To nie jest fajne, zwłaszcza gdy spieszysz się na uczelnię, do pracy, na spotkanie, a musisz wyglądać przyzwoicie, mieszcząc się w przysłowiowych 5 minutach. Absolutnie brak oczyszczania cery rano nie wiąże się z lenistwem, ograniczonym czasem i brudem, można skutecznie zrezygnować z tego kroku, zwłaszcza gdy woda w Twojej okolicy ma fatalną jakość, a Twoja cera po pierwsze źle znosi kontakt skóry z wodą, po drugie z detergentami, a po trzecie tuż po przebudzeniu wygląda lepiej niż zwykle. Był błogi okres w moim trądzikowym życiu, gdy oczyszczanie skory rano było dla mnie czymś zupełnie zbędnym, nie narzekam na jakość wody w moim rejonie, dlatego w celu odświeżenia chlustałam cerę ciepłą wodą, bez detergentów pieniących, miceli i innych wynalazków. 

Z drugiej strony nie wyobrażam sobie nie zmyć warstwy sebum i potu, przetrzymywanie takiej skóry na siłę ma fatalny wpływ na jej kondycję i wolę sobie nie wyobrażać jak staje się obrzydliwym siedliskiem bakterii i grzybów. Czasami jednak nadal pojawiają się dni, które są miłym wyjątkiem od reguły, gdy oczyszczanie poranne to tylko woda, która w zupełności wystarcza aby zmyć lekki pot, odświeżyć skórę i dodać sobie odrobiny energii, detergenty pieniące i wszelkie kosmetyki, które trzeba rozprowadzić i zmyć w jakiś sposób podrażniają cerę, więc jeśli można to pominąć, to czemu by nie skorzystać? Natomiast zupełnie nie pojmuję jak można na spoconą i pokrytą lekkim filmem skórę tuż po przebudzeniu nakładać od razu kosmetyki pielęgnacyjne, nawet sucha skóra poci się podczas snu, silne procesy regeneracyjne także wytwarzają szkodliwe toksyny, warto je zmyć chociaż letnią wodą. Nie szorować, nie maltretować, ale po prostu przemyć łagodnie wodą. To w  zupełności wystarcza, jeśli nie masz łojotoku, tłustej cery, a skóra jest delikatnie matowa ze zwężonymi porami. 

CZEMU OCZYSZCZANIE O PORANKU JEST TAK WAŻNE? CZY MOŻNA JE POMINĄĆ?
No niby piszę o tym braku oczyszczania, ale przemywanie zwykłą wodą jakby nie patrzeć to też oczyszczanie, no więc zgoda, bez mycia skóry po przywitaniu nowego dnia się nie obejdziesz. Nawet przemywanie tonikami, naparami, płynami micelarnymi to też mycie, łagodne, ale mycie, z tym że zawierają często lepszą jakościową wodę, co nie jest jakimś zaskoczeniem, Wisła już dawno stała się płynącym ściekiem.. krew mnie zalewa jak pomyślę sobie do czego my wszyscy doprowadziliśmy, gdy do kąpania w naszym morzu bardziej pasuje antonim wybrudzić się.. 

Wciąż uważam, że skórę po przebudzeniu trzeba odświeżyć, nie ma czegoś takiego jak oczyszczanie bez wody, to oksymoron sam w sobie, ale jeśli źle reagujesz na wodę lub też detergenty pieniące, warto zakupić specjalną wodę oczyszczoną/wodę termalną i nasączać nią płatek kosmetyczny lub zbierać deszczówkę i w ekologiczny sposób dbać o cerę, wykonując miękkie napary, wywary ziołowe lub tylko przemywać skórę. Taka woda jest bardziej miękka, nie drażni skóry, a pielęgnuje ją. 

Przy stwierdzonym łojotoku, tłustej lub też spoconej skórze, warto użyć łagodniejszych detergentów, które zmyją co trzeba, odblokują pory, poprawia wchłanianie substancji aktywnych, ale nie zmaltretują skóry i nie pogorszą jej kondycji. Wiem, że to bardzo trudne, na rynku nie brakuje potwornie wysuszających czyścików, ale zapewniam, że jest coraz większy wybór, a rosnąca świadomość konsumencka generuje potrzebę powstawania produktów specjalistycznych, delikatnych, łagodnych, ale i skutecznych.

Na ten moment oczyszczanie cery o poranku, nie licząc sprzyjających wiatrów i cyklu miesiączkowego, jest dla mnie konieczne, przetrzymywanie brudnej i zanieczyszczonej cery jest zwyczajnie szkodliwe, złe i jak najszybciej musisz wyzbyć się tego okropnego nawyku. Czasami mam takie dni, gdy zwyczajnie mi się nie chce, rozkłada mnie choroba, albo leje deszcz i przesiaduję w łóżku dłużej niż powinnam, ale warstwa sebum i potu potrafi nawet w przeciągu kilku dni, a nawet godzin spowodować wysyp niedoskonałości, dlatego zawsze wyzbyta pytań, śmigam od razu do łazienki i nie wymiguję się od podstawy zadbanej, czystej cery - mogę odpuścić sobie serum, krem, ale nie oczyszczanie, zwłaszcza gdy skóra aż o to prosi - nie, takie sebum nie ma pozytywnego wpływu na Twoją cerę, jest toksyczne, szkodliwe i chorobotwórcze. Mając cerę naturalnie tłustą lub też mieszaną, wyższa aktywność gruczołów łojowych o poranku nie powinna być zaskoczeniem (podczas nocy gruczoły nie wytwarzają dużej ilości sebum, ale już po przebudzeniu dochodzi do ich wzmożonej aktywności, gdyż wytwarzają ochronny, dzienny film), to dodatkowo powinno skłaniać do usunięcia lepkiej, tłustej warstwy, to dyskomfort sam w sobie - bez oczyszczania skóry czuję się nieświeżo i zwyczajnie źle. Oczyszczanie skóry o poranku nie jest złe, ani szkodliwe, ale pod warunkiem dostosowania właściwych środków myjących i samego sposobu wykonywania powyższej czynności. Musisz realnie ocenić, czy Twoja cera wymaga użycia detergentów, jeśli nie, warto chociaż odświeżyć skórę dobrej jakości wodą, by dobrze rozpocząć dzień ;)

W JAKI SPOSÓB OCZYSZCZAĆ CERĘ RANO? JAK WYKONAĆ PRAWIDŁOWO ETAP OCZYSZCZANIA
To nie jest proste pytanie, ale postaram się na nie sensownie odpowiedzieć. Musisz przede wszystkim ocenić faktyczny stan skóry oraz przewertować calutką pielęgnację, nierzadko zdarza się, ze problem tkwi w niedokładnym lub też za agresywnym oczyszczaniu wieczorowym, które generuje problem tłustej, ale jednocześnie suchej i odwodnionej skóry, częstą przyczyną jest także obfita i tłusta pielęgnacja nocna, która zatyka pory i wzmaga aktywność łojotokową, a Ty odruchowo sięgasz po mocniejsze, niewłaściwe kosmetyki oczyszczające, tworząc ciąg przyczynowo-skutkowy złej kondycji Twojej skóry.

Wyjściem z opresji, zresztą, jak zawsze, jest poszukiwanie sedna problemu i oddziaływanie na bodziec główny, a nie na objawy. Zarówno agresywne oczyszczanie poranne, jak i całkowite unikanie tej czynności jest złe. Złe zachowanie zawsze niesie ze sobą ryzyko efektów niepożądanych, dlatego nie dziw się, że cera nagle zaczyna się buntować, albo wygląda gorzej niż zwykle. Jakie więc powinno być oczyszczanie poranne? Skuteczne, szybkie i delikatne, dlatego stawiam na oczyszczanie jednoetapowe, mycie podwójne jest zbędne o poranku, samo w sobie jest za inwazyjne, nawet jeśli Twoja cera jest pokryta lekką warstwą sebum.
    Oczyszczanie jednym produktem ma wiele zalet, ale problem tkwi głównie w wyborze kosmetyku, który musi w łagodny, aczkolwiek skuteczny sposób usunąć zabrudzenia, moc należy dopasować do potrzeb oraz stopnia przetłuszczania i zanieczyszczenia cery. Tutaj właśnie zaczynają się schody, bo dobrych produktów jest garstka, a każdy rodzaj skóry ma inne zapotrzebowanie na pewne składniki - są osoby, które preferują bardziej odżywcze, otulające oczyszczanie, ale są także i stawiający na lekką, żelową odświeżającą formułę.

    Niezwykle ważną kwestią jest przewertowanie swojej obecnej pielęgnacji i potrzeb, oczyszczanie poranne jest specyficzne i różni się od oczyszczania wieczornego, które musi być bardziej dokładne i głębokie, aby efektywnie usunąć zanieczyszczenia z całego dnia. O poranku skóra jest bardziej delikatna, wrażliwa i pobudzona, dlatego należy obchodzić się z nią łagodniej, wystawiasz ją także na działanie słońca i innych czynników atmosferycznych, więc środki myjące nie powinny w żaden sposób jej podrażniać. Niezwykle ważne jest także dobranie mocy środków myjących, agresywne, mocne detergenty będą powodować dyskomfort, skracać trwałość makijażu oraz doprowadzać do odwodnienia i wzmożonej pracy gruczołów łojowych. Dzięki dobremu produktowi, jesteś w stanie pominąć także inne kroki pielęgnacyjne, na przykład nawilżanie, zapotrzebowanie na substancje nawilżające jest naprawdę różne, a często dopasowane środki myjące redukują do zera potrzebę posiadania kremu i nawilżającego serum, to dodatkowa zaleta w porannej toalecie.

    CECHY IDEALNEGO KOSMETYKU DO OCZYSZCZANIA RANO
    Preparat musi łączyć trzy, podstawowe cechy: skuteczność, łagodność i delikatność. Dobry kosmetyk myjący efektywnie usunie brud i zanieczyszczenia po przespanej nocy, ale nie spowoduje ściągnięcia i wysuszenia. Dzięki łagodnej formule, nie będzie zaostrzał rumienia i zmian zapalnych oraz generował nadmiernego łojotoku. Zanim przejdziesz do wyboru kosmetyku myjącego, zastanów się, czy Twoja pielęgnacja jest na pewno dopracowana - nakręcanie łojotoku i odwodnienia poprzez niedokładne, nieprawidłowe lub agresywne oczyszczanie wieczorowe, może dawać bardzo mylące sygnały, podobnie jak obciążanie skóry nocą, brak dostępu do świeżego powietrza podczas snu, bezsenność, przegrzewanie organizmu - to wszystko wpływa na aktywność gruczołów łojowych i potowych, często okazuje się, że skóra o poranku wygląda nieświeżo nie ze względu na wzmożoną aktywność łojową, ale właśnie z powodu złych warunków do snu lub też złego przygotowania skóry. Warto się nad tym głębiej zastanowić, należy ograniczyć łojotok przez inne kroki pielęgnacyjne, aby o poranku móc jak najdelikatniej oczyszczać cerę.

    Najlepszym kosmetykiem oczyszczającym o poranku jest.. czysta woda. Najlepiej miękka, nisko zmineralizowana, delikatna. Woda usunie pot, odświeży skórę i jej nie podrażni, chociaż jakość wody w naszym kraju nie zachwyca, dlatego zachęcam do zbioru deszczówki, albo przemywania skóry naparami, odwarami, tonikami, które zawierają już lepszą jakościową wodę. Sposób ten jest idealny dla tych, którzy po przebudzeniu widzą w lustrze gładką, zdrową skórę ze zwężonymi porami, bez sensu jest traktowanie jej detergentami, jeśli sen wpływa pozytywnie na jej kondycję.

    Przy jednoczesnym przetłuszczaniu się skóry lub też zapotrzebowaniu na emolienty, warto rozważyć stosowanie preparatów myjących z łagodnymi detergentami. Woda nie usunie nadmiaru sebum oraz nie zapewni nawilżenia, jeśli jest jedynym krokiem pielęgnacyjnym. Przy skłonności do trądziku i szybkiego zanieczyszczania się skóry, oczyszczanie wodą to stanowczo zbyt mało - mimo że przynosi wiele korzyści i sprawdza się u większości osób (gdy detergenty są zbędne, a skóra sama w sobie jest gładka i dobrze nawilżona), może przyczynić się do odwodnienia i błyskawicznego pogarszania kondycji skóry. Kosmetyk powinien więc zawierać możliwie najłagodniejsze detergenty myjące, a w zależności od ilości sebum i tendencji do przesuszania - ilość fazy tłuszczowej. Włączając w życie oczyszczanie jednoetapowe, preparat oprócz zawartości dwóch, różnych faz, musi dobrze się spłukiwać i nie pozostawiać tłustej, lepkiej warstwy, dlatego wszelkie olejki i masła oczyszczające powinny znaleźć swoje miejsce w myciu wieczorowym. 

    NAJLEPSZE KOSMETYKI DO PORANNEGO OCZYSZCZANIA, JAKI PREPARAT WYBRAĆ DLA SIEBIE?
    Pytania o kosmetyki do oczyszczania pojawiają się często, muszę odgórnie zaznaczyć, że jest to jedynie mój subiektywny ranking, starałam się wybierać kosmetyki z  różnych kategorii, aby każdy z Was mógł dopasować preparat do aktualnych potrzeb - uwzględniając formułę, użyte detergenty, delikatność i możliwość nawilżania skóry poprzez rytuał oczyszczania.
      Lekkie, nietłuste mleczka sprawdzą się w pielęgnacji delikatnej, szczególnie, gdy skóra jest kapryśna, wrażliwa, łojotokowa, a środki myjące często nasilają nadmierne przetłuszczanie się skóry, Lekkie, ale nietłuste mleczka łatwo spłukują się ze skóry, w sposób delikatny usuwają zanieczyszczenia wodne i tłuste, a także łagodnie nawilżają cerę, dlatego przy ich stosowaniu często można zrezygnować z kremów i treściwych serum, które zatykają pory.
      Alpha h Balancing Cleanser to pionier w kategorii oczyszczania porannego, absolutnie mój ulubiony produkt i póki co, nie zapowiada się, aby cokolwiek go zdetronizowało. Cleanser ma delikatną, przyjemną konsystencję, cudownie rozprowadza się po skórze, efektywnie usuwa pot, nadmiar sebum i nieczystości, które gromadzą się podczas snu. Dzięki łagodnemu detergentowi i otulającej, delikatnej konsystencji nie wysusza, nie nasila łojotoku, ale też nie zostawia skrzypiącej skóry - jest delikatnie nawilżona, ale bez wyczuwalnego filmu. Cena waha się w granicach 90-120 zł/200 ml
      Żele micelarne i żele z łagodnymi detergentami. Efektywnie usuwają zanieczyszczenia, dają efekt odświeżenia i nie dają takiego nawilżenia jak mleczka, czy emulsje. Dobrze wyważone formuły nie wysuszają i nie ściągają naskórka, są najodpowiedniejsze dla skóry typowo tłustej z małym zapotrzebowaniem na emolienty lub jako przygotowanie pod cięższe kosmetyki - przy stosowaniu tłustych filtrów lub ciężkich podkładów, zdarza się, że stosowanie łagodnych mleczek, żeli, emulsji, sprzyja zanieczyszczaniu skóry i daje za dużą dawkę nawilżenia. Żele micelarne i żele bez fazy tłuszczowej (lub też z małą ilością), sprawdzą się idealnie w pielęgnacji warstwowej, przy bardzo małym zapotrzebowaniu na nawilżenie lub też w celu uniknięcia pozostawia jakiegokolwiek poczucia nawodnienia po oczyszczaniu (nie zawsze jest to efekt pożądany)
      Żel Biolaven. Produkt, do którego początkowo nie byłam przekonana, nie sprawdzał się w oczyszczaniu dwuetapowym, a zawirowania mojej skóry nie pozwoliły mi dostrzec jak jest świetnie zapowiadającym się produktem do oczyszczania porannego. Ma wodnistą, przelewającą się formułę, ale łagodnie usuwa pot i sebum, nie wysusza skóry, nie powoduje ściągnięcia i ogólnego dyskomfortu. Cena waha się w granicach 16-20 zł/150ml
      Żel micelarny Ziaja z kwasami PHA ogórek i mięta. Produkt polecony przez jedną z moich czytelniczek. Za tak niską cenę ciężko znaleźć lepszy kosmetyk myjący (warto przyjrzeć się jeszcze Fizjoderm Ziaja) - doskonale zmywa zabrudzenia wodne i tłuszczowe, nie pieni się wściekle, nie wysusza i nie podrażnia skóry. Sprawdzi się nie tylko do oczyszczania porannego, ale także dwuetapowego, jako faza druga - bardzo dobrze emulguje fazę tłuszczową. Cena waha się w granicach 7-10 zł/200ml
      Vianek, żele do higieny intymnej. Żele do higieny intymnej Sylveco to jedne z moich ulubionych - mają odpowiednio niskie pH i sporo kwasu mlekowego, dwukrotnie większą pojemność od produktów myjących do twarzy,  łagodną formułę i detergenty, ekstrakty i substancje aktywne, które wpisują się idealnie w schemat skóry trądzikowej. Od jakiegoś czasu stosuję żele Vianek i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, producent nadal stawia na wodnistą, przelewającą się konsystencję, ale jest pozbawiona lepkości. Żele zakwaszają skórę, dają efekt odświeżenia, mają silne działanie przeciwzapalne, pienią się w sposób łagodny, ale usuwają zanieczyszczenia, odblokowując pory. Cena waha się w granicach 15-22zł/300ml

      Łagodne emulsje. Idealne rozwiązanie dla potrzebujących bardzo łagodnego oczyszczenia z wyczuwalną, tłustą warstewką po przebudzeniu. Emulsje zawierają idealne proporcje między fazą wodną a tłuszczową - doskonale łączą się z tłustym sebum, ale przy tym są łatwe w spłukaniu. W zależności od formuły, mogą zapewniać odpowiedni poziom nawilżenia lub też być pod tym względem zupełnie neutralne.
      Vianek, emulsja myjąca. Łagodna, przyjemna i skuteczna. Dobrze usuwa zanieczyszczenia, nie zostawia tłustego, wyczuwalnego filmu, ale dzięki jej użyciu możesz zapewnić sobie odpowiednie nawilżenie i zrezygnować z użycia lekkich kremów. Dobrze spłukana z powierzchni skóry nie zatyka porów oraz nie obciąża cery. Cena waha się w granicach 19-26zł/150ml
      Cetaphil, emulsja micelarna. Emulsja specjalistyczna o bardzo krótkim, zwięzłym składzie. Dobrze usuwa zanieczyszczenia poranne, nie wysusza i nie ściąga skóry oraz nie powoduje podrażnień, rozwiązanie idealne dla potrzebujących ultra delikatnego oczyszczenia ale bez efektu nawilżenia. Cena waha się w granicach 28-36zł/250ml
      Żele kremowe. Skierowane dla skóry typowo tłustej lub też suchej. Żele kremowe dzięki swojej specyfikacji dobrze usuwają każdy typ zanieczyszczeń, łatwo spłukują się, nie pozostawiają tłustej warstewki, ale przy tym nie odwadniają skóry i nie potęgują przesuszenia.
      La Roche-Posay LipikarSurgras. Bezapelacyjnie najlepszy produkt w swojej kategorii - sprawdza się zarówno do oczyszczania jedno- i dwuetapowego. Surgras łączy skuteczność, efektywność, łagodność i delikatność, jeśli nadal nie potrafisz zdecydować się nad wyborem produktu myjącego, produkt z linii Lipikar jest najlepszym kosmetykiem na początku przygody świadomego pielęgnowania cery. Nie wysusza, nie podrażnia, dobrze zmywa nie tylko sebum, ale i większość kremów z filtrem, a przy tym bezproblemowo spłukuje się z powierzchni skóry nie pozostawiając lepiącej się warstwy. Cena waha się w granicach 45-60zł/400ml
      Oczyszczanie glinką (białą, marokańską, multani mitti) Glinki pochłaniają nadmiar sebum, odświeżają cerę, odblokowują pory i neutralizują toksyny, są najlepszym sposobem oczyszczania pomiędzy wodą, a detergentami pieniącymi dla skóry typowo tłustej, trądzikowej i problematycznej. Stosowane za często mogą przesuszać skórę, a łagodne drobinki w niektórych glinkach podrażnić naskórek i nasilić stan zapalny. Dobrym pomysłem jest także stworzenie domowej pasty, a dodawane składniki zwiększają jej walory nawilżające lub też oczyszczające i złuszczające.

      PŁYNY MICELARNE W OCZYSZCZANIU SKÓRY RANO, DLACZEGO JESTEM NA NIE? KIEDY MOGĄ SIĘ SPRAWDZIĆ? CZY OCZYSZCZANIE W CUDZYSŁOWIE ,,BEZ WODY'' O PORANKU MA JAKIKOLWIEK SENS?
      Uważam, ze przecieranie płynami micelarnymi jest drażniące i szkodliwe dla skóry, chociaż w głównej mierze jest ono uzależnione od formuły preparatu i jego ogólnej jakości - płyny micelarne często zawierają składniki drażniące mieszki włosowe, a samo pocieranie i pozostawianie miceli na skórze drażni cerę i sprzyja występowaniu podrażnień i rumienia, stojąc przed wyborem płyny micelarne, a woda, wybieram zwykłą, czystą, miękką wodę.

      Nie chcę jednak generalizować, bo jak już wcześniej wspomniałam, wszystko zależy od produktów i osobistej tolerancji - ze względu na postać, woda nie zawsze poradzi sobie z usunięciem zanieczyszczeń, dlatego stojąc pomiędzy wodą, a środkami myjącymi, wysokiej jakości płyny micelarne stają się najlepszym kompromisem i tym samym drogą oczyszczania skóry. W tym celu świetnie sprawdza się Bioderma Sensibio H2O, która u mnie nie zdała egzaminu, ale to jedyny płyn micelarny, który mocno się nie pieni, a efektywnie usuwa zabrudzenia, delikatnie nawilżając cerę. Większość płynów w dłuższej perspektywie wysusza lub też zawiera glicerynę, której negatywne działanie odczuwa coraz większa ilość osób.
      W artykule zwracałam uwagę także o przeciwstawnej zbieżności w oczyszczaniu bez wody. Teoretycznie i praktycznie coś takiego nie istnieje, bowiem każdy produkt myjący, musi zawierać wodę lub też jest spłukiwany za jej pomocą. W metodzie chodzi głównie o jakość głównego rozpuszczalnika, nie oszukujmy się, jeśli nic się nie zmieni i nadal rzeki będą traktowane jak ściek wodny i miejsce wyrzucania odpadów, za kilka lat będziemy kąpać się w szambie. W najbardziej zanieczyszczonych, dużych miastach jakość wody jest naprawdę tragiczna i nie dziwię się, że stan skóry nagle ulega pogorszeniu. Czytam uważne Wasze wypowiedzi i nie jest to pojedynczy przypadek, dlatego zachęcam do zbioru deszczówki w czystym rejonie lub mycia w wodzie nisko zmineralizowanej lub też domowej wodzie krzemowej (wystarczy zamaczać krzemienie w wodzie), która jest bardziej miękka. Dobrym wyborem jest także zainstalowanie filtrów działających na zasadzie odwróconej osmozy, ale jest to dość poważny wydatek rzędu 800-1000 złotych - nie wierzcie tanim, chińskim sprzedawcom, ale porządnym ludziom z branży, którzy znają się na rzeczy, dobry filtr nie kosztuje 40 złotych, konstrukcja i jakość użytych surowców drogo kosztuje.

      Oczyszczanie o poranku powinno być jak najbardziej delikatne, ale także i skuteczne. Poprzez prawidłowe oczyszczanie skóra nie przetłuszcza się nadmiernie w ciągu dnia, wolniej zanieczyszcza się, jest lepiej nawodniona oraz lepiej toleruje kosmetyki, które nakładasz tuż po usunięciu zanieczyszczeń.

      Pozdrawiam,
      Ewa

      Fitomed | Mój krem nr 11 ziołowy do cery tłustej i mieszanej z rozszerzonymi porami (ze świeżego naparu ziołowego)

      $
      0
      0
      Nowe kremy Fitomed polecano mi wielokrotnie - na blogu, w wiadomościach prywatnych oraz na forach internetowych. Nie byłam przekonana do ziołowych kremów i ogólnie baz kremowych - nie służą mojej skórze, powodują wypryski, zatykają pory, niemal zawsze jestem na nie. Znaczący ubytek wspaniale sprawdzającej się emulsji Post Acte i planowane zakupy w mojej ulubionej aptece skusiły mnie mimowolnie na zakup polecanego kremu Fitomed numer 11, który jest lżejszy od 12 i bardziej dedykowany moim problemom skórnym. 

      Od razu zaznaczę, ze nie jestem zachwycona, może i byłam, ale tylko przez pierwsze dwa tygodnie i niestety zauważam aktualnie więcej wad niż zalet tego kosmetyku. Nie wiem, czy mojej skórze się przejadł, czy coś nagle się zmieniło, ale nie podoba mi się, tak po prostu. Doceniam formułę, naturalność składników, to, w jaki sposób zachowuje się na skórze, ale nie mogę znieść zaognienia rumienia i wysypu drobnych krosteczek następnego dnia. Coś mi w nim nie pasuje i zaczął mi zwyczajnie szkodzić, choć wiem, że z pewnością znajdzie rzeszę fanów.

      Krem ma bardzo lekką, pół wodnistą formułę, jest podobny do Post Acte, ale jeszcze bardziej lekki, zatraca swą lekkość po rozprowadzaniu go opuszkami palców, zawsze, gdy aplikuję kosmetyki, rozcieram je w dłoniach - wydawać by się mogło, iż tak leciutka formuła będzie bardzo sucha w dotyku, ale wyczuwam w niej sporo oleju (nie jest tłusta, ale posiada silikonowy, oleisty poślizg) - dzięki temu kosmetyk dobrze i przyjemnie się rozprowadza. Ma dobry, lekki poślizg, wystarczy użyć minimalnej, jednorazowej ilości - nie jest absolutnie tępy, mokry, tłusty w dotyku, jego wodnistość ułatwia mu delikatne i równomierne rozprowadzenie na całej twarzy przy zastosowaniu małego ziarenka wielkości groszku. 

      Konsystencja jak na kosmetyk naturalny jest naprawdę bardzo lekka i niemal wodnista, to ewenement, wyłącznie naturalne produkty nigdy nie zachęcały mnie swoją formułą i poszukiwałam zawsze rozwiązań alternatywnych - aptecznych, a często w drewnianej skrzyneczce z własnymi półproduktami, pod tym względem zostałam zaskoczona bardzo pozytywnie. Mimo lekkiej oleistości podczas rozprowadzania kosmetyku, potrzebuje dosłownie chwili, by wchłonąć się całkowicie. W moim przypadku nie jest to mat, kosmetyk wsiąka dobrze w skórę, ale nie zostawia jej gołej i suchej jak na przykład serum Worship Antipodes, nawet tak mała zawartość, bo zaledwie 1/5 fazy tłuszczowej daje o sobie znać. Krem nie tłuści i nie lepi się, ale mimo wszystko pozostawia delikatną powłoczkę, która zapewnia dobre i odczuwalne nawilżenie, dzięki temu kosmetyk jest idealny dla przesuszonej skóry, która potrzebuje okluzji. 

      No właśnie - wymaga tej ochronnej warstewki, spodziewałam się, że te oleje i emulgatory w dłuższej perspektywie nie będą mi służyć. Po prostu to wiedziałam. Kremu nie używałam z uporem maniaka, zaczęłam z nim dobrze, bo akurat miałam lekko odwodnioną cerę i sprawdził się jak ulał - pory minimalnie zwężone, cera nawilżona, gładka i przyjemna w dotyku. Nie miałam do czego się przyczepić, z pewnością nie zredukował mojego łojotoku, z którym w obecnym czasie także się wzmagałam, ale wynikał on z silnego pobudzenia nerwowego, dlatego oddziaływanie zewnętrzne i tak nie przyniosłoby skutku. Kosmetyk stosowałam wówczas o różnych porach dnia i zaledwie po 3 dniach stosowania stwierdziłam, że to zdecydowanie produkt do pielęgnacji wieczorowej - stosowany o poranku wzmagał w moim przypadku tłustość skóry, nakręcał łojotok, a cera zwyczajnie mi się pod nim pociła, wynika to głównie z mojej wzmożonej aktywności łojowej po przebudzeniu i bardzo małego zapotrzebowania na emolienty, w tym celu sprawdza się u mnie najlepiej nawilżanie przez inne kroki pielęgnacji, głównie poprzez oczyszczanie delikatnymi produktami. 

      Ku mojemu zaskoczeniu, krem bardzo dobrze sprawdzał się w pielęgnacji wieczorowej, przy dwuetapowym oczyszczaniu mimo wszystko cera jest potraktowana w inwazyjny i bardziej dotkliwy sposób niż o poranku. Zaaplikowanie kremu zapewniało mi bardzo dobre nawilżenie, brak obciążenia, budziłam się codziennie z gładką, przyjemnie matową cerą. Niestety nagle coś zaczęło się psuć.

      Składniki: Aqua, Hamamelis Virginiana Bark Extract, Equisetum Arvense Extract, Cetearyl Alcohol, Potentilla Erecta Extract, Calendula officinalis flower Extract, Vitis Vinifera Seed Oil, Nigella Sativa Seed Oil, Arachidyl Alcohol, Behenyl Alcohol, Cetearyl Glucoside, Cera Alba, Arachidyl Glucoside, Cocoa Butter, Hydroxyethyl Acrylate, Phenoxyetanol, Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Ethylhexylglycerin.

      Wstrzymuję się jak mogę przez publikowaniem mojej obecnej pielęgnacji, moja cera jest za bardzo kapryśna, aby cokolwiek zakładać i publikować takie wpisy. Niestety, ale wątpię, bym dzieliła się swoją obecną pielęgnacją, która zmienia się z dnia na dzień, a mi jeszcze trudniej jest zrozumieć własną cerę. Tak też stało się z kremem Fitomed, zwyczajnie przestał mi służyć, moja skóra w przeciągu kilku dni stała się odwodniona, problematyczna, zaogniona, a stosowanie Fitomedu tylko zaostrzało objawy. Niemal po trzech miesiącach testowania produktu coś zaczęło się psuć, w zasadzie po dwóch tygodniach, ale na ten moment jestem w stanie ewidentnie i jasno stwierdzić, że niestety, nie jest to produkt przeznaczony dla mojego typu skóry. 

      Po dwóch, owocnych tygodniach moja cera zaczęła przejadać się kremem, to dla mnie ogromne zaskoczenie, gdyż kremu nie stosowałam codziennie, nawilżenie było odczuwalne, ale wciąż moje zapotrzebowanie na emolienty rosło - moja skóra w kontakcie z suchym powietrzem i wysokimi temperaturami wchodzi w jakiś niewyjaśniony stan, staje się potwornie przesuszona, wrażliwa, bardziej podatna na powstawanie stanu zapalnego, muszę ze smutkiem przyznać, ze znacznie łatwiej jest obchodzić się z typową cerą łojotokową w okresie wiosennym niż z tak skomplikowanym kombo latem. Nie wiedząc czemu krem przestał współgrać z moją cerą - walory użytkowe pozostały niezmienne, ale tuż po aplikacji kosmetyku odczuwałam pieczenie, a po kilku sekundach obserwowałam rumień, który niestety nie był tylko przejściowy, towarzyszył mi nawet następnego dnia, a ja musiałam dołożyć wszelkich starań, aby uspokoić skórę. 

      Ostatnie dwa tygodnie szczególnie dały mi w kość i musiałam zaprzestać stosowania kremu, w sumie dobrze się złożyło, gdyż producent przewiduje jego ważność na równe trzy miesiące, a ja nieubłaganie zbliżałam się do tego okresu. Ja wiem, że stosuję kremy z filtrem, które same w sobie są tłuste, być może jestem jakimś jednostkowym przypadkiem, ale moja skóra ma się znacznie lepiej po nawilżaniu Antheliosem niż Fitomedem. Przeszły i obecny tydzień minął mi pod znakiem braku stosowania filtrów (użyłam ich jedynie w weekend, który spędzałam poza domem) i nawilżenie mojego naskórka spadło na krytyczny poziom, krem Fitomed nie poradził sobie z owym stanem, co więcej - zaostrzył go. Na skutek odwodnienia pojawił się towarzyszący mi nadal rumień, wysyp ropnych, drobnych krostek, odchodząca łuska, a wrażliwość daje mi tak w kość, iż nawet aplikacja toniku z kwasem laktobionowym od mojej czytelniczki spowodowała wysyp niedoskonałości. Kremu nie stosuję od kilku dni i kondycja mojej cery zdecydowanie poprawia się - być może to jakiś zbieg okoliczności, ale po wstępnym, dwutygodniowym okresie ciągle mi coś w tym kremie nie pasowało, mimo że się wchłaniał, pozostawiał takie uczucie, które nie dało mi spokojnie zmrużyć oczu. Zawsze po przebudzeniu walczyłam z ropnymi, drobnymi zmianami, zdarzało się, że budziłam się z potwornie swędzącą skórą, albo rumieniem, który łagodziłam w środku nocy wodą termalną. W tym trudnym dla mnie okresie dopadło mnie także grzybicze zapalenie skóry, które nawraca i nawracać będzie, ale skojarzyłam fakty i niestety krem moje problemy zaostrzał, zamiast wspomóc walkę z tak trudną cerą. Kremu używałam także na dekolt dotknięty rogowaceniem i następnego dnia krostki zawsze były zaognione i swędzące, wykluczyłam alergię, widocznie jakiś składnik wywołuje i sprzyja pojawianiu się stanu zapalnego.

      Nawilżenie, jak nawilżenie, to bardzo lekki krem, ale jednak zawiera fazę tłuszczową i zapewnia dobry poziom nawodnienia naskórka, dla mnie tych emolientów i tak jest za dużo, dlatego nie pozostaje mi nic innego jak inwestycja w serum Antipodes i oczekiwanie kolejnego cudu. Dla skóry przesuszonej, odwodnionej, z zapotrzebowaniem na emolienty tłuste - jak najbardziej, uważałabym przy bardzo złym reagowaniu na naturalne oleje, krem jest lekki, ale nie oznacza to, że nie zaszkodzi..


      Mówię to ze smutkiem, bo Fitomed zapowiadał się naprawdę świetnie. Ale moja skóra nie potrzebuje kremu, pozostawianie emolientów na powierzchni skóry kończy się u mnie wysypem - nie ważne czy jest to parafina, czy też olej z czarnuszki. Moja skóra tego nie znosi, i koniec. Jeśli nawilżanie, to tylko przez inne kroki pielęgnacji, dlatego stawiam na łagodne oczyszczanie i maski kremowe, forma nawilżania się  kremem u mnie zwyczajnie nie sprawdza i tak naprawdę jest to jedyne sensowne wyjaśnienie nieprzewidzianej reakcji mojej skóry. 

      Krem jest intensywny w działaniu, bowiem na 80% kremu składają się świeże napary i odwary ziołowe (dzięki ziołom krem zapewnia swój lekko beżowo-brązowy kolor) - z oczaru, skrzypu i pięciornika, mające silne działanie zwężające pory, rumień prawdopodobnie był wynikiem obecności właśnie przywołanych ekstraktów, nawet po oczarze ostatnimi czasy wyskakuje mi rumień i muszę go rozcieńczać z wodą, aby zapobiec pojawieniu się zaczerwienień. Mimo że krem nie zawiera gliceryny, ma sporo olejów i emolientów tłustych, dlatego zawsze będę mieć jakieś ale do kremów - jak nie do gliceryny, to do emolientów tłustych. Jak dotąd nic nie zdetronizowało emulsji Post Acte, która nadaje się do pielęgnacji skóry wrażliwej i niemal wcale nie zawiera tłustych emolientów, których obecność na mojej skórze prędzej czy później spowoduje pogorszenie kondycji cery. Szkoda, bo krem jest tani, bardzo wydajny i ma przyjemny, krótki skład. 

      Dla kogo jest więc Fitomed? Dla tych, którzy potrzebują i tolerują warstwę kremu, Fitomed nie jest zły - ma lekką, niemal wodnistą formułę, ale ma coś ciężkiego w sobie, w końcu nie bez przyczyny zwie się kremem - emolienty delikatnie zmiękczają i nawilżają naskórek, nie jest to mocne nawodnienie. Nie ślizga się i nie tłuści, gdybym miała wskazać lepszy i lżejszy krem za taką cenę, sprawiłoby mi to nie lada problem, w porównaniu do Sylveco i innych organicznych, naturalnych kremów, Fitomed jest prawdziwą perełką. Dla skóry odwodnionej, przesuszonej, tłustej i mieszanej, myślę, że za taką cenę warto spróbować, wykończenie kosmetyku w trzy miesiące jest niemożliwe, ale chociaż cena nie bije po kieszeni. 

      Zdecydowanie odradzam skórze, która nie toleruje absolutnie żadnej warstwy okluzyjnej oraz cerze wrażliwej, krem ma intensywne, pobudzające działanie, zdarzyło mi się aplikować go w ramach eksperymentu po peelinach azelainowych i rumień utrzymywał się nawet do trzech dni. Krem ma także specyficzny, ziołowy, lekko ostry zapach, świadczy to o naturalności produktu, ale także mocnym działaniu, które nie wpisze się w schemat delikatnej cery. Nie zauważyłam, by kosmetyk ściągał, ale też i rozpulchniał moje pory, choć efekt ściągnięcia jest możliwy u osób, które przerzucą się na lżejszą konsystencję kosmetyku, a zastosowane napary wykazują bardzo dobre działanie obkurczające pory. Fitomed nie zdobył mojego serca, choć nie uważam, że to zły kosmetyk, ale zakończyłam już eksperymenty z kremami, które nie wpisują się w moje potrzeby.

      Koszt 25 zł/50ml 

      Pozdrawiam,
      Ewa 

      Regulacja skóry odpowiednią pielęgnacją | Pierwszy krok, który musisz zrobić zanim zdecydujesz się na kurację silnymi środkami, czy możliwa jest pielęgnacja cery problematycznej bez użycia kwasów i retinoidów?

      $
      0
      0

      Coraz częściej napotykam się na wypowiedzi z negatywnym wydźwiękiem na temat regularnego stosowania kwasów i retinoidów - o ich szkodliwym działaniu, powstałym uwrażliwieniu, większej podatności na powstawanie przebarwień. Jako posiadaczka skóry problematycznej, nie wyobrażam sobie całkowitej rezygnacji z regulacji, choć przeraża mnie jak wiele osób bez głębszej chwili zastanowienia sięga po tak mocne środki, gdy problemy ze skórą mogą wynikać ze złej pielęgnacji lub też przyczyn wewnętrznych. 

      NA CZYM POLEGA REGULACJA SKÓRY ODPOWIEDNIĄ PIELĘGNACJĄ?
      Środki regulujące nie rozwiązują problemu, jeśli jego sedno leży w niewłaściwej pielęgnacji. Regulacja skóry poprzez pielęgnację polega na wykluczeniu anomalii, powstałej na skutek złego traktowania skóry lub też nieumiejętnego obchodzenia się z własną cerą, dzięki stosowaniu dobranych kosmetyków. Złe produkty pielęgnacyjne, choć nie mają aktywnych związków w wysokim stężeniu, mogą zaburzyć prawidłową pracę skóry. Na pozór podstawowe, ale jak ważne jest ich priorytetowe zadanie: oczyszczenie skóry z zabrudzeń oraz zapewnienie lekkiej dawki nawilżenia. Prawda, że niewiele? Zwróć jednak uwagę, że podczas niedokładnego lub też agresywnego oczyszczania cera staje się bardziej problematyczna, podobnie jest z niedopasowaną dawką nawilżenia, która może odwadniać dodatkowo naskórek lub też go obciążać, prowadząc do zatykania porów. Mam wrażenie, ze wiele osób nie zdaje sobie sprawy jak ogromną rolę ma codzienna pielęgnacja - oczyszczanie i nawilżanie to prozaiczne czynności, ale przy złym wyważeniu proporcji lub też zaniedbywaniu skóry, możesz doprowadzić do poważnych chorób skórnych, między innymi łojotoku wywołanego, rozwoju zaskórników, trądziku i atopii. 

