Quantcast
Channel: Ewa Szałkowska Blog o pielęgnacji skóry trądzikowej
Viewing all articles
Browse latest Browse all 323

Atrederm | O najlepszym wyborze jakiego mogłam dokonać

$
0
0

Dzisiaj pojawia się chyba jeden z  najbardziej oczekiwanych wpisów. Atrederm, to środek, który działa prawdziwe cuda, jednak mimo wszystko skutecznie odpychałam od siebie myśli stosowania tretinoiny w tak młodym wieku, bardziej kusiło mnie stosowanie retinoidów takiego pokroju podczas widocznej utraty jędrności i pierwszych oznak starzenia.

Problem z trądzikiem stał się jednak poważnie zaawansowany, kwasy zaczęły zaostrzać problemy, antybiotyki miejscowe nie zdawały egzaminu i cóż - przeprosiłam się z retinoidami ;) Byłam zrozpaczona stanem skóry, dlatego zdecydowałam się na najmocniejsze stężenie Atredermu.  Atrederm to alkoholowy roztwór tretinoiny, oprócz tych dwóch składników zawiera on all-rac-alfa-tokoferyl octanu, czyli witaminę E, butylohydroksytoluean i glikol propylenowy. Tolerancja tego środka bedzie wynikała głównie z tolerancji alkoholu i glikolu propylenowego przez Waszą skórę, moja przepada za rozpuszczalnikami jakimi są glikole i alkohol, natomiast źle, bardzo źle reaguje na wszelkie PEG-i. Nie spowodował więc on na mojej skórze większych podrażnień, zaczerwieień i świądu, lepiej go tolerowałam niż większość kwasów.



Atrederm ma postać żółtej, jakby oleistej cieczy. Nakładany palcami, daje wrażenie nawilżenia i wygładzenia i jest lepiej tolerowany przez skórę, sposób nakładania płatkiem kosmetycznym zwiększa jego penetrację i powoduje większe łuszczenie skóry. Produkt trąci alkoholem, ale nie jest to nic zaskakującego i odkrywczego.  Tak jak widać, znajduje się w 60ml buteleczce z ciemnego szkła, otwarty Atrederm, należy szczelnie zamknąć i przechowywać w lodówce, gdyż tretinoina bardzo szybko się utlenia i ma ważność około 30 dni. Warto jest przelać roztwór tretinoiny do mniejszych, szklanych buteleczek i przechowywać w lodówce, by roztwór był zawsze świeży i tak samo mocny. Nieotwartą buteleczkę również przechowuję w lodówce na najwyższej półce. Jest to lek wydawany wyłącznie na receptę, jeden z najsilniejszych stosowanych zewnętrznie na skórę w przypadku leczenia trądziku zaskórnikowego. Koszt jeden buteleczki to około 40 złotych, kuracja jest dosyć kosztowna, ale bardzo opłacalna, gdyż efekty są zaskakujące i trwałe.
.

O Atredermie słyszała chyba każda ceromaniaczka. Widziałam jak spektakularne efekty można przy nim osiągnąć, a że stan mojej cery zdecydowanie nie był wyjściowy - zdecydowałam się i ja. Nie żałuję, że podjęłam ryzyko. Zapragnęłam idealnej cery, o którą walczę do upadłego. I choć nie zabrakło momentów zwątpienia i załamania, prężnie stosowałam Atrederm dalej. Dzisiaj zamieszczam Wam jedynie relację ze stosowania Atredermu przez równe trzy miesiące, natomiast w kolejnych wpisach opiszę dokładne działanie tretinoiny oraz moją aktualną pielęgnację :) Regularność, systematyczność i opracowany tryb stosowania tretinoiny to klucz do sukcesu.


