NATURALNY MAKIJAŻ UST Z LILY LOLO | SZMINKI NATURALNE, SZMINKI WEGAŃSKIE, NATURALNE KONTURÓWKI I BŁYSZCZYKI [PEŁNA GAMA KOLORYSTYCZNA]
EPIDUO FORTE | JAK DZIAŁA, JAKIE EFEKTY PRZYNOSI, CZY WARTO
Lek Epiduo Forte jest darzony płomiennym uczuciem przez specjalistów dermatologii - to zdecydowanie najpopularniejszy preparat leczniczy skierowany w problematykę trądziku - ciężko o brak epizodu Epiduo w karcie zdrowia pacjenta z diagnozą zapalnej dermatozy skórnej. Zanim jednak zdecydujesz się na pełną kurację, warto wiedzieć na czym bazuje dany preparat, na jakich polach ma szansę przynieść pozytywne efekty terapeutyczne oraz kiedy kuracja stanowi za duże ryzyko dla skóry, generując zbyt obszerne i trudne do okiełznania skutki niepożądane.
Formuła leku to powlekający, lecz pozbawiony wyczuwalnej lepkości żel o dobrym poślizgu, preparat ściśle i długotrwale przylega do skóry, a substancje aktywne w nim zawarte uwalniane są w stopniowy, powolny sposób. Naraża to skórę na dłuższe i tym samym potencjalnie bardziej drażniące i wysuszające działanie leku. Tego typu formuł nie należy postrzegać jako okrutnego zrzędzenia losu - mają one bowiem swoje i mocne strony - to korzystny efekt terapeutyczny dla typów skóry wymagających nieustannej regulacji, aniżeli szybkiego, efektywnego i jednostkowego działania. Nie mniej - baza leku znacznie zawęża grono zadowolonych i jestem przekonana, że do szerszego odbioru z pozytywnym skutkiem trafiłby preparat mający ograniczony kontakt ze skórą (preparat spłukujący się), co zmniejszyłoby istotnie ilość i nasilenie powikłań wynikających ze stosowania leku.
Z pewnością najwięcej wątpliwości budzi obecność nadtlenku benzoilu - jak każda substancja ma on zarówno swoiste zalety, jak i wady, które w niektórych przypadkach mogą okazać się niemożliwe do zaakceptowania. Peroksydujące właściwości nadtlenku mogą jak najbardziej powodować miejscowe odbarwienie skóry, silne podrażnienie oraz objawy dehydratacji i uszkodzenia naskórka, co istotnie nasila procesy starzenia, jednak zależy wiedzieć, że jednocześnie substancja ta wykazuje klinicznie najsilniejsze właściwości antybakteryjne oraz jest doskonałym czynnikiem normalizującym i buforującym - zapobiega powstawaniu tak powszechnemu i skomplikowanemu zjawiskowi lekooporności oraz w mało agresywny sposób reguluje pracę gruczołów łojowych - stan zapalny skóry to niesamowity generator wolnych rodników i jeśli substancja aktywna przynosi szybkie, trwałe i widoczne rezultaty pod tym kątem, to mimo wszystkich wad, nadtlenek w ogólnym rozrachunku może sprzyjać i tak lepszej kondycji cery.
Prawdopodobnie interesują Cię moje własne spostrzeżenia. Lek Epiduo nie przyniósł pozytywnych rezultatów na mojej skórze, co więcej, zanim po niego sięgnęłam, byłam przekonana, że właśnie tak będzie. Mimo wszystko byłam ciekawa tej kaskady zdarzeń, czując przeszywający dreszczyk emocji.
Powyższe stwierdzenie nie wynika z mojego życiowego sceptycyzmu, ale doskonale znanego mi mechanizmu działania i wynikającej z powyższego potrzeby innego (częstego) stosowania - działanie preparatu na mojej skórze wzmagało jedynie dehydratację naskórka, gdzie z kolei utrzymanie prawidłowego nawodnienia stanowi w przypadku moich problemów skórnych absolutną podstawę do jakiegokolwiek, dalszego działania. Poskutkowało to finalnie oczywiście nasileniem rogowacenia i zaindukowaniem procesów zapalnych, na szczęście dość powierzchownych, ale i intensywnie ropiejących. Preparat poprzez powlekającą formułę negatywnie opóźniał procesy naprawcze, zmiany podbierały zdecydowanie bardziej niż zwykle treścią ropowiczą i krwią oraz końcowo wymagały i tak mechanicznej, sprawnej ewakuacji.
Tak jak widzisz, byłabym podle nieobiektywna, gdybym bazowała jedynie na własnych doświadczeniach i obserwacjach. Zdaję sobie sprawę, że to są tylko moje przemyślenia, a że były negatywne, to wcale nie oznacza to, że lek jest kiepski. Był dla mnie, ale sam preparat nie jest. Może nawet leczyć problemy skórne. Szkoda jedynie, że pula leków dermatologicznych z roku na rok maleje, a tego typu formuły (Epiduo Forte, MediqSkin, Acnelec żel) mają szansę sprawdzić się jedynie na niewielu typach cery - szczególnie takich, gdy problemy skórne nie zaczęły się piętrzyć jak stos papierów na śródmiejskim, prokuratorskim biurku.
Jest to lek skojarzony o specyficznej, powlekającej, ściśle przylegającej formule - działa głównie przeciwzapalnie, a poprzez powierzchowność działania mikrozłuszczającego - oddziałuje najkorzystniej na zmiany drobne, niewielkie i grudkowate oraz przede wszystkim - słabo nasilone. Jest to lek niekierunkowy, za mało efektywny i jednocześnie zbyt ryzykowny w leczeniu zaburzeń keratynizacji naskórka (rogowaceniu). Powierzchowności działania nie dotyczy łagodność preparatu, bowiem Epiduo Forte należy do grupy leków o sporym potencjale wysuszająco-drażniącym, zatem stosowany niewłaściwie i nieadekwatnie może jak najbardziej generować i zapętlać problemy skórne, szczególnie, jeśli etiologia trądziku wskazywała na zgoła odmienny charakter choroby bądź też problem w istocie okazał się głębszy i bardziej skomplikowany w leczeniu niż wskazywały na to początkowe założenia.
Po dokładnej analizie zebranej ankiety badawczej, mogłam dojść do postawienia następujących wniosków w kierunku nieudolności terapii lekiem Epiduo Forte:
- niewłaściwe celowanie leku,
- celowanie leku mimo widocznych i odczuwalnych przez pacjenta objawów uszkodzenia skóry,
- zalecenia stosowania leku były nieadekwatne do kondycji skóry, stosowanej pielęgnacji oraz tendencji do nadmiernej ucieczki wody,
Podstawowym błędem w sztuce lekarskiej jest krótkoterminowe, zabiegowe i zwodnicze w efektach myślenie, co zupełnie nie sprawdza się w pracy nad żywym i podlegającym degeneracyjnym procesom organem, jakim jest skóra. Ma to swoje odzwierciedlenie w końcowym bilansie nieudolnych i szkodliwych terapii, które nie działają tak jak powinny, istotnie utrudniają, a nierzadko również i przekreślają dalsze, efektywne leczenie. Celowanie leku przeciwtrądzikowego, w tym Epiduo Forte, powinno zawierać następujące, twierdzące odpowiedzi:
- stan skóry pacjenta przed rozpoczęciem terapii nie przejawia objawów niepożądanych, które mogą pojawić się podczas stosowania leku (w przypadku leku Epiduo Forte: częste działania niepożądane (mogą wystąpić u nie więcej niż 1 na 10 osób): podrażnienie skóry, wyprysk, uczucie palenia skóry. Niezbyt częste działania niepożądane (mogą wystąpić u nie więcej niż 1 na 100 osób): zaczerwienienie powieki, mrowienie lub uczucie kłucia w miejscu aplikacji, swędzenie skóry, reakcja alergiczna skóry, wysypka, suchość skóry, oparzenie słoneczne). Ryzykowne jest zalecanie stosowania leku pacjentom ze słabo nasilonymi, rozmytymi objawami klinicznymi, gdyż ulegną one nieuniknionej intensyfikacji - skrajnie nieodpowiedzialne - z wyklarowanym, jasnym obrazem skóry uszkodzonej, szczególnie podatnej na waloryzację zastanych już problemów,
- stosowanie leku w końcowym bilansie długoterminowym przyniesie więcej korzyści aniżeli szkody,
- zalecenia indywidualne odnośnie formy i częstotliwości stosowania leku będą zmniejszać ryzyko wystąpienia skutków ubocznych na czas i po zakończeniu terapii,
Lek nie powinien (ale według badań klinicznych: może) być stosowany w trakcie ciąży oraz karmienia piersią. W tym czasie należy unikać stosowania leku w okolicach dekoltu, piersi i brodawek.
Dostępny jedynie z przepisu lekarza.
Lek należy przechowywać w miejscu niewidocznym i niedostępnym dla dzieci. Opakowanie posiada wygodny, próżniowy system dozujący. Epiduo Forte nie należy przechowywać w temperaturze wyższej niż 25°C i wysokiej wilgotności - tuż po otwarciu powinien znaleźć miejsce w warunkach chłodniczych. Okres ważności po pierwszym otwarciu: 3 miesiące. Produkt leczniczy posiada bladą, półtransparentną i nieprzejrzystą postać klarownego, bezzapachowego żelu - termin przydatności ulega skróceniu, gdy postać oraz odczucia organoleptyczne względem żelu ulegają zmianie. Niewykorzystanego żelu Epiduo Forte nie należy wyrzucać do kanalizacji ani domowych pojemników na odpadki.
Substancje czynne: adapalen i benzoilu nadtlenek. Jeden gram żelu zawiera 3 mg (0,3%) adapalenu i 25 mg (2,5%) benzoilu nadtlenku. Pozostałe składniki: disodu edetynian, sodu dokuzynian, glicerol, poloksamer 124, glikol propylenowy, Simulgel 600 PHA (kopolimer akryloamidu i akryloilodimetylotaurynianu dyspersja 40 % w izoheksadekanie, polisorbat 80, oleinian sorbitanu), woda oczyszczona.
KOI COSMETICS SERUM DWUFAZOWE ŚLIWKA KAKADU, ROKITNIK, OLEJ Z MARCHWI | LEKKIE SERUM OLEJOWE, KTÓRE NIE ZAPCHA TWOJEJ PROBLEMATYCZNEJ SKÓRY
Kosmetyki naturalne nie bez przyczyny stały się nieodzownym elementem świadomej i skutecznej pielęgnacji skóry - składniki naturalne cechują się zróżnicowanym i bogatym składem chemicznym, przyjemnymi walorami użytkowymi i przede wszystkim przynoszą stosunkowo szybkie rezultaty terapeutyczne.
Należy jednak pamiętać, że tuż obok wysokiej jakości składników, stoi również przemyślana formuła, która tę skuteczność naturalnym surowcom zapewnia - udany produkt kosmetyczny nie jest połączeniem przypadkowych elementów o wysokiej aktywności, to projekt, który wymaga nie tylko wizjonerstwa, lecz ogromnej wiedzy, doświadczenia i trafnych obserwacji klinicznych, dlatego też marki, które to zrozumiały nie będą czuć się zagrożone na rynku, dlatego, że ich produkty będą działać, i to nie byle jak. KOI Cosmetics spełnia te standardy.
Dzisiejszy artykuł postanowiłam poświęcić kosmetykowi, który prawdopodobnie będzie wzbudzał w Was mieszane odczucia, szczególnie, jeśli macie już za sobą nieudane eksperymenty z olejami w pielęgnacji niespłukiwanej - serum dwufazowe KOI Cosmetics śliwka kakadu, rokitnik i olej z marchwi.
Złote lata tego bloga przypadają na dynamiczny rozwój polskich manufaktur, oferujących kosmetyki naturalne, siłą rzeczy nawet jeśli nie chciałam czytać i poznawać produktów pochodzenia naturalnego, rynek był nimi przesycony do takiego poziomu, że ich brak w pielęgnacji narażał mnie niemal na profanację ówczesnej, “świadomej” pielęgnacji. Nie ukrywam, że tamtejsze doświadczenia przysporzyły mojej skórze sporych problemów, z którymi walczyłam przez niemal pół dekady, lecz stały się równie intensywną i wzbogacającą lekcją - otóż uświadomiły mi, jak ogromną cnotą jest umiar.
Serum dwufazowe KOI Cosmetics jest z pewnością produktem, który tego umiaru, a momentami wręcz wstrzemięźliwości wymaga (a jest to trudne, gdyż konsystencja serum i jego apetyczny, orzechowy gourmand nęcą przy każdym użyciu), jednak na tle kosmetyków oleistych wyróżnia się mało tłustą strukturą, zrównoważonym działaniem oraz odczuwalnym uczuciem zmiękczenia. Serum bowiem składa się z dwóch faz - nawadniającej (wodnej) oraz natłuszczającej (tłuszczowej), które należy wzajemnie połączyć poprzez intensywne wstrząsanie przed użyciem. To, co jednak produkt KOI najbardziej charakteryzuje, to zastosowanie tłuszczów lekkich, które rzadko kiedy dają efekt pocenia, przeciążenia, zmęczenia skóry - estrów, MTC, z niewielką domieszką standardowych olejów, przez co kosmetyk mimo aż połowicznej zawartości tłuszczów, nie posiada silnych właściwości filmotwórczych, co więcej - staje się rozkosznym i efektywnym elementem pielęgnacji, dając cudowne, miękkie i puszyste wykończenie.
Podczas stosowania konsystencji skrajnych, w tym olejów i generalnie produktów bogatych w tłuszcze, należy pamiętać o zachowaniu równowagi - jej zachwianie jest równoznaczne z pogłębianiem odwodnienia głębokiego, zaburzeniami płaszcza hydrolipidowego oraz zaczopowaniem przydatków skóry (mieszków włosowych, gruczołów łojowych oraz gruczołów potowych), to właśnie brak umiaru, a niekoniecznie konkretne kosmetyki, doprowadzają do sytuacji, w których skóra staje się coraz bardziej problematyczna - przy braku harmonii w pielęgnacji, problemy trądzikowe zazwyczaj stają się wprost proporcjonalne do stopnia odwodnienia naskórka i przyczyny takiego stanu są zależne głównie od działań zewnętrznych. Marka KOI Cosmetics w serum dwufazowym właśnie pięknie tę równowagę zobrazowała - jak dwie, zupełnie przeciwstawne konsystencje dają dopiero pożądany efekt nawilżenia, gdy zostaną wzajemnie połączone. Oleje są fantastycznymi substancjami, pod warunkiem, że ich działanie powlekające i ochronne, jest zrównoważone odpowiednią ilością substancji, które są w stanie dostarczyć skórze odpowiedniej ilości wody.
Oczywiście zapotrzebowanie na składniki tłuste jest również indywidualne, stąd serum KOI Cosmetics, na niektórych typach cery może stać się codziennym, elementem pielęgnacyjnym, a na niektórych - jedynie okazjonalnym. Tak czy inaczej, jest to kosmetyk, którego nie należy się bać i zdecydowanie warto mieć, ponieważ możesz nim bezpiecznie i efektywnie zrównoważyć swoją pielęgnację, w której w obawie przed “zapchaniem”, zaczyna brakować niezbędnych składników lipidowych - a ich deficyt również doprowadza do nasilonej wymiany komórkowej, czy też reakcji wyrzutowych, typu łojotok reaktywny, czy potliwość reaktywna. W serum podoba mi się najbardziej to, że mogę nim zastąpić większość kremów, masek, emulsji i bazować na stosunkowo lekkich kosmetykach w pielęgnacji codziennej, dozując jedynie składniki okluzyjne w serum dwufazowym w wyważony sposób. U mnie ten sposób pielęgnacji “w ramach potrzeby” sprawdza się znacznie lepiej niż rutynowa pielęgnacja, która mimo lekkości, przy wzmożonej częstotliwości okazywała się mniej efektywna pod względem nawilżenia, a jeszcze dodatkowo jej potencjał komedogenny był znacznie wyższy niż przy stosowaniu bogatszych kosmetyków, ale rzadziej.
Serum dwufazowe KOI Cosmetics w zasadzie sprawdzi się niemal na każdym typie cery, kluczowe znaczenie odgrywa częstotliwość stosowania, która jest powiązana głównie z odwodnieniem przejściowym, czyli tym, jak szybko Twoja skóra się odwadnia i jak efektywnie (bądź nieefektywnie) przed odwodnieniem się broni, czyli jak szybko i czy w ogóle wytwarza naturalną powłokę ochronną. Jest to jeden z niewielu kosmetyków naturalnych o takiej konsystencji, którego używam z przyjemnością, mimo że moja głowa była pełna obaw przed zastosowaniem go na twarz z wieloletnią historią trądzikową. Serum dwufazowe jest przeze mnie używane w niestandardowy sposób, bowiem najczęściej stosuję je w połączeniu z pochodnymi witaminy A, bądź kwasami, by zminimalizować ich potencjał drażniący, zabezpieczyć skórę przed odwodnieniem, a jednocześnie wydobyć ich właściwości nawadniające, regenerujące i stymulujące skórę do odnowy. Nie jest to moje jedyne zastosowanie serum - wskazałam już wcześniej, że lubię nim dociążyć swoją pielęgnację - mimo że moja częstotliwość stosowania to raptem raz, góra dwa razy w skali tygodnia, to wystarczyło, by skutecznie i bez negatywnych objawów ograniczyć problem z powierzchownie odwodnioną skórą - czyli lekkim napięciem skóry, drobnymi suchymi skórkami, przejściową grudkowatością. Może to niewiele, ale musisz wiedzieć, że boję się jak diabeł święconej wody rozpulchnionej, zanieczyszczonej skóry, dlatego też widok skóry, która staje się z dnia na dzień znacznie bardziej promienna, gładka i miękka, ale bez wzmożonego zanieczyszczenia, jest dla mnie widokiem wyjątkowym i sprawia, że moja opinia o serum dwufazowym KOI Cosmetics nie może być negatywna - to bardzo dobry i efektywny kosmetyk, który absolutnie nie zastąpi rozsądnej pielęgnacji, lecz nada jej kolejnego wymiaru, jeśli mimo wyważonych czynności, zaczynasz zauważać niewielkie niedociągnięcia w przeprowadzanych działaniach pielęgnacyjnych.
Serum dwufazowe jest produktem naturalnym - mimo ogromnej ilości naturalnych składników i stosowania na potencjalnie drażniące składniki aktywne, nigdy nie zaobserwowałam ucieplenia skóry, podrażnienia, napięcia, dyskomfortu, a mam do tego wysoką tendencję. Mimo sporej zawartości składników barwiących (rokitnik, marchew, beta-karoten) i jasnej, porcelanowej skóry, serum nie barwi naskórka, zauważyłam jedynie efekt ogólnej poprawy kolorytu, ale nie poprzez zmianę jego tonu, a wzrost nawilżenia i jędrności.
INCI: Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Persea Gratissima Oil, Glycerin, Squalane, Sodium Hyaluronate, Daucus Carota Sativa Root Extract, Hydrolyzed Sodium Hyaluronate, Beta-Carotene, Terminalia Ferdinandiana Fruit Extract, Hippophae Rhamnoides Fruit Extract, Daucus Carota Sativa Seed Oil, Rosmarinus Officinalis Leaf Extract, Vanilla Planifolia Fruit Extract, Dipteryx Odorata Seed Extract, Citrus Aurantium Bergamia Fruit Extract, Cinnamomum Zeylanicum Bark Extract, Thymus Vulgaris Flower/Leaf Extract, Eugenia Caryophyllus Flower Extract, Citrus Aurantifolia Peel Extract, Jasminum Officinale Flower/Leaf Extract, Rosa Damascena Flower Extract, Tocopheryl Acetate, Helianthus Annuus Seed Oil, Ascorbyl Palmitate, Gluconolactone, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Cinnamal, Coumarin, Eugenol, Limonene, Linalool
Cena/ pojemność: 129 zł/ 30ml
KOSMETYKI D'ALCHEMY: CO BŁYSZCZAŁO W MOJEJ PIELĘGNACJI NAJBARDZIEJ
Przechodząc między uginającymi się od ilości kosmetyków półkami, łutem szczęścia jest traf na produkt, który łączyć będzie w swoim wnętrzu etykę, szacunek wobec naturalnego środowiska wraz z technologią, która zapewnia i potęguje jego działanie. Tak jak wcześniej na tę niedogodność uskarżałam się z niedomiaru, tak teraz, i wiem doskonale, że się powtarzam - przesytu i zepsucia rynku kosmetycznego. Nie ja jedna dostaję bólu głowy w drogerii i rozumiem wszystkie osoby, które przeżywają podobne katusze w dobie obfitych czasów. Marka D’ALCHEMY ma spore ambicje, zbieżne z moimi własnymi - pragnie tworzyć produkty roślinne nowej generacji, które trafią w nawet najbardziej wyspecjalizowane potrzeby klienteli. Nie mogłam nie podjąć tego wyzwania. Kosmetyki marki stosuję od kilku, długich tygodni i spośród nich, wyłoniłam trzy, które w mojej pielęgnacji błyszczały najbardziej.
Warto zaznaczyć, że marka D’ALCHEMY wyznaje holistyczną “teorię piękna”, koncept ten wyłania się zresztą zarówno w formie/ biofotonicznym opakowaniu kosmetykó i doboru synergistycznych, wyłącznie nieodzwierzęcych składników aktywnych, jak i błogiej przyjemności, jakiej proceder stosowania zapewnia. To co szczególnie jest ważne, efekty działania kluczowych składników aktywnych potwierdzono również w badaniach klinicznych.
AGE CANCELLATION BOOSTER
Konkretnie. Moja skóra od klasy maturalnej, po dziś dzień, nadal jest wielkim zaskoczeniem, nie jest łatwa w pielęgnacji i ma spory problem w komunikowaniu własnych potrzeb, które krążą wokół nadmiernego schnięcia z nierozerwalną tendencją do powstawania zmian skórnych wszelkiej maści, traktuję to jak błogosławieństwo i najbardziej rzetelne źródło informacji, jednak nie ukrywam, że i ja miewam momenty bezsilności. W takich chwilach cenię sobie kosmetyki, które przyniosą mi psychiczną i fizyczną ulgę - uspokoją poirytowaną skórę, a mojej głowie oszczędzą szydełkowania natrętnych, komedogennych myśli.
Age Cancellation Booster to kremowa, aksamitna i nieco smużąca (ale w pozytywnym sensie, daje to kontrolę nad ilością aplikowanego kremu, pozwala rozprowadzić go równomiernie, ale gwarantuje również przyjazne "osiadanie" kremu) się konsystencja, dzięki temu zapewnia skórze przejściową, ale niecałkowicie schnącą izolację, istnieją niezwykle niskie szanse na przytłoczenie skóry - krem wyrównuje zapotrzebowanie na składniki lipidowe, łagodzi skutki ogólnego dyskomfortu sygnalizującego o nadmiernej utracie wody, jednak pozostawia na skórze uczucie na kształt pierzynki, w którą można się wtulić tak ciepło i błogo, jak w ramiona babci. Krem, mimo wysokiej zawartości naturalnego masła shea, oleju kokosowego, arganowego, z pestek wionogron i nasion lnu – nie posiada nieprzyjemnej, i często generującej i wzmacniającej problemy skórne, tłustości, co mogłoby wprowadzać ogromny chaos w ogólnym środowisku naskórka i zwiększać ryzyko pogłębienia problemów z nawilżeniem, jak i wzmacniać szansę na pojawienie się dermatoz. Jeśli miałabym wskazać lekki i dobrze nawilżający krem dla cery tłustej, to z pewnością wskazałabym Age Cancellation.
Nie zaobserwowałam, a było ku temu wiele sytuacji, by moja cera sygnalizowała o swym nieszczęśliwym losie, było wprost przeciwnie i mariaż z Age Cancellation mogłabym uznać za dość radosny i frywolny w ostatnim czasie - krem nie wzmagał reakcji obronnych mimo regularnego stosowania - brak wzmożonej potliwości, nadmiaru sebum, nasilonego rogowacenia, a podnosił skrupulatnie poziom zmiękczenia wierzchniej warstwy naskórka, dając jednocześnie poczucie jego lepszej zwartości i jędrności (poprawa gęstości i objętości skóry). Dzięki temu miałam poczucie faktycznej sprawczości produktu - nawet jednorazowa aplikacja kremu przynosiła zauważalne efekty pod względem poprawy struktury naskórka i redukcji napięcia, a jednocześnie przy dłuższym stosowaniu nie wykazywała zdolności do jego przeciążania (co u mnie automatycznie przygasza cerę, wzmaga procesy rodnikowe, zwiększa podatność na wyprysk) i podnoszenia spoczynkowego potencjału komedogennego - dzięki temu gęstość skóry utrzymała się na równie dobrym, w zasadzie jeszcze lepszym, poziomie, obeszło się bez modyfikacji codziennej pielęgnacji, a sama podatność na zmiany skórne również zmalała. To jeden z niewielu kremów, który mogłabym stosować nawet i codziennie, czerpiąc niemal same korzyści.
Krem może sprawdzić się doskonale na skórach, których odwodnienie wynika głównie z nieszczelności wierzchniej warstwy rogowej lub obniżającej się gęstości skóry - okluzja jaką zapewnia nie jest stabilna i maleje wraz z czasem, dlatego też produkt może okazać się zbyt schnący i niewystarczający dla cer reagujących i wymagających większej zawartości lipidów, jednak będzie idealnym rozwiązaniem dla osób, które często zauważają pocenie i mocniejsze przetłuszczanie się cery mimo realnego zapotrzebowania na nawilżenie i natłuszczenie.
Nie mniej istotne jest, że wszystkie produkty D’ALCHEMY oprócz zawartości i mądrze połączonych naturalnych związków aktywnych, bazują na cennych wodach kwiatowych. Bazą Age Cancellation jest hydrolat oczarowy i różany (woda damasceńska), które silnie obkurczają naczynia krwionośne i w pierwszej fazie wpływają gruntownie na opór naczyniowy w naczyniach włosowatych, nie ukrywam, że pierwsze aplikacje kremu łączyły się z uczuciem podszczypywania i indukowały przelotne zaognienie. Osoby nadwrażliwe na pyłki, zboża, rośliny pestkowe (zespół lateksowo-owocowy) powinny wykonać uprzednio próbę uczuleniową przed zastosowaniem kremu. Kosmetyk posiada przyjemną, cytrusowo-ziołową nutę, zapach subtelnie ulatnia się.
Pojemność/ cena/ jakość i dostosowanie: 50 ml/ 120-160 zł/ 4.5 gwiazdki na 5.
Skład Age Cancellation: Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Leaf Water*, Lippia Citriodora (Verbena) Leaf Water*, Citrus Limon (Lemon) Peel Water*, Dicaprylyl Carbonate*, Polyglyceryl-3-Cetyl Ether Olivate Succinate*, Propanediol*, Aqua*, Glyceryl Stearate*, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter*, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Glycerin*, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Oil*, Bambusa Arundinacea (Bamboo) Stem Extract*, Pistacia Lentiscus (Mastic) Gum*, Hydrogenated Lecithin*, Caprylic/Capric Triglyceride*, Malpighia Emarginata (Acerola) Fruit Extract*, Paullinia Cupana (Guarana) Fruit Extract*, Vaccinium Macrocarpon (Cranberry) Fruit Extract*, Hippophae Rhamnoides (Sea buckthorn) Fruit Extract*, Myrciaria Dubia (Camucamu) Fruit Extract*, Sodium Stearoyl Glutamate*, Cocos Nucifera (Coconut) Oil*, Linum Usitatissimum (Linseed) Seed Oil*, Persea Gratissima (Avocado) Oil*, Argania Spinosa (Argan) Kernel Oil*, Macadamia Ternifolia Seed Oil*, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil*, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract*, Humulus Lupulus (Hop) Cone Extract*, Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Leaf Extract*, Salvia Officinalis (Sage) Leaf Extract*, Phenethyl Alcohol, Equisetum Arvense (horsetail) Extract*, Citrus Limon (Lemon) Peel Extract*, Centella Asiatica Extract*, Pinus Sylvestris (Pine) Bud Extract*, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Rosa Gallica (French rose) Flower Extract*, Rosa Damascena (Damask rose) Flower Oil**, Benzyl Alcohol, Chondrus Crispus (Carrageenan) Powder*, Squalene*, Ethylhexylglycerin, Salicylic Acid, Sorbic Acid, Biosaccharide Gum-1*, Sodium Levulinate*, Citric Acid*, Sodium Anisate, Xanthan Gum*, Glyceryl Caprylate*, Sodium Phytate*, Parfume**, Tocopherol*, Alcohol, Beta-Sitosterol*, Citral***, Geraniol***, Limonene***, Linalool***
D'ALCHEMY, NATURAL MICRO-DERMABRASION PEEL
Jeden z moich ulubionych produktów złuszczających o strukturze ziarnistej, zmienił moje zdanie o mechanicznym naruszaniu naskórka. I w pewnym sensie zmienił taktykę pielęgnacyjną nie tylko mojej skóry, lecz i moich Klientów.
Naturalna mikrodemabrazja D’ALCHEMY bazuje na kaolinie oraz pudrze ryżowym, przypomina konsystencją gęsty jogurt z rozbełtanymi płatkami owsianymi w środku. Zatopione drobinki ryżowe cechują się umiarkowaną siłą nacisku, miękną przy użyciu wody, nie doprowadzając do efektu wypolerowania, który nie byłby korzystny na każdym typie naskórka. Taka kontrola nad produktem ściernym jest absolutnie kluczowa. Obecność kaolinu bogatego w krzemionkę oraz olejków eterycznych podnosi efektywność oczyszczającą, krzemionki wykazują niesamowitą zdolność do usuwania zanieczyszczeń każdego typu, chociażby z tego powodu mój krzemionkowy peeling zrobił prawdziwą rewolucję na wielu twarzach Czytelników. Konstrukcja peelingu została wzniesiona na bazie kremu myjącego, kosmetyk posiada zapas lipidowy, który zmniejsza tarcie oraz wyrównuje na bieżąco zapotrzebowanie na składniki nieschnące. Niby prosta sprawa, ale nie do końca - spójrzcie na peelingi, maski, scruby oczyszczające, a teraz przeczytajcie jeszcze raz, o czym napisałam wyżej, D’ALCHEMY wygrywa bezsprzecznie ten pościg za logiczne i długoterminowe spojrzenie. Naturalna mikrodermabrazja dzięki wyważonej, zabezpieczającej przed nadmiernym schnięciem i uszkodzeniem, kremowej bazie, połączeniu enzymatycznych i antyseptycznych olejków eterycznych, krzemu oraz podniesionej mineralizacji przez zawartość kaolinu, ma szansę trwale regulować i normalizować wilgotność i objętość warstwy rogowej w naturalny i zdrowy sposób - to jeden z niewielu produktów, którym można ograniczyć zarówno wzmożone rogowacenie naskórka i go nie wyzwalać przez przejściowe odwodnienie, uszkodzenie i wyjałowienie, jak i wpłynąć równoważąco na pracę gruczołów łojowych. Produkt zapewnia nie tylko dobrą siłę ścierną, ale daje optymalne warunki, które sprzyjają równowadze wodno-lipidowej i kształtowaniu się mikrobiomu. Skóra po zastosowaniu produktu jest miękka i jedwabista w dotyku, ale nie kosztem odwodnienia, mogłabym bez problemu przerwać łańcuch pielęgnacyjny na peelingu marki, co bardzo dobrze o nim świadczy. Kosmetyk polecam większości typów cery (uwaga na alergeny i skóry z obrzękiem naczyniowo-ruchowym, problemem reaktywności naczyniowej), myślę jednak, że szczególnie wkupi się w łaski skór z przerastająca warstwą rogową (szybkie zanieczyszczanie się skóry, grudki, kaszka), wymagającą ewidentnie regulacji, lecz - niezwykle komfortowej, jeśli kwasy, pochodne witaminy A i niacynamid zawodzą na całej linii, powodując zapalenia okołomieszkowe i indukując trądzik, prawdopodobnie najsensowniejszym rozwiązanem jest klasyczne i tak często demonizowanie mechaniczne naruszenie ciągłości naskórka. D’ALCHEMY, póki co w tej kategorii, ma u mnie pierwsze miejsce.
Peeling ma intensywny, “czysty” zapach - wyczuwam w nim mocne, świdrujące szypry - cytrusy, cypr, lawendę, z nuta cynamonu. Spłukuje się niemal całkowicie, zostawiając powolnie schnącą, dającą pełny komfort, kremową warstwę.
Pojemność/ cena/ jakość i dostosowanie: 50 ml/ 80-100 zł/ 5 gwiazdek na 5.
Skład Natural Micro-dermabrasion Peel: Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Leaf Water* (hydrolat z oczaru wirginijskiego), Kaolin* (glinka biała), Citrus Limon (Lemon) Peel Water* (hydrolat z cytryny), Oryza Sativa (Rice) Powder* (puder ryżowy), Lavandula Angustifolia (Lavender) Flower Water* (hydrolat z lawendy), Lippia Citriodora (Verbena) Leaf Water* (hydrolat z werbeny), Propanediol*, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil* (olejek z winogron), Dicaprylyl Carbonate*, Isopropyl Palmitate*, Glyceryl Stearate*, Cetearyl Glucoside*, Cetearyl Alcohol*, Aqua*, Glycerin* (gliceryna), Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil** (hydrolat z lawendy), Eugenia Caryophyllus (Clove) Bud Oil** (olejek goździkowy), Pyrus Malus (Apple) Juice* (sok z jabłek), Prunus Persica (Peach) Juice* (sok z brzoskwiń), Triticum Vulgare (Wheat) Seed Extract* (wyciąg z kiełków pszenicy), Hordeum Vulgare (Barley) Extract* (ekstrakt z trawy jęczmienia), Panax Ginseng Root Extract* (ekstrakt z korzenia żeń-szenia), Santalum Album (Sandalwood) Wood Oil** (olejek z drzewa sandałowego), Cinnamomum Zeylanicum (Cinnamon) Bark Oil** (olejek z kory cynamonowca), Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Oil** (olejek z rozmarynu), Punica Granatum (Pomegranate) Fruit Extract* (ekstrakt z owocu granatu), Benzyl Alcohol, Citrus Grandis (Grapefruit) Fruit Extract* (ekstrakt z owocu grejpfruta, Carica Papaya Fruit Extract* (wyciąg z owoców papai), Sodium Stearoyl Glutamate*, Citric Acid*, Xanthan Gum*, Rosa Gallica (French rose) Flower Extract* (ekstrakt z kwiatu róży francuskiej), Rosa Damascena (Damask rose) Flower Oil** (olejek z róży damasceńskiej), Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Sodium Phytate*, Tocopherol* (witamina E), Beta-Sitosterol, Alcohol, Squalene*, Gluconolactone*, Calcium Gluconate, Hydrolyzed Algin*, Zinc Sulfate, Salicylic Acid, Sorbic Acid, Linalool***, Eugenol***, Cinamal***.
PURYFYING FACIAL CLEANSER
Trudno znaleźć większego szaleńca w zakresie oczyszczania naskórka ode mnie. Tak jak przyzwoita większość społeczeństwa zwraca bardziej uwagę na kosmetyki mające dłuższy kontakt z naskórkiem, tak ja - wychodzę z innego założenia, to właśnie prawidłowa technika i dobrze dobrane kosmetyki do oczyszczania modulują i przesądzają o efektywności dalszej pielęgnacji, a czasami - mogą zasądzić wotum nieufności wobec słuszności stosowania pielęgnacji dalszej. Nie mogło zatem w tym zestawieniu zabraknąć żelu myjącego. Mam nadzieje, że marka D’ALCHEMY poszerzy swoją ofertę w tym zakresie, czuję podskórnie, że mogłaby wypełnić wciąż pustą lukę rynkową.
Żel ma gęstą konsystencję, ale nie jest kluchą. Mimo przezroczystej i bazującej na wodzie formy, nie jest odczuwalnie suchy, pobrzmiewa w nim pewna, subtelna, kremowa nuta, która daje poczucie bezpieczeństwa. Rozprowadza się równomiernie, ślisko na skórze, domywa się niemal całkowicie i co ważne - czyni to szybko, ale bez widocznej piany, nie wzmaga uczucia napięcia pod warunkiem, że skóra nie jest sama z siebie nadmiernie sucha i odwodniona. Podoba mi się to, że zostawia niewielki zapas, dzięki temu naskórek ma szansę znosić etap myjący godnie i odwdzięczyć się bardziej znormalizowaną, harmonijną pracą później. Nałożony bezpośrednio na skórę widocznie emulguje. Stosowany na zwilżoną skórę usunie lekkie zanieczyszczenia, głównie wodne i pyłowe, stosowany na sucho - podbija swoją skuteczność, mógłby w zasadzie wyjść z podniesioną głową w zderzeniu z średnimi zanieczyszczeniami. W zależności od sposobu stosowania, mógłby zastąpić zarówno żel, jak i mleczko myjące w pielęgnacji.
Kosmetyk ma przepiękny, szlachetny, cytrusowo-sandałowy zapach. Kupię chętnie go ponownie i polecam niezdecydowanym.
Pojemność/ cena/ jakość i dostosowanie: 125 ml/ 65- 95 zł/ 4 gwiazdki na 5.
Skład Puryfying Facial Cleanser: Aqua (woda), Sodium Cocoamphoacetate*, Propanediol*, Decyl Glucoside*, Polyglyceryl-4 laurate/Sebacate*, Polyglyceryl-6 caprylate/caprate*, Xanthan Gum*, Citrus Paradisi (Grapefruit) Peel Oil** (olejek ze skórki grejpfruta), Citrus Reticulata (Mandarin) Peel Oil** (olejek ze skórki mandarynki), Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Oil** (wyciąg ze skórki słodkiej pomarańczy), Santalum Album (Sandalwood) Wood Oil** (olejek sandałowy), Chondrus Crispus (Red Algae) Powder* (proszek z chrząstnicy kędzierzawej), Pyrus Malus (Apple) Juice* (ekstrakt z jabłka), Prunus Persica (Peach) Juice* (sok brzoskwiniowy), Triticum Vulgare (Wheat) Seed Extract* (wyciąg z kiełków pszenicy), Hordeum Vulgare (Barley) Extract* (ekstrakt z trawy jęczmienia), Panax Ginseng Root Extract* (wyciąg z korzenia żeń-szenia), Citrus Grandis (Grapefruit) Fruit Extract* (wyciąg z owoców grejpfruta), Carica Papaya Fruit Extract* (wyciąg z owoców papi), Parfum**, Punica Granatum (Pomegranate) Fruit Extract* (sok z owoców granatu), Benzyl Alcohol, Hydrolyzed Algin*, Zinc Sulfate, Acacia Concinna Fruit Extract* (wyciąg z owoców akacji), Balanites Aegyptiaca (Soap Berry Tree) Fruit Extract* (wyciąg z owoców kolibła egipskiego), Gypsophila Paniculata (Baby's Breath) Root Extract* (wyciąg z korzenia gipsówki), Juniperus Virginiana (Red Cedar) Oil** (olejek cedrowy), Sodium Phytate*, Glycerin* (gliceryna), Glyceryl Undecylenate*, Glyceryl Caprylate*, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Alcohol, Lactic Acid*, Salicylic Acid, Sorbic Acid, Linalool***, Limonene***.
Post powstał przy współpracy z marką D'ALCHEMY. Dla zdecydowanych i mniej zdecydowanych z marką D’ALCHEMY przygotowaliśmy rabat 20% na wszystkie kosmetyki i zestawy w sklepie https://dalchemyskincare.com z kuponem promocyjnym EWA20 (ważny od 20.1.2020 do 20.02.2020).
Pozdrawiam ciepło,
Ewa
Ankieta: Potencjał mediów społecznościowych w obszarze popularyzacji edukacji zdrowotnej
Nazywam się Ewa Szałkowska, obecnie jestem studentką kierunku pielęgniarstwo II stopnia w Akademii Wychowania Fizycznego Józefa Piłsudskiego w Warszawie. Poniższy kwestionariusz ankiety został stworzony, by ocenić potencjał mediów społecznościowych w obszarze popularyzacji edukacji zdrowotnej - temat pracy jest bezpośrednio związany z moją działalnością. Uprzejmie proszę o wypełnienie go, jednocześnie zapewniam, że ankieta ma charakter anonimowy, a udział w badaniu jest dobrowolny. Przeznaczeniem opracowanych wyników będzie wyłącznie przygotowanie mojej pracy magisterskiej.
Proszę o zaznaczenie przez Pana/Panią jednej odpowiedzi, w jednym pytaniu. W ankiecie znajduje się jedno pytanie wielokrotnego wyboru.
Link do ankiety: Ankieta: Potencjał mediów społecznościowych w obszarze popularyzacji edukacji zdrowotnej - Formularze Google
Dziękuję!