      Zanim sięgniesz po kwasy i retinoidy, szukaj przyczyn problemów ze skórą w podstawowej pielęgnacji - produkty przeznaczone do codziennej pielęgnacji nie mają mocy rażenia lasera, ale za to mają codzienny kontakt z Twoją skórą, zapewniając jej podstawowe warunki do prawidłowego funkcjonowania - bez dokładnego oczyszczenia z zanieczyszczeń Twoja cera nigdy nie będzie wyglądać świeżo, zdrowo, nie odwdzięczy się gładką strukturą bez grudek i ropnych wyprysków, podobnie jest z nawilżeniem, bez wyważonej ilości substancji nawilżających lub pośrednio nawadniających (emolientów tłustych), możesz tylko pomarzyć o lśniącej, ładnej, zadbanej skórze. Owszem, czasami pielęgnacja nie wystarcza, ale bardzo często to złe nawyki pielęgnacyjne zaostrzają, a nawet wywołują problemy skórne. 

      Naciskam, abyś zawsze zwracał uwagę na to, czego aktualnie używasz. To nie jest tak, że pielęgnacja nie ma żadnego wpływu na kondycję skóry, ma, ale bardzo różny, u koleżanki z ławki obok może całkowicie odmienić wygląd skóry, a u Ciebie nieznacznie ograniczyć problem, ale nawet niewielkie pozytywne zmiany to ogromny sukces w pielęgnacji skóry problemowej - przy wewnętrznych problemach stosowanie dobrze dobranych kosmetyków ma neutralny wpływ na skórę, ale chociaż nie nasila objawów, podobnie jest z kuracjami dermatologicznymi, aby leki mogły w pełni działać, a specjalista mógł dobrać odpowiednią metodę leczenia, musisz w domowym zaciszu we właściwy sposób traktować swoją skórę. Złe nawyki pielęgnacyjne mogą doprowadzić skórę do ruiny i bardzo przekłamywać jej aktualny stan. Notorycznie odpowiadam na wiadomości posiadaczom 'suchej, trądzikowej skóry', łojotoku wywołanego, a także poszukującym kremu i wszystkiego do dbania o skórę podczas przeprowadzania kuracji dermatologicznych, jakoby leczenie miało mieć dopisaną listę dopuszczonych do stosowania kosmetyków. To nie jest tak proste jak może się wydawać, kosmetyki dobieraj zawsze do aktualnych potrzeb skóry, a nie do terapii dermatologicznej, pory roku, cyklu miesiączkowego. Nie ma złotej listy sprawdzonych, godnych polecenia kosmetyków,  nie ma spisu kosmetyków, których możesz używać podczas kuracji retinoidem i kwasami, nie ma na świecie żadnego tajemniczego specjalisty, który zrobi wszystko za Ciebie. Co skóra, to reakcja, aby wiedzieć jak o nią dbać, musisz chcieć ją poznać. 

      Kwasy i retinoidy nie odwalą za Ciebie całej roboty. Nie oczyszczą za Ciebie dobrze skóry, nie zapewnią jej odpowiedniej dawki nawilżenia, nie poradzą sobie z martwą warstwą naskórka, która blokuje pory i zaraz spowoduje wysyp. Jeśli zaniedbujesz tak podstawowe czynności, albo nie dbasz o skórę tak, jak powinieneś, to nie dziw się, że jest w tak złej kondycji. Z jednej strony, super, że kwasy są ogólnodostępne, ale one są ZAWSZE uzupełnieniem pielęgnacji, nigdy jej nie zastąpią, dlatego ta ogólnodostępność w moim mniemaniu jest zła, bo są często stosowane pochopnie i w niewłaściwy sposób, a do tego są dostępne od ręki, w każdej drogerii. Stężenia nie są wysokie i jakieś szokujące, ale wystarczą, by kompletnie rozregulować cerę i doprowadzić do przewlekłego stanu zapalnego. Droga na skróty zawsze jest bardzo ryzykowna, a potem z dnia na dzień pojawiają się dodatkowe problemy: podrażnienia, nadwrażliwość, słaba regeneracja naskórka i przebarwienia. Środki regulujące w niewłaściwej pielęgnacji nie działają prawidłowo, ba, mogą nawet wywoływać problemy skórne, doprowadzając do rozwoju trądziku zapalnego, szpecących pamiątek po trądziku i nabytej nadreaktywności i nadwrażliwości, co tylko utrudnia i komplikuje leczenie. Zanim zaczniesz stawiać sobie jakiekolwiek diagnozy, warto na samym początku zastanowić się co jeszcze możesz zmienić w codziennej pielęgnacji. Nie zawsze odpowiednia pielęgnacja rozwiązuje problem, ale wówczas staje się idealnym dopełnieniem wewnętrznej terapii, choroby skóry często mają podłoże hormonalne lub są ściśle powiązane z wewnętrznymi przyczynami, ale Twoim pierwszym zadaniem jest zawsze wykluczenie powiązań dermatoz z obecną pielęgnacją. To bardzo ułatwia prawidłową diagnozę i pomaga dopasować odpowiednie metody leczenia. 

      CZY MAJĄC SKÓRĘ PROBLEMATYCZNĄ MOŻLIWE JEST POMIJANIE KWASÓW I RETINOIDÓW? KIEDY MOŻNA ZREZYGNOWAĆ Z ICH UŻYCIA?
      Jak najbardziej jest możliwe, ale nie zawsze możesz sobie na to pozwolić. Tak naprawdę wszystko zależy od tego w czym tkwi problem. Jeśli to pielęgnacja generuje problemy ze skórą, to środki regulujące są całkowicie zbędne, ponieważ włączenie odpowiednich produktów rozwiązuje zagwozdkę z ciągle pogarszającą się kondycją skóry, a intensywne terapie zamiast pomagać - zaostrzają problem. Może ciężko w to uwierzyć, że podstawowe kosmetyki jak żel, mydło, mleczko, krem, są w stanie doprowadzić do rozwoju choroby skóry, jednak ogólnodostepność i dopuszczenie produktów do pielęgnacji do sprzedaży detalicznej, nie oznacza, że nie mają szkodliwego wpływu na Twoją skórę. Mając skłonności do zanieczyszczania, suchych skórek, grudek, szczególnie ostrożnie dobieraj pielęgnację, nawet jest nie są to kosmetyki specjalistyczne, a znajdziesz je na każdej drogeryjnej półce. 

      Odpowiednia pielęgnacja ma ogromny wpływ na skórę i daje bardzo dużo do myślenia, nie traktuj jak porażki nieznacznego ograniczenia problemu - dzięki temu wiesz, że Twój problem ma przyczynę wewnętrzną lub jest na tyle nasilony, iż włączenie środków regulujących jest konieczne. Otóż tak, rozsądne włączenie lekkich kwasów lub też retinoidów ma pozytywny wpływ na skórę, ale wówczas, gdy jest przemyślane i towarzyszy takiej zmianie właściwa pielęgnacja. Utrzymywanie skóry w permanentnym stanie zapalnym i nie kontrolowanie wzmożonej aktywności gruczołów łojowych sprzyja powstawaniu chorób skóry, przyspiesza proces starzenia, a skóra zyskuje nierówną fakturę i nieświeży wygląd. Dobrze dobrane środki regulujące normalizują funkcje skóry, a więc mają jedynie pozytywny wpływ na jej kondycję. 

      BEZ ODPOWIEDNIEJ PIELĘGNACJI, NIGDY NIE DOBIERZESZ PRAWIDŁOWO ŚRODKÓW REGULUJĄCYCH
      Nie zwracając uwagi na wagę codziennej pielęgnacji, nieświadomie rozregulowujesz skórę, nigdy nie postawisz na odpowiedni preparat regulujący (pomijając fakt, iż może okazać się zupełnie zbędny) - ani na związek aktywny, ani tym bardziej na bazę preparatu. Nie znasz swojej skóry, jej reakcji na związki aktywne, a wywołane przesuszenie lub też łojotok kamufluje rzeczywiste potrzeby skóry, to sprawia, że podjęcie jakiejkolwiek terapii wiąże się z dużym ryzykiem niepowodzenia i narastaniem skutków ubocznych, aby leczenie było efektywne, musi być właściwie dobrane do Twoich aktualnych potrzeb.

      Aktywne związki, aby działać, potrzebują odpowiednich warunków. Są tylko dopełnieniem Twojej pielęgnacji, dzięki bazie, czyli dobrze przygotowanej skórze, mogą efektywnie działać, wówczas mają szerokie pole do popisu. Samodzielnie nie przynoszą takich efektów jak wspólne połączenie wzajemnych sił, naskórek musi być odpowiednio oczyszczony oraz prawidłowo nawodniony, aby uniknąć większości skutków ubocznych. Zaniedbana cera regeneruje znacznie się wolniej, częściej odpowiada stanem zapalnym, podrażnieniem, przebarwieniami, grudkami, terapie nie przynoszą oczekiwanych skutków. Zła pielęgnacja może skutecznie buforować działanie składników aktywnych, a stosowanie mocnych środków regulujących na zanieczyszczonej, nieprawidłowo traktowanej skórze często objawia się wysypem, który jest mylnie postrzegany jako oczyszczanie skóry.

      Nie wiem skąd wzięło się przekonanie, by podczas stosowania kwasów i retinoidów pod przymusem stosować oleje i tłuste kremy, a pielęgnacja z założenia musi być mocno odżywcza i tłusta. Środki regulujące dobrane prawidłowo powinny wpływać normalizująco, a nie powodować podrażnienia i reakcje tak skrajnie negatywne, by nakładać na siebie litr oleju i narzekać cały czas na poparzenia i ściągniecie. Każda skóra jest inna, więc nikogo nie powinno dziwić, że na czas pielęgnacji retinoidem, moja pielęgnacja nieznacznie różni się od obecnej - dopracowana pielęgnacja niweluje ryzyko nagłych podrażnień, a wraz z niezbędną regulacją doprowadza cerę do stanu normalności. Przy tak agresywnym traktowaniu cery i nieodpowiedniej pielęgnacji, problemy wracają z prędkością światła, tuż po odłożeniu czynnika regulującego. We właściwej pielęgnacji nie powinno być kolosalnych różnic, niezależnie czy aktualnie stosujesz regulację, czy też z niej rezygnujesz, nie ma w niej także żadnych założeń - jest przemyślana, elastyczna i nie wyklucza lepszych i gorszych dni ze skórą.

      UZUPEŁNIAJĄCA SIĘ, REGULUJĄCA PIELĘGNACJA
      Stosowanie niewłaściwych preparatów zaburza prawidłową pracę skóry, co w konsekwencji często prowadzi do nadreaktywności gruczołów łojowych, szybszego zanieczyszczania się porów i wysuszenia. Ludzka skóra jest organem hormonozależnym, choć udowodniono, iż ropienie mieszków włosowych nie musi być powiązane z żadnymi, wewnętrznymi odskoczniami od normy, a jednak mimo wszystko może stać się polem minowym problemów z cerą. Złe oddziaływanie zewnętrzne może prowadzić do rozregulowania podstawowych procesów, głównie nasilenia przeznaskórkowej utraty wody i pobudzenia aktywności gruczołów łojowych. Oznacza to, że przy nawet właściwej gospodarce hormonalnej, starannej diecie i odpowiedniej dawce ruchu, możesz posiadać skórę problematyczną. Rola pielęgnacji nie powinna być celowo umniejszana, ponieważ to, co dzieje się na skórze, nie zawsze ma wewnętrzną przyczynę. 

      Nawet jeśli pielęgnacja nie wpływa znacząco na Twoje problemy skórne, musisz wiedzieć, że nie sprzyja ich zaostrzaniu. To niezwykle ważny aspekt, ponieważ nie doceniamy często czegoś, co nie przynosi spektakularnych, niemal natychmiastowych efektów - po zaprzestaniu właściwych nawyków pielęgnacyjnych, często kondycja skóry nagle się pogarsza. 

      Uzupełniająca się, regulująca pielęgnacja przede wszystkim nie szkodzi. To świadome dbanie o skórę z jasno określonymi potrzebami. Pielęgnacja regulująca jest daleka od ślepego zżynania cudzych schematów pielęgnacyjnych, inwestowania w marki niszowe dla ładnej etykiety i przekonania im droższe tym lepsze, czy sugerowania się wyłącznie kolorowymi pismami. Świadoma, dobrze dobrana pielęgnacja trafia w Twoje osobiste potrzeby i nie pogarsza, a poprawia kondycję Twojej cery. To wyczucie i umiejętność obchodzenia się z własną skórą, a nie półka cenowa w jakiej się obracasz. Nie ma w niej bezmyślności, przyzwyczajeń i wyższości cudzej opinii nad Twoją własną. 



      Na czym właściwie polega regulujący wpływ pielęgnacji? Często nieświadomie zaburzasz naturalne funkcje skóry - usuwasz i niszczysz płaszcz hydrolipidowy, pobudzasz pracę gruczołów łojowych, prowadzisz do uszkodzenia ciągłości tkanek. Naturalna bariera ochronna pełni kluczową funkcję, nie tylko zapewnia odpowiedni poziom nawilżenia, ale staje się obronną tarczą przed szkodliwymi bakteriami i grzybami, zwiększa tolerancję przed agresywnymi czynnikami zewnętrznymi i substancjami drażniącymi, nie dopuszczając do rozwoju chorób skóry w normalnych warunkach. Gdy równowaga zostaje zachwiana, dochodzi do uszkodzenia bariery (efekt sita) i jej dużej przepuszczalności, w odpowiedzi skóra często buntuje się i reaguje stanem zapalnym, podrażnieniem, pojawiają się zmiany alergiczne, atopowe, łuszczycowe. Naskórek staje się delikatny, wrażliwy i nadreaktywny, nie musi być zmaltretowany silnymi odczynami kwasowymi i zasadowymi, wystarczą niewłaściwe nawyki pielęgnacyjne. Pamiętaj, ze skórę masz tylko jedną, a wyrządzone szkody bardzo trudno jest naprawić, ponieważ z każdym kolejnym dniem skóra traci swoje zdolności regeneracyjne i naturalnie starzeje się. 

      Właściwa pielęgnacja nie niszczy bariery ochronnej, a  wręcz wspomaga zdolności obronne skóry, nie jest agresywna, drażniąca i destruktywna w dłuższej perspektywie czasowej, właśnie to sprawia, że wpływa regulująco - nie generuje problemów z cerą i zwyczajnie nie szkodzi. Zdrowa, sprawnie funkcjonująca skóra musi być zdrowa i silna sama w sobie, każda pielęgnacja, która prowadzi do silnego odwodnienia i rozległych podrażnień, w konsekwencji zaburza jej naturalny rytm i prowadzi do dermatoz. Regulująca pielęgnacja jest zazwyczaj neutralna, zawiera odpowiednie składniki aktywne, ale nie zaburza cyklu komórkowego i nie wpływa negatywnie na barierę hydrolipidową. Tutaj ogromne znacznie ma nie tylko dobór produktów, ale kontrolowana ilość, jakość, kolejność i częstotliwość stosowanych kosmetyków. 

      ZALETY REGULACJI SKÓRY PIELĘGNACJĄ
      Podstawową zaletą jest przede wszystkim lepsza kondycja skóry, która będzie punktować w dalszych latach. Umiejętne i poprawne traktowanie własnej cery ma pozytywny wpływ na jej jakość, gładkość i ogólnie rzecz biorąc, wygląd. Odpowiednia pielęgnacja nie zaostrza i nie powoduje problemów ze skórą, a nawet jeśli nie ma widocznego wpływu, nie oznacza to, że nie działa - często ogranicza skutki niepożądane, a jej pozytywne efekty dostrzegasz wówczas, gdy rezygnujesz  z pewnych produktów i obserwujesz nagłe pogorszenie jej kondycji.
      Ładna, zadbana cera bez rozszerzonych porów i grudek
      Aby cieszyć się ładną cerą, musisz o nią codziennie, właściwie dbać. Bez odpowiedniej pielęgnacji niemożliwe jest utrzymanie jej w dobrej kondycji. Zdrowe i dobre nawyki pielęgnacyjne pozwolą także utrzymać dobry stan skóry na długie lata ;)
      Ograniczenie negatywnych reakcji skóry na czas regulacji chemicznej
      Żaden preparat regulujący nie będzie efektywnie działał na źle traktowanej skórze, prawidłowa pielęgnacja codzienna jest kluczem do utrzymania dobrej kondycji skóry. Codzienna dbałość o nawodnienie, oczyszczenie, lekkie złuszczenie martwych komórek naskórka zwiększa naturalną tolerancję skóry - cera lepiej znosi działanie środków regulujących, a także wykazuje słabszą zdolność do nawrotów.
      Wspomagające działanie pielęgnacji, brak negatywnego wpływu pielęgnacji na przeprowadzaną terapię
      Właściwa pielęgnacja ma tylko zalety - wspomaga leczenie, zapewnia dobre działanie substancji aktywnych, ogranicza skutki niepożądane. Nigdy nie reguluj skóry, jeśli kuluje Twoja pielęgnacja.
      Wykluczenie innych przyczyn problemów ze skórą i być może wyjaśnienie obecnych
      Jeśli masz poważne problemy z cerą, warto zastanowić się, czy sednem problemu nie jest pielęgnacja - niewłaściwe kosmetyki mogą niwelować pozytywne działanie terapii, powodować i zaostrzać dermatozy, a także wskazać jasno na przyczyny wewnętrzne. To pierwszy krok, zanim włączysz do pielęgnacji agresywne, intensywnie działające związki aktywne - mają one pozytywny wpływ, ale gdy są stosowane rozważnie i w wyjaśniony sposób. Nie rozwiążą Twoich bolączek skórnych, jeśli wynikają ze złej pielęgnacji, która maskuje aktualny stan skóry.

      Mimo że odpowiednia pielęgnacja nie rozwiąże problemów wewnętrznych, na przykład łojotoku, nie doprowadza do pojawienia się poważnych i trudnych w leczeniu dermatoz, ułatwia także ich leczenie, zwiększa tolerancję skórną i ogranicza skutki niepożądane do minimum. Jeśli borykasz się z ciągłymi niedoskonałościami, warto wykluczyć problemy wynikające z błędów pielęgnacyjnych, a w celu zwiększenia efektywności leczenia i dbałości o cerę w dalszych latach, myśl przyszłościowo i postaw na właściwą pielęgnację :)


      Pozdrawiam,
      Ewa

      Do czego prowadzi nadgorliwe stosowanie kwasów i retinoidów? Czemu powinny być ostatecznością lub też początkiem terapii? Kiedy mają leczniczy wpływ na skórę? Dlaczego nie ufam lekarzom i liczę tylko na siebie? Konflikt interesów

      $
      0
      0

      Na blogu pojawiają się coraz częściej treści refleksyjne, pozbawione sponsorowanych badań przez koncerny farmaceutyczne, zawierające wyłącznie moją, myślę, że zdroworozsądkową opinię na temat kuracji przeciwtrądzikowych i pielęgnacji twarzy. Dzisiaj postanowiłam wypowiedzieć się na temat może jeszcze mało 'gorący' i niezbyt aktualny, bowiem substancje intensywnie złuszczające mają jeszcze swoje pięć minut i przedstawiane są w samych superlatywach, ale jestem niemal pewna, że za kilka lat, prawie każda osoba, która walczyła z cerą jednymi z  najmocniejszych, ostatecznych środków w tak mało rozsądny sposób, prędzej czy później odczuje na sobie skutki uboczne, o których zwykło się nie mówić. Bo prawda jest zawsze mało wygodna, a każdy chce suchych faktów, szybkich efektów i natychmiastowo gładkiej cery, nie myśląc o wpływie farmaceutyków i substancji chemicznych na zdrowie, ale przede wszystkim na zewnętrzny wygląd skóry w dalszych latach. 

      Kwasy i retinoidy są powszechnie stosowane w leczeniu trądziku. W leczeniu objawowym. Często źle zdiagnozowanym lub też wywołanym przez przyczyny wewnętrzne i zaostrzanym poprzez nieodpowiednią pielęgnację. Trądzik to najczęściej przewlekły stan zapalny organizmu, częste następstwo złego leczenia i skrajnych niedoborów składników odżywczych, niezbędnych do funkcjonowania, w obecnych czasach rzadko kiedy jest kwestią genów. Dlatego kwasy i retinoidy powinny być zawsze ostatecznością i uzupełnieniem, a często jest zupełnie odwrotnie - zastępują pielęgnację lub tylko tłumią problem, który bombarduje skórę od wewnątrz. Możesz się z tym nie zgadzać, ale taka jest prawda. Ogólna dostępność, zwłaszcza kwasów, niesie za sobą ogromne ryzyko, o którym wspomnę poniżej. To nie są żadne cudowne leki na trądzik, to substancje chemiczne, które owszem, mają wiele zalet, ale stosowane długofalowo i nierozsądnie, okazują się toksyczne. Każda opatentowana substancja chemiczna ma skutki niepożądane, zwłaszcza, gdy jest stosowana przez długi czas bez wymaganych przerw. 

      Trądzik genetyczny jest aktualnie rzadkością. Cierpię na niego, felerne geny odziedziczyła także moja siostra i brat. Jako jedyna nie podjęłam się leczenia izotretinoiną, ale wcale tego nie żałuję, czasami nachodzą mnie refleksje i chwilowe 'a może jednak', ale potem błyskawicznie odpuszczam i sięgam po rozum do głowy. Nie mam zaufania do lekarzy. W zasadzie nigdy nie miałam. No i nigdy mieć nie będę. Może jakieś pojedyncze jednostki nie przerzucają oczami podczas składania przysięgi Hipokratesa i traktują ją na poważnie, większość szuka tylko dodatkowego zysku i nakręca ten chory biznes. Nie da się tego inaczej wytłumaczyć, leczyć, aby leczyć dalej, lekarz musi po prostu się przystosować, do Państwa, do koncernów. Strata prawa do wykonywania zawodu to bardzo dobre zagranie względem młodego lekarza, który przechodzi mordęgę na studiach medycznych, a potem przez długie lata ratuje ludzkie życie za głodowe sumy. Też bym się wkurzyła, może nawet przekwalifikowała. 

      Większość artykułów jest sponsorowana przez koncerny farmaceutyczne, które kontrolują treść i przebieg badań, pomijając fachową prasę, ale nie każdy ma do niej dostęp i nakłady finansowe, aby przeprowadzać własne badania. Nawet gdyby wynaleziono lek na trądzik, nigdy nie zostanie opatentowany. Bo to się zwyczajnie nie opłaca. Z tego samego powodu medycyna kicha na naturo terapię, która w wielu przypadkach jest bardziej efektywna od syntetyków. No tak, ale w jaki sposób to udowodnić, skoro nie ma badań? Jeśli substancje naturalne nigdy nie zostaną opatentowane? A osoby bez wykształcenia medycznego są postrzegane jako gorsze, niegodne zaufania? Wkurzył mnie ostatni nalot na doktora Jerzego Ziębę. Nie, nie jestem jego wyznawczynią. Nie podoba mi się selekcjonowanie wygodnych przez niego badań, ale kto mu udowodni, że się myli? Dla mnie to nie publikacja o zdrowym odżywianiu, to książka o nieudolnej służbie zdrowa, o złym kształceniu lekarzy, o koncernach, które wiążą ręce młodym i zdolnym, narzucając leczenie objawowe, które jest mało efektywne i często generuje kolejne problemy. To nie dotyczy tylko trądziku, ale powszechnych, na ogół niegroźnych chorób, które nieleczone lub leczone nieprawidłowo, prowadzą do stałej opieki medycznej. Nie zamierzam wchodzić w kompetencje lekarzom, nie mam odpowiedniego wykształcenia i w zasadzie, nawet nie chcę go mieć, z oczywistych powodów.

      Nie jestem zupełną ignorantką badań naukowych i staram się być na bieżąco, ale zawsze należy je prawidłowo interpretować - za rok, za dwa, a może za dziesięć, stosowanie pewnych substancji może okazać się nagle szkodliwe, dlatego proszę, abyś zawsze obserwował swoją skórę i nigdy nie miał pokładów całkowitego zaufania do osób trzecich (choć obdarzenie lekarza zaufaniem i optymistyczne nastawienie jest niezwykle ważne, aby cieszyć się efektami). Najskuteczniejsze leczenie, to leczenie zgodne z naturalnym rytmem, potrzebami. Twoimi potrzebami. A nie Zosi sąsiadki i piętnastu osób, które czekały przed Tobą w kolejce.

      Nie neguję całkowicie badań, ale są one bardzo stronnicze, ten, kto czyta uważnie publikacje naukowe wie co mam na myśli. Wiele rzeczy jest niejasnych, zwłaszcza tych bardzo prostych, łatwych, ciężko jest się ich doszukać, o ile w ogóle istnieją. Podobnie jest ze skórą. Gdy pojawia się trądzik, nie badasz hormonów, nie starasz się poprawić diety w kluczowe składniki odżywcze, nie pijesz odpowiedniej ilości wody i nie dobierasz właściwie kosmetyków do codziennej pielęgnacji - to zazwyczaj ostatnia deska ratunku, akt desperacji, kiedy leczenie nie pomaga, a powinno być pierwszym krokiem podjęcia sensownych działań. Szkody wywołane przez złe leczenie są nieodwracalne - problemy ze skorą nasilają się, komplikują, powstaje nadwrażliwość. Rzadko kiedy kosmetyki do pielęgnacji skóry trądzikowej, nadają się rzeczywiście do użycia na takim typie skóry. Zaczyna się niewinne, od złej pielęgnacji, narastania problemu przez nieodpowiednie leczenie, aż w końcu często jedyną skuteczną obroną okazuje się terapia wewnętrzna, która przynosi owszem efekty, ale krótkotrwałe. Ubolewam nad brakiem odpowiedniej ilości czasu na bliższy kontakt z czytelnikami, ale do tej pory odpowiedziałam na setki, jak nie tysiące Waszych wiadomości i w zdecydowanej większości problemy z cerą wynikały z podstawowych zaburzeń pielęgnacyjnych i zdrowotnych, nawiasem mówiąc - bardzo łatwych i tanich w leczeniu.

      Dlatego przestrzegam przed kwasami i retinoidami, to potężna broń, która w niepowołanych rękach może przyczynić się do ostrych, skomplikowanych schorzeń skórnych i utrudni Twoją dalszą walkę (choć stosowane rozsądnie, mogą całkowicie odmienić stan skóry na lepsze). Właściwa, rozsądna pielęgnacja to absolutna postawa, jeśli coś w niej nie gra, dąż do tego, aby była dopracowana i spełniała swoje zadanie, dopiero wówczas wybieraj się z wizytą do dermatologa lub też włączaj substancje aktywne - będą miały faktyczne działanie lecznicze, dobrze poznasz ich właściwości i nie będziesz kamuflować ich działaniem problemów, których przyczyna tkwi gdzieś zupełnie indziej. Bo często tak jest, że sięgamy po takie środki zbyt pochopnie, widzimy efekty ich stosowania, ale tuż po odłożeniu problem narasta, błyskawicznie nawraca i pojawiają się inne przykre dolegliwości. To świadczy tylko i wyłącznie o nieefektywności leczenia.

      Nie uważam środków silne złuszczających za zło tego świata. One są potrzebne. Do leczenia, blizn, przebarwień, skutków trądziku. Ograniczają jego negatywny przebieg i skłonność do pojawienia się trwałych pamiątek. To ważne, zwłaszcza, gdy nie znasz do końca przyczyny swojego problemu i na czas poszukiwań, musisz odpowiednio regulować skórę, aby ograniczyć stan zapalny, ale to wciąż tylko działanie objawowe - przewlekły stan zapalny też jest szkodliwy i w zasadzie mając trądzik, stoisz miedzy młotem, a kowadłem, bo zarówno długotrwałe leczenie, jak i brak jakiegokolwiek leczenia niesie ze sobą wiele skutków niepożądanych i prowadzi do szybszego starzenia się skóry, nie wspominając o powstałych, nieestetycznych bliznach i przebarwieniach. Rozsądne terapie z odpowiednimi przerwami pozwalają utrzymać skórę w dobrej, przyzwoitej kondycji, ja także nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez pochodnych witaminy A, ale wiem z czym będę się zmagać za kilka lat (nawet jeśli toleruję bardzo dobrze retinoidy) jeśli nie znajdę innej, mniej inwazyjnej ścieżki leczenia trądziku.

      Róż Ecolore Casabella, oczy: róż Casabella, The Balm Pinstripe, Ecolore mineralny Cień Royal Blue, usta: Catrice Shine appeal 070 Better Make A Mauve

      Bo czym różni się dobre leczenie, od standardowego leczenia dermatologicznego? W myśleniu. Dla siebie to Ty jesteś najważniejszy, to Ty chcesz 'wyzdrowieć' i dla Ciebie nie ma znaczenia czy sięgasz po naturalne, czy też chemiczne metody leczenia, nie masz określonych dróg leczenia, leczenia proponowanego, zależy Ci na efektach. Zastanawiasz się skąd mogła się wziąć dajmy na przykład kandydoza skóry, działasz na wielu płaszczyznach, idąc do lekarza dostajesz od ręki lek przeciwgrzybiczy, który ok - działa grzybobójczo, ale po pierwsze nie likwiduje przyczyny problemu, a tylko go usypia, niszcząc nadmiar drożdżaków, po drugie, nie wykazuje żadnego innego działania oprócz grzybobójczego, to jest nie chroni skóry przed nawrotem, po trzecie - nie wpływa równoważąco na florę bakteryjną, a wręcz prowadzi do przerostu flory bakteryjnej, czyli generuje kolejny problem, często mieszany, trudniejszy w leczeniu. Aby leczyć, a nie zaleczać, trzeba znać i chcieć poznać przyczynę problemu, aby wiedzieć JAK działać i JAK dopracować kolejne, niezbędne drogi leczenia, które się uzupełnią i zapobiegną nawrotom, dając efekt leczniczy. Zasłanianie się możliwością 'niepowodzenia leczenia', jest zwykłym mydleniem oczu. Bo jak można mieć zaufanie do lekarza, który ma w nosie Twoje zdrowie i leczy Cię schematycznie, na zasadzie, może się uda, a może nie?

      Środki powszechnie stosowane w leczeniu trądziku mają wiele zalet, ale i wad. Powinny być stosowane krótko, lub z przerwami, aby skutecznie i w miarę szybko wyleczyć zewnętrzny problem. Z tym, że często stają się uzależnieniem, środkiem regulującym, bez którego nie wyobrażasz sobie funkcjonowania, a zaraz po odłożeniu, bańka pęka i kondycja cery nagle wraca do stanu wyjściowego.  Mnie to nie dziwi, Ciebie też nie powinno.

      Mając cerę problematyczną, ciężko jest całkowicie zrezygnować z regulacji, ale warto wiedzieć, że ciągłe oddziaływanie chemiczne odbije się negatywnie na kondycji naskórka. Zwłaszcza, gdy nie wpływa normalizująco na skórę, a wywołuje przewlekły stan zapalny: intensywne łuszczenie się, podrażnienia, odwodnienie, rumień. Nie ma badań na temat długotrwałego stosowania substancji powszechnie stosowanych w trądziku nawet, z tego co mi wiadomo, nawet nikt ich nie zaplanował (a kiedy leczenie kończy się po 8-12 tygodniach stosowania? Co mi po takich badaniach?). Retinoidy są najsilniejszą i najskuteczniejszą formą walki z trądzikiem, o ich zbawiennym działaniu można przeczytać w wielu publikacjach, ale jedynie w terapiach krótkofalowych, a co dalej? Co jeśli stosujesz retinoidy i mocne kwasy regularnie? Jeśli przeciągasz kuracje? Dopuszczasz do ciągłego stanu zapalnego?

      Można się tylko tego domyślać. Problem pojawia się głównie wtedy, gdy zachłystasz się niepohamowanym optymizmem i rozważasz stosowanie kwasów i retinoidów w samych superlatywach na zdrowej, niedotkniętej żadną dermatozą skórze lub też sięgasz po środki, nie wiedząc, czego możesz się po nich spodziewać i jaki jest Twój faktyczny problem. Środki regulujące działają zupełnie inaczej na zmienionej chorobowo tkance, niż na skórze zdrowej, ale mogą zaostrzyć przebieg choroby, nawet, jeśli są zarejestrowane jako powszechne leki na trądzik. Przestrzegam szczególnie tych, którzy nagminnie przeciągają kuracje i nie wyobrażają już sobie życia bez mocnej regulacji, to prowadzi tylko do rozregulowania skóry, a nawet bardziej dotkliwych i opłakanych wręcz skutków ubocznych. Już wcześniej pytano mnie o żywotność komórek i limit Hayflicka, wyraziłam dosyć dosadnie swoje zdanie. Teoria nie do końca do mnie przemawia, żywa tkanka, to nadal żywa tkanka, moim zdaniem bardziej tutaj chodzi o celowe wywoływanie stanu zapalnego, aniżeli o złuszczanie naskórka, które jest konieczne w pewnych dermatozach - gdyby teoria rzeczywiście miała potwierdzenie w rzeczywistości, chorujący na łuszczycę, już dawno temu powinni cierpieć na martwicę tkanek, ich cykl komórkowy jest przyspieszony nawet dziesięciokrotnie.


      Rzecz tyczy się zatem środków i czynności, których mechanizm działania polega na zasadzie wywoływania stanu zapalnego - czyli wszelkie kwasowe roztwory, silne retinoidy, promieniowanie słoneczne, złe traktowanie skóry. Nie musisz stosować agresywnych metod przeciwtrądzikowych, aby przyspieszyć starzenie i wywołać nadwrażliwość, wystarczy brak leczenia dermatologicznego, smażenie się na słońcu, silna oksydacja organizmu poprzez zażywanie zbyt dużych ilości kwasów tłuszczowych utleniających się i używek. Skóra, która jest uszkodzona, z zasady regeneruje się z nadwyżką, pobudzając silnie pracę kolagenu, ale nie trwa to wiecznie (po jakimś czasie silne środki działają pro zapalnie i tylko uszkadzają jej strukturę, a nadwyrężona skóra nie radzi sobie z regeneracją - a skóra wrażliwa, jak udowodniono w wielu badaniach, jest skórą szybciej starzejącą się), dlatego permanentne, długotrwałe i nieodpowiedzialne przeciąganie silnych terapii jest po prostu złe. Efekt pogrubienia występuje tylko podczas dobrze poprowadzonej, krótkiej terapii (np. w formie sporadycznych peelingów), zastosowania odpowiedniej substancji aktywnej i stężenia oraz wieku. Szczególnie dotyczy to nas, kobiet, gdy w wieku menopauzalnym zdolności regeneracyjne znacznie obniżają się i zastosowanie tak inwazyjnych środków jest bardzo ryzykowne.

      Bo inaczej to wygląda na skórze młodej, zdrowej, odpowiednio traktowanej, w kwiecie wieku, a inaczej na zmaltretowanej i zwyczajnie zniszczonej, a wszystko też ma swój czas. Wywoływanie stanu zapalnego świetnie stymuluje skórę do odnowy, ale gdy tkanka ma do tego zdolności, inaczej taki środek działa na nią zupełnie odwrotnie i zamiast ją pogrubiać - prowadzi do ścienienia i uwrażliwienia. Nie każdy może stosować silne retinoidy i kwasy, zwróć uwagę, że cera trądzikowa nieleczona jest często zgrubiała i zastosowanie pochodnych witaminy A wpływa na nią leczniczo, występujący na niej stan zapalny sam w sobie pobudza tkanki do regeneracji i prowadzi do przyspieszenia procesów starzenia, pochodne witaminy A na tkance chorobowej działają w zupełnie inny sposób, ale wymagają dobrej kondycji skóry i umiejętnego stosowania, tylko wtedy są skuteczne, a i tak nie są receptą na całe życie. Problem w tym, że na leczenie retinoidami, lekarz decyduje się za późno, nie potrafiąc dobrze rozpoznać problemu - retinoidy są często stosowane jako ostatni krok w leczeniu trądziku, po wysuszających żelach, maściach, antybiotykach i często kwasach, moim zdaniem, kolejność powinna być zupełnie odwrócona, pochodne witaminy A nigdy nie będą działać skutecznie na zniszczonej skórze, ze względu na ich właściwości pro zapalne - jedyne co zrobią, to wywołają nadwrażliwość, nadreaktywność, rumień i doprowadzą do przewlekłych zapaleń skóry.

      Nie zamierzam wybielać retinoidów, ale jedyną decyzją, jakiej bardzo żałuję, są peelingi kwasowe, które na mojej zapalnej skórze, dodatkowo nasilały ten stan i z pewnością podczas dłuższego stosowania, wpłynęłyby na jej gorszą kondycję. Pochodne witaminy A na cerze typowo trądzikowej mają zupełnie inny mechanizm działania i jestem tego idealnym przykładem. Myślę, że to główny wyznacznik skóry utrzymującej się w dobrym stanie, każdy składnik, który wywołuje stan zapalny, przyspiesza starzenie i powoduje nadwrażliwość, zwłaszcza, gdy jest stosowany długotrwale - obserwacja skóry i trafna droga leczenia, teoretycznie normalizuje skórę i jest kluczem do sukcesu. Dobrze tolerowane, równoważące, stosowane z umiarem środki regulujące nie powinny przyspieszać starzenia, a wręcz go spowalniać.

      Teoretycznie. Moim zdaniem najgorszy i najbardziej destruktywny wpływ na kondycję skóry ma głównie nadgorliwe, nieumiejętne i złe leczenie, to ono prowadzi do nadwrażliwości, a ogólnodostępnosć kwasów i silnych, toksycznych substancji aktywnych jest w moim mniemaniu przyzwoleniem na wywołanie nuklearnego stanu zapalnego na własnej skórze, zwłaszcza, gdy właściciel nie zwraca uwagi na podstawowe zasady pielęgnacyjne i nie do końca wie, co trzyma w rękach. Bo do silnej nadwrażliwości można doprowadzić nie tylko kwasami i retinoidami na receptę, ale! nawet powszechnie dostępnymi surowcami, które są zastosowane w za wysokim stężeniu, kompozycji, nieodpowiednim pH lub niewłaściwym łączeniu związków aktywnych. Jaką drogę musiałeś przejść, aby móc stosować retinoidy? Albo kwasy? Z jednej strony zaczynanie z grubej rury jest złe, ale po to ciągle piszę na blogu, aby przed podjęciem jakiegokolwiek leczenia, znaleźć przyczynę swojego problemu, a dopiero potem działać, zwłaszcza tak intensywnymi terapiami, ale z drugiej strony, jak możesz dobrze zareagować na leczenie pochodnymi witaminy A, kiedy skóra jest już kompletnie wymęczona i ma zwyczajnie dość? Nie zawsze pokorne zaczynanie od niskich stężeń substancji aktywnych wychodzi na dobre, one też mogą zaogniać problem i stopniowo prowadzić do wrażliwości, zwłaszcza, gdy nie działają na problem w odpowiedni sposób. Wyznam, że stosowanie tretinoiny wywołuje u mnie niemal znikome podrażnienia ( lub też zerowe), w odróżnieniu od nawet 5-10% kwasów karboksylowych, co wiele razy wprawiło Was w osłupienie, czy to oznacza, że powinnam zrezygnować z retinoidów tylko dlatego, ze są powszechnie uważane za najmocniejsze środki, nie zważając na zapalną reakcję skóry podczas stosowania ponoć bezpieczniejszych kwasów? Otóż nie. Efektywność kuracji i rozsądne stosowanie leków przeciwtrądzikowych, polega na rozważnym i logicznym dobieraniu związków aktywnych, które zapobiegają, a nie nasilają stan zapalny. U mnie mogą być to pochodne witaminy A, u Ciebie kwasy, u kogoś tam witamina C.


