Nie należałam do zwolenników oczyszczania skóry mydłem. Aleppo, które było wręcz zalecane do mojej trądzikowej cery skutecznie zniechęciło mnie do dalszych eksperymentów i postawiłam na żele myjące. Niestety, wraz z czasem moje pozytywne zdanie diametralnie uległo zmianie, bowiem żele nie usuwały zbyt dobrze zanieczyszczeń (a mają szerokie pole do popisu), a powodowały tylko dodatkowe podrażnienia i odwadniały moją cerę.
Przetestowałam wiele mydeł, przeszmuglowałam wiele półek drogeryjnych, jak i oferty sklepów z kosmetykami naturalnymi, by odnaleźć produkt myjący, który okazałby się chociaż neutralny dla mojej problematycznej cery. Po miesiącach nieudolnych nieposzukiwań, przeglądając ofertę serwisu BiochemiaUrody, zdecydowałam się na czarne mydło afrykańskie. Przywykłam do ubliżania zasadowym środkom myjącym,a gloryfikacji żeli, które wraz z czasem pogarszały stan mojej cery. Dlatego w tym momencie mogę powiedzieć, że nawróciłam się i w oczyszczaniu mojej skóry prym wiedzie mydło roślinne, które jest tradycyjnym, znanym od wieków środkiem myjącym.
Zdecydowałam się na oczyszczanie skóry mydłem, ponieważ przeprowadzam kurację retinoidami, zużywam litry kremów z filtrem i czasami dodatkowo obciążam skórę makijażem. Moja skóra potrzebuje mocnego oczyszczenia, po prostu muszę mieć pewność, że produkty ochronne i pielęgnacyjne zostały zmyte z powierzchni skóry, bo w tak banalny sposób jak niedokładny demakijaż, mogę zniweczyć efekt każdej kuracji. Im dłużej używałam żeli, tym bardziej zaczęłam zauważać ich minusy. Na mojej skórze dawały złudny efekt czystości i odświeżenia, który znikał wraz z przetarciem skóry płynem micelarnym, na którym mogłam dostrzec jeszcze mnóstwo zanieczyszczeń. Poza tym naturalne mydła mają najprostszy, najbardziej przyjazny naszej skórze skład, nie zawierają niepotrzebnych składników jak np. żele myjące i są ekonomiczne.
Moja skóra bardzo polubiła roślinne mydła, dlatego czarne mydło afrykańskie jest tylko preludium do testowania kolejnych, natomiast muszę zaznaczyć, że to ono diametralnie odmieniło moje zdanie o tak pospolitym środku myjącym jakim jest mydło.
Mydło afrykańskie, które posiadam (identyczne zdanie mam o tym ze zróbsobiekrem) pochodzi z Ghany, zachodniej części Afryki i zostało pozyskane na zasadzie sprawiedliwego handlu (Fair Trade) .Od wieków jest ono wykonywane ręcznie przez tubylców zamieszkujących rejony zachodniej Afryki, według receptury przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Mydło było cenione za lecznicze i antybakteryjne właściwości. Do wykonania mydła użyto wyłącznie nierafinowanych i naturalnych olejów: palmowego, kokosowego, surowe masło shea, olej kokosowy oraz palone strąki kakaowca.Jest to produkt całkowicie naturalny, który nie posiada żadnych dodatkowych składników.
Produkcja mydła afrykańskiego odbywa się w kilku etapach. W pierwszym etapie strąki owoców drzewa kakaowego są suszone na słońcu do określonej tekstury. W kolejnym etapie, wysuszone strąki kakaowca są wypiekane w nagrzewanej ogniem glince. Podczas procesu wypiekania, temperatura utrzymywana jest na określonym poziomie, aby strąki zachowały dany kolor, zapach i teksturę. Im dłużej strąki są wypiekane, tym gotowe mydło ma ciemniejszy kolor. Ostatni etap polega na wymieszaniu wszystkich składników, aż do uzyskania masy mydlanej. Po wyprażeniu, popiół pozostały po strąkach kakaowca jest następnie mieszany z naturalnymi, nierafinowanymi olejami palmowym i kokosowym, masłem shea i niewielką ilością wody. Proces mieszania zabiera zwykle cały dzień. Następnie masa mydlana jest odstawiana na kilka tygodni 'do dojrzenia'. Finalnie otrzymuje się naturalne mydło afrykańskie, oparte wyłącznie na składnikach roślinnych, które nie zawiera konserwantów, substancji sztucznie koloryzujących lub zapachowych. Źródło
Wiele osób, które namówiłam do zakupu mydła afrykańskiego były zdziwione w jakiej postaci przychodzi. Przyznaję, że nie wygląda zbyt zachęcająco, ale działanie mydła to rekompensuje :) Nie dostajemy gotowej, ulepionej kostki, produkt przychodzi do nas w postaci nieregularnych, różnobarwnych bryłek (dlatego też fotografuję mydło w saszetce, w której przychodzi), które musimy sami ugnieść :) Zajmuje mi to około 20-30minut, a następnie odstawiam uformowaną bryłkę w suche i przewiewne miejsce by dojrzało, na co najmniej 2 dni. Mydło afrykańskie nie jest też tak jak w nazwie - czarne, ale ma nierównomierny koloryt od jasnego, do ciemnego brązu, co zasługuje tylko zawartości naturalnych składników i jest to gwarantem oryginalności mydła afrykańskiego. Oczywiście mydło afrykańskie możemy udoskonalać, dodając np. naturalnych olejków eterycznych.