Problem był u mnie dosyć spory, ale retinoidy zaczęłam stosować na zaleczoną już skórę twarzy oraz plecy i dekolt, które były w okropnym stanie. Atrederm stosowałam często, na spore powierzchnie skóry, dlatego nigdy mi się nie zmarnował. Ustaliłam sobie system 2 dni pod rząd i 2-3 dni odpoczynku, okazał się zbyt słaby, więc zmieniłam go na 3:2, później stosowałam go prawie codziennie, robiąc 2 dni przerwy w tygodniu. Może jestem gruboskórna, albo po prostu świetnie toleruję retinoidy, ale moja skóra nie wyglądała tak źle. Serio, po tym co zdążyłam przeczytać w internecie, myślałam, że to coś wyżre mi skórę, a wcale tak nie było. Łuszczenie - idealne, równomierne, obfite. Zaczerwienienie, pieczenie, świąd  na takim samym poziomie jak przy peelingach salicylowych. Jedynie cera była zdecydowanie bardziej wrażliwa, ale nie zmieniłam jakoś bardzo pielęgnacji, oprócz włączenia beta-glukanu. Spodziewałam się czegoś naprawdę 'wow', ale chyba już nic nie zapewni mi tak masochistycznych przeżyć jak peeling kwasem LHA. Wiecie, dopuszczałam nawet takie myśli, że być może natrafiła mi się jakaś zwietrzała buteleczka, ale zwątpiłam w to przy zakupie kolejnego opakowania. Moja skóra po prostu tak dobrze na niego reaguje, widocznie przynależę do niewielkiej grupy osób z doskonałą tolerancją skórną.


Jestem zaskoczona tym, jak różne partie mojego ciała zareagowały na ten środek, to tylko utwierdziło mnie w fakcie, że moja cera należy do tych wyjątkowo odpornych. Atrederm nigdy nie podrażnił mojej skóry twarzy, sytuacja zawsze była opanowana, łuszczenie było kontrolowane, bez bólu i pieczenia. Kompletnie inaczej zareagowały na niego plecy - wydawało mi się, że skóra w tym miejscu jest mniej wrażliwa niż skóra twarzy... i myliłam się. Plecy po trzykrotnej aplikacji piekły mnie żywym ogniem, nie mogłam się ruszyć, a skóra złaziła ogromnymi płatami.


Nie byłam w grupie szczęśliwców, którym udało się uniknąć wysypu. Miałam małą nadzieję, że jednak peelingi salicylowe zaleczyły mi skórę, ale jak się okazało nie do końca. To, co zaczęło dziać się na mojej twarzy, zwłaszcza po bokach policzków, brodzie i żuchwie momentami doprowadzało mnie do płaczu. Wypryski pojawiały się codziennie, nie w postaci pojedynczych niespodzianek, ale występowały grupowo, czasami tworzyły ogromne, rozległe zmiany. Wszystko potwornie swędziało, tak bardzo, że miałam ochotę zadrapać się na śmierć . Miejsca pod żuchwą były opuchnięte, byłam zmuszona do chodzenia w apaszce. Były momenty totalnego załamania, bo jednak stan cery nie wskazywał na poprawę. Aleee znacie mnie trochę, jestem strasznie uparta i kurde, wierzyłam w te wszystkie historie o których czytałam w necie, jak to zmienił ich skórę i życie. Zdjęcia , które widzicie, nie oddają w 100% tego, co działo się na twarzy, uwierzcie mi, że przez ten czas wolałam zaszyć się w swoich czterech kątach i zająć się czymś pożytecznym, by o tym nie myśleć. No gorzej być nie mogło, dlatego nawet nie przeszło mi przez myśl, by rzucić Atrederm w  takim momencie.


Skóra przez pierwszy miesiąc wyglądała tragicznie. Żadne inne słowo lepiej tego nie określi, a ja czułam się beznadziejnie. W życiu mnie tak nie wysypało, pierwszy raz musiałam sięgnąć z własnej nieprzymuszonej woli po antybiotyk miejscowy, bo nie wiem jakby dzisiaj wyglądała żuchwa. Skóra stała się bardzo chropowata (wyczuwałam mnóstwo grudek pod skórą), miałam wrażenie, że to jeden wielki stan zapalny. Wysyp pojawiał się po około 3 dniach od codziennego stosowania Atredermu, głównie w postaci dużych skupisk małych krostek z treścią ropną, na policzku pojawiały się jedynie ogromne gule, które niestety zostawiały blizny. Na szczęście dosyć powierzchowne, które może kiedyś usunę. Stany zapalane tworzyły ogromne, bolące kolonie, tworząc ogromny stan zapalny. Coś okropnego. Kiedy trądzik uspokoił się na żuchwie, zaczęły pojawiać się głównie większe, pojedyncze stany zapalne na policzkach i czole.