      Miałam to szczęście, że bardzo szybko wyzbyłam się lekarskiej, myślę, że powinnam umieścić to w cudzysłowie opieki, bo pewnie po tych czterech, cholera, już pięciu latach, zmagałabym się z potwornie uwrażliwioną cerą, gdybym miała przerobić proponowaną litanię leczenia. Mój brat jest młodszy ode mnie o 4 lata, a jego skóra jest w o wiele gorszej kondycji od mojej, leczy się przez podobną ilość czasu, ze względu na wiek i płeć męską, powinno być zupełnie odwrotnie. Cieszę się, że podjęłam najbardziej właściwe dla mojej skóry leczenie retinoidami w rozsądny sposób, może idealnie nie jest, ale nie mam wrażliwej, odwodnionej, a z całą pewnością nie zmaltretowanej skóry. Grunt, to dobrać odpowiednie leczenie, gdyby nie lekarze, nie musiałabym wzmagać się z powracającą grzybicą, a moje własne błędy pielęgnacyjne, poprzez włączenie kwasów - przejściowe uwrażliwienie w bruzdach nosowych pewnie by też nie miało miejsca. Uczenie się na błędach może jest i dobre, ale nie na własnej skórze, skutków złego leczenia nie można odwrócić, można tylko nauczyć się z nimi żyć.

      Nie piszę tego, aby kogokolwiek straszyć, ale potrafię wyciągać logiczne wnioski i wiem do czego prowadzi leczenie na zasadzie fifty-fifty, gdy ani lekarz prowadzący, ani Ty sam, nie wiesz czy tak intensywny preparat zda egzamin i liczysz głównie na szczęście. W leczeniu chorób skóry nie ma czasu na bycie królikiem doświadczalnym, to Twoja skóra. Nie, żebym zachęcała do przetrzymywania stanu zapalnego, bo to także jest toksyczne i negatywne w skutkach, ale proszę tylko o rozwagę i rozsądne operowanie takimi substancjami. Ciężko jest leczyć tak zniszczoną skórę, gdy stan zapalny pojawia się bez żadnego powodu, stosowanie leków nie przynosi dobrych efektów, a ich odłożenie jeszcze dodatkowo zaostrza problem.

      Często pojawiają się także pytania na temat działania przeciwstarzeniowego retinoidów i kwasów, można się tego spodziewać, biorąc pod uwagę mechanizm działania, ale pod kilkoma warunkami - gdy Twoja skóra ma dobre zdolności regeneracyjne, nie jest wrażliwa i cienka z natury oraz gdy terapia polega na krótkotrwałych sesjach w formie peelingów zgodnie z cyklem komórkowym. Takie przymusowe, usilne, permanentne złuszczanie bez przerw nie wiem w jaki sposób miałoby odwrócić procesy starzenia (zwłaszcza, gdy skóra nie potrzebuje regulacji i funkcjonuje prawidłowo), to już lepiej wybrać się na mezoterapię igłową i pobudzać pracę kolagenu manualnie. Podobne działanie, ale skóra nie jest obdzierana z naskórka i ścieniana przez eksfoliacyjne właściwości kwasów i retinoidów. Skóra dotknięta trądzikiem jest zmieniona zapalnie, normalizujące działanie retinoidów i kwasów działa na zasadzie regulacji funkcji skóry, które zostały zaburzone, na zdrowej tkance, tak silne substancje działają zapalnie, w jakichże to sposób miałyby działać długofalowo w sposób przeciwzmarszczkowy? Stosowane umiejętnie, przejściowo, krótkotrwale - zgoda, ale nie na dłuższą metę.

      I nie krytykuję tutaj kwasów i retinoidów, bo potrafią zdziałać cuda - wygładzają naskórek, niwelują blizny, przebarwienia, przygaszają stan zapalny, moja cera bez tretinoiny przypominałaby pobojowisko, a tak z roku na rok jest coraz lepiej. ALE mówię absolutne NIE terapiom pozbawionym rozsądku, umiaru, wyczucia i obeznania z własną cerą. Mówię NIE specjalistom o kant d*py potłuc, i tutaj pozdrawiam wszystkich dających diagnozę na odległość, z zaciętością, bez wywiadu, bez współczucia i serca do pacjenta przepisujących kolejne maści i antybiotyki wewnętrzne, które nie działają, bo nie mają prawa działać. Mówię NIE fanaberii, zaślepieniu i głupocie. Każda substancja chemiczna, powtarzam, każda, ma skutki uboczne, ale już w tym rola specjalisty, aby trafnie je dobierać, a żeby to zrobić, trzeba się wysilić, poznać i chcieć pomóc potrzebującemu. I piszę to ze smutkiem, z bezsilnością również. Może nawet ze łzami w oczach. Bo mi też nikt nie pomógł. A człowiek jest taki głupi, naiwny i wierzy, że to już ostatnia wizyta.

      Ech. 

      Nasuwa mi się tylko jedna konkluzja - jak nie wiesz na kogo liczyć, licz na siebie, nikt tak o Ciebie nie zadba jak Ty sam o siebie. Abstrahując od mojego beznadziejnego przypadku i genetycznego obciążenia, występującego z pokolenia na pokolenie, mogę i tak rzec, że takie leczenie, jakie proponuje większość lekarzy jest destruktywne dla skóry i skazuje nas na kilka lat, jak nie na dożywotnie ładowanie pieniędzy w skórę i podtrzymanie przyzwoitego, akceptowalnego stanu. Doprowadza nie tylko do ruiny pielęgnacyjnej, ale też i psychicznej. Chciałabym bardzo trafić na kogoś bardziej pojętnego, szeroko widzącego, ale nie wiem czy to jest możliwe. Mogę tylko przestrzec nie tylko przed specjalistami, ale przed samym sobą, aby nigdy nie podejmować zbyt pochopnych decyzji, myśleć, analizować i sprawdzać - żadna substancja chemiczna nie jest w pełni bezpieczna, zawsze ma jakieś skutki uboczne, które po latach żonglowania różnymi preparatami doprowadzają do oporności, skomplikowanych schorzeń, reaktywności, wrażliwości. Dbaj o siebie i obserwuj skórę, środki dobrane do potrzeb Twojej skóry, nie powinny powodować skrajnych reakcji niepożądanych, a regulować jej funkcjonowanie.

      Nie popełniaj błędów, których później możesz żałować, skórę masz tylko jedną.

      Pozdrawiam,
      Ewa

      Peelingi mocznikiem | Najłagodniejsza alternatywa chemicznego złuszczania naskórka

      $
      0
      0

      O wykorzystaniu złuszczających właściwości mocznika wspominałam pobieżnie w artykule o rogowaceniu okołomieszkowym, choć temat peelingów mocznikowych zdecydowanie zasługiwał na odrębny post. Złuszczanie mocznikiem to bardzo ciekawa opcja, szczególnie na osób nie tolerujących ani kwasowego pH, ani samego działania kwasów. Eksfoliacja mocznikiem należy do jednych z najdelikatniejszych i najłagodniejszych zabiegów, ale nie mniej skutecznych od substancji wykazujących podobne właściwości, choć nie należy ich porównywać ze sobą. 

      MOCZNIK, SUBSTANCJA CHEMICZNA
      Mocznik, inaczej karbonylodiamid i diamid kwasu węglowego. Choć nazwa mocznik może niepokoić, substancja chemiczna stosowana powszechnie w leczeniu hiperkeratozy, nie ma w zasadzie zbyt wiele wspólnego z moczem, bowiem jest otrzymywana wyłącznie chemicznie, z przekształcenia amoniaku. 

      Diamid kwasu węglowego jest produktem degradacji białek w organizmach zwierzęcych, w tym i ludzkim, powstaje w wątrobie w cyklu ornitynowym (inaczej mocznikowym cyklu Krebsa), następnie trafia do nerek i jest usuwany z organizmu. Jest więc substancją, która występuje nie tylko naturalnie w skórze, wpływając na nawilżenie (składnik czynnika NMF), ale także krwi, dlatego jest bardzo dobrze tolerowany i wykazuje działanie lecznicze.  

      Mocznik jest na ogół substancją bezpieczną i zgodną z ludzkim naskórkiem, wpływa na nawilżenie skóry, wykazuje działanie złuszczające, dlatego znalazł zastosowanie głównie w leczeniu powszechnie występującego rogowacenia okołomieszkowego, jak i preparatach, które mają zapewnić bardzo dobre zmiękczenie i nawilżenie naskórka. Pojawia się jednak niemały problem ze stabilnością składnika, choć na tle kwasu salicylowego, czy też askorbinowego, nie powinnam mieć powodów do narzekania, ale jednak zawsze są jakieś minusy i trzeba zwracać na nie uwagę. Mocznik powstaje w bezpośredniej reakcji dwutlenku węgla z amoniakiem, dlatego często w roztworach wodnych rozkłada się do wodorowęglanu i węglanu amonu, które mają tendencję do uwalniania amoniaku i CO2, proces ten przyspiesza kwaśne pH, kiedy mocznik jest najmniej stabilny, ale rozkład występuje zupełnie normalnie, dlatego warto wykonywać takie preparaty (zwłaszcza wodne) zawsze na świeżo lub w miarę często, na przykład co 4-8 tygodni. Preparat, który uwalnia amoniak, ma przede wszystkim charakterystyczny zapach oraz podnosi pH preparatu, zaczyna także podrażniać skórę i wywoływać reakcje niepożądane. Stabilizująco na mocznik wpływa głównie mleczan sodu oraz kwas mlekowy, ale tylko wtedy, gdy pH oscyluje w granicach 4-8, mocznik wykazuje największą stabilność w środowisku naturalnym, około 6 pH. 

      Jak na substancję wytworzoną chemicznie, ale oczywiście i naturalnie występującą w ludzkiej skórze i krwi, ma wiele właściwości, które są uzależnione głównie od zastosowanego stężenia. Surowiec jest bardzo elastyczny i przy konkretnych formułach i stężeniu, można osiągnąć zupełnie różne efekty lecznicze - poniżej 5% mocznik ma doskonałe właściwości nawilżające i zmiękczające, przyspiesza także procesy regeneracyjne, powyżej 10% dodatkowo delikatnie złuszcza (a raczej rozpuszcza) naskórek, ale go nie wysusza i nie podrażnia, dzięki wysokiemu pH i kompatybilności z ludzką skórą. Na plus oczywiscie bardzo dobra rozpuszczalność w wodzie i alkoholu, a dzięki właściwościom higroskopijnym, preparaty z mocznikiem nie wymagają użycia dużej ilości konserwantów. 

      MOCZNIK JAKO EKSFOLIATOR
      Rogowacenie towarzyszy mi nieustannie od długich lat, a jednocześnie trądzikowa i podatna na zatykanie porów skóra nie ułatwia zadania okiełznania dermatozy. Przez bardzo długi okres poszukiwałam alternatywy dla kremów z mocznikiem, które okazywały się zbyt toporne i tłuste, jednocześnie zatykając pory, zwłaszcza porą letnią, gdy szczególnie kręcę nosem na emolienty tłuste, ale odczuwam potrzebę lekkiego nawilżenia. Mocznik to wspaniałe wyjście z sytuacji, gdy kwasy okazują się za inwazyjne i intensywne w działaniu, a także zaostrzają 'trądzik', a skóra domaga się łagodnej regulacji, bez utraty nawilżenia i pojawienia się podrażnień. Myślę, że peelingi mocznikiem mają bardzo dużą szansę sprawdzić się na skórze uwrażliwionej, szczególnie gdy suchą porą letnią cierpisz na permanentne przesuszenia i obserwujesz większą podatność na powstawanie podrażnień.

      Nie wpiszą się w gusta osób, które potrzebują regulacji, a problemy nie są powiązane lub też nie wynikają z hiperkeratozy. Mimo że mocznik ma delikatne działanie antybakteryjne i przeciwświądowe, nie usunie trądziku, uporczywych zaskórników i nie poskromi martwego naskórka. Mocznik jest surowcem przeznaczonym głównie dla osób borykających się z rogowaceniem, mających problem z nawilżeniem, negatywną reakcją na większość środków regulujących i bardzo delikatną, wrażliwą cerą, która źle znosi wszelkie zabiegi złuszczające. Delikatność i dobre właściwości nawilżające (rozmiękczające) są największymi atutami diamidu kwasu węglowego, ale porównywanie jego właściwości do retinoidów i kwasów jest niezbyt trafne. Mocznik nie wykazuje toksyczności nawet w stężeniach powyżej 50%. 

      Mocznik nawet w bardzo wysokich stężeniach nie powoduje mocnego, naocznego złuszczania, choć w 50% stężeniu posiada działanie proteolityczne, rozpuszczając i denaturując białko. Działa na innej zasadzie niż kwasy karboksylowe, dlatego nie można przyrównywać ich działania - mocznik rozpuszcza martwy naskórek i go rozmiękcza, nie wywołując stanu zapalnego. Mocznik nie jest absolutnie substancją wszechstronną, ponieważ jego charakterystyczny mechanizm działania może także prowadzić do nieatrakcyjnego wyglądu skóry lub nie przynosić widocznych efektów. Mimo wszystko jest jedną z najmniej inwazyjnych metod i być może najskuteczniejszą, gdy podejrzewasz u siebie daleko posuniętą hiperkeratozę, zwłaszcza teraz, latem, gdy problem znacznie się zaostrza, a zastosowanie silnych środków wiąże się z wystąpieniem podrażnień i poparzeń słonecznych. 

      Powyżej 10%-15% mocznik posiada bardzo dobre, acz delikatne i łagodne działanie złuszczające, dzięki naturalnemu pH (w granicach od 5 - 7 pH) i dobrej tolerancji, złuszczanie mocznikiem można bez obaw przeprowadzać na wielu typach i rodzajach cery, bez narażania się na większe skutki uboczne, o czym pisałam TUTAJ, myślę, że warto zapoznać się z tekstem, zwłaszcza gdy nie wiesz co dolega Twojej skórze, albo widujesz się zdecydowanie za długo i za często z lekarzem prowadzącym terapię. Za peelingami mocznikowymi przemawia także ich znikoma, wręcz zerowa toksyczność oraz jednoczesne bardzo dobre właściwości nawilżające i zmiękczające, zwłaszcza gdy peelingom towarzyszy dodatkowe nawilżenie w postaci emolientów - sprawdzonego kremu, serum, emulsji.


      DLA KOGO SĄ PEELINGI MOCZNIKOWE? JAK REGULOWAĆ CZĘSTOTLIWOŚĆ STOSOWANIA I DOBRAĆ ODPOWIEDNIE STĘŻENIE? 
      Peelingiem mocznikiem powinny zainteresować się osoby ze skórą dotkniętą hiperkeratozą (jak rozpoznać hiperkeratozę na tle innych dermatoz, dowiesz się TUTAJ), wyjątkowo wrażliwą, nadreaktywną, źle znoszącą lub całkowicie nietolerującą działania środków złuszczających cerą oraz typową skórą suchą. Mocznik nie powoduje widocznego złuszczania naskórka, a delikatnie go rozpuszcza, bez wywoływania podrażnień, nie posiada także ani kwaśnego, ani zasadowego pH, dlatego idealnie wpisuje się w schemat pielęgnacyjny skóry wyjątkowo wrażliwej i odwadniającej się. 

      Wykonanie peelingów mocznikowych jest bardzo łatwe ze względu na bezproblemową rozpuszczalność mocznika wodzie i alkoholu i brak regulacji pH (chociaż i tak polecam obnizenie pH, aby  zwiększyć efektywność zabiegu,) ale w internecie odnotowałam deficyt podstawowych informacji na temat proponowanych stężeń i częstotliwości wykonywania zabiegu. Otóż jest ono uzależnione głównie od rogowaceń i nasilenia problemu z jakim się borykasz, stanu skóry, zastosowanego stężenia i indywidualnej reakcji na peelingi. Nie ma określonego schematu i regułek typu 15% stężenie można stosować dwa razy w tygodniu, a 20% już raz. Efektywność kuracji polega na dostosowaniu indywidualnego schematu do potrzeb skóry i jej ciągłej obserwacji.  Przy mocnych rogowaceniach, można peelingować się mocznikiem nawet co 2 dni. 

      Peelingi mocznikowe nie usuną mocnych rogowaceń, trądziku i stanów zapalnych, które nie są spowodowane silnym podrażnianiem naskórka, rogowaceniem i skrajnym odwodnieniem, ale są bardzo dobrą terapią podtrzymującą efekty, zwłaszcza gdy cera jest nadwrażliwa i bardzo delikatna. Nie sprawdzą się na skórze mocno zanieczyszczonej. Nie odwadniają naskórka podczas złuszczania i nie wywołują rumienia, dlatego mogą okazać się idealnym rozwiązaniem podczas suchej, upalnej pogody, gdy inwazyjne złuszczanie nie tylko stwarza ryzyko wystąpienia przebarwień i podrażnień, ale także silnie odwadnia skórę. Mocznik delikatnie wygładza, a jego właściwości nawilżające i zmiękczające można dowolnie modyfikować poprzez pielęgnację po-peelingową.


      Aby wykonać peeling mocznikowy potrzebujesz tylko dwóch składników - tytułowy mocznik (w formie sypkiej lub granulatu) oraz rozpuszczalnik, polecam najmniej inwazyjny - wodę. Woda powinna być najlepiej demineralizowana, ale jeśli przygotowujesz peelingi zawsze na świeżo, możesz użyć wody przegotowanej lub nisko zmineralizowanej tuż po otwarciu. Roztwór ze względu na silnie higroskopijne właściwości mocznika, ale też i dosyć wysokie pH, możesz bez konserwantów przechowywać w warunkach chłodniczych do 4-5 dni, jeśli planujesz wykonać większą ilość wodnego roztworu mocznikowego, należy go koniecznie zakonserwować, stosując dolną granicę stężenia konserwantu. I oczywiście przechowywać w lodówce ;)

      Do letniej wody wysp odpowiednią ilość mocznika, dokładnie wymieszaj. To wszystko. Peeling możesz aplikować na dwa, różne sposoby - pocierając płatkiem kosmetycznym (silniejsze działanie złuszczające) lub też wklepując palcami. Roztwór szybko się wchłania, dlatego nie ma konieczności jego spłukiwania, zwłaszcza, że oscyluje w naturalnym pH, a aplikowanie peelingu z pominięciem czynności spłukiwania, zwiększa właściwości nawilżające (co szczególnie udziela się, gdy nakładasz produkty nawilżające po aplikacji mocznika). Aby pozbyć się mocznika z powierzchni skóry, wystarczy lekko przetrzeć cerę wodą termalną/lekkim tonikiem, opłukać pod bieżącą wodą lub wklepać ulubiony krem. Zabieg nie pozostawia żadnej warstewki na skórze. Mocznik nie jest toksyczny, dlatego spłukiwanie roztworu, który szybko się wchłania i nie zostawia wyczuwalnej warstwy, akurat w tym przypadku jest zbędne i moim zdaniem bez większego sensu (chyba, że masz bardzo dużą podatność na rozpulchnienie, wówczas warto przetrzeć skórę chłodną wodą i nie trzymać roztworu dłużej niż 5 minut). Im silniejsze rogowacenia - tym wyższe stężenie mocznika (maksymalne stężenie w domowych warunkach powinno wahać się w granicach 30%, choć bardzo dobre rezultaty można osiągnąć już przy 10-20%), im mocniejsze przesuszenie - tym roztwór powinien być dłużej na skórze, najlepiej w towarzystwie sprawdzonego lekkiego kremu, serum, emulsji, kosmetyku, który zawiera fazę tłuszczową. Działanie mocznika możesz wzmocnić przecierając skórę przed nałożeniem peelingu, lekkim tonikiem z kwasami, ale przy wrażliwej skórze krok ten powinien być pominięty, aby nie drażnić skóry.


      SUGEROWANE PROPORCJE I STĘŻENIE PEELINGÓW MOCZNIKOWYCH...
      Pamiętaj, by nie przesadzać z ilością zabiegów, zwłaszcza, gdy nie masz problemów z rogowaceniem lub typowo odwodnioną i suchą skórą. Mocznik nie zastąpi kwasów karboksylowych, retinoidów, ani nawet peelingów enzymatycznych, choć jego właściwości idealnie wpisują się w schemat pielęgnacji letniej, gdy słońce w zenicie nasila rogowacenie i dodatkowo wysusza naskórek. Muszę jednak wspomnieć o dość poważnych problemach wynikających z regularnego stosowania mocznika. Mimo wielu zalet, mocznik może także negatywnie wpływać na kondycję Twojej skóry, jest z pewnością nietoksyczny i bezpieczniejszy od kwasów, albo bardzo łatwo jest z nim przesadzić, zwłaszcza, gdy nie borykasz się z hiperkeratozą i przesuszeniami - skóra dosłownie puchnie od wody, przypominając swą strukturą porowatą gąbkę. Jest to główna przyczyna, dla której nie stosuję mocznika w codziennej pielęgnacji. Druga - mocznik nie złuszcza warstwy naskórka, nie wywołuje stanu zapalnego (co jest ogromnym plusem), ale denaturuje białko, rozkłada je, również proteiny, rozmiękcza i nasyca wodą keratynocyty, co jest pozytywnym aspektem, gdy skóra ma poważny problem z odwodnieniem i wspominanym rogowaceniem, ale ciężko przy regularnym stosowaniu mocznika osiągnąć efekt gładkiej, jednolitej i zwartej cery - przy moczniku pory często się rozłażą i skóra nie wygląda atrakcyjnie, zwłaszcza, gdy nie potrzebuje nawilżenia, mocznik rozmiękcza skórę, a więc paradoksalnie zwiększa jej przepuszczalność i nasila odwodnienie.


      Przy mało problematycznej skórze i lekkim przesuszeniu polecam zacząć od 10-15% stężeń, zaś przy stwierdzonej hiperkeratozie i rogowaceniach 20-30%, jeśli są bardzo zaawansowane, konieczne będzie złuszczenie skóry lekkimi kwasami, a następnie podtrzymywanie efektów mocznikiem. Mocznik nie uwrażliwia skóry na słońce, ponieważ nie złuszcza intensywnie naskórka oraz nie ma drażniących właściwości. pH peelingów waha się w granicach 5 i maksymalnie 7.5 pH, można je obniżyć do 4 pH za pomocą kwasu mlekowego i nieustannej kontroli odczynu, posługując się papierkami lakmusowymi. Składniki odmierzysz za pomocą strzykawki i łyżeczek miarowych, pamiętaj, by nie ściskać mocznika, zwłaszcza gdy występuje w formie proszkowej.

      10% peeling mocznikowy (8ml/jednorazowa porcja)
      90% Woda 7.1ml
      10% Mocznik dla gęstości nasypowej 0.860g/ml zróbsobiekrem 0.9ml

      15% peeling mocznikowy (8ml/jednorazowa porcja)
      85% Woda 6.6ml
      15% Mocznik dla gęstości nasypowej 0.860g/ml zróbsobiekrem 1.4ml

      20% peeling mocznikowy (8ml/jednorazowa porcja)
      80% Woda 6.2ml
      20% Mocznik dla gęstości nasypowej 0.860g/ml zróbsobiekrem  1.8ml

      25% peeling mocznikowy (8ml/jednorazowa porcja)
      75% Woda 5.8ml
      25% Mocznik dla gęstości nasypowej 0.860g/ml zróbsobiekrem 2.2ml

      30% peeling mocznikowy (8ml/jednorazowa porcja)
      70% Woda 5.3ml
      30% Mocznik dla gęstości nasypowej 0.860g/ml zróbsobiekrem 2.7ml 

      W skrócie:
      Grupa docelowa: pielęgnacja skóry ze stwierdzonym rogowaceniem, sucha, łuszcząca się cera, wrażliwa, nadreaktywna, wydelikacona skóra, nietolerancja kwasów i retinoidów, silne odwadnianie się naskórka i wystepowanie podrażnień, nadmiernie podrażnione i ropiejące mieszki włosowe, wrastające włoski
      Efekty regularnego stosowania: zmiękczony i nawilżony naskórek, lekkie wygładzenie, ograniczenie nadmiernego rogowacenia i jego następstw
      Skutki niepożądane: rozpulchnienie skóry, uwidocznienie porów, porowata faktura skóry, szybsze odwadnianie się naskórka

      Złuszczanie mocznikiem jest prawdopodobnie najłagodniejszą formą złuszczania chemicznego, czy próbowaliście wykorzystać mocznik w roli peelingów? Jesteście zadowoleni z efektów? Czy jest to dla Was zupełna nowość? Dajcie koniecznie znać w komentarzach :)

      Pozdrawiam,
      Ewa

      Antipodes Grapeseed Butter Cleanser with antioxidant vinanza grape, harekeke flax &hibiscus bloom | Roślinne masełko oczyszczające

      $
      0
      0

      Mimo wielu obaw związanych z włączaniem nowych kosmetycznych zachcianek w codzienną pielęgnację, marka Antipodes rozbudza w moim sercu jedynie pozytywne odczucia, choć przyznaję, że nie wszystkie kosmetyki wpisują się w scenariusz problematycznej, kapryśnej skóry i momentami regularne stosowanie produktów z końca świata przysporzyło mi sporo problemów. Mówią, że nie ma ideałów, ale jedynie nowozelandzka marka organiczna pozwala mi wierzyć w efektywność i skuteczność naturalnych kosmetyków, dlatego sięgam po nie wyjątkowo często. Z odwzajemnioną przyjemnością. Czy równie pozytywnymi odczuciami darzę masełko do demakijażu? 

      I tak, i nie. Grapessed butter mógłby być idealnym kosmetykiem do oczyszczania dwuetapowego, a nawet jedno fazowego, ale brakuje mu tylko jednego składnika - dobrego emulgatora. To jedyny kosmetyk, który nie odwadnia i nie przesusza mojej skóry podczas dwuetapowego oczyszczania, ale zapewnia także czystą skórę, ograniczając się wyłącznie do masełka Antipodes. Ale, no właśnie, bez emulgatora nie jest już tak cudownie. Producent także o tym nie pomyślał, muszę więc ocenić działanie pojedynczego produktu, takiego, jaki skrywa się w ślicznym, tekturowym i eleganckim kartoniku. Ale i tak wspomnę o tym jak działa z emulgatorem, zasługuje na to. 

      Zacznę od samego wyglądu, ogólnych doznań dotykowych i jak na markę Antipodes przystało - pobudzenia mojego zmysłu powonienia. Producent nie idzie na kompromis. Naturalne kosmetyki nie muszą być trudne w obsłudze i liczyć na taryfę ulgową, bo są naturalne, nie śmierdzą i nie sprawiają kłopotów, nie są specyficzne w złym tego słowa znaczeniu. Są niezwykle przyjemne, delikatne, łagodne i bajecznie proste w obsłudze. Nie wymagają dłuższego czasu stosowania, aby zauważyć choć minimalne efekty - Antipodes wychodzi naprzeciw syntetycznym odpowiednikom, i cóż, są nie lada konkurencją. Bo faktycznie odzyskuję dzięki nim wiarę w naturalne surowce i ich tajemną moc działania.


      Grapessed prezentuje się ślicznie. Na ten moment zużyłam już ponad 75% całości i żałuję, iż nie mogę pokazać, jak cudownie wygląda świeżo po otwarciu - delikatna, masełkowa, żółta konsystencja, przypominająca do złudzenia złoty miód polskich lasów i zatopiony w nim, niczym drobne kwiecie łąk, wosk pszczeli. Przy dotyku masełko topnieje pod palcami, wbrew pozorom nie jest toporne w konsystencji, a bardzo gładkie, przyjemne, lekko silikonowe. Muszę tutaj znacznie rozwinąć swoje zmysły, bo moim zdaniem, doznania towarzyszące stosowaniu Grapeseed Butter to najważniejszy powód, dla którego warto go zakupić. 

      To niebywała przyjemność stosowania. Olejki myjące stosuję od wielu lat, w zasadzie, mogłabym powiedzieć, że niewiele rzeczy jest mnie w stanie zaskoczyć, zwłaszcza w produktach do oczyszczania dwuetapowego, zawierających znaczną lub też całkowitą objętość fazy tłuszczowej. Prześwietlam je niemal na wylot. Ale bardzo pomyliłam się odnośnie masła Antipodes, może dlatego aż tak je polubiłam. Lubię być zaskakiwana, pozytywnie rzecz jasna. Pod nazwą masło, w mojej głowie wywindują głównie niezbyt przyjemne skojarzenia - maślany, tłusty, toporny, ślizgający się. Długo wahałam się nad zakupem, ale postanowiłam odłożyć uprzedzenia na później. Antipodes ma niespotykaną konsystencję. Na tyle przyjemną, iż oczyszczanie fazą tłuszczową bezceremonialnie przeciągam, zdając sobie sprawę, że moja cera raczej kręci nosem na długie masaże olejami, nawet jeśli obchodzę się z nią delikatnie. Konsystencja topnieje pod wpływem ciepła palców, przy rozgrzaniu masła w dłoniach, staje się jednolita, gładka i błyszcząca. Nie pamiętam, gdy nałożenie tak ogromnej ilości fazy tłuszczowej sprawiało mi aż tyle uciechy i przy tym pozwoliło wyzbyć się stresu. To zupełnie coś innego od olejków myjących, które są ekonomiczne i nie pozwalały mi na zakup droższego produktu, który działa na podobnej, a nawet tej samej zasadzie. Zatem ja, sknera, ale rozsądna, powiadam, ze zdecydowanie warto na ten elegancki słoiczek wydać jak na nasze warunki sporą kwotę.

      I nie byle jaki słoiczek. Porządnie wykonany, elegancki, z gładkimi wykończeniami. Prezentuje się wyjątkowo pięknie z charakterystyczną dla Antipodes szatą graficzną utrzymaną w zieleni.


      No bo przecież tłuszcz ma rozpuścić zanieczyszczenia, trafia do odpływu i koniec. A gdzie czas na przyjemność, relaks i chwilę dla siebie? Trochę zmieniłam swoje podejście do pewnych kwestii i choć nadal myślę rozsądnie i podejmuję rozważne decyzje, w dobre jakościowo kosmetyki warto inwestować. Dla siebie, dla własnej skóry, ale i umysłu. Delikatna i lekko podgrzana zawartość, nałożona za pomocą szpatułki zatraca zbitą i stałą konsystencję, w kontakcie ze skórą rozprowadza się jak marzenie. Nie potrafię dokładnie opisać tego co dzieje się z moją skórą, ale natychmiast przestaje być ściągnięta, zestresowana, naprężona, wraz z rozprowadzeniem Grapessed Butter, natychmiast żegna wszelkie smutki, stresy i wybacza mi nawet najgorsze traktowanie, jakie mogłam jej zafundować w ciągu dnia. Dla mnie to magia. Rozprowadza się bardzo gładko, nie zostawiając delikatnej powłoczki miedzy skórą, a tłuszczem, dając doskonały poślizg (czuję swoją skórę, a nie olej, jak w olejkach myjących) - nie jest on tępy, łączy się ze skórą - to z pewnością zasługa olejów bogatych w tłuszcze nasycone, dzięki temu nie ślizga się w palcach i owego tłuszczu nie można wyczuć, jak np. w olejkach myjących, które są bardziej rzadkie i przelewają się miedzy palcami. Stosując masło Antipodes nie masz uczucia nakładania na skórę ani oleju, ani tym bardziej tłustego, lepkiego kremu, uogólniając, obcej cieczy i tłuszczu niezgodnego z ludzką skórą - to bardzo przyjemny, gładki, tłuszczowy poślizg, który doskonale wchodzi w pory i je oczyszcza, ale pozwala wykonać także dogłębny, przyjemny, pobudzający masaż (dzięki specyficznej konsystencji bardzo przylega do skóry), ale bez nieopanowanego tańca dłoni po twarzy. Oliwki i oleje nienasycone mimo że są lekkie, nie dają tak wspaniałych przeżyć podczas masażu jak tłuszcze nasycone, które są bardziej komfortowe w zastosowaniu i bardziej podatne na ruchy. Masełkowata konsystencja jest więc strzałem w dziesiątkę, przyznam, że odpowiada mi znacznie bardziej od tradycyjnych olejków, dlatego mogę przymknąć oko na brak emulgatora i zakupić go we własnym zakresie.

      Kosmetyk posiada także niezwykle przyjemny zapach i jak zawsze mam problem z jego dokładnym opisem. Jest nietuzinkowy, na szczęście nie egzotyczny, bardzo delikatny, lekko ziołowy, ale nie pachnie chwastami i porastającym zielskiem, ale polnymi kwiatami z nutą świeżej, zataczającej chwiejne ósemki w podmuchach ciepłego wiatru aromatycznej lawendy. Nie jest to zapach polskich łąk, ale na tyle przyjemny i łagodny w swej naturze, by koić umysł i pobudzać zmysły. Za to cenię Antipodes - naturalne kosmetyki mogą być tak samo, a nawet bardziej przyjemne w stosowaniu niż chemiczne syntetyki. 

      Masełko bardzo dobrze łączy się ze skórą, jak już wspomniałam, niemal scala się z naskórkiem i pozwala zgrabnie przesuwać dłońmi po twarzy, nie tworząc tłustej izolacji, dzięki temu rozpuści nawet najbardziej trwały makijaż wykonany na filtrach przeciwsłonecznych. Zmyje każdy tusz, najbardziej trwałą, wżerającą się w usta szminkę i ręczę, że zrobi to z każdym produktem, którego nie możesz dokładnie usunąć, stosując tradycyjne żele. Ale...



      nie zawiera tych cholernych emulgatorów. I to jest najsłabszy punkt programu, co z tego, że wspaniale łączy się z zabrudzeniami,  rozluźnia skórę i rozpieszcza ją na każdym kroku, jeśli ta tłusta, obciążająca warstewka nie da się dokładnie spłukać bez dodatku emulgatorów? Nawet przy użyciu ciepła, szmatek, silikonowych akcesoriów. Zawsze zostawia niekomfortową powłoczkę. Jeśli chcesz czerpać maksimum przyjemności, to tylko z zakupionym emulgatorem, wypróbowałam wiele wariantów i mieszanie na szybko z SLP w proporcji 1:1 sprawdza się wybornie, a masełko nie traci swoich właściwości, mam wrażenie, że tylko zyskuje. Minus, z którym należy się pogodzić, a może nawet i zaprzyjaźnić jest taki, iż tłuszcze nasycone należy usunąć za pomocą ciepłej wody, ponieważ za bardzo wchodzą w pory i za bardzo trzymają się skóry. W moim odczuciu nie jest to powód do obaw, jeśli nie masz skłonności do rumienia i nie borykasz się z usianymi jak makiem, po całej skórze stanami zapalnymi, które pod wpływem ciepła tworzą obrzęk i mogą pękać. Dzięki zastosowaniu ciepła i emulgatora, Grapessed tworzy delikatną emulsję i usuwa się bez żadnych problemów z powierzchni naskórka i nawet najgłębiej położonych, głębokich kanalików, dając w efekcie idealnie czystą skórę, której nie trzeba niczym innym doczyszczać. Potrzeba 'domycia' pojawia się na skutek niedokładnego spłukiwania zemulgowanego masła, lub też zastosowaniem chłodnej wody, która utrudnia wytworzenie emulsji, zwłaszcza gdy olej tkwi głęboko w porach. 

      Punktem kulminacyjnym jest stan skóry po oczyszczeniu. Dzięki treściwej, masełkowatej, otulającej i delikatnej tłuszczowej warstewce, nawet domywanie łagodnymi detergentami nie wysusza naskórka, co więcej, przy dokładnym wypłukaniu zemulgowanego oleju jest niepotrzebnym balastem. Cera jest dokładne oczyszczona, delikatnie zaróżowiona pod wpływem ciepła, pory nie rozkraczają się na cztery strony świata, ponieważ są bardzo dokładnie oczyszczone i nawet chwilowe użycie ciepła nie sprzyja ich poszerzaniu, ponieważ są idealnie czyste, a wszystkie brudy dnia codziennego zostały z powodzeniem usunięte, czego nie zrobi delikatny żel i przeprowadzane tortury obracającą się, włochatą szczoteczką. Najważniejsze, oprócz dokładnego oczyszczenia (myślę, że warto podkreślić na jak zaskakująco wysokim poziomie, eliminując potrzebę poprawek w oczyszczaniu dwuetapowym) jest związany z tym brak jakiegokolwiek przesuszenia. Nieważne, czy pozostawiam skórę samą sobie po zastosowaniu masła, czy też domywam ją w jakiś łagodny sposób. Nul. Zero. to główny powód, dla którego kupię Grapessed Butter ponownie - nie nadwyręża mojej skóry, zapewnia mi doskonałe oczyszczenie, ale nie naraża na wysuszenie związane z dwuetapowym oczyszczaniem, co uskuteczniały olejki myjące. Myślę, że u nie jednego z Was zapoznanie się z Grapessed może okazać się wspaniałą przygodą.

      Do pełni szczęścia brakuje mi tylko emulgatora, o którym jak mantrę wspominam i pewnie temat będę przewijać jeszcze wielokrotnie w  komentarzach, bo Antipodes stworzyło absolutnie genialny produkt, o wspaniałych właściwościach relaksujących i oczyszczających, połączyło niezwykłą wydajność (a przypominam, że gramatura wynosi tylko 75 g, a jest znacznie bardziej wydajna od olejków myjących) z niebywałą konsystencją, delikatnością i dopełniającą niemal ideału kompozycję zapachową. Ale bez emulgatora nie potrafię czerpać całkowicie przyjemności ze stosowania, wątła, mydlana bańka pęka w momencie spłukiwania oleju, który się ślimaczy i za żadne skarby świata nie chce usunąć się ze skóry (chyba, że jesteś fanem tradycyjnej metody OCM). Rozwiązaniem jest zakup emulgatora. Bez niego ani rusz. A tak poza tym to chapeau bas. 

      Nie sposób wspomnieć o całkowitej naturalności masła, nie zawiera ono żadnych dodatków pochodzenia chemicznego i syntetycznego, bazuje tylko i wyłącznie na bogatych w składniki odżywcze surowcach naturalnych, miedzy innymi olejku z lawendy i rumianu rzymskiego (niebieskiego, posiada najwięcej właściwości leczniczych) ekstrakt z hibiskusa i winogron, czy olej kokosowy, lniany i wiesiołka dwuletniego. Grapessed to nie lada gratka dla osób decydujących się na kosmetyki naturalne z prawdziwego zdarzenia - Antipodes stawia na najwyższą jakość i taką też oferuje klientowi, począwszy od strony percepcyjnej, aż po właściwości pielęgnacyjne.