Pozdrowienia,
Ewa
SKUTECZNE SERUM NAWILŻAJĄCE ORPHICA PURE ADVANCED EYE RENEWAL SERUM
Serum posiada konsystencję zagęszczonego, transparentnego żelu. Żelowa struktura jest idealnie wyważona i już w tym miejscu pragnę zawetować o dłuższą pauzę. Nie jest to bowiem klasyczny żel - formuła jest niezwykle aksamitna, jednolita, gładka, pozbawiona nieprzyjemnej lepkości, lecz jednocześnie jest niesamowicie spójna oraz niecałkowicie schnąca. Produkt mimo rozpieszczającej lekkości, nie pozostawia skóry tępej, szorstkiej, wysuszonej, co pozwala na bezpieczne i nieco frywolne w swej prostocie zakończenie etapu pielęgnacyjnego właśnie na serum PURE. Tuż po aplikacji, pod względem organoleptycznym, daje efekt nawodnionej skóry po prawidłowo dobranym preparacie kremowym, aniżeli lekkim, wodnistym, żelowym serum. Trafia do mnie zestawienie maksymalnej lekkości z odpowiednim, komfortowym i przyjaznym dociążeniem, pod tym względem serum przypomina mi doskonałe, lecz horrendalnie drogie serum Bio-Energy LiftNaturophatica oraz stanowi potężną konkurencję dla niedostępnych w Polsce i uwielbianych przeze mnie serum marki Eminence [więcej tutaj itutaj].
Konsystencja produktu posiada przyjemny, organiczny poślizg, ułatwia to sprawną i adekwatną pod względem ilości, aplikację serum. PURE szczególnie pozytywnie reaguje na ruchy oklepujące i znakomicie sprawdza się do szybkiego, mało inwazyjnego i codziennego masażu.
Nieschnąca warstwa może zniechęcać część skupionej rzeszy do bliższej relacji. Niesłusznie. Nie jest to bowiem film niekomfortowy, śliski, lepki, dziwaczny. Jest tutaj ten typ powlekania, który moja potwornie chwiejna skóra lubi i prawdopodobnie równie korzystnie będzie on oddziaływał na bardziej bądź też mniej problematycznych typach skórnych - to okluzja pracująca cały czas z cerą, pozbawiona silnych właściwości powlekających. Nie poddusza zatem już i tak biednej, zmienionej zapalnie skóry, nie sprzyja jej rozpulchnianiu i nadmiernemu zanieczyszczaniu, ale nie jest zbyt schnąca, by generować zupełnie niepotrzebne odwodnienie, podrażnienia, rogowacenie oraz potrzebę uzależnienia się od stosowania kolejnych produktów pielęgnacyjnych.
EFEKTY STOSOWANIA.
No cóż, jeśli przebrnąłeś przez moje wyegzaltowane, dłużące się elukubracje, nie zaskoczę Cię stwierdzeniem, że serum PURE marki Orphicaprzyniosło na mojej skórze fantastyczne efekty, choć docelowo powinno być stosowane pod oczy :) Być może dla kogoś ładniejszy koloryt skóry, wyczuwalne nawodnienie i gładkość to stanowczo zbyt mało, ale przy tak skomplikowanym typie cery jaki nieszczęśnie posiadam, musisz mi wierzyć na słowo, jest to nie lada osiągnięcie i poświadcza jedynie o rzeczywistej, wysokiej jakości i sile formuły.
Prawidłowe nawodnienie naskórka w moim, konkretnym przypadku jest kluczem do zadbanej i niezmienionej trądzikowo skóry, lecz nie każdy rodzaj nawilżenia, a szczególnie okluzji lubię. Nader często, gotowe produkty balansują między wstrętną okluzyjnością, a wysychającą i drażniącą lekkością, pozostawiając bolesną i tragiczną w skutkach suchość. Jeśli napotykasz na swej drodze podobne problemy pielęgnacyjne, wiesz doskonale jak trudne jest dopasowanie preparatu, który rzeczywiście przynosi nawilżającą ulgę, lecz jednocześnie nie okazuje się szkodliwy.
Skóra po zastosowaniu serum PURE jest zmiękczona - miękka, sprężysta, gładka, przypomina mi moją śliczną cerę w wieku licealnym, gdy problem trądziku stanowił dla mnie taką zagwozdkę jak twórczość Van Gogh'a w czasie jego żywota, a skóra nie dźwigała brzemienia w postaci katastrofalnych, głównie pod względem nawilżenia (choć nie tylko), terapii dermatologicznych.
Główne i utrzymujące się efekty, które zauważyłam zaledwie po kilku dniach stosowania serum, to: zauważalna poprawa kolorytu (redukcja odbarwionych, objętych nadmierną keratynizacją obszarów skóry, efekt wypoczętej skóry), znaczące uspokojenie naskórka oraz stopniowe ograniczenie nadmiernego rogowacenia. W rezultacie naskórek stał się gładszy, mniej zmieniony zapalnie oraz wizualnie ładniejszy. Przy dłuższym stosowaniu serum (około 30 dni) odnotowałam bardzo dużą różnicę pod kątem reaktywności skóry - naturalnymi implikacjami było szybsze wchłanianie się przebarwień pozapalnych (nieutrwalonych, naczyniowych) oraz zmniejszona pobudliwość naczyniowa, efekty mogłam odnotować szczególnie podczas przeprowadzania inwazyjnych zabiegów, takich jak oczyszczanie, czy złuszczanie naskórka, gdy skóra jest najintensywniej narażona na dehydratację oraz wynikające z tego tytułu implikacje.
Serum PURE jest skierowane głównie do pielęgnacji okolic oczu. Nie mam zastrzeżeń, zarówno pod względem konsystencji, jak i działania, choć nie jestem najlepszym źródłem informacji, zatem użytkując produkt skupiłam się na partiach sprawiających o wiele więcej problemów. Serum jest delikatne dla tej okolicy, nie powoduje swędzenia, pieczenia i łzawienia, choć jest to, niestety, kwestia niezwykle indywidualna i domyślam się, że w gronie pochlebców, z pewnością znajdzie się choć jedna osoba, która zaobserwuje u siebie objawy niepożądane. Tak czy inaczej, atutem jest fakt, iż serum zostało dokładnie przebadane zarówno pod kątem dermatologicznym, jak i oftalmologicznym. Nie odbiegając od tematu przewodniego, kosmetyk niwelował zmęczone spojrzenie, ładnie rozświetlał tę okolicę i rzeczywiście działał w kierunku małych, ale jednak obecnych, zasinień. Serum zaleciłabym przy obecnych, ale nie aż tak bardzo zintensyfikowanych problemach w tym rejonie, choć jak na produkt zewnętrzny, o ograniczonym spektrum działania, Orphicanaprawdę zadziwia swym działaniem.
Serum sprawdza się stosowane pod makijaż, szczególnie jako amortyzator na formuły zastygające oraz sypkie, pudrowe, mające pewien potencjał wysuszający. Kremowe struktury rozprowadzają się łatwiej i przyjemniej, bez nadmiernego osiadania w suche struktury, pozwala to na mniejsze zużycie kosmetyków kolorowych oraz ładniejszy, bardziej naturalny efekt makijażu.
Każdy, nawet najlepszy produkt ma pewne wady. I tak też jest i w przypadku serum PURE, po które z pewnością sięgnę nie raz.
Przede wszystkim jest nim nietrafiony i niesprawny z zetknięciu z konsystencją, aplikator. Nie dozuje on odpowiedniej ilości serum, wymaga ciągłego przechylania opakowania oraz dużego skupienia podczas wydobywania tak dobrej treści. Myślę, że znacznie rozsądniejszym i przyjemniejszym rozwiązaniem byłoby opakowanie z dozującym systemem próżniowym, mimo że buteleczka prezentuje się niezwykle świetnie i jest wykonana z bardzo wysokiej jakości materiału.
Mimo że zapach jest niezwykle przyjemny, kremowo-kwiatowy, świeży, jest zbyt mocny. Szybko ulatnia się, ale jest to jednak kolejne i zupełnie zbędne zagrożenie drażniące.
Ostatnim minusem, ale też i po części plusem, są niemodyfikowane właściwości serum. Według producenta jest to ostatni etap pielęgnacji, z czym zupełnie się zgadzam - kosmetyk nie znajduje nici porozumienia z innymi produktami, jest oporny na wszelkiego rodzaju modyfikacje, jest jednak zupełnie wystarczający samodzielnie, więc zadowoli oponentów warstwowej pielęgnacji.
Wymagający nawilżenia. Serum może pozytywnie zadziałać na wszelkiego typu zasinienia i symptomy dehydratacji skóry. W tym również na innych powierzchniach twarzy.
ANNABELLE MINERALS CLARITY JUICE SERUM (SERUM Z NIACYNAMIDEM)
Witaminy z grupy B wykazują szeroki, pozytywny wpływ na funkcjonowanie największego narządu jakim jest skóra - zarówno w użytku wewnętrznym, jak i zewnętrznym [1]. Miejscowe stosowanie nikotynamidu znajduje zastosowanie nie tylko w terapiach wspomagających, zmniejszając w sposób silnie dodatni związane z nimi powikłania [2], lecz stanowi samodzielną, odrębną i znacznie mniej inwazyjną formę terapeutyczną w wielu, choć co prawda o łagodniejszym przebiegu, chorobach skóry [3]. Dość zaskakującym może być fakt, iż 5% stężenie niacynamidu wykazuje zbliżoną efektywność przeciwzapalną do zewnętrznie stosowanej klindamycyny w stężeniu 1%, ze znikomym ryzykiem rozwoju oporności i obniżonej barierowości naskórka, co napawa optymizmem, zwłaszcza gdy patofizjologia zapalenia wymaga jednoczesnej optymalizacji pracy narządu, a biorąc pod uwagę silne skłonności skóry do dekompensacji - stanowi to wręcz podstawę jej efektywnego leczenia [4]. Należy również zwrócić uwagę na fakt, iż nikotynamid według najnowszych badań, okazuje się wyjątkowo stabilną substancją aktywną, gdzie dla przykładu zastosowanie dekspantenolu, pirydoksyny, czy cyjanokobalaminy zależało ściśle od składu i temperatury przechowywania produktu kosmetycznego [5]. Chociaż stabilność jest fundamentalnym aspektem formułowania wysokiej jakości produktów kosmetycznych, mimo wszystko nadal kluczową rolę odgrywa tolerancja produktu, która jest ściśle powiązana… ze stabilnym środowiskiem skóry [6]. A zatem, co może pójść nie tak, i dlatego część osób tak źle reaguje na ten składnik, mimo że hipotetycznie odpowiedź powinna należeć do raczej tych pozytywnych?
W suchej teorii niacyna zapewnia silne właściwości przeciwzapalne bez ryzyka oporności bakterii i ogólnoustrojowych skutków ubocznych i stanowi potencjalną metodę leczenia trądziku pospolitego. Amid kwasu nikotynowego, znany również jako niacynamid, jest formą witaminy B3, która jest niezbędnym rozpuszczalnym w wodzie składnikiem odżywczym obecnym w różnych produktach spożywczych. Wydaje się, że nikotynamid odgrywa szereg potencjalnych ról w leczeniu trądziku pospolitego. Badacze wykazali, że już 2% miejscowo stosowany nikotynamid spowodował znaczne zmniejszenie szybkości wydzielania łoju oraz co ważne, wpływał regulacyjnie na jego wydzielanie [7], a jak doskonale wiemy, w patogenezie trądziku znaczenie odgrywa nie tylko ilość wydzieliny, ale także jej skład, a przede wszystkim - praca jednostki włosowo-łojowej. Im bardziej jest to jednostajne tempo, tym dla skóry zdecydowanie lepiej. Ponadto miejscowo niacyna wpływa na poprawę barierowości naskórka, jest czynnikiem potencjalnie wspomagającym retencję wody, stymulatorem syntezy ceramidów, przyspiesza różnicowanie keratynocytów, bezpośrednio wpływa na zmniejszoną sekrecję interleukiny-8, cytokiny wydzielanej przez keratynocyty w odpowiedzi na patogeny, wywierając w ten sposób działanie przeciwzapalne. Dodatkowe działanie przeciwzapalne może wystąpić poprzez hamowanie uwalniania enzymów lizosomalnych i degranulacji komórek tucznych, co też jak już doskonale wiemy stanowi dość istotny patomechanizm zwłaszcza w trądziku przewlekłym [8].
Z całą pewnością istotne znaczenie w przypadku produktów z niacynamidem, mających znaleźć zastosowanie nie tylko w poprawie nawilżenia skóry, lecz także w wspomaganiu leczeniu chorób skóry, odgrywa:
- potencjalnie niski potencjał komedogenny formuły;
- jak najmniejsza inwazyjność formuły (m.in. brak substancji zapachowych, innych substancji drażniących, optymalne stężenie witaminy B3);
- optymalne pH formuły;
- składniki dodatkowe o działaniu łagodzącym, stabilizującym barierowość naskórka i charakterze przeciwutleniającym.
Analizując nawet pobieżnie formułę Clarity Juice Serum od Annabelle Minerals, można dojść do wniosku, że faktycznie ktoś nad tą formułą głębiej myślał i oferowany produkt nie jest kolejnym, przypadkowym kosmetykiem z niacynamidem na rynku kosmetycznym.
Jest to jeden z lepszych, jeśli nie najlepszych w tym segmencie cenowym, dostępnych produktów typu serum z witaminą B3. Producent zatroszczył się dokładnie o to, co zazwyczaj nie działa lub budzi dzikie wątpliwości - kosmetyk schnie w stopniowy sposób, nie generując odwodnienia. Początkowo lepka formuła, pozostawia miękki, niewyczuwalny finisz, i to jest plus wobec kosmetyków zawierających niacynę, gdyż nie drażnią i nie odwadniają tak skóry jak standardowe, przelewające się, wodniste formuły. Posiada składniki, które to nawilżenie podnoszą, optymalizując działanie tego składnika (n-acetyloglukozamina, hydromanil), biorąc pod uwagę obecność substancji łagodzących (lukrecja, wąkrotka azjatycka), antyoksydacyjnych (kompleks dermasooth) i biofermantacyjnych, jest bezzapachowe. Plusem jest optymalne, 5% stężenie. Na poziomie biotechnologicznym, nie mam do czego się przyczepić. Natomiast umówmy się, w świecie konsumenta największe znaczenie grają osiągane efekty, i moim zdaniem ten produkt może je zapewnić. Serum ma plastyczną konsystencję, która w umiarkowany sposób przylega do skóry, lecz nie stawia oporu, ogranicza to mechaniczne drażnienie skóry. Kosmetyk wymaga cierpliwości, należy unikać zbyt pospiesznych działań, gdyż formuła może ulegać “zwijaniu się”, czy też rolowaniu, choć nieładnie to brzmi. Jeśli uzbroimy się w cierpliwość, w zasadzie współpracuje z większością formuł kosmetycznych, choć akurat w przypadku Clarity Juice polecam nie zważać na konwenanse i hierarchiczność pielęgnacji odwrócić - i serum - stosować w schemacie jako produkt zwieńczający działania pielęgnacyjne lub dać mu szansę w pojedynczym schemacie, jeśli skóra wykazuje obiektywnie niskie zapotrzebowanie na nawilżenie i okluzję. Wówczas daje gładsze i bardziej komfortowe wykończenie oraz lepiej podnosi wilgotność wierzchniej warstwy rogowej naskórka, bez jego przeciążania. Przy niektórych produktach kremowych początkowa lepkość serum może zwiększać przyczepność makijażu, natomiast jeśli mam być zupełnie szczera, przy stosowanych przeze mnie ulubionych formułach, serum się nie sprawdziło. Najlepiej współgrało ze słynnym podkładem Estee Lauder Double Wear Za każdym razem miałam poczucie przeciążonej skóry i również nie do końca trafiało do mnie finalne wykończenie makijażu, dlatego też wykonałam bardzo dobry unik, błyskawicznie przerzucając serum do pielęgnacji wieczornej.
Kosmetyk w moim odczuciu w zauważalny sposób łagodzi objawy zapalenia skóry - zmiany skórne, przebarwienia pozapalne i hiperpigmentacyjne, obrzęki. Nie zdarzyło mi się, by wywołało podrażnienia, a stosowałam je w różnych konfiguracjach. Potencjał komedogenny jest zależny od kondycji wierzchniej warstwy rogowej, jednak mimo konsystencji serum, kosmetyk daje dość treściwy efekt (uwaga na aplikowaną ilosć, kosmetyk jest wyjątkowo wydajny i staje się uciążliwy w stosowaniu, gdy nakłada się go za dużo) i warto rozważyć zubożenie działaļń pielęgnacyjnych przy jego stosowaniu. Nie nakładałabym jednak mimo mojej pozytywnej opinii, zbyt wysokiej presji, zwłaszcza w samodzielnym działaniu, a zwłaszcza, gdy problemy skórne wymagają już farmakologicznego leczenia. Fakty są takie, że w przemyślanych terapiach skojarzonych, Clarity Juice Serum jest w stanie zboostować ich działanie, wielowymiarowo wspomóc terapię skór trądzikowych, łojotokowych, różowatych, atopowych i łuszczycowych, zatroszczyć się o tę delikatną, nierzadko zaburzoną równowagę, która często destabilizuje pracę jednostki włosowo-łojowej na tyle, by być potężnym, dodatkowym generatorem problemów skórnych. I to wszystko przy niskim potencjale drażniącym, które zawdzięcza stabilnej i nieźle zmiękczającej naskórek formule, natomiast też wiemy, albo nie wiemy, jak skomplikowane w leczeniu bywają dermatozy i warto oszczędzić sobie złudzeń, że kosmetyk z 5% niacynamidem w pojedynkę rozwiąże problem, zwłaszcza gdy są zaawansowane lub oporne w leczeniu. Badania jasno wskazują na efektywność tego składnika, ale jest i powinien być to element głębszej i lepiej przemyślanej układanki pielęgnacyjnej. Natomiast dla skór mało problematycznych, chcących nieco załagodzić sytuację, podnieść poziom nawilżenia, dopieścić pielęgnację - myślę, że to jedno z niewielu serum z witaminą B3, które mogłabym szczerze polecić szerszej grupie docelowej.
Serum jest umieszczone w szklanym, 30 ml estetycznym opakowaniu z pipetą, którą można podawać wedle uznania określoną ilość serum. Pisałam już o tym, ale napiszę jeszcze raz - akurat ta formuła lepiej współpracuje ze skórą, gdy nakładamy jej rozsądne ilości. Produkt został przebadany dermatologicznie na osobach o skórze wrażliwej. Przydatność do użycia: do 6 miesięcy od otwarcia.
Składniki: Aqua, Niacidamide, Propanediol, Glycerin, Lactobacillus/Rice Ferment Filtrate, Acetyl Glucosamine, Panthenol, Sodium Hyaluronate, Hydrolyzed Caesalpinia Spinosa Gum, Enteromorpha Compressa Extract, Centella Asiatica Extract, Glycyrrhiza Glabra Root Extract, Humulus Lupulus Extract, Caesalpinia Spinosa Gum, Ocimum Sanctum Leaf Extract, Silybum Marianum Fruit Extract, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid
Bibliografia
1. Dermatology Reports 2023; volume 15:9511. Vitamin B group levels and supplementations in dermatology. Noura Elgharably,1 Miriam Al Abadie, Mohammed Al Abadie, Patrick A. Ball, Hana Morrissey
2. American Journal of Clinical Dermatology. 23(2):125-136, 2022. New Developments in Topical Acne Therapy. Drake Lara
3. Nouvelles Dermatologiques. (Nouvelles Dermatologiques, September 2003, 22(7):500). Anti-inflammatory activity of topical vitamin B3(nicotinamide) in inflammatory acne vulgaris. Samsoën, M.
4. The role of nicotinamide in acne treatment. Frances M. Walocko, Keyvan Nouri, Ariel E. Eber, Jonette E. Keri, Mana A. AL-Harbi.
5. Journal of Cosmetic Dermatology. Feb2023, Vol. 22 Issue 2, p628-636. 9p..Content and stability of B complex vitamins in commercial cosmetic products. Temova Rakuša, Žane
6. Trends in Pharmaceutical Sciences. 2022, Vol. 8 Issue 2, p107-118. 11p. The Role of Different Factors in Pathophysiology of Acneand Potential Therapeutic Options : A Brief Review. Ghasemiyeh, Parisa Journal Biomedical and Biopharmaceutical Research (BBR), Vol 15, Iss 2, Pp 214-223 (2018).
7. Benefits of a dermocosmetic formulation with vitamins B3and a B6 derivative combined with zinc-PCA for mild inflammatory acne and acne-prone skin. J. P. Andrade Dermatologic Therapy. Jul/Aug2020, Vol. 33 Issue 4, p1-4. 4p., 2022.
8. A retrospective assessment and comparison of the effectiveness of benzoyl peroxide; the combination of topical niacinamide, gallic acid, and lauric acid; and the combination of benzoyl peroxide and erythromycin in acnevulgaris. Kozan, Ahmet
PORÓWNANIE KREMÓW Z FILTREM, CZĘŚĆ PIERWSZA: NIVEA, GARNIER, L'OREAL i GAZ ŁZAWIĄCY
Pierwsza odsłona kremów przeciwsłonecznych na sezon 2023: dzisiaj, wersja budżetowa.
NIVEA SUN Dark Spot Control LUMINOUS 630 SPF 50+ krem przeciw przebarwieniom
Zacznijmy od walorów użytkowych. Krem z filtrem posiada gęstą, mażącą się konsystencję. Naprawdę gęstą. Potwornie ciężko jest operować tym produktem w pierwszych sekundach po nałożeniu i jedyne, co jest w stanie uratować tę sytuację, to jednoczesne przyklepywanie i sukcesywne rozprowadzanie produktu. Wcieranie z palca powoduje ogromne smugi i wymusza ostrzejsze, bardziej zdefiniowane i wydłużone ruchy, nie miałabym pewności, czy aby na pewno produkt znajdzie się na skórze w ilości optymalnej, a jak wiemy - to jedna z istotniejszych kwestii, jeśli chcesz mieć skórę pod ochroną. Z tego też powodu krem kompletnie nie nadaje się do replikacji, i z perspektywy czasu, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, próby ogarnięcia tego tematu uważam za dość żałosne. Kosmetyk niemiłosiernie się roluje, z każdym, kolejnym posunięciem dłoni byłam coraz bardziej zgorzkniała wobec tego brzoskwiniowego mazidła. Plusem jest neutralny, beżowy odcień, który zgrabnie balansuje między przygaszeniem, a neutralnością koloru skóry, stąd też ani nie ociepla, ani nie ochładza jej kolorytu, a pokrywa ją delikatną , przyprószoną woalką. Mam bardzo jasną skórę i daję Wam zielone światło blade siostry, anemiczni bracia.
Pigment to często niedoceniany plus. Czemu? To dodatkowa, namacalna, fizyczna bariera ochronna dla skóry oraz z reguły - takie formuły zazwyczaj dobrze ciepło odprowadzają i zapewniają ponadprogramową ochronę, zwłaszcza przed innymi czynnikami fizycznymi (np. ciepłem, wiatrem). To również istotne, szczególnie w sytuacji, gdy na skórze pojawiają się już hiperpigmentacje lub skóra wykazuje hiperaktywność na powyższe.
Filtr zastyga na skórze, ale zostawia na niej dziwne, gumowe, przywierające wykończenie, mimo że w dotyku jest wyczuwalnie suchy i pudrowy, a zwłaszcza gdy na tej skórze już dłużej siedzi. I dla mnie jest to dalekie od komfortu. Mimo że się nie lepi, nie wybłyszcza, za każdym razem czułam na sobie przeciążenie i to, co mnie zaniepokoiło najbardziej, to pojawiający się skądinąd świąd. Uporczywy świąd. Za każdym razem przy zmywaniu tego produktu moja skóra była zaczerwieniona, a przysięgam na moje lakierki Sezane i jedwabne koszule z drugiej ręki, moja skóra na tym etapie nie wykazuje z natury takich skłonności. Natomiast to zaczerwienienie nie korelowało ze wzrostem temperatury, lecz dawało wrażenie... ogólnego poirytowania. I w zasadzie ta irytacja towarzyszyła mi przez cały czas gdy ten produkt na sobie nosiłam, mimo że wyglądam w nim naprawdę ładnie. Na efekty długo czekać też nie musiałam, bo, niestety, zawsze mnie po nim wysypywało.
Przeboleć również nie mogę zapachu intensywnego mydła. Szczęśliwie nieco łagodnieje z czasem, ale tak szczerze, to ten zapach praktycznie cały czas jest wyczuwalny.
Zmywa się bardzo dobrze. Mimo że to formuła jest przylegająca (stąd może przesuszać, podkreślać suche niedoskonałości), to nie jest na tyle przyczepna, by wymagała gimnastyki od rozleniwionej i zblazowanej już życiem baby przed 30tką.
Ogromnym plusem jest to, jak współpracuje z makijażem. W zasadzie z całej tej piątki, to właśnie on sprawdza się w tej roli najlepiej. Ta muśnięta kolorem formuła, kreuje ciekawą i sensowną bazę pod dalszą kolorówkę. Przyznaję, że ładnie to wygląda, nawet po kilku godzinach, chociaż trzeba wziąć pod uwagę jedną rzecz - jest duża szansa, że kosmetyki mogą się na takiej ilości produktu mimo wszystko utleniać (rozjechać raczej nie), dlatego proponuję nakładać na filtr Nivea (chociaż najlepiej by było nie hańbić niczym tej warstwy ochronnej) kosmetyki o pół-ton jaśniejsze od "tego", który nosisz. Nie jest to z całą pewnością poważna konkurencja dla Jan Marini Tinted SPF 45+, bowiem daje nieco bardziej satynowe wykończenie, ale ta miękkość i trwałość makijażu jest namiętnie do siebie zbliżona, więc moim zdaniem - warto dać mu szansę, zanim spiszecie go na straty po tych moich wyegzaltowanych opowieściach o nadciągającej inwazji zmian skórnych.
W składzie 6 filtrów chemicznych, w tym Tinosorb S. Generalnie nie ma tutaj niczego co miałoby wpędzić mnie w zachwyt, no dobra, jest miły dodatek thiamidolu, ale na Boga, to krem przeciwsłoneczny, stężenie niziuteńkie, ze skóry nie zrobi Wam porcelany. Ale przyznaję szczerze, że formuła jest sensowna. Dobrze siada, nie przemieszcza się, jest pigment, jest stabilna formuła, dla osób z hiperpigmentacją jest to ciekawa opcja oraz dla tych, którzy szukają czegoś pod makijaż (chociaż mój apel jest taki, by tego nie robić) oraz którym skóra bardzo się poci. Nie jest to zdecydowanie filtr dla osób z cerą wrażliwą, odwodnioną, odwadniającą się i suchą, ciężko będzie Wam po nim ten bałagan posprzątać, a zapisy na moje konsultacje pojawią się dopiero we wrześniu. Zatem zanim poszybujecie do najbliższej drogerii, przemyślcie dobrze ten zakup.
Garnier Ambre Solaire Invisible Super UV Serum ochronne do twarzy SPF50
Konsystencja jest umiarkowanie lejąca. Jak zobaczycie na ostatnim miejscu, jest ona hybrydą recenzowanego powyżej i poniżej filtra przeciwsłonecznego. Kosmetyk zaczyna nieco gęstnieć i z całą pewnością na skórze jest go czuć, przylega do niej wyczuwalnie. Nie roluje się, choć moje obserwacje są następujące: jest to marny kosmetyk do wszczęcia ponownej aplikacji, niezależnie od tego jaki typ i rodzaj skóry posiadasz. Przyznaję, że mimo tego gęstnienia i lekkiej glicerynowej lepkości, jest to dość miękkie wykończenie, co spodoba się skórom suchym, z bardzo wysoką tendencją do odwodnienia, ale niską do zanieczyszczenia. Może wyglądać bardzo korzystnie na cerach z wysokim zapotrzebowaniem na okluzję. Ogromnym plusem jest łagodna formuła, nie zdarzyło mi się, by moja skóra zareagowała na ten produkt w jakiś stanowczy sposób, a aplikowałam go w najróżniejszych warunkach i konfiguracjach, a napiszę nawet więcej - koił, otulając ją nienachalną warstwą, jak miękki kocyk. Moim zdaniem to jeden z najlepszych, budżetowych filtrów dla skóry hiperaktywnej, delikatnej, uwrażliwionej, po zabiegach. Natomiast takie walory sprawiają również, że rośnie liniowo potencjał komedogenny i z pewnością nie zaleciłabym tej formuły osobom, które mają zniekształconą warstwę rogową lub szukają kremu z filtrem, który będzie miał bardziej matowe wykończenie.
Filtr zostawia mokrą warstwę, nie schnie na skórze, ale również jej tak typowo nie natłuszcza. Może ją przeciążać, ale powiedzmy, że robi to w bardziej wyrachowany sposób. Nie ma szans, żeby utrzymał produkty kolorowe, konsystencja staje się wyjątkowo toporna, wypróbowałam każdą z możliwych mi opcji, i to co najczęściej mogłam zaobserwować, to festiwal radośnie utleniających się barw i majestatycznie zlewającego się w deltę sebum.
Zapach neutralny, szybko całkowicie się utlenia. I wow! nie żre w oczy, nawet jak przejedziecie sobie zuchwale nim po powiece. Zmywa się umiarkowanie, wymaga zdecydowanie wydłużenia etapu myjącego.
6 filtrów, w tym Tinosorb S i jedna szerokopasmówka, w składzie znajdziesz również Ceramidy NP.
L'Oréal Revitalift Clinical Vitamin C SPF50+
Konsystencja lejąca, lecz nietłusta. Daje ultramiękkie, aksamitne wręcz doznania podczas aplikacji, bardzo dobrze zmiękcza skórę. Zarówno podczas aktu sączenia się białej wydzieliny przez cienki system dozujący, jak i po całym dniu noszenia. Zmywa się bez większego problemu, to nie jest absorbujący i krzykliwy krem z filtrem. Zdecydowanie poprawia poziom nawilżenia naskórka. Formuła nie sprzyja potliwości, chociaż skóra rozmiękcza się pod tym produktem i z całą pewnością jest odczuwalnie rozpulchniona. Muszę to zaznaczyć - kosmetyk nie schnie, on wraz z czasem coraz mniej do skóry przylega, ale na szczęście jej nie rozgrzewa jak betonowa płyta na rynku w Kielcach po rewitalizacji. Wykończenie pół mokre, pół satynowe. Na skórach z tendencją do przetłuszczania granica przesuwa się zdecydowanie w stronę mokrą, i wówczas formuła nie będzie na tyle komfortowa jak na skórach z tendencjami odwrotnymi. Aplikacja jest szybka, sprawna, produkt zapewnia świetny poślizg oraz co ważne - umożliwia równie szybką i równie efektywną reaplikację. Kolor neutralny, i o niebiosa, nie żółcieje, nie oksyduje, nie ciemnieje, nie wybija znienacka roszczeniowa pomarańcz.
A cała ta niesamowita historia toczy się w żrących gardziel oparach płynu do spryskiwaczy. To, czego chyba jeszcze bardziej przeboleć nie mogę, to również fakt, że filtr bezlitośnie szczypie w oczy. I nawet jeśli aplikację wokół tego rejonu się pomija, to jest to na tyle migrująca formuła, że momentami zaczynam powątpiewać w skuteczność swojej terapii, co za chichot losu.
Filtr rzeczywiście prezentuje się świetnie, ale na skórach, które są wyrównane... i bez większych problemów. Wykończenie podkręca świeży wygląd skóry, niw ukrywam, że to mój ulubiony filtr z całej tej piątki, i nie jest przekroczona ta delikatna granica między skórą rozświetloną, a tłustą. W odróżnieniu od recenzowanego niżej produktu, gdzie nie jest to już tak dobrze wyważone. Natomiast zupełnie się nie zgadzam, że ten produkt dobrze współpracuje z makijażem. Formuła L'Oreal bez większych trudności przemieszcza się, nie ma szans, żeby nałożyć kosmetyki kolorowe i nie naruszyć warstwy produktu promieniochronnego. Po dwa, zdaję sobie sprawę, że każdy ma trochę inne wymagania i potrzeby w makijażu, ale ten kosmetyk wybitnie nie utrzymuje kosmetyków kolorowych, ta dodatkowa warstwa kosmetyków sprawia, że cera zatraca ten elegancki, zdrowy, świeży wygląd, a jest zwyczajnie brudna, zatłuszczona, z oblepioną strukturą. I dzieje się to bardzo szybko, to nawet nie jest kwestia tego, że skóra wygląda tak pod koniec dnia. Ona tak wygląda zaledwie po kilku minutach od nałożenia makijażu. Próbowałam z każdym produktem, który mam w swoich zasobach, od sypkich kosmetyków mineralnych, po pancerny Estee Lauder. Na skórze swojej i nieswojej. I za każdym razem efekt był ten sam: poważna konkurencja dla rzepaku.
Również 6 filtrów, w tym Tinosorb S i Mexoryle, 3 substancje antyoksydacyjne, ochrona zacna.
Ambre Solaire Anti-Dark Spots & Anti-Pollution Super UV SPF50+
Jest bardzo zbliżony w działaniu i wykończeniu wobec powyższego, zatem skupię się jedynie na różnicach między rzeczonymi formułami. Konsystencja Garnier w podobny sposób zmiękcza skórę podczas aplikacji, ale jest już bardziej oleista w odczuciach, przez co daje bardziej mokre i moim zdaniem już nieświeże, brudne, ciężkie wykończenie. W miarę upływu czasu, zauważalnie podkreśla niedoskonałości, zwłaszcza wklęsłe. W ciągu dnia staje się coraz bardziej mokra i zdarzało się, ku odmianie, całości ostentacyjnie i jaskrawie żżólcieć. Ale tak, że aż oczy bolały. Zamiast płynu do szyb, jest wżerający się w skórę i nozdrza szorstki denaturat. Podobnie jak L'oreal, kompletnie nie nadaje się pod makijaż i nawet wyrafinowane metody matujące, tego matu nie zdołały utrzymać. Stwórzmy sobie w głowie szybką symulację: wchodzisz do drogerii i masz możliwość kupić każdy z tych produktów, bierzesz L'oreal. Pod niemal każdym względem jest to lepsza formuła, ale z jednym i dosyć istotnym wyjątkiem:nie szczypie w oczy, mimo tego że na pierwszy rzut oka są one niemal identyczne.
6 filtrów, w tym Tinosorb S, Mexoryl® SX, Mexoryl XL, są szerokopasmówki. Minusem i plusem jest formuła, której opary mogłyby już zasiać ziarno niepewności podczas przypadkowej kontroli drogówki. Plus - szybko się wchłania, alkohol szybko odparowuje, wykończenie mimo że tłuste, to jednak nieobciążające. Minus - ryzyko podrażnienia, uszkodzenia, ureaktywnienia naskórka i sieci drobnych, zaopatrujących go naczyń.
EENY MEENY: RECENZJA WYBRANYCH KOSMETYKÓW
Od kilku miesięcy używam produktów marki eeny meeny, na tym etapie mogę napisać, że zdecydowana większość kosmetyków jest rozsądna, przemyślana i adekwatna do potrzeb konsumenckich, zwłaszcza w dobie skór mających coraz większy problem z suchością, reaktywnością, wrażliwością. Spośród stosowanej gamy, wyłoniłam trzy produkty, które chciałabym omówić głębiej - ze względu na ich wieloużytkowość, plastykę i łatwość stosowania. Przejdźmy zatem do konkretów.
ŁAGODNY BALSAM DO DEMAKIJAŻU
Miękka, plastyczna konsystencja. Zmywa się w około 90%, ten lekki zapas jest korzystny, gdyż łagodzi działanie drugiej fazy lub pozostawia niezbędny komfort dla skór borykających się z uciążliwym odwodnieniem oraz - jest duża szansa, że nie sprowokuje łzawienia oczu, wrażliwcy. To, co jest dla mnie niemałym zaskoczeniem - zastosowano emulgatory będące tłuszczami estryfikowanymi, formuła nie jest ściśle przylegająca, a płynnie i miękko współpracująca. I to ogromny atut tego produktu, gdyż ułatwia prawidłową emulgację zanieczyszczeń oraz usprawnia spłukiwanie kosmetyku z powierzchni skóry. Dzięki temu balsamem eeny meeny jesteś w stanie wykonać nie tylko skuteczny, ale również i bezpieczny oraz dosłownie - błyskawiczny demakijaż. Łatwość pracy tym produktem rzutuje na znacznie niższy potencjał komedogenny, kosmetyk nie wymaga intensyfikacji ruchów, podkręcenia stosowanej temperatury ani silniejszej siły domywającej, co z kolei ogranicza odwodnienie skóry na etapie mycia, jak i w dalszych etapach pielęgnacji. W zasadzie w wielu przypadkach ten produkt nie wymaga dodatkowego doczyszczania i może stanowić element dwuetapowego oczyszczania, jak i możesz poprowadzić mycie wyłącznie tym jednym kosmetykiem. Wyczuwalna, łagodna woń wanilii.
Jak możesz wykorzystać balsam myjący w swojej pielęgnacji?
- Standardowy balsam emulgujący - aplikując balsam na suchą skórę, jesteś w stanie w sprawny i łagodny sposób zemulgować i uefektywnić usunięcie nawet wodoodpornych zanieczyszczeń, w tym makijażu i kosmetyków zapewniających fotoprotekcję. W zależności od ilości zanieczyszczeń, tendencji do odwodnienia bądź też ich przywierania, balsam możesz potraktować jako jedyny produkt oczyszczający lub mycie wzmocnić kosmetykiem emulsyjnym lub spełniającym się;
- Emulsja myjąca - kosmetyk możesz rozprowadzić w wilgotnych dłoniach, tworząc łagodną emulsję myjącą (zachowaj jednak ostrożność, by woda nie dostała się do opakowania z produktem, wpłynie to bowiem na skuteczność i trwałość produktu. Taką informację znajdziesz również na opakowaniu producenta: "UWAGA! Stosować suchymi dłońmi, chronić produkt przed dostępem wody”). To świetna opcja dla skór, które nie tolerują żadnej formy tarcia lub nie potrzebują tak głębokiej techniki oczyszczającej;
- Zmiękczacz środków spieniających się - dodając balsam do mocniejszego środka myjącego w Twojej pielęgnacji, który niefortunnie potęguje problem odwodnienia, możesz w mało inwazyjny sposób zmiękczyć i złagodzić jego działanie.
- Główny środek myjący wobec zanieczyszczeń powierzchniowych (tradycyjna aplikacja na mokro) - kosmetyk w łagodny i umiarkowany sposób usuwa powierzchowne zanieczyszczenia rozpuszczalne w wodzie, zmywając się całkowicie bez pozostawiania lepkiej warstwy (co bywa nader częste przy łagodnych formułach żeli myjących);
- Emulgacja zanieczyszczeń mieszanych (aplikacja niekonwencjonalna, na sucho) - aplikacja produktu na suchą skórę pozwala wykorzystać jego bardzo dobre właściwości emulgujące, dzięki temu żelem usuniesz nie tylko powierzchowne zanieczyszczenia, ale również mieszane. Nie zastąpi to pełnego mycia, jednak na skórach wymagających uprzedniego zmiękczenia wierzchniej warstwy rogowej lub skór zanieczyszczonych w sposób umiarkowany, może stanowić udaną, główną metodę oczyszczającą;
- Element mycia głębokiego jednoetapowego - żel doskonale łączy się z produktami tłuszczowymi. Jeśli Twoja skóra nie toleruje etapowego mycia, do żelu, w równej proporcji, dodaj produktu tłuszczowego (np. balsamu hydrofilowego), mieszaninę połącz do jednorodnej konsystencji. Otrzymanym produktem możesz wykonać średnio-umiarkowane mycie, w większości przypadków - wystarczające i w sprytny ograniczące utratę wody z naskórka.
- Potencjalna optymalizacja odczynu skóry - mleczne toniki ze względu na przyleganie do wierzchniej warstwy rogowej i stopniowo schnącą formułę wykazują znacznie wyższy potencjał w wyrównaniu pH skóry;
- Lekka emulsja nawilżająca - tonik może w pełni pokryć zapotrzebowanie dla skóry z wysoką retencją i z niewielką lub umiarkowaną utratą wilgoci lub zatrzymać szybkie schnięcie skóry, gdy dochodzi do wzmożonej utraty wilgotności, np. podczas etapu oczyszczania. Pamiętaj, że na skórze niskoretencyjnej kluczową rolę odgrywa czas aplikacji, im dłużej zwlekasz z nawilżeniem, tym szybsza utrata i dekompensacja nawilżenia przez największy organ… i mniejsze zadowolenie ze stosowanych produktów nawilżających.
- Kosmetyk buforujący odwodnienie skóry - kosmetyk może pozwolić Ci w sprytny sposób zatrzymać nadmierną utratę wody z naskórka, nie musi pełnić głównej formy nawilżenia, lecz stanowić swoistą zaporę przed dalszą ucieczką wody z naskórka. To szczególnie pomocna opcja dla osób, których skóra schnie bardzo szybko, ma obniżone możliwości wyrównawcze (skóra dojrzała, choroby przewlekłe, leki immunosupresyjne, sucha skóra) bądź też z jakichś powodów nie mogą ograniczyć kontaktu z czynnikiem wysuszającym (twarda woda, niska wilgotność powietrza, itd.).