Nie podoba mi się to, że przy Atre strupki schodziły mi same nawet tego samego dnia podczas mycia i przez to tworzyły rany i blizny. Ciągłe łuszczenie minimalizowało ten efekt uboczny, ale  jednak blizny po dziś dzień szpecą całą moją twarz, zwłaszcza policzki. Łuszczenie na początku było bardzo obfite, choć zaczęło niestety słabnąć, dlatego zaczęłam podgrzewać Atrederm i nakładać go na 3% tonik z kwasu mlekowego. Działa jeszcze lepiej i mocniej kopie. Zauważyłam, że Atrederm lepiej działa jeśli nałożymy go płatkiem kosmetycznym (wykonujemy delikatny mikro masaż, a tretinoina wchłania się lepiej i szybciej), jeśli wklepuję go jak olejek, mogę nakładać go nawet codziennie bez przerw.

Po około 6 tygodniach niestety pogorszeniu uległo czoło, centralna część brody, policzki. Niestety stany zapalne pojawiały się w takich miejscach (jak szczyty kości policzkowych), ze o rozświetlaczu mogę sobie tylko pomarzyć... Stany zapalne niestety w tych częściach twarzy były od średniej, do dużej wielkości,  pojawiały się w tak strategicznych, wypukłych miejscach twarzy, że każda blizna jest bardzo widoczna. 8 kwietnia skóra była już w całkiem przyzwoitym stanie, zdecydowana większość zmian na żuchwie i brodzie została zaleczona, ale niestety zaczęło mnie wysypywać ogromnymi, pojedynczymi bombami na czole i policzkach.


W tym momencie byłam zmuszona ponownie powrócić do kwasu azelainowego i stosowałam go przez około miesiąc, by podleczyć skórę i zadziałać przeciwzapalnie. Atrederm stosowałam wieczorem, zaś kwas azelainowy rano, to całkiem fajne połączenie, skóra po takiej mieszance doszła do siebie i ropne bomby przestały być moją udręką.

Po miesiącu odłożyłam kwas azelainowy, mianowicie bardzo promował łuszczenie i nie byłam w stanie dalej go używać z wiadomych względów. Choć uwielbiam łuszczenie, to przy obecnej pogodzie nie mogłam sobie na to pozwolić, każdy filtr rolował się, a do pracy dojeżdżam rowerem, zatem takie przejażdżki bardziej zaszkodziłyby mojej skórze niż pomogły. Po tym czasie stosowałam Atrederm bez żadnych wspomagaczy, zaczęłam zauważać pierwsze, pozytywne efekty, a sytuacja na skórze mogę powiedzieć - ustabilizowała się.

Atrederm aktualnie nakładam 2 razy pod rząd raz w tygodniu i punktowo na stany zapalne (jako jedyny gasi stan zapalny i zasusza go w przeciągu doby), moja pielęgnacja jest teraz lżejsza, używam bardzo małej ilości kosmetyków i taki system jednak bardziej mi odpowiada. Staram się, by łuszczenie wypadało zawsze w weekendy, kiedy jestem w domu.