      INCI: Oleo europea (olive) oil, butyrospermum parkii (shea) butter, cera alba (beeswax), linum usitatissimum (harekeke flax) oil cocos nucifera coconut) oil, oenothera blennis (evening primrose)oil, aqua (water), silica, lavendula oddicinalis (lavender) oil, theobrroma cocao butter, vitis vinifera (vinanza grape grapeseed) extract, tocopherol (vitamin E), matricaria chamomilla (blue chamomile flower) extract, hibiscus abdarifa (hibiscus flower) extract, naticide

      Dla kogo jest zatem Grapessed Butter? Z pewnością dla osób, które lubią oczyszczać skórę dwuetapowo, nie kręcą nosem na naturalne oleje i masaż nie staje się zagrożeniem dla skóry. Dla wszystkich, którzy chcą się zrelaksować i pobudzić zmysły, a także wielbicieli nietuzinkowych, bardzo wysokiej jakości kosmetyków organicznych. To także wspaniały produkt dla wszystkich porzucających metodę dwóch faz ze względu na odwodnienie, ale też i niemiłe wspomnienia z olejkami myjącymi. Choć cena może wydawać się wysoka, bardzo wysoka wydajność, niezwykły komfort stosowania i oczywiście zastosowanie surowców najwyższej jakości, w pełni broni regularnej kwoty, która często podlega zniżkom.

      Cena regularna: 75 g/ 140-120 złotych

      Pozdrawiam,
      Ewa

      Problemy pielęgnacyjne | Czemu skóra buntuje się latem? Kwas askorbinowy powoduje zaskórniki i przebarwienia, co robię nie tak? Czy peelingi trzeba neutralizować? Czy są kwasy, które nie powodują przebarwień latem? Jak się chronić przed słońcem, gdy mnie wszystko zapycha? Jak często aplikować filtry? Kiedy ich nie używać?

      $
      0
      0
      Od pewnego czasu rozmyślam nad formą postów i łatwym, mniej treściwym (ale nadal zamierzam się tego trzymać) przekazywaniu informacji, które pojawiają się na bieżąco i na tyle często, by napisać o nich do szerszego grona, choć wiem, że czytacie komentarze na bieżąco i to bardzo miłe, gdy zwracacie uwagę, że nie tylko treść aktualizowanych postów jest wartościowa, ale także dyskusje obecne pod artykułami. Mam nadzieję, że i mniej opracowane, ale nadal bogate w wiedzę, artykuły z Waszymi najczęstszymi problemami będą cieszyć się pozytywnym odzewem z Waszej strony :)

      W okresie letnim skóra potrafi kompletnie zwariować. Jest często trudna w pielęgnacji, bo z jednej strony atakują nas ostre promienie słońca, z drugiej - potwornie suche powietrze, naskórek staje się więc odwodniony (i jest to z pewnością świetny temat na następny artykuł), bardziej podrażniony, reaktywny, a cerę trzeba jakość chronić, regulować, pielęgnować, zwłaszcza, gdy leczysz trądzik albo skrywasz świeże blizny i przebarwienia. To bardzo trudny temat. Może dlatego nie cierpię tak lata, moja cera staje się dosłownie kapryśna jak księżniczka - i nie pomaga możliwość chodzenia boso po trawie, tarzania się w złotym, pachnącym zbożu, zajadanie do bólu brzucha świeżych malin i zrywanie świeżej, pachnącej mięty z ogórka. Okres letni to najbardziej histeryczny czas dla mojej cery - jednego dnia mogłabym wylądować na okładce magazynu, a kolejnego spoglądam z przerażeniem w lustro. Wiem, że jest też podobnie i u Was - pielęgnacja nagle przestaje się sprawdzać, znienacka pojawia się chmara niechcianych wyprysków, a ambitne plany pielęgnacyjne nie wpisują się w wakacyjne wojaże i życie na walizkach, albo chociaż częste przebywanie na słońcu.

      NAGŁE POGORSZENIE SKÓRY
      Pewnie zadajesz sobie pytanie - ale dlaczego? Dlaczego cera tak nagle mi się pogorszyła? No cóż, ja tu widzę kilka dosyć poważnych zarzutów, trzeba przyznać się przed samym sobą, czy nie masz czasem na koncie grzeszków, na które ciężko jest dostać błyskawiczne rozgrzeszenie. Często to nie oddziaływanie zewnętrzne ma wpływ na kondycję skóry, ale reakcje obronne np. częste alergie lub też wewnętrzne zawirowania - szalejące hormony, trudności trawienne, przewlekłe niedobory kluczowych składników odżywczych. 

      Alergie. Okres wiosenno-letni to bardzo ciężki czas dla alergików. A z alergią jest tak, że raz jej nie ma, a następnego dnia budzisz się z typową reakcją uczuleniową. Przez jakiś czas, póki jeszcze mogłam odnaleźć czas na wiadomości prywatne, korespondowałam z czytelniczką, która zmagała się z potworną alergią na jajka. A jajek jadła bardzo dużo - na śniadanie, na kolację, a to ciasto, a to typowy niedzielny obiad ze smażonym schabowym, oczywiście namoczonym w jajku. Dieta nie była zła, pomijając ogromną ilość jajek i przewlekłą reakcję zapalną organizmu, przyznaję, że pierwszy raz spotkałam się z tak trudną do określenia reakcją zewnętrzną, ponieważ zmianom trądzikowym nie towarzyszyło ani swędzenie, ani zaczerwienie, gorsze samopoczucie, biegunki, wymioty, nic, co by mogło wskazywać jednoznacznie na alergię pokarmową. Zmiany były typowo trądzikowe, ale oporne na leczenie - jednego dnia było gorzej, drugiego lepiej, nikt nie obstawiał kurzych jaj, a raczej hormony, które notabene także były w granicach normy, ale jak wiadomo, mogą mimo wszystko powodować tak rozchwianą, trudną do określenia kondycję skóry. Zaproponowałam więc dietę wykluczającą, zwłaszcza gdy większość wyników była w normie i czytelniczka według lekarzy była okazem zdrowia. Wraz ze zmniejszaniem spożywania jajek, trądzik nagle zaczął ginąć. Od pewnego czasu również borykam się z nadwrażliwością na pewne pyłki, nie jest to do końca alergia, ale w kontakcie ze świeżym, letnim powietrzem i pyleniem traw, na moim czole pojawia się cielista kaszka, która jest oporna na leczenie i znika wraz z nastaniem września - nie mogę jej niczym wytępić, a problem pojawia się zawsze w okresie czerwiec-sierpień.


      Nawracające infekcje grzybicze. Ten, kto choć raz zmagał się z infekcją grzybiczą, wie, że problem powraca jak bumerang. Najczęściej najostrzejszy przebieg choroba ma w czasie wiosennym i jesiennym, gdy wilgotność jest bardzo wysoka i cera naturalnie staje się bardziej nawilżona lub też pojawia się problem łojotoku. Grzybicze zapalenia skóry mają jednak bardzo podobną skłonność do nawrotów latem, gdy skóra nadmiernie się poci i często jest obciążana makijażem lub kremami z filtrem, które niestety bardzo przyczyniają się do rozwoju choroby.


      Nagła zmiana klimatu i tym samym potrzeb (zawirowania pielęgnacyjne). Skóra potrzebuje mniejszej dawki okluzji, a więcej nawilżenia, przemyślanej łagodnej, acz regulującej pielęgnacji, wiele z nas gubi się w tym i nie wie do końca czego potrzebuje skóra - z jednej strony się odwadnia, z drugiej nadmiernie przetłuszcza, jest niemały doborem właściwej pielęgnacji. Dorzuciłabym tutaj deficyt regulacji - po długich katorgach, zaprzepaszczasz ambitne plany pielęgnacji, popadając w niepohamowaną euforię, - aby cieszyć się ładną, gładką cerą, nie możesz dbać o naskórek tylko wtedy, gdy znajdujesz na to czas, nawet dobrze poprowadzona długa kuracja, zapewniająca widocznie zadowalające efekty w okresie chłodnym obliguje do głębszego zastanowienia nad dalszymi działaniami w ciepłym czasie, nawet gdy kondycja cery nie wróży nagłego pogorszenia.

      Źle poprowadzona kuracja. I tutaj nie zawsze trzeba doszukiwać się winy lekarza - nawrót często następuje nie tylko na skutek źle wybranej substancji aktywnej, która da się we znaki już od początku terapii i jasno zasygnalizuje o braku efektów lub też złym mechanizmie działania, a często z naszej - przeciąganie kuracji, nadgorliwe stosowanie, albo bez wiedzy specjalisty łączenie ze sobą inwazyjnych środków. Pisałam dość obszernie na temat tego, co się dzieje ze skórą, która jest zwyczajnie źle traktowana - rozpuści się jak dziadowski bicz i nagłe pogorszenie po półrocznej, intensywnej kuracji nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem. Silne środki nie są remedium na problemy skórne, zwłaszcza, gdy trądzik jest zapalny i nie skupiasz się głównie na leczeniu blizn i przebarwień. Przez nierozsądne stosowanie silnych środków nie tylko gwarantujesz sobie nagły wysyp po odłożeniu, ale przewlekle reakcje zapalne, nadwrażliwość i nadreaktywność skóry.


      Problemy wewnętrzne. Zanim przystąpisz do opracowywania planu działania, warto wykluczyć problemy wewnętrzne, które skutecznie może kamuflować dobranie właściwych środków zewnętrznych na czas kuracji. Charakterystyczne jest przede wszystkim bardzo szybkie nawracanie problemu, wracanie do stanu wyjściowego, warto zbadać przede wszystkim gospodarkę hormonalną oraz układ pokarmowy - problemy często łączą się ze sobą i występuje między nimi dość bliska korelacja.

      WITAMINA C SPRZYJA GORSZEJ KONDYCJI SKÓRY... ?
      Dostaję od Was niezliczoną ilość wiadomości na temat negatywnego działania kwasu askorbinowego na skórę, chodzi głównie o szybsze zanieczyszczanie się, wyskakujące zaskórniki, a nawet pojawiające się przebarwienia pod wpływem regularnego stosowania witaminy C, najczęściej w formie serum. Otóż jest to całkowicie możliwe, ale wynika głównie z naszej winy - braku ochrony przeciwsłonecznej, stosowania produktów o niewłaściwej porze dnia, niestabilnym preparacie z witaminą, złą formą, nieodpowiadającą skórze oraz formule, która może działać komedogennie. W większości przypadków nie chodzi o zatykanie porów, bo zaskórniki są bardzo specyficzne i potrzebują określonej ilości czasu, a reakcje, z jakimi się zmagacie, występują często w przeciągu zaledwie kilku dni.

      Może zacznę od zanieczyszczonych porów i grudek, do złudzenia przypominające typowe zaskórniki otwarte, z czarnym czubkiem, ale są przede wszystkim trudne do wyciśnięcia i jak na 'zaskórniki' bardzo płytkie, powierzchowne - mogą to być owszem zaskórniki, jeśli rozwijały się na skórze, a witamina C przyspieszyła ich utlenianie, ale często jest to tylko utleniona keratyna - wystarczy kawitacja, peeling manualny lub głęboko oczyszczająca maseczka i oczywiście odłożenie preparatu z witaminą C, aby pozbyć się zmian - pojawiają się błyskawicznie, ale tak samo szybko znikają. Z zaskórnikami mechanizm walki jest bardziej złożony i nie należy nastawiać się na szybkie efekty. Czemu pojawia się taka reakcja? Powodów jest kilka.


      Najczęściej to skutek braku ochrony przeciwsłonecznej. Witamina C nie jest filtrem przeciwsłonecznym i nie chroni skory przed słońcem, jeśli jest wystawiana na działanie ostrych promieni. Kwas askorbinowy i jego pochodne są bardzo wrażliwe na działanie promieniowania, witamina C jest bardzo wartościowa, ale też i bardzo ulotna, w kontakcie ze słońcem często jej poziom spada niemal do zera, więc nie spełnia swojej funkcji. Aplikowanie serum o poranku zdaje się więc być bez sensu, jeśli skóry nie chronisz np. kremami z filtrem, już lepiej nasycać skórę witaminą C wieczorem, kiedy nie ma kontaktu ze słońcem i nie działa jak oksydant. Druga sprawa - to często niestabilny preparat lub o zbyt słabej penetracji, nie wnika więc do naskórka i działa pro oksydacyjnie na jego powierzchni (wzmaga produkcję wolnych rodników, dlatego skóra nagle staje się poszarzała i zanieczyszczona, odwrotnie od efektu zamierzonego).

      Witamina C błyskawicznie się utlenia, nie sposób uniknąć jej oksydacji w preparacie, co objawia się zżółceniem produktu, dlatego zawsze polecam tworzyć serum z kwasem askorbinowym na świeżo z odpowiednim chelatorem i związkiem stabilizującym, niż wydawanie kroci na serum, które nie ma prawa działać zbyt długo i niczym nie różni się od bardziej ekonomicznej wersji. Dobrym wyborem jest też zainwestowanie w tetraizopaltyminian askorbylu i wzbogacanie nim zawsze na świeżo kosmetyków z fazą tłuszczową.


      Źle dobrana forma witaminy C oraz sposób jej aplikacji. Jeśli stosujesz witaminę C, musisz wiedzieć, że jest dosyć specyficzną substancją chemiczną i nie jest tak trwała jak np. inne preparaty, kupując serum, musisz wiedzieć, że jego maksymalna trwałość wynosi do 8 tygodni w warunkach chłodniczych, mimo że producent zaleca dłuższy czas stosowania. Problem jednak tkwi także w wybranej formie witaminy C - kwas askorbinowy jest najmniej stabilną formą, najbardziej intensywną w działaniu, o sporym potencjale drażniącym. Nie każdy typ skóry może dobrze zareagować na serum z witaminą C w takiej formie, a niewłaściwa formuła może sprzyjać nie tylko podrażnieniom, ale też i oksydacji, dlatego w pewnych przypadkach zdecydowanie lepiej postawić na formę naturalną lub lipofilową, która bez problemu wnika w naskórek i go odżywia, a dzięki temu jest lepiej tolerowana. Czy witamina C może stać się oksydantem? Z pewnością podczas skażenia preparatu ciężkimi metalami lub też wystawienia kwasu askorbinowego na działanie słońca, podobny mechanizm działania może mieć też witamina, która nie wnika w naskórek (np. skóra jest mocno łojotokowa), jest za często stosowana (skóra nasyca się witaminą C na około 4 dni, czas ten skraca się w zależności od wystawienia się na działanie słońca, im dłuższy pobyt na słońcu - tym szybsza utrata witaminy C i tym samym zwiększona możliwość aplikacji kwasu askorbinowego na skórę) lub też zastosowane za wysokie stężenie witaminy w preparacie (powyżej 20-25% kwasu askorbinowego).

      Częstą przyczyną jest także formula preparatu, która sprzyja zanieczyszczaniu i zatyka pory. Serum z witaminą C często obfitują w glicerynę, glikole, trójglicerydy i emolienty tłuste, które mogą pogarszać kondycję cery.

      Problem przebarwień po witaminie C wydaje się być zaskakujący, wszak witamina C ma je rozjaśniać, a nie sprzyjać ich powstawaniu. Czy to możliwe? Jak najbardziej. Jak już wspomniałam, witamina C nie jest filtrem przeciwsłonecznym i nie należy mieć zbyt wielkich pokładów zaufania do obietnic producenta, wierząc w wybielające działanie, pomijając stabilną ochronę. W najlepszym przypadku witamina C nie będzie nasilać problemu i po prostu będzie zupełnie zbędnym kosmetykiem, który rozłoży się w kontakcie ze słońcem, nie powodując reakcji niepożądanych. Często preparaty z witaminą C zawierają nie tylko kwas askorbinowy, który sam w sobie jest drażniący, ale i niskie pH oraz dodatek glikoli i alkoholu, które ułatwiają rozpuszczenie witaminy i zapobiegają jej wytrącaniu (ostre igiełki). To wszystko sprzyja podrażnieniu i uwrażliwieniu na działanie słońca. Jeśli nie chcesz stosować preparatów z filtrami, najbardziej drażniące serum z kwasem askorbinowym nie jest dla Ciebie i lepiej nasycać skórę okazjonalnymi peelingami askorbinowymi, a najlepiej zdecydować się na tłuszczową witaminę C, która jest delikatna i możesz ją stosować ze swoimi ulubionymi kosmetykami zawierającymi fazę tłuszczową. Alternatywą jest też naturalna forma witaminy C, która o ile nie stwierdzono alergii, jest lepiej przyswajalna i nie ma tak drażniącego wpływu na kondycję naskórka. Polecam także zainteresowanie się silnymi antyoksydantami takimi jak ubichinon, kwas ferulowy oraz kwas-alfa-liponowy, są odpowiedniejsze dla osób, które nie unikają słońca lub też nie stosują filtrów ze względu na bardzo niski kontakt ze słońcem ;)

      KWASY Z Z KTÓRYMI MOŻNA SIĘ WYGRZEWAĆ NA SŁOŃCU
      Nie ma absolutnie kwasów bezpiecznych do stosowania latem, po których można bezceremonialnie spiec się na mahoniowy brąz ;) Każda substancja, nie dotyczy to tylko kwasów, a także mocnych peelingów korundowych, ekstraktów naturalnych, witaminy C, olejków eterycznych (wszystkiego, co ingeruje w naskórek i może go uszkodzić), wywołująca podrażnienia i złuszczanie naskórka, niekoniecznie dostrzegalne gołym okiem - uwrażliwia skórę na działanie promieniowania i tym samym zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia niechcianych przebarwień i poparzeń słonecznych.

      'Bezpieczeństwo' najczęściej mylnie jest przypisywane popularnemu kwasowi migdałowemu - substancji ponoć na tyle bezpiecznej, by bez obaw używać jej latem, nawet w formie peelingów. No ok, kwas migdałowy ma duże cząsteczki, więc penetruje naskórek powierzchowniej i delikatniej, ale nie oznacza to, że nie przyczyni się do powstawania przebarwień, zwłaszcza gdy oddziaływanie kwasami nie idzie w parze ze stabilną ochroną przeciwsłoneczną. Kwas migdałowy też uszkadza naskórek i go złuszcza, również wywołuje podrażnienia, nawet kwasy PHA z ogromną cząsteczką mogą spowodować uszkodzenie naskórka, a naprawdę ciężko wskazać mi na łagodniejsze kwasy hydroksylowe. Nie ma kwasów bezpiecznych - jeśli kwas wywołuje podrażnienia, rumień lub wpływa na skórę regulująco, a wiec ingeruje w naskórek, w jakimś stopniu ją uwrażliwia, a to w zupełności wystarczy, aby w okresie plażowym narazić się na poparzenia słoneczne. Nie ma też jasno określonych stężeń i pH - w grę wchodzi także indywidualna reakcja i tolerancja. Jeśli masz tendencję do przebarwień, albo spędzasz aktywnie czas na zewnątrz, musisz głęboko zastanowić się na regulacją chemiczną tak nasłonecznioną porą roku - to, że jakiś kwas ma mniejszą cząsteczkę i działa delikatniej, nie oznacza, że jest w pełni bezpieczny.

      ROZTWÓR SODOWY, PO CO W OGÓLE TA NEUTRALIZACJA?
      Częste pytania na temat kwasów dotyczą także stosowania roztworu z sody, czy neutralizacja jest czymś zbędnym i czy, a jeśli już tak, kiedy można ją pominąć? Zacznę może od samego początku. Roztwory peelingowe znacząco różnią się od preparatów codziennych, nie mam na myśli tylko stężenia kwasu, ale głównie pH, które zwiększa biodostępnosć kwasu - kwas o pH wyższym niż 4, czyli na granicy codziennej tolerancji, ma niemal 80-90% słabsze działanie, dzięki słabszej mocy rażenia ma mniejsze zdolności do złuszczania naskórka oraz oczywiście wywoływania podrażnień i rumienia. Nadaje się do codziennej pielęgnacji. Roztwory kwasowe są zazwyczaj bardzo kwaśne, jedynym wyjątkiem są peelingi azelainowe, które nawet w 15% stężeniu nie wymagają neutralizacji, chociaż i tak ją zalecam, dlaczego?


      Roztwory kwasowe różnią się znacząco od preparatów do pielęgnacji codziennej, dlatego bezwzględnie powinny być nie tylko usuwane z powierzchni naskórka po określonym czasie, ale ich intensywne działanie powinno zostać zneutralizowane - neutralizując kwas masz pewność, że kwas został nie tylko zmyty, ale jego działanie negatywne zostało zniwelowane, samo zmycie roztworu wodą lub też detergentem nie hamuje niepożądanego działania kwasu. I teraz pomyśl, co stanie się, gdy przetrzymasz na skórze tak mocny roztwór, jeśli nawet 20-30 minutowe zabiegi powodują rumień i widoczne złuszczanie? Brak neutralizacji potwornie odwadnia i wysusza skórę, powoduje długo utrzymujący się rumień oraz prowadzi do przewlekłej wrażliwości. Bardzo kwaśne pH uszkadza naturalną florę bakteryjną i zwiększa przepuszczalność naskórka, nie odbudujesz go w przeciągu kilku dni po tak nierozsądnych poczynaniach z kwasami.

      Neutralizację zalecam nawet po peelingach azelainowych, mimo że nie mają mocno kwaśnego pH, jest ono nadal na tyle niskie, by nie unikać tej nie należącej do najprzyjemniejszych czynności - roztwór z sody nie niszczy działania kwasów, ale jedynie zapobiega silnym podrażnieniom związanych z negatywnym oddziaływaniem niskiego, kwaśnego pH, które rośnie wraz z długością przetrzymywania kwasu na skórze.

      WSZYSTKIE KREMY ZATYKAJĄ MI PORY, A MUSZĘ JAKOŚ CHRONIĆ SKÓRĘ PRZED SŁOŃCEM
      Jest to dosyć częsty zarzut odnośnie filtrów, moim zdaniem najlepiej wpleść filtry w taki sposób w pielęgnację, aby stanowiły element nawilżenia i ochrony (zawierają sporo emolientów, więc z powodzeniem mogą zastępować kosmetyki nawilżające oraz jednocześnie łagodzić działanie mocniejszych detergentów, a wiec także pośrednio nawilżając) - przy bardzo treściwej, nawilżającej pielęgnacji faktycznie kremy z filtrem stają się balastem i aplikacja na skórę powoduje niemal natychmiastowy nalot zmian. Są jednak sytuacje, gdy zapotrzebowanie na emolienty jest naprawdę niemal znikome i każda próba obcowania z filtrami w kremie kończy się porażką.

      W takim wypadku najlepiej postawić na filtry mineralne w formie pudru - w niektórych przypadkach podkłady mineralne zapewniają wystarczającą ochronę. Dobrym pomysłem są też podkłady typu Cushion oraz pudry matujące, które można wzbogacić nano cząsteczkami - zapewniają wyższą ochronę i mocno nie bielą skóry. W skrajnych przypadkach zdecydowanie warto postawić na kremy z filtrem i bardzo szybko, tuż po powrocie, zmywać je z powierzchni skóry - często to przetrzymywanie kremów na skórze prowadzi do nagłego pogorszenia.

      Dla unikających szerokim łukiem filtrów kremowych, duże znaczenie ma ochrona antyoksydacyjna np. kwas ferulowy, alfa-liponowy, beta-karoten, czy ubichinon - nie uwrażliwiają skóry na słońce i bardzo dobrze wzmacniają naturalną ochronę skóry. Niezbędna jest także ochrona fizyczna - blokowanie dostępu promieni do skóry to już połowa sukcesu - kapelusze z szerokim rondem, okulary, długa, przewiewna, lniana odzież ;)


      GDY FILTROWANIE JEST JUŻ FANABERIĄ..
      Niestety zauważam, że mamy sporą tendencję do skrajności i niestety filtrowanie skóry w niektórych przypadkach jest wręcz chorobliwe. Jestem ogromną zwolenniczką stosowania preparatów ochronnych i uważam, że niemal każdy powinien ich używać, zwłaszcza, gdy skóra jest wrażliwa, delikatna, ulegająca łatwo poparzeniom, ale w niektórych przypadkach nie widzę większego sensu obciążania skóry tak tłustymi kremami, zwłaszcza, gdy spędzasz długie dnie w czterech ścianach i nie masz mocnego kontaktu ze słońcem.

      Owszem, kremy z filtrem mogą być traktowane jako baza pod makijaż, mają także bardzo dobre działanie nawilżające oraz ochronne, blokując nadmierną ucieczkę wody - to sprawia, że w klimatyzowanych pomieszczeniach bardzo dobrze chronią skórę przed odwodnieniem, ale moim skromnym zdaniem, nie widzę większego sensu ponawiania aplikacji co 2 godziny - zalecenia te dotyczą najczęściej warunków plażowych oraz skrajnych przypadków zewnętrznych, gdy żar leje się z nieba a skóra nadmiernie się poci. Najnowsze preparaty, z bardzo wysoką ochroną przeciwsłoneczną są najczęściej stabilne nawet do 6 godzin, a nałożony makijaż również pełni funkcję ochronną. Sens ponownej aplikacji dostrzegam tylko wówczas, gdy po ponad 8 godzinach intensywnej pracy w pomieszczeniu zamkniętym musisz wyjść na zewnątrz, a słońce jest bardzo ostre i powrót do domu zajmuje dłużej niż 20 minut - w tym czasie możesz dobrze zabezpieczyć skórę lekką warstwą pudru mineralnego lub też podkładem typu Cushion i nie zmywać całego makijażu, półbiegiem wychodząc z pracy. Nie zapominaj, że bardzo ważna jest ochrona fizyczna - kapelusz, okulary, przewiewna odzież, korzystanie z cienia - czasami można bardziej polegać na osłanianiu ciała niż na kremach z filtrem, które nie zapewniają nigdy 100% ochrony, a fizyczne ograniczenie światła zapobiega przegrzaniu skóry.


      Sytuacja zmienia się, gdy przebywasz w pomieszczeniu bardzo naświetlonym, np. przy oknie, uważam, że pracując w takich warunkach warto postawić na wysokiej jakości filtry, aby nie ponawiać aplikacji w ciągu dnia, ale mimo wszystko zabezpieczyć skórę,zwłaszcza gdy jednocześnie masz sporą tendencję do przebarwień i podrażnień. Natomiast kompletnie nie rozumiem obciążania skory, gdy przesiadujesz za żaluzjami, wychodzisz na zewnątrz na góra pięć minut, a i tak porządnie skrywasz się przed słońcem. Ja także nie aplikuję filtrów codziennie, tylko wówczas, gdy wiem, że będę narażać swoją skórę na dłuższy niż zwykle kontakt ze słońcem.

      Czy można zatem zrezygnować ze stosowania filtrów? Moim zdaniem w określonych przypadkach - z pewnością pozbawione sensu jest obciążanie skóry, gdy Twój kontakt ze słońcem jest znikomy i prowadzisz bardzo mało aktywny tryb życia. Absolutne tak dla filtrów w upalne dni, gdy nawet półgodzinne sesje mogą wywołać rumień bez odpowiedniej ochrony, dla pracy fizycznej na słońcu, plażowiczów i podczas wycieczek oraz długiej jazdy samochodem. Nie warto przesadzać w żadną stronę - filtry to kremy ochronne, więc powinny być stosowane wówczas, gdy będą mogły spełniać swoją rolę i faktycznie wystawianie skóry na promienie jest dla Ciebie zagrożeniem.

      Pozdrawiam,
      Ewa :)

      Odwodniona i potliwa cera trądzikowa letnią porą, szybsze zanieczyszczanie, problemy z nawilżaniem, potówki i możliwość prywatnych konsultacji na zasadzie wzajemnej współpracy

      $
      0
      0
      Idealna cera jest niemal niedoścignionym celem każdej kobiety - skóra bez niedoskonałości nie wymaga mocnego makijażu, pozwala w pełni cieszyć się wakacyjnym słońcem, nie jest też powodem stresu i dodaje kilka punktów do pewności siebie, słowem - każda z nas dąży do własnych ideałów, część metodycznie i skutecznie - właściwą pielęgnacją, druga - niestety skupia się głównie na kamuflowaniu niedoskonałości. Problem odwodnionej skóry słoneczną porą jest bardzo powszechny. Wynika zarówno z suchego powietrza, ale też i wysokich temperatur, które zaburzają zasoby wodne organizmu.

      Problem przesuszonej skóry latem może dotknąć każdego, nawet grupę szczęśliwców ustrzeżonych od wszelakich niedoskonałości skórnych, posiadaczy zawsze gładkiej, bezproblemowej cery. Pora letnia jest specyficzna, a upalne warunki mają ogromny wpływ na gospodarkę wodną - jednocześnie zwiększając zapotrzebowanie na płyny poprzez wzmożone wydalanie potu przez gruczoły oraz powiększoną przepuszczalność naskórkową (skóra trudniej łapie wilgoć, ale bardzo szybko ją oddaje), stąd częste zjawisko uwrażliwionej, podrażnionej, zrogowaciałej, łuszczącej się i suchej skóry gorącym latem. 

      PROBLEM ODWODNIONEJ SKÓRY DOTKNIĘTEJ TRĄDZIKIEM
      Trądzik często kojarzy się z jednocześnie tłustą cerą, łojotokiem, skrajnym i bardzo wstydliwym nadmiernym przetłuszczaniem, które potrafi spędzić sen z powiek. Często jednak okazuje się, iż cera typowo trądzikowa jest skórą odwodnioną (i jednocześnie przetłuszczającą się lub też łuszczącą i odczuwalnie ściągniętą), nie tylko na skutek leczenia, obfitującego w wysuszające maści, żele, płyny alkoholowe, ale też i pory roku, pod wpływem której naskórek staje się nieprzyjemnie szorstki, łuszczący się i nieprzyjemny w dotyku. Wraz ze słabym nawodnieniem, pojawia się nadmierna wrażliwość, wędrujący rumień, zła tolerancja składników aktywnych, a także opóźnione procesy regeneracyjne. Odwodnienie, co ważne, zaostrza także trądzik.

      Róż Ecolore Peach Nectar, usta Catrice Shine Appeal Pink Macaron
      Uszkodzona bariera naskórkowa. Nie trzyma wilgoci, a przepuszczalny naskórek puszcza wodę, nagromadzoną nawet w głębokich warstwach skóry. Naskórek błyskawicznie odwadnia się w kontakcie z suchym powietrzem, jego faktura staje się szorstka i nierówna, często nadmiernie rogowacieje.

      Niewystarczająca ilość płynów / nieprawidłowe nawadnianie organizmu. Sęk w tym, że wypijanie odpowiedniej ilości wody nie zawsze idzie w parze z dobrym nawodnieniem, w niektórych przypadkach może nawet sprzyjać odwodnieniu! Wodę przede wszystkim należy nauczyć się pić - nie należy spożywać jej ani zbyt łapczywie, ani w zbyt małej ilości lub w zbyt długim czasie. Aby dobrze nawodnić organizm, najlepiej mieć wodę zawsze przy sobie i wypijać ją w małych ilościach, aby nie działała moczopędnie i nie odwadniała dodatkowo organizmu.

      Niezwykle ważną jest także to, co pijesz, by dobrze nawodnić organizm - w przypadku skrajnego odwodnienia warto wykonać domowy izotonik, który bardzo szybko i dobrze nawadnia organizm, dzięki podobnej wartości osmolalności do płynów ustrojowych. Domowy izotonik zawiera przede wszystkim sól (polecam polską sól kłodawską jodowaną 9-10g /1 litr wody), która zatrzymuje wodę oraz wzbogaca w wodę w niezbędne elektrolity i minerały, które także intensywnie tracimy z potem. Ważne, aby napój nie był ani zbyt moczopędny, ani za słodki, możesz dodać do niego liście mięty, plasterki cytrusów, czy też owoce leśne. Pamiętać także należy, iż mocno naciągnięte napary, herbaty oraz kawa, także przyczyniają się do odwodnienia, dlatego przy złym samopoczuciu, utracie elastyczności, temperamentnym zmęczeniu i podejrzeniu odwodnienia, należy  nich zrezygnować.

      Niewłaściwe, agresywne leczenie i wysuszająca pielęgnacja. Niszczy barierę naskórkową, rozluźnia naskórek, zwiększa jego przepuszczalność (efekt sita), przez co odwadniają się nie tylko wierzchnie warstwy naskórka, ale także i głębokie - skóra nie trzyma wilgoci i bardzo szybko ją traci.

      Bardzo tłusta pielęgnacja, przesadnie bogata w emolienty tłuste. Tutaj problem jest zupełnie odwrotny - naskórek nie jest podziurawiony i nie przepuszcza  za dużej ilości wody, ale naturalny proces przeznaskórkowego nawadniania zostaje zakłócony przez zablokowanie ucieczki wody oraz blokadę (okluzję), która nie pozwala dostarczać niezbędnych składników nawilżających w głębsze warstwy skóry, przez co cera staje się poszarzała, obciążona, szara w dotyku i bardzo głęboko obciążona. Ryzyko niesie więc nie tylko nadmierne wysuszanie przez zbyt lekkie preparaty, alkohol i nadmiar glikoli, ale też przez nadmiar składników okluzyjnych, ochronnych.


      Wysokie temperatury i ostre, niepożądane działanie słońca. Nasilają problemy z rogowaceniem, odwadniają nawet głębokie warstwy skóry i uszkadzają barierę ochronną, naskórek po nadmiernej ekspozycji słonecznej staje się suchy, zniszczony. zwiększa się jego przepuszczalność, co może powodować powstanie zgrubień i mocne wysuszenie lub też łojotok wywołany.

      Nadmierna potliwość. Pory pozbywają się zbyt wiele wody, dlatego organizm zaczyna się odwadniać, na czym cierpi także ogólna kondycja cery - staje się mniej elastyczna i tępa w dotyku.

      OZNAKI ODWODNIONEJ CERY...
      Skóra odwodniona jest powszechnie mylona z cerą suchą i według mnie to jeden z poważniejszych problemów - otóż jest między nimi ogromna różnica (o czym pisałam między innymi tutaj), a zła diagnoza prowadzi do kolejnych poczynań z cerą, przy tym nie rozwiązując problemu słabego nawodnienia. Cera odwodniona może być także wysuszona na zupełnie dwa, różne sposoby - może być to odwodnienie powierzchowne (suche skórki, ściągnięcie cery, które szybko przemija i jest łatwe do okiełznania), ale i głębokie, gdy wysuszenie sięga najgłębszych warstw skóry - a cera staje się poszarzała, przebarwiona, bardzo ściągnięta (i uczucie to wraz z czasem narasta), trudno ejst ją zmiękczyć i nawilżyć. 

      POTÓWKI, SZYBSZE ZANIECZYSZCZANIE SIĘ SKÓRY I SWĘDZĄCA WYSYPKA
      Nadmierna potliwość jest szczególnie krępująca, zwłaszcza, gdy występuje niezależnie od pory roku, dnia, pogody, nastroju oraz natężenia stresu, w tak samo nasilonym stopniu, wówczas kwalifikuje się do leczenia, gdyż jest stanem chorobowym. Często, zupełnie naturalnie, problem daje się we znaki latem - poszerzanie się porów i pocenie się na skutek wysokich temperatur jest reakcją obronną przed przegrzaniem, ale sprzyja także odwodnieniu i zmusza do zwiększenia ilości wypijanych płynów.

      Bardzo potliwa skóra staje się częstym obiektem drożdżaków, które bardzo szybko kolonizują i bytują w wilgotnym środowisku. Przepocony naskórek i poszerzone pory stwarzają więc doskonałe warunki do ich rozwoju, dlatego porą letnią wiele z Was zauważa zaostrzenie objawów łojotokowego zapalenia skóry lub też obserwuje swędzącą, cielistą (lub też zarumienioną) wysypkę. Swędząca wysypka jest także objawem przejściowej alergii, najczęściej zewnętrznej (np. reakcja na pyłki lub też alergia kontaktowa), objawem nadmiernego rogowacenia lub też generalizując wysuszenia - suchy naskórek tworzy zgrubienia (np. w formie drobnych grudek), swędzi, jest podrażniony i towarzyszy mu jednocześnie niekomfortowe uczucie ściągnięcia.

      Obok wysypek, latem często pojawiają się także tradycyjne potówki. Potówki to bardzo drobne krostki, przypominające kaszkę, ale pod wpływem dotyku rozpadają się i uwalniają płyn (osocze), potówki nie pozostawiają blizn i przebarwień, ale świadczą o przegrzaniu organizmu (lub też skóry), powstają najczęściej pod osłoną tkanin nie przepuszczających powietrza, nakryć głowy, które także nie są przewiewne, ale też i ciężkich kosmetyków, pod którymi skóra intensywnie poci sie (najczęściej kremy z filtrem, które należy nakładać w odpowiedniej ilości)

      Wzmożona aktywność gruczołów sprzyja także zanieczyszczaniu się cery. Z jednej strony już samo nadmierne przetłuszczanie zatyka pory treścią i wymaga lepszego oczyszczenia oraz redukcji łojotoku / potu, zaś z drugiej dodatkowo zmniejsza komfort stosowania kosmetyków pielęgnacyjnych (zwłaszcza tych, które mają długi kontakt ze skórą, np. kremy z  filtrem, podkłady płynne), pod którymi skóra jeszcze mocniej poci się i wytwarza zwiększoną ilość sebum. Podczas stosowania kosmetyków o cięższej konsystencji, niestety odczuwalnie zwiększa się ryzyko nalotu nieoczekiwanych wyprysków i uporczywych zaskórników. Pielęgnacja powinna być więc z założenia lekka i jak najmniej przylegać do naskórka, aby go w żaden sposób nie obciążać i nie wzmagać pracy gruczołów.

      Skłaniaj się ku lżejszej ochronie fizycznej oraz ograniczaj kontakt kremów ochronnych ze skórą (choć warstewka filtrów jest wręcz pożądana przy dużym problemie z nieodwodnieniem, gdyż blokuje ucieczkę wody, pośrednio nawilżając naskórek). No cóż, mimo wielu zalet, filtry przeciwsłoneczne mogą sprzyjać zanieczyszczaniu skóry oraz wzmagać potliwość - są ciężkie, nakładane w sporej ilości i dla własnego bezpieczeństwa lepiej korzystać z nich rozsądnie oraz inteligentnie wpleść je w pielęgnację. O ciemnych stronach preparatów ochronnych pisałam ostatnio tutaj. 
      ______________________________________________________________________________________________
      Postaw na lżejsze konsystencje i pielęgnację warstwową. Skóra upalnym latem teoretycznie zmienia swoje zapotrzebowanie i za ciężkie konsystencje nie sprzyjają jej kondycji - ale tutaj też należy być ostrożnym, ponieważ przesadzanie w drugą stronę, czyli całkowite wykluczenie emolientów i bardzo lekka pielęgnacja także mogą przesuszać cerę i w konsekwencji prowadzić albo do łojotoku wywołanego lub suchych atopii. U większości z Was, bardo dobrze sprawdza się pielęgnacja warstwowa, od siebie mogę także polecić nawilżanie pośrednie - bardzo lekką pielęgnację spłukiwaną, ale bogatą w niezbędne składniki, których skóra także potrzebuje, a stwarzają ryzyko pogorszenia tylko wtedy, gdy pozostają dłużej na jej powierzchni.
      ______________________________________________________________________________________________
      Oczyszczanie jednoetapowe. Mimo wielu zalet oczyszczania głębokiego, składającego się z dwóch etapów, może okazać się, że Twoja cera jest za delikatna i źle reaguje na podwójne mycie. Oczyszczanie jednoetapowe to jedna z najprostszych, ale i przy tym najtrudniejszych metod oczyszczania skóry - jeden produkt musi jednocześnie poradzić sobie ze zmyciem zabrudzeń z całego dnia (a stosowanie kremów z filtrem i makijażu nie ułatwia mu zadania) oraz łatwo się spłukiwać, nie wysuszając i nie podrażniając jednocześnie skóry. Oczyszczanie jednym kosmetykiem ma na celu ograniczenie kontaktu skóry z detergentami i wodą, która wysusza i może generować nadmierny łojotok oraz odwadniać głębsze warstwy skóry, ale działa w ten sposób tylko przy idealnie wybranym preparacie. Inaczej efekt jest zupełnie odwrotny - albo naraża skórę na odwodnienie, albo też nie radzi sobie z usunięciem zanieczyszczeń.
      ______________________________________________________________________________________________
      Naturalne sposoby ograniczające potliwość. W jaki sposób ograniczyć potliwość, jeśli nie potrafisz już w żaden sposób kontrolować skóry i w kontakcie z upalnymi powiewami wiatru, Twój makijaż natychmiast spływa, a pory poszerzają się wręcz nienaturalnie? Istnieje wiele substancji, które mogą zwężać ujścia gruczołów łojowych na dłużej, a tym samym ograniczać nadmierną potliwość - nie wszystkie jednak nadają się do zastosowania na delikatną skórę twarzy - zwłaszcza zasady, które bardzo dobrze pochłaniają wilgoć, ale nie wyzbywają się swoich mocnych właściwości drażniących. Należy jednak zdać sobie sprawę, że nawet najlepsze środki pochłaniające wilgoć nie zdadzą egzaminu, jeśli nadreaktywnosć potowa jest spowodowana przez silny stres lub też bardzo wysokie temperatury - to naturalne procesy, których nie należy nadmiernie hamować.