- Booster nawilżenia dla skóry szybko schnącej - kosmetyk ogranicza schnięcie skóry, zatem kosmetyki, które wykazują wysoki potencjał wiązania wilgoci bądź też tworzenia warstwy ochronnej, te możliwości mają wyższe. Jeśli Twoja skóra szybko schnie, uprzednia aplikacja lekkiej emulsji tworzy bardziej optymalne warunki do podniesienia w efektywny sposób nawilżenia Twojego naskórka.
- Amortyzacja dla substancji aktywnych - ograniczenie schnięcia skóry i zapewnienie skórze bardziej stabilnej wilgotności i odczynu, wpływają na znacznie wyższy próg tolerancji i barierowości naskórka. Poprawia to tolerancję zwłaszcza substancji naruszających ciągłość skóry lub wpływających bezpośrednio na aktywność jednostki włosowo-łojowej. Zaaplikowanie jogurtowego tonera może potencjalnie zmniejszyć ilość powikłań oraz zwaloryzować efekty. Im bardziej równa, jednostajna praca jednostki włosowo-łojowej, tym zdecydowanie mniej korzystne warunki do rozwoju zapalenia.
PORÓWNANIE KREMÓW Z FILTREM, CZĘŚĆ DRUGA: TOCOBO, MISSHA, EUCERIN, ALTRUIST, SKINTRA, ISDIN
TOCOBO, BIO WATERY SUN CREAM SPF 50+ PA+++
No dobrze, zacznijmy od Tocobo. Konsystencja mleczna, lejąca, lecz z pewną aksamitnością, kosmetyk nie przelewa się między palcami, nie ma w sobie zawoalowanej tłustości. Myślę, że określenie mleczny jest w przypadku tego produktu nad wyraz trafne. Podczas delikatnych ruchów, konsystencja nie gęstnieje, a rozmywa się zarówno na skórze, jak i niknie w oczach, pozostawiając neutralne i całkowicie transparentne wykończenie. Konsystencja jest lekko pożółcona, ale macie moje słowo, że nie pozostawia na skórze tego pontonu, ani też nie płata psikusa pod wpływem wydzielania większej ilości sebum, czy potu. Mimo zapachu, którego nie jestem w stanie dokładnie sprecyzować (wyczuwam nuty jodłowe i wodne), jestem w stanie napisać, że nie jest on przytłaczający i staje się praktycznie niewyczuwalny po około 5 minutach od aplikacji. Niemałym zaskoczeniem jest dla z pewnością brak podrażnień, zazwyczaj przy perfumowanych preparatach o tak lekkiej konsystencji, sprawy wkraczają na alarmowy poziom, który zazwyczaj kończy się trudną do opanowania reaktywnością skóry oraz nierówną batalią o ocalenie narządu wzroku. Tak, nie piecze, nie migruje, nie podrażnia ani skóry ani oczu. Zapewnia wręcz przyjemny efekt ukojenia skóry, chłodzenia, ale nadmienię, że dzieje się tak wówczas, gdy skóra jest w miarę stabilnej formie, nie polecam go w stosowaniu cerom, które są rozchwiane pod względem nawodnienia i mają niski próg tolerancji, spójrzmy prawdzie w oczy, jeśli nie ogarnięcie tematu odwodnienia, będzie Was podrażniać wszystko, co szybko schnie i to nie będzie wina tego produktu, tylko specyfika skóry, którą macie. Wtedy faktycznie może pojawić się świąd i dziwne naciąganie naskórka.
Mam pewną zagwozdkę co do jego lekkości, natomiast myślę, że w znacznej mierze moje pewne obserwacje są bardziej powiązane nie z konsystencją Tocobo, a po prostu ilością, która jest niezbędna do zapewnienia mi odpowiedniej ochrony. Generalnie produkt zostawia neutralne wykończenie. Nie jest ono matowe, ale również nie jest tłuste. Nie wzmaga tendencji do przetłuszczania, nie ugotujecie się w nim, ale nie jest też typowo suchy. Jeśli macie tylko tendencję do przetłuszczania, to skóra pod koniec dnia będzie przetłuszczona, bo ten produkt Wam tej produkcji sebum nie ograniczy i nie da też zbyt dużego komfortu. Tocobo hołduje zasadę: bądź możliwie jak najbardziej neutralny. Jeśli jesteście na to przygotowani, to myślę, że zakup tego kremu będzie jedną z najlepszych decyzji kosmetycznych, jaką możecie podjąć. Na mojej skórze wygląda perfekcyjnie i na pewno go kupię ponownie.
Z powyższych rozważań, moim zdaniem aplikacja makijażu na nim to dość śliska sprawa. Od razu po nałożeniu daje zupełnie neutralne wykończenie, stąd jeśli nie wykonujesz jakichś abstrakcyjnie zaawansowanych, trących ruchów, raczej nie naruszysz go na tyle, by gwałtownie obniżyć zapewnianą przez niego ochronę (chociaż nigdy takiej pewności nie masz i trzeba to wliczyć w koszty), ale ten kosmetyk nie utrzyma wybitnie kolejnej warstwy, choć i tak zrobi to lepiej niż większość SPFowych czempionów. Jeśli zatem masz sprawdzony podkład, który sprawdza się w standardowych warunkach, jest duża szansa, że będzie pracować w zbliżony sposób na warstwie Tocobo.
Zakres ochrony: 5 filtrów chemicznych, o szerokim spektrum działania, wygląda to obiecująco. Jak jest w rzeczywistości? Nie wiem, ale mam nadzieję, że producent nie zanurza się tak głęboko w świat fantazji jak w zespół Purito i faktycznie w tym filtrze jest to, co znajdziemy na etykiecie produktu.
INCI: Aqua, Dibutyl Adipate, Propanediol, Ethylhexyl Triazone, Terephthalylidene Dicamphor Sulfonic Acid, Polyglyceryl-3 Distearate, Niacinamide, Tromethamine, Cetearyl Alcohol, 1,2-Hexanediol, Diethylamino Hydroxybenzoyl Hexyl Benzoate, Pentylene Glycol, Polysilicone-15, Vigna Radiata Seed Extract, Gossypium Herbaceum (Cotton) Extract, Sophora Flavescens Root Extract, Rheum Palmatum Root/Stalk Extract, Scutellaria Baicalensis Root Extract, Phellodendron Amurense Bark Extract, Oenothera Biennis (Evening Primrose) Flower Extract, Ulmus Davidiana Root Extract, Pinus Palustris Leaf Extract, Pueraria Lobata Root Extract, Sodium Hyaluronate, Gossypium Herbaceum (Cotton) Seed Oil, Polymethylsilsesquioxane, Sodium Polyacryloyldimethyl Taurate, Glyceryl Stearate, Bis-Ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine, Potassium Cetyl Phosphate, Glycerin, Glyceryl Stearate Citrate, Inulin Lauryl Carbamate, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer, Ethylhexylglycerin, Adenosine, Butylene Glycol, Tocopherol, Parfum
MISSHA SOFT FINISH SUN MILK SPF 50+ PA+++
Kolejny, topowy produkt. Może nie doczekał się dytyramb w instagramowym światku, ale ma swoje stałe i przekonane o jego wyjątkowości, grono odbiorców. No więc musiałam, musiałam go kupić i sprofanować na swojej cholerycznej skórze.
Konsystencja płynąca ciurkiem, podbielona i naciągnięta różowym pigmentem. Serce mi niemal stanęło, gdy tę mleczną drogę zobaczyłam. Przysięgam. Kosmetyk podczas aplikacji staje się hybrydą kremu-silikonu, nie potrafię wyjaśnić dokładnie swoich odczuć, ale jest to za każdym razem błogie przeżycie. Sun Milk cudownie rozpręża i zmiękcza skórę, za każdym razem gdy go aplikuję nie mogę wyjść z podziwu z jaką delikatnością, szacunkiem i czułością traktuje moją cerę. Konsystencja jest na tyle lejąca, że nie miałam do końca pewności czy aplikuję prawidłową ilość, zwłaszcza, że delikatnie smuży i ma tendencję do osiadania gdy jest jeszcze mokry, co sprawia, że końcowy werdykt co do dobrze wykalkulowanej ilości jest tak samo mętny jak an początku. Nie stawia żadnego oporu, nie wymusza tarcia, działa jak opatrunek. Po około 5-10 minutach (w zależności od odwodnienia skóry), Missha osiada na skórze, zachowuje się jak jedwabny, miękki puder. Skóra wygląda w nim pięknie: o ile nie będzie zaburzać jego warstwy dodatkowymi kosmetykami i warstwami. Daje efekt wygładzenia, wygląda fenomenalnie na zdjęciach, cera w obiektywie wygląda na nieskazitelną i wcale nie jest gorzej w rzeczywistości. Polecam go szczególnie osobom, których większość filtrów przeciwsłonecznych podrażnia lub wysusza (i jednocześnie działa komedogennie) lub szukają kosmetyku, który podkreśli dobrą kondycję skóry.
Sun Milk to nie jest jednak samo pasmo sukcesów. Rozbiela skórę. Najbardziej przy aplikacji, potem ten efekt jest coraz subtelniejszy, ale jeśli załakniecie choć odrobiny piękna, spoglądając z podziwem na własne odbicie w sklepowej szybie, to jest to zauważalne, zwłaszcza gdy macie cieplejszy i/lub ciemniejszy typ urody. Nie mam również pewności co do jego przyczepności: bo z jednej strony stawia opór podczas demakijażu i nie jest wcale tak prosty do zmycia, a z drugiej: absolutnie za każdym razem, gdy próbowałam go dobudować lub nałożyć makijaż, widziałam jak się przemieszcza, miejscami nawet i roluje. Makijaż niszczy, niestety, jego wyjątkowe wykończenie i sprawia, że skóra zaczyna się wyświecać, co się nie dzieje, jeśli nie zhańbię go nawet minimalną warstwą pudru. Biorąc również pod uwagę zastosowane w nim filtry, nie opierałabym na nim swojej głównej ochrony przed promieniowaniem słonecznym. Ta delikatna, wyczuwalna, pudrowa warstwa sprawia, że Sun Milk świetnie chroni skórę przed innymi czynnikami fizycznymi, to dosyć istotne, jeśli posiadacie skórę reaktywną o niskich możliwościach adaptacyjnych.
Nie wzmaga przetłuszczania, ale czasami zdarzało mi się odczuwać w nim falę ciepła. Nie migruje, nie podrażnia skóry (wykazuje działanie łagodzące, również na skórach reaktywnych, uszkodzonych, po zabiegach), nie powoduje potoku łez. Nie lepi. Nie daje uczucie przeciążenia, choć jest przez cały czas wyczuwalny (ale w pozytywny sposób, daje bardzo miękkie, luksusowe wręcz wykończenie).
Zapach salonu fryzjerskiego, wietrzeje szybko do poziomu, który nie dręczy nosa własnego i cudzego.
Zakres ochrony: chemiczno-mineralny, tlenek cynku i filtry chemiczne o średnim rozmachu ochrony. Nie miałabym odwagi go nosić przy indeksie UVA wyższym niż 6, a zwłaszcza gdybym miała uwrażliwioną, reaktywną i odbarwioną skórę (lub. takimi tendencjami).
INCI: Water, Cyclopentasiloxane, Silica, Zinc Oxide, Dipropylene Glycol, Butylene Glycol, Lauryl PEG-10 Tris(Trimethylsiloxy)silylethyl Dimethicone, Ethylhexyl Salicylate, Caprylyl Methicone, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Isopropyl Palmitate, Titanium Dioxide (CI77891), Alcohol Denat., C12-15 Alkyl Benzoate, Helichrysum Arenarium Extract, Bis-Ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine, Magnesium Sulfate, Dimethicone/Vinyl Dimethicone Crosspolymer, Dimethicone, Diethylamino Hydroxybenzoyl Hexyl Benzoate, Quaternium-18 Bentonite, Aluminum Hydroxide, Stearic Acid, Glycerin, Hydrogen Dimethicone, Phenoxyethanol, Fragrance, Silica Dimethyl Silylate, Sodium Benzoate, Tocopheryl Acetate, Disodium EDTA, Potassium Sorbate, Caprylyl Glycol, Polyhydroxystearic Acid, Isostearic Acid, Isopropyl Myristate, Lecithin, Ethylhexyl Palmitate, Polyglyceryl-3 Polyricinoleate, CI77492, Limonia Acidissima Extract, CI77491, VP/Hexadecene Copolymer, Acrylates/Dimethicone Copolymer, Biosaccharide Gum-4, Rosa Davurica Bud Extract, Cinchona Succirubra Bark Extract, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Abronia Villosa Leaf Extract, Psidium Guajava Leaf Extract, Rhodiola Rosea Root Extract, Hexyl Cinnamal, Benzyl Salicylate
EUCERIN SUN GEL-CREAM OIL CONTROL SPF50+
Przejdźmy dalej: Eucerin. Nie zgodzę się z informacją o żelowej formule, czy też żel -kremie. To, co wydobywa pompka to krem, i to gęsty krem. Kolor podżółcony, mam wrażenie, że i lekko zażółca skórę, aczkolwiek nie jest to u mnie aż tak zauważalne, gdyż moja karnacja ma tych tonów naturalnie dużo. Myślę, że na chłodniejszych typach skóry sytuacja może być już mniej optymistyczna.
Mimo gęstej i mokrej konsystencji, krem rozprowadza się na skórze w sprawny sposób, całkowicie niknie jego toporność, nie jest tłusty. Wchłania się, ale do satyny, i tutaj powiem szczerze, mam pewien problem. Bo o ile jestem w stanie zrozumieć zachwyt tym produktem, biorąc pod uwagę jego dalsze zalety o których napiszę, to ja nie jestem w stanie go używać. Wykończenie, jak napisałam, jest satyną. Ale to jest satyna, która daje efekt brudnej, niedomytej skóry i w wyjątkowo niekorzystny sposób na tej skórze leży. Nakładanie Eucerin to dla mnie alegoria picia piołunu, niby dobrze robi na żołądek, ale nadal pijesz wywar z piołunu, po którym cię wykręca.
Kosmetyk dobrze siada na skórze, na tyle dobrze, że spośród wszystkich dzisiaj wywołanych produktów do ochrony przeciwsłonecznej, ten z makijażem ma szansę być najbardziej kompatybilny. Wymaga jednak czasu, co najmniej 10-15 minut. Jest trwały i zwiększa trwałość tego, co się na niego nałoży. Jest rzeczywiście odporny na sebum i pot, w zasadzie to, w jaki sposób wygląda na skórze po około 15 minutach, utrzymuje się już przez pozostałe godziny aż do demakijażu. Prawdziwe jest stwierdzenie, że jest wyczuwalny na skórze, ale jej nie przeciąża. Mimo wielokrotnych prób, nigdy nie spowodował gwałtownego pogorszenia stanu mojej cery, jest dosyć neutralny pod tym względem - skóra pracuje podobnie jak bez żadnego produktu, co przy aplikacji tak sowitej ilości kosmetyku wodoopornego, zasługuje na szczere uznanie. Ma, niestety, tendencje do rolowania i zbijania się w kłębki, dlatego trzeba działać nim szybko i moim zdaniem nie nadaje się do reaplikacji.
Ze świeżo wklepywanego kremu wyzierają złowrogo opary alkoholu, natomiast nie odnotowałam żadnych epizodów, które mogłyby świadczyć o większej reaktywności mojej skóry. Ogólnie kosmetyk nie migruje, ale podrażnia oczy. Nie zawsze powoduje łzawienie, ale daje głównie uczucie "ciężkich powiek" oraz podczas demakijażu i do nawet godziny po, utrzymuje się zamglenie- nie, nie nakładam go na powieki. Jest w nim coś, co jednak musi mój narząd wzroku wyjątkowo drażnić albo jest to znak, że potrzebuję pilnie porady psychologicznej.
Polecam osobom, które mają twierdzą, że każdy SPF powoduje wysyp i gigantyczny łojotok. W moim odczuciu to jedna z najbardziej neutralnych, dostępnych na rynku formuł, ale tak jak już pisałam, nie będę używać, bo nie podoba mi się jego niechlujne wykończenie.
Ochrona: szerokopasmowa, ale nie spodziewałabym się wysokiej ochrony w zakresie UVA, analizując zastosowane w formule filtry chemiczne. Plusem jest to, że SPF się nie przemieszcza i jest odporny na pot, to zawsze punktuje, nawet jeśli pozostałe parametry mogłyby być odrobinę lepsze.
INCI: Aqua, Cl 2-15 Alkyl Benzoate, Alcohol Denat., Butyl Methoxydibenzoylmethane, Butylen Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Ethylhexyl Triazone, Bis-Ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine Dibutyl Adipate, Diethylamino Hydroxybenzoyl Hexy Benzoate, Glyceryl Stearate Citrate, Phenylbenzimidazol Sulfonic Acid, Silica, Tapioca Starch, Behenyl Alcohol Cetearyl Alcohol, Silica Dimethyl Silylate, Carnitine Glycyrrhetinic Acid, Glycyrrhiza Inflata Root Extract Glycerin, Dimethicone, Copernicia Cerifera Cera Hydroxypropyl Methylcellulose, Carrageenan, Xantha Gum, Sodium Hydroxide, Trisodium EDTA, Hydroxyceto henone Eth Ihex I I cerin Phenox ethanol
ALTRUIST, FACE FLUID SPF 50+ (LEKKA EMULSJA DO TWARZY)
No to lecimy dalej. Kolejny kosmetyk legenda.
Konsystencja zsiadłego mleka, w zasadzie pierwsze, buzujące i uderzające do głowy emocje nie zniekształcają aż tak rzeczywistości, bowiem Altruist daje efekt zwarzenia, skiśnięcia na twarzy. Nie wygląda to dobrze. Krem szybko nabiera przyzwoitości przy delikatnych, okrężnych i oklepujących ruchach, delikatnie transparentnieje, ale nie ma mowy żeby trzymał fason, wchłonął się całkowicie i dawał dyskretny, neutralny efekt. Rozbiela skórę i robi to widocznie. Z jednej strony to plus, bo doskonale wiesz ile gdzie i ten krem jest, więc dobrze kontrolujesz sytuację, ale z drugiej strony sami widzicie w jak żałosny sposób próbowałam ratować sytuację z Altruistem.
Krem gęstnieje i w ciągu 15 sekund przechodzi dość gwałtowną metamorfozę, staje się bardziej gumowy, rozsiadając się impertynencko na skórze. Plusem jest bardzo komfortowa konsystencja, przy wrażliwych, suchych i bardzo reaktywnych skórach, kosmetyk może przynieść dużą ulgę i zapewnia naprawdę ładne, satynowe wykończenie. Ogromnym plusem są jego wysokie zdolności łagodzące, zmiękczające i nawilżające, naskórek w tym produkcie rozmięka jak masło, dlatego też myślę, że mimo wszystko znajdzie on swoich wielbicieli. Zaskoczeniem jest to, że nie daje brudnego i przepoconego efektu mimo naprawdę mokrego wykończenia. Nie wysycha na skórze. Jeśli skóra Wam się wyświeca, to będzie w nim sto razy bardziej tłusta niż zwykle ma to miejsce. W innych przypadkach efekt jest mokry, lepki i coraz bardziej uciążliwy w ciągu dnia. Ciężko było mi uwierzyć w tak liczne, pozytywne opinie, bo grupa odbiorców jest naprawdę wąska (i gdybym miała inwestować w SPF z powyższymi wymaganiami, wybrałabym ostatnio recenzowany Garnier Ambre Solaire Super UV lekkie serum z wysoką ochroną UV z ceramidami). No dobra, jeszcze ciężej uwierzyć mi, że ktoś zdołał na tym produkcie wykonać makijaż i jeszcze jest zachwycony końcowym efektem.
Skóra dosyć mocno się pod nim poci. Na szczęście nie rozgrzewa, ale to pocenie i widoczne, białe ślady przy zmoczeniu są mało estetyczne.
Nie zauważyłam by produkt migrował, nie roluje się, ale do ponownej aplikacji nadaje się średnio, jest to mozolna i mało sensowna czynność. Jak siebie kocham, zapachu nie wyczuwam, a czytałam, że jest nieznośny. O ile w tę zsiadłą konsystencję jeszcze mogłam uwierzyć, to już w tę drugą atrybucję - nie do końca. Okazało się, że to właściwy kosmetyk, nie minęła data przydatności, mogłam również wymienić opakowanie. Jesteście ciekawi finału? Jest tak samo kiepski. Nadal ma konsystencję zsiadłego mleka. I nadal nie wyczuwam w nim tego nieznośnego zapachu.
Oczy posyła do piekieł. Piecze niemiłosiernie. Na skórę działa jak balsam, na ślepia jak formalina. Mam nadzieję, że na tych pozowanych fotach udało mi się to uchwycić.
Ochrona: perfekcyjna. 6 stabilnych filtrów chemicznych, szerokopasmówki, porządne przyleganie do skóry. Nie mam się do czego przyczepić, zawsze kiedy go noszę czuję się bezpiecznie: ochrona przed promieniowaniem słonecznym, czynnikami fizycznymi i small-talkiem.
INCI: Aqua, C12-15 Alkyl Benzoate, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Ethylhexyl Salicylate, Ethylhexyl Stearate, Glycerin, Niacinamide, Octocrylene, Dimethicone, Titanium Dioxide (Nano), Bis-Ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine, Phenylbenzimidazole Sulfonic Acid, Sodium Stearoyl Glutamate, Ethylhexyl Triazone, Panthenol, Aminomethyl Propanol, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Phenoxyethanol, Alumina, Tocopheryl Acetate, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Simethicone, Caprylyl Glycol, Piroctone Olamine, Titanium Dioxide, Silver Chloride, Diethylhexyl Sodium Sulfosuccinate, Propylene GlycolSKINTRA, RICH COAT SPF 50+
I to jest SPF o którym nie wiem co mam napisać. Bo nie jest wcale zły (i o tym będzie dalej), jest wręcz poprawny, ale konkurencja go zmiażdżyła. Za tę cenę jest masa lepszych, ciekawszych formuł.
Konsystencja średnio gęsta, beżowa, ale ze zdecydowanymi tonami żółtymi, ale nie bieli i nie żółci skóry. Jest neutralna pod tym względem. Kosmetyk krótko po aplikacji osiada na skórze, ale zaskoczeniem jest to, że mimo tej schnącej i siadającej formuły, nie roluje się (ale może to robić, jeśli cackasz się z nim za długo, trzeba nim działać szybko). Wykończenie typowo satynowe, nie potrzebuje wiele czasu, w ciągu minuty zobaczysz to, co po kilku godzinach. Nie wzmaga tendencji do przetłuszczania, ale jeśli Wasza skóra ma do tego skłonności, to po tym SPFie nie będzie lepiej. Szybko się rozprowadza, nie smuży. Nie podrażnia oczu, ale jest jedna rzecz, która mnie bardzo w nim niepokoi: za każdym razem mam po nim rozgrzaną skórę. Nie czuję pieczenia, ale ciepło już tak. Do tej pory nie doszłam do tego co tak na mnie działa, ale nie zamierzam ryzykować i dalej go używać.
Nie pogłębia struktury skóry, równomiernie na niej osiada. Wykończenie jest satynowe, ale nie pudrowe, tylko z delikatnym poblaskiem. Czy sprawdzi się pod makijaż? I tak, i nie. Jeśli Twoja skóra dobrze reaguje na budowanie warstw i wykazuje minimalną tendencję do przetłuszczania, prawdopodobnie tak i będzie to jedna z lepszych baz. Jeśli jednak posiadasz skórę bardziej wymagającą i nawracającą bolączką jest niska trwałość kosmetyków kolorowych, naprawdę nie licz na to, że Skintra ją rozwiąże. Prawdopodobnie potrzebie resztki nadziei.
Plusem jest to jak łatwo się zmywa, spośród wszystkich recenzowanych dzisiaj filtrów, to właśnie on stawia poprzeczkę najniżej. Do tego dzielnie reaguje na pot. Nie zauważyłam po nim pogorszenia stanu skóry, ale tak jak już napisałam - ze względu na rozgrzewanie skóry, nie stosowałam go zbyt często i swoją opinię opieram na pojedynczych dniach, a nie tygodniach. Zapach neutralny, "kosmetyczny", nie wyczuwam żadnych wybijających się, przewodnich nut. Woń towarzyszy przez cały czas noszenia, jednak nie jest nachalna.
Ochrona: 3 filtry chemiczne, w tym Tinosorb S i Uvinul A. Ciężko mi dywagować nad składem tego produktu, ale budzi i budził on od samego początku ciąg piętrzących się wątpliwości, szczególnie, że w składzie znajdują się składniki, które są wysoce podatne na procesy utleniania. Wierzę jednak, że jeśli został on dopuszczony do obrotu, spełnia swoją funkcję i zostało to potwierdzone niezbędnymi badaniami.
INCI: Aqua, Dibutyl Adipate, Diethylamino Hydroxybenzoyl Hexyl Benzoate, Propanediol, C15-19 Alkane, Amylopectin, Ethylhexyl Triazone, Triheptanoin, Undecane, Potassium Cetyl Phosphate, Coco Caprylate Caprate, Bis-Ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine, Silica, Pentylene Glycol, Acrylates/C12-22 Alkyl Methacrylate Copolymer, Glyceryl Stearate, Ascorbyl Tetraisopalmitate, Saccharide Isomerate, Cetearyl Alcohol, Citrullus Lanatus Seed Oil, Tocopherol, Caesalpinia Spinosa, Sunflower Sprout Extract, Pseudoalteromonas Ferment Extract, Allantoin, Arginine, Bentonite, Xanthan Gum, Tridecane, Maltodextrin, Glyceryl Caprylate, Coco-Glucoside, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Disodium Lauryl Sulfosuccinate, Hydroxyacetophenon, Quartz, Sodium Citrate, Citric Acid
ISDIN FOTOULTRA AGE REPAIR FUSION WATER KREM DO TWARZY SPF 50+
Biała, mięsista emulsja, podczas rozprowadzania produkt staje się półwodnisty. Bieli jedynie na czas aplikacji, wymaga czasu, bowiem intensywnie smuży. Pomocne jest "doklepanie". Nie jest to filtr, który w zdecydowany, konkretny sposób siada na skórze, można łatwo naruszyć jego powierzchnię, dlatego nic więcej, poza aplikacją, nie zalecam z nim robić - jeśli macie nawyk dotykania skóry, zdecydowanie odradzam Wam zakup tego produktu. Nie wiem też jak ogarnęłabym z nim sprawę okularów, jeśli tak łatwo się ściera... Wraz z czasem staje się coraz bardziej tłusty, zostawiając dziwną, natłuszczona powierzchnię, jest to jeden z tych kosmetyków, który w ogóle nie reaguje na próby zmatowienia. I tak jak lubię świetliste wykończenie, to Isdin przekroczył tę granicę i przekracza ją wielokrotnie - im dalej w las, tym skóra coraz bardziej tłusta. Kompletnie nie nadaje się pod makijaż. Plusem jest to, że sam z siebie się nie wałkuje (o ile mu w tym nie pomożecie), ale wysypało mnie po nim srogo.
Od razu podczas aplikacji do nozdrzy wdziera się zapach mydła i towarzyszy on przez cały czas noszenia, szczęśliwie: do takiego poziomu, który już nie jest męczący.
Co więcej, na pewno dobrze sprawdza się w replikacji. Tak jak źle na niego wpływa jakikolwiek dotyk, to konsystencja jest na tyle płynna, że jest stworzona do podbudowania kolejnych warstw - pardon, tylko nie gdy tę warstwę stanowi Isdin. Zatem jeśli nie jest to dla Was problem, by mieć inny produkt bazowy, i inny do ponownej aplikacji, to wersja Age Repairing jest doskonałym wyborem.
Ogromny plus: nie piecze w oczy, nawet jeśli kładłam go na powieki, nie robił mi krzywdy. Nie powoduje swędzenia, nie podrażnia. Gdyby nie był tak tłusty, to pewnie zużyłabym go do końca.
Ochrona: poza ścierającą się formułą? Bardzo dobra, jeśli nie najlepsza z dzisiaj przedstawionych produktów do ochrony przeciwsłonecznej. Analizując skład Isdin, nie ma się do czego przyczepić. 6 filtrów chemicznych, pełny zakres ochrony, UVA na wyższym poziomie niż wymagają tego ogólne standardy UE.
Pozdrawiam ciepło,
Ewa
ANNABELLE MINERALS COVERAGE FOUNDATION (PODKŁAD KRYJĄCY)
Może zacznijmy od tego co jest, a co definitywnie nie jest podkładem mineralnym. Umownie, podkład mineralny jest ucieleśnieniem prostoty, i jest mineralny tylko i wyłącznie dlatego, że znajdują się w nim jedynie… składniki mineralne. Zatem podkład mineralny nie ma zbyt wiele wspólnego z magnackim, majestatycznym aragonitem, tudzież, już mniej eufemistycznie, drogeryjnym, kompaktowym tynkiem, który zawiera bliżej nieokreślone składniki, no i promil mineralnych, który często aż krzyczy z etykiety. Powiedzmy, że to taki stryjeczny wuj szwagra mojego drugiego męża, z tym, że męża ani drugiego, ani pierwszego nie mam i jak sięgam pamięcią, nie miałam.
Najczęściej, to, co stanowi trzon podkładu mineralnego to: dwutlenek tytanu, tlenek cynku, mika, tlenki żelaza, czasami mineralne składniki poprawiające przyczepność. Jest to niezbędne minimum, by podkład mógł zapewnić Ci krycie, umiarkowaną przyczepność oraz odpowiedni kolor. Każdy składnik pełni określoną funkcję. Zdarza się, że podkład zawiera dodatkowe składniki kondycjonujące. Narusza to jednak tę niepiśmienną, honorową zasadę czystości. Czy zatem taki kosmetyk zasługuje na miano kosmetyku mineralnego? Gdzie leży granica? Czy warto ją naciągać? Myślę, że warto, korzystając z okazji, zwrócić uwagę na to, że lista składników nie jest wyznacznikiem ani sukcesu, ani porażki x kosmetyku i podkłady mineralne są niezbitym potwierdzeniem tej, mogłoby się wydawać, mało logicznej, tezy, gdzie chłopski rozum to za mało. Mimo wąskiej listy wykorzystywanych substancji w formułach tego typu, podkłady mineralne różnią się od siebie, czasami subtelnie, czasami różnice są miażdżące. Znaczenie odgrywa wykorzystany surowiec, jego pochodzenie, sposób przetworzenia, powlekania, proporcjonalność, można ten temat rozważać na nieskończenie wiele sposobów i warto mieć to na uwadze, jeśli zakiełkuje w Twojej głowie myśl porównywania tych kosmetyków względem siebie na podstawie listy składników.
PODKŁAD KRYJĄCY ANNABELLE MINERALS
Podkład ma sypką formę, porównując ją do wcześniejszej (sprzed reformuły), struktura jest bardziej przylegająca, choć na pierwszy rzut oka, również i mniej kryjąca. Jest to jednak pierwsze i dość mylne wrażenie, bowiem zmienione proporcje, zapewniają lepsze i bardziej swobodne możliwości budowania krycia, co w moim przypadku, sprawdza się w praktyce lepiej - zapewniając zarówno i bardziej satysfakcjonujące krycie, jak i trwałość oraz przy okazji wygładzenie (efekt widać na zdjęciach, celowo najechałam podkładem częściowo na swoje spore znamię na szyi). Efekt jest bardzo naturalny i to oko cieszy. Podkład znacznie słabiej absorbuje wilgoć i na mojej, dość cholerycznej skórze, jest to gwarancja pewnej równowagi, która owocuje chociażby w lepszym utrzymywaniu się makijażu - jeśli nie obserwuję gwałtownych zmian w poziomie nawilżenia, jest niewielka szansa na zaskakujące w przebiegu wzmożone wydzielanie sebum, swędzenie, czy wzmożone rogowacenie (kaszka, grudkowatość).
Nie mam dostępu do aż tak wrażliwych danych, żeby wiedzieć na konkretnie jakim, jednak miałkość składników jest na takim poziomie, by gwarantować miękkie, równomierne wykończenie i podatne na niepospieszne budowanie poziomu krycia. Poprzednia formuła przede wszystkim zapewniała mocniejsze możliwości kryjące, ale kosztem silniejszego i mniej równomiernego przylegania, co sprawiało, że nie był to podkład mojego pierwszego wyboru. No dobra, zdarzało mu się przeciążać i wysuszać skórę oraz dawać dość ciastkowaty i pudrowy efekt, bywało w porządku przeważnie, gdy moja cera była w perfekcyjnej formie, dlatego sięgałam najczęściej po formułę rozświetlającą, czasami matującą. Tak jak widać na załączonym poniżej zdjęciu, obok wyrównanego kolorytu, efekt doskonałości podbija przede wszystkim wykończenie podkładu: wklęsłe, jak i wypukłe niedoskonałości są optycznie mniej widoczne, ale w miękki sposób. Jest to dla mnie wyjątkowo istotna atrybucja, bowiem jestem na takim etapie swojego beztroskiego życia, gdy jestem w stanie poświęcić krycie, w miejsce wykończenia, które nie podkreśli struktury naskórka, która wraz z wiekiem i odwodnieniem skóry, niestety, coraz bardziej postępuje. Natomiast faktem też jest to, że przy podkładzie Annabelle Minerals, możesz mieć i zjeść ciastko. Pozwalając sobie na słodko-słoną retrospekcję zatopionych pieniędzy, jest to bardzo trudne do uzyskania jednym kosmetykiem, zwłaszcza w standardowej formie (biorąc pod uwagę niski koszt podkładu - moja stabilność finansowa nie leży już tylko w strefie marzeń). Oczywiście, że jest cała masa czynników, które wpływają na powyższe, stąd możesz zupełnie nie zgadzać się z moimi spostrzeżeniami, jednak mając odniesienie do kosmetyków mineralnych z którymi miałam jak dotąd okazję pracować, z Annabelle Minerals pracuje się najprościej, choć, co jest oczywiste, nie będą oszałamiać efektem w każdych warunkach i na każdym rodzaju, jak i typie skóry. Jeśli miałabym komukolwiek polecać wersję kryjącą to osobom z wyrównaną kondycją skóry oraz tym, którzy zaczynają i zależy Wam zarówno na przyzwoitym kryciu, jak i naturalnym, miłym dla oka wykończeniu. Osoby z bardziej sprecyzowanymi i wzmożonymi potrzebami mogą nie być zachwycone, nie jest to ani mokra, lśniąca formuła, ani też nie jest na tyle odporna, by poradzić sobie z dużą ilością sebum, czy potu. Warto mieć to na uwadze. Na tym etapie jest to mój ulubiony podkład mineralny i sprawdza mi się o wiele lepiej niż poprzednia formuła.
Wydajność - umowna. Z reguły są to kosmetyki wydajne. Płacisz za pigment, stąd zużywasz ich w praktyce zdecydowanie mniej niż standardowego kosmetyku kremowego. Podkład zakupisz w gramaturze 4g i 10g.
WSKAZÓWKI PRAKTYCZNE I MNIEJ PRAKTYCZNE
Tak jak już napisałam, podkład mineralny nie zawiera składników kondycjonujących, konserwujących, poprawiających jego przyczepność i trwałość. Sprawia to, że przygoda z kosmetykami tego typu może zapewnić Ci regularną dawkę adrenaliny, jeśli kondycja Twojej skóry, technika stosowania i warunki w których przebywasz, są równie nieprzewidywalne. Jest jednak duża szansa na długotrwały i satysfakcjonujący mariaż, jeśli trafisz oraz! mam nadzieję, że moje wskazówki odwiodą Cię od skreślenia kosmetyków mineralnych. Tak, nawet jeśli posiadasz trądzik, jesteś w trakcie leczenia dermatologicznego, Twoja skóra jest sucha lub masz z nimi marne doświadczenia. Da się ten temat naprawdę w wielu warunkach ogarnąć. A warto, jeśli weźmiemy pod uwagę barierę fizyczną i chemiczną, krótki i prosty skład i stosunkowo dużą neutralność kosmetyków mineralnych wobec pielęgnacji, którą stosujesz na co dzień.
Po pierwsze. Dobierz odpowiedni kolor i podton, to jest ponad połowa sukcesu. Wówczas automatycznie budujesz mniej warstw na swojej skórze, a efekt pod każdym względem jest bardziej satysfakcjonujący. Marka posiada liczną ofertę kolorystyczną, od kolorów naprawdę jasnych, z różnymi podtonami, po ciemne. Nie wiesz co wybrać? Zapytaj. A jeśli to nadal do Ciebie nie przemawia (bo tak), marka Annabelle Minerals posiada dwa stacjonarne sklepy, gdzie możesz nie tylko cichaczem sprawdzić kolor, możesz zupełnie za darmo go nałożyć, a nawet może Ci go nałożyć profesjonalna makijażystka, i to zupełnie za darmo. W Warszawie, i Krakowie, ich znajdziecie.
Baza. Dajmy, że to jedna trzecia sukcesu. Im bardziej wyrównana i przewidywana jest praca Twojej skóry tym lepiej. Ale ale ale, wiemy jaka jest rzeczywistość. Z mojej praktyki, w tym celu najbardziej sprawdzają się bazy całkowicie schnące: typu dry-touch lub z pigmentem i również matowym wykończeniem (co waloryzuje krycie poprzez lepszą przyczepność oraz częściowo izoluje podkład mineralny od wydzielin, co wpływa pozytywnie na trwałość), ważne, by struktura skóry przed aplikacją podkładu nie stawiała żadnego oporu, a już na pewno należy wystrzegać się lepkości. Jeśli zdarzało się, że podkład mi się zwarzył, to właśnie dlatego. Jeśli nie przemawia do Ciebie forma bazy, chociaż jest to najlepsza gwarancja powodzenia, dobrą praktyką jest dodatek krzemionki do kremu nawilżającego, którego używasz lub zmatowienie skóry przed aplikacją podkładu mineralnego, ale tutaj już nie byłabym aż tak pewna siebie. Można zrobić to również na lepkiej bazie, ale z moich wieloletnich obserwacji, taki rezolutny sposób aplikacji sprawdza się jedynie na cerach, na których wszystko i tak wygląda jak prosto z wybiegu YSL. Każdy taką szczęściarę zna. Nam przeciętniarom pozostaje uzbroić się zatem w porządną działkę krzemionki i obiektywniej egzekwować swoje wybory pielęgnacyjne. Dla skór suchych polecam bazy w półschnące i tutaj doskonale sprawdzają się tinty barwiące lub podkłady kremowe o niewielkim stopniu krycia - podkład mineralny spotęguje ich krycie oraz zadziała na nie utrwalająco.
Czy podkład mineralny wymaga utrwalania? I to jest już kwestia sporna, bowiem jest to produkt, który sam w sobie również pełni funkcję pudru i może być stosowany tylko i wyłącznie w ten sposób, jeśli nie zależy Ci na gigantycznym kryciu. Można nim utrwalać inne kosmetyki kolorowe i taki podkład będzie zdecydowanie łagodniejszy niż silnie absorbujące pudry na bazie talku. W niektórych przypadkach może okazać się to niewystarczające, w niektórych wręcz tej dodatkowej warstwy należy unikać. Z moich obserwacji, największy wpływ na trwałość i wykończenie podkładu mineralnego, zupełnie odwrotnie jak w kosmetykach kremowych, mają nie kosmtyki finiszujące makijaż, a rozpoczynające go: czyli baza i kondycja Twojej cery. Polecam pudry słabiej absorbujące wilgoć, na przykład puder jedwabny, pudry wypiekane.
Jeśli nadal jest Ci mało: tutaj znajdziesz dodatkowe treści poświęconej doborowi koloru, formuły, aplikacji i metod mających przedłużyć trwałość podkładów mineralnych.
NAJCZĘSTSZE ROZTERKI
Na koniec przeanalizujmy najczęstsze problemy i bariery, które prawdopodobnie Twój mózg próbuje wytworzyć. Wokół podkładów mineralnych pojawiło się stanowczo za dużo uprzedzeń, natomiast mogę, jako osoba z niewyparzoną zjadaczką, już po latach doświadczeń napisać, że najczęściej wynikają one z niskiej świadomości i zaburzonego instynktu obserwacji. Mam nadzieję, że uda mi się te wątpliwości przepędzić.
Podkład mineralny a ochrona przeciwsłoneczna
To nie jest problem wyłącznie podkładu mineralnego, a ogólnie - makijażu. Podstawą stabilnej ochrony przeciwsłonecznej, oprócz stojącej za nią rzetelnej pracy biotechnologa, jest ilość, którą aplikujemy oraz stabilna, nienaruszalna warstwa wyliczana na 1mm3 skóry. Aplikując jakikolwiek makijaż, ryzykujesz naruszeniem tej rycerskiej zasady. Zatem moim zdaniem, nie powinno się tego robić, bo i narzędzi do szybkiej i domowej weryfikacji nie posiadamy. To, co może zminimalizować to ryzyko, to schnąca i “siadająca” formuła kremu z filtrem, wówczas, tak na logikę (bo nie z naukowego punktu widzenia), ryzyko migracji produktu zdecydowanie maleje. Natomiast to, co wiemy na pewno - jeśli ta warstwa zostanie naruszona, należy ją ponownie nałożyć. W przypadku stosowanego makijażu, najrozsądniejszą opcją wydają się filtry w sprayu, które są stosowane jako ostateczna, końcowa, finiszująca warstwa (choć są i tutaj również na tym polu dyskusje, np. dotyczące przyczepności, stabilności i efektywności - ciężko efektywnie stosować coś, czego nie da się, no właśnie: efektywnie zmierzyć).