Jednak moim odwiecznym problemem są przebarwienia pozapalne, które tkwią na mojej skórze miesiącami. Atrederm jako jeden z niewielu rozprawia się z nimi bardzo szybko i podczas jego stosowania takowe pojawiają się bardzo rzadko, giną szybko, bądź są bardzo drobne i widocznie bledną podczas kuracji. Leczenie przebarwień i blizn powinno odbywać się zawsze po wyleczeniu stanu zapalnego, jednak tretinoina jest małym odstępstwem od tej reguły, ponieważ działa na innej zasadzie niż kwasy. Mimo że powoduje stan zapalny w głębszych warstwach skóry (dlatego retinoidy działają z opóźnionym zapłonem, a przez pierwsze dni skóra zdaje się być bardziej napięta i jędrna) , to jednak reguluje procesy w naskórku, zapobiega nadmiernej keratynizacji i silnie stymuluje powstawanie nowego, dobrze zbudowanego kolagenu, dzięki temu leczy bliznę już wraz z pojawieniem się stanu zapalnego.



Ciężko jest mi mówić o jakimś super podrażnieniu i łuszczeniu, raz, że moja skóra retinoidy toleruje doskonale, to dwa - być może Wasza pielęgnacja nie jest odpowiednia. Naprawdę wystarczą niuanse, by Atrederm spowodował u Was istną Saharę, u mnie była to jedynie subtelna zamiana kremu z filtrem Ziaja na Pharmaceris i Lirene. Przy kremie Ziaja nigdy nie narzekałam na suchą, piekącą i łuszczącą się cały czas skórę, przy filtrach Lirene łuszczenie przeciąga się w czasie,z tego względu, że jest bardzo lekki i zastyga na skórze.

Spotkałam się także z opiniami, iż skóra staje się sucha i wrażliwa i należy stosować kosmetyki do takiej cery. Niestety, ale u mnie Atrederm wcale nie otworzył bramy dla kosmetyków bardziej odżywczych i kremowych. Moja skóra na każdy kosmetyk reagowała tak samo jak podczas nie stosowania retinoidów, każda próba włączenia kremu z gliceryną, czy kremowego żelu do mycia twarzy kończyła się wysypem, dlatego byłam wierna swojej sprawdzonej pielęgnacji, która idealnie trafia w moje potrzeby. Mimo że Atrederm działa na innej zasadzie niż kwasy i wręcz 'przebudowuje' skórę, regulując nadmierną keratynizację i promując powstawanie nowego kolagenu, to niestety nie zmienił preferencji mojej skóry i nie zmieniłam moich nawyków. Stosowałam te same kosmetyki sprzed kuracji, włączyłam jedynie beta-glukan i jeszcze częściej sięgałam po ekstrakt z lukrecji gładkiej. Nie dorobiłam się rozszerzonych naczynek, ani trwałego rumienia podczas kuracji, kwestią kluczową jest to, jak tolerujecie alkohol i glikol propylenowy jako rozpuszczalnik w wysokim stężeniu.

Wspomniałam już wcześniej o bliznach - kształtowanie się i zanikanie blizny to proces dosyć długi. Retinoidy, przez przyspieszenie regeneracji naskórka, zapobieganie nadmiernej keratynizacji i pobudzanie syntezy kolagenu, sprawiają, iż długo stosowane mają dużą szansę wyleczyć i zapobiegać powstawaniu blizn. Jako jedyny ruszył moją głęboką bliznę po ospie między brwiami, wątpię, by cokolwiek zdołało ją usunąć, ale świadczy to o niebywałej mocy retinoidów.

No i jedna rzecz, której pewnie jesteście bardzo ciekawi, jak Atrederm działa na zaskórniki? Przy odpowiedniej pielęgnacji tretinoina jest bezlitosna wobec zaskórników, czy był to zaskórnik zamknięty, czy otwarty, po 2 miesiącach nie było po nich śladu. Aktualnie przy zmniejszeniu częstotliwości stosowania Atredermu raz na jakiś czas zauważę coś na skrzydełkach nosa, ale już po kilku dniach powstaje drobny stan zapalny i problemu już nie ma ;) No cóż, przyznaję ..

Atrederm to istny pogromca zaskórników

Ale nie wolno zapominać o odpowiedniej pielęgnacji.