      Żel hialuronowy jako baza. 1% żel hialuronowy działa jak lekka okluzja - zapewnia film hydrofilowy, a tym samym nie dopuszcza do wędrówki potu, dzięki żelowej konsystencji, lekko ściąga pory. Stosowany samodzielnie może spotęgować odwodnienie, ale jest doskonałą bazą pod makijaż na specjalne okazje, gdy trwałość makijażu musi być na wysokim poziomie.

      Oliwa magnezowa. Nacieranie oliwą magnezową leczy skórę i uzupełnia niedobory tak ważnego pierwiastka, ale także wpływa regulująco na pracę gruczołów - może widocznie zmniejszyć potliwość. Magnez niweluje także brzydkie zapachy.

      Krzemionka. Krzemionki słyną ze swoich właściwości pochłaniających wilgoć - jako puder izolacyjny (nałożony pod podkładem lub jako dodatek do podkładu / kremu) zwężają ujścia gruczołów łojowych i zapobiegają nieestetycznemu, spoconemu wyglądowi. Również posiadają właściwości wysuszające, dlatego przy odwodnionej skórze najlepiej zrezygnować z ich użycia lub dodawać do kosmetyków bogatych e emolienty (krzemionki dodane w odpowiedniej ilości mogą zredukować lepkość i tłustość preparatów)

      Srebro koloidalne. Któż nie zna srebra? Srebro oprócz mocnych właściwości antybiotycznych, zwęża ujścia gruczołów łojowych, reguluje ich pracę, pochłania także pot i niweluje nieprzyjemne zapachy. Uwaga - przy dłuższym stosowaniu może wysuszać skórę, dlatego jest to produkt do rozcieńczenia z innymi surowcami, na przykład sokiem z aloesu.

      Pasta z sodą oczyszczoną. To naturalny dezodorant, wystarczy wymieszać w proporcji 1:1 olej o konsystencji stałej (na przykład olej kokosowy) z porcją sody oczyszczonej. Wodorowęglan sodu ma bardzo silne właściwości pochłaniające wilgoć oraz zapachy , co czyni go doskonałym, naturalnym antyperspirantem. Jedyną wadą jest drażniące działanie sody, dlatego nie należy jej używać na podrażnione miejsca, tuż po goleniu. Nie jest to kosmetyk do stosowania na skórę twarzy.
      ______________________________________________________________________________________________
      Ureguluj nadmierne przetłuszczanie odpowiednią dawką nawilżenia. Wielokrotnie wspominałam do czego prowadzi temperamentne odwadnianie skóry, może okazać się, że dolegający łojotok i wzmożona potliwość (kropelki potu) mają swoją przyczynę w regularnie popełnianych błędach pielęgnacyjnych. W okresie letnim szczególnie wiele z Was sięga po niezmydlane frakcje - są lżejsze od tradycyjnych olejów, a zawierają niezbędne do dobrego nawodnienia składniki. Szczególnie polecam niezmydlaną frakcję sojową z ecospa oraz z oliwek z mazideł, są wysokiej jakości, nie mają wyczuwanych grudek, dobrze się rozprowadzają i mogą z powodzeniem zastąpić kremy nawilżające.
      ______________________________________________________________________________________________
      Odciskanie nadmiaru sebum w chusteczkę. Przetrzymywanie sebum i potu na skórze stwarza dogodne warunki do rozwoju i drożdżaków i niechcianych wyprysków, dlatego warto mieć zawsze przy sobie chusteczkę higieniczną / ręcznik papierowy, by delikatnie odsączyć nadmiar tłuszczu.
      ______________________________________________________________________________________________
      Napary obkurczające pory, ale bez tendencji do wysuszania naskórka. Zioła nie bez przyczyny stają się alternatywą leczenia - posiadają specyficzne właściwości, które można umiejętnie wykorzystać, nie tylko w chorobach ogólnych, ale też i w pielęgnacji skóry ;) W dbaniu o skórę odwodnioną, szczególnie należy uważać na wszelkie napary i wodne formuły, ponieważ większość ziół ma właściwości ściągające i lekko wysuszające - wybieraj zioła bogate w naturalne śluzy i z jak najmniejszą ilością garbników. Bardzo dobrze może sprawdzić się także powtórnie parzona zielona herbata - pierwszy napar zawiera sporo związków ściągających.

      Szałwia lekarska. Jest rośliną leczniczą, znaną już od czasów starożytnych, ma silne działanie odkażające - zwalcza bakterie i grzyby. Zmniejsza nadmierne potliwość i nieprzyjemny zapach ciała, reguluje także pracę gruczołów łojowych, zapobiegając gromadzeniu się szkodliwej treści w porach - odblokowuje kanaliki łojowe oraz głęboko je oczyszcza. Szałwia ma silne działanie antyseptyczne oraz przeciwzapalne, jest pomocna przy trudno gojących się zmianach, ma także delikatne działanie ściągające, dlatego idealnie nadaje się do pielęgnacji cery problematycznej z rozszerzonymi porami.

      Borówka brusznica. Nazywana także borówką czerwoną, leśna odmiana borówki, wyglądem przypomina żurawinę. Liście borówki brusznicy są bogate we flawonoidy, glikozydy, antocyjaniny i sole mineralne, głównym składnikiem czynnym zawartym w liściach brusznicy jest przede wszystkim arbutyna, która hydrolizuje w środowisku zasadowym na cukier i hydrochinon, mający silne działanie odkażające oraz wybielające. Borówka wykazuje lecznicze działanie ściągające, obkurczające, tonizujące i antyseptyczne. Ma silne właściwości antybakteryjne, zwęża pory, obkurcza naczynka krwionośne i pory, zapobiega gromadzeniu szkodliwej treści w kanalikach łojowych, a także posiada silne właściwości przeciwzapalne.

      Mącznica lekarska. Zwalcza łojotok, niweluje swędzenie skóry, sprzyja odbudowie naturalnej flory bakteryjnej. Zioło o mocnych właściwościach odtłuszczających.

      Czystek ladanowy. Doskonale leczy stany zapalne skóry, ogranicza łojotok i zapobiega świeceniu się cery.

      Tymianek. W średniowieczu przypisywano mu zwalczanie plag, przetaczające się przez całą Europę, a w czasach I wojny światowej, olejek z tymianku wykorzystywano na polach walki jako środek antyseptyczny. Roślina posiada silne właściwości przeciwgrzybicze, antybakteryjne, odkażające,ale też i delikatnie ściągające, dzięki temu zwęża ujścia gruczołów łojowych, ale nie wysusza skóry. Tymianek delikatnie rozgrzewa skórę, dlatego ze szczególną ostrożnością powinny dozować go osoby z cerą naczynkową i tendencją do rumienia.

      Zakup niezbędnych surowców: liście borówki brusznicy, tymianek, liście mącznicy lekarskiej i szałwii lekarskiej w formie suszu ziela (apteki i sklepy zielarskie oraz własne zbiory), czystek w formie naparu lub gotowego hydrolatu kosmetycznego (dostępny na ecospa.pl)
      ______________________________________________________________________________________________
      Pasty myjące na bazie glinki. Glinki zwężają efektywnie pory, redukują łojotok i tonizują skórę, zastosowane w formie cleansera, łagodnie złuszczają naskórek oraz zapewniają lepsze oczyszczenie oraz ograniczenie nadmiernej aktywności gruczołów.

      Zakup niezbędnych surowców: glinka (glinka biała multani mitti), błota (termalne mazidła.com lub błoto z morza martwego), płatki owsiane, susze ziołowe, olejki eteryczne, baza (np. mleczka do demakijażu, kremowe żele, balsamy do oczyszczania lub forma sypka bez dodatku emolientów z dodatkiem nawilżających nasion i pestek np. migdałów, słonecznika, dyni, nerkowce), gotowe produkty: pasta oczyszczająca 100% pure, Make Me Bio Pasta oczyszczająca
      ______________________________________________________________________________________________
      ODPOWIEDNIA DAWKA NAWILŻENIA BEZ OBCIĄŻANIA SKÓRY
      Ręka do góry, kto nigdy nie borykał się z problemem wyważenia proporcji w nawilżaniu, lub też całkowicie unikał, trzęsąc się ze strachu przed kolejnym wysypem, stosowania kosmetyków nawilżających. Prawdą jest, że każda skóra potrzebuje nawilżenia, jeśli nie jest dobrze  nawodniona, pojawiają się kolejne potknięcia pielęgnacyjne, ale musi być ono dobrze zrównoważone. Wmawiano nam od dziecka, że krem jest niezbędnikiem w każdej pielęgnacji, a często okazuje się, że zwyczajnie szkodzi, albo jest zbędny, stosowany raczej z przyzwyczajenia, aniżeli realnej, biegłej potrzeby. Jakiś czas temu pisałam, iż można go skutecznie zastąpić dopracowaną pielęgnacją i emolientami, które są oczywiście niezbędne do nawilżenia, w lżejszej, lepiej przyswajalnej, spłukiwanej formie. Jest lekko, a skóra ma dostarczoną odpowiednią ilość wody, brzmi idealnie,prawda?

      Ale jak to? Fenomen nawilżania bez kremu tkwi w lekkości, bowiem kosmetyki zapewniające nawilżenie są usuwane ze skóry, mają z nią krótki kontakt, co pozwala czerpać maksymalne korzyści z niemal zredukowanym do zera ryzykiem nagłego zatykania porów. W wielu przypadkach pielęgnacja okazuje się za ciężka.. bo jest na skórze za długo.

      Nawilżanie przez inne kroki pielęgnacji. O skutecznym niebezpośrednim nawilżaniu pisałam jakiś czas temu (link do pełnego artykułu), a innowacyjna metoda wielu z /was otworzyła oczy i znalazła zastosowanie w codziennej pielęgnacji, która stał się lżejsza, paradoksalnie zapewniając lepsze nawilżenie.  Nawilżanie przez inne kroki pielęgnacyjne ogranicza do minimum kontakt emolientów ze skórą (wydłuża go zgodnie z głębokością odwodnienia np. poprzez stosowanie okładów nawilżających w formie maski), a przy tym skutecznie nawilża naskórek, ponieważ nie obciąża go w żaden sposób i zapewnia mu właściwą, indywidualną ilość składników niezbędnych do utrzymania gładkiej, zdrowej cery.


      Nawilżenie zapewniają kosmetyki codziennego użycia, które często mają go nie zapewniać i spełniać inną, nadrzędną rolę - np. kremy ochronne jednocześnie chroniąc przed promieniowaniem bardzo dobrze blokują ucieczkę wody, a więc wspaniale chronią skórę odwodnioną przed utratą wilgoci, kosmetyki myjące oprócz oczyszczenia, mogą zapewniać delikatne nawilżenie, które może okazać się wystarczające, by zrezygnować ze stosowania kolejnych kosmetyków, a przy większym zapotrzebowaniu pojawia się możliwość zastosowania maski nawilżającej - która ma taką przewagę nad kremem, iż jest dobrze spłukiwana i przebywa na skórze przez określony czas, dostarczając skórze tego, czego jej aktualnie potrzeba ;)
      ______________________________________________________________________________________________
      Ochrona skóry przed utratą wilgoci. Jest niezbędnym elementem dobrego nawilżenia, zwłaszcza gdy Twoja skóra jest głęboko odwodniona i w okamgnieniu traci nawilżenie. Coz  tego, że nawilżasz skórę, jeśli substancje nawilżające błyskawicznie odparowują z naskórka, często pozostawiając go jeszcze bardziej szorstkim i nieprzyjemnym w dotyku? Wierzchnią warstwę naskórka należy odpowiednio zabezpieczyć!

      Funkcję ochronną wspaniale spełniają kremy przeciwsłoneczne - tworzą nieprzepuszczalny film, który blokuje ucieczkę wody. Bardzo ważne jest także dopasowanie ochronnej warstewki do kondycji skóry - im odwodnienie jest bardziej powierzchowne, tym tej okluzji powinno być mniej. Można ją także zapewnić pielęgnacją warstwową, a nie jednym, treściwym kosmetykiem.

      Delikatny, ledwo wyczuwalny film pozostawiają głównie kosmetyki spłukiwane ze sporą zawartością fazy tłuszczowej, na przykład olejki myjące, balsamy i masła do demakijażu, których czasami nie musisz domywać, narażając tym samym skórę na wysuszenie. To świetna metoda, zwłaszcza gdy naskórek jest bardzo ściągnięty po umyciu i uczucie to narasta wraz z czasem.
      ______________________________________________________________________________________________
      Lekkie toniki nawilżające i składniki dodatkowe. Przy odwodnieniu należy być szczególnie ostrożnym przy stosowaniu lekkich, wodnych kosmetyków, szczególną grupą zagrożenia są toniki, gdyż mogą zaostrzać suchość i powodować ściągnięcie. Aby tego uniknąć, najlepiej wybrać kosmetyki zagęszczone, o lekko żelowej konsystencji lub też o formule mgiełki, która zawiera niezbędne substancje nawilżające : związki hydrofilowe i hydrofobowe, nie pozwalając na głębsze odwodnienie, z lekkim woalem nawilżającym na skórze. Jak wykonać taką mgiełkę? Przepis znajdziesz tutaj ;)

      Bardzo uproszczoną wersją jest wzbogacenie wody kwiatowej lub naparu ziołowego (najlepiej bogatego w naturalne śluzy) proteinami owsianymi lub jedwabnymi, panthenolem oraz kompleksem silikonowo-malinowym.

      Rumian rzymski. Posiada bardzo dobre właściwości przeciwzapalne, łagodzące podrażnienia, kojące, nie wysusza także skóry, a delikatnie ją nawilża. Jedna z najwartościowszych roślin leczniczych. Rumianku nie powinny stosować osoby uczulone na rośliny astrowate.

      Lipa drobnolistkowa. Dzięki naturalnym śluzom nawilża skórę, nie powoduje odwodnienia, nawet gdy używasz naparu bez żadnych dodatków nawilżających. Lipa słynie także z właściwości uspokajających, łagodzących i kojących. Idealna dla skóry wrażliwej.

      Lawenda. Łączy właściwości antybakteryjne, przeciwgrzybicze i antyseptyczne, ale pośród wszystkim ziół prowansalskich, to właśnie lawendowe ziele jest najdelikatniejsze, bardzo dobrze tolerowane przez skórę i wykazuje jednoczesne działanie łagodzące.

      Drzewo oliwkowe. Drzewo życia słynie z właściwości antybakteryjnych i antyseptycznych, ale jest na tyle deliaktny, iż nie odwadnia naskórka i może być stosowany samodzielnie.

      Wody różane. Są bardzo delikatne, zapewniają łagodne nawilżenie, nie potęgują wysuszenia. Różane hydrolaty nie tylko pięknie pachną, ale wspaniale regenerują skórę, łagodzą podrażnienia i poprawiają gładkość cery.

      Woda kwiatowa z dzikiej malwy. Malwa, podobnie jak lipa, zawiera sporo śluzów, dlatego świetnie nawilża, łagodzi i uspokaja skórę. Słynie także z  właściwości wygładzających i uelastyczniających.

      Sok z aloesu. Kto nie zna właściwości aloesu? Aloes jest prawdziwą bombą witaminową, nawilża skórę, chłodzi, koi i łagodzi. Uwaga - pobudza krążenie, u niektórych osób może powodować przejściowy rumień i poszerzanie naczynek krwionośnych.

      Zakup niezbędnych surowców: sklepy z półproduktami, z rumianu, kwiatu malwy i lipy możliwe jest wykonanie naparu, sok z aloesu dostępny jest powszechnie w aptekach, sklepach zielarskich i sklepach ze zdrową żywnością, gotowe kosmetyki: tonik różany evree, tatcha dewy skin mist, vianek, tonik-mgiełka
      ______________________________________________________________________________________________
      Maski żelowe i kremowe. Choć konsystencje żelowe mogą odwadniać skórę (z wyjątkiem naturalnych śluzów, które mają jedynie właściwości nawilżające i ochronne), maski żelowe również mogą dostarczyć odpowiednią dawkę nawilżenia, zwłaszcza gdy są bogate w substancje nawadniające, a Twoja cera ma bardzo niskie zapotrzebowanie na emolienty - to częsty objaw skóry odwodnionej powierzchownie. Przy głębiej odwodnionych warstwach lub też przejściowym przesuszeniu (na przykład spowodowanym nadmiarem słońca, uszkodzeniem bariery naskórkowej) lepiej postawić na maski bardziej otulające, o jedwabistej, przyjemnej kremowej formule, ponieważ nie spotęgują ściągnięcia. Zwróć szczególną uwagę na skład maski, najlepiej, by zawierała emulgatory lub łagodne detergenty, które ułatwią jej spłukanie z powierzchni skóry. W tej roli mogą sprawdzić się także cleansery z bogatą, odżywczą formułą, pozostawione na trochę dłużej na powierzchni naskórka.

      Proponowane (z uwzględnieniem analizy składu i opinii internautów): Antipodes Aura Honey Mask, Apis maska żelowa 5 warzyw, Apis, maska nawilżająca z gruszką i rabarbarem, Origins Drink Up Mask, domowa maseczka z miodu, domowa maseczka z żelu lnianego
      ______________________________________________________________________________________________
      ULTRALEKKI MAKIJAŻ NIE NASILAJĄCY ODWODNIENIA
      Na uwagę zasługuje także makijaż, w końcu nosisz go niemal przez cały dzień (a z całą pewnością przez kilka godzin dziennie), więc ma ogromny wpływ na kondycję Twojej cery. Może oczywiście nasilać odwodnienie, zwłaszcza gdy nie przygotowujesz dobrze skóry na przyjęcie podkładu, a sam podkład nie pozostawia nawilżającej izolacji (np. stosowanie podkładów mineralnych na suchą, niezabezpieczoną skórę). Szczególnie latem warto zrezygnować z kryjących, ciężkich i wysuszających podkładów, a postawić na lżejsze konsystencje o nawilżającej formule - nie skryjesz wszystkich niedoskonałości, ale Twoja cera będzie wyglądać naturalnie, świeżo i z pewnością tak lekkie podejście do makijażu odwdzięczy się lepszą kondycją skóry. Lekki makijaż ma same plusy! ;)

      Lekkie kremy BB i CC. Lekkie kremy koloryzujące zdobywają rzeszę fanek - podbiły rynek azjatycki, teraz wojują o serca młodych Polek. Mocne krycie już od pewnego odchodzi do lamusa, a kobiety doceniają (uff, na szczęście) rozświetlające, lekkie,odbijające wykończenie, które prezentuje się znacznie lepiej, nawet na skórze, która ma wiele do ukrycia. Lekkie kosmetyki mają mniejszą tendencję do osiadania i zatykania porów, mają dobre właściwości nawilżające, nie wysuszają mocno skóry oraz nie powodują pocenia się pod podkładem, co sprzyja niespodziewanym wysypom i rozwojowi infekcji grzybiczych.
      Proponowane (z uwzględnieniem analizy składu i opinii internautów): CC Bourjois, CC Bell Hypoallergenic,  CC Chanel SPF 50+, azjatyckie kremy BB (będę wdzięczna za Wasze typy), Kiko nawilżający fluid (w tubce)
      ______________________________________________________________________________________________
      Podkłady typu Cushion. To nowość na rynku europejskim. Podkłady typu Cushion są bardziej treściwą i skoncentrowaną wersją kremów BB - zawierają więcej substancji nawilżających i ochronnych, a ich krycie można bardzo dobrze kontrolować (od słabego po mocne) za pomocą dołączonej gąbeczki. Często zawierają wysokie filtry (zwłaszcza wersje azjatyckie), dlatego są bardzo dobrym sposobem na koniczną reaplikację filtrów bez dostępu do wody i możliwości zmycia makijażu. Ich formuła jest bardziej treściwa i przylegająca do skóry, a aplikacja gąbeczką ma mniejszą tendencję do podkreślania suchych skórek.
      Proponowane (z uwzględnieniem analizy składu i opinii internautów): Loreal Lumi Cushion Foundation, Kiko Cushion foundation, ATrue Cushion Foundation, Etude House Precious Mineral Any Cushion Foundation
      ______________________________________________________________________________________________
      Podkład BB na szybko - filtr chemiczny z dodatkiem podkładu mineralnego. O tej metodzie wspominałam już wielokrotnie (między innymi tutaj) to wspaniały sposób na bardzo lekki makijaż łączący się wysoką ochroną przeciwsłoneczną. Niewielka ilość podkładu mineralnego do kremu z filtrem nieznacznie obniża ochronę UVA, a daje lekki efekt matujący (redukuje bardzo wysoką tłustość filtrów, dzięki temu prezentują się naturalnie) i łagodnego pokrycia niedoskonałości. Nie jest to sposób na mocne krycie, ponieważ wraz ze zwiększoną ilością dodawanego podkładu, zaniżasz ochronę, jaką ma zapewniać preparat przeciwsłoneczny, ale to świetne wyjście dla wymagających tylko delikatnego przykrycia niedoskonałości. Lekko mokra baza kremów z filtrem sprawia, iż 'podkład', doskonale przylega do skóry, nie wygląda tępo, sucho i pudrowo, a doskonałe z nią współpracuje. W komentarzach zwracaliście uwagę, iż podczas makijażu dochodzi u Was do niekontrolowanego ścierania kremu ochronnego - jeśli wymagane krycie nie musi być na wysokim poziomie, sposób łączenia minerałów  z kremami ochronnymi może przynieść zaskakująco dobre rezultaty i... zaoszczędzić czas ;) W tym celu sprawdzą się najlepiej filtry transparentne / pół transparentne, zawierające filtry wyłącznie chemiczne, np. ultra lekki Anthelios La Roche Posay.
      ______________________________________________________________________________________________
      Dodatek lekkiej emulsji / kremu do podkładu. Podkład nabierze lżejszej konsystencji, straci na kryciu, a przy tym będzie miał lepsze walory pielęgnacyjne.
      ______________________________________________________________________________________________
      Aplikacja podkładu mineralnego za pomocą gąbeczki i mgiełki nawilżającej. Podkłady mineralne aplikowane metodą niestandardową, w obecności wody i substancji nawilżających (w przypadku odwodnionej skóry, zamiast standardowego namaczania gąbki tylko wodą, polecam zwilżyć skórę mgiełką nawilżającą), zyskują na niezwykle przyjemnej, kremowej, kryjącej, ale też i wyjątkowo lekkiej formule. Dzięki aplikacji gąbeczką mają mniejszą tendencję do podkreślenia niedoskonałości (w  tym i suchych skórek), a także wyglądają bardzo naturalnie.
      ______________________________________________________________________________________________
      Utrwalanie makijażu miką / pudrami prasowanymi. I tutaj zaczynają się dosyć poważne problemy, ponieważ pudry, już same w sobie, wysuszają. Czasami zastosowanie pudru jest jednak niezbędne, aby utrzymać skórę w stanie przyzwoitości, wówczas warto postawić na łagodne miki i glinki, które nie odwadniają tak naskórka jak pudry bogate w krzemionkę (również tę naturalną). Wyjściem z opresji są także pudry prasowane, które mają zazwyczaj lekko nawilżającą formułę lub też zawierają emolienty, które scalają produkt, zwiększają jego przyczepność do skóry, a przy tym nie odwadniają tak naskórka Unikać należy mocno pylących pudrów prasowanych, ponieważ mają najmocniejsze właściwości odwadniające.
      Proponowane (z uwzględnieniem analizy składu i opinii internautów): LilyLolo Flawness Silk, Ecolore puder matujący, RCMA Powder Transparent, Pixie Cosmetics puder matujący, Golden Rose True Matte Powder
      ______________________________________________________________________________________________

      MOŻLIWOŚĆ PRYWATNYCH KONSULTACJI NA ZASADZIE WZAJEMNEJ WSPÓŁPRACY
      Pytania o prywatny, bliższy kontakt pojawiają się bardzo często - czasami zdawkowy kontakt na blogu jest niewystarczający i niezbędne jest zgłębienie problemu, aby móc poznać realną przyczynę i oczywiście konstruktywnie doradzić w planach pielęgnacyjnych. Jakiś czas temu wspomniałam o braku możliwości konsultacji, których dokonywałam nieodpłatnie - zajmowały stanowczo zbyt wiele mojego czasu i uniemożliwiały rozwój, a także zmusiły mnie do poszukiwania pracy etatowej, o którą ciężko w moim rejonie i nie ukrywam, że wolałabym zarabiać na tym, co potrafię najlepiej i dodatkowo nie zatrzymywać się na etapie postępującego rozwoju.


      Nie chodzi o wyciąganie cudzych pieniędzy, temat zarobków jest zawsze drażliwy i kontrowersyjny, rodzi jakąś niezrozumiałą mi zawiść, każdy by chciał wiedzieć po co, jak i dlaczego. Otóż kontakt z czytelnikami, na tyle bliski, by poznać choć w połowie skórę i organizm, zajmuje długie godziny ciężkiej pracy. Fajnie by było gdyby każda ze stron była zadowolona, prawda ?:) Oczywiste jest więc, iż musiałam zrezygnować z wolontariatu i poświęcić się bardziej sobie, znaleźć sposób na swoje utrzymanie i choć trochę pooddychać niezależnością :) Pomimo potknięć, prowadzę bloga najrzetelniej jak potrafię, a także utrzymuję stały kontakt z czytelnikami. Pojawił się jednak pozytywny odzew z Waszej strony i grupie zainteresowanej oświadczam, iż jest możliwość konsultacji prywatnej, która polega na zasadzie wspólnej współpracy wynagradzanej wybranym przeze mnie upominkiem w określonej kwocie, którą ustalam indywidualnie. Jestem na etapie zbierania kufra makijażysty i tworzenia własnego portfolio, więc będzie to korzyść obopólna, a dodatkowo masz świadomość, ze wspierasz mój rozwój, a więc dokładasz cegiełkę do sukcesu, jaki mam nadzieję, kiedyś osiągnę ;)

      Konsultacje prywatne dają możliwość głębokiego zapoznania się z Twoim problemem. Na blogu jestem pozbawiona możliwości zapoznania się z Twoimi doświadczeniami, gamą produktów, dokładnym stanem skóry, który być może jest odzwierciedleniem wewnętrznej destabilizacji. Komentarze na blogu często są zbyt zdawkowe, by dać pełen obraz, który jest niezbędny w trafnym określeniu schorzenia i planu postępowania, jaki może przynieść satysfakcjonujące efekty. Prywatne konsultacje (czytaj współpraca) to ogromna szansa dla Ciebie, pozwalająca na bliższy kontakt, z pełnym zainteresowaniem i zaangażowaniem z mojej strony. Upominek waha się w granicach 150-300 złotych i jest uzależniony od długości wspólnego kontaktu. Pełna odpowiedź zwrotna zawiera pełen plan pielęgnacyjny, proponowaną zmianę nawyków żywienia oraz suplementacji, przy niepokojących zmianach wymaga także przeprowadzenia konkretnych badań, a także włączenia niezbędnej drogi leczenia oraz dodatkowej konsultacji medycznej (wiadomość ukierunkowuje i pozwala na merytoryczną rozmowę z lekarzem). Nie oferuję ciągłego wsparcia, ale w zamian otrzymujesz ogromny plik informacji o własnej skórze i wiesz, w jaki sposób powinieneś z nią postępować.

      Nie oznacza to, że nagle zacznę zaniedbywać czytelników - konsultacje są szansą dla osób, które straciły już nadzieję, nie radzą sobie z własną cerą, albo mają problem z interpretowaniem treści, które pojawiają się na blogu - przełożenie ich na własną skórę często sprawia trudności. Udzielanie odpowiedzi w komentarzach oraz publikacja wartościowych treści pozostaje na niezmiennym (a mam nadzieję, że na coraz wyższym) poziomie :) Osoby zainteresowane standardowo są proszone o kontakt drogą elektroniczną, na wciąż obecny adres mademoiselleeve@wp.pl 

      Mam nadzieję, że to kolejna pozytywna zmiana :)

      Pozdrawiam,
      Ewa

      Złuszczanie.. zasadą? | Czy alkaliczne złuszczanie może zastąpić konwencjonalne usuwanie naskórka kwasami?

      $
      0
      0

      Któż nie słyszał o złuszczaniu kwasami? A co z mniej konwencjonalnymi metodami chemicznego złuszczania... zasadą? Zasady także posiadają zdolności usuwania martwych komórek naskórka, rozluźniają barierę ochronną , głęboko oczyszczają i zwężają pory, mimo wielu wad, mogą zapewnić czystą skórę bez większych niedoskonałości, ale czy warto?

      NA CZYM POLEGA DZIAŁANIE ZASADY?
      Roztwory alkaliczne są silnie żrące, rozmiękczają, rozpuszczają naskórek i zanieczyszczenia, wykazują także właściwości dezynfekujące, antyseptyczne i oczyszczające, dlatego znalazły powszechne zastosowanie w środkach czyszczących. Zasady nie cieszą się dobrą sławą w pielęgnacji skóry. No cóż, nie dziwię się.

      Bardzo silne zasady mają destruktywny wpływ na skórę, otóż nawet kwasy, których pH jest odwrotnie - bardzo niskie, nie są aż takim szokiem dla skóry jak zasady, których najsilniejsze roztwory sięgają nawet 12-14 wskaźnika skali pH. To bardzo wysoko, policzmy - niemal o 7 stopni wzwyż od naturalnego pH skóry. Zasady w odróżnieniu od kwasów nie złuszczają martwego naskórka - ale rozpuszczają go, nie tylko martwe komórki, ale też i żywą tkankę, dlatego większość specjalistów odradza stosowanie nawet słabo zasadowych środków myjących, gdyż w dłuższej perspektywie mają fatalny wpływ na kondycję naskórka. 

      Skóra poddawana częstym, tak wysokim skokom pH jest zaburzona i uszkodzona, przetrzymywane zasady powodują nadżerki zdrowego naskórka - gdybym miała przyrównać ich działanie do czegokolwiek - to bardzo silne enzymy złuszczające, rozkładające keratynę, dlatego zapewniają bardzo czystą skórę, zwężone pory i niesamowite wygładzenie, ale kosztem uwrażliwienia skóry - a wraz z czasem jej rozregulowania. Naskórek poddawany regularnemu działaniu zasad staje się szorstki, suchy, odwodniony i reaktywny. 

      Działanie zasad różni się więc od działania kwasów, które mogą wpływać regulująco - zasady po prostu głęboko 'oczyszczają', rozpuszczają i rozmiękczają sebum oraz treść, która siedzi w  porach, dlatego tak wiele z nas wpada w niemal natychmiastową euforię po zastosowaniu mydła - cera jest głęboko oczyszczona i wygładzona, ale narażanie skóry na skoki pH jest bardzo złe, zwłaszcza, gdy pH jest mocno zasadowe. Otóż alkalie nie prowadzą do przejściowego podniesienia pH - owszem - tak jest na początku, ale przywrócenie naturalnego pH nie trwa 5, 10, czy nawet 30 minut. Nic tego procesu nie przyspiesza, nawet tonizacja. Zdrowa tkanka potrzebuje aż 120 minut, aby odbudować swoją barierę naskórkową. Czas ten wydłuża się na tkance uszkodzonej, wolniej regenerującej się, a zasady wypłukują z naskórka nie tylko zanieczyszczenia, ale też lipidy, niezbędne do nawilżenia. Nie jest więc za ciekawie, ale nie jestem zupełnie sceptycznie nastawiona do tej metody - otóż trzeba wiedzieć w jakich sytuacjach faktycznie można ją zastosować i z powodzeniem wcielić w życie.


      Niewątpliwą zaletą zasad jest nie powodowanie zgrubień oraz nie pobudzanie do odnowy głębszych warstw skóry - to takie enzymy oczyszczające, które rozpuszczają łój, sebum, warstwę martwą, ale ze względu na żrące działanie, ich kontakt ze skórą powinien być krótki i sporadyczny. Nie mają one regulującego wpływu na funkcje skóry, działają tylko oczyszczająco, dlatego nie powinny znajdować się w żadnej, codziennej pielęgnacji. Nie zlikwidują więc problemu trądziku, zapewniają jednak głębokie oczyszczenie, które z jednej strony ok, ma pozytywny wpływ na skórę, ale z drugiej, jeśli jest na tyle inwazyjne i pociąga za sobą aż tyle skutków ubocznych, czy nie lepiej etapowo, w powolnym, naturalnym tempie wyprowadzić skórę na prostą drogę? 

      W internecie brakuje informacji na temat alkalicznych peelingów - moim zdaniem szybki peeling zasadą może być zabiegiem niezwykle skutecznym i znacznie bezpieczniejszym od powszechnie stosowanych naturalnych mydeł, których pH jest często znacznie wyższe od powszechnych roztworów sody oczyszczonej, czy mleczanu sodu, a są stosowane codziennie. Czy mogą więc zastąpić peelingi enzymatyczne i kwasowe roztwory?

      COŚ KOSZTEM CZEGOŚ...
      Nie jest to pielęgnacja bezpieczna, stateczna i sprawdzająca się. Machanie zarówno mocno kwaśnym, jak i zasadowym pH jest szkodliwe. Prowadzi do uszkodzenia naskórka, zwiększenia jego przepuszczalności i głównie odwodnienia. A skóra, która nie trzyma wilgoci jest jednocześnie wrażliwa, reaktywna, często objawia się na niej czerwony, niezdrowy rumieniec. Mocne skrajności w skali pH zawsze niosą ze sobą spore ryzyko, choć ich działania nie można ze sobą porównać - kwasy głównie w tak niskim środowisku złuszczają naskórek, w wyższych stężeniach mogą denaturować białko (dotyczy do głównie roztworów TCA, a także wysokich stężeń mocznika), zaś zasady go rozpuszczają - tak jak mleczko do czyszczenia rozpuszcza zabrudzenia - świetnie usuwa tłuste plamy po oleju, prawda? Podobnie zachowują się na skórze - w kontakcie z tłuszczem doskonale go rozmiękczają i usuwają, tak jak martwe komórki, które sprzyjają zanieczyszczaniu i blokują pory lub siedzące pod skórą zaskórniki. A co się następuje, gdy trzymasz taki środek za długo? Albo za bardzo szorujesz gąbką po gładkiej, emaliowej powierzchni? Właśnie to samo dzieje się ze skórą - pojawiają się rysy, przez które ucieka wilgoć, a cera staje się zniszczona, podobnie jak garnek, który szorowałeś za długo i w niewłaściwy sposób :) Wiadomo też, że przy częstym użytkowaniu sprzętu kuchennego i częstym działaniu zasadami, nasz garnek też się niszczy - myślę, że to najlepiej obrazuje działanie alkaliów na skórę. 

      NIE! DLA WRAŻLIWEJ SKÓRY 
      Zasadowa eksfoliacja jest bardzo drażniąca, nawet mimo krótkiego kontaktu ze skórą może spowodować pieczenie, podrażnienie, rumień i mocne ściągnięcie. Ma ona sens. Zasady mają bardzo dobre właściwości oczyszczające, ale ich stosowanie w pielęgnacji w pewnym momencie przestanie być tolerowane, albo doprowadzi do odczuwalnych problemów z nawilżeniem, reaktywnością i rumieniem. Nawet przy zachowanych środkach ostrożności, niektóre typy skórne mogą zupełnie nie tolerować ich mocnego działania.

      Z całą pewnością peelingowania się zasadami powinny szerokim łukiem unikać osoby z uszkodzoną, delikatną, słabo regenerującą się tkanką. Ich specyficzne działanie spowoduje tylko rozległe poparzenia, podrażnienia i rumień. Zasady wżerają się w naskórek, nawet najmniejsza ranka dyskwalifikuje do ich zastosowania - kto choć raz czyścił sprzęt kuchenny sodą oczyszczoną, a na dłoni posiadał choć niewielkie zadrapanie, wie jak zasady wżerają się w naskórek i jak bardzo zaostrzają stan zapalny, powodując pieczenie nie z tej ziemi.

      Nie dla zasad, jeśli Twoja cera jest też cieniutka jak papier a do tego delikatna, odradzam go też każdej osobie po silnych kuracjach dermatologicznych. Jest to na tyle inwazyjna, mocno oczyszczająca i głęboka metoda, że grupa docelowa jest naprawdę bardzo zawężona i niewiele osób jest w stanie znieść tak mocne działanie, a zwłaszcza wykonywać takie zabiegi regularnie. 

      A WIĘC DLA KOGO SĄ PEELINGI ALKALICZNE? 
      Dla tych, którzy mają oporną, grubą, tłustą, mało wrażliwą skórę. Cerę zdrową, mocną i wytrzymałą. Zasady działają w taki, a nie inny sposób, pociągają za sobą wiele skutków ubocznych, jedynie wyjątkowo oporna skóra będzie zadowolona z działania złuszczania zasadą i nie będzie narzekać na skutki uboczne.


      ENZYMATYCZNE USUWANIE NASKÓRKA INACZEJ
      Jak już wcześniej wspomniałam, działanie zasadą, to działanie enzymami, enzymami rozpuszczającymi. Tak, jak działają powszechnie stosowane enzymy roślinne np. bromelaina, w podobny, ale bardziej drażliwy i inwazyjny sposób czynią zasady. Są więc peelingiem enzymatycznym, rozpuszczają sebum, pot, martwe komórki, ale przez bardzo intensywne działanie ich kontakt ze skórą powinien być znacznie krótszy niż w tradycyjnych peelingach enzymatycznych, bowiem zasady zaczną wżerać się w zdrowy naskórek i spowodują rozległe podrażnienia. Z tego też powodu absolutnie nie powinny być stosowane na skórę uszkodzoną, z ranami otwartymi, delikatną i ogólnie mówiąc - wrażliwą. Z pozytywnych aspektów jest z całą pewnością w rezultacie bardzo głęboko oczyszczony naskórek, rozpuszczenie treści zaległych w porach oraz ich obkurczenie. 

      Jak zatem wykonać peeling zasadowy? Czy w domowych warunkach jest on bezpieczny? I tak, i nie. Proponowane zasady, nawet wodorowęglan sodu, choć ciężko w  to uwierzyć, nie jest mocno zasadowy, zarówno soda oczyszczona, mleczan sodu, czy nawet mydła po rozcieńczeniu wodą są zasadami lekkimi, ich pH wynosi około 8-8.5. Jedynie niektóre mydła mają pH powyżej 10-11, mają więc bardziej destruktywny wpływ na skórę niż działanie taką tradycyjną zasadą, która na co dzień znajduje zastosowanie w regulacji pH, pochłanianiu brzydkich zapachów, a nawet można na niej upiec ciasto. 