Podkład mineralne a inne kosmetyki kolorowe: czy łączyć, czy nie łączyć
Możesz łączyć, kosmetyki w innej formie mogą podbijać efekt kosmetyków mineralnych - waloryzować ich krycie, a jednocześnie zmniejszać ilość standardowych produktów do makijażu, co może obniżać potencjał komedogenny, usprawniać etap myjący, redukować ryzyko odwodnienia skóry, zapewniać inny typ wykończenia, czy boostować trwałość.
Czy podkład mineralny może być stosowany podczas leczenia dermatologicznego?
Nie widzę zbyt wielu przeciwwskazań, w zasadzie prostota podkładów mineralnych minimalizuje ryzyko podrażnień i zaczopowania skóry, która ma nierównomierny cykl odnowy naskórkowej, co jest istotne podczas terapii, które mimo wszystko wpływają na poziom odwodnienia i reaktywności skóry. Były to produkty w pierwszej kolejności znajdujące zastosowanie właśnie w tak ekstremalnych przypadkach. Wiele zależy od tego jak Twoja skóra reaguje na stosowane leczenie, jakie to stosowane leczenie jest oraz jaka jest reakcja skóry na podkłady mineralne oraz ich sposób aplikacji. Są pewne jednostki chorobowe, które wymagają utrzymywania wyższego i stabilnego poziomu nawilżenia oraz wykazują wyjątkową reaktywność na tarcie. U takich osób podkład mineralny nie sprawdzi się. Sytuacja może przebiegać podobnie na skórach, których praca nawet bez żadnego makijażu jest nieokrzesana.
Pogorszenie stanu skóry po podkładzie mineralnym: potencjalne przyczyny
Podkład mineralny posiada właściwości absorbujące, bazuje na podstawowych składnikach zapewniających mu krycie i kolor. Jeśli obserwujesz pogorszenie po kosmetykach mineralnych, zazwyczaj są one związane z postępującym odwodnieniem i/lub podrażnieniem skóry. Powinien być to dla Ciebie impuls, by popracować nad codzienną pielęgnacją oraz środowiskiem, w którym przebywasz. Warto zastanowić się nad stosowaną techniką, akcesoriami, siłą nacisku, czasem wykonywania makijażu. Jeśli problemy pojawiają się jedynie podczas aplikacji podkładu mineralnego i w żadnej innej, prowokacyjnej sytuacji, możliwe, że Twoja skóra w zupełnie fizjologiczny sposób (najczęściej uwarunkowany ekspozomem i jej anatomią) ma zaburzone możliwości retencyjne. W takim przypadku zazwyczaj problem rozwiązuje dobra baza i skrócony czas makijażu, o czym pisałam wyżej. Warto również zwrócić uwagę na higienę pędzli i innych akcesoriów, których używasz do makijażu.
Czy podkład mineralny nie nadaje się do użytku po przekroczeniu daty PAO?
Prawnie 12 miesięcy, to maksymalny czas, jaki może otrzymać kosmetyk zarejestrowany jako kosmetyk do makijażu (w przypadku kosmetyków do makijażu oczu 3- 6 miesięcy). W praktyce - znacznie dłużej, gdyż formuła nie sprzyja gromadzeniu się bakterii, nie jest podatna na procesy utleniania oraz jest prosta w utrzymaniu czystości. Chociaż jak wiemy - to też zależy od tego jak ją eksploatujesz oraz jaki porządek i higienę na co dzień utrzymujesz.
Czym zmywać podkład mineralny?
To zależy od tego jak współpracuje z Twoją cerą. Czy działa na nią normalizująco, czy pobudza jej pracę. Podkład sam w sobie jest zawiesiną, z teoretycznego punktu widzenia wystarczą łagodne środki myjące, by pozbyć się go ze skóry. Z praktycznego - niezupełnie. W zasadzie w połączeniu z wodoodpornymi kosmetykami, to może być ciężka sprawa do ogarnięcia, gdyż zawiesiny w takich warunkach wykazują się wysokimi zdolnościami przylegającymi i nie są ani typowo rozpuszczalne w wodzie, ani nawet w tłuszczach. Nakładasz kosmetyk na żywy organ, który wytwarza wydzieliny. Żyjesz w zanieczyszczonym środowisku. Możliwe, że stosujesz nawet jakąś bazę/ ochronę przeciwsłoneczną/ cokolwiek, co tworzy dodatkową warstwę i wymusza zastosowanie bardziej wyrafinowanych metod. Musisz wziąć zatem pod uwagę aktywność wydzielniczą swojej skóry oraz wszystko to, co na skórę dodatkowo zostało zaaplikowane. Nie mam dobrej odpowiedzi. Komuś wystarczy żel, a Ty dla przykładu będziesz odtwarzać mycie dwuetapowe, bo tylko ono skutecznie usunie obecne zanieczyszczenia.
Artykuł powstał przy współpracy z marką Annabelle Minerals.
Pozdrawiam ciepło,
Ewa
EENY MEENY PEPTYDOWY TONIK KWASOWY | KWASY I PEPTYDY
HYDROKSYKWASY W PIELĘGNACJI
Jest duża szansa na to, że czytając niniejszy artykuł, znajdujesz się w jednej z dwóch grup: albo masz za sobą nieudane doświadczenia z kwasami i do tej pory z żalem wspominasz stan swojej skóry podczas ich stosowania albo nie chcesz próbować. I jest to zrozumiałe, ze względu na właściwości hydroksykwasów i potrzebę szybkich, widocznych i możliwych do oceny efektów, w kosmetologii zarówno gabinetowej, jak i domowej, promowane są głównie ich właściwości eksfoliacyjne. I przyznaję w tym miejscu rację wszystkim tym, którzy nie mają z nimi dobrych doświadczeń albo podskórnie obawiają się ich stosowania, a szczególnie na zasadach domowej ceramiki łazienkowej: jeśli kwas nie jest odpowiednio zbuforowany ani ustabilizowany, a dobór pod względem preparatu, jego mocy i stężenia jest przypadkowy, można wyrządzić sobie krzywdę albo co najwyżej nie promować tych cech i właściwości, które mogłyby rzeczywiście w sposób zadowalający poprawić stan Twojej skóry. Piszę o tym, ponieważ zniecierpliwieni, z reguły wybieramy te opcje, które są najbardziej ryzykowne i pociągają za sobą najwięcej skutków niepożądanych. Nie w każdym przypadku widoczne złuszczanie naskórka i gwałtowna ingerencja w procesy naskórkowe jest najbardziej optymalnym rozwiązaniem, choć ma to uzasadnienie kliniczne i może być niezbędnym elementem dobrze przeprowadzonej terapii kosmetologicznej lub być nawet i elementem procedury medycznej. Chcę jednak zwrócić uwagę na to, że wybierając powyższe, i często inwazyjne, rozwiązania, zamykamy się, czy to na skutek nieprzyjemnych doświadczeń, czy wizualizacji określonego (w domyśle intensywnego) efektu, na szeroki wachlarz innych właściwości hydroksykwasów, mówimy tutaj o działaniu delayed gratification, które wymaga jak sama nazwa sugeruje: czasu.
Dzisiaj skupiamy się wyłącznie na hydroksykwasach, i jeśli już o nich mówimy, to warto wiedzieć, że najistotniejszym czynnikiem przeważającym o właściwościach danego kwasu jest jego zdolność do dysocjacji. Na dysocjację wpływ ma szereg zróżnicowanych czynników, co sprawia, że hydroksykwasy mogą dawać różne efekty, zarówno na poziomie strukturalnym, jak i funkcjonalnym, w zależności od tego w jakiej formule, w jakich warunkach, w jaki sposób i w jakiej ilości, kwas został umieszczony. Tak, zmierzam do tego, że Twoje wcześniejsze doświadczenia z określonym kwasem… jest tylko i wyłącznie Twoim doświadczeniami z określoną formułą, która została zastosowana w określonym czasie i w określonych warunkach na Twojej skórze.
Powróćmy jednak do efektów, które określiłam opóźnioną gratyfikacją. Hydroksykwasy to substancje o wyjątkowo złożonym działaniu, bowiem znaczna część z nich wykazuje w obrębie skóry powinowactwo receptorowe bądź też naśladuje aktywne szlaki metaboliczne lub nawet jest ich niezbędną częścią, są zatem istotnym elementem prawidłowego funkcjonowania narządu jakim jest skóra. Potencjał kondycjonujący hydroksykwasów można zatem określić jako wysoki, a zarazem, w określonych warunkach, pardon, jako jeden z najbezpieczniejszych. Zasadniczo, analizując dostępne źródła, ciężko jest znaleźć tańszy, bardziej efektywny i przewidywalny w działaniu składnik w codziennej pielęgnacji niż hydroksykwasy, który realnie i długoterminowo podnosi możliwości retencyjne skóry, normalizuje procesy oksyredukcyjne oraz modeluje mikrośrodowisko, chociażby poprzez dostarczanie kolonizującym mikroorganizmom niezbędnych substratów lub tworzenie warunków, w których te procesy mogą zachodzić w bardziej zoptymalizowany sposób, wpływa to na absolutnie każdy, zachodzący proces autoregulacyjny, niezbędny dla zdrowego funkcjonowania. To też wyjaśnia czemu kwasom przypisuje się tak wiele właściwości, powyższe mogą przynieść realną poprawę w normalizacji pracy wydzielniczej jednostki włosowo-łojowej, ograniczać każdy typ i podtyp hiperpigmentacji, czy regulować procesy keratynizacyjne, czyli działać wielokierunkowo. Pragnę napisać, że włączając określony preparat z kwasami, wykorzystujemy jedynie część tych właściwości i jeśli zależy nam głównie na działaniu projakościowym, formuły typu tonik eeny meeny są jednym z najlepszych, możliwych wyborów.
W osiągnięciu powyższych rezultatów ogromne znacznie ma zastosowana substancja, jej stężenie, ale przede wszystkim jej formuła oraz proces wdrażania danego produktu do stosowanej pielęgnacji, który powinien być możliwie jak najbardziej spójny z fizjologią tego organu. Znaczenie odgrywa zatem nie tylko sam dobór odpowiedniego preparatu, ale i sposób jego użytkowania. Na podstawie peptydowego toniku kwasowego marki eeny meeny, który jest jednym z najlepszych produktów na rynku, postaram się ten temat możliwie jak najbardziej przybliżyć.
HALO, CO Z TYMI PEPTYDAMI
I to jest kolejne pytanie, które najpewniej się pojawi. Rzeczywiście status peptydów jest w kosmetologii stosowanej: niejasny. Faktycznie jest to temat trudny, w którym dowody naukowe są nierzadko sprzeczne, a najlepszą strategią przetrwania w gąszczu obecnych danych, jest czujna obserwacja tematu. W czym leży problem? Nie chcę przynudzać, dlatego postaram się napisać najprościej, jak jest to możliwe, albo przynajmniej, jak potrafię. Peptydy powstają w wyniku częściowej hydrolizy białek, peptydy kosmetyczne, to głównie peptydy o wysokim stopniu hydrolizacji, jednak nie są one aminokwasami, czyli produktem całkowitego rozpadu białek. Ma to swoje plusy, ale i potencjalne minusy. Częściowa hydrolizacja pozwala zachować responsywne i kompleksowe właściwości białek, a biorąc pod uwagę skórę, która jest pokryta receptorami jak majowa łąka kwieciem, peptydy mogą pełnić określone, korzystne funkcje zawiadowcze, począwszy od autoregulacji czynników homeostatycznych, odpornościowych, reprodukcyjnych, czy wzrostowych. Wchodząc jednak w głębszą neuroendoimmunologię tego narządu, istnieje pewne ryzyko, że efekt ten może być jednak niekorzystny oraz nie jest, co najgorsze, w pełni przewidywalny, i wpływ na to, mogą mieć różne czynniki od endogennych (nasilony katabolizm, stan zapalny skóry, zaburzony skład mikroflory), po czynniki egzogenne (zanieczyszczenia środowiska, szczególnie metale ciężkie oraz smog), aż formulacyjne (są wymagające pod względem formulacyjnym, wymagają stabilizacji, dlatego tak istotne jest, by kosmetyków z peptydami nie stosować po przekroczeniu terminu PAO oraz nie łączyć w tym samym czasie z innych formułami kosmetycznymi). Czy to oznacza, że lepiej takich składników nie wdrażać do codziennej pielęgnacji? I tutaj z kolei już się z tym stwierdzeniem już nie zgodzę, bowiem należy wybierać takie kompleksy, za którymi nie stoi dogmat, a nauka. Odetchnęłam z ulgą, gdy składnik, który wykorzystała marka eeny meeny, jest jednym z najlepiej przebadanych kompleksów biomimetycznych oraz co co istotne - wykazuje wysoką stabilność, również i przede wszystkim w środowisku kwaśnym. Zasadniczo, to jedna z najistotniejszych kwestii, bowiem pracujemy na żywym organie, który w zdrowych warunkach ma ten odczyn łagodnie obniżony, a warunkach patologicznych fluktuacje odczynu są znaczne, jak i mające z reguły przebieg gwałtowny. Dlaczego ma to znaczenie? Białka posiadają właściwości amfoteryczne, mają określony punkt izoelektryczny. W środowisku zasadowym, mogą tworzyć przykładowo związki z kationami metali ciężkich, a w kwaśnym, formować dodatnio naładowane grupy NH3+. Upraszczając, zmienia to ich właściwości fizykochemiczne, a biorąc pod uwagę kompatybilność ze strukturami białkowymi, w tym receptorowymi, może powodować na wielu poziomach potencjalne zapalenie, autozapalenie, pseudoalergię lub nasilać przykładowo niekorzystny wpływ czynników środowiskowych, np. poprzez tworzenie toksycznych kompleksów.
PEPTYDOWY TONIK KWASOWY: SPECYFIKACJA, WŁAŚCIWOŚCI I MOŻLIWOŚCI WYKORZYSTANIA W CODZIENNEJ PIELĘGNACJI
Tonik posiada lejącą, lecz wyczuwalnie miękką, poślizgową konsystencję. Jego stosowanie jest przyjemne, klarowny płyn nie jest suchy i tępy w odczuciach, jednocześnie nie pozostawia uczucia lepkości. Wchłania się w sposób stopniowy, pozostawiając wyczuwalnie wygładzoną powierzchnię. Zapach łagodny, przypominający zapach artykułów higienicznych, z pewnością nie jest kwaśny i wraz z czasem się to nie zmienia.
Podsumowując: właściwości organoleptyczne i komfort stosowania toniku peptydowego oceniam wysoko. Tonik to kompozycja biomimetycznego kompleksu peptydowego, kwasu migdałowego, kwasu mlekowego, glukonolaktonu, soku jabłkowego, mleczanu sodu oraz ekstraktu z trufli północnej i truskawki. Mile jest pisać o kosmetykach, które są przemyślane i przekłada się to na efektywne działanie. W składzie znajdziemy różne grupy hydroksykwasów, których działanie ma charakter uzupełniający, a składniki dodatkowych drzemie wysoki potencjał przeciwzapalny i antyoksydacyjny. W toniku przede wszystkim doszukuję się silnego działania proretencyjnego: zastosowane kwasy nie tylko pobudzają mechanizmy związane z odnową naskórkową (co sprzyja chociażby wzmocnionej syntezie kolagenu), ale także działają na mechanizmy głębokie (np. nasilają endogenną produkcję mukopolisacharydów), co w większości przypadków wykazuje również działanie regulujące, bowiem prawidłowa wilgotność i gęstość naskórka jest niezbędnym elementem funkcjonalnej bariery naskórkowej. Im głębsza i szybciej postępująca przeznaskórkowa utrata wody, tym potencjalnie skóra jest bardziej narażona na zwiększoną przepuszczalność, nieadekwatne reakcje kompensacyjne i z reguły, reakcje zapalne.
Dzięki wodnistej i delikatnej formule (pH kosmetyku wynosi: 4,35 +/- 0,15, nie jest tak drażniący jak większość preparatów w formie toniku kwasowego), tonik jest produktem prostym do wdrożenia oraz daje wiele możliwości wykorzystania w działaniach pielęgnacyjnych, można nim osiągnąć dość różnorodne rezultaty, w zależności od sposobu włączenia go w schemat pielęgnacyjny, dlatego nie kwestionuję właściwości, o których wspomina producent. Szczęśliwie, nie jest to inwazyjny produkt, lecz regularność i sumienność w stosowaniu, przynoszą widoczne rezultaty. Z perspektywy mojej własnej pielęgnacji, produkt świetnie wkomponował się w moją przewlekającą się już od lat terapię pochodnymi witaminy A. Odkąd go stosuję, zauważam przede wszystkim znaczący wzrost poprawy nawilżenia skóry, co przełożyło się finalnie na jej gładkość, jędrność, spoistość oraz znacznie lepszą tolerancją na czynniki drażniące, w tym występowanie zapaleń skóry.
Objętość 100ml/79zł, testowany dermatologicznie. Proste, estetyczne, szklane opakowanie z odkręcaną ręcznie nakrętką.
Lista składników: Aqua, Propanediol, Mandelic Acid, Lactic Acid, Sodium Lactate, Sodium Hydroxide, Gluconolactone, Pyrus Malus Juice, Fragaria Ananassa Fruit Juice, Cornus Mas Fruit Extract, Albatrellus Confluens Extract, Isomalt, Hexanoyl Dipeptide-3 Norleucine Acetate, Phenethyl Alcohol, Ethylhexylglycerin, Tocopherol, Tetrasodium Glutamate Diacetate, Parfum, Citric Acid.
Sposoby stosowania toniku:
- produkt przez każdym użyciem należy wstrząsnąć;
- metoda tradycyjna: na skórę suchą. Metoda optymalna dla dobrze zmiękczonej skóry, bez objawów odwodnienia i bez tendencji do szybkiej utraty wody z naskórka. Technika sprawdzi się również w stosowaniu w warunkach wysokiej wilgotności;
- metoda odwrócona: na skórę zmiękczoną (warstwa kremu nawilżającego bądż innego produktu nawilżającego), technika dla skóry borykającej się z szybką i postępującą utratą wody, zasadniczo dotyczy to większości skór z objawami zapalnymi. Metoda sprawdza się w warunkach suchych, o niewystarczającej wilgotności;
- metoda stopniowania: polega na warstwowej aplikacji toniku. Taki sposób aplikacji zwiększa działanie eksfoliacyjne (złuszczające), co może dać lepszy efekt wygładzenia powierzchni naskórka; ze względu na obniżone pH produktu, powinien być on aplikowany w momencie pełnego wyrównania odczynu, na skórze zdrowej jest to około 15 minut po przeprowadzeniu w sposób prawidłowy etapu oczyszczania. Skóra chorobowa tego czasu wymaga więcej. Czas oczekiwania można skrócić poprzez zastosowanie metody (aplikacji) odwróconej;
- rekomenduję aplikację palcami, dodatkowe drażnienie mechaniczne skóry może znacząco obniżać tolerancję na produkt oraz zwiększać ryzyko działań niepożądanych takich jak podrażnienie, wrażliwość, rumień. Wpływa także na szybsze zużycie stosowanego toniku;
- pora dnia w tym preparacie jest umowna, rekomenduję jednak stosowanie peptydowego toniku kwasowego wieczorem.
Częstotliwość stosowania:
- wymaga autobserwacji, niepokojącym objawem są zauważalne, szybko postępujące zmiany i wzrost reaktywności naskórka oraz coraz większa trudność w pokryciu zapotrzebowania na nawilżenie. W zdrowych warunkach powinno być zupełnie odwrotnie - Twoja skóra jest stabilniejsza i bardziej odporna zarówno na czynniki fizyczne, jak i chemiczne;
- tonik może być stosowany zarówno w działaniach codziennych, jak i mieć charakter wzmacniający (1-2 razy w tygodniu), szczególnie, gdy w Twojej pielęgnacji znajdują się inne substancje o działaniu stymulacyjnym/ złuszczającym/ regulującym.
REGULAMIN KONKURSU "MOJE PRZEPISY"
Regulamin konkursu
§1 Postanowienia ogólne
- Organizatorem Konkursu jest:
Ewa Szałkowska ewaszalkowska.com
Cieszki 31, 09-303 Syberia
NIP 5110294198
dalej zwana „Organizatorem”.
- Konkurs prowadzony jest na zasadach opisanych w niniejszym Regulaminie w zgodzie z powszechnie obowiązującymi przepisami prawa polskiego.
- Konkurs rozpoczyna się dnia 8 marca 2024 r. godz. 00:00:00, a kończy się dnia 8 kwietnia 2024 r. o godz. 23:59:59 czasu polskiego.
§2. Uczestnicy Konkursu
- Udział w Konkursie jest dobrowolny i nieodpłatny.
- W Konkursie może wziąć udział osoba fizyczna, zwana dalej Uczestnikiem, która:
- zapoznała się z niniejszym Regulaminem i zaakceptowała jego treść i wyraziła zgodę na przetwarzanie danych osobowych w celu przeprowadzenia Konkursu poprzez zgłoszenie udziału w Konkursie;
- ukończyła 18 rok życia i posiada pełną zdolność do czynności prawnych;
- posiadających miejsce zamieszkania na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej,
- dokona zakupu e-booka moje przepisy w sklepie internetowym funkcjonującym pod adresem https://www.naffy.io/ewa-szalkowska/ewa-szalkowska-moje-przepisy (dalej: Sklep Internetowy),
- wykona Zadanie Konkursowe.
- Z udziału Konkursie wyłączeni są pracownicy Organizatora oraz podmioty i pracownicy podmiotów świadczących usługi na rzecz Organizatora przy organizowaniu Konkursu na podstawie umów cywilnoprawnych, a także członkowie najbliższej rodziny (małżonkowie, wstępni, zstępni oraz rodzeństwo) wyżej wymienionych osób.
§3. Zasady Konkursu
- Celem wzięcia udziału w Konkursie, w czasie jego trwania, Uczestnik wykona Zadanie konkursowe polegające na przesłaniu na adres e-mailowy ewaszalkowska94@wp.pl:
- danych osobowych: imię, nazwisko, adres e-mail;
- numeru zamówienia nadanego przy zakupie e-booka w Sklepie Internetowym lub adres e-mailowy, na który dokonano zamówienia;
- pracy konkursowej przedstawiającej przygotowaną przez siebie potrawę z e-booka
- (dalej: Zadanie Konkursowe).
- Wykonanie Zadania Konkursowego może nastąpić w dowolnej formie wyrazu twórczego, w szczególności jak: fotografia, utwór audiowizualny, kolaż, rysunek, GIF.
- W Konkursie wezmą udział wyłącznie Uczestnicy, którzy wykonają Zadanie Konkursowe w czasie trwania Konkursu.
- Uczestnik może wziąć udział w Konkursie 1 (słownie: jeden) raz.
- Organizator zastrzega sobie prawo do usunięcia i nie uwzględnienia w Konkursie wykonanych Zadań Konkursowych, których autorzy:
- nie działają w własnym imieniu, lecz przez osoby trzecie,
- podadzą fikcyjne dane osobowe;
- wskazali fikcyjny numer zamówienia e-booka w Sklepie Internetowym;
- nie dokonali płatności za zamówienie e-booka w Sklepie Internetowym przed wysłaniem Zadania Konkursowego;
- użyli w Zadaniu Konkursowym słowa powszechnie uznanych za obelżywe, treści pornograficznych, treści propagujących nienawiść na tle rasowym, etnicznym i religijnym lub dyskryminujących grupy społeczne, naruszyli dobra osobiste osób lub podmiotów trzecich bądź Organizatora.
§ 4 Udzielenie licencji do Zadań Konkursowych
- Uczestnik zapewnia, że wykonane Zadanie Konkursowe nie będzie naruszać jakichkolwiek praw lub dóbr Organizatora, osób i podmiotów trzecich, w szczególności ich praw autorskich majątkowych i osobistych oraz dóbr osobistych.
- Uczestnik oświadcza, że przysługuje mu do wykonanego Zadania Konkursowego wyłączne i nieograniczone prawa autorskie oraz że wykonane Zadanie Konkursowe nie jest obciążone żadnymi prawami osób trzecich, a praca nie była wcześniej publikowana.
- Z chwilą przesłania Zadania Konkursowego Uczestnik udziela Organizatorowi niewyłącznej licencji do Zadania Konkursowego bez ograniczeń terytorialnych, na następujących polach eksploatacji:
- w zakresie utrwalania i zwielokrotniania utworu - wytwarzanie określoną techniką egzemplarzy utworu, w tym techniką drukarską, reprograficzną, zapisu magnetycznego oraz techniką cyfrową;
- w zakresie obrotu oryginałem albo egzemplarzami, na których utwór utrwalono - wprowadzanie do obrotu, użyczenie lub najem oryginału albo egzemplarzy;
- w zakresie rozpowszechniania utworu w sposób inny niż określony w pkt b - publiczne wykonanie, wystawienie, wyświetlenie, odtworzenie oraz nadawanie i reemitowanie, a także publiczne udostępnianie utworu w taki sposób, aby każdy mógł mieć do niego dostęp w miejscu i w czasie przez siebie wybranym, w tym wprowadzenie utworu do pamięci komputera oraz do sieci telekomunikacyjnych i informatycznych.
- Licencja udzielona jest na czas nieoznaczony.
§5. Nagroda i wyłonienie Zwycięzcy
- Do zadań Organizatora należeć będzie czuwanie nad prawidłowością przebiegu Konkursu, podejmowanie decyzji we wszelkich kwestiach dotyczących Konkursu, w tym w zakresie interpretacji postanowień niniejszego Regulaminu oraz wyłonienie Uczestnika, któremu przyznana zostanie Nagroda (dalej: Zwycięzca). Decyzje Organizatora są ostateczne, co nie pozbawia Uczestnika prawa do dochodzenia roszczeń wynikających z przepisów prawa.
- Po zakończeniu Konkursu, Organizator dokona oceny wykonanych przez Uczestników Zadań Konkursowych i wyłoni wśród Uczestników Zwycięzcę, który w ocenie Organizatora wykona Zadanie Konkursowe najatrakcyjniej, najbardziej oryginalnie i kreatywnie.
- Zwycięzcy Konkursu zostanie przyznana Nagroda w postaci indywidualnej konsultacji kosmetologicznej oraz opracowania indywidualnego planu dietetycznego.
- Nagroda jest zwolniona z podatku dochodowego od osób fizycznych na podstawie art. 21 ust. 1 pkt 68 ustawy o PIT.
- Komisja zakończy wyłanianie Zwycięzcy najpóźniej w dniu 22 kwietnia 2024 r.
- Zwycięzca Konkursu zostanie poinformowany o uzyskaniu Nagrody poprzez zamieszczenie informacji o wyniku Konkursu wskazującej zwycięską pracę konkursową, imię i pierwszą literę nazwiska Zwycięzcy na stronie internetowej Organizatora szalkowskaewa.com oraz w serwisie Instagram na profilu Organizatora szalkowskaewa najpóźniej dnia 23 kwietnia 2024 r.
- Informacja o wygranej w Konkursie zostanie przesłana Zwycięzcy w wiadomości e-mailowej.
- Warunkiem otrzymania Nagrody jest przekazanie przez Zwycięzcę Organizatorowi w ciągu 14 dni od dnia wysłania przez Organizatora informacji o wygranej, wiadomości e-mail na adres ewaszalkowska94@wp.pl informacji niezbędnych przekazania Nagrody, w tym w szczególności: imienia, nazwiska oraz adresu e-mail.
- W przypadku nie przekazania przez Zwycięzcę w terminie i na zasadach określonych w ust. 8 powyżej danych niezbędnych do przekazania Nagrody, Komisja Konkursowa wybierze kolejnego Uczestnika otrzymującego Nagrodę.
- Realizacja indywidualnej konsultacji kosmetologicznej nastąpi na zasadach określonych w regulaminie dostępnym pod adresem http://mademoiselleevebloguje.blogspot.com/p/jesli-kontakt-w-komentarzach-jest-zbyt.html.
- Opracowanie indywidualnego planu dietetycznego nastąpi na zasadach określonych w regulaminie dostępnym pod adresem http://mademoiselleevebloguje.blogspot.com/p/jesli-kontakt-w-komentarzach-jest-zbyt.html.
- Organizator nie ponosi odpowiedzialności za brak realizacji Nagrody na rzecz Uczestnika, jeśli brak możliwości realizacji Nagrody wyniknął wyłącznie z niepodania przez Uczestnika danych wymaganych do realizacji Nagrody, podania danych nieprawidłowych lub niezgodnych z Regulaminem lub braku zastosowania się przez Uczestnika do postanowień regulaminu indywidualnej konsultacji kosmetologicznej lub regulaminu indywidualnego planu dietetycznego.
- Nagroda zostanie zrealizowana jednokrotnie przez Organizatora na rzecz Zwycięzcy na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej w terminie uzgodnionym ze Zwycięzcą jednak nie później niż 30 dni od dnia przysłania przez Zwycięzcę w odpowiedzi na informację powiadamiającą o przyznanej Nagrodzie.
- Fundatorem Nagród jest Organizator.
- Zwycięzca nie może przenieść praw do przyznanej nagrody na osobę trzecią.
- Zwycięzca ma możliwość zrzeczenia się prawa do przyznanej mu Nagrody składając Organizatorowi stosowne oświadczenie na piśmie.
- W Konkursie można otrzymać Nagrodę tylko 1 (słownie: jeden) raz.
- Uczestnikowi nie przysługuje prawo do żądania zamiany Nagrody na nagrodę pieniężną.
§5. Przetwarzanie Danych Osobowych
- Administratorem danych osobowych Uczestników jest Organizator. Kontakt z organizatorem jest możliwy korespondencyjnie na adres korespondencyjny Cieszki 31, 09-303 Syberia oraz na adres e-mail ewaszalkowska94@wp.pl
- Podstawą przetwarzania danych osobowych jest art. 6 ust. 1 lit. a RODO zgoda Uczestników na udział w Konkursie oraz art. 6 ust. 1 lit f tj. prawnie uzasadniony interes administratora, w szczególności w zakresie rozpoznawania reklamacji i dochodzenia roszczeń.
- Dane osobowe Uczestników będą przetwarzane w zakresie i w celu niezbędnym do przeprowadzenia Konkursu, wyłonienia Zwycięzców, rozpatrzenia ewentualnych reklamacji a w przypadku Zwycięzców również powiadomienia o przyznaniu Nagrody, wydania Nagrody.
- Podanie danych osobowych jest dobrowolne, jednakże stanowi warunek wydania Nagrody Zwycięzcy czy złożenia reklamacji, w zakresie danych identyfikacyjnych, adresowych.
- Dane osobowe będą przechowywane przez okres trwania Konkursu, a po jego zakończeniu do czasu przedawnienia ewentualnych roszczeń lub wygaśnięcia obowiązku przechowywania danych wynikającego z przepisów prawa, nie dłużej niż przez 5 lat, od końca roku kalendarzowego w którym przeprowadzono Konkurs.
- Organizator realizuje prawa osób, których dane dotyczą, tj. dostępu do treści swoich danych oraz prawo ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia ich przetwarzania, prawo do przenoszenia danych.
- W przypadku przetwarzania danych osobowych na podstawie zgody, Uczestnik ma prawo cofnąć zgodę, w każdym czasie, a wycofanie zgody nie wpływa na zgodność z prawem przetwarzania, którego dokonano na podstawie zgody przed jej wycofaniem. Cofnięcie zgody wymaga zgłoszenia elektronicznego na adres e-mail ewaszalkowska94@wp.pl
- Odbiorcą danych są: podmioty świadczące usługi hostingowe, usługi pocztowe, podmioty z którymi współpracuje Organizator w ramach usług księgowych i podatkowych, organy publiczne na podstawie i w granicach prawa w szczególności jak KAS, organy ścigania.
- Dane osobowe nie są przetwarzane automatycznie i poddawane profilowaniu.
§ 6. Reklamacje
- Uczestnikom Konkursu przysługuje prawo wniesienia pisemnej reklamacji z dopiskiem „Reklamacja: Konkurs” na adres e-mail ewaszalkowska94@wp.pl lub adres korespondencyjny Organizatora Cieszki 31 09-303 Syberia związanej z przebiegiem Konkursu w trakcie jego trwania, a także do 14 dni po zakończeniu Konkursu.
- Pismo zawierające reklamację powinno wskazywać imię i nazwisko Uczestnika oraz adres do korespondencji na który wysłana zostanie odpowiedź na reklamacje.
- Organizator w terminie 14 dni udzieli Uczestnikowi odpowiedzi na reklamację listem poleconym wysłanym na adres podany w piśmie zawierającym reklamację.
- Negatywne rozpatrzenie przez Organizatora reklamacji Uczestnika nie wyłącza prawa Uczestnika do dochodzenia roszczeń przysługujących mu na podstawie powszechnie obowiązujących przepisów prawa, w tym na drodze postępowania sądowego.
§7. Postanowienia końcowe.
- Regulamin wchodzi w życie z dniem 8.03.2024 r.
- Konkurs nie jest loterią promocyjną w rozumieniu ustawy z dnia 9 listopada 2009 r. o grach hazardowych (t.j. Dz. U. z 2023 r. poz. 227). i nie podlega regułom zawartym w ww. ustawie.
- Organizator Konkursu nie ponosi odpowiedzialności za brak możliwości przesłania przez potencjalnego Uczestnika wykonanego Zadania Konkursowego z przyczyn leżących wyłącznie po stronie Uczestnika.
- Regulamin Konkursu udostępniony jest w czasie trwania Konkursu za pośrednictwem publicznej sieci teleinformatycznej Internet pod adresem :http://www.ewaszalkowska.com/2024/03/regulamin-konkursu-moje-przepisy.html i w siedzibie Organizatora.
- Organizator zobowiązuje się do dołożenia wszelkich starań celem polubownego załatwienia wszelkich sporów mogących powstać w związku przeprowadzeniem Konkursu.
- Sądem właściwym do rozstrzygania sporów jest sąd właściwy miejscowo i rzeczowo zgodnie z przepisami prawa.
- Zmiana Regulaminu wymaga opublikowania i poinformowania Uczestników o dokonanych przez Organizatora zmianach. Zmiany mogą być dokonywane wyłącznie z przyczyn dostosowania Regulaminu do norm obowiązujących przepisów prawa.
Ovium Retinal 0,02% i 0,05%
Jak to działa
W 1971 roku amerykańska FDA przyznała zgodę na pierwszy miejscowy retinoid, roztwór tretinoiny 0,05%. W kolejnych latach wprowadzono nowe pochodne, formuły i kombinacje w celu poprawy skuteczności i tolerancji. Obecnie pochodne witaminy A stosowane są samodzielnie lub w połączeniu z innymi substancjami aktywnymi, stanowiąc podstawę leczenia trądziku na podstawie spójnych, dobrej jakości, zorientowanych na pacjenta dowodów naukowych. Ponadto, pochodne witaminy A w miejscowym, zewnętrznym stosowaniu odnajdują zastosowanie w wielu zaburzeniach, w tym bliznowaceniu zanikowym [1], przebarwieniach pozapalnych [2], fotostarzeniu [3], czy hiperpigmentacjach typu melasma [4]. Tretinoina jest również jedną z najlepiej udokumentowanych substancji o działaniu przeciwstarzeniowym [5, 6, 7], jej regularnie stosowanie wpływa również kondycyjnie na naskórek – wygładzając go i długoterminowo podnosząc jego możliwości naprawcze i retencyjne. Pochodne witaminy A są zatem skutecznym elementem pielęgnacji prewencyjnej.
No dobrze, ale jak to możliwe, że pojedyncza substancja może wywierać tak zróżnicowany efekt i jej stosowanie może przynieść tyle korzyści na tak wielu polach? To jest bardzo dobre pytanie, przy okazji sobie schlebiając. Z biologicznego punktu widzenia witamina A i jej pochodne wykazują efekt steroidowy – działają docelowo nie tyle co na określony typ komórki, a wiążą się z określonym receptorem, który odpowiada za efekt biologiczny, są to receptory retinoidowe. W obrębie tych receptorów występują trzy typy izotypów: α, β i g (RARα, RARβ, RARγ). Można je dalej podzielić na izoformy. Ludzka skóra zawiera głównie RXRg i RARα. Co istotne, ekspresja receptora nie jest regularna. Działanie jest zatem bardziej zbliżone do działania hormonów steroidowych aniżeli witamin. Oznacza to, że działanie pochodnych witaminy A nie tylko wpływa na przebieg określonych procesów, ale jest w stanie je bezpośrednio modyfikować oraz nawet: kształtować. Efekt ten wykazuje kwas all-trans retinowy, który jest krytyczną, endogenną cząsteczką sygnałową. Zapamiętajmy to.
Retinol wnika do warstwy podstawnej naskórka, a także w niewielkim stopniu do skóry właściwej i marginalnie do tkanki podskórnej. W keratynocytach główną rolę odgrywa czynnik transkrypcyjny proliferacji AP-1, wystawiony na działanie różnych stymulantów, czynników wzrostu i cytokin. Pochodne witaminy A zmniejszają aktywność enzymów biorących udział w lipogenezie oraz blokują różnicowanie i podziały komórkowe sebocytów. Ponadto rozpraszają pigment, przyczyniają się do prawidłowego rozmieszczenia melaniny w skórze, oddziałując zarówno regulacyjnie na same melanocyty, jak i ich systemy transportujące, czy aktywność tyrozynazy. Retinol stymuluje również aktywność fibroblastyczną (aktywacja produkcji fibroblastów jest stymulowana przez szlak TGF-β/CTGF), poprawia elastyczność skóry i promuje angiogenezę. Ponadto jego regularne stosowanie hamuje MMP i zwiększa syntezę TIMP, co jest pomocne m.in. w zmianach związanych z fotostarzeniem. Przeciwciała również rozwojowi stanów przednowotworowych w wyniku hamowania aktywności komórek atypowych, co zostało udowodnione licznymi wynikami badań.
Czy zatem najlepszą substancją jest czysty kwas retinowy? I tutaj nie mam prostej odpowiedzi, ponieważ w przypadku działania tych substancji to, co składa się na ich aktywne, i z założenia, korzystne działanie, jest zależne od wielu czynników, zarówno tych, na które ma wpływ producent, ma wpływ użytkownik, jak i wpływu nie ma żadna ze stron (czynniki genetyczne, zdrowie metaboliczne, zmienne środowiskowe). Myślę, że najrozsądniej jest zacząć od tego co mamy na rynku i zestawmy to z ważnymi faktami żeby to wszystko działało i chodziło. Estry retinolu muszą przejść potrójny upgrade, gdzie już samo działanie hydrolazy i konwersja do retinolu jest, eufemistycznie, mało skuteczna, mówimy o góra 2%, gdzie czeka go jeszcze dwuetapowy proces utleniania. Nie, żebym była złośliwa, ale nimi sobie głowy nie zaprzątamy, witamina A w takich warunkach może wykazywać łagodny efekt antyoksydacyjny, ale nie jest w stanie wywierać efektu biologicznego i działać na głębsze warstwy skóry. I takie są fakty. Retinol musi takie konwersje przejść dwie, a retinal jedną. Enzymy biorące udział w tej konwersji są zaliczane do oksyreduktaz, należy na to zwrócić szczególną uwagę, o czym często się zapomina, iż na skórach chorobowych, z fotostarzeniem, w zanieczyszczonym środowisku, z przewlekłymi chorobami metabolicznymi, ten komórkowy układ może być i często jest nieprawidłowy. Wydarzyć może się wiele, ale warto jest wiedzieć, że możemy oczekiwać nie tylko awansu do aktywnego kwasu retinowego, ale i degradacji do formy niższej, mniej skutecznej. Mogą również wydarzyć się mniej przyjemne rzeczy, jak na przykład całkowity brak tolerancji lub odpowiedź zapalna, bowiem w zaburzonym układzie oksyreduktaz ciężko jest jednoznacznie przewidzieć proces konwersyjny oraz, jeśli nawet się on powiedzie, jak wpłynie na receptor i ostatecznie na procesy komórkowe. Tych wątpliwości jest znacznie mniej w przypadku czystego kwas retinowego, ponieważ nie bierze on udziału w układzie redukcyjnym, ale nadal nie zapewnia odpowiedzi na pozostałe wątpliwości. Czy to oznacza, że jest lepszy? Niekoniecznie, ale daje na pewno bardziej przewidywalny efekt.