Nadal pojawiają się stany zapalne, ale tylko w  postaci drobnych, skupisk ropnych krosteczek, które giną po 2-3 dniach nie pozostawiając po sobie bardziej widocznych śladów. Działa on bowiem silnie przeciwzapalnie, a także bardzo przyspiesza naturalny proces regeneracji skóry. Raz skóra jest idealnie gładka, a czasami pojawia się coś nowego, jednak spokojnie mogę to ukryć za pomocą makijażu :) To świetne uczucie, kiedy czuję się dobrze tylko z kremem z filtrem i oprószoną pudrem skórą :)

No i oczywiście nawilżenie, wiele osób narzeka na odwodnienie skóry, u mnie tretinoina wręcz poprawiła jakość skóry i jej zdolność do nawilżenia. Kosmetyki wchłaniały się lepiej, a skóra stała się mniej wymagająca. Aktualnie stosuję niewiele produktów, skórę nawilżam dwa razy w tygodniu i jestem bardzo, bardzo zadowolona z jej aktualnego stanu. Tretinoina reguluje procesy w naskórku, dlatego osoby, które wzmagają się z nadmiernym przetłuszczeniem skóry,z  pewnością zauważą zaledwie po kilku dniach, iż skóra zaczyna 'normalnieć'.

Generalnie, efekty są naprawdę bardzo widoczne i dopiero po 3 miesiącach regularnego stosowania, mogę powiedzieć, że wychodzę na prostą. Żałuję, że sięgnęłam po Atrederm tak późno, bo moja skóra aż prosi się o przedłużenie kuracji o kolejne trzy miesiące, by zoptymalizować efekty. Jednak zachowuję rozsądek i niestety jestem zmuszona kolejne opakowanie Atredermu zostawić nieotwarte, pogoda nie sprzyja takim eksperymentom i jednak bardziej kusi mnie 6 miesięczna kuracja jesień- zima, niż wiosna-lato. Z pewnością powrócę do niego we wrześniu ;)

Atrederm nie jest środkiem dla osób oczekujących szybkich efektów, jestem ostoją spokoju i chyba najbardziej upartą osobą jaką znam, a i tak denerwował mnie brak efektów przez pierwsze dwa miesiące.Atrederm przynosi u mnie najlepsze efekty stosowany bardzo często, stosowany 2 razy w tygodniu (tak jak robię teraz) podtrzymuje jednie dobry stan skóry.

A poniżej zameiszczam Wam zdjęcia z dzisiaj:


Tak jak widać, faktura skóry jest raczej równa, mam wilka widocznych blizn na brodzie, policzkach i żuchwie, ale nie na tyle, bym rozpaczała z tego powodu. Moim problemem są przebarwienia, ale myślę, że kwas azelainowy i glukonolakton dadzą radę. Mogę śmiało powiedzieć, że tylko Atrederm tak diametralnie odmienił stan mojej skóry w zaledwie 3 miesiące. Mimo że byłam sfrustrowana brakiem pozytywnych efektów przez pierwsze 8 tygodni, to stwierdzam, że warto było czekać. Żałuję, że nie zdołam przeprowadzić 6 miesięcznej kuracji, z pewnością rozprawiłby się z resztą przebarwień, płytkimi bliznami i okresowo pojawiającymi się stanami zapalnymi, miałabym także większą pewność, że jednak trądzik nie nawróci. Ale nic straconego, jeszcze 3 miesiące i dam mu pole do popisu :)


Co sądzicie o efektach? Stosowaliście Atrederm?





Viewing all articles
Browse latest Browse all 323

Trending Articles


TRX Antek AVT - 2310 ver 2,0


Автовишка HAULOTTE HA 16 SPX


POTANIACZ


Zrób Sam - rocznik 1985 [PDF] [PL]


Maxgear opinie


BMW E61 2.5d błąd 43E2 - klapa gasząca a DPF


Eveline ➤ Matowe pomadki Velvet Matt Lipstick 500, 506, 5007


Auta / Cars (2006) PLDUB.BRRip.480p.XviD.AC3-LTN / DUBBING PL


Peugeot 508 problem z elektroniką


AŚ Jelenia Góra



<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>