      Peeling zasadowy, podobnie jak kwasowy, polega na wymieszaniu odpowiedniej ilości zasady z wodą. Im mocniejsze, zasadowe pH, tym działanie jest efektywniejsze, ale także wzrasta ewentualność wystąpienia efektów niepożądanych. Jedyną różnicą jest bardzo krótki czas trzymania roztworu, bowiem zasady, zwłaszcza te mocne, zaczną wżerać się w naskórek - przy zdrowej skórze, czas trzymania zasady wynosi od 3 do 5 minut. I to w zupełności wystarczy, później trzeba oczywiście zasadę porządnie wypłukać pod bieżącą wodą. Zabieg należy przeprowadzać raz w tygodniu. 

      WODOROWĘGLAN SODU
      Powszechna soda oczyszczona. O peelingu sodowym pisała między innymi Kasia, na którą enzymy czyszczące zadziałały bardzo pozytywnie, zapewniając gładką, czystą i bardzo wygładzoną skórę... ale jak słusznie stwierdziła, iż nie jest to zabieg dla skóry wrażliwej, albo w jakiś sposób uszkodzonej.  soda silnie rozmiękcza sebum oraz reaguje z tłuszczem,dlatego bardzo dobrze usuwa zabrudzenia, martwe komórki naskórka oraz wykazuje działania dezynfekujące. 

      Aby wykonać peeling sodowy potrzebujesz jedynie sody oczyszczonej i wody. Należy je wymieszać w podobnej proporcji 1:1, aby uzyskać odpowiednią, lekko zagęszczoną pastę. Wystarczy nałożyć ją na oczyszczoną skórę i trzymać przez maksymalnie 5-7 minut. Następnie obficie spłukać pod bieżącą wodą. Należy ją spłukać niemal natychmiastowo, jeśli powoduje mocne szczypanie i pieczenie. Soda bardzo dobrze oczyszcza, a dodatkowo delikatne, wyczuwalne drobinki, podczas spłukiwania pozwalają wykonać peeling manualny, co dodatkowo potęguje efekt czystej skóry.

      Środowisko peelingu mierzy 8.5 pH.


      ZASADOWA PIANA Z MYDŁA NATURALNEGO
      Niemal każdy, kto przeżył fascynację (lub też nadal ją przeżywa) naturalnymi kosmetykami, natrafił na informacje o enzymatycznym działaniu mydła, wiadomość ta przewija się zwłaszcza w zastosowaniu naturalnego mydła czarnego, które ma bardzo wysokie pH i świetnie sprawdza się w tej roli. Czy to faktycznie działa?

      Oczywiście, że tak. Zasady mają inny mechanizm działania, ale fantastycznie oczyszczają naskórek, cera po takim zabiegu jest mocno wygładzona i odczuwalnie bardziej czysta, ale nierzadko i również mocno ściągnięta (taki urok stosowania zasad). Aby wykonać taki peeling, wystarczy przetrzymać na skórze zasadową, zmydloną pianę przez około 3-5 minut, następnie spłukać, absolutnie nie należy wcierać mydła nierozcieńczonego!

      Środowisko peelingu mierzy około 8.5 - 10 pH. 

      MLECZAN SODU DLA WCIĄŻ NIEZDECYDOWANYCH
      Również powszechny czynnik regulujący. Mleczan jest solą kwasu mlekowego, ma zasadowe pH i również wpisuje w schemat zasadowego złuszczania, choć w towarzystwie wodorowęglanu sodu i zasadowych mydeł, jest ich znacznie lżejszą, bardziej strawną wersją. Mleczan sodu w proponowanym stężeniu wykazuje także silne właściwości antybakteryjne oraz reguluje procesy rogowacenia, wystarczy zaniżyć jego pH za pomocą kwasu mlekowego, aby stworzyć peeling lepiej tolerowany o naturalnym pH (5.5 - 6 pH) - jest to świetna alternatywa peelingów mocznikowych, gdyż mleczan dodatkowo niszczy patologiczne szczepy bakteryjne i sprzyja odbudowaniu naturalnej flory bakteryjnej, nie ma także właściwości rozpulchniających.

      Pozostając jednak w temacie zasad - peeling wykonasz tworząc 8% lub maksymalnie 10% roztwór mleczanu sody z wodą oczyszczoną. pH już tradycyjnie nie regulujemy. Roztwór należy trzymać przez około 3-6 minut, ale należy być szczególnie ostrożnym, gdyż nawet lekko zasadowe pH może spowodować silne podrażnienia i nieustępujący, oporny rumień. Peeling, podobnie jak inne, należy spłukać po bieżącą, czystą wodą.

      Środowisko peelingu mierzy około 7.5 - 8.0 - 8.1 pH.

      Proporcje na 8 % roztwór / 10 ml : 92 % woda (9.4 ml) / 8% mleczan sodu (0.6ml)*
      Proporcje na 10 % roztwór / 10 ml : 90% woda (9.2ml) / 10% mleczan sodu (0.8ml)*
      Przeliczenia dotyczą  l-mleczanu sodu 60% o gęstości 1.33g / ml

      REASUMUJĄC... 
      Złuszczanie zasadami jak najbardziej ma sens i może przynieść zaskakująco dobre efekty, ale jest to na tyle drażniąca metoda, iż odradzam jej częste stosowanie, a z całą pewnością radzę unikać wszystkim z wrażliwą, delikatną cerą ;)  Działanie zasadą doskonale oczyszcza skórę, zwęża pory i działa dezynfekująco.. ale przed wykonaniem zabiegu radzę zastanowić się, czy skutki uboczne, jakie pociąga za sobą stosowania alkaicznych roztworów są warte błyskawicznych, pozytywnych i szybkich efektów.

      Pozdrawiam,
      Ewa

      Perfekcyjny żel kremowy? | La Roche-Posay Lipikar Surgras skoncentrowany kremowy żel z lipidami do mycia twarzy i ciała

      $
      0
      0



      Często prosicie o polecenie dobrego produktu. Zwłaszcza środka myjącego, który dobrze oczyszcza, nie pozostawia tłustego filmu, ale też nie wysusza i w złym znaczeniu nie napina skóry. Kosmetyku, od którego warto zacząć swoją przygodę i dbać świadomie o skórę. Otóż zgrabnie unikam odpowiedzi na takie pytania, nie ze złośliwości, ale względu na inność, zupełnie różne potrzeby i preferencje, choć w moich komentarzach bardzo często przewija się wyjątkowo dobry kremowy żel Lipikar Surgras. Postanowiłam przybliżyć Wam jego działanie i grupę docelową, u której może się sprawdzić. Z całą pewnością nie jest to kosmetyk idealny, ale ma mocne strony, dla których warto oszczędzać i sprawdzić jego działanie na własnej skórze. Warto też przeczytać moją opinię do końca i w ogólnym rozrachunku przemyśleć lub też odłożyć zakup na później, ewentualnie 'wcale'. 

      Lipikar Surgras to skoncentrowany żel myjący o formule kremowej, nie jest to kosmetyk dedykowany skórze trądzikowej, ale to wspaniały przykład, jak etykiety mogą być mylące i wzrok osób z trądzikiem nie zawsze powinien być kierowany na półkę z napisem 'Acne'. Zaręczam, że może być z powodzeniem stosowany nie tylko na suchej skórze (chociaż nie brakuje moich inwektyw w kierunku skóry przesuszonej z równoległym stosowaniem produktu Surgras), ale też tłustej, mieszanej, ogółem - problematycznej, zwłaszcza gdy masz spory problem z wyborem właściwych kosmetyków myjących. Nie wiedzieć czemu, wiele z Was nie jest przekonanych do takiej formuły kosmetyków, daję słowo, że Lipikar Surgras to jedna z najlepszych form oczyszczania skóry zanieczyszczonej i codziennie obciążanej nadmiarem kosmetyków, źle znoszącej zarówno oczyszczanie olejami, jak i wysuszającymi detergentami, zataczającymi pielęgnacyjną pętlę na kondycji Twojej skóry. 

      Na uznanie zasługuje głównie świetna baza emulgująca, bowiem najwyżej w składzie znajdziesz emulgatory tłuszczowe, które wspaniale łączą się z zabrudzeniami, nawet tymi tłustymi, ciężkimi do usunięcia. Dodatek mocniejszych detergentów przy tak treściwej formule likwiduje ryzyko pozostawienia tłustej, wyczuwalnej warstwy, która mogłaby zatykać poryKosmetyk bez problemu usuwa więc nawet najbardziej trwałe kosmetyki, w tym także tłuste filtry i kryjące podkłady płynne, ale przy tym nie jest tłusty, lepki, obciążający. Ciężko wskazać mi na inny kosmetyk, który w tak szybkim tempie poradziłby sobie bez najmniejszych problemów ze zmyciem mozolnych w usuwaniu konsystencji, a w dodatku czynność nie trwa dłużej niż góra dwie minuty. Na swój sposób Surgras jest wyjątkowym kosmetykiem, szczególnie do oczyszczania jednoetapowego, które łączy skuteczność, łagodność i przy okazji zaoszczędza czas.

      Konsystencja żelu Lipikar jest trudna do opisania. Nie jest ona kremowa, kosmetyki o otulającej formule są zupełnie inne w użytkowaniu - mają w sobie więcej emolientów tłustych, są bardziej bogate i przyjemne w użytkowaniu, pozostawiają delikatny, nawilżający woal na skórze, zazwyczaj słabo się pienią i spłukują z powierzchni naskórka. Podczas stosowania formuł bardziej kremowych, skóra pod wpływem treściwej konsystencji rozluźnia się, staje się odprężona, to zasługuje na szczególną uwagę posiadaczy skóry odwodnionej i typowo suchej, bowiem naskórek wyjątkowo szybko odwadnia się podczas rytuału oczyszczania, należy więc zadbać o to, by receptura produktu skutecznie chroniła przed ulatnianiem się wilgoci pod wpływem negatywnego działania detergentów i wody. I tutaj dostrzegam pierwszą wadę Surgrasu, a w zasadzie dla niektórych zaletę, bowiem jego konsystencja nie jest typowo kremowa, a bardziej przypomina emulgujący, zagęszczony, aczkolwiek treściwy żel. Surgras przyrównałabym do ostatnio coraz częściej pojawiających się żel-kremów, czyli zgodnie z tytułową nazwą, choć nie wszystkie zapewnienia producenta mają pokrycie w rzeczywistości. Konsystencja jest  biała, błyszcząca, po rozprowadzeniu pół transparentna.

      Oczy: Paleta The Balm Trimony (Matt Kumar i Matt Evans), mineralne cienie Ecolore: Royal Blue + Spring Grass,  róż: Ecolore Pumpkin Spice,  usta: olejek luxury jasnoróżowy (02) Catrice + odrobina różu Ecolore Pumpkin Spice



      Żelowa, ale nie zupełnie wodna formuła doskonale radzi sobie z usuwaniem zanieczyszczeń, producent nie zrezygnował z użycia detergentów, dosyć mocnych, aby końcowy produkt zapewniał przede wszystkim bardzo dobre oczyszczenie. Nie jest to absolutnie żel nawilżający, otulający, kremowy, bo pewnie większość osób sięgnie po niego podczas przesuszenia, głębokiego odwodnienia lub też na czas atopii - to kosmetyk o bardzo dobrych walorach oczyszczających, ale mimo wszystko mogącym nasilić odwodnienie, ponieważ w żaden sposób nie zabezpiecza skóry. Moja cera porą letnią jest szczególnie narażona na utratę wilgoci i Surgras, niestety, nie zapewnia mi nawilżenia i wygładzenia o którym wspomina producent (chociaż nie czuję rozgoryczenia i spodziewałam się tego po obeznaniu się z konsystencją i listą składników) - nie wysusza, ale też odczuwalnie nie nawilża, w tym przypadku jest zupełnie neutralny, dlatego nie mogę obejść się bez substancji nawilżających przy jednoczesnym stosowaniu żelu kremowego La Roche-Posay.

      Nie jest to też ogromna wada, ale nie jest to produkt typowo nawilżający do pielęgnacji suchej i odwodnionej skóry, zachwyt nad Lipikarem wynika głównie z powodu braku odwodnienia, wysuszania i uczucia ściągnięcia, jakie funduje większość środków myjących, dlatego wiele osób odnajduje w Surgrasie swój myjący ideał - to połowa sukcesu gdy kosmetyk nie wysusza dodatkowo skóry, ale nie będę mu mylnie przypisywać nawilżenia jakiego nie zapewnia, dlatego posiadacze przesuszającej się i wrażliwej skóry mogą nie być do końca zadowoleni z jego działania i lekko zaskoczeni walorami użytkowymi.

      Niezaprzeczalną zaletą produktu jest także wspomniana bardzo dobrze emulgująca baza, która z jednej strony nie odwadnia tak mocno naskórka i łagodzi działanie detergentów, ale i wspaniale łączy się z zanieczyszczeniami, nawet tłustymi (podobnie jak w olejkach myjących, ale bazą jest woda, dzięki temu kosmetyk nie pozostawia wyczuwalnego filmu, ale jest też mniej otulający i rozluźniający) i zastosowanie detergentów pieniących, dzięki temu Lipikar ogranicza ilość cleanserów w codziennej pielęgnacji i pozwala ograniczyć się do jednego. Do siebie. To wspaniałe rozwiązanie dla osób, które stosują dwuetapowe oczyszczanie, lub też w pielęgnacji nie braknie kosmetyków bardzo bogatych w fazę tłuszczową, wymagających bardzo dokładnego oczyszczenia. Już samo ograniczenie kontaktu z wodą i surfaktantami sprzyja lepszemu nawodnieniu, więc jest duża szansa, że po nieudanych próbach z oczyszczaniem olejami, tłustymi mleczkami i balsamami, przerzucisz się właśnie na Surgras. Bezproblemowo usuwa ciężkie konsystencje, potrzebuje kilku chwil i zastępuje dwa produkty, znacznie skracając czas głębokiego demakijażu. W efekcie skóra jest czysta i gładka, to w zupełności wystarczy, aby zlikwidować problemy z łojotokiem wywołanym, niechcianymi niedoskonałościami, niedokładnym zmywaniem makijażu lub olejów, które miały zapewnić dokładne oczyszczenie, a doprowadziły skórę do opłakanego stanu.

      No właśnie. Z pewnością Surgrasem będą zachwyceni Ci, którzy przez długi czas poszukiwali czegoś bardziej delikatnego, przerzucający się z wysuszających mydeł, agresywnych żeli lub też tłustych olejów, które okazały się za bardzo obciążające - pierwsze wrażenie: WOW! JAK ON TO WSZYSTKO DOMYWA? To z pewnością miłe zaskoczenie i jestem niemal pewna, że sprawdzi się u każdego, kto nie ma tak naprawdę odwodnionej skóry i problemów z przesuszeniem, zwłaszcza, gdy uporczywe suche skórki były spowodowane niewłaściwymi środkami myjącymi (niewłaściwa pielęgnacja powodowała uczucie suchości), wówczas Lipikar ma dużą szansę wpłynąć na skórę regulująco - właśnie przez neutralność, ale wiążącą się z  formułą niebywałą skutecznością (czysta skóra, to zdrowa skóra). Lipikar La Roche-Posay to jeden z najbardziej neutralnych preparatów - ciężko mi wskazać drugi, apteczny produkt, który posiada tak dobre właściwości myjące, a przy tym nie wysusza i nienaturalnie nie ściąga skóry. W tym jest świetny i zgadzam się z peanami na jego temat. Gdybym sądziła inaczej, nie polecałabym go tak często moim czytelnikom. ALE...

      Kiedy dojdziesz do takiego momentu pielęgnacyjnego i stwierdzisz, że od elementu oczyszczenia potrzebujesz znacznie więcej niż tej statecznej neutralności i dobrego oczyszczenia, możesz bardzo rozczarować się działaniem kosmetyku z linii Lipikar. Nie zapewnia on takiego komfortu jak bardziej nawilżające, odżywcze formuły, nie zauważyłam, by powodował on u mnie odwodnienie, ale tak dobrze myjąca formuła mimo wszystko jemu sprzyja - brak zabezpieczającej warstwy sprawia, że tuż po osuszeniu naskórek staje się bardziej przesuszony i wraz z czasem owo uczucie suchości narasta. Każdy, kto ma problem z nawodnieniem naskórka z innych przyczyn niż błędów pielęgnacyjnych odczuje to samo.

      Lipikar może więc nie łagodzić podrażnień, sprzyjać przesuszeniu i nie uchronić przed podrażnieniami. Moim zdaniem bardziej wpisuje się w schemat pielęgnacyjny osób z typową, trądzikową, mieszaną, problematyczną skórą. Nie neguję jego pozytywnego wpływu na skórę suchą i przesuszoną, bo jeśli uporczywe ściągniecie naskórka wynika z niedopasowanych do potrzeb skóry kosmetyków, to La Roche - Posay zda egzamin na piątkę, ale w żaden sposób nie uchroni takiej typowej, suchej skóry przed dalszym odwodnieniem, wymaga dalszych kroków pielęgnacyjnych i zabezpieczenia skóry warstwą okluzyjną. Osobiście nie wyobrażam sobie pozostawić skóry samej sobie po użyciu Lipikar Surgras na czas odwodnienia, ale z pewnością może wymieść większość cleanserów w pielęgnacji skóry skomplikowanej, która stawia przede wszystkim na dobre właściwości oczyszczające z ograniczeniem wysuszającego działania detergentów, zaś naskórek sam w sobie jest dobrze nawodniony, lub też wysuszony pod wpływem za mocnych detergentów.

      Lipikar pieni się delikatnie - nie jest to wściekła piana, jak przy użyciu mydeł, nie drażni w żaden sposób skóry, dzięki temu doskonale usuwa się z powierzchni skóry i nie pozostawia żadnej wyczuwalnej, niekomfortowej, tłustej warstwy. Z wyżej wymienionego powodu nie jest kosmetykiem do nawilżania przez inne kroki pielęgnacji, ale jego niebywała skuteczność w usuwaniu zanieczyszczeń i do tego błyskawiczne działanie, nie odwadnia dodatkowo naskórka podczas etapu oczyszczania, do którego trzeba się przyłożyć, zwłaszcza, gdy nie szczędzisz filtrów ochronnych i kryjących, ciężkich podkładów. Wiele problemów ze skórą zaczyna się właśnie w tym etapie - z jednej strony środki myjące wysuszają naskórek i go odwadniają (często powodując nadmierny łojotok lub też suche atopie), z drugiej nie usuwają dobrze emolientów tłustych, które mocno przylegają do naskórka i mogą zatykać pory. Surgras staje się niemal idealnym środkiem do oczyszczania jednoetapowego - nie wymaga długich seansów myjących i kosmetyczki powiększonej do nie bagatela ogromnych rozmiarów. Może świetnie sprawdzić się zwłaszcza podczas wyjazdów, gdy ilość miejsca w bagażu jest znacznie ograniczona.

      Ze względu na konsystencję, polecam stosować Surgras na dwa, różne sposoby. Żel nierozcieńczony ma dosyć nietypową konsystencję. Jest on zwarty, ale nie tępy, nie tworzący grudek podczas jego rozprowadzania. Zdecydowanie jest kosmetykiem skoncentrowanym, co można odczuć już przy pierwszej pompce produktu - podczas aplikowania żelu kremowego, nagle robi się go dwa razy więcej i daje taki nietypowy poślizg, nie jest on tłusty, ale mocno zagęszczony, nie przynosi takiego komfortu jak środki myjące, które zawierają sporo fazy tłuszczowej, ale podczas masażu błyskawicznie łączy się z zabrudzeniami, tworząc emulsję. W kontakcie z wodą, delikatnie się pieni i w okamgnieniu spłukuje nawet najcięższe zabrudzenia, z którymi w tak błyskawiczny i satysfakcjonujący sposób dotychczas radziły sobie jedynie olejki myjące i masła do demakijażu. W rezultacie skóra jest czysta i przyjemna w dotyku, ale nie jest nawilżona i pokryta lekką warstwą nawilżaczy. Jest zupełnie normalna, co jest plusem, gdy posiadasz skórę typowo tłustą, mieszaną, nawodnioną. Przy suchym i szybko odwadniającym się naskórku jednak ta lekka warstewka jest niezbędna. Ten sposób aplikacji w moim odczuciu jest bardziej delikatny, zwłaszcza, gdy na skórze masz pełny makijaż lub kremy ochronne (cokolwiek co pozostawia wyczuwalną warstwę na skórze), Lipikar pieni się nieznacznie, subtelnie, a rozprowadzanie kosmetyku mimo że jest dziwne i nietypowe, nie napina skóry i staje się w pewnym momencie nawet przyjemne.

      Sposobem drugim, odczuwalnie bardziej wysuszającym, jest spienianie produktu w dłoniach. Przyznaję, jestem zdumiona, zazwyczaj jest zupełnie odwrotnie - rozcieńczenie produktu z wodą, zapewnia łagodniejsze działanie (wszak detergenty są mniej skoncentrowane). Wydaje mi się, że taki efekt Surgras zawdzięcza bazie emulgujacej, która musi mieć kontakt ze skórą, spienienie produktu w dłoniach generuje większą, bardziej ostrą pianę i mocniej wysusza naskórek, daje też lepszy efekt odświeżenia, ale emulgatory nie mogą delikatnie otulić skóry, gdyż z wodą stworzyły już bardziej pieniącą się emulsję, z tego powodu nie łączą się tak dobrze z zanieczyszczeniami. Aplikacja skoncentrowanego Surgrasa, ku mojemu zaskoczeniu, jest mniej inwazyjna, wysuszająca i zdecydowanie lepiej radzi sobie z zanieczyszczeniami, zwłaszcza tłustymi. Spieniony kosmetyk znacznie traci na walorach myjących i usuwa głównie delikatniejsze zabrudzenia.

      Delikatność i łagodność Lipikar Surgras stawiam także pod znakiem zapytania, bowiem formuła może sprzyjać ich występowaniu. Na mojej skórze środek nie spowodował ani rumienia, ani podrażnień, nie był przyczyną szczypania i łzawienia powiek, ale nie mam tak bardzo wrażliwej skóry i zawsze zabezpieczam ją lekkim serum po zastosowaniu żelu kremowego. Okolice oczu też nie są zbyt wrażliwe, chociaż wiele kosmetyków lubi je podrażnić, więc w moim odczuciu Surgras wcale nie jest taki drażniący, zwłaszcza, gdy jest aplikowany w formie skoncentrowanej. Gdybym postępowała inaczej i ograniczała się wyłącznie do tonizacji tuż po użyciu żelu kremowego, zapewne odczułabym na sobie skutki negatywne, które raczej by się pojawiły na skórze mającej problem z nawodnieniem. Z perspektywy skóry dobrze nawilżonej - nie dostrzegałam żadnych komplikacji z Surgrasem i mogłam go postawić na piedestał mojej pielęgnacyjnej rutyny, moje zdanie uległo jednak zmianie, gdy moja skóra stopniowo zaczęła się odwadniać i mimowolnie zmieniła swoje potrzeby.

      Nie jest to też kosmetyk dla wielbicieli naturalnych kosmetyków, ale tak długi skład nie powinien też go od razu go przekreślać z listy 'do spełnienia'. To dobry środek myjący, który powinien wypróbować każdy mający problem z oczyszczaniem skóry, szczególnie, gdy dostrzegasz własne błędy pielęgnacyjne i znajdujesz sporo błędów w rytuale usuwania zabrudzeń. To bardzo dobry wybór, gdy źle znosisz działanie wody, Twoja cera nie znosi naciągania, a oczyszczanie dwuetapowe i większość środków myjących nasilało łojotok. Surgras oczyszcza szybko, skutecznie i nie jest tak wysuszający i drażniący jak bracia z aptecznej półki.

      INCI: AQUA / WATER, PEG-7 GLYCERYL COCOATE, DISODIUM COCOAMPHODIACETATE, COCO-BETAINE ,SODIUM LAURETH SULFATE, PEG-60 HYDROGENATED CASTOR OIL, SODIUM CHLORIDE, PEG-200 HYDROGENATED GLYCERYL PALMATE,GLYCOL DISTEARATE, SODIUM GLYCOLATE,CETEARETH-60 MYRISTYL GLYCOL,CITRIC ACID, GLYCERIN,NIACINAMIDE,PARFUM / FRAGRANCE,PEG-55 PROPYLENE GLYCOL OLEATE,PEG-75 SHEA BUTTER GLYCERIDES, POLYQUATERNIUM-7, PPG-5-CETETH-20, PROPYLENE GLYCOL, SODIUM BENZOATE,S ODIUM HYDROXIDE

      Z pewnością interesuje Was także zapach, który może w pewnych przypadkach szczególnie zrazić do częstego użytkowania. Otóż mój zmysł powonienia nie oszalał, ani pozytywnie, ani negatywnie. Surgras roztacza apteczną, kremową, ale łagodną woń. Jest sztucznie perfumowany. Tak jak pachnie schludna, czyściutka i zadbana apteka. Z pewnością nie śmierdzi mydłem, nie ma też drażniących nut. Jak to kosmetyki apteczne, specjalistyczne, nuta zapachowa jest delikatna, w jakiś sposób nawet przyjemna, nie męczy też nosa i sięgam po Surgras bez głębszego zastanowienia, a migreny miewam dosyć często.

      Zbliżając się już do końca, wspomnę jeszcze o wspaniałej wydajności Lipikar Surgras. Kupiłam ponownie 400 ml opakowanie z praktyczną, sprawnie działającą pompką, która na moje zastosowanie wystarcza w zupełności na rok. Do oczyszczenia twarzy używam pół pompki i zawsze nie wiem już w trakcie mycia, po co nakładam go aż tyle - nagle robi się go dwa razy więcej, w rezultacie oczyszczam nim nie tylko skórę twarzy, ale szyję, dekolt, a nawet zahaczam o plecy. Lipikar znajduje też szczególne miejsce podczas wyjazdów, myję nim okazjonalnie ciało. Ciężko aż uwierzyć w tak wyjątkową wydajność, no cóż, nie ma lipy, żel kremowy faktycznie jest skoncentrowany i producent akurat w tym przypadku umieszcza na etykiecie informacje mające potwierdzenie w rzeczywistości. W parze z jakością, wydajnością i ogromną pojemnością idzie atrakcyjna cena, w mojej ulubionej aptece internetowej gemini za olbrzymią butlę zapłacisz niecałe 49 złotych. To świetna okazja.



      Często pytacie także o mniejsze pojemności i zamienniki. Surgras nie jest już dostępny w mniejszych pojemnościach, aktualnie dostępna jest wersja SYNDET, która jest bardziej rozrzedzona i odrobinę gorzej radzi sobie z usuwaniem ciężkich zabrudzeń, jednak w podobny, niemal identyczny sposób zachowuje się na skórze. Tańszym odpowiednikiem wersji w mniejszej tubie jest żel kremowy Ideal Soft L'oreal - sprawdzałam skład kilkakrotnie, podobnie jak konsystencje i nie zauważam między nimi żadnych, widocznych różnic, no może poza ceną. To ten sam koncern, więc jeśli nie wiesz na co się zdecydować, albo nie masz dostępu do aptecznych produktów marki La Roche-Posay, polecam spróbować z żelem, który znajdziesz w każdej drogerii.

      Lipikar Surgras łączy bardzo dobre właściwości oczyszczające z neutralnością - nie szkodzi, nie wysusza, nie ściąga skóry. Może więc jak najbardziej ograniczyć trądzik, sprzyjać oczyszczeniu skóry i poprawić jej kondycję. Mam pewne obawy co do zachowania się żelu na skórze atopowej, suchej i odwodnionej, gdyż ma zbyt lekką i dobrze domywającą się bazę. Mimo zaleceń producenta, Surgrasem może zainteresować się każda osoba, która nie ma suchej skóry, ale poszukuje skutecznego i niewysuszającego środka myjącego.

      Artykuł nie jest sponsorowany. 

      Pozdrawiam serdecznie,
      Ewa

      Bezkremowe noce Dr Hauschka | O co chodzi, po co, jak i dlaczego? Czy beztłuszczowe noce mają sens?

      $
      0
      0

      Nie pamiętam kiedy coś wybiło mnie z rytmu, ale powrót lata (a kysz deszcze!), gonitwa z czasem w samym centrum stolicy i skumulowanie się obowiązków doprowadziło do krótkiego przestoju na blogu. Dlatego z opóźnieniem, witam Was ponownie z nowym artykułem. O bezkremowych nocach dr Hauschka zapewne słyszał każdy, kto choć trochę interesuje się tematami około pielęgnacyjnymi, stawia na naturalną pielęgnację lub boryka się z trudną cerą i poszukuje najlepszych rozwiązań dla własnej skóry. Specyficzna i nietuzinkowa metoda dr Hauschka znalazła wielu zwolenników, ale nie braknie jej przeciwników, wszak krem został wyniesiony na szczyt pielęgnacyjnej piramidy, ale czy słusznie? Czy można się bez niego obyć?

      Stosowanie kremów stało się obowiązkiem, powiedziałabym, że nawet przymusem, często zupełnie zbędnym, szkodliwym i zwyczajnie złym, dlatego teoria dr Hauschka jest dla mnie miłą odskocznią od marketingu, generującego kolejne, często zupełnie zbędne, bezsensowne potrzeby. Mimo że teoria wydaje mi się wyciągnięta aż na wyrost i efekty jej stosowania wynikają z zupełnie innego powodu, podoba mi się, że w końcu ktoś uświadamia nas, że młoda, sprawna i zdrowa skóra nie potrzebuje arsenału kosmetyków, a dobrze nawilżająca pielęgnacja może być jak najbardziej lekka, ledwo wyczuwalna i beztłuszczowa bez utraty elastyczności naskórka. To bardzo ważne, zwłaszcza podczas zastałej mody na kosmetyki naturalne, szczególnie bogatych w emolienty tłuste. Dr Hauschka przypisuje zbyt wiele metodzie oil-free nights, ale jest w niej sporo prawdy - pozwala utrzymać równowagę, której szalę często zaburza niewłaściwe stosowanie w za dużej ilości oraz stanowczo za ciężkiej konsystencji kosmetyków. Także chwała za zwrócenie uwagi, iż przemyślana pielęgnacja nie musi być bogato tłuszczowa, a nadmiar emolientów w pielęgnacji może po prostu szkodzić. Problem jest jednak znacznie bardziej złożony i generalnie nie przemawia do mnie ogólnie rzecz biorąc pielęgnacja według Haschka, ale o tym wspomnę w dalszej części artykułu.

      Często skóra nie potrzebuje takiej ilości okluzji jaką codziennie jej fundujemy - olejki, kremy, kremy ochronne, podkłady - to naprawdę ogromna ilość substancji okluzyjnych, a ich bogata formuła nie zawsze ma finalnie pozytywny wpływ na kondycję Twojej cery. Idea bezkremowych nocy jest więc sensownym wytłumaczeniem i faktycznie, na pozytywne efekty nie trzeba długo czekać, jeśli problem leży w stosowaniu w za dużej ilości / źle dobranych kosmetyków pielęgnacyjnych. 

      IDEA BEZKREMOWYCH NOCY
      Teoria ogołaca do cna marketingowe chwyty, rodzące dodatkowe, zbędne potrzeby pielęgnacyjne. W prosty i klarowny sposób ukazuje, iż nie każdy typ skóry potrzebuje dużej ilości kosmetyków i często (ale nie zawsze!) krem jest jedynie zbędnym zapychaczem kosmetyczki. Dotyczy to szczególnie naturalnej pielęgnacji, która zyskuje ogromną rzeszę fanów, ale jest wyjątkowo ciężka i bogata w naturalne oleje i masła, które w nadmiarze szkodzą i nie zawsze okazują się remedium na problemy skórne, dlatego cenię zwrócenie uwagi na tak ważny aspekt, choć jak już wspomniałam, nie do końca moje poglądy pokrywają się z tymi, które reprezentuje dr Hauschka.

      O tym, czym grozi bezrefleksyjne i machinalne obciążanie skóry skoncentrowanymi olejami i masłami oraz tłustymi kremami, pisałam obszernie W ARTYKULE O PROBLEMIE SZAREJ, ZMĘCZONEJ I TŁUSTEJ CERY >. Uważam, że skóry nie powinniśmy nadmiernie obciążać niezależnie od pory roku, dnia i nocy, a nie tylko wieczorem (choć zgadzam się, iż pielęgnacja poranna powinna być teoretycznie bogatsza, zwłaszcza, gdy mamy ciągły kontakt z suchym powietrzem lub warunkami, które mogą odwadniać naskórek), to żywa tkanka, która zawsze będzie wyglądać źle, jeśli nie będziemy zapewniać jej składników, których aktualnie potrzebuje lub pójdziemy w odwrotną stronę i przez nadgorliwą pielęgnację doprowadzimy do zakłócania jej funkcji poprzez nadmierną okluzję. Metoda dr Hauschka w całym tym szale na naturalną i ciężką pielęgnację, która nie każdemu służy, staje się w światełkiem w tunelu i może dobrze ukierunkować wciąż błądzących, przywracając balans, który został zachwiany przez złe i nieprzemyślane nawyki kosmetyczne, a w konsekwencji jak najbardziej posiadać regulujący wpływ na cerę. Bo jak najbardziej trądzik można wywołać poprzez nadmiernie obciążanie naskórka, a najgorsze jest to, że wielu wciąż brnie w tę złą stronę, nie zwracając uwagi na kosmetyki, które niemal codziennie lądują na skórę.


      Teoria opiera się głównie na naturalnych siłach witalnych i cyklu komórkowym każdej skóry - ludzki naskórek ma spore zdolności regeneracyjne i funkcjonuje prawidłowo, dopóki jest dobrze nawodniony - dlatego teoria nie sprawdzi się na każdym typie i rodzaju skóry, o czym także napiszę szerzej. W zupełności zgadzam się, iż za bogatą (tak jak za ubogą pielęgnacją) interweniujemy w funkcje skóry, prowadząc do zachwiania naturalnej równowagi,  co często skutkuje nadmierną suchością skóry i pojawiającymi się atopiami, lub też odwrotnie - funduje szary, zmęczony wygląd, pojawiają się wypryski, nagłe problemy z cerą. Bezkremowe noce nie rozwiązują w pełni problemu, ale przy poprawiającej się kondycji skóry podczas rezygnacji z kremu nocnego, można wywnioskować, iż w Twojej bieżącej pielęgnacji pojawiają się rażące błędy. Cera obciążona i tłusta, bezrefleksyjnie 'nawilżana', nigdy nie będzie promienna i pełna życia, a tak entuzjastyczne i bezkrytyczne włączanie ciężkich produktów zapowiada pielęgnacyjną katastrofę. Myślę, że właśnie w tym tkwi główny problem i dlatego teoria ma tak wielu zwolenników - cera nagle odżywa, lepiej się regeneruje, mniej się przetłuszcza, niedoskonałości pojawiają się rzadziej, paradoksalnie skóra jest lepiej nawilżona i zyskuje promienny wygląd. To nie czary. W teorii dr Hauschka nie ma niczego odkrywczego i skomplikowanego, wszak najczęściej rozwiązania bywają prozaicznie proste i nawet nie bierzemy ich pod uwagę, prawda? :)

      Dr Hauschka kładzie szczególny nacisk na to, aby nie obciążać skóry nocą, ponieważ emolienty tłuste opóźniają procesy regeneracyjne i detoksykacyjne - skóra funkcjonuje trochę inaczej w nocy, nie potrzebuje także dużej dawki okluzji, ponieważ jest w bezpiecznym miejscu i nie trzeba jej mocno zabezpieczać (no chyba, że jest bardzo cienka i błyskawicznie się odwadnia), bardziej zadbałabym o to, aby pomieszczenie, w którym śpimy było dobrze przewietrzone i nie zabrakło nam dostępu do świeżego powietrza. Blokowanie porów okluzją zakłóca ten naturalny rytm, może powodować stres i według Hauschka, jest przyczyną złego stanu skóry. Stosowanie kremów uzależnia skórę od kosmetyków, spowalnia naturalne procesy regeneracyjne i pogarsza kondycję cery, dlatego pierwsze dni rezygnacji z kremu mogą być szczególnie trudne. Mam odmienne zdanie, oczywiście nie neguję pozytywów płynących z rezygnacji kremu, ale tylko wówczas, gdy są ku temu sposobności, pielęgnacja powinna być odpowiednio wyważona - inni tego kremu nie będą potrzebować, inni już tak, dlatego moje zdanie jest bardziej elastyczne, a poprawa kondycji naskórka po beztłuszczowych nocach świadczy jedynie o popełnianiu kilku błędów, świadczących o złych proporcjach lub niewłaściwym sposobie nawilżania naskórka podczas całej pory dnia. 

      CZEMU BEZKREMOWE NOCE MAJĄ AŻ TYLU ZWOLENNIKÓW?
      Problem leży w tym, że wiele osób sięga po niewłaściwe kosmetyki, nie obserwuje własnej cery i ślepo wierzy obietnicom producenta. Nie obarczałabym winą wyłącznie kremów, naturalnych olejów i maseł, ponieważ w pewnych sytuacjach rezygnacja z ich stosowania prowadzi do nagłego pogorszenia kondycji cery. Nie każdy typ i rodzaj skóry potrzebuje okluzji, zwłaszcza w tak skoncentrowanej, ciężkiej formie, więc nie dziwię się, gdy bezkremowe noce wreszcie dają odsapnąć skórze i nagle kondycja cery ulega poprawie.

      Wiem, ze nie są to pojedyncze przypadki, ponieważ niewiele kobiet wie faktycznie jaką cerę posiada i patrzy na kosmetyki w inny sposób niż np. osoby, które czytają mojego bloga regularnie. Kremy są nagminnie stosowane w sposób machinalny i nierozważny, rzadko kto obserwuje reakcję skóry na pewne kosmetyki, nikt nie rozważa opcji 'bezkremowej'. Udana pielęgnacja może, ale nie musi obejść się bez kremu, dlatego metoda Hauschka ma aż tylu zwolenników - większość ludzi posiada cerę mieszaną i nie ma aż tak wysokiego zapotrzebowania na składniki pozostawiające film ochronny i blokujące ucieczkę wody. Nie wierzę więc do końca w nagłe pobudzenie sił witalnych, pory po prostu nie są zatykane, a nadmiar okluzji nie odwadnia głębszych warstw skóry, stąd lepszy wygląd cery po włączeniu zasad w życie.

      Po części zgadzam się z dr Hauschka, ale w moim odczuciu problem jest bardziej złożony i nie wynika tylko z obciążania skóry, ale generalnie niewłaściwej pielęgnacji, jako ogółu. Z pewnością znajdzie się grupa, która szerokim łukiem będzie unikać stosowania emolientów w pielęgnacji nocnej, ale jest też i rzesza osób, u której 'pobudzanie' naskórka omijaniem emolientów w pielęgnacji doprowadzi do skrajnego odwodnienia i nieprzewidywalnego pogorszenia cery. Problem tkwi więc nie w samym nawilżaniu skóry nocą, ale w obciążaniu i niewłaściwym nawilżaniu. 

      KIEDY POMIJANIE KREMU NIE SŁUŻY SKÓRZE? JAK WYCZUĆ, CZY MOJA SKÓRA POTRZEBUJE WARSTWY EMOLIENTÓW W PIELĘGNACJI WIECZOROWEJ? 
      Teoria dr Hauschka posiada także i słabe strony. Szczególnie dotkliwe efekty niepożądane może odczuć na sobie każdy typ skóry, który wymaga zabezpieczenia naskórka lekką warstewką lub też pielęgnacja ogólna jest na tyle lekka, iż krem lub serum zawierające emolienty nie staje się zagrożeniem, a pozwala uspokoić skórę, łagodzi podrażnienia i zapobiega odwodnieniu podczas snu. Nie zawsze substancje nawilżające sieją spustoszenie na skórze, a wodne formuły są bezpieczne, czasami skóra wymaga zabezpieczenia, a dzięki ochronie ma szansę poprawnie funkcjonować.