Sytuację jeszcze bardziej komplikuje fakt, iż mamy do czynienia z substancją, która jest ekstremalnie wrażliwa, nie tylko na działanie czynników zewnętrznych. Między innymi z tego powodu w przypadku pochodnych witaminy A ogromne znaczenie ma bioekwiwalencja zapewniona w czasie, żeby dany produkt mógł w ogóle działać, bo kwestia bezpieczeństwa, to jest już inna sprawa i będziemy nad tym rozważać w części dalszej. Stabilność pochodnych witaminy A jest kluczowa po to, by nie doszło do autodegradacji witaminy A, proces konwersyjny miał jakąkolwiek szansę zachodzić pomyślnie w określonym czasie (czyli żeby to działało) oraz działanie toksyczne tej substancji zostało ograniczone do minimum. Wróćmy również do tego, iż kwas retinowy jest cząsteczką sygnałową – sprawia to, że potrzebuje on również określonych warunków, by działać efektywnie na receptor. Szczególnie, jeśli zależy nam na korzystnych, długofalowych zmianach w głębszych warstwach skóry. Do tej pory najbardziej przekonujące dowody dotyczące działania przeciwstarzeniowego i przeciwtrądzikowego dotyczą retinoidów pierwszej (retinol (witamina A) i jego metabolity – retinal, tretinoina, izotretynoina) i trzeciej generacji. Zatem, z teoretycznego punktu widzenia, najpewniejszy efekt przyniesie aktywny kwas retinowy i są to leki, które mają określone wskazania medyczne i ich stosowanie jest ordynowane wyłącznie przez lekarza. Ale czy to oznacza, że te wszystkie kosmetyki z retinolami to ściema? Nie, ale duża część może nie działać i należy o tym wiedzieć. Wcale to również nie oznacza, że w absolutnie każdym przypadku kwas retinowy jest najlepszym rozwiązaniem – bo nie jest. Ta wiedza pozwala trochę lepiej zrozumieć grupę docelową, rynek i między innymi ceny tych produktów.
Jeśli decydujemy się zatem na produkt, który nie jest aktywny biologicznie, najistotniejsze jest to, by był stabilny i by ta stabilność była zapewniona w czasie. Biorąc pod uwagę, iż jest to forma, która może ulec niekorzystnej redukcji, najlepiej, by była w tym układzie jak najwyżej, mam na myśli aldehyd retinolu. Nie jest to oczywiście piśmienna zasada, gdyż wykorzystywanie różnych form pochodnych witaminy A i ich właściwości antyoksydacyjnych może potencjalnie działać współstabilizująco, jednak jeśli jest to monoprodukt, mamy największą szansę powodzenia przy formie niemal całkowicie zredukowanej, czyli ponownie, aldehydzie retinolu (retinal, retinaldehyd). Bioekwiwalent w czasie to nic innego jak stabilne stężenie w czasie, co nie jest wcale taka oczywistą sprawą w przypadku pochodnych witaminy A, które mogą podlegać autodegradacji, dlatego możemy mieć produkt 0.1%, a może zawierać on mniej zastosowanej pochodnej witaminy A niż produkt 0.01%. Mówię o samym stężeniu i stężeniu podczas przechowywaniu produktu, a nie tym jakiej redukcji podlega już stosowany bezpośrednio na skórę. W tym celu stosuje się różne metody technologiczne, w tym mikronizację, powlekanie polimeryczne (np. MDS, PP-2), w tym rozwiązania nanocząsteczkowe i enkapsulację. Enkapsulacja zdaje się być na tym etapie metodą najbardziej atrakcyjną, ponieważ ogranicza ryzyko degradacji już podczas procesu produkcyjnego oraz wykazuje ochronny i kontrolowany efekt uwalniania substancji czynnej podczas jej stosowania. Należy jednak podkreślić, iż kosmetyki nie są ekwiwalentne tak jak leki, nie bada się również ich farmakokinetyki, dlatego najistotniejsze znaczenie odgrywa technologia produktu i praktyka producenta. Mile widziane są badania kliniczne.
No dobrze, zaraz zaraz, ale czemu napisałam o tym, że czasem kosmetyk może być lepszym wyborem niż lek? Między innymi dlatego, że lek wymaga przeprowadzenia pełnej, kosztownej procedury, obejmującej badania kliniczne, zanim wejdzie do kontrolowanego obrotu. Dając pierwszy z brzegu przykład, wprowadzenie tretinoiny w formie bardziej nawilżającego kremu, kosztowało Alterno ponad 25 mln dolarów. Formuły leków są zatem ściśle określone, sztywne, przypływ jakiekolwiek fantazji i próba zmiany receptury, wiąże się z ogromnymi nakładami zarówno czasu, jak i pieniędzy. Nie da się tego zrobić z dnia na dzień i rzadko też to się robi. Z jednej strony zapewnia nam to określone działanie – wiemy, że dana substancja aktywna jest, w określonym stężeniu, i że działa, i gwarantuje to prawo farmaceutyczne, ale z drugiej strony, producenci kosmetyków mają większą elastyczność – co oczywiście stwarza pole do nadużyć, ale z drugiej, pozwala na wykorzystanie innych składników i technologii, które mogą przełożyć się na określony efekt: wyższy poziom tolerancji, składniki wspierające depigmentację, czy antyoksydację. Bowiem nie każda osoba, niezależnie od prowadzonej gimnastyki aplikacyjnej i reżimu pielęgnacyjnego, będzie tolerować czysty i dostępny kwas retinowy. Nie jest to zatem wcale czarno-biały scenariusz i nie zawsze lek jest najlepszym wyborem.
Jak przechowywać i czego nie robić
Ustaliliśmy więc, że w przypadku pochodnych witaminy A najważniejsza jest jakość, regulowana prawnie albo regulowana dobrą praktyką i poparta dowodami naukowymi, choć jakość dowodów nadal w przypadku form innych niż kwas retinowy jest niska. Natomiast zakładając, że mamy do czynienia z produktem wysokiej klasy, czyli wiemy jakie deklaracje i wyniki stoją za tym produktem, równie istotne jest to w jakich warunkach jest przechowywany, jaka jest jego data produkcji i jak długo produkt jest otwarty. Duże znaczenie odgrywa również opakowanie – wykorzystane tworzywo, biozgodność z formułą (to akurat zapewnia UE, choć mile widziane systemy optymalizujące, które nie tylko chronią przed toksycznością) oraz system dozujący, który ogranicza kontakt m.in. z tlenem. W przypadku substancji aktywnych czas produktu do użycia powinien jest krótszy (do maksymalnie 12 miesięcy, w przypadku aldehydu retinolu najkorzystniej do 6), a sam obieg produktu ograniczony, a najlepiej – kontrolowany, w stabilnych warunkach. Natomiast w warunkach domowych najistotniejsze jest to, by preparat, którego używasz był przechowywany zgodnie z rekomendacjami producenta (które mogą ulegać różnicom w zależności od formuły), a sam produkt nie był wystawiany na działanie zmiennych zewnętrznych. Mówiąc wprost, to nie jest produkt, który można bez obaw narażać na liczne wahania temperatury, wilgotności, światła i tlenu, albo wrócić do niego po pół roku od otwarcia, bo tak nam się przypomniało. Raz, że naraża to Twoją skórę na ryzyko powikłań związanych z toksycznym i niestabilnym działaniem substancji, to w najlepszym przypadku taki produkt nie będzie działać.
Najczęstsze problemy
Przebrnęliśmy przez najważniejsze informacje technologiczno-produkcyjne, więc myślę, że możemy przejść do mięsa, czasami, jak to w przypadku pochodnych witaminy A bywa, dosłownie, do mięsa. Co się może wydarzyć i co może pójść nie po naszej myśli, nawet jeśli mamy dobrej jakości kosmetyk z pochodnymi witaminy A?
Ustaliliśmy już, że witamina A i jej metabolizm ma więcej punktów stycznych z hormonami steroidowymi aniżeli witaminami. Oznacza to, że są to substancje o aktywnym, kompleksowym działaniu, które nie zawsze da się przewidzieć, a też i nie zawsze literatura dostarcza dowodów dlaczego tak też się dzieje. Oznacza to, że Wasza skóra może na retinol zareagować nie zawsze korzystnie, nawet jeśli produkt jest skuteczny i bezpieczny. Czasami może to być Wasza wina, a czasami nigdy do tego nie dojdziecie co było zapalnikiem łez. Natomiast powtarzam raz jeszcze, żeby wystąpienie powyższej sytuacji zminimalizować, najistotniejsze jest to, żeby wybierać produkty wysokiej jakości, o stopniowym uwalnianiu oraz zaczynać od najniższych stężeń. Wywoływanie zapalenia mija się na celem. Tak, tolerancja jest ważna w przypadku miejscowych retinoidów, ponieważ występowanie działań niepożądanych koreluje z ich obniżoną skutecznością – zmniejsza zarówno odpowiedź na leczenie, jak i długoterminowo sprzyja obniżeniu jakości skóry [8]. Pod tym kątem mogą nawet lepszym rozwiązaniem okazać się kosmetyki z pochodnymi witaminy A, gdyż ich potrzeba konwersji przekłada się na niższe stężenie aktywnej substancji czynnej, czyli kwasu retinowego, oraz, forma nieaktywna wykazuje działanie głównie powierzchowne, wywierając efekt antyoksydacyjny, co wpływa pozytywnie na układ oksyreduktaz, zmniejsza to ryzyko i powikłań wczesnych, jak i późnych, gwarantuje również większą kontrolę nad prowadzoną terapią. W przypadku przestymulowania przy takiej formie dojdzie do degradacji, co w przypadku czystego kwasu retinowego nie jest możliwe. Natomiast nadal może to nie wystarczyć, gdyż mówimy o substancji oddziałującej i zmieniającej sposób pracy zarówno Twojej skóry, jej procesu odnowy i samoleczenia, jak i wszystkich gruczołów, z gruczołami Meibowa włącznie. Czasami jest to etap przejściowy nazywany retinizacją, czasami jest to anormalne zapalenie skóry, które pardon, może wymagać już leczenia dermatologicznego.
Najczęstszymi objawami niepożądanymi są: podrażnienie, swędzenie, zaczerwienienie. Uważa się, że jest wynikiem procesu normalizacji złuszczania naskórka, podczas którego układ keratynocytów ulega zaburzeniu, a spójność i koherentność naskórkowa zostaje utracona, co prowadzi do objawów podrażnienia. Po 1–2 tygodniach kontynuowanej terapii przegrupowanie jest całkowite, a podrażnienie zazwyczaj ustępuje. Inne czynniki, które mogą mieć wpływ na tolerancję obejmują częstotliwość użytkowania, długość ekspozycji, sposób aplikacji, ekspozycję na słońce i stosowanie innych środków drażniących oraz zmiękczających [9,10].
W jaki sposób stosować?
Umiarkowanie.
W przypadku tych substancji najistotniejsze jest to, by utrzymywać stan tak zwanej zdrowej stymulacji, czyli takiej, która wspiera procesy odnowy, ale nie doprowadza do niekontrolowanego zapalenia, zatem obok wyżej wymienionych, istotne jest to, by nieustannie obserwować swoją skórę i uwzględniać ekspozycję, której ją poddajesz. Przykładowo, jeśli masz obniżone samopoczucie, jesteś odwodniony, zmieniasz miejsce pobytu, odczuwasz, że skóra na całym ciele jest w słabszej kondycji i wymaga wsparcia, należy rozważyć inną częstotliwość lub inny sposób aplikacji, nawet jeśli przez kilka tygodni wszystko przebiegało zgodnie z planem. Pochodne witaminy A uczą ogromnej pokory i cierpliwości, i należy być na to przygotowanym. Bo, że warto, to wiadomo.
Mamy kilka sposobów budowania tolerancji. Nie ukrywam, że nie przepadam za tym określeniem i traktowania skóry jak worek treningowy. Natomiast koncepcji jest kilka: od stopniowego zwiększania częstotliwości stosowania, po terapie krótkiego kontaktu (zmywanie), stosowanie nieregularne. Z mojej własnej praktyki nie zastąpi to jednak wzmożonej czujności, gdyż tak jak napisałam, sytuacja może się dość dynamicznie zmieniać, w jednym tygodniu aplikacje mogą być cztery, w kolejnym jedna, a szczególnie, gdy mamy już określone problemy skórne lub/ i stosujemy substancje, w tym pochodne witaminy A, które mogą łatwo naruszyć biochemię naskórka i doprowadzić m.in. do naruszenia bariery hydro-lipidowej. Taka skóra jest bardziej wrażliwa na zmienne, gdyż ma zaburzone możliwości adaptacyjne i przekroczenie tej granicy jest po prostu niebezpieczne. Z pewnością powinny zaniepokoić Cię nasilające się objawy związane z zapaleniem, które może być jawne, jak i przebiegać w bardziej utajony sposób. Skóra nawet podczas regularnego stosowania pochodnych witaminy A nie powinna Cię boleć, swędzieć, być przekrwiona, wrażliwa na bodźce i dotyk, a zmian nie powinno być więcej. W pierwszym okresie stosowania możesz mieć większy problem z utrzymaniem prawidłowego nawilżenia, jednak ten stan nie powinien doprowadzać do wyżej wymienionych oraz powinien mieć charakter przejściowy, jeśli tak się jednak nie dzieje: zmiany nie idą w dobrym kierunku, a Twoja skóra nie czerpie z tego korzyści [11, 12].
Tak jak napisałam są różne standardy postępowania i na podstawie doświadczeń własnych i prowadzonych przeze mnie pacjentów, przemawia do mnie najbardziej opcja wcześniejszej konsultacji ze specjalistą, ocena własnej skóry, jej możliwości i popełnianych błędów nie zawsze jest obiektywna, a wkraczanie w świat pochodnych witaminy A bez dobrych podstaw i świadomości zagrożeń może zakończyć się tragicznie, nawet, gdy wojujemy formami nieaktywnymi. Nie chodzi mi o to, by Was zniechęcać do stosowania pochodnych witaminy A, jest zupełnie odwrotnie, gdyż obiektywnie są to najlepiej przebadane i udokumentowane substancje o działaniu prewencyjnym i normalizującym w dermatologii od ponad 50 lat, ale są tak skuteczne nie bez powodu. Pisanie rad w tym kierunku wydaje mi się mało przydatne, gdyż inaczej należy rozłożyć i podejść do tematu regulacji skóry już z pewnymi problemami, wrażliwej, czy mającej duży problem z utrzymaniem nawilżenia. Są jednak pewne zasady dotyczące użytkowania, których niezależnie od Twoich problemów i nie-problemów należy przestrzegać:
§ Zaczynaj od stopniowej aplikacji. Sposób działania pochodnych witaminy A opiera się na działaniu receptorowym, co w praktyce oznacza, że rozkłada się w czasie. Nie nazywam tego budowaniem tolerancji, tylko poznawaniem możliwości własnej skóry. Aplikacja raz w tygodniu, na początku znajomości, brzmi optymalnie.
§ Jeśli nie jesteś pewny kondycji własnej skóry, przy pochodnych witaminy A zawsze lepiej jest przyjąć zasadę „jeśli nie wiem albo jeśli mam wątpliwości – pomijam aplikację”.
§ Aplikacja powinna mieć miejsce na skórze neutralnej. Ciężko jednoznacznie stwierdzić czy ma to być 5 czy 30 minut po jej oczyszczeniu. Ktoś może mieć skórę w doskonałej kondycji od razu po umyciu, ktoś musi poczekać około 2-3 godziny aż naskórek się zrównoważy i wytworzy warstwę zmiękczającą (buforowanie). Skóra ma być oczyszczona, sucha i bez widocznych objawów podrażnienia i rozgrzania. Można się wspomóc produktem zmiękczającym aplikowanym przed pochodnymi witaminy A, jeśli naskórek te możliwości przejawia ograniczone. Tym samym przed aplikacją pochodnych witaminy A należy ograniczyć wszelkie metody mogące naruszyć ciągłość naskórkową o co nie trudno podczas stosowanej terapii: myjemy łagodniej, nie złuszczamy i nie bawimy się tak jakby ochrona zdrowia była darmowa, miksując różne substancje aktywne. To rzadko kiedy kończy się dobrze.
§ Aplikując preparat należy go łagodnie wetrzeć okrężnymi ruchami, jeśli chcesz zachować określone stężenie, to jest to mniej więcej 1 cm pasek leku/ kosmetyku o deklarowanej zawartości kwasu retinowego. Aplikacja na twarz i na uszy. Zaczynaj od połowy rekomendowanej porcji.
§ Pochodne witaminy A nie wykazują działania fototoksycznego, jednak wpływają dynamicznie na procesy naskórkowe. Fotoochrona przy stosowaniu tych środków jest niezbędnym elementem terapii.
§ Nie udowodniono teratogennego wpływu pochodnych witaminy A w stosowaniu miejscowym, jednak dobra praktyka nakazuje zaprzestania ich stosowania w okresie ciąży oraz dopuszcza możliwość zewnętrznego stosowania z pominięciem klatki piersiowej w okresie laktacji. Nie powinno się pochodnych witaminy A stosować również u dzieci.
Ovium 0.02% Retinal + 0.05% Retinal
Od około 8 miesięcy stosuję mikrokapsułkowany retinal polskiej marki Ovium. Produkt występuje w dwóch stężeniach – 0.02% i 0.05%. Produkt spełnia postawione wyżej kryteria. Działa. Jest komfortowy w stosowaniu, nie schnie, nie jest tłusty, nie migruje na poduszkę. Posiada badania, które potwierdzają jego skuteczność, a to istotne przy niskiej randze dowodów naukowych dotyczących nieaktywnych form retinolu – badania kliniczne stanowią dobry element praktyki. Doceniam stopniowane stężenie, szczególnie nieczęste 0.02%, które stanowi optymalne rozwiązanie dla nowicjuszy oraz skór wrażliwych i podatnych na przestymulowanie. Pozwala to również wpleść go prościej do aktywnej już pielęgnacji i wskakiwać na wyższe stężenia bez zmian bazy produktu. Organoleptycznie nie zauważyłam w przeciągu tych 6 miesięcy zmian w konsystencji, zapachu, kolorze produktu i co najistotniejsze – jego działaniu. Nie podrażnia okolic oczu, 0.02% nadal stosuję w tym rejonie regularnie. Sprawdza się na tyle dobrze, że z testów na własnej skórze, awansował do mono i politerapii u prowadzonych pacjentów. Tak jak już pisaliśmy, niska cena produktu powinna wprowadzić w lekkie skonfundowanie, szczególnie, jeśli zamiast powierzchownego i niezbyt pewnego działania, macie wobec produktu nieco głębsze oczekiwania. Produkt zawiera stabilną, enkapsułowaną formę aldehydu retinalu, posiada optymalny system dozujący, jego dystrybucja i produkcja jest ograniczona, PAO 6 miesięcy, nie zawiera zbędnych substancji, które mogłyby wykazywać potencjał drażniący i utleniający, za to zawiera kompleks składników, które wspomagają funkcjonowanie warstwy ochronnej skóry i ograniczają utratę wody z naskórka, a to wszystko w rozsądnej cenie. Jeśli zatem poszukujecie działającej formy witaminy A to retinale marki Ovium znajdują się w moich rekomendacjach.
Wyniki badań po 4 tygodniach stosowania*: 100% dobrze tolerowany przez skórę 95,8% wygładzenie skóry 70,8% wyraźnie młodszy wygląd skóry 66,7% wygładzenie drobnych zmarszczek 45,8% redukcja przebarwień 66,6% mniejsza widoczność niedoskonałości 66,7% rozjaśnienie skóry * badania aplikacyjne przeprowadzone na grupie 25 osób w wieku 18-65 lat, powyższe statystyki to procent osób, które wskazały obecność danej właściwości kremu.
Ingredients (INCI): Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Pentylene Glycol, Daucus Carota Sativa Seed Oil, Glycerin, Cetearyl Olivate, Glyceryl Stearate, Triticum Vulgare Germ Oil, Squalane, Cetearyl Alcohol, Polyglyceryl-6 Palmitate/ Succinate, Sorbitan Olivate, Phospholipids, Retinal, Sodium Hyaluronate, Panthenol, Tocopheryl Acetate, Ascorbic Acid, Xanthan Gum, Parfum, Alpha-Isomethyl Ionone, Limonene, Linalool.
Pojemność: 30ml
Bibliografia
1. Thiboutot D, Gollnick H, Bettoli V, Dreno B, Kang S, Leyden JJ, et al. New insights into the management of acne: an update from the Global Alliance to Improve Outcomes in Acne group. J Am Acad Dermatol. 2009;60(5 Suppl):S1–50.
2. Tan J, Tanghetti E, Baldwin H, Stein Gold L, Lain E. The role of topical retinoids in prevention and treatment of atrophic acne scarring: understanding the importance of early effective treatment. J Drugs Dermatol. 2019;18(3):255–60.
3. Davis EC, Callender VD. Postinflammatory hyperpigmentation:a review of the epidemiology, clinical features, and treatment options in skin of color. J Clin Aesthet Dermatol. 2010;3(7):20–31.
4. Riahi RR, Bush AE, Cohen PR. Topical retinoids: therapeutic mechanisms in the treatment of photodamaged skin. Am J Clin Dermatol. 2016;17(3):265–76.
5. Ogbechie-Godec OA, Elbuluk N. Melasma: an up-to-date comprehensive review. Dermatol Ther (Heidelb). 2017;7(3):305–18.
6. Moradi Tuchayi S, Makrantonaki E, Ganceviciene R, Dessinioti C, Feldman SR, Zouboulis CC. Acne vulgaris. Nat Rev Dis Primers. 2015;1:15029.
7. Boswell CB. Skincare science: update on topical retinoids. Aesthet Surg J. 2006;26(2):233–9.
8. Leyden JJ, Shalita A, Thiboutot D, Washenik K, Webster G. Topical retinoids in inflammatory acne: a retrospective, investigatorblinded, vehicle-controlled, photographic assessment. Clin Ther. 2005;27(2):216–24.
9. Germain P, Chambon P, Eichele G, Evans RM, Lazar MA, Leid M, et al. International union of pharmacology. LX. Retinoic acid receptors. Pharmacol Rev. 2006;58(4):712–25.
10. Berson DS, et al. Guidelines of care for the management of acne vulgaris. J Am Acad Dermatol. 2016;74(5):945–73 e33.
11. Baldwin H, Webester G, Stein Gold L i wsp.: 50 Years of Topical Retinoids for Acne: Evolution of Treatment. American Journal of Clinical Dermatology (2021) 22:315–327.
12. Zasada M. Budzisz E: Retinoids: active molecules influencing skin structure formation in cosmetic and dermatological treatments. Dermatolog Alerg 2019 Aug; 36(4): 392–397.
Retinal Ovium Q&A: pytania i odpowiedzi
Witamina A jest pierwszą witaminą zatwierdzoną przez Food and Drug Administration jako środek przeciwzmarszczkowy Oprócz kwasu retinowego, grupa ta obejmuje substancje strukturalnie spokrewnione właściwościami biologicznymi, w tym retinal (retinaldehyd). Ponieważ aktywność biologiczna substancji różni się, w celu standaryzacji podaje się ją w ekwiwalentach (niestety, nie w produktach kosmetycznych). Według licznych danych witamina A i jej pochodne należą do najskuteczniejszych substancji spowalniających proces starzenia: regulują apoptozę, różnicowanie i proliferację komórek, promują proliferację keratynocytów, fibroblastów, wzmacniają funkcję ochronną naskórka, hamują transepidermalną utratę wody, chronią kolagen przed degradacją i hamują aktywność metaloproteinaz. Aktywność retinoidów jest związana z wysokim powinowactwem do receptorów jądrowych. Bez zaskoczenia zainteresowanie pochodnymi witaminy A rośnie, dlatego też warto wiedzieć jak bezpiecznie ich używać i jakie stoją za nimi ograniczenia. Poniżej uwzględniłam najczęściej pojawiające się wątpliwości i odpowiedzi na nie.
Pełną recenzję stabilnego retinolu o udokumentowanym klinicznie działaniu znajdziesz tutaj.
§ Retinal w ciąży: czy można go stosować bezpiecznie?
Zacznijmy od faktów: badania na zwierzętach nie wykazały, by stosowanie zewnętrznie pochodnych witaminy A było związane z wyższym ryzykiem występowania wad wrodzonych płodu [1], badania na ludziach nie potwierdziły korelacji między wzrostem poziomu witaminy A w surowicy, a regularnym stosowaniem pochodnych witaminy A [2], nie wykazano również by wyższy poziom witaminy A w surowicy u matek był skorelowany z wadami wrodzonymi płodu [3], ponadto, mamy jedno, bardzo dobrze zaprojektowane 20 letnie badanie Washington State, które nie potwierdziło ryzyka wad wrodzonych płodu u kobiet stosujących pochodne witaminy A w pierwszym trymestrze [4]. Ale: badań jest zbyt mało i co istotne, dostarczają niespójnych wniosków, dlatego nie zaleca się stosowania, również w użyciu zewnętrznym, pochodnych witaminy A.
Retinol przekracza bezpośrednio barierę łożyskową i wykazuje silne właściwości teratogenne. Problem niedoboru witaminy A to mniej niż 3.9%, w Polsce problemu z witaminą A obiektywnie nie ma – jej każde, dodatkowe źródło może stanowić potencjalne niebezpieczeństwo dla rozwijającego się płodu. Najwięcej wątpliwości dostarczają badania stężenia retinolu – okazuje się, że stężenia krążącego retinolu mogą się dynamicznie zmieniać, i jednym z takich stanów jest właśnie ciąża, co pokazuje jak niska jest wartość obecnych danych. Liczne badania jasno wskazują na to, że stężenia retinolu nie mogą stanowić czułego biomarkera do przewidywania narażenia płodu na atRA (aktywny metabolit kwasu retinowego) u matki lub oceny korelacji stężeń z przebiegiem ciąży. W czasie ciąży m.in. zwiększa się ilość krwi krążącej, a stężenie albumin ulega obniżeniu, co oznacza, że może występować wzrost wolnej frakcji atRA. Jest to krytyczne na wczesnych etapach ciąży, gdzie zbyt wysokie lub zbyt niskie stężenia kwasu retinowego mogą być szkodliwe, potencjalnie skutkując poronieniem, a nawet wadami płodu. Istnieją ograniczone dane dotyczące zależności dawka-odpowiedź u kobiet w ciąży, które pozwalają zrozumieć, w jaki sposób endogenne stężenia kwasu retinowego, a w szczególności frakcja wolna, zmieniają się w trakcie ciąży, wpływają na zdrowie matki i oczywiście dziecka. Niedawno zgłoszono kinetyczny model zmian retinolu oparty na badaniach – obserwowane zmiany w stosunku retinolu do RBP4 w czasie ciąży mogą odzwierciedlać spadek produkcji RBP4 i uwalniania go z wątroby lub wzrost klirensu retinolu związanego z RBP4 w czasie ciąży [5]. Ponadto, pojawiają się doniesienia, iż nawet zewnętrznie stosowane środki z pochodnymi witaminy A mogą wpływać na podwyższenie frakcji cholesterolu LDL (a jest to witamina rozpuszczalna w tłuszczach, ponadto, wykazano, że doustna suplementacja witaminy A podwyższa tę frakcję nawet do 30-40%, co pośrednio przeczy wyżej przytoczonym badaniom) [6]. Odpowiadając: pochodnych witaminy A w ciąży nie powinno się stosować, zaleca się ponadto podczas ich regularnego stosowania przed koncepcją oznaczyć poziom witaminy A w surowicy (w czasie ciąży marker ten jest mało czuły) – jeśli jej poziom mieści się w granicach normy, wystarczy środki odłożyć bezpośrednio przed planowaną ciążą.
§ Retinal a karmienie piersią
Karmienie piersią nie jest twardym przeciwskazaniem, jednak większość badaczy i dermatologów nie zaleca stosowania pochodnych witaminy A również w tym czasie. Ponieważ pochodne witaminy A są słabo wchłaniane podczas zastosowania miejscowego, uważa się, że stanowią niewielkie ryzyko dla karmionego piersią niemowlęcia. Nie należy stosować pochodnych witaminy A bezpośrednio na brodawki (najlepiej unikać aplikacji na klatkę piersiową) oraz należy upewnić się, że skóra niemowlęcia nie ma bezpośredniego kontaktu z obszarami skóry, które zostały poddane działaniu tych substancji. Nie wykazano toksyczności retnoidów drugiej, trzeciej i czwartej generacji, tretinoina nie została zbadana. Powszechnie uznaje się stosowane zewnętrznie nieaktywne formy witaminy A za bezpieczne podczas karmienia [7].
§ Dlaczego to samo stężenie retinaldehydu w różnych produktach nie oznacza, że produkt innej marki będzie zapewniał podobne efekty?
Ten problem może mieć kilka przyczyn, natomiast najważniejszym powodem braku jednolitości tych preparatów jest niepodleganie pod restrykcyjne prawo farmaceutyczne. Jak już pisałam w poprzednim artykule, ma to swoje plusy, jak i minusy, stąd też dobra praktyka wytwarzania, zaplecze kliniczne i dbałość producenta o pełny łańcuch dostawczy, bardziej niż wymaga tego od niego prawo, jest kluczowe przy wyjściowej jakości i skuteczności oferowanego produktu kosmetycznego. Innym, również częstym problemem są półprodukty, których jakość i skuteczność nie została potwierdzona lub jest zmienna, na przykład w zależności od partii. Znaczenie mają również domieszki innych składników aktywnych w preparatach oraz brak określonych, zewnętrznych norm określających m.in. skuteczność i bioewiwalentość surowca, co się nie zdarza w usankcjonowanym prawie farmaceutycznym, które gwarantuje to zarówno na etapie pozyskiwania, wytwarzania, jak i końcowego obrotu. Tak więc: tak, jak najbradziej, w preparatach kosmetycznych nierzadko się zdarza, że niższe, ale ustabilizowane stężenie 0.02% zapewnia lepsze i mierzalne efekty niż 0.1%.
§ Czy musisz zwiększać stężenie substancji przy regularnym stosowaniu?
W przypadku stosowania pochodnych witaminy A najistotniejszym wykładnikiem jest tak zwana reakcja oporowa, zwana też fazą tolerancyjną. Są to specyficzne środki, których końcowy efekt jest zależny od wielu czynników, ale przede wszystkim prawidłowych funkcji homeostatycznych naskórka oraz oczywiście czasu stosowania. Mówiąc prostym językiem, jeśli Twoja skóra toleruje środki w sposób prawidłowy, bez cech retinizacji, to jest nie zdradza cech podrażnienia, nadwrażliwości, tkliwości, zaczerwienienia i odwodnienia, regularne stosowanie pochodnych witaminy A mieści się w granicach przewidywalnej normy i nie wymaga zmian w ich stosowaniu, w tym stężenia. Alarmujące natomiast powinny być objawy uciążliwej retinizacji przy próbach wprowadzania, a szczególnie już w stosowaniu wyższych stężeń – utrzymujące się objawy zapalne według badań przynoszą niewielką poprawę lub brak poprawy, pogarszając przebieg (jeśli są stosowane terapeutycznie), a nawet doprowadzając do rozwoju dermatoz. Uzyskanie i podtrzymanie zatem efektów terapeutycznych w przypadku tych środków nie wymaga stopniowania i zwiększania stężenia. Co prawda pojawiają się głosy, iż mechanizm działania pochodnych witaminy A może zaburzać aktywność receptorów retinoidowych, co wskazywałoby na potrzebę stosowania przerw terapeutycznych, jednak do tej pory, mimo wieloletnich badań, tej tezy nie potwierdzono i nie wykazano ich toksyczności nawet podczas regularnego, miejscowego stosowania w trybie przewlekłym [8].
§ Czy musisz odkładać pochodne witaminy A w sezonie letnim?
Nie wykazano fototoksyczności preparatów pochodnych witaminy A, jeśli ich poziom tolerancji jest prawidłowy i obserwujesz następujące z tym kliniczne zmiany, tj. subiektywny wzrost jakości naskórka i brak cech retinizacji, zasadniczo regularne użytkowanie ogranicza i odracza w czasie skutki fotoekspozycji. Problem stanowić może zawartość/domieszki dodatkowych substancji w preparatach kosmetycznych, które mogą wykazywać działanie fototoksyczne i fotouwrażliwiające, dlatego należy przeanalizować skład stosowanego produktu. Z teoretycznego, jak i praktycznego punktu widzenia, narażanie skóry na retinizację i zaburzenia wymiany naskórkowej w okresie letnim spowodowane wyłączeniem i ponownym włączeniem kosmetyku z pochodnymi witaminy A, może potencjalnie zwiększyć ryzyko hiperpigmentacji, jak i ogólnych zmian związanych z fotostarzeniem i zapaleniem ogólnym bardziej niż regularne stosowanie preparatu bez przerw [9].
§ Retinal a bariera hydrolipidowa
Temat bariery hydrolipidowej wciąż budzi wiele kontrowersji, zasadniczo na tym etapie nie posiadamy klasyfikacji, metod pomiarowych i określonych skal, obserwacje opierają się jedynie na objawach klinicznych, stąd mimo wagi tematu, brakuje rzetelnych danych na ten temat. Na tym etapie barierowość skóry określa się na podstawie funkcjonalności czterech, głównych mechanizmów adaptacyjnych: fizycznych (spoistość naskórkowa, wiskoelastyczność, odporność mechaniczna, retencyjność), biochemicznych (odczyn, wilgotność, temperatura), mikrobiotycznych (mikrobiom), odpornościowych (iSALT, responsywność i komunikacja międzytkankowa), o prawidłowej barierowości tego narządu można mówić, gdy każdy z tych współzależnych układów jest utrzymany w pełnej homeostazie, czyli klinicznie na skórze nie obserwujemy dynamicznych zmian (a ich linearność oraz przewidywalność) i cech zapalenia. Jeśli stosowanie pochodnych witaminy A działa redukcyjnie na problemy skórne, skutkuje poprawą jakości naskórka oraz równoważy pracę jednostki włosowo-łojowej, ostatecznie ich stosowanie sprzyja poprawie integralności bariery naskórkowej. Jest zupełnie odwrotnie w przypadku uporczywej i utrzymującej się retinizacji oraz destabilizacji aparatu włosowo-łojowego, które doprowadza do aktywnego zapalenia.
§ Retinal a suplementacja witaminy A
Zaskakujące jest niskie wchłanianie retinoidów: ich stężenie w lekach zewnętrznych jest duże, a wchłaniają się na poziomie maksymalnie 3-5%, w przypadku form wymagających dodatkowej konwersji wchłanianie jest jeszcze niższe. [10] W przytoczonych wyżej badaniach nie wykazano by przezskórne stosowanie pochodnych witaminy A wpływało w sposób znaczący na poziom surowiczy witaminy A, choć wskazuje się na potrzebę dalszych badań. Wobec czego suplementacja witaminy A (o ile istnieje jej niedobór) nie jest bezwzględnym przeciwskazaniem do jednoczesnego stosowania pochodnych witaminy A w sposób miejscowy. Istnieją badania, w których wykazano, iż wysokie spożycie prowitaminy A może zaburzać szlak konwersacyjny i sprzyjać oksyredukcji retinolu i retinaldehydu do form niższych, nasilając jednocześnie jego działanie drażniące. Nie wykazano podobnej zależności w przypadku aktywnych form kwasu retinowego, który nie podlega aktywności reduktazy, natomiast zauważono, że wyższe spożycie prowitaminy A wpływa na procesy keratynizacji i może wydłużać okres retinizacji. Na tym etapie nie odnotowano by podobny efekt zapewniała suplementacja witaminy A, najczęściej stosowanej w formie palmitynianu retinylu oraz wyższe spożywanie witaminy A występującej naturalnie w produktach pochodzenia zwierzęcego [11].
§ Retinal w trądziku
Biologiczne efekty miejscowych retinoidów są regulowane przez jądrowe receptory retinoidowe i cytozolowe białka wiążące. To cząsteczka, która wiąże się z receptorami kwasu retinowego i aktywuje go bezpośrednio lub poprzez konwersję metaboliczną, a tym samym wywołuje transkrypcję genów reagujących na kwas retinowy., w przypadku retinalu efektywna konwersja wymaga jednostopniowej działalności dehydrogenaz (mamy ich łącznie 3: ALDH1A1 (RALDH1), ALDH1A2 (RALDH2) i ALDH1A3 (RALDH3)). Poprzez wiązanie z receptorem retinoidowym wpływają na ekspresję zestawów genów zaangażowanych w ścieżki fizjologiczne krytyczne ważne dla patogenezy trądziku, takie jak normalizacja obrotu nabłonkowego i aktywacja lub tłumienie ścieżek zapalnych. Ostatnie badania sugerują, że wiele typów komórek zawiera retinoidowe oksydoreduktazy, które preferencyjnie katalizują redukcję all-trans-retinaldehydu do all-trans-retinolu i konkurują o retinaldehyd z dehydrogenazą retinaldehydu, która utlenia all-trans-retinaldehyd do kwasu retinowego. Biorąc pod uwagę, że wysokie poziomy retinaldehydu mogą być toksyczne dla komórek, należy jeszcze raz podkreślić, jak ważne jest stosowanie stabilnych preparatów z retinalem oraz co istotne – w przypadku chorób zapalnych skóry, w tym trądziku, nie zawsze wyższe stężenie stanowi o wyższej skuteczności, zasadniczo literatura w tym przypadku sugeruje i zaleca stosowanie niższych stężeń. Pochodne witaminy A wpływają na proliferację i różnicowanie komórek naskórka oraz normalizują nieprawidłowy proces mikrozłuszczania poprzez zwiększenie obrotu nabłonka mieszkowego i przyspieszone złuszczanie korneocytów, co działa komedolitycznie na aparat włosowo-łojowy oraz regulacyjnie na wierzchnią warstwę rogową naskórka. Udowodniono także bezpośredni, normalizujący wpływ na pracę gruczołu łojowego oraz lepszy profil lipidowy wydzielanej przez nie substancji oleistej. Wykazano również, że retinaldehyd wykazuje specyficzne bezpośrednie działanie przeciwbakteryjne przeciwko gatunkom beztlenowym, w tym Cutibacterium. Różne badania in vitro i in vivo potwierdzają bezpośrednie działanie immunomodulacyjne miejscowych retinoidów, co ogranicza wielopoziomowo mediację zapalną. Pochodne witaminy A są najbardziej zalecane w stosowaniu miejscowym trądziku o charakterze pospolitym i zaskórnikowym, a ich działanie lecznicze w trądziku poparto dekadami prowadzonych badań [12, 13, 14].
§ Retinal w łuszczycy
Łuszczyca jest chorobą zapalną, leczy się ją przede wszystkim preparatami doustnymi (retinoidy doustne, jak i nowoczesne leki biologiczne) – znaczna część pacjentów z diagnozą łuszczycy to pacjenci ze współistniejącym zespołem metabolicznym, hipertrójglicerydemią oraz niealkoholową chorobą stłuszczeniową wątroby. Duże znaczenie w leczeniu zewnętrznym ma również odmiana łuszczycy, jej efektywne leczenie obwodowe zmniejsza o ponad 80% ryzyko łuszczycy zcentralizowanej, w tym zapalenie stawów. Natomiast miejscowo pochodnymi witaminy A leczy się przede wszystkim trądzik zaskórnikowy i trądzik zwykły. Literatura wskazuje na model terapii podtrzymującej, którą należy zastosować po przeleczeniu zmian skórnych, w tym łuszczycy. Terapia podtrzymująca jest zawsze miejscowa. Prowadzi się ją przez mniej więcej 2 lata po zakończeniu leczenia doustnego. Działanie pochodnych witaminy A związane jest z restrukturyzacją naskórka, regulacją procesów mikrozłuszczania oraz regulacyjnym wpływem na działanie receptorów retinoidowych, które są kluczowe w obwodowej prezentacji antygenu, mogą na wielu poziomach być pomocne w leczeniu podtrzymującym tej choroby. Najlepiej do tej pory przebadaną pochodną witaminy A w leczeniu łuszczycy jest tazaroten [15].
§ Retinal na skórach z aktywnym rumieniem
I tak, i nie. Regularne stosowanie pochodnych witaminy A może powodować łagodny rumień, nie jest jasne, czy zaczerwienienie wywołane jest przez retinizację, czy też ma znamiona reakcji alergicznej, chociaż uważa się, co jest tematem sporów, że retinoidy nie mają potencjału alergicznego. Skóra reaktywna naczyniowo potencjalnie zareaguje lepiej na formy wymagające stopniowanej konwersji, w tym związki retinaldehydu, gdyż wykazują one łagodniejsze działanie. Duże znaczenie odgrywa sposób wprowadzania substancji aktywnej do pielęgnacji oraz formuła stosowanego preparatu, enkapsulacja, czyli stabilizacja retinalu w specjalnych cząsteczkach może wpłynąć na mniejsze działania drażniące, w tym rumień ograniczać.