Mydło ma neutralny zapach, ale wraz w kontakcie z wodą wydobywa się przyjemna, mleczna nuta. Mimo że to naturalny kosmetyk, daje gęstą, śmietankową i delikatną pianę, wygląda jak emulsja. Masaż, który wykonuję mydlinami jest niesamowicie przyjemny, bardzo mnie odpręża i relaksuje, ale przede wszystkim dokładnie oczyszcza moją skórę z zanieczyszczeń i brudu. Działa jak delikatny peeling enzymatyczny.
To, co w nim pokochałam to przede wszystkim niesamowita delikatność. Wiele mydeł po prostu mnie podrażniało, wysuszało i powodowało zaczerwienienia i suche placki. Mydło afrykańskie jest totalnym przeciwieństwem wszystkich mydeł jakie stosowałam. Bardzo dobrze usuwa wszelkie zanieczyszczenia (choć wytrąca się mydlany osad), dlatego też używam go tylko pod bieżącą, na szczęście w moim rejonie dobrej jakości wodą, a przy tym jest delikatne i nigdy nie pogorszyło stanu mojej cery. Mogę nawet stwierdzić, że wpłynęło na lepszy stan mojej skóry z tego względu, że bardzo dobrze oczyszcza i zmywa naprawdę wszystko. Minusem jest to, że powoduje łzawienie i pieczenie powiek, ale jest to standardem przy używaniu mydeł.
Dzięki oczyszczaniu czarnym mydłem afrykańskim cieszę się czystą, aż skrzypiącą skórą bez podrażnień, nawet podczas stosowania retinoidów zewnętrznie. Pory są bardzo dobrze oczyszczone, a zaskórników jest zdecydowanie mniej. Widzę, że skóra oddycha, po wieczornym demakijażu jest doskonale przygotowana na produkty pielęgnacyjne. Poza tym poprawił się koloryt, przyjmuje wszystkie produkty lepiej, rzadko kiedy budzę się z tłustą skórą o poranku, jest to zdecydowanie zasługa świetnego i dokładnego demakijażu jaki funduje mi mydło.
Mydłem myję moją twarz i ciało. Ilość stanów zapalnych na twarzy, dekolcie i plecach została zredukowana do minimum, co niesamowicie mnie cieszy :) Muszę podkreślić także, iż mimo świetnego oczyszczenia, mydło nie zostawia suchej, piszczącej skóry, tworzy tak delikatną emulsję podczas mycia i tak delikatne się spłukuje, że skóra po takim myciu jest w dotyku delikatna, miękka i wygładzona. Mydło dedykowane jest osobom z cerą tłustą, mieszaną, trądzikową, przy egzemie, łojotoku i łupieżu.
Mydło jest doskonałym źródłem naturalnych witamin tłuszczowych, zwłaszcza A i E, żelaza. W wyniku naturalnego procesu powstawania mydła (z tłuszczy roślinnych i popiołu) surowiec ten zawiera mydło (sole sodowe i potasowe kwasów tłuszczowych), glicerynę (pozostałą po procesie zmydlania tłuszczy) i niezmydlony tłuszcz.
Mydło zawiera mnóstwo gliceryny, która wytrąca się już po kilku dniach nie używania. Niestety, ale jest to też ogromna wada mydła. Czarne mydło afrykańskie funduje mi najlepsze oczyszczenie skóry, ale strasznie irytuje mnie to, jak się zachowuje. Przez ogromną zawartość gliceryny mydło pęcznieje i się mazia, chłonie ono wilgoć z pomieszczenia i rozmięka. Mydło suszę na naturalnych podkładkach z drewna bukowego i tekowego na zewnątrz, ale niestety nigdy nie wysycha do końca. Póki mydło jest jeszcze świeże nie jest to tak uciążliwe, natomiast wraz z zużyciem co najmniej połowy, robi się z niego nieforemna i klejąca bryła, którą ciężko jest mi okiełzać. Po koniec użytkowania mydło przekładam na szklany spodek i w ten sposób zużywam do końca.
Mimo takich niedogodności jest szalenie wydajne. Kostka wystarcza mi spokojnie na 3 miesiące, co uważam za ogromny sukces. Jest ono także przystępne cenowo, bowiem koszt jednej 100g kostki mydła wyniesie nas 11-13 złotych.
Podsumowując, mydło afrykańskie funduje mojej skórze dogłębne oczyszczenie, odświeżenie i odżywienie skóry, przy czym nie podrażnia, ani też nie wysusza mojej skóry. Dzięki skutecznemu oczyszczeniu, kondycja skóry ulega poprawie - lepiej przyjmuje kosmetyki pielęgnacyjne, pory są oczyszczone, a więc zaskórniki i stany zapalne pojawiają się rzadziej. Zdecydowanie polecam, zwłaszcza osobom, które tak jak ja nie były przekonane do stosowania mydeł w pielęgnacji skóry.
INCI: Butyrospermum Parkii Butter (50%) & Elaeis Guineensis Oil (25%) & Cocos Nucifera Oil (25%) & Theobroma Cacao Ash