      Skóra wolno regenerująca się. Po części opóźnione procesy regeneracyjne mogą wynikać z nadmiaru substancji okluzyjnych, ale cera wolno regenerująca się i osłabiona teoretycznie potrzebuje wsparcia i związków, które wspomogą jej funkcjonowanie. Rezygnacja z kremu i emolientów w pielęgnacji nocnej w tym wypadku powoduje podrażnienia, utrudnia gojenie i w żaden sposób nie pobudza sił witalnych. Ma to miejsce, gdy naskórek jest 'przejedzony' i sam w  sobie dobrze nawilżony, ale można na próżno wyczekiwać cudu, gdy skóra jest wciąż 'głodna' i wymaga regularnego dostarczania natłuszczaczy.


      Cera zniszczona, delikatna i nadwrażliwa. Gdy Twoja skóra jest uszkodzona, funkcjonuje inaczej i jej zapotrzebowanie jest także zupełnie inne od zdrowej tkanki. Naskórek nie trzyma wilgoci, szybko się odwadnia, reaguje reakcją zapalną na odwodnienie. Taki typ skóry zachowuje się szczególnie histerycznie, gdy jego potrzeby nie zostają zapewnione przez użytkownika i podobnie jak w przypadku cery słabo regenerującej się, oczekiwania na 'lepsze' na niewiele się zdadzą. Delikatny naskórek potrzebuje ciągłej, troskliwej opieki, a rezygnowanie z podstawowych kosmetyków może prowadzić do jeszcze bardziej udzielającego się uwrażliwienia.

      Skóra cienka i szybko odwadniająca się. Brak zabezpieczenia prowadzi do niemal natychmiastowej utraty wilgoci, cieniutki naskórek wręcz błaga o choć lekką warstewkę, która uchroni go przed nadmiernym wysuszeniem.

      Cera dojrzała, starzejąca się, tracąca elastyczność. No cóż, wraz z wiekiem cera staje się cieńsza, wiotczeje, naturalnie starzeje się. Taki typ skory wymaga bardziej rozbudowanej pielęgnacji i musi zapewnić cały zestaw, który w młodości był zbędny i pozwolił stosować kosmetyki tylko wybiórczo. 

      PRZEWERTUJ SWOJĄ PIELĘGNACJĘ...
      I oceń, czy krem jest rzeczywiście niezbędny w Twojej pielęgnacji. To najlepszy sposób. Obserwacja własnej skóry i słuchanie jej potrzeb. Nikt Tobie tak dobrze nie doradzi jak Twoja własna cera. Naskórek można nawilżać na multum sposobów, czasami wystarcza nawadnianie pośrednie - poprzez łagodne, otulające oczyszczanie, okłady spłukiwane, lekką pielęgnację warstwową, ale są sytuacje, gdy cera wymaga okluzji pozostawiającej delikatny woal na skórze, dlatego czasami od stosowania kremu nie można uciec i nie należy w nim dopatrywać się jedynie nieprzyjaciela. 

      CZY DR HAUSCHKA MA SPORO RACJI W SWOIM PROPONOWANYM SPOSOBIE DBANIA O SKÓRĘ? 
      I tak, i nie. Zarówno całkowite pomijanie kremu, jak i go nadużywanie może prowadzić do problemów z cerą. Dr Hauschka bardziej porusza problem cery obciążonej nadmiarem kosmetyków, ale nie ma realnego przełożenia w przypadku skóry zniszczonej, wyjątkowo wrażliwej, odwadniającej się, typowo suchej i dojrzałej. Każda cera jest inna, niektórzy mogą pozwolić sobie na takie uproszczenie pielęgnacyjne, inni już nie. Bezkremowe noce są skierowane szczególnie do zagubionych w pielęgnacji i stosujących za duże ilości kosmetyków, szczególnie z młodą i mniej wymagającą cerą, wcielenie metod Hauschka w życie może poważnie namieszać, gdy nie ma uzasadnienia, by całkowicie zrezygnować ze związków ochronnych w pielęgnacji nocnej.

      Nie przemawiają do mnie również skrajności, jakich nie brakuje w pielęgnacji dr Hauschka. Brakuje równowagi i logicznego podejścia do tematu, z jednej strony skóra jest obciążana i dokarmiana po przebudzeniu, z drugiej wysuszana i podrażniana nocą. Takie skrajności zawsze prowadzą do zachwiania równowagi i bardziej podatny naskórek bardzo szybko w negatywny sposób zareaguje na propozycję pielęgnacją dr Hauschka. Beztłuszczowe noce mogą okazać się dobrą metodą równoważącą, pozwalającą ograniczyć ryzyko przeciążenia skóry, ale nie zawsze zdadzą egzamin w części teoretycznej. Mówię nie schematycznemu i ogólnikowemu podejściu, a bezkremowe noce proponowane przez dr Hauschka są zupełnie niespójne z polecaną pielęgnacją poranną.

      Nie sądzę, by bezkremowe noce pobudzały cerę do życia. Owszem, mogą mieć takie działanie, szczególnie, gdy Twoja skóra przejawia oznaki przemęczenia, a problemy skórne są objawem nadmiernej okluzji. Poprawa kondycji skóry jest więc naturalnie następstwem eliminacji zupełnie zbędnego kroku pielęgnacyjnego, który obciążał skórę, zatykał pory, odwadniając głębsze warstwy skory. Możesz być rozczarowany brakiem efektów bezkremowych nocy lub też nagłego pogorszenia, co jest zupełnie normalne - nie zawsze problem leży w stosowanym kremie i czasami nie można zrezygnować z zastosowania niezbędnych kosmetyków pielęgnacyjnych. Wbrew poglądom dr Hauschka, negatywna reakcja skóry nie jest to oznaką uzależnienia od pielęgnacji i kremu - naskórek może być uszkodzony z wielu powodów, a także naturalne się starzeje, dlatego potrzeby skóry nie stoją w miejscu i skreślenie kremu z listy nocnej pielęgnacji nie gwarantuje nagle odmłodnienia o 10 lat i wyprasowania wszystkich zmarszczek, a może prowadzić do narastania bolączek skórnych. 

      U KOGO ZATEM MOŻE SPRAWDZIĆ SIĘ POMIJANIE KREMU JAKO OSTATNIEGO KROKU PIELĘGNACYJNEGO? 
      U każdego, kto obciąża nadmierne cerę, stosuje kremy z przyzwyczajenia, jest fanem naturalnej pielęgnacji i nie potrafi dobre zrównoważyć własnej pielęgnacji. Bezkremowe noce to także bardzo dobra lekcja obserwacji własnej skóry i wykluczenia zupełnie niepotrzebnych kosmetyków. Hauschka mimo braku mojego całkowitego poparcia, ma sporo racji i metoda faktycznie może przynieść zaskakujące rezultaty, zwłaszcza gdy u podnóża problemu leży za ciężka pielęgnacja.


      Resumując, w teorii dr Hauschka jest sporo prawdy, ale nie do końca wina leży w samych tłustych emolientach, ale w stanowczo w zbyt dużej ilości stosowanych kosmetyków. Każda skóra jest inna i z pewnością wybiją się jednostki, które mogą żyć beztrosko i szczęśliwie bez kremu, ale nie jest to rozwiązanie na lata i sprowadza się do ciągłej obserwacji cery. Każda cera, która jest podatna na wysuszenie oraz bardzo źle znosi lekką, wodną pielęgnację, negatywnie zareaguje na proponowany system pielęgnacyjny. Nie jest to wyjście z każdych, skórnych problemow, ale rzeczywiście może przynieść spektakularne efekty, jeśli problem wynika z nadmiaru okluzji. Mogą też okazać się bardzo dobrym sposobem okresowego dbania o skórę, gdy jej zapotrzebowanie na emolienty naturalnie maleje - np. ciepłą wiosną i wczesną jesienią.

      Pozdrawiam,
      Ewa

      Róże Ecolore | Cherry In Love No.201, Dolly Mist No.202, Peach Nectar No.203, Casabella No.204, Bubble Gum No.205, Petit Beurre No.206, Fresh Mango No.207, Cute Watermelon No.208, Pumpkin Spice No.209, Coralisso No.210

      $
      0
      0
      Nie pamiętam kiedy i w jaki sposób róż stał się moim niezbędnym elementem makijażu, ale od tego momentu towarzyszy mi niemal każdego dnia, a każdy kolejny nabytek, mimo że jest jedynie drobną płotką w morzu mojej zbieraniny, powoduje palpitację serca.

      Marka Ecolore zajmuje szczególne miejsce w moich kosmetycznych zbiorach, kosmetyki są wysokiej jakości, posiadają piękne, rozświetlające wykończenie, są łatwe w obsłudze, znakomicie współpracują z moją kapryśną cerą, a do tego, jak sama nazwa wskazuje - producent stawia przede wszystkim na kolor. Piękne, szalone, ale dziewczęce i jednocześnie nadające się nie tylko na imprezę kolory zachwycą każdą kobietę eksperymentującą z makijażem, ale także spokojną, stateczną, elegancką duszyczkę, nie poszukującej wrażeń czysto kosmetycznych.

      Dzięki uprzejmości Pani Doroty mam dostęp do pełnej gamy kolorystycznej i tym samym mogę zaprezentować na łamach bloga jak genialnymi i nietuzinkowymi kolorami dysponuje marka Ecolore i gdyby nie osobisty kontakt z różami, pewnie na połowę z nich nigdy nie zwróciłabym większej uwagi, a zachwycają na tyle mocno, że niektóre z nich lądują na moich policzkach niemal codziennie.

      JAKOŚĆ, PIGMENTACJA, ROZCIERANIE I TRWAŁOŚĆ
      Róże mineralne słyną z bardzo mocnej pigmentacji, do której już przywykłam i tak naprawdę nigdy nie miałam z nią problemu, choć wiem, że sypka forma odstrasza wiele osób, a problemy pojawiają się już przy samym nabieraniu produktu, finalnie różu jest za dużo na skórze i tym samym trudno o naturalny efekt. Podczas pierwszej aplikacji różu spotkało mnie nie lada zaskoczenie, bowiem róże Ecolore mają znacznie słabszą pigmentację i niezwykle przyjazną, łaskawą dla niewprawionych formułę - pigment nadal jest na bardzo wysokim poziomie (znacznie przewyższającym większość drogeryjnej kolorówki), ale można go bezproblemowo rozetrzeć, nawet przy zbyt dużej koncentracji kosmetyku na skórze, dzięki temu róże dodają jedynie uroku. Zapewniam, że nie tworzą żadnych plam, a dalsze rozcieranie nie obliguje do wykonania porządnego demakijażu - specyficzna, lekko sucha konsystencja nie przylega aż tak dobrze do skóry bezpośrednio podczas aplikacji, co jedynie ułatwia jednolite i gładkie rozprowadzenie kosmetyku ;) Trudno zatem o plamy i smugi, róże nie są szczególnie wymagające, więc niezależnie od posiadanych umiejętności, rumieńce Ecolore nadal będą prezentować się naturalnie. Ecolore są na tyle łatwe w obsłudze, iż z całą pewnością z ich banalnie prostej obsługi będą zadowoleni początkujący i wciąż tkwiący w skomplikowanych relacjach z różami mineralnymi. Wyjątkowo prosta aplikacja, bardzo dobra miałkość i lekka, dobrze rozcierająca się receptura sprawiają, że z różem Ecolore bardzo ciężko jest przesadzić i zafundować sobie cyrkowy wygląd.

      Jestem ogromną fanką Ecolore z wielu powodów, ale już od samych początków przygody z marką, jak magnes działa na mnie bardzo delikatna, lekka, przyjemnie sucha, rozświetlająca (ale w niezwykle subtelny sposób) formuła. Podobnie właściwości mają róże, które nie wyglądają jak oddzielny element, dając suchy i pudrowy efekt końcowy. Pięknie wtapiają się w skórę, rozświetlając policzek. Nie warzą się i nie tworzą zacieków wraz z upływem czasu. Nawet wersje matowe, pozbawione rozświetlających drobinek, dają lekko satynowy, zdrowy połysk, dzięki temu cera prezentuje się zdrowo i świeżo, nie zdradzając obecności makijażu. Róże są bardzo dobrze zmielone, charakteryzuje je niezwykła miałkość, ale nie można w nich wyczuć kremowości i zbitej konsystencji, którą posiadają między innymi kosmetyki Annabelle Minerals, Clare Blanc i Pixie Cosmetics. Dzięki temu proszki Ecolore są lekkie i tak proste w nakładaniu.

      Taka formuła ma jednak nie tylko zalety, ale też i naturalnie - wady. Kosmetyki o takim wykończeniu są zdecydowanie mniej trwałe i podatne na utlenianie (szczególnie bardziej ciepłe odcienie), dlatego w obecności tłustych kremów ochronnych, a w szczególności w upalnych warunkach, gdy skóra intensywnie poci się - róże Ecolore mogą oksydować i zmieniać swój kolor. Tracą także na trwałości i jedynie kilka sztuk towarzyszyło mi do momentu demakijażu. Zaręczam, iż żaden z różów nie znika całkowicie ze skóry, ale znacznie tracą na intensywności i dają jedynie ledwo zauważalną poświatę koloru.

      Góra: Cherry In Love No.201, Dolly Mist No.202, Peach Nectar No.203, Casabella No.204, Bubble Gum No.205,  Dół: Petit Beurre No.206, Fresh Mango No.207, Cute Watermelon No.208, Pumpkin Spice No.209, Coralisso No.210. Światło dzienne, po roztarciu na dłoni

      Z perspektywy osoby posiadającej okresowo skórę tłustą, ale i odwodnioną w pewnym okresie pod względem przetłuszczania normalną, mam ambiwalentne odczucia co do trwałości różów Ecolore, są dni, gdy jestem zachwycona makijażem z ich użyciem niemal przez cały dzień, ale wyliczając medianę, trwałość muszę ocenić na średnią, nie powalającą na kolana, budzącą rozczarowanie, szczególnie na skórze typowo tłustej. Niestety, wraz z tak przyjemną, lekko suchą konsystencją, rośnie prawdopodobieństwo niemal całkowitego wtapiania się różu w makijaż, więc trzeba liczyć się ze słabszą trwałością mineralnej kolorówki. Tłusta cera może więc narzekać na ich trwałość, ale też i zmianę koloru na bardziej ciepły, przesunięty w stronę beżu/pomarańczy.

      Problem ten nie występuje na skórze mieszanej i suchej, konsystencja różu i ich wykończenie wspaniale współpracują z takim rodzajem cery. Nigdy nie mogę nadziwić się, w jaki sposób mineralne proszki Ecolore, mimo suchej formuły mogą wyglądać aż tak dobrze na skórze, nawet delikatnie przesuszonej. Piękne wykończenie, lekka satyna i rozświetlenie zazwyczaj zwiastuje słabszą trwałość, co ma miejsce w różach Ecolore, choć nie mogę przyczepić się do ich wysokiej jakości, bardzo łatwego nakładania oraz pięknego wykończenia.

      Większość różów (7 z 10) posiada drobinki rozświetlające, które pięknie grają światłem i nadają skórze promiennego wyglądu. Próżno szukać w nich nachalnych, wybijających drobinek, które są widoczne jedynie pod światło, a tuż po roztarciu, tworzą gładką, lśniącą taflę. Z tego względu róże mogą podkreślać niedoskonałości i przy wypukłościach, a szczególnie wklęsłościach, postawiłabym na róże o wykończeniu satynowym. Róże rozświetlające nie dają mocnego błysku (z wyjątkiem Petit Beurre), wtapiają się w skórę i ożywiają cerę, w zależności od różu, posiadają ciepły, złoto-miedziany shimmer, neutralny, zdrowy blask lub srebrzystą, chłodną poświatę. Róże matowe, a raczej w moim odczuciu, satynowe, prezentują się na skórze gładko, również bardzo dobrze się rozprowadzają, choć mają odrobinę mocniejszy pigment. Ich trwałość jest znacznie lepsza, ale nie dotyczy to wszystkich kolorów.

      Wyjątkowa, lekko kryjąca formuła umożliwia modyfikację odcienia szminki i olejku do ust. Wystarczy wymieszać odrobinę produktu do ust ze szczyptą różu Ecolore i masz kompatybilny, idealnie zgrany kolorystycznie makijaż.

      PEŁNA GAMA KOLORYSTYCZNA
      W ofercie Ecolore przeważają odcienie ciepło-neutralne, choć na samym początku byłam niemal przekonana, że kolorystyka jest bardziej przesunięta w chłodne tony. No cóż, cieszę się z takiego obiegu spraw, ponieważ niemal w każdym różu czuję się dobrze i z przyjemnością mogłam sprawdzić właściwości oraz trwałość każdego z nich.

      Góra: Cherry In Love No.201, Dolly Mist No.202, Peach Nectar No.203, Casabella No.204, Bubble Gum No.205,  Dół: Petit Beurre No.206, Fresh Mango No.207, Cute Watermelon No.208, Pumpkin Spice No.209, Coralisso No.210. Światło dzienne.









      Róże Ecolore przystosowują się do skóry i bardzo dobrze z nią współpracują, są bardzo podatne na ciepło skóry, dlatego w zależności od karnacji, będą wyglądać inaczej. Wyjątkowe jest to, iż róż na każdym z nas będzie wyglądał inaczej, choć zachowa swoje główne tony.

      W ofercie Ecolore nie brakuje eleganckich i bezpiecznych odcieni, sprawdzających się w każdym makijażu. Ich subtelność i delikatność z pewnością oczaruje nie jedną kobietę, wystarczy dobrać tylko prawidłową tonację. Znajdziesz także nietypowe kolory, które mimo ciekawej bazy kolorystycznej, bardzo dobrze współgrają z niemal każdym typem urody. Ciężko mi wskazać choć jeden odcień różu, który nie nadawałby się do noszenia na co dzień. Mimo zabawnej bazy i bardzo dużego urozmaicenia kolorystycznego, każdy kolor pięknie dostosowuje się do skóry, a szczególnie z cieplejszym lub neutralnym typem urody.

      Większość różów posiada moje ulubione wykończenie rozświetlające, bezdrobinkowe. Jest ono bardzo gładkie i zdrowe, podobnie jak w przypadku różów Lily Lolo. Róże tworzą zdrową poświatę, można na próżno szukać w nich wybijających się dużych drobinek, dzięki temu róż nie podkreśla w wyjątkowo tandetny i rzucający się w oczy sposób niedoskonałości - pamiętam wiele rozświetlających koszmarków, których drobiny osiadały bezlitośnie w moich niezbyt wielkich rozmiarów porach, tworząc okropne kratery. Wykończenie matowe jest pół satyną, róże dobrze się rozprowadzają, nie dają suchego wyglądu, a pięknie zdobią policzek.

      W gamie znajdziesz zarówno delikatne, jasne neutralne i chłodne, liliowe róże, jak i niezwykle wyjściową, lekko wiśniową interpretację, delikatne beże, brzoskwinie oraz neutralne, przesunięte lekko w czerwone tony koralowe odcienie.

      OGROMNA WYDAJNOŚĆ,  DŁUGA DATA PRZYDATNOŚCI I OKAZYJNA CENA
      Jak na mineralną kolorówkę przystało, róże Ecolore są bardzo wydajne, dlatego decydując się na zakup różu, należy nastawić się na bardzo długie miesiące, a nawet lata użytkowania, jeśli jesteś jedynym użytkownikiem. Na szczęście w parze z ogromną wydajnością idzie bezterminowość sypkich produktów mineralnych, co jest kolejnym argumentem przemawiającym za zakupem mineralnych kosmetyków. Są higieniczne, bezpieczne i nie musisz przykładać uwagi do daty po otwarciu, ponieważ nie obowiązuje ona produktów wyłącznie sypkich, nie zawierających wody i tłuszczy oraz substancji dodatkowych. Róże Ecolore posiadają jedną z najbardziej przystępnych cen na polskim rynku - za jedno opakowanie zapłacisz 36,90 zł w firmowej drogerii Ecobelle :)

      Kolejno: Cherry In Love No.201, Dolly Mist No.202, Peach Nectar No.203, Casabella No.204, Bubble Gum No.205. Górny wiersz - światło dzienne, Dolny - w ostrym słońcu. Obraz możesz powiększyć.



      Cherry In Love. Chłodny, wiśniowy, piękny odcień różu. Dzięki lekko chłodnej bazie, staje się kolorem niezwykle uniwersalnym i eleganckim! Najbardziej stonowany i kobiecy, bardzo dojrzały, nasycony i głęboki z pięknym, rozświetlającym, gładkim wykończeniem. Wbrew pozorom jego baza nie jest mocno ciemna, dlatego sprawdzi się na jasnych typach urody, ale oczywiście i na ciemniejszych. Posiadam sporo kolorów w podobnej tonacji, ale jedynie wiśniowa propozycja od Ecolore posiada tak kobiece, niezwykle dystyngowane i może nawet po części uwodzicielskie nuty kolorystyczne, kolor jest bardzo... seksowny.

      Mam na sobie róż Cherry in Love






      Cherry in Love wspaniale imituje kobiece rumieńce - nie są one ani za chłodne, ani za ciepłe, mają lekko buraczaną, cudowną, głęboką barwę. Bardzo długo szukałam koloru, który właśnie w taki sposób będzie wyglądał na mojej skórze i szczerze nie spodziewałam się, że znajdę swój niemal niedościgniony ideał kolorystyczny w ofercie Ecolore.

      Tafla jest bardzo gładka, zdobiąca i podkreślająca w niezwykle kobiecy sposób policzek. Nie jest ani za chłodna, ani za ciepła, wspaniale dostosowuje się do temperatury ciała, dlatego wiśniowa propozycja jest bezpiecznym wyborem - będzie pasować niemal każdemu typowi urody - jasnej i ciemnej karnacji, cieplejszej, jak i chłodniejszej. Zależnie od temperatury ciała jej kolor tylko nieznacznie zmienia się, idealnie dopasowując do urody, ale absolutnie nie ociepla się i utlenia, wygląda nadal naturalnie, zdrowo i świeżo.

      Wykończenie rozświetlające najpiękniej prezentuje się na skórze gładkiej, mimo że róże Ecolore są łaskawsze i nie dają mocnego błysku, (dlatego nie mają aż takich zdolności do podkreślania w wyjątkowo niekorzystny sposób niedoskonałości) nadal uważam, że takie wykończenie jest zarezerwowane tylko dla skóry o równej fakturze. Błysk jest subtelny i dodaje świeżości, ale nie wali po oczach w tandetny sposób, to moje ulubione wykończenie, szczególnie Ecolore w niezwykle subtelny sposób dozuje dawkę rozświetlenia, które sprawdza się do noszenia na co dzień i nie przyciąga uwagi w zły sposób.

      Baza nie jest mocno ciemna, ale kolor po roztarciu jest widoczny i delikatnie barwi policzki (moją bladą cerę przy pierwszej, skąpej aplikacji). To bardzo ułatwia pracę z różem, ponieważ przy mocniejszym nasyceniu tak głębokiego koloru, obchodzenie się z kosmetykiem wymagałoby znacznie większej uwagi i umiejętności. Trwałość - średnia, około 5 godzin w  upalnych warunkach, róż schodzi ładnie ze skóry i nie daje efektu tłustej, nieświeżej cery.





      Dolly Mist. Matowy, lekko satynowy, delikatny, pudrowy róż (baby pink). Baza jest neutralna, lekko przesunięta w cieplejsze tony, a sam odcień jest odpowiednio jasny, niezwykle subtelny i dyskretny. Ideał dla bladej, jasnej karnacji. Niezwykle łatwo dopasowuje się niemal do każdej tonacji skóry, ale najbardziej polecam go wszystkim jasnym, lekko ciepłym i neutralnym typom urody. Nie podkreśla niedoskonałości (nie posiada rozświetlających drobinek, które mogłyby uwidaczniać niedoskonałości, a jego formuła nie ma tendencji do osiadania w nierównościach), nie rzuca się w oczy, jest spokojnym, ale niezwykle urokliwym tłem dla makijażu - spisze się zarówno w makijażach dziennych, jak i typowo wieczorowych, gdy stawiasz na mocniejszy akcent na ustach lub powiekach. Ciężko zrobić sobie nim krzywdę i wskazać go palcem, ale dodaje dziewczęcego uroku. Trwałość jest bez zarzutu. Pięknie się rozciera, nie podkreśla rumienia naczyniowego, nie jest za chłodny i nie tworzy niezdrowego wyglądu - mimo że ciężko go ukazać na skórze (nawet, gdy jest nałożony w sporej ilości), rozpromienia skórę i ją odmładza. To jeden z moich ulubionych różów i równie często stosuję go w makijażach na innych osobach - polecam każdemu, kto stawia na delikatny, nie rzucający się w oczy makijaż. Dolly Mist sprawdzi się u każdej grupy wiekowej, chociaż szczególnie polecam go kobietom dojrzałym - odejmuje kilka lat, jest niezwykle twarzowy i prosty w obsłudze. Będzie pasował blondynkom, ale i brunetkom. Najsubtelniejszy róż Ecolore i w moim odczuciu najpiękniejszy. Mimo że delikatnych, subtelnych różów nie brakuje w mojej kolekcji, to po Dolly Mist sięgam najczęściej - nie jest za chłodny, ani za ciepły, kolor został idealnie wyważony.

      Mam na sobie róż Dolly Mist (wybaczcie zwarzony korektor pod oczami, ale akurat testowałam nowości kosmetyczne)





      Bardzo dobrze się rozciera, mimo że formuła jest lekko sucha, nie osiada w porach i absolutnie nie daje pudrowego efektu. Współpracuje na wysokim poziomie z kolorówką płynną, tradycyjną oraz mineralną. Wśród wszystkich odcieni Ecolore, Dolly Mist jest jednym z najtrwalszych kolorów, choć przy bardzo tłustej skórze kolor może nieznacznie się ocieplać.


      Peach Nectar. Kolejny matowy, ale tym razem zdecydowanie ciepły róż. Koralowy, piękny i niezwykle urokliwy. Posiadam mnóstwo kosmetyków właśnie w tym kolorze, ale są one albo bardziej przesunięte w stronę różu lub pomarańczy. Peach Nectar jest w moim odczuciu idealnym wyważeniem i w zasadzie będzie pasował niemal każdemu - jest dobrze napigmentowany, a jego baza nie jest zbyt jasna, dlatego sprawdzi się na bladej, alabastrowej skórze, ale i osób z ciemniejszą, opaloną cerą. Wraz ze wzrostem temperatury ciała, staje się bardziej różany, co szczególnie uwidacznia się na karnacji ciemniejszej.

      Mam na sobie róż Peach Nectar



      Trwałość, podobnie jak w przypadku Dolly Mist, jest na bardzo wysokim poziomie, nie zauważyłam, by róż się utleniał, nawet podczas gorących temperatur. Wśród wszystkich różów Ecolore, Peach Nectar razem z Cute Watermelon posiadają najmocniejszy pigment, dlatego należy być bardziej ostrożnym w nakładaniu, choć róże bardzo dobrze się rozcierają i nie tworzą placków, nawet jeśli nakładasz je punktowo. Pięknie współgra z cieplejszą karnacją, ale i neutralną. Nie ma w sobie dużo pomarańczowych tonów, to bardziej koralowy, ocieplony róż, dlatego może sprawdzić się nawet na chłodniejszych typach urody. Bardzo wakacyjny, odświeżający i dziewczęcy kolor, latem używam go namiętnie i polecam każdemu, kto szuka ciepłego, ale nadal łagodnego i delikatnego różu. Pięknie dopasowuje się do karnacji.


      Casabella. Niezwykły, chłodny, liliowy róż. Casabella jest niezwykle urokliwa i ma w sobie coś tajemniczego - ciężko mi znaleźć ogólnodostępny odpowiednik, a chłodna, niebieska baza, daje wręcz niezwykły efekt. Jest to odcień zupełnie matowy, nie posiada żadnych, rozświetlających drobinek, a wykończenie jest odrobinę bardziej suche od innych matowych różów Ecolore. Nie sprawia problemów podczas aplikacji, również ma dobrą trwałość. Nie ma żadnych skłonności do utleniania i ocieplania się.

      Mam na sobie róż Casabella






      Nie jest to odpowiedni róż dla ciepłej karnacji (a szczególnie dla mojego delikatnie przygaszonego typu urody), chociaż może szczególnie pięknie współgrać z oliwkowymi, zielonymi tonami. Mimo że pałam miłością do Casabelli, wiem, że nie wyglądam w niej dobrze i daje u mnie efekt siniaków, dlatego polecam go szczególnie chłodniejszym typom urody, głównie słowiańskim, niebieskookim blondynkom oraz opalonej, oliwkowej skórze. 

      Kolor jest unikatowy, chłodny, piękny. Na pewno wrócę do niej jesienią i będę próbować ją oswoić :) Polecam szczególnie bladej, jasnej karnacji (ale także i ciemniejszej, oliwkowej), przy odpowiedniej temperaturze ciała, z Casabellą będziecie wyglądać jak księżniczki :) Kolor jest elegancki, ale jednocześnie trudny i może okazać się mało twarzowy. Baza jest ciemniejsza, dlatego sprawdzi się na jasnej i ciemniejszej karnacji. Trwałość - bardzo dobra, do około 8 godzin.



      Bubble Gum. Jeden z moich ulubieńców. To chłodny, ale umiarkowanie, jasny róż. Nie ma w sobie aż tylu niebieskich tonów jak Casabella, dlatego sprawdzi się niemal na każdym typie urody, a szczególnie na bladej karnacji, która ma problem z doborem właściwego koloru. Bubble Gum jest różem rozświetlającym, ale niezwykle subtelnie. Obawiałam się srebrzystej poświaty jaką daje, ale okazało się, że mój przygaszony typ urody wyjątkowo upodobał sobie gumę balonową Ecolore. Srebrzysty, gładki nienachalny blask orzeźwia i odświeża, zdejmuje zmęczenie, zaś różowa, chłodniejsza baza wspaniale współpracuje nawet z  cieplejszym kolorem skóry. W efekcie cera wygląda zdrowo, promiennie, pięknie. 

      Mam na sobie róż Bubble Gum

      Ze względu na wykończenie, Bubble Gum może podkreślać skórne niedoskonałości. Mimo że tafla jest subtelna i nie odbija tak mocno światła jak rozświetlacze, delikatne drobinki rozświetlające (niedostrzegalne po roztarciu) najpiękniej prezentują się na skórze o równej fakturze. Efekt jaki daje róż, jest tak naprawdę ciężki do opisania, ale dobrze ukazałam go na zdjęciu - delikatna poświata wygładza skórę i w niezwykle subtelny sposób podkreśla urodę. Podczas pierwszej aplikacji różu można się przerazić, ponieważ delikatne drobinki są bardzo widoczne, ale wystarczy kilka, nawet niedokładnych ruchów, aby róż całkowicie zatracił swoją drobinkowość. 

      Jest też odczuwalnie mniej trwały, w przybliżeniu na skórze jest dobrze widoczny przez 4-5 godzin w gorących warunkach. Dzięki lekko chłodnej bazie nie ma tendencji do ocieplania się. Po kilku godzinach nie tworzy efektu nieestetycznie świecącej się skóry, na szczęście rozświetlające wykończenie zanika wraz z czasem, podejrzewam, że to zasługa lekko suchej konsystencji. Bubble Gum polecam jasnym i bladym typom urody (róż posiada jasną bazę), najlepiej z gładką skórą. 

      Kolejno: Petit Beurre No.206, Fresh Mango No.207, Cute Watermelon No.208, Pumpkin Spice No.209, Coralisso No.210. Górny wiersz - światło dzienne, Dolny - w ostrym słońcu. Obraz możesz powiększyć.



      Petit Beurre. Iście herbatnikowy róż. Bardzo delikatny, pudrowy, neutralny beż z nutą łagodnego różu, z pięknym złoto-miedzianym shimmerem, prezentuje się najpiękniej na skórze lekko muśniętej słońcem, wówczas staje się delikatnie bardziej różowy. Odradzam go typom chłodnym, ponieważ nie prezentuje się zdrowo i tak świeżo jak na ciepłej karnacji (może postarzać). Mimo że w opakowaniu stwarza pozory niewinnego i skromniutkiego, swój prawdziwy urok ukazuje dopiero po roztarciu, wspaniale podkreślając wczesną opaleniznę. Na mojej lekko ciepłej karnacji nabiera lekko różowawej barwy, nadając opalonego wyglądu, dlatego stał się moją kropką nad i, gdy muskam twarz brązerem w celu opalenia. Petit Beurre lubię nosić w towarzystwie ciepłych piegów, bardzo mocno rozświetla policzek, tworząc zdrową, odczuwalnie ciepłą taflę z lekką, różową bazą. Róż jest bardzo ozłocony, ma najbardziej rozświetlające, mokre wykończenie pośród różów Ecolore, najbardziej podkreśla także niedoskonałości. Jest przepiękny, ale podobnie jak Casabella - jest dosyć wymagający i nie pasuje każdemu. 

      Mam na sobie róż Petit Beuree


      Herbatnikowy róż jest niezwykle dziewczęcy i polecam go szczególnie młodej, gładkiej, zdrowej, ciepłej skórze. Podkreśla rozszerzone pory oraz zmarszczki, tak jak wszelkie wgłębienia, dlatego nie sprawdzi się w makijażu cery dojrzałej. Ma jasną bazę, na ciemniejszej karnacji jest niemal niewidoczny, ale z powodzeniem stosuję go do rozświetlania kącików oczu oraz jako rozświetlacz partii twarzy. Pięknie współgra z opaloną cerą. 

      Trwałość Petit Beurre jest mocno przeciętna, około 4 godzin w upalne dni. Jest najlepiej zmielony i najmniej suchy pośród całej gromadki Ecolore, dlatego ma największą tendencję do podkreślania niedoskonałości skórnych oraz daje lekko mokry wygląd. Właściwości Petit Beurre i jego bardzo jasna, pół transparentna, lekko kryjąca baza sprawiają, że może być wykorzystywany nie tylko jako róż dla jasnej cery, ale także wspaniały rozświetlacz na ciemniejszych typach urody, daje wspaniały efekt rose golden i w magiczny sposób podkreśla nabytą opaleniznę. Cudeńko! 



      Fresh Mango. Pomarańczowy, ale lekko sprany odcień różu. Przyznaję, że poszukiwałam takiego koloru bardzo długo, bowiem kosmetyki albo okazywały się zbyt intensywne w barwie (i tym samym odpowiednie dla ciemniejszej skóry, niekoniecznie dla jasnej), albo miały w sobie za dużo różu. Fresh Mango to soczysty, kuszący i wyjściowy odcień pomarańczy dla bladej karnacji, bez żadnych domieszek różu. Genialnie współpracuje z ciepłą skórą i przygaszonym typem urody. Na moich policzkach jest niemal niewidoczny, a pięknie zdobi rumieńce. Uwielbiam go szczególnie w połączeniu z zieloną kreską i mocnym, zabawnym kolorem na ustach. Bardzo dziewczęcy, szalony, ale absolutnie nie krzykliwy i bazarowy. Piękny! 

      Mam na sobie róż Fresh Mango

      Fresh Mango posiada rozświetlające, ale bardzo delikatne wykończenie, bardzo podobne do Bubble Gum - jest ono delikatnie srebrne, ale odrobinkę cieplejsze (neutralna poświata), dlatego na mojej skórze błysk jest niemal niezauważalny. Pięknie ożywia twarz i sprawia, że skóra wygląda jakoś tak młodziej i zdrowiej. Cudownie rozprowadza się, ciężko z nim przesadzić, ma jasną bazę, dlatego nawet niewprawiona ręka będzie oczarowana finalnym efektem. Szczególnie polecam jasnej i bladej skórze z ciepłym typem urody. Trwałość jest średnia, około 5-6 godzin w gorące dni. 


      Cute Watermelon. Ożywiona wersja popularnego różu Rose z Annabelle Minerals, zauważam także spore podobieństwo do znanego Oh la la z Lily Lolo. Typowy, ale jednak urokliwy odcień różu. Bardzo wyjściowy, bezpieczny, dziewczęcy, nadający skórze promiennego wyglądu. Nie jest za chłodny, ale też nie poraża ciepłem, dlatego będzie pasował niemal każdemu typowi urody, jasnemu, a nawet ciemnemu, ponieważ jest bardzo dobrze napigmentowany i ma dosyć ciemną bazę.

      Mam na sobie róż Cute Watermelon


      Róż rozpromienia skórę, ma mocny pigment, dlatego podobnie jak w Peach Nectar, należy być odrobinę bardziej ostrożnym podczas aplikacji. To jeden z najbezpieczniejszych wyborów, ponieważ będzie pasował niemal każdemu typowi urody, choć szczególnie przygaszonej jesieni oraz jasnym, ciepłym typom kolorystycznym. Odejmuje lat, posiada gładkie, pół satynowe wykończenie,więc sprawdzi się wspaniale na skórze dojrzałej i tracącej elastyczność, ale także ze skórnymi niedoskonałościami. Mimo że posiadam wiele podobnych kolorystycznie różów, Cute Watermelon zajmuje w mojej kosmetyczce szczególne miejsce - odcień został idealnie zbilansowany, dlatego jest tak wszechstronny i w zasadzie to jeden z najczęściej stosowanych przeze mnie różów Ecolore. Bardzo wyjściowy i pasuje niemal do wszystkiego, zwłaszcza idealnie wpisuje się w letnią pogodę, gdy chętniej sięgamy po cieplejsze, intensywniejsze barwy.

      Cute Watermelon ma bardzo dużą tendencję do ocieplania się, dlatego pod wpływem ciepła karnacji może mieć więcej pomarańczowych tonów. Pod tym względem jest bardzo podobny do Rose Annabelle, po pewnym czasie na mojej skórze wyglądają niemal identyczne, a różnica między kolorami jest najbardziej widoczna na chłodniejszym typie urody. Trwałość bardzo dobra, około 7-8 godzin w gorące dni.

      Pumpkin Spice. Nietypowy i niezwykle piękny róż, przesunięty w ciemniejsze, karmazynowe odcienie. Bardzo nasycony, głęboki, odważny i dziki. Nie jest grzeczny jak większość kolorów Ecolore, ma w sobie trochę zadziorności. Zdecydowanie dla odważnych kobiet. Pięknie współgra z ciepłym makijażem oczu i zieloną tęczówką. Na bladej karnacji prezentuje się zadziornie i odważnie, ale na ciemniejszych typach urody oblewa policzki zdrowym, lekko zaczerwienionym rumieńcem (ma ciemną, lekko kryjącą bazę). Kolor brnie w karmazynowe tony, ma też w sobie sporo truskawkowej czerwieni, ale jest delikatnie stłumiony, dlatego sprawdzi się na typie cieplejszym, ale też i łagodnie przygaszonym oraz neutralnym. Na swój sposób jest unikatowy, nie potrafię wskazać odpowiednika i jakiegokolwiek podobieństwa z różami mineralnymi dostępnymi w Polsce. 

      Mam na sobie róż Pumpkin Spice

      Mimo czerwonej nuty, Pumpkin Spice nie jest ciepłym różem, jest raczej stłumiony, neutralny, dlatego bardzo dobrze dopasowuje się do karnacji oraz nie wykazuje tendencji do ocieplania się. Posiada delikatne, bardzo łagodne rozświetlające wykończenie, łagodniejsze niż reszta różów Ecolore posiadających drobinki odbijające światło. 