Dlaczego napisałam „i tak, i nie’? Ponieważ kluczowe jest pochodzenie problemu naczyniowego oraz stopień jego nasilenia. Pochodne witaminy A regulują szereg ważnych funkcji komórkowych za pośrednictwem receptora kwasu retinowego, potwierdzono iż substancje te znacząco indukują angiogenezę (oraz bezpośrednio stymulują ekspresję czynnika VEGF) czyli stymulują ekspresję i formację nowych naczyń krwionośnych, głównie poprzez nasilenie proliferacji HUVEC, wzmocnienie endogennego sygnału VEGF oraz produkcji angiopoetyny-2, co może problem potencjalnie nasilić, dlatego też przy ich stosowaniu oprócz ostrożności, zalecane są preparaty neutralizujące aktywność czynnika wzrostu śródbłonka naczyniowego, na przykład kwas traneksamowy. Natomiast tak, jeśli problem naczyniowy jest skorelowany z istniejącym procesem chorobowym wymagającym leczenia, niską spoistością naskórkową lub zachodzącymi procesami starzenia. Metaloproteinaza macierzy-1 (MMP-1) jest jedną z trzech kolagenaz, które mogą degradować śródmiąższowe typy kolagenu I, II i III przy neutralnym pH. Ponieważ kolageny te są najliczniej występującymi białkami w organizmie, kolagenazy odgrywają kluczową rolę w modelowaniu i przebudowie macierzy zewnątrzkomórkowej – zarówno na poziomie skóry, jak i naczyń. Pochodne witaminy A są w stanie na te procesy wpłynąć pozytywnie – cofać skutki upośledzonej proliferacji fibroblastów, stymulować aktywność keratynocytową, poprawiać procesy bezpośrednio i pośrednio związane z syntezą kolagenu oraz jednocześnie zmniejszać ekspresję metaloproteinaz macierzy (MMP), głównie MMP-1 i MMP-9, które są najsilniej związane z degradacją kolagenu typu I, powodując pozytywnąe zmiany związane z jakością naskórka i jego możliwościami obronnymi, co może ostatecznie objawy naczyniowe zmniejszyć [16,17].
§ Retinal a przebarwienia
Najważniejsze pytanie: rodzaj przebarwień. Czy są to pigmentacje o charakterze naczyniowym, barwnikowym, czy też podtyp będący hybrydą każdego typu: hiperpigmentacja melasma.
W przypadku hiperpigmentacji typu naczyniowego, czyli PIE oraz mieszanego: melasma, sugerowałabym się głównie zaleceniami dotyczącymi stosowania tych środków na skórach z aktywnym rumieniem, gdy mówimy o charakterze czysto barwnikowym (PIH) lub mieszanym, literatura dostarcza pozytywnych i dość spójnych wniosków. Pochodne witaminy A tłumią receptory typu Toll oraz zmniejszają uwalnianie cytokin i tlenku azotu, a to podłoże zapalne jest najsilniejszym tłem dla zmian barwnikowych, szczególnie na skórach o ciemniejszym fototypie lub w przypadku zmian o zaburzonym i wydłużonym procesie gojenia. Ponadto mogą korygować problemy pigmentacyjne poprzez hamowanie transferu melanosomów do keratynocytów i jednoczesne zwiększać szybkość obrotu naskórka, co wpływa potocznie na „rozproszenie pigmentu” [18]. Regulacja warstwy rogowej naskórka i przyspieszony proces odnowy naskórkowej oddziałuje na lepszą penetrację innych składników aktywnych o zróżnicowanym działaniu depigmentacyjnym, stąd w przypadku klasycznych zmian barwnikowych pochodne witaminy A są najczęściej jednym z elementów politerapii i są cenionym składnikiem zmniejszającym skutki fotostarzenia [9].
§ Retinal a okolice oka
Pochodne witaminy A są wysoce skuteczne w prewencji przeciwstarzeniowej, jednak mogą wykazywać działanie drażniące, dlatego przy wyborze preparatu warto zaczynać od stabilnych i możliwie jak najniższych stężeń retinaldehydu, nie stosować go na powieki oraz przede wszystkim nie wprowadzać do oka. Odnotowano szereg skutków ubocznych leczenia pochodnymi witaminy A w okolicach oczu. Zespół suchego oka, zapalenie brzegów powiek i spojówek to najczęstsze skutki uboczne, występujące u 20-50% pacjentów leczonych retinoidami, dane te jednak dotyczą głównie leczenia doustnymi preparatami. Preparaty stosowane zewnętrznie najczęściej przyczyniają się do występowania innych skutków ubocznych, takich jak dyskomfort oczu, swędzenie i nietolerancja soczewek kontaktowych. Pochodne witaminy A stosowane miejscowo nie powodują zapalenia gruczołów Meiboma oraz nie uszkadzają wzroku. W celu złagodzenia efektów retinizacji, optycznego wygładzenia i zmniejszenia zmęczenia powierzchni obszaru ocznego zaleca się wybór stabilnych, enkapsulowanych form retinalu oraz włączenie argireliny, leuphasylu oraz Matrixylu 3000, są to peptydy biomimetyczne, które działają rozluźniająco na tkanki oraz znacząco przyspieszają proces regeneracji, a także zmniejszają skutki retinizacji okołoocznej, która może utrzymywać się dłużej niż na innych partiach twarzy i ciała.
§ Łączenie retinalu z innymi, aktywnymi preparatami
Pochodne witaminy A mogą prowadzić plan pielęgnacyjny, jak i być elementem politerapii. Ich regularne stosowanie zwiększa penetrację innych stosowanych substancji aktywnych, co pozwala na nadanie określonego kierunku działań pielęgnacyjnych oraz zwiększenie ich skuteczności terapeutycznej. Łączenie substancji aktywnych zwiększa również ryzyko wystąpienia działań niepożądanych. Na tym etapie nie wykazano bezpośrednich, niekorzystnych interakcji między retinaldehydem a innymi substancjami aktywnymi oprócz kwasu 5- aminolewulinowego i nasilenia działania drażniącego przez połączenie z nadtlenkiem benzoilu. Niemniej, jakiekolwiek politerapie powinny odbywać się pod okiem doświadczonego specjalisty.
§ Łączenie retinalu z lampami LED
Zależy od parametrów stosowanego urządzenia, maski emitujące światło (głównie czerwone) do użytku domowego cechują się łagodniejszym działaniem niż lampy profesjonalne, kluczowa w końcowej ocenie jest ich moc, natężenie, sposób ładowania (może sprzyjać niższej wydajności urządzenia i sprzyjać nagrzewaniu się, istotne czy maska wymaga ładowania podczas użytkowania, może być to dodatkowe źródło ciepła), konstrukcja oraz precyzyjnie określona długość wykorzystanych fal. Na tym etapie brakuje wyczerpującej literatury, jednak zdaje się być to relacja win-win, pozytywne działanie stymulujące podczerwieni przy jednoczesnym stosowaniu retinalu zwiększa się, zaś światło czerwone łagodzi skutki retinizacji oraz przyspiesza proces regeneracji naskórka. Jednym z największych problemów masek domowego użytku jest konstrukcja masek, która sprzyja nasilonej termogenezie oraz jednocześnie rozprasza emisję światła, co zwiększa ryzyko działań niepożądanych i obniża terapeutyczne działanie fototerapii. Fotostymulacja cechuje się wysokim profilem bezpieczeństwa oraz nie wymaga okresu regeneracji, ale nie jest to wystarczająco dobrze zbadany obszar. Niezalecane jest zastosowanie fal o długości 450-495nm, w tym interakcje z kwasem retinoidowym a kwasem 5-aminolewulinowym często stosowanym w terapii światłem niebieskim [19, 20].
§ Czy sprawdzi się u każdego i stanowi must have pielęgnacji?
Mimo wielu pozytywnych aspektów regularnego stosowania pochodnych witaminy A nie są to środki dla każdego. Pochodne witaminy A mogą wykazywać silne działanie drażniące, które nie zawsze ma charakter przemijający (retinizacja) i nie zawsze jest związane z popełnianymi błędnymi pielęgnacyjnymi oraz mikroklimatem (wilgotność, temperatura, twardość wody, czystość powietrza, ekspozycja na pleśń, zanieczyszczenia i substancje smoliste, dym tytoniowy), chociaż są to przyczyny najczęstsze i brak ostrożności oraz umiaru może doprowadzić do zapalenia skóry, a następnie przewlekających się skutków tegoż incydentu. Retinaldehyd i pochodne m.in. aktywują natywny receptor TRPV1, jest to receptor dla kapsaicyny, składnika papryczek chili, czy pieprzu. In vivo retinoidy powodowały zachowania związane z uporczywym bólem, które zostały wyeliminowane lub znacznie zredukowane przez genetyczne lub farmakologiczne hamowanie funkcji TRPV1, objawów tych nie redukowały środki o działaniu immunosupresyjnym i przeciwzapalnym. Istnieją również doniesienia, iż w przypadku schorzeń o podłożu autoimmunologicznym, chorób układu pokarmowego, układu dopełniacza oraz tkanki łącznej (choroby reumatologiczne) może dochodzić do zaburzenia prawidłowej aktywności ligand oraz receptorów retinoidowych, które są kluczowe m.in. dla obwodowej, prawidłowej prezentacji antygenu. Podobnych wniosków dostarczają nieliczne obserwacje dotyczące genetycznych lub nabytych zaburzeń metabolizmu tłuszczu, niedoboru dehydrogenazy pirogronianowej oraz obniżonej aktywności cyp26a1 i cyp26b1 (często występująca u pacjentów z marskością wątroby, wysokim ryzykiem rozwoju raka jelita grubego, polipolitowatości jelita grubego oraz w zespole deficytu oksydetuktaz cytochromu P450 – PORD). Pobieranie i metabolizm witaminy A przez komórki nabłonka jelitowego, magazynowanie witaminy A w wątrobie i metabolizm witaminy A w komórkach docelowych do bardziej aktywnych biologicznie metabolitów, takich jak kwas retinowy muszą być precyzyjnie regulowane, potencjalnie nieprawidłowy sposób odżywienia zarówno ilościowego, jak i jakościowego, mogą także przyczyniać się zarówno do zaburzonego metabolizmu pochodnych witaminy A, jak i gorszymi możliwościami regeneracyjnymi, co może przełożyć się na wydłużony i bardziej złożony zespół poretinoidowego zapalenia skóry.
Artykuł powstał przy współpracy z marką Ovium, oferującą stabilną formę mikrokapsułkowanego retinalu w dwóch stężeniach: 0.02% oraz 0.05% o udokumentowanym klinicznie działaniu.
Bibliografia:
1. Williams A. L., Pace N. D., DeSesso: Teratogen update: Topical use and third-generation retinoids. Birth Defects Res., 2020.
2. Czuba L. C., Fay E. E., LaFrance J. i wsp.: Plasma Retinoid Concentrations Are Altered in Pregnant Women.
3. Bouvy, M. L., Sturkenboom, M. C. J. M., Cornel, M. C., De Jong-Van den Berg, L. T. W., Stricker, B. H. C., & Wesseling, H. (1992). Acitretin (Neotigason). A review of pharmacokinetics and teratogenicity and hypothesis on metabolic pathways. Pharmaceutisch Weekblad Scientific, 14, 33-37.
4. Hershel J., Lexington M.: Retinoids and teratogenicity. Journal of the American Academy of Dermatology.
5. Hyunyoung J., Armstrong A. T., Isoherranen. i wsp.: Temporal changes in the systemic concentrations of retinoids in pregnant and postpartum women. PLoS One, 2023.
6. Steinhoff J. S., Lass A., Schupp M.: Retinoid Homeostasis and Beyond: How Retinol Binding Protein 4 Contributes to Health and Disease. Nutrients, 2022.
7. Motamedi M, Chehade A., Sanghera R. i wsp.: Clinician’s Guide to Topical Retinoids. J Cutan Med Surg., 2021.
8. Kim J., Lee Y. I., Suk J. i wsp.: A pilot study evaluating the efficacy and safety of retinaldehyde-loaded niosomes against mild-to-moderate acne. J Cosmet Dermatol., 2021.
9. Riahi R., Bush A. E., Cohen P. R.: Topical Retinoids: Therapeutic Mechanisms in the Treatment of Photodamaged Skin. Am J Clin Dermatol., 2016.
10. Sorg O., Saurat J. H.: Topical retinoids in skin ageing: a focused update with reference to sun-induced epidermal vitamin A deficiency. Dermatology, 2014.
11. Zasada M., Budzisz E.: Retinoids: active molecules influencing skin structure formation in cosmetic and dermatological treatments. Postępy Dermatol Alergologa, 2019.
12. Kolli S. S., Pecone D., Pona A. i wsp.: Topical Retinoids in Acne Vulgaris: A Systematic Review. Am J Clin Dermatol., 2019.
13. Leyden J. J., Shalita A., Thiboutot D. i wsp.: Topical retinoids in inflammatory acne: a retrospective, investigator-blinded, vehicle-controlled, photographic assessment. Clin Ther., 2005.
14. Mayraneozuli I., Daly C. H., Welton. i wsp.: A systematic review and network meta-analysis of topical pharmacological, oral pharmacological, physical and combined treatments for acne vulgaris. Br J Dermatol., 2022.
15. Weinstein G. D., Kreuger G. G., Lowe N. J. i wsp.: Tazarotene gel, a new retinoid, for topical therapy of psoriasis: vehicle-controlled study of safety, efficacy, and duration of therapeutic effect. J Am Acad Dermatol., 1997.
16. Callender V. D., Balwin H., Cook-Bolden F. E. i wsp.: Effects of Topical Retinoids on Acne and Post-inflammatory Hyperpigmentation in Patients with Skin of Color: A Clinical Review and Implications for Practice. Am J Clin Dermatol., 2022.
17. Kim M. S., Kim Y. K., Eun H. C. i wsp.: All-trans retinoic acid antagonizes UV-induced VEGF production and angiogenesis via the inhibition of ERK activation in human skin keratinocytes. J Invest Dermatol., 2006.
18. Springs N.: Evidence for the Efficacy of Over-the-counter Vitamin A Cosmetic Products in the Improvement of Facial Skin Aging: A Systematic Review. J Chin Aesthete Dermatol., 2021.
19. Jagged J., Austin E., Mammals A. I wsp.: Light‐emitting diodes in dermatology: A systematic review of randomized controlled trials. Lasers Sure Med., 2018.
20. Couturaud V., Fur M., Pelletier M. i wsp.: Reverse skin aging signs by red light photobiomodulation. Skin Res Technol., 2023.
OLINI OLIWA WYSOKOPOLIFENOLOWA | CZYM SĄ POLIFENOLE I JAK WPŁYWAJĄ NA TWOJE ZDROWIE
Dowody epidemiologiczne konsekwentnie pokazują, że zwiększone spożycie oliwy z oliwek wiąże się z istotnie zmniejszonym ryzykiem różnych chorób przewlekłych. Wyniki metaanaliz ilustrują szerokie korzyści zdrowotne spożywania oliwy z oliwek, szczególnie w odniesieniu do chorób układu krążenia, chorób nowotworowych, chorób autoimmunologicznych, cukrzycy typu 2, składu i masy ciała, ciśnienia krwi, dyslipidemii, stanu zapalnego, funkcji śródbłonka i ogólnego działania homeostatycznego [1].
W tym roku pojawił się jeden z największych przeglądów parasolowych dotyczący spożycia oliwy z oliwek, który nie pozostawia wątpliwości, iż jej uwzględnianie w codziennym jadłospisie wiąże się ze znacząco obniżonym ryzykiem chorób przewlekłych i niższą śmiertelnością z jakiejkolwiek przyczyny. Potwierdzono również potencjał zapobiegawczy oliwy z oliwek przed rozwojem nowotworów, zarówno badaniami in vitro, jak i in vivo, podkreślając szczególne znaczenie związków fenolowych, o których przeczytasz w dalszej części artykułu – w ujęciu ogólnozdrowotnym, jak i kosmetologicznym. Dowody sugerują także działanie prewencyjne w przypadku większości typów nowotworów, w tym raka piersi i nowotworów układu pokarmowego. Antynowotworowe właściwości oliwy poparte są licznymi badaniami, podkreślającymi rolę jej unikalnych, kompleksowo współdziałających składników, takich jak kwas oleinowy i skwalen. Jednak to właśnie związki fenolowe, w tym proste fenole, sekoirydoidy i lignany, przyciągnęły najwięcej uwagi badaczy ze względu na ich wyjątkowe właściwości zdrowotne. Badania in vitro na komórkach nowotworowych wyraźnie wykazały, że związki te mogą hamować wszystkie etapy procesu karcenogenezy (inicjacja, promocja i progresja). Należy podkreślić, iż badania dotyczą zarówno oliwy z oliwek, jak i zawartych w niej związków fenolowych, szczególnie polifenoli: chcąc zatem wykorzystać ich potencjał zdrowotny należy zwracać uwagę na zmienną zawartość fenoli w różnych oliwach z oliwek– od prawie zera w zwykłych rafinowanych oliwach z oliwek do 800 mg/kg w oliwach z oliwek extra virgin (w skrócie EVOO), co przekłada się na potencjalną wartość zdrowotną stosowanej oliwy [2,3,4]. Od kilku miesięcy moim faworytem w tej kategorii jest zdecydowanie oliwa wysokopolifenolowa Olini, dlatego też zdecydowałam się na współpracę z marką w celu przybliżenia Wam jej niesamowitych właściwości oraz zachęcenia do włączenia jej do codziennej diety – dla nie niczego innego, jak zdrowia.
Należy wspomnieć, iż wyniki badań dostarczają niespójnych wniosków, zdaniem badaczy jest to najpewniej związane ze zmienną dotyczącą jakości i składu chemicznego oliwy, sposobem jej stosowania oraz czasem obserwacji, ze szczególnym naciskiem na czynnik pierwszy. Niemniej, na tym etapie:
§ Nie ma wątpliwości, że spożycie oliwy z oliwek wiąże się z niższą śmiertelnością z jakiejkolwiek przyczyny [1, 5, 6, 7, 8];
§ Hamowanie kancerogenezy na jej każdym etapie, bardzo pozytywne dane szczególnie w kierunku raka piersi i raka jelita grubego [1, 2, 3, 4, 5, 8, 9, 10];
§ Szeroko udokumentowane działanie neuroprotekcyjne [1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13];
§ Oliwa z oliwek wpływa na mikrobiom jelitowy, zmniejszając liczebność bakterii patogennych, stymulując wzrost pożytecznych bakterii i zwiększając produkcję wytwarzanych przez mikroorganizmy krótkołańcuchowych kwasów tłuszczowych (SCFA), które wywierają szeroki zakres efektów przeciwzapalnych i mogą modulować ekspresję różnych genów za pośrednictwem mechanizmów epigenetycznych. Podawanie oliwy z oliwek z pierwszego tłoczenia wpływało w znaczący sposób na stan błon śluzowych jelit i wspierało homeostazę mikrobiotyczną, pobudzając produkcję immunoglobuliny A (IgA) jelitowej przy jednoczesnym tłumieniu produkcji cytokin zapalnych, wspieraniu produkcji i ekspresji cytokin oraz czynników transkrypcyjnych zaangażowanych w redukcję stanu zapalnego i promowanie tolerancji immunologicznej w jelicie. Wykazano również niższy poziom endotoksemii jelitowej na skutek ochrony przed uszkodzeniami oksydacyjnymi jelit i działaniem neutralizującym poprzez silne działanie antyoksydacyjne i antyseptyczne ekstraktów fenolowych. Oliwa z oliwek to z jeden najsilniejszych, naturalnych prebiotyków [14, 15];
§ Poprawia zdrowie kardiometabolicznego [1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13];
§ Udowodniono korzystny wpływ oliwy o wysokiej zawartości związków fenolowych w porównaniu z oliwą o niskiej zawartości fenoli na poziomy ox-LDL i OXLAMy, które uchodzą za najsilniejsze markery zapalne i wykładniki stresu oksydacyjnego, mogą mieć duże znaczenie m.in. w chorobach o przebiegu zapalnym, szczególnie chorobie stłuszczeniowej wątroby oraz łuszczycy) [9, 10, 16];
§ Jakość oliwy ma kluczowe znaczenie w ocenie wpływu na poziom lipidów w surowicy i profil glikemiczny, w tym poziom insuliny. Nie zaobserwowano tak dużych korzyści w spożyciu oliwy rafinowanej [1, 3, 4, 5, 7, 8, 9, 11, 13];
§ Wyższe spożycie oliwy wiązało się z niższym parametrem BMI, nie udowodniono współzależności z innymi pomiarami antropometrycznymi, jednak dopuszcza się możliwość licznych błędów metodycznych we wcześniej prowadzonych badaniach [1];
§ Pozytywny związek między spożyciem oliwy z oliwek a obniżeniem biomarkerów zapalnych [1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17].
Oliwa z oliwek jest bogata w jednonienasycone kwasy tłuszczowe (kwas oleinowy) (MUFA), związki niezmydlające się (fitosterole, triterpeny, skwalen, barwniki) i związki hydrofilowe (polifenole, tokoferol),. Głównie MUFA i polifenole (takie jak oleuropeina, hydroksytyrozol i tyrozol) wyjaśniają ochronną rolę oliwy z oliwek w rozwoju chorób. Spośród składników fenolowych oliwy z oliwek oleuropeina (OLP), hydroksytyrozol i tyrozol uważane są za najskuteczniejsze biocząsteczki w niej zawarte [18].
Czym są związki polifenolowe
Związki polifenolowe są tzw. metabolitami wtórnymi. Struktura metabolitu wtórnego określonej rośliny jest dość złożona:
§ zawartość metabolitów wtórnych różni się w zależności od tkanki i organu;
§ może się również różnić między stadiami rozwojowymi rośliny, na przykład organy ważne dla przetrwania i rozmnażania mają najwyższe i najsilniejsze metabolity wtórne;
§ może się również różnić między osobnikami i populacjami roślin.
Metabolity wtórne są podzielone na różne grupy według ścieżek biosyntezy i właściwości związane ściśle z ich budową. Rośliny w ciągu swojego życia stają w obliczu wielu niekorzystnych warunków wzrostu, takich jak susza, zasolenie, zimno, czy fluktuacje temperatury, w tym zimno i ciepło. Reakcja rośliny na warunki stresowe jest zatem dynamiczna i wiąże się z wykształceniem mechanizmów regulujących jej metabolizm, czy ekspresję genów w celu fizjologicznej i morfologicznej adaptacji, zapewniając przetrwanie. Interakcja roślin z ich własnym otoczeniem oraz otoczeniem biotycznym i abiotycznym jest siłą napędową powstawania niektórych substancji, w tym związków fenolowych. Związki fenolowe stanowią jedną z najczęstszych grup fitochemicznych w roślinach, mają ważne znaczenie fizjologiczne i morfologiczne, odgrywają kluczową rolę we wzroście i proliferacji, zapewniając ochronę przed patogenami i drapieżnikami. Uważa się, że rośliny gromadzą materiał fenolowy w tkankach jako powszechną odpowiedź na niekorzystne warunki środowiskowe. Coraz więcej badań naukowych i dowodów wskazuje, że rośliny reagują czynnie na czynniki stresu biotycznego i abiotycznego, zwiększając swoją zdolność antyoksydacyjną, stąd też stały się obiektem zainteresowania naukowców i ich potencjalnym, terapeutycznym zastosowaniem.
Liście oliwne są bogate w związki bioaktywne, zwłaszcza polifenole. Przyczyną wysokiego stężenia polifenoli są długie okresy nasłonecznienia i ataki wielu patogenów i owadów w regionie śródziemnomorskim. Jako mechanizm obronny radzenia sobie z tymi czynnikami stresogennymi odnotowano dużą ilość akumulacji polifenoli. Jednak produkcja, akumulacja lub wydzielanie kwasów tłuszczowych i polifenoli to nie tylko konsekwencje czynników egzogennych, ale także czynników endogennych samej rośliny, takich jak odmiana i jej wiek. Spośród tych związków wyszczególniono głównie związki takie jak: oleuropeina, hydroksytyrozol, tyrozol, kwas chlorogenowy, kwas kawowy, kwas p-kumarowy, werbaskozyd, kwas galusowy, kwas elagowy, epikatechina, kwercytryna, kemferol, luteolina, luteolina-7-o-glukozyd, luteolina-4′-o-glukozyd, kwercetyna, kwercetyna-7-o-ramnozyd, rutyna i apigenina-7-o-glukozyd.
Nieco odmiennym składem charakteryzuje się oliwa z oliwek. W regionie Morza Śródziemnego owoce oliwek są dominującą uprawą jako źródło oleju. Uważa się, że związki fenolowe w składzie oleju przyczyniają się do właściwości antyoksydacyjnych i stanowią filar przeciwzapalnego charakteru stosowanej diety w tamtejszych rejonach []. Owoce oliwek zawierają alkohole fenolowe, kwasy fenolowe, flawonoidy i sekoirydoidy, w tym oleuropeinę, ligstrozyd, demetyloleuropeinę, hydroksytyrozol, tyrozol, kwas chlorogenowy, werbaskozyd, luteolin-7-o-glukozyd, luteolinę, kwercetynę-3-o-ramnozyd, cyjanidyn-3-o-glukozyd, cyjanidyn-3-o-rutynozyd i apigeninę-7-o-glukozyd, α-tokoferol, kwas kawowy, kwas ferulowy, p-kumarowy, kwas wanilinowy, apigeninę, pinorezinol, 1-acetoksypinorezinol, oleocanthal i oleaceinę. Ilość i jakość związków nie są stabilne, wykazują one również odmienne właściwości, co odpowiada stadium rozwojowemu lub wahaniom środowiskowym, dlatego tak duże znaczenie ma pochodzenie i ogólna jakość oliwy na którą składają się: sposób uprawy, gatunek, wiek rośliny, okres i sposób zbioru, sposób wytwarzania oliwy oraz transport. Pomocnym wskaźnikiem jest liczba kwasowa oliwy oraz jej standaryzacja na zawartość powyższych związków. Oliwa bogata w polifenole charakteryzuje się:
§ wysoką stabilnością chemiczną, dlatego też oprócz spożycia na surowo, nadaje się doskonale do obróbki termicznej;
§ dużym zmętnieniem w temperaturze poniżej 10-15 stopni Celsjusza;
§ charakterystycznym, cierpkim smakiem;
§ unikalnymi i doskonale udokumentowanymi korzyściami zdrowotnymi.
Rola związków fenolowych w mechanizmach obronnych została dobrze udokumentowana. Ich głównym działaniem jest neutralizacja skutków stresu oksydacyjnego i chelatowanie metali ciężkich (głównie jonów żelaza i miedzi) [19].
Aktualnie przypuszcza się, że za działanie przeciwnowotworowe oliwy z oliwek odpowiadają związki sekoirydowe, nazywane potocznie związkami gorzkimi, obecne tylko w roślinach z rodziny Oleace. Im bardziej goryczkowa oliwa, tym więcej tych związków potencjalnie posiada. Decydując się na oliwę o łagodniejszym smaku spożywasz zatem tych cennych związków mniej.Najciekawsze polifenole w oliwie
Zgodnie z licznymi badaniami, efekty zdrowotne są głównie przypisywane głównym pochodnym sekoirydoidowym, takim jak oleuropeina, oleokantal i oleaceina oraz prostym fenolom: hydroksytyrozolowi i tyrozolowi. Poniżej zamieściłam tabelę przedstawiającą regulacyjny wpływ wyżej wymienionych na określone szlaki regulujące mediację zapalną.
Hydroksytyrozol wywiera szeroki zakres efektów biologicznych, kardioprotekcyjnych, przeciwnowotworowych, neuroprotekcyjnych i przeciwdrobnoustrojowych. Chociaż został on przebadany, dokładne mechanizmy molekularne leżące u podstaw wielu z tych działań nie zostały jeszcze w pełni wyjaśnione. Początkowo szeroka gama aktywności biologicznych hydroksytyrozolu była mu przypisywana ze względu na silną aktywność antyoksydacyjną, natomiast teraz już wiemy, iż jego ochronne działanie progresywnie wzrasta w środowisku jelitowym podczas dyfuzji biernej, zwiększając aktywność endogennych systemów obronnych przed stresem oksydacyjnym, poprzez aktywację różnych komórkowych ścieżek sygnałowych. Jest to wyjątkowy składnik aktywny, ponieważ nie tylko sam w sobie wykazuje udowodnione działanie antyoksydacyjne, ale jest jedną z najsilniej działających substancji stymulujących naturalne mechanizmy obronne naszego organizmu i co istotne, ta aktywność wzrasta podczas jego metabolizmu [20, 21].
Tyrozol wykazuje słabsze działanie antyoksydacyjne, ale prawdopodobnie z powodu akumulacji wewnątrzkomórkowej jest wyjątkowo stabilnym związkiem, jego aktywność w porównaniu z innymi polifenolami nie spada, również w warunkach krytycznych, utrzymując niezmienioną aktywność antyoksydacyjną. Tyrozol zwiększa odporność na stres termiczny i oksydacyjny oraz spowalnia tempo starzenia. Istnieją doniesienia, iż modelacja czynników szoku cieplnego przez tyrozol nadaje mu właściwości związku „długowieczności” [22]. Niestrawiony tyrozol, podobnie jak hydroksytyrozol, podlega redukcji przez mikrobiom jelitowy, stanowiąc jedną z najlepszych substancji o działaniu prebiotycznym.
Oleuropeina wykazuje silne działanie antyoksydacyjne, które jest szeroko znane i omawiane w literaturze. Uważa się, że działanie antyoksydacyjne i przeciwzapalne leży u podstaw jej aktywności przeciwnowotworowej, kardioprotekcyjnej, neuroprotekcyjnej, gastroprotekcyjnej, hepatoprotekcyjnej, przeciwcukrzycowej i przeciwotyłościowej. Zaobserwowano hamowanie niektórych ważnych mediatorów stanu zapalnego, w tym zmniejszenie stężenia IL-1β, IL-4, IL-6, IL-17, tlenku azotu i TNF-α oraz obniżoną ekspresję iNOS, COX-2 i MMP-9 poprzez zmniejszenie aktywacji NF-κB i ścieżek sygnałowych MAPK. Zauważono również znaczny wzrost ekspresji SOD1, katalazy i peroksydazy glutationowej [23, 24, 25].
Oleocanthal hamuje zarówno COX-1, jak i COX-2, są enzymy zapalne biorące udział w biosyntezie zapalnych prostaglandyn, efekt terapeutyczny oleocanthalu w przeliczeniu na ekwiwalent był skuteczniejszy niż ibuprofenu w hamowaniu aktywności powyższych enzymów. Wykazano również, że oleocanthal osłabia mediatory zapalne, takie jak iNOS, blokuje odpowiedź zapalną zależną od LPS, agrekanazy MMP-13, ADAMTS-5 oraz wspomaga aktywację AMPK. Substancja została uznana za silny środek neuroprotekcyjny: badania przeprowadzone zarówno in vivo, jak i in vitro ukazały ogromny potencjał oleocanthalu w przeciwdziałaniu agregacji i toksyczności amyloidu [26].
Oleaceina wykazuje działanie przeciwutleniające i przeciwzapalne, aktywność przeciwutleniająca jest związana z wpływem na aktywność neutrofili i makrofagów. Oleaceina przeciwdziała gromadzeniu się tłuszczu brzusznego, przyrostowi masy ciała i stłuszczeniu wątroby, udowodniono jest pozytywny wpływ na metabolizm glukozy i lipidów. Poziomy białka FAS, SREBP-1 i p-ERK w wątrobie są za jej pośrednictwem dodatnio modulowane, co wskazuje jasno na poprawę wrażliwości wątroby na insulinę i poprawę jej funkcji homeostatycznych. Wykazuje również działanie przeciwdrobnoustrojowe [27].Wpływ na kondycję skóry
Związki fenolowe w oliwie z oliwek extra virgin (EVOO) mogą odgrywać istotną rolę w stymulacji fibroblastów oraz utrzymaniu prawidłowego układu oksyreduktaz, co nabiera szczególnego znaczenia wobec dynamicznych zmian związanych ze zmianami klimatycznymi. W oliwie z oliwek występuje ponad 30 różnych rodzajów związków fenolowych, przy czym hydroksytyrozol, tyrozol i oleocanthal występują jak wyżej napisano w najwyższym stężeniu, stanowiąc główną oręż antyoksydacyjną i przeciwzapalną tłuszczu. Niektórzy autorzy opisują działanie tych fitozwiązków w leczeniu niektórych chorób skóry, takich jak łuszczyca, egzema, liszaj, atopowe zapalenie skóry, odleżyny, owrzodzenia oraz stopa cukrzycowa. Chociaż w ostatnich latach opublikowano wiele artykułów dotyczących korzystnych efektów oliwy z oliwek z pierwszego tłoczenia, dostępnych jest jedynie niewiele dowodów naukowych wysokiej jakości potwierdzających prozdrowotny wpływ polifenoli zawartych w oliwie na regenerację tkanek i ich terapeutyczne działanie w użytku zewnętrznym. Bezdyskusyjny jednak jest jej korzystny i stabilny rozkład kwasów tłuszczowych, wysoka zawartość tokoferoli oraz silny profil przeciwzapalny i antyoksydacyjny, stanowiący doustne wsparcie wewnętrzne w większości chorób zapalnych skóry.
Co wiemy już teraz o oliwie z oliwek w użytku zewnętrznym:
§ poprawa integralności warstwy rogowej naskórka oraz ograniczenie przeznaskórkowej utraty wody;
§ polifenole zawarte w oliwie z oliwek zwiększają proliferację i migrację fibroblastów, nasilając ekspresję fibroniektyny i α-aktyny bez zmiany cyklu komórkowego;
§ promują migrację fibroblastów;
§ stymulują angiogenezę;
§ nasilają różnicowanie fibroblastów w kierunku miofibroblastów, co sprzyja regeneracji tkanek;
§ ihibicja proteaz bakteryjnych, co zmniejsza ryzyko wtórnych zakażeń;
§ umiarkowanie tłumienie mediacji zapalnej, które nie zaburza, a wspomaga proces gojenia, szczególnie ważne na etapie rychłowzrostu (faza zapalna) i częściowo formowania ziarniny (faza proliferacyjna). Te efekty ochronne można przypisać hamowaniu szlaków sygnałowych MAPK i NF-κB. Z drugiej strony, mechanizm działania może cofać objawy związane ze starzeniem się;
§ udowodnione działanie antyoksydacyjne.
Spośród wyników rozważanych w przytaczanym już wyżej przeglądzie parasolowym, dowodów wysokiej jakości dostarczyły badania dotyczące stosowania oliwy z oliwek w leczeniu odleżyn. Analiza wskazała, że miejscowe stosowanie oliwy z oliwek zmniejszało częstość występowania odleżyn, jak i skracało ogólny czas hospitalizacji. Wykazano, również, że związki fenolowe mają działanie ochronne na keratynocyty, mogą zmniejszać uszkodzenia genotoksyczne związane z ekspozycją na czynniki drażniące, w tym promieniowanie słoneczne i zmiany klimatyczne.
Powrócmy jednak do pochłaniającego tematu polifenoli, bowiem ich zastosowanie zyskuje coraz bardziej na znaczeniu, głównie ze względu na ich unikalny sposób działania i korzystny wpływ na zdrowie skóry, w tym stres komórkowy wywołany zmianami klimatycznymi, środowiskowymi i zanieczyszczeniami, czyli oddziaływaniem ekspozomu. Polifenole mogą poprawiać naturalne mechanizmy obronne skóry, co jest szalenie istotne w czasach skór nadwrażliwych. Jak już wcześniej wykazano, polifenole posiadają zdolność do aktywowania komórkowych, endogennych szlaków sygnałowych i wyzwalania produkcji enzymów antyoksydacyjnych, co wydaje się być obiecującym tematem przede wszystkim w leczeniu dermatoz przewlekłych, niepoddających się leczeniu i o podłożu immunizacyjnym.
Związki fenolowe wykazują silne właściwości antyoksydacyjne. Nierównowaga między układem antyoksydacyjnym a nadmiarem utleniaczy jest powszechnie rozumiana jako stres oksydacyjny. Wiele chorób skóry jest o ile nie indukowanych, to nasilanych przez stres oksydacyjny. Dysmutaza ponadtlenkowa, katalaza i peroksydaza glutationowa są przeciwutleniaczami enzymatycznymi, podczas gdy glutation, kwas askorbinowy i tokoferol są przykładami przeciwutleniaczy nieenzymatycznych. Podczas procesów metabolicznych w komórkach generowane są reaktywne formy tlenu, takie jak anionorodnik ponadtlenkowy, rodnik hydroksylowy, tlen singletowy, nadtlenek wodoru, tlenek azotu i nadtlenoazotyn. Wytwarzanie ich w regulowanych dawkach przynosi pozytywne korzyści dla zdrowia, również skóry. Reaktywne formy tlenu wspomagają kilka funkcji fizjologicznych, w tym neurotransmisję, transkrypcję genów i sygnalizację komórkową, jednak szereg chorób dermatologicznych jest powiązanych ze stresem oksydacyjnym, który jest spowodowany ich rosnącym i najczęściej niekontrolowanym stężeniem. Aby zapobiec uszkodzeniom oksydacyjnym skóry, ważny jest mechanizm obrony antyoksydacyjnej, na skórach chorobowych z obniżoną barierowością wymaga on najczęściej określonych, dodatkowych, zewnętrznych strategii działania, w tym włączania substancji o udowodnionej skuteczności i stabilności antyoksydacyjnej. W walce z uszkodzeniami skóry przez wolne rodniki, polifenole pochodzące z roślin mogą okazać się ważnym ogniwem. Polifenole mają szeroki zakres aktywności biologicznych, które są związane z ich różnorodnością strukturalną. Związki te mogą pomóc w procesach obronnych i regeneracyjnych skóry, a także podnosić jej naturalne systemy obronne oraz wymiatać wolne rodniki poprzez wiele mechanizmów działania. Jednym z nich jest eliminacja reaktywnych form tlenu poprzez bezpośrednie reakcje z wolnymi rodnikami, wymiatanie i ulepszona dysmutacja wolnych rodników do mniej reaktywnych związków. Innym mechanizmem jest hamowanie lub potencjalizacja działania wielu enzymów, w tym oksydaz, i zwiększenie ekspresji białek antyoksydacyjnych, takich jak CAT i SOD. Trzecim mechanizmem jest chelatowanie prooksydacyjnych jonów metali, takich jak żelazo lub miedź. Na koniec związki fenolowe mogą wzmacniać działanie innych przeciwutleniaczy, takich jak przywracanie pierwotnej formy tokoferoli z ich formy rodnikowej lub przedłużanie ich czasu działania [28, 29, 30].
Cząsteczki rodnikowe inicjują sekwencję procesów w organizmie znanych jako kaskada cytokinowa, która następnie wyzwala, czy też jest po prostu reakcją zapalną. Odpowiedź zapalna odgrywa kluczową rolę w postępowaniu większości chorób skóry. Polifenole, w szczególności flawonoidy, posiadają silne właściwości przeciwzapalne i są w stanie regulować odporność, zarówno poprzez modelowanie szlaków molekularnych, jak i bezpośredni wpływ na regulację aktywności określonych czynników mediacyjnych związanych z zapaleniem. Na tym etapie temat ten wymaga dalszych badań.
Aktywne składniki roślin leczniczych to także działanie antyseptyczne i przeciwdrobnoustrojowe. Naturalne polifenole posiadają wieloaspektowe właściwości jako środki przeciwdrobnoustrojowe, skutecznie atakując szeroką gamę mikroorganizmów, w tym bakterie, grzyby, pasożyty i wirusy, ale także działając prebiotycznie, powodując jednocześnie pozytywny wzrost pożytecznej, komensalnej mikroflory. Co istotne, ich stosowanie wiąże się ze znikomym rozwojem oporności [31, 32].
Polifenole charakteryzują się również działaniem immunosupresyjnym, przeciwhistaminowym i przeciwzapalnym. Posiadają właściwości przeciwalergiczne, w tym zdolność do hamowania syntezy prozapalnych cytokin, a także wydzielania histaminy. Polifenole wykazały obserwacyjnie również obiecującą zdolność regulowania równowagi między limfocytami T pomocniczymi Th1/Th2 i utrudniania wytwarzania przeciwciał IgE swoistych dla antygenu. Co więcej, polifenole mają zdolność wpływania na interakcję między uczulającą substancją chemiczną a jej receptorami (FceRI) znajdującymi się na bazofilach i komórkach tucznych oraz zwiększają aktywność komórek treg, których aktywność jest kluczowa dla prawidłowej, obwodowej prezentacji antygenu [33].Włącz oliwę z oliwek do codziennej diety
Według licznie przytoczonej literatury, oliwa z oliwek uchodzi za jeden z najzdrowszych tłuszczów i długowieczność oraz zdrowotność w krajach śródziemnomorskich jest ściśle wiązana z jej codziennym stosowaniem w niniejszych regionach. Oliwy możesz używać bezpiecznie zarówno do obróbki termicznej, jak i na surowo, choć chcąc całkowicie czerpać z jej potencjału, a szczególnie obecnych w niej związków fenolowych, warto maksymalnie zwiększyć jej spożycie bez użycia ciepła. Doskonałym pomysłem może być domowe pesto, ziołowy dressing, dodatek do kanapek, zup i innych gotowych dań.
Wybierając tłuszcz należy kierować się nie tylko temperaturą dymienia, ale przede wszystkim konfiguracją kwasów tłuszczowych oraz obecnością związków stabilizujących termicznie tłuszcz, co zapobiega pojawianiu się lub znacząco zmniejsza ryzyko wytworzenia szkodliwych związków. Z tego też powodu na tym etapie w świetle dostępnych dowodów naukowych nie ma lepszego tłuszczu do obróbki termicznej niż oliwa z oliwek.
Przepis na wysokopolifenolowy sos ziołowy
Składniki:
100-150g wybranej zieleniny (5 większych garści), postaraj się, by połowę zieleniny stanowiła bazylia świeża
30g płatków drożdżowych nieaktywnych (6 łyżek)
60g soku z kiszonych cytryn lub soku z cytryny, wybierając tę opcję dodaj 1/1 łyżeczki soli (4 łyżki)
30g oliwy z oliwek wyskopolifenolowej olini (2 płaskie łyżki)
12g miodu naturalnego lub syropu klonowego (1 czubata łyżeczka)
5g musztardy sarepskiej (1/2 łyżeczki)
4g czosnku (1 ząbek)
pieprz do smaku
Sposób przygotowania:
Wszystkie składniki należy zmiksować lub utrzeć na gładki krem. Wykorzystaj zalegającą zieleninę: szczypiorek, rukolę, natkę pietruszki, szpinak, natkę rzodkiewki, ale i jadalne chwasty. Sos trzymaj w lodówce do maksymalnie 3 dni, choć najwyższą aktywnością antyoksydacyjną wykazuje się bezpośrednio po przygotowaniu.
Bibliografia
1.Chiavarini M.; Rosignoli, P.; Giacchetta I. i wsp.:.Health Outcomes Associated with Olive Oil Intake: An Umbrella Review of Meta-Analyses. Foods; Basel Tom 13, Nr/wydanie 16, (2024): 2619.
2.Sarapis K., George E. S., Marx W.: Extra virgin olive oil high in polyphenols improves antioxidant status in adults: a double-blind, randomized, controlled, cross-over study (OLIVAUS). Eur J Nutr, 2022.
3.Hashim, Y.Z.; Eng, M.; Gill, C.I.; McGlynn, H.; Rowland, I.R. Components of olive oil and chemoprevention of colorectal cancer. Nutr. Rev.; 2005.
4.Owen, R.W.; Giacosa, A.; Hull, W.E.; Haubner, R.; Spiegelhalder, B.; Bartsch, H. The antioxidant/anticancer potential of phenolic compounds isolated from olive oil. Eur. J. Cancer; 2000.
5.Memmola R., Petrillo A., Lorenzo i wsp.: Correlation between Olive Oil Intake and Gut Microbiota in Colorectal Cancer Prevention. Nutrients, 2022.
6.Gaforio, J.J.; Visioli, F.; Alarcón-de-la-Lastra, C.; Castañer, O.; Delgado-Rodríguez, M.; Fitó, M.; Hernández, A.F.; Huertas, J.R.; Martínez-González, M.A.; Menendez, J.A. et al. Virgin Olive Oil and Health: Summary of the III International Conference on Virgin Olive Oil and Health Consensus Report, JAEN (Spain) 2018. Nutrients; 2019; 11, 2039.
7.Torić, J.; Marković, A.K.; Brala, C.J.; Barbarić, M. Anticancer effects of olive oil polyphenols and their combinations with anticancer drugs. Acta Pharm.; 2019.
8.Estruch, R.; Ros, E.; Salas-Salvadó, J.; Covas, M.-I.; Corella, D.; Arós, F.; Gómez-Gracia, E.; Ruiz-Gutiérrez, V.; Fiol, M.; Lapetra, J. et al. Primary Prevention of Cardiovascular Disease with a Mediterranean Diet Supplemented with Extra-Virgin Olive Oil or Nuts. N. Engl. J. Med.; 2018.
9.Tsartsou, E.; Proutsos, N.; Castanas, E.; Kampa, M. Network meta-analysis of metabolic effects of olive-oil in humans shows the importance of olive oil consumption with moderate polyphenol levels as part of the mediterranean diet. Front. Nutr.; 2019; 6, 6.
10. Schwingshackl, L.; Lampousi, A.M.; Portillo, M.P.; Romaguera, D.; Hoffmann, G.; Boeing, H. Olive oil in the prevention and management of type 2 diabetes mellitus: A systematic review and meta-analysis of cohort studies and intervention trials. Nutr. Diabetes; 2017; 7, e262.
11. 4. Martínez-González, M.A.; Sayón-Orea, C.; Bullón-Vela, V.; Bes-Rastrollo, M.; Rodríguez-Artalejo, F.; Yusta-Boyo, M.J.; García-Solano, M. Effect of olive oil consumption on cardiovascular disease, cancer, type 2 diabetes, and all-cause mortality: A systematic review and meta-analysis. Clin. Nutr.; 2022.
12. Schwingshackl, L.; Christoph, M.; Hoffmann, G. Effects of olive oil on markers of inflammation and endothelial function-a systematic review and meta-analysis. Nutrients; 2015; 7, pp. 7651-7675.
13. Nocella, C.; Cammisotto, V.; Fianchini, L.; D’Amico, A.; Novo, M.; Castellani, V.; Stefanini, L.; Violi, F.; Carnevale, R. Extra virgin olive oil and cardiovascular diseases: Benefits for human health. Endocr. Metab. Immune Disord. Drug Targets; 2018; 18.
14. Olid M. C., Hidalgo M., Prieto I. i wsp.: Evidence Supporting the Involvement of the Minority Compounds of Extra Virgin Olive Oil, through Gut Microbiota Modulation, in Some of the Dietary Benefits Related to Metabolic Syndrome in Comparison to Butter. Molecules, 2023.
15. Farras M., Martinez-Gili L., Portune K. i wsp.: Modulation of the Gut Microbiota by Olive Oil Phenolic Compounds: Implications for Lipid Metabolism, Immune System, and Obesity, Nutrients, 2020.
16. Manna, C.; D’Angelo, S.; Migliardi, V.; Loffredi, E.; Mazzoni, O.; Morrica, P.; Galletti, P.; Zappia, V. Protective Effect of the Phenolic Fraction from Virgin Olive Oils against Oxidative Stress in Human Cells. J. Agric. Food Chem.; 2002; 50, pp. 6521-6526.
17. Chareonrungrueangchai, K.; Wongkawinwoot, K.; Anothaisintawee, T.; Reutrakul, S. Dietary Factors and Risks of Cardiovascular Diseases: An Umbrella Review. Nutrients; 2020; 12, 1088.
18. Finicelli M., Squillaro T., Galdersi U. i wsp.: Polyphenols, the Healthy Brand of Olive Oil: Insights and Perspectives. Nutrients, 2021.
19. J. Wong: Polyphenols, July 2018.
20. Jakobuši´c Brala, C.; Barbari´c, M.; Karkovi´c Markovi´c, A.; Urši´c, S. Biomedicinal aspects and activities of olive oil phenolic compounds. In Handbook of Olive Oil. Phenolic Compounds, Production and Health Benefits, 1st ed.; Miloš, J., Ed.; Nova Science Publishers: New York, NY, USA, 2017.
21. Wani, T.A.; Masoodi, F.A.; Gani, A.; Baba, W.N.; Rahmanian, N.; Akhter, R.; Wani, I.A.; Ahmad, M. Olive oil and its principal bioactive compound: Hydroxytyrosol—A review of the recent literature. Trends Food Sci. Technol. 2018.
22. EFSA Panel on Dietetic Products, Nutrition and Allergies (NDA). Scientific Opinion on the substantiation of health.
23. Hassen, I.; Casabianca, H.; Hosni, K. Biological activities of the natural antioxidant oleuropein: Exceeding the expectation – A mini-review. J. Funct. Food 2015, 18, 926–940.
24. Visioli, F.; Bellomo, G.; Galli, C. Free Radical-Scavenging Properties of Olive Oil Polyphenols. Biochem. Biophys. Res. Commun. 1998.
25. Karkovic A., Markovic J., Tori J. i wsp.: Hydroxytyrosol, Tyrosol and Derivatives and Their Potential Effects on Human Health. Molecules, 2019.
26. Zupo R., Castellana F., Panza F. i wsp.: Alzheimer's Disease May Benefit from Olive Oil Polyphenols: A Systematic Review on Preclinical Evidence Supporting the Effect of Oleocanthal on Amyloid-β Load. Curr Neuropharmacol, 2024.
27. Rana A., Samtiya M., Dhewa T. wsp.: Health benefits of polyphenols: A concise review. J Food Biochem., 2022.
28. Cherubim D. J., Martins C. V., Farina L. i wsp.: Polyphenols as natural antioxidants in cosmetics applications. J Cosmet Dermatol, 2020.
29. Farhan M.: The Promising Role of Polyphenols in Skin Disorders. Molecules, 2024.
30. Zandi, P.; Schnug, E. Reactive Oxygen Species, Antioxidant Responses and Implications from a Microbial Modulation Perspective. Biology 2022, 11, 155.
31. Debinska, A.; Sozanska, B. Dietary Polyphenols—Natural Bioactive Compounds with Potential for Preventing and Treating Some Allergic Conditions. Nutrients 2023, 15, 4823. Manso T., Lores M., Miguel T.: Antimicrobial Activity of Polyphenols and Natural Polyphenolic Extracts on Clinical Isolates. Antibiotics (Basel), 2021.
32. Persia, F.A.; Mariani, M.L.; Fogal, T.H.; Penissi, A.B. Hydroxytyrosol and oleuropein of olive oil inhibit mast cell degranulation induced by immune and non-immune pathways. Phytomedicine 2014, 21, 1400–1405.
33. Rafehi, H.; Ververis, K.; Karagiannis, T.C. Mechanisms of Action of Phenolic Compounds in Olive. J. Diet. Suppl. 2012, 9, 96–109.
OLINI OLEJE OMEGA-3 | ROLA OMEGA-3 W PRAWIDŁOWYM ŻYWIENIU CZŁOWIEKA
Omega-3 mechanizm działania
Mechanizm działania kwasów tłuszczowych omega-3 nadal nie jest w pełni poznany, napiszę o tym co wiadomo, i tak, wiem, będzie to śmiertelnie nudne, ale dalej będzie ciekawiej i będzie ciekawiej, bo będzie wiadomo dlaczego może to tak działać. Kwasy tłuszczowe omega-3 tłumią ekspresję genów lipogenicznych poprzez zmniejszanie ekspresji białka wiążącego sterole, hamowanie fosfatazy kwasu fosfatydowego i acylotransferazy (NGAT). Białka wiążące sterole (SREBP) to enzymy związane z błoną komórkową, gdy dieta jest bogata w kwasy tłuszczowe omega-3, SREBP (szczególnie 1c) nie są aktywowane z powodu ujemnego sprzężenia zwrotnego i obniża to ostatecznie syntezę powyższego enzymu oraz także i aktywność innych enzymów syntetyzujących cholesterol. Gdy mówimy o kwasach omega-3, należy wspomnieć także o beta-oksydacji – to biologiczny szlak wykorzystywany w organizmie do między innymi rozkładania tłuszczu i przekształcania go w energię. Kwasy tłuszczowe omega-3 obniżają poziom triacyloglicerydów w organizmie poprzez zwiększenie szybkości betaoksydacji, działając przy okazji specyficznie na CAT1 i acetylo-CoA, co modyfikuje substraty kwasów tłuszczowych, powstałe reszty są przekształcane w prekursorowy substrat acetylo-CoA wykorzystywany do produkcji ATP w różnych szlakach metabolicznych. Ponadto EPA pośrednio zwiększają beta-oksydację poprzez spowolnienie hamowania zwrotnego. Rolą tłuszczu oprócz magazynowania skoncentrowanej energii, jest również nośnictwo witamin rozpuszczalnych w tłuszczach, budowa błon komórkowych, funkcjonowanie układu nerwowego oraz synteza neurotransmitterów, hormonów i eikozanoidów. Choć może wydawać się to skomplikowane i zbędne, są to bardzo istotne informacje, ponieważ rzucają światło jak wielokierunkowym i potrzebnym dla zachowania zdrowia działaniem wykazują się kwasy omega-3: poprawiają metabolizm energetyczny mitochondriów oraz wpływają na budowę ich fosfolipidowej membrany, zwiększa to między innymi możliwości ustroju do walki z patogenami, zmniejsza ryzyko inicjacji i rozwoju zapalenia, przeciwdziała procesom starzenia i zwiększa odporność na urazy i niekorzystne czynniki, poprawiając ogólną sprawność i wydolność ustroju.
W dawkach powyżej omega-3 1000mg/ doba odnotowano zwiększoną masę mięśniową, zmniejszoną masę tłuszczu, zwiększoną podstawową przemianę materii, zwiększone wydatki energetyczne podczas ćwiczeń i zwiększone utlenianie tłuszczu podczas odpoczynku i ćwiczeń. Działa to zatem przeciwstawnie wobec katabolizmu charakterystycznego dla zapalenia i zachodzących procesów starzenia. Dzieje się tak najprawdopodobniej ze względu na zdolność kwasów tłuszczowych omega-3 do działania jako ligand dla receptorów aktywowanych przez PPAR, których aktywność może zmieniać ekspresję genów w homeostazie energetycznej. PPAR regulują zarówno metabolizm kwasów tłuszczowych (beta-oksydację), jak i metabolizm glukozy i mogą wpływać w bezpośredni sposób na podstawowy metabolizm komórki. Uważa się, że wzrost utleniania tłuszczu i zapotrzebowania na energię poprzez zmiany w składzie ciała to kolejny mechanizm, za pomocą którego kwasy tłuszczowe omega-3 wykazują swoje silne działanie ochronne. Dodatkowe mechanizmy działania kwasów tłuszczowych omega-3 wyjaśniają korzystne efekty na układ nerwowy, miażdżycę, cukrzycę, reumatoidalne zapalenie stawów, nieswoiste zapalenia jelit, niealkoholowe stłuszczenie wątroby, niektóre nowotwory (niska jakość dowodów), chorobę jelita drażliwego i układ sercowo-naczyniowy. Większość tych efektów przypisuje się przeciwzapalnym działaniom kwasów tłuszczowych omega-3. Wykazano, że kwasy tłuszczowe omega-3 modulują kilka ścieżek zapalnych, między innymi:
· hamowanie chemotaksji leukocytów;
· hamowanie ekspresji cząsteczek adhezyjnych;
· hamowanie aktywności cyklooksygenazy (COX) następującej produkcji eikozanoidów (np. leukotrienów i prostaglandyn z kwasu arachidonowego);
· hamowanie cytokin prozapalnych (np. TNF-α, IL-1, IL-6);
· zwiększenie produkcji lipidów o silnym działaniu przeciwzapalnym, miedzy innymi resolwin, marezyn, lipoksyn i protektyn wykazujących silne działanie przeciwzapalne;
· hamowanie aktywacji prozapalnego jądrowego czynnika transkrypcyjnego NF kappa B (NF-κB);
· aktywacja przeciwzapalnego czynnika transkrypcyjnego NR1C3;
· aktywacja PPAR-ów;
· aktywacja GPR120;
· Kwasy tłuszczowe omega-3 aktywują AMPK/SIRT, są to ścieżki odpowiedzialne za ochronę przeciwnowotworową, nazywa się je również genami długowieczności;
· zmiana składu fosfolipidów;
· regulacja membrany lipidowej oraz poprawa jej przepuszczalności.
Jedną z ciekawszych i zastanawiających obserwacji jest również to, że kwas linolowy jest uważany za niezbędny kwas tłuszczowy i wspiera zdrowie gdy jest spożywany w umiarkowanych ilościach, jednak nadmierne spożycie prowadzi do powstawania utlenionych metabolitów kwasu linolowego (OXLAM), upośledzenia funkcji mitochondriów poprzez suboptymalny skład kardiolipiny i prawdopodobnie przyczynia się do wielu chorób przewlekłych, które stały się epidemią XXI wieku i których rozpowszechnienie nadal wzrasta. Standardowa amerykańska dieta zawiera od 14 do 25 razy więcej kwasów tłuszczowych omega-6 niż kwasów tłuszczowych omega-3, przy czym większość spożycia omega-6 pochodzi z kwasu linolowego. Wraz ze wzrostem spożycia kwasu linolowego wzrasta również ryzyko powstawania OXLAM. OXLAM-y są powiązane z różnymi chorobami, w tym chorobami układu krążenia, zespołem metabolicznym, depresją, łuszczycą, nowotworami, chorobami autoimmunologicznymi i neurodegeneracyjnymi. Jak wiąże się to z kwasami omega-3? Kwasy omega-3 konkurują o szlaki metaboliczne, jest to tzw. współzawodnictwo substratowe. Obniżenie spożycia kwasu linolowego w diecie może pomóc zmniejszyć produkcję i akumulację OXLAM-ów powiązanych z chorobami przewlekłymi, jednak ciekawsze jest to, że wyższe spożycie kwasów omega-3 jeszcze skuteczniej obniżało poziom utlenionych metabolitów oraz usprawniało ich metabolizm wpływając na poprawę ścieżek epigenetycznych, sygnałowych i stabilność błon komórkowych, co przekłada się podwójnie, a zasadniczo potrójnie na działanie przeciwzapalne. Podczas badań obserwacyjnych pierwszymi wskaźnikami ulegającymi poprawie podczas suplementacji kwasów omega-3 był poziom OXLAMów, oxy-LDL, stężenie TNF-α, IL-1, IL-6 oraz zauważalnie zwiększony poziom testosteronu, NAD+, NADH, co wskazuje na zmianę funkcji komórek zapalnych, zmniejszenie syntezy cytokin zapalnych, zmniejszenie aktywności metabolitów związanych ze stresem oksydacyjnym oraz zwiększony obrót ATP, jest to niezaprzeczalny fakt, iż zmiany związane z wyższym spożyciem kwasów omega-3 w diecie wymagają po pierwsze czasu (większość badań to interwencje poniżej 10 tygodni), lepszej metodyki prowadzonych badań (dobór preparatów omega-3 (uwzględnianie wskaźnika TOTOX, obecności metali ciężkich), grupy badanych, ogromne znaczenie odgrywa niepoznany do tej pory czynnik zmienności genetycznej na aktywność kwasów omega-3 w ustroju, często badania dotyczące działania kwasów omega-3 są związane z jednocześnie zwiększoną podażą kwasów omega-6 lub nieuwzględnianiem jej w badaniach, co krytycznie obniża ich skuteczność działania poprzez konkurencyjne działanie) oraz oceny innych parametrów związanych z mediacją zapalną i ekspresją genów, ponieważ pełen zakres działania kwasów omega-3, a szczególnie eikozanoidów, nie jest nadal do tej pory w pełni poznany.
Wykładniki jakości omega-3
Należy pamiętać, że oleje rybie różnią się jakością, a ich przydatność może być niska lub żadna. Na co należy szczególnie zwracać uwagę:
· zawartość (profil) kwasów tłuszczowych (EPA, DHA);
· stabilność kwasów tłuszczowych (liczba nadtlenkowa (max 10), liczba anizydowa (max 20), liczba kwasowa (max 2), TOTOX (max 26, najlepiej nie więcej niż 12) – im niższe tym lepiej);
· Obecność metali ciężkich (kadm, ołów, miedź, rtęć) – najlepiej nie stwierdzono;
· Skażenia mikrobiologiczne (drobnoustroje tlenowe mezofilne, drożdże i pleśnie, pałeczki Salmonella, Staphylococcus aureus, Escherichia coli) – najlepiej nie stwierdzono;
· Mile widziana certyfikacja MSC (certyfikat zrównoważonego rybołówstwa) i identyfikacja miejsca połowu, w przypadku oleju z alg pełna identyfikacja gatunku i miejsca zbioru.
Czemu warto dodatkowo się przyjrzeć:
Zawartość substancji dodatkowych (na przykład przedłużających świeżość oleju), składniki otoczki (jeśli jest to produkt kapsułkowany), opakowanie w którym produkt jest dystrybuowany i przechowywany.
Zachowanie GHP, GMP, HAACP oraz norm ISO 22 000.
Technologia wytwórstwa oleju (przede wszystkim proces przetwarzania i następnie oczyszczania – na przykład stosowane ekstrahenty), najlepiej pełna kontrola procesu produkcyjnego – począwszy od połowu, który umożliwia pełną identyfikację oleju rybiego i potencjalnych zagrożeń wynikających z jego stosowania.
W przypadków kwasów omega-3 kluczowe jest: świeżość partii (dostęp do informacji o bieżącej dacie oleju) oraz zachowanie ciągu chłodniczego i/lub maksymalne skrócenie czasu dostawy do odbiorcy.
Ważnym aspektem jest pełna transparentność sprzedawcy, powyższe informacje powinny stanowić podstawę komunikacji sprzedażowej, tak jest w przypadku marki OLINI, która również oferuje oleje rybie.
Olini olej omega-3 na odporność (TOTOX 12)
Zapotrzebowanie na omega-3 w populacji polskiej w różnych grupach
Zalecane wystarczające dzienne spożycie kwasów omega-3 wynosi 650 mg/ doba, optymalne zalecane dziennie 1000 mg/ doba, natomiast obecny, średni poziom spożycia kwasów omega-3 przez standardowego Polaka nie przekracza 100 mg/ doba, co świadczy o populacyjnym niedoborze. Według pojawiającej się literatury, ze względu na niskie spożycie ryb w Polsce, rosnący poziom skażenia środowiska naturalnego, w tym ryb morskich, przetworzenie żywności i jej ubogość w kwasy tłuszczowe 3-6-9, a także coraz częściej występujące choroby przewlekłe, zapotrzebowanie na kwasy omega-3 głosem wielu ekspertów powinno wzrosnąć o co najmniej 20 do nawet 30%. Według norm żywienia z roku 2024 oraz opinii FAO/WHO/EFSA zapotrzebowanie na EPA dla zdrowej dorosłej osoby oszacowano na 250 mg/doba + DHA. Dawki lecznicze EPA + DHA wynoszą od 1000 mg do 2000 mg dziennie. W poszczególnych podrozdziałach przypisanych do określonych problemów zdrowotnych umieszczono najczęściej wykorzystywane dawki kliniczne.
Normy żywienia dla populacji Polski, pod redakcją Ewy Rychlik, Katarzyny Stoś, Agnieszki Woźniak, Hanny Mojskiej
Diety ubogie w PUFA n-3 z ryb i owoców morza zostały sklasyfikowane jako szósty najbardziej znaczący czynnik ryzyka dietetycznego −1,5 miliona zgonów i 33 miliony lat życia skorygowanych o niepełnosprawność na całym świecie przypisano właśnie tym deficytom. Na tle innych krajów europejskich, Polacy mają powszechny problem z niedoborami kwasów omega-3 w diecie.
Niedobór kwasów omega-3 może potencjalnie dotyczyć osób na diecie wegańskiej, mimo zwiększonego spożycia ALA, licznymi dowodami poparto przypuszczenia, iż efektywność konwersji kwasów omega-3 jest spada, jest to najprawdopodobniej związane z gorszą przyswajalnością żelaza, cynku i witaminy D i A oraz wyższym spożyciem kwasów omega-6, rekomenduje się włączenie oleju z mikroalg/ makroalg, który jest wegańskim źródłem przyswajalnych i niewymagających konwersji kwasów EPA i DHA (głównie DHA). Należy podkreślić, że oleje z alg mają naturalnie niższy współczynnik TOTOX (nawet do 75%) oraz niższe ryzyko skażenia metalami ciężkimi, jest to związane z ich krótszą wegetacją oraz wysoką zawartością naturalnych przeciwutleniaczy. Najwyższą koncentrację DHA odnotowano w algach Schizochytrium sp., wystarczającą zawartość omega-3 zapewniają również algi Isochrysis, Nannochloropsis, Pavlova, Thalassiosira oraz Phaeodactylum. Ze względu na podwyższoną zawartość kwasów DHA oraz niską absorpcję składników niepożądanych, jest on nie tylko zalecany dla wegan, ale i kobiet w ciąży, dzieci i osób z chorobami neurodegeneracyjnymi [5].
EPA i DHA są uważane za ogólnie bezpieczne. FDA zaleca, aby dzienne spożycie nie przekraczało 3000mg/doba EPA i DHA łącznie, a nie więcej niż 2000mg/doba pochodzące z suplementów.
! Protip na nieodbijanie się rybą:jeśli nie masz czasu na opcję drugą po wypiciu omegi przeżuwaj przez 1-2 minuty jeden goździk, opcja pierwsza:przelej do małego słoiczka sok z kiszonych ogórków lub zakwas z buraka w ilości co najmniej 3 razy większej niż omeha, wlej porcję kwasów omega-3, potrząsaj do momentu otrzymania niestabilnej emulsji. Wypij.
Omega-3 w świetle dowodów naukowych
Nie ma wątpliwości, że kwasy tłuszczowe omega-3 mają wielokierunkowe działanie przeciwzapalne, co może przekładać się na niższe ryzyko wielu chorób przewlekłych. Wysoka siła dowodów naukowych wykazała, iż w sposób bezpośredni (omega-3 2000mg/ doba) poziomy CRP, IL-6 i TNF-α zostały obniżone po suplementacji wielonienasyconymi kwasami tłuszczowymi omega-3 [9]. W badaniach z interwencją trwającą ≤ 10 tygodni kwasy tłuszczowe PUFA n-3 powodują zauważalną redukcję poziomów IL-6. Spadek CRP jest najbardziej zauważalny u osób ze stwierdzoną cukrzycą oraz u badanych powyżej 55 lat. Należy jeszcze raz podkreślić, że na tym etapie brakuje metod, które pozwoliłyby w sposób zadowalający określić i wyjaśnić przeciwzapalną aktywność kwasów omega-3, szczególnie w interwencjach trwających dłużej niż 10 tygodni, oraz w grupach bez stwierdzonych chorób. Wielu badaczy podkreśla, iż najwięcej korzyści zdrowotnych przynoszą potencjalnie interwencje trwające powyżej 12 tygodni, podlegają one waloryzacji, ponieważ mechanizm działania kwasów omega-3 jest przede wszystkim rozłożony w czasie.
Zapalenie jest powiązane ze zmianami w szlakach sygnałowych, które powodują podwyższony poziom wolnych rodników, markerów zapalnych i między innymi wzmożoną peroksydację lipidów. Reakcje zapalne stymulują ekspresję różnych genów związanych ze stanem zapalnym, TNF-α, interleukinę 8 (IL-8), interleukinę 6 (IL-6) poprzez aktywację NF-κB, zwiększają również wytwarzanie białka fazy ostrej, takie jak białko C-reaktywne (CRP). Długołańcuchowe kwasy tłuszczowe w diecie PUFA n-3, czyli kwas eikozapentaenowy (EPA) i kwas dokozaheksaenowy (DHA) oraz kwas α-linolenowy cechują się prozdrowotnym działaniem, które można uściślić dość rozległym, ale w tym przypadku jakże trafnym stwierdzeniem: przeciwzapalny. Za efekt przeciwzapalny odpowiada co najmniej kilka, na tym etapie chociaż częściowo poznanych, mechanizmów, na przykład omega-3 hamują aktywację NF-ĸB, która reguluje wytwarzanie zapalnych komórek T, ponadto PUFA n-3 hamują ekspresję genu COX-2. Innym możliwym mechanizmem jest substytucja kwasu arachidonowego (ARA) przez PUFA n-3. Wykazano ponadto, że EPA i DHA mogą wpływać na reakcje wrodzonego układu odpornościowego poprzez zmniejszenie produkcji cytokin prozapalnych. Do tej pory wyniki metaanaliz oceniających wpływ kwasów omega-3 na stan zapalny w różnych warunkach zdrowotnych były kontrowersyjne, natomiast coraz częściej zwraca się uwagę na rażące błędy metodologiczne, które przekładają się na końcową ocenę aktywności omawianych związków.
Kwasy tłuszczowe omega-3 modulują produkcję cząsteczek sygnalizujących stan zapalny, są to cząsteczki określane eikozanoidami. Eikozanoidy to oparte na lipidach cząsteczki sygnałowe, które odgrywają wyjątkową rolę w wrodzonych odpowiedziach immunologicznych. Liczne typy eikozanoidów, takie jak prostaglandyny (PG) i leukotrieny (LT), pozwalają komórkom wrodzonego układu odpornościowego na szybką reakcję obronną. Synteza i wydzielanie prostaglandyn jest regulowane przez dostępność substratu kwasu arachidonowego oraz przez enzym COX-2, do ekspresji tego białka dochodzi na wielu poziomach, zarówno transkrypcyjnie, jak i potranskrypcyjnie. Bakteryjne patogeny wykorzystują strategie wirulencji, m.in. zmieniając ekspresję specyficznych dla eikozanoidów enzymów biosyntezy, modyfikują w ten sposób odpowiedź gospodarza na bakteryjne lipopolisacharydy, prawidłowy status kwasów EPA i DHA jest ściśle związany ze zmniejszonym ryzykiem infekcji oraz jej długoterminowymi skutkami, szczególnie wobec patogenów gram-ujemnych, w tym Salmonella enterica serovar typhimurium, Shigella flexneri, Helicobacter pylori, Escherichia coli czy Yersinia enterocolitica. Ostatnie postępy naukowe, oprócz powyższych, zidentyfikowały nową rolę eikozanoidów w aktywacji inflamasomu podczas wewnątrzkomórkowej infekcji patogenami bakteryjnymi, grzybiczymi i wirusowymi. Eikozanoidy i IL-1β uwalniane z makrofagów są zaangażowane w eferocytozę sąsiadujących neutrofili, które pełnią kluczową rolę w zachodzącej fagocytozie – proces ten w telegraficznym skrócie polega na oczyszczaniu przestrzeni z martwych komórek, by nie tworzyły prozapalnego i przetrwalnikowego środowiska. Wykazano, że niewłaściwa eferocytoza jest obecna w takich schorzeniach jak mukowiscydoza, przewlekła obturacyjna choroba płuc, astma oskrzelowa, reumatoidalne zapalenie stawów, łuszczyca, toczeń rumieniowaty układowy, kłębuszkowe zapalenie nerek i miażdżyca. Co ważne, eikozanoidy nie są magazynowane, ale szybko syntetyzowane de novo po aktywacji komórki, dlatego podaż kwasów omega-3 powinna mieć charakter regularny oraz zwiększony w okresie ciąży, laktacji, infekcji, chorób przewlekłych oraz u seniorów [10, 11, 12].
Roles of Eicosanoids in Regulating Inflammation and Neutrophil Migration as an Innate Host Response to Bacterial Infections
Wielu autorów sugeruje, że skuteczność kwasów omega-jest związana z ich działaniem homeostatycznym na ekspresję najistotniejszych cząsteczek sygnałowych oraz korzystnym wpływem na fizykochemiczne właściwości błon komórkowych (wzrost płynności i przepuszczalności), zdolnością hamowania czynników wzrostu komórek, jak i również ograniczeniem proliferacji komórek chorobotwórczych oraz: korzystnym (ochronnym, jak i stymulującym) wpływem na układ odpornościowy organizmu.
Omega-3 a układ krążenia
Najmniej konsekwencji jest w badaniach dotyczących kwasów omega-3 i ich potencjalnego ochronnego wpływu na układ krążenia. Chociaż wykazano, iż spożycie kwasów tłuszczowych omega-3 w dawce powyżej 2g na dobę wiąże się liniowym spadkiem poziomu trójglicerydów oraz cholesterolu całkowitego (Wykazano, że dieta bogata w kwasy tłuszczowe omega-3 zwiększa ekspresję lipazy lipoproteinowej i zmniejsza rozmiar chylomikronów. Zwiększenie ilości lipazy lipoproteinowej i zmniejszenie rozmiaru LDL, VLDL i chylomikronów może obniżyć poziom trójglicerydów u pacjentów z hipertriglicerydemią. Uważa się również, że kwasy tłuszczowe omega-3 obniżają wysoki poziom trójglicerydów, wpływając na całkowity przyrost lipidów w organizmie. Kilka badań wykazało, że długotrwałe stosowanie kwasów tłuszczowych omega-3 przez ponad 6 tygodni może zwiększyć tempo metabolizmu i zmniejszyć całkowitą ilość tłuszczu w organizmie), dawki niższe niż 2g/doba wiązały się ze wzrostem lipoprotein o niższej gęstości, sprawia to, iż ostatecznie siła dowodów jest niewystarczająca, a wyniki niejednoznaczne, by ich spożycie powiązać z niższym ryzykiem sercowo-naczyniowym, stąd też najnowsze wytyczne AHA/ACC/ACCP/ASPC/NLA/PCNA nie uwzględniają spożycia kwasów omega-3 w rekomendowanych działaniach z zakresu profilaktyki wtórnej, jak i pierwotnej, jeśli nie towarzyszy im podwyższony poziom trójglicerydów w osoczu [13, 14, 15, 16]. Nie mniej, nie oznacza to, iż kwasy omega-3 nie są korzystne dla zdrowia sercowo-naczyniowego, w przypadku środków żywieniowych wyzwanie stanowi wykazanie ścisłej korelacji między spożyciem określonego surowca a wywoływanym przez niego efektem – stąd też niespójność wyników, na przykład w nadciśnieniu tętniczym nadal najwyższą skuteczność przypisuje się diecie DASH. Metaanalizy wzorców żywieniowych DASH wykazały, że jest to do tej pory najskuteczniejszy sposób żywienia w obniżaniu nadciśnienia tętniczego (w podobnym stopniu skurczowego i rozkurczowego) [17, 18], a skuteczność diety jest porównywalna z farmakologicznym leczeniem hipotensyjnym, a jest to sposób żywienia, który nie tylko obfituje w pełnoziarniste zboża, warzywa, owoce oraz strączki, ale i orzechy i ryby, które są naturalnym źródłem kwasów omega-3 i dostarczają ich w większej ilości niż w standardowej diecie. Długoterminowa suplementacja kwasami tłuszczowymi omega-3 (10–15 tygodni) doprowadziła do większego spadku ciśnienia rozkurczowego niż podawanie przez ≤ 10 tygodni, z drugiej strony: wydaje się, że krótkoterminowa suplementacja (≤ 10 tygodni) kwasami tłuszczowymi omega-3 jest skuteczniejsza w obniżaniu skurczowego ciśnienia tętniczego niż długoterminowa. Nadal sama suplementacja kwasami omega-3 jest mniej efektywna w obniżaniu ciśnienia tętniczego niż dieta DASH i śródziemnomorski model żywienia, ale włączenie dodatkowej suplementacji (dawki 1000-2000mg EPA/ doba) wykazuje potencjalne, dodatkowe działanie ochronne na układ krążenia. Istnieją również silne dowody na to, iż wyższe spożycie kwasów omega-3 spowalnia proces miażdżycowy na poziomie regulacji ścieżek zapalnych (np. w miażdżycy produkcja PGI2 może wzrosnąć, co jest powszechnie uważane za mechanizm obronny, omega-3 m.in. stymulują wydzielanie prostacykliny, która hamuje agregację płytek krwi, rozszerza naczynia krwionośne, równoważy działanie tromboksanu, działa także synergistycznie z cytokinami przeciwzapalnymi jak IL-4 i IL-3, co pozwala na selektywne hamowanie prozapalnych cytokin), co modeluje śródbłonek i kanały jonowe, zmniejsza adhezyjność blaszki miażdżycowej oraz zmniejsza ryzyko jej utlenienia, zmniejsza przez to opór naczyniowy, działa antyagregacyjnie oraz stymuluje wydzielanie śródbłonkowego tlenku azotu. Ponadto w badaniach obserwacyjnych udowodniono (wysoka jakość dowodów) działanie przeciwarytmiczne, głównie EPA pozytywnie wpływają na tętno spoczynkowe oraz aktywność tkanki poprzecznie prążkowanej serca, co wspiera przebudowę i wydolność mięśnia sercowego, hamuje również aktywność apoptotyczną stymulowaną przez lipotoksyczność sercową nasyconych kwasów tłuszczowych, chroniąc serce przed uszkodzeniem [19, 20, 21].
Omega-3 a choroby nowotworowe
Wiele badań sugeruje, że spożycie omega-3 może mieć działanie ochronne i zmniejszać ryzyko zachorowania na raka, są to jednak dowody bardzo niskiej jakości. Żadna metaanaliza nie wykazała przekonujących, wysoce sugestywnych lub sugestywnych dowodów na bezpośredni związek między wyższym spożyciem kwasów omega-3 a ryzykiem zachorowania na raka, ale także zmniejszeniem progresji choroby nowotworowej, wyjątkiem jest znaczące zmniejszenie ryzyka guza mózgu. Chociaż kwasy tłuszczowe PUFA n-3 badano w kilku metaanalizach w odniesieniu do szerokiego zakresu leczenia, zidentyfikowano jedynie słabe powiązania w przypadku niektórych typów nowotworów, oprócz raka mózgu, dotyczą one głównie raka skóry, piersi, jelita grubego i prostaty, gdzie faktycznie wyższe spożycie kwasów omega-3 (powyżej 1000mg/ doba) może być korzystne. Należy zwrócić również uwagę na fakt, iż oleje rybie mogą posiadać potencjalne kancerogeny [22, 23].
Omega-3 a choroby autoimmunologiczne i alergie
Choroby autoimmunologiczne to grupa chorób charakteryzujących się nieprawidłową odpowiedzią immunologiczną, klinicznie układ odpornościowy błędnie atakuje zdrowe komórki, tkanki i narządy, powodując stan zapalny, uszkodzenia tkanek, najczęściej doprowadzając do ich dysfunkcji/ niewydolności. Kwasy tłuszczowe omega-3 posiadają obiecujące działanie, gdyż wielokierunkowo regulują mediację zapalną i mogą zmniejszać oraz modyfikować nieprawidłową aktywność immunologiczną. Jednak rola kwasów tłuszczowych omega-3 w różnych chorobach autoimmunologicznych jest nadal niejasna, podobnie jak przyczyny samych chorób autoimmunologicznych. Mimo wciąż piętrzących się wątpliwości, przeprowadzane w ciągu ostatniej dekady badania udowodniły, że mimo luk w wiedzy, kwasy tłuszczowe omega-3 są potencjalnym narzędziem w zapobieganiu i/lub leczeniu chorób autoimmunologicznych, takich jak celiakia, bielactwo, cukrzyca typu 1, zapalenia tarczycy, zespole Sjogrena, reumatoidalnym zapaleniu stawów, toczniu rumieniowatym układowym (SLE), liszaju oraz stwardnieniu rozsianym. Najsilniejsze dowody dotyczące korzyści związanych ze zwiększonej podaży kwasów omega-3 dotyczą reumatoidalnego zapalenia stawów. Wykazano również korelację między różnymi rodzajami kwasów tłuszczowych a chorobami autoimmunologicznymi. Wyższe poziomy kwasów omega-6, kwasu linolowego i stosunku omega-6/omega-3 są związane z większym ryzykiem wystąpienia reumatoidalnego zapalenia stawów, tocznia rumieniowatego, sarkoidozy, twardziny układowej i choroby Gravesa-Basedowa. Podwyższone poziomy MUFA są powiązane ze zwiększonym ryzykiem łysienia plackowatego, autoimmunologicznego zapalenia tarczycy, celiakii, tocznia rumieniowatego. Natomiast podwyższone poziomy PUFA powiązano ze zmniejszonym ryzykiem autoimmunologicznego zapalenia tarczycy, celiakii, młodzieńczego idiopatycznego zapalenia stawów i tocznia rumieniowatego [24, 25].
Okołoporodowa suplementacja omega-3 może zmniejszyć częstość występowania astmy i astmy alergicznej u dzieci oraz zmniejszać ryzyko alergii, wyższe dawki wskazują na lepsze efekty ochronne. Wyższe spożycie kwasów omega-3 powiązano z obniżeniem immunoglobuliny E, supresją aktywności limfocytów Th2 oraz drastycznym spadkiem produkcji interleukiny (IL)-4, IL-5 i IL-13 w sposób zależny od dawki, a także ekspresji mRNA w aktywowanych komórkach tucznych MC. Efekty były porównywalne do efektów cyklosporyny A, dobrze znanego środka immunosupresyjnego jednak interakcja między kwasami omega-3 a komórkami tucznymi nadal nie jest poznana, co nie pozwala wysunąć dobrze wyklarowanych wniosków na temat ich działania w przebiegu alergii. Potencjalnie kwasy omega-3 mogą przede wszystkim w okresie ciąży i karmienia piersią zmniejszyć ryzyko alergii u dziecka (dowody umiarkowanej i wysokiej jakości), natomiast u osób dorosłych potencjalnie łagodzić przebieg alergii [26, 27]
Omega-3 a choroby metaboliczne
Omega-3 wykazują korzystny wpływ na wskaźniki insulinowrażliwości oraz komórkowy metabolizm energii, w tym bioenergetykę mitochondriów i funkcjonowanie reticulum endoplazamtycznego, im wyższe stężenie kwasów omega-6 tym zaobserwowano, że wrażliwość tkanek na insulinę jest niższa, jakość dowodów naukowych jest wysoka i umiarkowana, nie pozostawia wątpliwości, że zaburzenia gospodarki węglowodanowej wymagają interwencji żywieniowych związanych z wyższym spożyciem kwasów omega-3. Wykazano także, iż endogenna konwersja EPA i DHA u pacjentów z zaburzoną gospodarką energetyczną jest znacznie mniej wydajna. Nie stwierdzono jednak, by zwiększona podaż kwasów omega-3 w istotny sposób zmniejszała stężenie hemoglobiny glikowanej [28, 29, 30] Jak już wyżej napisano, podaż kwasów omega-3 jest związana ze zwiększoną masą mięśniową, zmniejszoną masą tłuszczu, wyższą podstawową przemianą materii, zwiększonym wydatkiem energetycznym podczas ćwiczeń i zwiększonym utlenianiem tłuszczu podczas odpoczynku i ćwiczeń, co może wykazywać potencjalny korzystny efekt w przebiegu chorób metabolicznych.