      Trwałość Pumpkin Spice oceniam na średnią, około 5-6 godzin, po tym czasie kolor znacznie traci na intensywności - łączy się ze skórą i prezentuje się znacznie łagodniej i subtelniej, choć nadal ożywia twarz. Rozprowadza się gładko, cera w Pumpkin Spice nabiera innego wyrazu i jest zdecydowanie bardziej wyrazista. Bardzo mi się podoba. Róż szczególnie pięknie prezentuje się z ciemną, krwistą szminką oraz śliwkową pomadką, czuję, że będzie to przeze mnie jeden z najczęściej stosowanych różów nadchodzącej wielkimi krokami jesieni. 



      Coralisso. Stłumiony, rozświetlający koralowy odcień. Zachwyca w słońcu. Ma neutralny, minimalnie ciepły błysk, bardzo bezpieczny, wyjściowy i dziewczęcy, szczególnie dla cieplejszej karnacji. Tworzy gładką taflę i pięknie wygładza skórę. Zawiera szczyptę różu i jego kolor jest lekko przygaszony, pośród wszystkich różów Ecolore, właśnie Coralisso najpiękniej współgra z moim typem urody i cóż, chyba nikogo nie zaskoczę, jeśli powiem, że jest moim ulubionym. 

      Mam na sobie róż Coralisso


      Pięknie zdobi policzek, orzeźwia skórę, mimo że daje widoczny kolor, nie jest krzykliwy i wspaniale współpracuje z ciepłą karnacją. Jeden z najpiękniejszych różów w tonacji brzoskwiniowej. Coralisso polecam głównie przygaszonej jesieni.

      Coralisso ma rozświetlające, ale bardzo łagodne wykończenie, po rozprowadzeniu zanikają wszystkie drobinki, które są widoczne jedynie w opakowaniu w ostrym słońcu. Jego baza jest jasna, dlatego sprawdzi się głównie na jaśniejszych typach urody, ale także i ciemniejszych - wystarczy nałożyć go więcej. Trwałość średnia - około 4-5 godzin w upalne dni. 

      Róże mineralne Ecolore otrzymałam w ramach uprzejmości producenta, ale fakt ten nie ma żadnego wpływu na moją końcową opinię recenzowanych kosmetyków mineralnych. 

      Cóż, ciężko nie zwrócić uwagi na róże Ecolore - odcienie są bardzo różnorodne i każdy znajdzie coś dla siebie. Pośród wszystkich mineralnych, jak dotąd poznanych mi marek, marka Ecolore posiada najpiękniejsze, rozświetlające wykończenie i cieszę się, że większość różów właśnie takie posiada. Koniecznie dajcie znać, który kolor najbardziej wpadł Wam w oko, prawda, że ciężko wybrać tylko jeden? :)

      Pozdrawiam serdecznie,
      Ewa

      Cera szybko zanieczyszczająca się | Osiem złotych zasad jak dbać o skórę zanieczyszczającą się, co zaostrza problem i jakie zabiegi mogą Tobie pomóc

      $
      0
      0
      Problem błyskawicznie zanieczyszczającej się skóry dotyczy wielu z Was - w okamgnieniu pojawiają się niedoskonałości i ropne wypryski, a chwila nieuwagi doprowadza do rozrastającej się kolonii uporczywych zaskórników. Pielęgnacja cery ulegającej bardzo szybkiemu zanieczyszczaniu wymaga nie tylko regularności (choć to jedna z podstaw utrzymania dobrej kondycji skóry), ale także ciągłej regulacji, dobrze wyważonych podstaw pielęgnacyjnych i specyficznego podejścia - to, co sprawdza się na skórze utrzymanej w ryzach, stosowane na cerze ulegającej błyskawicznemu zanieczyszczeniu się może spowodować wysyp.

      KIEDY MOŻNA MÓWIĆ O BARDZO SZYBKIM ZANIECZYSZCZANIU SIĘ CERY? 
      Cera zanieczyszczona, a szybko zanieczyszczająca to dwa, różne, choć mimo wszystko podobne zagadnienia. Do zanieczyszczenia można doprowadzić przez długie tygodnie, miesiące, a nawet lata niewłaściwego traktowania, ale włączenie nowych zasad oraz ich przestrzeganie może przynieść wspaniałe, trwalsze rezultaty, W przypadku skóry błyskawicznie zanieczyszczającej się, nie możemy mówić o żadnym trwałym efekcie, ponieważ duża skłonność do zatykania porów oraz pojawiania się niedoskonałości wymaga ciągłego, skrupulatnego i dokładnego dbania o kondycję naskórka. Problem ten dotyczy każdego, kto po zaprzestaniu pewnych działań lub ich ograniczeniu (np. zmniejszonej częstotliwości stosowania kwasów lub masek oczyszczających) obserwuje nagłe pogorszenie kondycji cery, gorszy, szary i zmęczony wygląd oraz zmiany zaskórnikopodobne

      CO SPRZYJA ZANIECZYSZCZANIU SIĘ SKÓRY? 
      Każde zaniedbanie, mimo że problemy z cerą nie zawsze można zrzucić na karb lenistwa (znam masę osób, które chuchają i dmuchają na swoją skórę, a efektów wciąż nie widać), choć to głównie w momentach oddechu, niepostrzeżenie dochodzi do nagłego zaognienia problemu. Musisz szczerze przyznać przed samym przed sobą, czy czasem nie dokładasz cegiełki do aktualnej, gorszej kondycji naskórka - stres, zła dieta, brak czasu dla siebie, a po peeling lub maseczkę oczyszczającą sięgasz jak sobie przypomnisz, o ile to nastąpi. Zazwyczaj bardzo szybkie zanieczyszczanie się świadczy o zaniedbaniu (i nie mam na myśli wyłącznie braku higieny, ale głównie nieregularność w działaniu), nie jestem jednak skłonna do generalizowania i przyznaję, że są pewne czynniki, które znacznie przyspieszają zanieczyszczanie się porów, a nie świadczą w żaden sposób o braku higieny i stosowaniu niewłaściwych kosmetyków do pielęgnacji. Oznacza to, że mimo ogromnych starań, cera nadal jest daleka od ideału i często nie zauważasz głębszego sensu w działaniach jakie wykonujesz.

      Jest to głównie nadmierny łojotok, który często staje się jednostką chorobową - układanie pielęgnacji pod reaktywność łojotokową zawsze (powtarzam, zawsze) zwiastuje pielęgnacyjne zatrzęsienie ziemi (no, chyba, że borykasz się z łojotokiem wywołanym). Nigdy nie zrozumiem usilnego regulowania skóry, zwłaszcza łojotoku, jeśli problem wynika z wewnętrznych problemów. Ultra lekka pielęgnacja, mocne regulowanie skóry, w końcu wykluczenie wszystkiego, a Ciebie nadal zatyka wszystko i nic, cera wygląda nieświeżo, brzydko i zwyczajnie źle, a każdego kolejnego poranka aż trzęsie Cię ze strachu, czy dasz radę poznać siebie w lustrze. Jestem pełna zrozumienia, że na początku ciężko wskazać przyczynę problemu, leczenie często rozkłada się na długie lata w poszukiwaniu przyczyny, a później jej efektywne leczenie, ale jeśli nie wyciągasz logicznych wniosków i nie zauważasz przewodniego problemu mimo lejącego się sebum niezależnie od pory roku, dnia i nocy oraz oczywiście stosowanych kosmetyków, naprawdę warto zastanowić się, czy nie wymagasz innej, bardziej kompleksowej drogi leczenia. Niezależnie od jakości stosowanych kosmetyków, ich ceny, czy nawet lekkości, cera z łojotokiem będzie się zanieczyszczać sama z siebie, nie pomoże ani regulacja, ani regularność i ogromna wytrwałość w stosowanych zabiegach (cera będzie wyglądać lepiej, ale problem nigdy nie będzie w 100% opanowany i zawsze będzie budził pewne rozczarowanie) - mają sens, ale gdy przewodnia przyczyna jest odpowiednio leczona. Jak to mówią, i w Paryżu nie zrobią z owsa ryżu.
        Zanieczyszczaniu skóry sprzyja także oczywiście rogowacenie. Nadmierna hiperkeratoza tak jak nadmiar sebum, zatyka mieszki włosowe oraz je drażni, przez co sprzyja nie tylko rozwojowi trądziku, ale także podrażnieniom, rozwojowi infekcji (martwy naskórek staje się wspaniałą pożywką dla bakterii) i ropieniu mieszków. W odróżnieniu od łojotoku, wewnętrzna przyczyna nadmiernego rogowacenia jest nadal tajemnicą i przypuszcza się, iż ma spore powiązanie z osłabioną, przepuszczalną barierą naskórkową oraz gospodarką tłuszczową (głównie kwasami tłuszczowymi i witaminami tłuszczowymi, których niedobór bardzo nasila przebieg dermatozy) i wodną (nawodnienie organizmu). Bardzo ważne jest rozpoznanie wiodącego problemu, ponieważ w szczególności w przypadku rogowacenia, standardowe leczenie dermatologiczne nasila objawy i prowadzi do rozwoju trądziku zapalnego i powstawania nadwrażliwości. Często nadmierne rogowacenie występuje jednocześnie z łojotokiem, ponieważ za duża ilość sebum nasila znacznie problem hiperkeratozy.
        Nadmierna potliwość. Gdy skóra nadmiernie się poci, znacznie szybciej ulega zanieczyszczaniu. Problem może być także wywołany przez stosowanie kosmetyków o za tłustej, cieżkiej i nie współpracującej z Twoją cerą konsystencji.

          PO PIERWSZE: BAZA (CZYSTA SKÓRA) - ZANIM ZACZNIESZ PRZEPROWADZAĆ JAKIEKOLWIEK ZABIEGI, MUSISZ USUNĄĆ MARTWY, ZROGOWACIAŁY NASKÓREK
          To jeden z najczęstszych powodów nagłego wysypu, podrażnienia, ropnych, powierzchownych krostek lub nasilenia problemu. Jeśli wracasz z piękną opalenizną, pielęgnacja poszła spać, a skóra mimo ładnego koloru jest zanieczyszczona i obserwujesz znaczną ilość niedoskonałości, to pierwszy znak, aby skórę porządnie złuszczyć z martwych komórek naskórka.

          Często zalecam ostrożność, delikatność, łagodność, ok, to bardzo ważne, ale w przypadku porządnie zanieczyszczonej cery, trzeba przede wszystkim ją odblokować - działanie na zanieczyszczonej skórze jest bardzo trudne, ponieważ za łagodne środki będą powodować stan zapalny (doskonałym przykładem jest powszechnie stosowany krem Effaclar na zmiany trądzikowe, otóż na skórze bardzo zanieczyszczonej niemal zawsze da taki sam efekt - dodatkowo nasili problemy z cerą i będzie sprzyjać powstawaniu kolejnych zanieczyszczeń. To dobry preparat, ale do podtrzymania efektów kuracji, gdy kondycja cery nagle legnie w gruzach a na co dzień nie masz z nią problemów (np. wysyp krostek spowodował źle dobrany krem / inny element pielęgnacji) lub przejściowych, słabo nasilonych kłopotów z cerą, ma pole do popisu na skórze, która przepada za łagodną regulacją i nie toleruje mocnego działania złuszczającego) i drażnić mieszki, a zbyt mocne spowoduje podrażnienia i w konsekwencji nasilenie trądziku. Aby efektywnie działać, a zabiegi oczyszczające oraz zmiana pielęgnacji na lżejszą (lub lepiej dopasowaną do aktualnych potrzeb) przyniosły oczekiwane efekty, baza, czyli Twoja cera, powinna być dobrze oczyszczona, a pory odblokowane. Nigdy nie postępuj na odwrót - nie zauważysz większych rezultatów i szybko zniechęcisz się do dalszych kroków pielęgnacyjnych.

          Niejednokrotnie, zwłaszcza teraz, w zabieganym i wakacyjnym sezonie letnim pojawiają się pytania jak szybko oczyścić skórę po kilku dniach bardzo uproszczonej do minimum pielęgnacji. Odpowiadam: przede wszystkim mocno oczyścić, za pomocą eksfoliacji chemicznej (peeling kwasowy), manualnego złuszczania (jeśli nie występują stany zapalne) np. mikrodermabrazja lub domowym, mocniejszym peelingiem lub postawić na peeling kawitacyjny. To podstawowy i zdecydowanie pierwszy krok, którego nie należy pomijać - cera po takim zabiegu jest natychmiast wygładzona, dotleniona i gotowa na kolejne kroki.

          PO DRUGIE: IM BARDZIEJ NAWILŻASZ I OBCIĄŻASZ NASKÓREK, TYM LEPIEJ MUSISZ GO OCZYŚCIĆ
          Zasada równowagi, im Twoja cera jest bardziej obciążana na co dzień, tym lepiej powinna być oczyszczana i właściwie regulowana. Mimo że reguła jest banalnie prosta, bardzo trudno o odpowiednie wyważenie podstaw i często doprowadzasz do przeniesienia szali, odwadniając naskórek za agresywnym, wysuszającym oczyszczaniem (generując potrzebę nawilżania, które może w takim wypadku już zatykać pory) lub nie usuwając dokładnie zanieczyszczeń, prowadzisz w ten sposób do wysypu niedoskonałości. Zasada druga działa jak miecz obosieczny, ma potwierdzenie w rzeczywistości, gdy każdy krok pielęgnacyjny uzupełnia się i nie powoduje kolejnych kłopotów ze skórą (patrz punkt trzeci)

          PO TRZECIE: NAWET NAJBARDZIEJ DOKŁADNY DEMAKIJAŻ NIE GWARANTUJE ZDROWEJ, CZYSTEJ SKÓRY, JEŚLI CODZIENNA PIELĘGNACJA ZATYKA PORY 
          Co jedno nie zrobi, to drugie nadgoni, prawda? Otóż to podstawowy błąd w pielęgnacji wielu z Was. Przeanalizowałam i analizuję nadal plany pielęgnacyjne i problem, który najczęściej razi mnie w oczy, to właśnie nadganianie błędów pielęgnacyjnych innym krokiem - jak jest za tłusto, to jednocześnie mocno oczyszczasz, jak skóra się zatyka, to bez większego zastanowienia sięgasz po mocniejsze środki regulujące. Pielęgnację zawsze rozważam jako całość, jeśli masz za tłustą, ciężką pielęgnację - staraj się, aby była lżejsza i stopniowo eliminuj kosmetyki, które obciążają naskórek, a co często robisz? Sięgasz po mocniejszy, wysuszający środek myjący lub umawiasz wizytę na mocne peelingi kwasowe, bo cera wygląda jakoś tak nieświeżo. A w zupełności wystarczy ograniczyć emolienty tłuste w pielęgnacji.

          Nawet najdokładniej wykonany demakijaż nie zagwarantuje Tobie gładkiej i zdrowej cery, jeśli pielęgnacja przez cały dzień wzmaga potliwość, zatyka pory i jest potwornie tłusta. Oczyszczanie jest tylko jednym krokiem (oczywiście bardzo ważnym!) w Twojej pielęgnacji, ale na kondycję Twojej skóry składowymi są wszystkie produkty, które lądują na skórze, a szczególności te, które na jej powierzchni pozostają przez dłuższy czas.   

          PO CZWARTE: REGULACJA JEST KONIECZNOŚCIĄ
          Nie da się jej uniknąć, jeśli skóra żyje własnym życiem i nawet optymalna pielęgnacja nie gwarantuje czystych porów i ograniczenia trądziku do zera. Każdy typ skóry potrzebuje innego typu regulacji - dla Ciebie wystarczająca może okazać się lekka, dopasowana pielęgnacja, dla kogoś kropką nad i będą delikatne kwasy, czy cyklicznie stosowane retinoidy, znajdą się też amatorzy manualnych metod - mikrodermabrazji, czy delikatnego, acz skutecznego działania zjawiskiem kawitacji. Wyważona pielęgnacja potrafi zdziałać cuda, ale często osoby z  cerą problematyczną, a zwłaszcza bardzo szybko zanieczyszczającą się, wymagają preparatu, który ureguluje pracę gruczołów łojowych oraz będzie wykazywał silne działanie przeciwzapalne. Regulacja dotyczy także problemów wewnętrznych, a w szczególności nadmiernego łojotoku, który często jest stymulowany przez zakłócenia hormonalne oraz niewłaściwą, ubogą w składniki odżywcze dietę.


          PO PIĄTE: DOBRZE WYWAŻONA PIELĘGNACJA
          Jest uzupełnieniem punktu trzeciego. Abyś był w pełni zadowolony z kondycji skóry, musisz patrzeć szerzej na swoją skórę i nie traktować poszczególnym elementów pielęgnacji oddzielnie - każdy produkt powinien uzupełniać się działaniem i tworzyć spójną, jednolitą całość. W tym tkwi klucz do sukcesu, zanim włączysz nowy produkt do pielęgnacji, zastanów się, czy aby na pewno będzie współgrał nie tylko z  Twoją cerą, ale z resztą pielęgnacji.

          PO SZÓSTE: DAJ SOBIE CZAS I MYŚL POZYTYWNIE
          Na efekty, zwłaszcza ugruntowane i widoczne gołym okiem musisz poczekać (chociaż liczy się bardzo szybka reakcja przy włączaniu nowych kosmetyków i ciągłym, stopniowym pogarszaniu się kondycji skóry, wówczas należy taki preparat niemal natychmiast odłożyć), nie przyjdą one szybko, ale zapewniam, że cierpliwość i wytrwałość zawsze popłaca. Moja walka z cerą trwa niemal pięć lat, a dopiero od niecałych dwóch mogę się cieszyć, nie idealną, ale dobrą kondycją naskórka - i nie jest to żaden Cud nad Wisłą, czy przemijające problemy z cerą (wystarczy chwila zaniedbania, aby problem natychmiast nawrócił, albo narobił takiego bałaganu, po którym muszę z zaciśniętymi zębami posprzątać), to długa, żmudna, ale opłacalna walka, do której namawiam każdego. Jak to z trądzikiem bywa, każdy z nas ma wzloty i upadki, ale już w tym Twoja rola, aby sukcesywnie ograniczać ilość zmian i wytrwale dążyć do wyznaczonego celu. Podobnie jest z cerą bardzo szybko zanieczyszczającą się - nie traktuję pielęgnacji jak męczeństwa, najlepiej, aby zdrowe i dobre nawyki pielęgnacyjne stały się rutyną, warto znaleźć w nich coś pozytywnego i traktować z przyjemnością, jako zasłużoną chwilę dla siebie. Dbałość o skórę przez ten czas stała się dla mnie wyrazem szacunku dla własnej siebie i swojego wolnego czasu, pozwala mi odpocząć i zapomnieć choć na chwilę o problemach. Pozytywne myślenie i czerpanie przyjemności nawet z tak błahych czynności ma bardzo pozytywny wpływ nie tylko na moją psychikę i samopoczucie, ale także na skórę - gdy jestem odprężona i nie żyję jej stanem, zauważam, że prezentuje się znacznie lepiej i sprawia o wiele mniej problemów. 

          PO SIÓDME: PRZY ZANIECZYSZCZAJĄCEJ SIĘ SKÓRZE NIE MA URLOPOWEGO 
          Żelazna zasada, której nigdy nie należy naciągać, dlatego warto w pielęgnacji znaleźć jakiś pozytywny aspekt i czerpać jak najwięcej korzyści z tej chwili dla siebie. Nigdy nie postrzegałam dbałości o własną skórę i ciało jako przejawu próżności, ładna cera to dla mnie lepsze samopoczucie, wyższa samoocena i pewność siebie, nie będę kłamać, jeśli stwierdzę, że ma wymiar terapeutyczny. Wiem doskonale czym skutkuje nawet krótkie, na pozór niewinne zaniedbanie, wiem także jak trudno jest przywrócić skórę do poprzedniej kondycji. Czasami potrzebny jest jeden krok do tyłu, aby zrobić dwa kroki do przodu, choć posiadając cerę trądzikową raczej sparafrazowałabym maksymę na dwa kroki do tyłu, jeden na przód - każde pogorszenie skóry pozostawia na niej piętno, z którymi przyjdzie walczyć przez długi czas, gdyż to nie sam wysyp, ale leczenie pozostałości w formie przebarwień i blizn znacznie rozciąga się w czasie. Mimo że na własnych błędach człowiek uczy się najlepiej, w przypadku obchodzenia się z własną skórą warto ograniczyć potknięcia do minimum. Skórę masz tylko jedną i nie da się na zawołanie wyzerować jej stanu - każdego dnia pracujesz na jej wygląd, a każde 'wolne' może prowadzić do kolejnych długich tygodni, a nawet miesięcy leczenia zaledwie kilku dni pielęgnacyjnego lenistwa. Nie lubię mieć wyrzutów sumienia i ograniczam stres do minimum, dlatego zapobiegam takim sytuacjom.

          A co jeśli mam wyjazd? Albo będę mieć ograniczony dostęp do kosmetyków? Układam pielęgnację przedwyjazdową w taki sposób, aby dobrze oczyścić skórę, a do wakacyjnej torby pakuję tylko sprawdzone kosmetyki. Podczas urlopu nie obciążam nadmiernie skóry, jeśli wiem, że nie będę w stanie w tym czasie dobrze jej oczyścić. Tuż po powrocie natychmiast złuszczam martwe komórki naskórka i nie czekam aż pojawi się nagłe pogorszenie, tylko działam z  prędkością światła, aby zapobiegać negatywnym efektom bardzo okrojonej pielęgnacji. To bardzo ważne, aby zawsze zachować czujność i działać na tyle szybko, aby nie dopuścić do powstania stanu zapalnego - jak pojawia się ropna zmiana, od razu możesz liczyć się z powstaniem blizny i naczyniowego, pozapalnego przebarwienia.

          PO ÓSME: UWAŻNIE Z KWASAMI 
          Mimo że kwasy mogą bardzo pozytywnie wpłynąć na kondycję skóry, jest grupa osób, które w ogóle nie tolerują ich działania lub też niewłaściwy wybór formuły prowadzi jedynie do stopniowego pogarszania się kondycji naskórka. Warto zachować umiar i obserwować cały czas skórę. szczególnie gdy zauważasz ciągłą, negatywną odpowiedź po włączeniu środków regulujących. Tak niewłaściwym postępowaniem można zaostrzyć trądzik, a nawet go wywołać. 
          POLECANE ZABIEGI DLA SKÓRY ZANIECZYSZCZAJĄCEJ SIĘ 
          Jakie zabiegi polecam szczególnie skórze bardzo szybko zanieczyszczającej się? To zależy od Twojego przewodniego rodzaju skóry oraz jej typu - z takim problemem może borykać się zarówno typowa, tłusta cera z wysokim progiem tolerancji, ale też skóra wrażliwa, delikatna, odwodniona, naczynkowa. Środki należy wiec dobierać według własnych, aktualnych potrzeb, ale ich główną, łączącą cechą powinna być przede wszystkim skuteczność i efektywność w złuszczaniu martwego naskórka oraz zdolność regulacji dysfunkcji, jakie zachodzą w naskórku.
          ______________________________________________________________________________________________
          Kwasy. Najpopularniejsze substancje w regulowaniu skóry, mogą być wykorzystane do eksfoliacji chemicznej (peeling), gdy mają bardzo kwaśne pH i osiągają najwyższą moc lub toniku kwasowego, który dzięki niższemu stężeniu kwasu i wyższemu pH (powyżej 3.5-4) nie przenika tak dobrze przez tkankę podskórną i ma słabsze działanie złuszczające i oczyszczające. Coraz bardziej popularną metodą jest złuszczanie kwasami w formie kremu - kwas osiąga wysoką skuteczność, ale drażniące działanie jest zminimalizowane, a pośród wszystkich dostępnych metod najsłabiej odwadnia naskórek. Kwasy odblokowują pory, likwidują nadmierne rogowacenie (zły wybór substancji i formuły może je nasilać), ograniczają łojotok poprzez zwężenie ujścia gruczołów łojowych oraz dobre usuniecie nadmiaru sebum oraz rozjaśniają przebarwienia i wygładzają blizny, mogą (ale nie muszą, np. gdy skóra jest mocno uszkodzona lub skrajnie odwodniona, słabo regenerująca się) także pobudzać pracę kolagenu, a więc wykazywać działanie przeciwzmarszczkowe.

          Forma toniku. Formuła wodna toniku, wyższe pH oraz niższe stężenie substancji aktywnej pozwala na łatwe wdrożenie preparatu w pielęgnację oraz częstą, niemal codzienne stosowanie. Nie jestem fanką toników kwasowych, ponieważ w moim przypadku taka forma regulacji jest znacznie gorzej tolerowana i zdecydowanie lepiej sprawdzają się rzadziej przeprowadzone i porządnie neutralizowane peelingi kwasowe, ale nie oznacza to, że taki sposób regulacji okaże się także najlepszy dla Twojej skóry. Toniki kwasowe najlepiej sprawdzają się do podtrzymania efektów kuracji, przy słabo nasilonym rogowaceniu i łojotoku, gdy nie zależy Tobie najbardziej na działaniu złuszczającym i odblokowującym pory, toniki wspaniale wpisują się także w schemat regularnie przeprowadzanych peelingów. Bardzo dobrze podregulowują skórę, ale nie każdemu służy tak częsta aplikacja kwasów, które w niskim stężeniu i wyższym pH nie mają tak dobrych właściwości oczyszczających oraz mogą nasilać stan zapalny, przez drażnienie cząsteczkami kwasów mieszków włosowych. Sprawdzą się szczególnie na skórze słabiej zanieczyszczającej się lub jako dodatek do bardziej bogatej pielęgnacji. Toniki nie zadziałają tak jak trzeba na skórze wymagającej regularnego, mocnego oczyszczenia (m.in nadmierny łotok, a szczególnie hiperkeratoza, która wymaga dobrego złuszczenia zalegającego, martwego naskórka), ponieważ wykazują znacznie słabsze działanie, które nie każdemu opowiada.

          To, że toniki zawierają niskie stężenie kwasów, nie oznacza, że są bezpieczne. Miej na uwadze, że taki preparat stosujesz częściej niż roztwór kwasowy, pozostaje on dłużej na skórze, zawiera składniki, które mogą jeszcze dodatkowo wzmacniać działanie wysuszające oraz najczęściej aplikujesz go za pomocą płatka kosmetycznego, którym pocierasz skórę. W moim przypadku toniki znacznie bardziej odwadniają skórę i ją podrażniają, a ich działanie mikrozłuszczające nie wpływa na mnie tak pozytywnie jak mocniejsze złuszczanie, ale znacznie rozłożone w czasie. Musisz ocenić co bardziej wpisuje się w potrzeby Twojej skóry - czy forma roztworu peelingującego stosowanego rzadziej o działaniu złuszczającym, czy tonik kwasowy aplikowany częściej o niższym stężeniu kwasu i podniesionym pH.

          Forma peelingu kwasowego. Inaczej peeling chemiczny (enzymatyczny), dzięki tak niskiemu pH kwas osiąga najsilniejszą moc i wykazuje bardzo dobre właściwości złuszczające. Mimo że kwas ma określony, krótki kontakt ze skórą i jest w pełni neutralizowany i tak może wykazywać bardzo silne właściwości drażniące, szczególnie, gdy nie wybierzesz odpowiedniej substancji i dobierzesz za wysokie stężenie. Forma peelingów, podobnie jak toników, nie u każdego się sprawdza, dużo zależy od faktycznych potrzeb skóry oraz progu jej tolerancji. Tak kwasowe roztwory natychmiast zaostrzają rumień i nawet krótka sesja może poważnie uszkodzić skórę, doprowadzając do rozwoju nadwrażliwości. Peelingi są najodpowiedniejsze dla bardzo zanieczyszczonej skóry i dla wszystkich, którzy chcą natychmiast wygładzić naskórek oraz odblokować pory, zalecam jednak ostrożność, ponieważ tak niskie pH uszkadza barierę naskórkową i ma szereg skutków niepożądanych, szczególnie, gdy zabiegi przeprowadza ktoś, komu brakuje podstawowej wiedzy w tym temacie  i nie do końca rozumie na czym polega umiar.

          Forma peelingu kremowego. Najlepszy wybór dla skóry, która nie toleruje toników z kwasami ze względu na ich wysuszające działanie i stopniowe nasilanie problemów z cerą oraz typowych, mocnych peelingów kwasowych, które owszem, wpływają na skórę pozytywnie, ale okazują się za bardzo drażniące, wywołują wędrujący, długo utrzymujący się rumień oraz wysypy krostek następnego dnia. Dzięki bazie kremowej negatywne działanie kwasu jest zminimalizowane, a emolienty tłuste chronią przed odwadnianiem się naskórka. Wysokie stężenie kwasu efektywnie usuwa zrogowaciały, martwy naskórek i w efekcie poprawia się kondycja skóry - bez podrażnień i wysuszenia.
          ______________________________________________________________________________________________
          Retinoidy. Pochodne witaminy A o szerokim spektrum działania, znalazły głównie zastosowanie w leczeniu trądziku, ale są także dobrym przyjacielem skóry dojrzałej, przebarwionej i tytułowo - szybko zanieczyszczającej się. Retinoidy spośród wszystkich środków najlepiej hamują nadmierne rogowacenie, ograniczają stan zapalny (choć wywołują go w głębokich warstwach skóry, ale służy to jedynie pobudzeniu pracy kolagenu, a nie wywoływaniu wysypów!), regulują pracę gruczołów łojowych oraz przebudowują skórę - nie posiadają wyłącznie działania złuszczającego, tak jak kwasy, one bezpośrednio wpływają na wygląd Twojej skóry, tworząc zdrowy kolagen, w ten sposób efekty dobrze poprowadzonej kuracji nie znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki tuż po odłożeniu retinoidów, a mogą zapewnić dobry stan cery nawet do 6-12 miesięcy. Co ważne, dobrze dobrane środki trwale zmieniają naskórek i tak uregulowany naskórek ma znacznie mniejszą skłonność do trądziku - nie gwarantują całkowitego zaniknięcia problemu, ale jeśli przyczyną trądziku jest patowa sytuacja w obrębie mieszków (np. nasilone rogowacenie, lub reaktywnosć gruczołów łojowych niepowiązana z hormonami i przyczynami wewnętrznymi), wówczas efektywnie, z każdą kolejną kuracją zmniejszają nasilenie trądziku.


          Nie gloryfikuję retinoidów, bo jak każda substancja aktywna mają szereg skutków niepożądanych i mogą doprowadzić skórę do stanu przedpotopowej ruiny, ale strasznie wkurza mnie czcze gadanie o ich rażącej sile działania i celowym przesuwaniu kuracji - bo trzeba łagodniej, słabiej, a jak już zniszczę sobie skórę sięgnę po pochodne witaminy A. Nie żałuję żadnej przeprowadzonej kuracji retinoidami i z perspektywy czasu, najbardziej żałuję przelotnych historii z kwasami (wyłączając kwas azelainowy, który doskonale toleruję), które akurat w moim przypadku miały destruktywny wpływ na kondycję mojej skóry,  a według wielu znawców miały być moją tajną bronią w walce o gładką cerę. Dobrze tolerowane i rozsądnie stosowane retinoidy nie wywołują potwornych atopii, nieschodzącego rumienia i ciągłych wysypów, one jedynie regulują skórę, na czas kuracji moja cera jest zupełnie normalna i te sześć miesięcy w roku, podczas stosowania pochodnych witaminy A wspominam najmilej - w tym okresie cieszę się niemal nieskazitelną cerą i całkowicie rezygnuję z makijażu podczas ich obecności w mojej pielęgnacji. Owszem - przy nietolerancji i niewłaściwym wyborze substancji aktywnej na negatywne objawy nie trzeba długo czekać, ale jeśli coś wpływa na Ciebie tak pozytywnie, to po co podążać za tłumem i rezygnować z czegoś tylko dlatego, ze ktoś powiedział, że jest złe i za mocne? Retinoidy, podobnie jak kwasy mają całą długą listę skutkow niepożądanych, ale nie oznacza to, że mają wyłącznie negatywny wpływ na skórę i ich stosowanie należy ciągle odkładać 'na później'.
          ______________________________________________________________________________________________
          Peelingi mocznikowe. Mocznik w wyższych stężeniach bardzo dobrze rozpuszcza w delikatny sposób zrogowaciałe komórki naskórka, posiada także dobre właściwości nawilżające, dzięki połączeniu tych dwóch atrybutów, znalazł powszechne zastosowanie w łagodzeniu i leczeniu rogowacenia okołomieszkowego. Peelingi mocznikowe mają naturalne pH, nie podrażniają skóry, nie wywołują rumienia i nie uszkadzają bariery naskórkowej, są bardzo łagodną alternatywą dla osób, które nie tolerują kwasów i silniejszej regulacji. Ze względu na bardzo mocne właściwości higroskopijne i nawadniające, mocznik przy dłuższym stosowaniu może rozpulchniać pory.
          ______________________________________________________________________________________________
          Peeling kawitacyjny. Jeden z moich ulubionych zabiegów. Kawitacja jest bardzo delikatną, ale niezwykle skuteczną metodą złuszczania martwych komórek naskórka. Dzięki zjawisku kawitacji, jakie zachodzi podczas zabiegu, odbijająca się woda o ludzki naskórek efektywnie i łagodnie usuwa martwy naskórek, oczyszcza pory oraz wykazuje działanie antyseptyczne. Zabieg bardzo dobrze wygładza skórę, może być przeprowadzany na wielu typach i rodzajach skóry, nawet u osób z trądzikiem zapalnym, ropowiczym. W zależności od obranej mocy może powodować przejściowy rumień.

          Tak na marginesie, nie sądziłam, ze zakup urządzenia do domowej kawitacji będzie najlepiej wydaną setką w zakresie pielęgnacji mojej skory. Urządzenie służy mi już od ponad dwóch lat, działa bez szwanku i za każdym razem jestem zachwycona efektami, jakie osiągam przy użyciu tego niepozornego gadżetu.
          ______________________________________________________________________________________________
          Regularne maski oczyszczające. Wspominam o tym za każdym razem pisząc o skórze typowo trądzikowej, problematycznej i zanieczyszczonej, ale każdy, kto wykonuje maski regularnie, przyzna mi rację: skóra po zaprzestaniu tworzenia własnych okładów zaczyna się rozregulowywać i wygląda znacznie gorzej. Mimo że maski mają doraźne działanie... ono jest bardzo potrzebne! Regularne stosowane okłady rozpuszczają zaległe, szkodliwe treści, ograniczają stan zapalny, bardzo dobrze wygładzają naskórek i go odświeżają, glinki i błota posiadają także delikatne właściwości złuszczające. Ich celowe pomijanie w pielęgnacji może grozić znacznie gorszą kondycją naskórka i jego szybszym zanieczyszczaniem oraz większą tendencją do powstawania niedoskonałości, wyjątkiem jest jedynie bardzo wrażliwa, delikatna i skrajnie odwodniona skóra, która na maski oczyszczające na bazie suchych proszków może zareagować zaognieniem trądziku.

          ______________________________________________________________________________________________
          Peelingi enzymatyczne na bazie roślinnych enzymów lub zasad. Enzymy w subtelny, ale namacalny sposób rozpuszczają martwe komórki, dają natychmiastowe, zauważalne efekty - cera się gładsza w dotyku i zauważalnie jaśniejsza. Peelingów enzymatycznych szczególnie nie należy pomijać podczas eksfoliacji chemicznej, ponieważ obumarłe komórki w natężony sposób zatykają pory i stają się pożywką dla bakterii.

          Najpopularniejszymi enzymami złuszczającymi są enzymy z owoców tropikalnych: bromelaina i papaina, które dodatkowo mają silne działanie przeciwzapalne. Słabszą popularnością cieszy się enzym z dyni, który jednocześnie bardzo dobrze odżywia naskórek i wykazuje działanie przeciwzmarszczkowe. Mniej znaną metodą jest oczyszczanie zasadą - silne zasady działają na podobnej zasadzie jak naturalne enzymy roślinne i także rozpuszczają efektywnie martwy naskórek, jednak ze względu na zasadowe, wysokie pH nie powinny znaleźć stałego miejsca w pielęgnacji, a ich stosowania bezwzględnie powinny unikać osoby z cerą wrażliwą, delikatną i uszkodzoną.
          ______________________________________________________________________________________________
          Złuszczanie manualne. Mimo ze metoda jest drażniąca, a drobinki mogą uszkadzać naskórek, znajduje ona wielu zwolenników - złuszczanie manualne daje niemal natychmiastowe, powierzchowne, widoczne efekty, a skóra jest natychmiast oczyszczona i wygładzona. Metoda jest najlepsza dla skóry opornej, mało wrażliwej, zanieczyszczonej w najwyższych warstwach skóry (zrogowaciały naskórek) bez stanów zapalnych. Chlubnym wyjątkiem wśród zdzierających drobinek jest oksydermabrazja, która nie wykorzystuje ostrych ściernych drobin, a działa na zasadzie rozpraszania tlenu i kropelek fizjologicznej soli, mimo swej delikatności, nadal jest zaliczana do manualnych metod złuszczania naskórka. Złuszczanie manualne pomimo wielu wad, stwarza najmniejsze ryzyko wystąpienia blizn i przebarwień, ponieważ działa na wierzchniej warstwie naskórka.

          Mikrodermabrazja. Jeden z najpopularniejszych zabiegów manualnych - ścierająca głowica usuwa zrogowaciały naskórek. Zabieg polega na kontrolowanym wytwarzaniu podciśnienia, malutkie kryształki odbijają się od warstwy rogowej i efektywnie usuwają nawet głębsze zanieczyszczenia w porach. Końcowe efekty zależą głównie od używanego sprzętu, ale przede wszystkim wiedzy i wyczucia wykonującego zabieg. Mikrodermabrazja ponadto pobudza krążenie oraz procesy regeneracyjne, ale ostre drobinki mogą podrażnić naskórek. Mikrodermabrazji nie należy wykonywać na skórze uszkodzonej i zmienionej zapalnie.

          Oksydermabrazja (infuzja tlenowa). Wykonywana jest pod ciśnieniem przy pomocy hiperbarycznego tlenu oraz rozproszonych kropli soli fizjologicznej, którymi można złuszczać obumarły naskórek. Podobnie jak kawitacja, oczyszcza doskonale zabrudzenia tkwiące głęboko w porach oraz wykazuje działanie antyseptyczne. Jest jedną z najmniej drażniących metod i wpisuje się idealnie w pielęgnację skóry wymagającej.

          Peelingi ziarniste. Masaż ostrymi drobinkami pobudza krążenie i efektywnie usuwa martwy naskórek, daje również poczucie czystej, bardzo odświeżonej skóry. Polecam szczególnie taki typ drobinek, których nacisk można dobrze kontrolować i naprawdę trudno doprowadzić do silnych podrażnień, choć efekty z pewnością będą zadowalające. Warto zwrócić uwagę na  skałę wulkaniczną oraz peeling z nasion czarnuszki, natomiast radzę trzymać się z daleka od korundu, który mimo świetnych efektów, jest ciężko wyczuwalny i bardzo mocno rysuje po delikatnym, ludzkim naskórku.

          Masaż muślinem. Szorstki muślin ma bardzo dobre właściwości ścierające, może być z powodzeniem wykorzystywany do manualnego, mechanicznego złuszczania naskórka.


          Skóra szybko zanieczyszczająca się wymaga ciągłej opieki i trzymania ręki na pulsie, ale jak najbardziej przy odpowiednim traktowaniu i regularności w zabiegach, możesz być bardzo mile zaskoczony pozytywnymi efektami :)

          Pozdrawiam,
          Ewa
          Viewing all 323 articles
          Browse latest View live


          <script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>