W tym roku pojawił się również przegląd parasolowy, który uwzględnił 30 artykułów, w tym 167 metaanaliz dotyczących wpływu kwasów omega-3 na niealkoholowe stłuszczenie wątroby. Niealkoholowe stłuszczenie wątroby ściśle koreluje ze wzrostem występowania otyłości, uznaje się to zaburzenie coraz częściej za kolejne kryterium zespołu metabolicznego (wraz z nieprawidłową/ podwyższoną masą ciała, upośledzoną tolerancją glukozy, nadciśnieniem tętniczym i dyslipidemią). Jakość dowodów oceniono na: 4,79% badań wysokiej jakości, 22,16% umiarkowanej jakości, a pozostałe 28,74% i 44,31% odpowiednio niskiej i bardzo niskiej jakości. Dowody umiarkowanej jakości wykazały, że suplementacja kwasów omega-3 powyżej 1000 mg/ doba zmniejszała ryzyko stłuszczenia wątroby, stanu zapalnego oraz poprawiała funkcje hepatocytów [31].
Zespół policystycznych jajników (PCOS) jest najczęstszym zaburzeniem endokrynologicznym u kobiet związanym z chorobami układu krążenia i otyłością, jest to zaburzenie o podłożu zapalnym. Możliwe korzyści suplementacji kwasami omega-3 w tym zespole zostały szeroko omówione i udokumentowane. Zaobserwowano pośrednie korzyści z suplementacji kwasów omega-3, głównie w odniesieniu do profilu glikemicznego, takiego jak redukcja insulinooporności, modelacja profilu lipidowego (to jest jest obniżenie całkowitego cholesterolu, trójglicerydów i podwyższenie lipoprotein o dużej gęstości) oraz poprawa profilu androgenowego. Badania dotyczące wpływu na profil antyoksydacyjny i biomarkery zapalne dostarczają sprzecznych danych, wyniki różnią się w zależności od badania, chociaż należy zaznaczyć, że obiecujące wyniki obserwowano przy wyższych dawkach w ciągu powyżej 12 tygodni stosowania, takich jak spadek CRP. Kładzie się nacisk na potrzebę dalszych badań, by ustandaryzować metody dawkowania i czas suplementacji. Najkorzystniejsze efekty zauważono przy podaży1500 mg omega-3/ doba [32].
Omega-3 a środowisko jelitowe
Ekosystem ludzkiej mikroflory jest zbudowany z kilku przedziałów. Mikrobiom jelitowy w istotny sposób oddziałuje na przewód pokarmowy, który pełni funkcję głównego strażnika układu odpornościowego i odpowiada za homeostazę z drobnoustrojami komensalnymi. Wszelkie ilościowe i jakościowe zmiany w mikroflorze jelitowej mogą prowadzić do rozwoju stanu zapalnego, uszkodzenia tkanek oraz autoimmunizacji. Zaburzenia mikrobiomu jelitowego mają ścisły związek z patogenezą chorób alergicznych, sercowo-naczyniowych, neurologicznych, psychiatrycznych i neurodegeneracyjnych, chorób nowotworowych, cukrzycy, zapalnych chorób jelit, stwardnienia rozsianego, reumatoidalnego zapalenia stawów, chorób wątroby, zespołu metabolicznego i otyłości. Rośnie również liczba badań naukowych potwierdzających istnienie osi jelitowo-skórnej oraz łączących stan skóry ze zmianami flory bakteryjnej przewodu pokarmowego. Jak już wcześniej wykazano, kwasy omega-3 ograniczają wirulencję oraz zmniejszają ryzyko zakażeń bakteryjnych, dotyczą one głównie zakażeń przewodu pokarmowego, jednak wpływ kwasów omega-3 na środowisko jelitowe zdaje się być znacznie ciekawszy i… przy okazji skomplikowany. Kwasy omega-3 modelują środowisko jelitowe, najwięcej dowodów naukowych dotyczy:
· zwiększenia liczebności rodzajów Bifidobacterium i Lactobacillus, co poprawia funkcje poznawcze i tłumi aktywność osi HPA;
· Długotrwałe podawanie dużych dawek EPA/DHA prowadzi do przywrócenia prawidłowego stosunku typów Firmicutes/Bacteroidetes (typowe przy PCOS, zaburzeniach depresyjnych oraz doustnej antykoncepcji hormonalnej), zwiększa poziom bakterii produkujących maślan z rodzaju Butyrivibrio, zwiększa poziom kilku przedstawicieli przeciwzapalnego typu Actinobacteria (takich jak rodzaj Aerococcus), zmniejsza liczebność prozapalnych typów Proteobacteria (takich jak rodzaj Undibacterium, zmniejsza liczbę innych rodzajów bakterii prozapalnych, zwiększa ilość Akkermansia związanej z silnym działanie przeciwzapalnym;
· Promowanie bakterii zwiększających wychwyt tryptofanu i ograniczenie tych, które nasilają jego metabolizm i rozkład;
· Homeostatyczny wpływ na środowisko i bakterie produkujące SCFA pozwala utrzymywać prawidłowe proporcje octanu, propionianu i maślanu, co przekłada się między innymi na integralność bariery jelitowej, niższą mediację zapalną, sprawniejszą metylację i ekspresję genów. Powyższe działanie może być korzystne w przypadku wielu chorób przewlekłych, w tym cukrzycy, chorobach autoimmunologicznych, neurodegeneracyjnych oraz dysbiozach i chorobach zapalnych przewodu pokarmowego [33, 34].
Olini olej z alg (TOTOX 6) |
Omega-3 a procesy neurodegeneracyjne (neurozapalenie)
Kwasy tłuszczowe omega-3 mogą stabilizować i chronić niektóre tkanki o wysokiej zawartości tłuszczu, takie jak tkanka nerwowa i siatkówka oka. Choroba Alzheimera, Parkinsona, postępująca demencja mogą być częściowo korygowane poprzez ochronne zdolności kwasów tłuszczowych omega-3, stabilizację błon komórkowych tkanek nerwowych oraz ograniczanie stresu oksydacyjnego, między innymi DHA jest niezbędnym składnikiem błon fosfolipidowych tkanki nerwowej. Badania również wskazują na skuteczność kwasów omega-3 w zwyrodnieniu plamki żółtej, DHA i EPA są integralnymi składnikami błon komórkowych siatkówki. Potwierdzono również korzystny wpływ kwasów omega-3 w padaczkach [35].
Omega-3 a depresja
Wykazano, że rozwój depresji jest wieloczynnikowy i jest ściśle związany nie tylko z zaburzoną równowagą biochemiczną mózgu, a nasiloną mediacją zapalną, te dwie koncepcje choroby wzajemnie się sprzężają. Coraz więcej mówi się o tym jak istotne są czynniki związane z odżywieniem (ilościowym, jak i jakościowym), środowiskiem, genami, współwystępowaniem innych chorób (szczególnie metabolicznych) oraz neurogenezą w patogenezie choroby jaką jest depresja. U pacjentów z depresją zmienia się nie tylko poziom amin biogennych, w tym serotoniny, melatoniny, dopaminy, kwasu γ-aminomasłowego i glutaminianu, ale i wzrasta poziom cytokin zapalnych, zmniejsza się aktywność czynnika BDNF oraz wzrastają wykładniki stresu oksydacyjnego. Do tej pory zaproponowano co najmniej kilka mechanizmów depresji. Najlepiej poznanym jest mechanizm etiopatologiczny, gdzie dochodzi do nadmiernego uwalniania glutaminianu w warunkach stresu co doprowadza do apoptozy astrocytów poprzez nadmierną stymulację receptora kwasu N-metylo-D-asparaginowego (NMDA) w hipokampie. Depresję w dużej mierze przypisuje się nadmiernej aktywacji receptora NMDA w mózgu, a kwasy omega-3, szczególnie frakcja EPA, mogą wpływać bezpośrednio na stabilizację aktywności receptorowej, poprawę sygnalizacji komórkowej, stymulację czynników wzrostu (np. BDNF), pozytywne zmiany w mikrobiomie jelitowym (np. podkręcenie metabolizmu tryptofanu) oraz zmianę ścieżek epigenetycznych tak istotnych w zaburzeniach depresyjnych [36, 37, 38].
DHA, jako niezbędny i strukturalny kwas tłuszczowy poprawia neurogenezę i poprawia funkcjonalność błony mielinowej, zarówno DHA, jak i EPA stabilizują, tonizują układ nerwowy oraz hamują neurozapalenie poprzez hamowanie ekspresji niektórych genów IL i enzymów cyklooksygenazy. Szczególną rolę we wspomaganiu depresji przypisuje się kwasom EPA, u każdej płci. Większość badań wykazała korzystny wpływ na poprawę objawów depresji i nie wykazano jednocześnie niekorzystnego wpływu na jej przebieg, co sprawia, iż kwasy omega-3 są uznawane jako bezpieczny środek suplementacyjny. Nie wykazano również interakcji między lekami przeciwdepresyjnymi. Chociaż w ciągu ostatnich lat przeprowadzono różne metaanalizy, które dostarczają pokrzepiających obserwacji, nie doprowadziły one jeszcze do jasnego wniosku na temat wpływu omega-3 na leczenie depresji, należy również podkreślić iż suplementacja kwasów omega-3 nie zastępuje leczenia, a stanowi ewentualne wsparcie (pozytywne efekty osiągano przy dawkach powyżej 1000 mg EPA/doba, dawki najskuteczniejsze 1500 mg EPA/ doba). Chociaż suplementacja kwasów omega-3 może poprawiać stan osób z depresją i objawami depresyjnymi, nie wykazano by miała znaczący wpływ w przypadku depresji okołoporodowej [39].
Omega-3 a ciąża
Przez określony czas kwasy omega-3 nie były wliczane do standardowego zapotrzebowania żywienia człowieka, ponieważ fizjologicznie organizm wykazuje zdolności do akumulacji (głównie DHA) oraz ich konwersji. Zakres konwersji ALA do EPA waha się od 0,3 do 8% u mężczyzn, z kolei wydajność przemiany ALA do DHA nie przekracza nawet 1%.U kobiet wartości te są nieco wyższe i wynoszą odpowiednio do 21% i do 9%, według niektórych źródeł mogą wynosić nawet 30% w okresie owulacji oraz ciąży i laktacji, efektywność konwersji jest również zależna od poziomu tkanki tłuszczowej (jak i jej aktywności, szczególnie brązowej), stanu zdrowia (wykazano silny związek supresyjny m.in. insuliny na konwersję EPA i DHA oraz aktywność eikozanoidów) oraz odżywienia jakościowego (żelazo, cynk, magnez – najwyższa siła dowodów), zarówno zbyt niska, jak i zbyt wysoka ogranicza konwersję. Większa wydajność tego procesu u kobiet jest silnie związana ze zdolnościami reprodukcyjnymi, zmniejszonym ryzykiem wad wrodzonych, porodem przedwczesnym i powikłaniami porodowymi. Wykazano również, że około 9 % DHA z diety może być przekształcane na powrót w EPA w wyniku β-oksydacji DHA, do konwersji nie dochodzi lub dochodzi w znacznie mniej efektywny sposób u osób z supresją polimorfizmu FADS1 i FADS2, choroby metaboliczne (szczególnie cukrzyca) drastycznie obniżają aktywność powyższych, dlatego też suplementacja kwasów omega-3 jest tak kluczowa zwłaszcza u matek z cukrzycą, stanem przedcukrzycowym, rozpoznana cukrzycą ciążową lub kobiet z grupy ryzyka (osoby z nadwagą lub otyłością, ze stwierdzonym stanem przedcukrzycowym, u kobiet ze stwierdzoną cukrzycą ciążową, u kobiet, które urodziły dziecko o masie ciała powyżej 4000g, dodatnim wywiadem rodzinnym w kierunku cukrzycy, niską aktywnością fizyczną, z nadciśnieniem tętniczym, z dyslipidemią, z chorobą układu sercowo-naczyniowego oraz u kobiet z zespołem policystycznych jajników) [40, 41, 42].
Biologiczne mechaniczny działania EPA i DHA na rozwój płodu:
· EPA i DHA są wbudowane w fosfolipidy błon komórkowych , gdzie m.in. regulują produkcję leukotrienów i prostaglandyn, czyli mówiąc wprost: utrzymują homeostazę układu odpornościowego i kształtują prawidłową odporność organizmu czynniki chemiczne, mechaniczne i biologiczne;
· DHA w mózgu płodu gromadzi się pomiędzy 26 a 40 tygodniem ciąży i wpływa na funkcję neuronów, to jest transmisję sympatyczną i odpowiedź bioelektryczną, jest to bezpośrednio związane z prawidłowym funkcjonowaniem układu nerwowego oraz zdolnościami intelektualnymi dziecka;
· DHA jest niezbędny dla funkcjonowania rodopsyny i jej stężenia w zewnętrznych pręcikach siatkówki, co jest ściśle związane z ostrością widzenia;
· DHA ma kluczowe znaczenie w rozwoju tkanki kostnej, m.in. zwiększa wchłanianie wapnia;
· omega-3 wpływają na prawidłową aktywność surfaktantu;
· spożycie kwasów omega-3 determinuje właściwą masę urodzeniową dziecka.
Jak już wyżej napisano, nie ma wątpliwości iż niska podaż kwasów omega-3, obniżona konwersja kwasów EPA i DHA oraz obniżone rezerwy powyższych gwałtownie zwiększają ryzyko wad wrodzonych, porodu przedwczesnego, wystąpienia stanu przedrzucawkowego, niniejszy aspekt prewencyjny zaobserwowano przy dawkach 450-800 mg DHA/ doba. Według PTGiP suplementacja powinna wynosić co najmniej 200mg/ doba, jeśli matka spożywała w okresie koncepcyjnym i ciąży ryby rzadziej niż raz w tygodniu 600mg/ doba, jeśli znajduje się w grupie ryzyka porodu przedwczesnego – 1000mg/ doba wzwyż. Należy jeszcze raz podkreślić, że korzyści wynikające z odpowiedniego dostarczania LC-PUFA, w szczególności DHA, w okresie życia płodowego i później w okresie niemowlęcym z mlekiem matki są dobrze poznane i udokumentowane (wysoka siła dowodów naukowych). Mimo, iż suplementacja nie powinna zastępować rozsądnego i zbilansowanego sposobu żywienia, ze względu na zawartość związków rtęci oraz coraz częstszych doniesień o chemicznym skażeniu ryb, również bałtyckich, dioksynami i polichlorowanymi bifenylami, zaleca się ograniczenie spożycia ryb w czasie ciąży, co utrudnia dostarczenie w sposób inny niż suplementacja optymalnej ilości kwasów omega-3 w diecie [43, 44].
Co istotne, temat koncepcji dotyczy w równym stopniu mężczyzn. Suplementacja kwasów omega-3 ma poparte licznymi dowodami znaczenie w leczeniu niepłodności mężczyzn poprzez wpływ na markery jakości nasienia, w tym wzrost ruchliwości plemników i stężenia DHA w osoczu nasienia. Optymalne stężenie kwasów omega-3 u mężczyzn zmniejszało również ryzyko wystąpienia poronienia (tak, to nie jest błąd, główną przyczyną poronień jest niska jakość i wadliwość nasienia) [45].
Omega-3 w chorobach skóry
Zacznijmy od trądziku. Zaproponowano kilka mechanizmów wyjaśniających potencjalny, korzystny wpływ kwasów omega-3 na trądzik (oczywiście należy wziąć również pod uwagę szereg ogólnozdrowotnych korzyści płynących z podaży kwasów omega-3, które mogą (choć nie muszą) przełożyć się na ostatecznie lepszą kondycję skóry i jej możliwości. Obejmują one zmiany w składzie i produkcji sebum, ograniczenie TEWL (przeznaskórkowej utraty wody), redukcję cytokin zapalnych, hamowanie wzrostu Cutibacterium acnes, poprawę funkcji i spoistości bariery skórnej, regulację mikrobiomu skórnego oraz SALTu i silne właściwości przeciwutleniające. Sygnały czynnika wzrostu podobnego do insuliny (IGF)-1 wyróżnia się jako kluczową ścieżkę trądziku, indukując szereg prozapalnych cytokin i wyrzut metaloproteinaz macierzy (MMP) w sebocytach. Ta ścieżka aktywuje również kompleks kinazy (mTORC1), która jest powiązana między innymi z lipogenezą łojową i nadmiernym rogowaceniem mieszków włosowych, które odgrywają kluczową rolę w patogenezie trądziku pospolitego. Wykazano, że PUFA n-3 zmniejszają poziom IGF-1 w surowicy, a jednocześnie zwiększają poziom białka wiążącego IGF-3 (IGFBP-3), zmniejszają również wrażliwość jednostki włosowo-łojowej, szczególnie zewnętrznej i wewnętrznej macierzy, na działanie androgenów. Zapobiega to wiązaniu się IGF-1 z jego receptorami na komórkach łojowych i keratynocytach oraz zmniejsza aktywność gruczołową. Omega-3 hamują także ścieżki sygnałowe receptora typu Toll (TLR), przy czym zarówno DHA, jak i EPA prowadzą do zmniejszenia odpowiedzi zapalnej w keratynocytach i makrofagach. W rezultacie prowadzi to między innymi do zmniejszonej aktywacji NF-κB i kinazy MAPK, co z kolei ogranicza produkcję interleukin IL-1, IL-6, IL-8, czynnika martwicy nowotworu (TNF)-alfa i produkcję MMP. Co więcej, kwasy omega-3 mają działanie hamujące na inflamasom NLRP3, który może być inicjowany w odpowiedzi na różne sygnały, w tym dysbiozę i przerost C. acnes. Powyższe procesy ostatecznie prowadzą do zmniejszonej aktywacji kaspazy-1 ze zmniejszoną aktywacją Th17 napędzaną przez IL-1beta, co przyczynia się do stanu zapalnego, rosnącej nadwrażliwości naskórka i nasilonych procesów keratynizacji (rogowacenia naskórka, dysregulacji rytmu dobowego naskórka, zaburzeń jego termoregulacji). Chociaż wstępne badania sugerują potencjalne korzyści omega-3 w trądziku, tak, mam wrażenie, że już wszyscy do tego przywykliśmy, dane pozostają niejednoznaczne z powodu niewłaściwej metodyki i braku norm dotyczących jakości EPA i DHA, schematów prowadzonej suplementacji, czasu jej trwania i doboru grupy badanych [46].
Udowodniono pozytywny wpływ kwasów omega-3 na łagodzenie objawów świądu, suchości, suchego oka, objawów atopowego zapalenia skóry, kontaktowego zapalenia skóry oraz egzemy [47, 48]. Obszary w których suplementacja kwasów omega-3 może być szczególnie wartościowa dotyczą systemowej fotoprotekcji UV oraz profilaktyki pierwotnej, jak i wtórnej przebarwień (szczególnie typu melasma, ale także i PIH), jako leczenie wspomagające trądziku w celu zmniejszenia zarówno liczby zmian zapalnych, jak i złagodzenia działań niepożądanych (śluzówkowo-skórnych), związanych ze stosowaniem doustnej izotretynoiny, środków zewnętrznych powodujących suchość i podrażnienia skóry oraz terapii gabinetowych, które mogą obniżać barierowość największego narządu i wpływać na niską skuteczność lub wręcz szkodliwość podejmowanych interwencji. Potwierdzono również pozytywny wpływ PUFA n-3 na przebieg liszaja oraz łysienia bliznowaciejącego oraz jednocześnie stwierdzono podwyższone stężenie OXLAMów w przypadku nasilenia dolegliwości związanych z powyższymi chorobami. Ponadto odnotowano działanie przeciwnowotworowe metabolitów wielonienasyconych kwasów tłuszczowych na raka płaskonabłonkowego i czerniaka [49]. Pozytywne efekty w powyższych zaobserwowano przy dawkach powyżej 500-800 mg omega-3/ doba, korzyści te dotyczą zarówno kwasów EPA, jak i DHA.
Dobrze, nie będę już zwodzić i możemy dojść ostatecznie do hot tematu jakim jest łuszczyca. W sumie nie wiem czy hot, ale po tych długich tygodniach zwodzenia na Instagramie myślę, że mogę liczyć na podniecenie społeczności. Rzeczywiście w przypadku łuszczycy istnieje potwierdzona dowodami o wysokiej jakości silna zależność między podwyższonymi MUFA i obniżonymi PUFA, w momencie odwrócenia profilu lipidowego, zauważono znaczącą poprawę w przebiegu choroby, na tyle znaczącą, że przekraczała ona efekty prowadzonych terapii zewnętrznych. Natomiast o co chodzi z tą łuszczycą. Cóż, jest to wieloletnia kość niezgody, choroba przez długi czas uznawana za autoimmunologiczną (mimo braku przeciwciał i braku jakichkolwiek dowodów patofizjologicznych i morfologicznych, reaguje jednak pozytywnie na terapie immunosupresyjne i biologiczne, głównie regulację IL-13, IL-23 i TNF), układową (metaboliczną), ostatecznie zapalną. Co jest w łuszczycy najciekawszego, to fakt, iż za dużo jest w niej przypadków: prawie 70% pacjentów z diagnozą łuszczycy boryka się z dyslipidemią (przeważa hipertrójglicyrydemia, a jej unormowanie przynosiło poprawę wyższą niż adalimumab), połowa choruje na NAFLD, często z pierwotną lub wtórną nietolerancją fruktozy (stwierdzone przypadki wczesnej i idiopatycznej niewydolności wątrobowej), upośledzoną tolerancją glukozy oraz nadciśnieniem tętniczym. I o ile zasadne jest stwierdzenie, iż korelacja nie oznacza przyczynowości i nie ma pewności czy powyższe nie nasilają przebiegu łuszczycy, a nie stanowią jej przyczyny, jeszcze ciekawszych wniosków dostarczają coraz bardziej otyłe… dzieci. U ponad 85% dzieci ze stwierdzonym NAFLD potwierdzono łuszczycę, kolejno u 60% ze stwierdzoną insulinnoopornością i u 72% z zespołem metabolicznym. Wzrost zachorowalności na łuszczycę u dzieci pokrywa się ze skokowym wzrostem masy ciała i dynamicznym tyciem najmłodszych. Im głębiej zaburzone parametry metaboliczne, tym również i bardziej agresywny przebieg choroby oraz odwrotnie. Zauważono również (dzieci) zdecydowaną poprawę lub wycofanie objawów chorobowych, gdy uregulowano czynniki ryzyka sercowo-naczyniowego, szczególnie stężenie trójglicerydów w osoczu oraz stosunek kwasów omega3 względem omega-6. To, co jest również zaskakujące, większość chorób autoimmunologicznych predysponuje do występowania innych chorób autoimmunologicznych oraz uaktywnia się rzutowo w określonych skokach rozwojowych, wyjątkiem od reguły, a być może po prostu potwierdzeniem błędnej klasyfikacji, jest łuszczyca [51, 52, 53]. Skuteczność kwasów omega-3 w łagodzeniu objawów łuszczycy jest doskonale udokumentowana i stanowi ważny element terapeutyczny, dawki lecznicze dotyczą 1000-1500mg EPA/ doba, w przypadku zapalnej postaci 500-800mg DHA/ doba [54]. Potwierdzono również korzystne zmiany epigenetyczne dotyczące skóry objętej łuszczycą – zaobserwowano spadek cytokin zapalnych i bioaktywnych mediatorów lipidowych, zmienił się fenotyp makrofagów łuszczycowych i geny utleniania lipidów. Najistotniejszymi zmianami są zwiększone poziomy resolwiny D5, protetyny DX i maresyny 2 w skórze oraz zmniejszona akumulację prostaglandyny E2 i tromboksanu B2.
Artykuł powstał we współpracy z marką Olini, oferującym również kwasy omega-3 wysokiej jakości o niskim stopniu utlenienia. Z kodem OMEGA kupisz je taniej.
Bibliografia:
1.Herbst E., Paglialunga S., Gerling C. i wsp: Omega-3 supplementation alters mitochondrial membrane composition and respiration kinetics in human skeletal muscle. J Physiol., 2014.
2.Shahidi F, Ambigaipalan P. Omega-3 Polyunsaturated Fatty Acids and Their Health Benefits. Annu Rev Food Sci Technol. 2018 Mar 25;9:345-381.
3.Jayedi A., Shab-Bidar S.: Fish Consumption and the Risk of Chronic Disease: An Umbrella Review of Meta-Analyses of Prospective Cohort Studies. Adv Nutr., 2020.
4.Jurek J., Owczarek M., Godos J. i wsp.: Fish and human health: an umbrella review of observational studies. Int J Food Sci Nutr., 2022.
5.Saini R. K., Prasad P., Sreedhar R. V. i wsp.: Omega-3 Polyunsaturated Fatty Acids (PUFAs): Emerging Plant and Microbial Sources, Oxidative Stability, Bioavailability, and Health Benefits-A Review. Antioxidants, 2021.
6.Mercola J., D'Adamo C.: Linoleic Acid: A Narrative Review of the Effects of Increased Intake in the Standard American Diet and Associations with Chronic Disease. Nutrients, 2023.
7.Doughman S., Krupanidhi S., Sanjeevi C.: Omega-3 fatty acids for nutrition and medicine: considering microalgae oil as a vegetarian source of EPA and DHA. Curr Diabetes Rev., 2007.
8.Lane K. E., Wilson M., Hellon T. G. i wsp.: Bioavailability and conversion of plant based sources of omega-3 fatty acids - a scoping review to update supplementation options for vegetarians and vegans. Crit Rev Food Sci Nutr., 2022.
9.Kavyani Z., Musazadeh V., Fathi s. i wsp.: Efficacy of the omega-3 fatty acids supplementation on inflammatory biomarkers: An umbrella meta-analysis. Int Immunopharmacol., 2022.
10.Sheppe A. E., Edelmann M. J.: Roles of Eicosanoids in Regulating Inflammation and Neutrophil Migration as an Innate Host Response to Bacterial Infections. Infect Immun., 2021.
11.Yamaguchi A., Botta E., Holinstat M.: Eicosanoids in inflammation in the blood and the vessel. Front Pharmacol., 2022.
12.Jiang J., Li K., Wang F. i wsp.: Effect of Marine-Derived n-3 Polyunsaturated Fatty Acids on Major Eicosanoids: A Systematic Review and Meta-Analysis from 18 Randomized Controlled Trials. PloS One, 2016.
Wang T., Zhang X., Zhou N. i wsp.: Association Between Omega‐3 Fatty Acid Intake and Dyslipidemia: A Continuous Dose–Response Meta‐Analysis of Randomized Controlled Trials. Journal of the American Heart Association, 2023.
AHA/ACC/ACCP/ASPC/NLA/PCNA: Guideline for the Management of Patients With Chronic Coronary Disease. A Report of the American Heart Association/American College of Cardiology Joint Committee on Clinical Practice Guidelines. Journal of the American College of Cardiology, 2023.
Chareonrungrueangchai K., Wongkawinwoot K., Anothaisintawee T.: Dietary Factors and Risks of Cardiovascular Diseases: An Umbrella Review. Nutrients, 2020.
Musazadeh V., Kavyani Z., Naghsbandi. i wsp.: The beneficial effects of omega-3 polyunsaturated fatty acids on controlling blood pressure: An umbrella meta-analysis. Front Nutr., 2022.
Khan S. U., Lone A. N., Khan M. S. i wsp.: Effect of omega-3 fatty acids on cardiovascular outcomes: A systematic review and meta-analysis. EClinicalMedicine., 2021.
Yan J., Liu M., Yang D. i wsp.: Efficacy and Safety of Omega-3 Fatty Acids in the Prevention of Cardiovascular Disease: A Systematic Review and Meta-analysis. Cardovasc Drug Ther., 2024.
Aung T., Halsey J., Kromhout D. i wsp.: Associations of Omega-3 Fatty Acid Supplement Use With Cardiovascular Disease Risks: Meta-analysis of 10 Trials Involving 77 917 Individuals. JAMA Cardiol., 2018.
Shen S., Gong K., Zhou L. i wsp.: Omega-3 Fatty Acid Supplementation and Coronary Heart Disease Risks: A Meta-Analysis of Randomized Controlled Clinical Trials. Front Nutr., 2022.
Khan S., Khan M., Riaz H. i wsp.: Effects of Nutritional Supplements and Dietary Interventions on Cardiovascular Outcomes: An Umbrella Review and Evidence Map. Ann Intern Med., 2019.
Lee K. H., Seong H. J., Kim G. i wsp.: Consumption of Fish and ω-3 Fatty Acids and Cancer Risk: An Umbrella Review of Meta-Analyses of Observational Studies. Adv Nutr., 2020.
Khosroshahi R. A., Seyedmahalle M. H., Zeraattalab-Motlagh S. i wsp.: The Effects of Omega-3 Fatty Acids Supplementation on Inflammatory Factors in Cancer Patients: A Systematic Review and Dose-Response Meta-Analysis of Randomized Clinical Trials. Nutr Cancer., 2024.
Park B. K., Park S., Park J. B. i wsp.: Omega-3 fatty acids suppress Th2-associated cytokine gene expressions and GATA transcription factors in mast cells. J Nutr Biochem., 2013.
Hong K., Hun M., Wu F. i wsp.: Association between Omega-3 fatty acids and autoimmune disease: Evidence from the umbrella review and Mendelian randomization analysis. Autoimmun Rev., 2024.
Miyata J., Arita M.: Role of omega-3 fatty acids and their metabolites in asthma and allergic diseases. Allergol Int., 2015.
Best K. P., Sullivan T. R., Palmer D. J. i wsp.: Prenatal omega-3 LCPUFA and symptoms of allergic disease and sensitization throughout early childhood - a longitudinal analysis of long-term follow-up of a randomized controlled trial. World Allergy Organ J., 2018.
Egalini F., Guardamagna O., Gaggero G. i wsp.: The Effects of Omega 3 and Omega 6 Fatty Acids on Glucose Metabolism: An Updated Review. Nutriens, 2023.
Gaeini Z., Bahadoran Z., Mirmiran P.: Saturated Fatty Acid Intake and Risk of Type 2 Diabetes: An Updated Systematic Review and Dose-Response Meta-Analysis of Cohort Studies. Adv Nutr., 2022.
Fong C., Alesi S., Mousa A. i wsp.: Efficacy and Safety of Nutrient Supplements for Glycaemic Control and Insulin Resistance in Type 2 Diabetes: An Umbrella Review and Hierarchical Evidence Synthesis. Nutrients, 2022.
Cho K., Park S., Koyanagi A. i wsp.: The effect of pharmacological treatment and lifestyle modification in patients with nonalcoholic fatty liver disease: An umbrella review of meta-analyses of randomized controlled trials. Obes Rev., 2022.
Moslehi N., Zaeraattalab-Mothlagh S., Sakak F. R. i wsp.: Effects of nutrition on metabolic and endocrine outcomes in women with polycystic ovary syndrome: an umbrella review of meta-analyses of randomized controlled trials. Nutr Rev., 2023.
Costantini L., Molinari R., Farinon B., Merendino N.: Impact of Omega-3 Fatty Acids on the Gut Microbiota. Int J Mol Sci., 2017.
Fard N. A., Bording-Jorgensen M., Wine E.: A Potential Role for Gut Microbes in Mediating Effects of Omega-3 Fatty Acids in Inflammatory Bowel Diseases: A Comprehensive Review. Curr Microbiol., 2023.
Devassy J., Leng S., Gabbs M. i wsp.: Omega-3 Polyunsaturated Fatty Acids and Oxylipins in Neuroinflammation and Management of Alzheimer Disease. Adv Nutr., 2016.
Malau I. A., Chang J., Lin Y.W. i wsp.: Omega-3 Fatty Acids and Neuroinflammation in Depression: Targeting Damage-Associated Molecular Patterns and Neural Biomarkers. Cells, 2024.
Gao X., Su x., Han X. i wsp.: Unsaturated Fatty Acids in Mental Disorders: An Umbrella Review of Meta-Analyses. Adv Nutr., 2022.
Lu Y., Qiao D. Mi G.: Clinical impacts of n-3 fatty acids supplementation on depression symptoms: an umbrella review of meta-analyses. Br J Nutr., 2024.
Liao Y., Xie B., Zhang H. i wsp.: Efficacy of omega-3 PUFAs in depression: A meta-analysis. Transl Psychiatry, 2019.
Firouzabadi F. F., Shab-Bidar S., Jayedi A.: The effects of omega-3 polyunsaturated fatty acids supplementation in pregnancy, lactation, and infancy: An umbrella review of meta-analyses of randomized trials. Pharmacol Res., 2022.
Abdelrahman M. A., Osama H., Saeed H.: Impact of n-3 polyunsaturated fatty acid intake in pregnancy on maternal health and birth outcomes: systematic review and meta-analysis from randomized controlled trails. Arch Gynecol Obstet., 2023.
Serra R., Penailillo R., Monteiro L. J. i wsp.: Supplementation of Omega 3 during Pregnancy and the Risk of Preterm Birth: A Systematic Review and Meta-Analysis. Nutrients, 2021.
Middleton P., Gomersall J. C., Gould J. F.: Omega-3 fatty acid addition during pregnancy. Cochrane Database Syst Rev., 2018.
Trop-Steinberg S., Gal M., Azar Y. i wsp.: Effect of omega-3 supplements or diets on fertility in women: A meta-analysis. Heliyon, 2024.
Abdollahzadeh S., Riasi A., Tavalaee M. i wsp.: Omega 6/Omega 3 Ratio Is High in Individuals with Increased Sperm DNA fragmentation. Reprod Sci., 2023.
Guertler a., Neu K., Clanner-Engelshofen B. i wsp.: Exploring the potential of omega-3 fatty acids in acne patients: A prospective intervention study. J Cosmet Dermatol., 2024.
Thomsen B., Chow E. Y., Sapijaszko M. J.: The Potential Uses of Omega-3 Fatty Acids in Dermatology: A Review. J Cutan Med Surg., 2020.
Balic A., Vlasic D., Zuzul K. i wsp.: Omega-3 Versus Omega-6 Polyunsaturated Fatty Acids in the Prevention and Treatment of Inflammatory Skin Diseases. Int J Mol Sci., 2022.
Miura K., Way M., Jiyad Z. i wsp.: Omega-3 fatty acid intake and decreased risk of skin cancer in organ transplant recipients. Eur J Nutr., 2021.
Dobrica E., Cozma M.A., Gaman M. i wsp.: The Involvement of Oxidative Stress in Psoriasis: A Systematic Review. Antioxidants, 2022.
Norden A., Rekhtman S., Strunk A., Garg A.: Risk of psoriasis according to body mass index: A retrospective cohort analysis. I Am Acad Dermatol., 2022.
Balak D., Piaserico S., Kasujee I.: Non-Alcoholic Fatty Liver Disease (NAFLD) in Patients with Psoriasis: A Review of the Hepatic Effects of Systemic Therapies. Psoriasis, 2021.
Dermatologia po Dyplomie, 05/2024: Czy stężenie triglicerydów we krwi może mieć związek z ryzykiem zachorowania na łuszczycę?
Chen X., Hong S., Sun X. i wsp.: Efficacy of fish oil and its components in the management of psoriasis: a systematic review of 18 randomized controlled trials. Nutr Rev., 2020.
ANNABELLE MINERALS MINERALNY PODKŁAD PRASOWANY
Podkład prasowany jest funkcjonalnym połączeniem mineralnej formuły i mobilności, za sprasowaną formą stoją i dodatkowe właściwości, również pielęgnacyjne, które mogą przełożyć się nie tylko na estetykę makijażu, jego ostateczną trwałość, ale mogą pomóc rozwiązać po drodze kilka dodatkowych trudności – zarówno z Twoją skórą, jak i stosowaną pielęgnacją, bądź też innymi, stosowanymi kosmetykami kolorowymi, poprawiając na przykład ich przyczepność poprzez właściwości absorpcyjne.
Zanim jednak do tego przejdziemy, przypomnijmy w czym leży sekret kosmetyków mineralnych i co je wyróżnia na tle innych kosmetyków kolorowych.
KNOW HOW
Niestety, do tej pory to, co można nazwać kosmetykiem mineralnym nie zostało prawnie uregulowane i egzekwowane, niemniej, gdy mowa o kosmetykach mineralnych, zwyczajowo są to kosmetyki, których skład bazuje wyłącznie na składnikach mających zapewnić krycie i nadać im optymalną barwę, znajdziemy w nich zatem głównie składniki "potrzebne": dwutlenek tytanu, tlenek cynku, mikę i tlenki barwiące. Ze względu na brak substancji o konsystencji innej niż sypka, bezpiecznymi w stosowaniu, z minimalnym ryzykiem utleniania (duży problem w kosmetykach kolorowych, należy zaznaczyć, iż nie jest to związane jedynie z zauważalną gołym okiem zmianą koloru, ale właściwościami produktu, które mogą sprzyjać powstawaniu zmian skórnych, ich zaostrzeniu, podrażnieniom, a nawet w określonych przypadkach- wywołaniu), brakiem substancji alergizujących (uwaga na substancje barwiące, te wykorzystywane przez markę Annabelle Minerals są bezpieczne oraz wegańskie) i wysoką czystość i trwałość mikrobiologiczną, produkty mineralne uznaje się powszechnie za te, które cechują się niższym ryzykiem komedogenności i alergenności, co też, pragnę zaznaczyć, nie oznacza wcale, że nigdy nie przyłożą ręki do problemów skórnych – należy pamiętać, że tak lekka konsystencja ma plusy, jak i minusy. Co istotne, produkty mineralne są z natury produktami wegańskimi. Pewnym twistem są już kosmetyki o bardziej zaawansowanej formule i tutaj faktycznie można popaść w dysonans poznawczy co do kosmetyków mineralnych jeszcze się zalicza i faktycznie nimi jest, a co jest wytworem bujnej wyobraźni producenta, który jedynie uatrakcyjnia sprzedawany produkt, nadając mu właściwości, których nie ma.
Tak jak napisałam, kosmetyki mineralne cieszą się szerokim gronem zadowolonych użytkowniczek, jednak posiadają w morzu zalet i pewne wady, choć, lepszym określeniem są ograniczenia. Są to produkty o wysokich właściwościach absorpcyjnych, dlatego też mogą nie sprawdzać się przede wszystkim u osób, których skóra wykazuje wysokie skłonności do nadmiernego schnięcia (czyli reaguje szybko przesuszeniem na na przykład oczyszczanie, zmiany temperatury, substancje naruszające ciągłość skóry), jest to bardzo typowa cecha skór z naruszoną barierą hydrolipidową. Rzeczywiście, w takich stanach, nawet mimo drobiazgowego przygotowania pielęgnacyjnego, produkty mineralne w tradycyjnej formie mogą problemy skóry pogłębiać, gdyż wraz z rosnącym schnięciem skóry dochodzi również problem, jak to w przyrodzie bywa, nadkompensacji – czyli Twoja skóra wraz z szybkim schnięciem może zacząć wykazywać nasilone tendencje do przetłuszczania, potliwości, zaczerwieninień, co nasila przebieg obecnych nieprawidłowości. Zatem jeśli Twoja skóra mimo różnych sposobów aplikacji podkładów mineralnych i sposobów przygotowania odpowiada buntowniczo, powinieneś w pierwszej kolejności zainteresować się tematem barierowości i ograniczyć do minimum w swoich działaniach pielęgnacyjnych, jak i środowiskowych (klimatyzacja, ogrzewanie, częste zmiany klimatu i wilgotności) utratę wody z naskórka, a po drugie, najprawdopodobniej korzystniejszą formułą będzie forma prasowana o której dalej przeczytasz.
Czasami gorsza współpraca kosmetyk-skóra ma charakter cykliczny, co jest ściśle związane także, nie inaczej, z cyklicznością i zmiennym rytmem (również dobowym, wpływa to bezpośrednio na pracę jednostki włosowo-łojowej i zdolności naskórkowe do trzymania wody), dlatego jeśli zauważasz u siebie powyższy schemat, warto rozważyć zmianę tradycyjnego podkładu mineralnego na formę prasowaną w określonych tygodniach gdy naskórek cechuje się gorszymi zdolnościami wiążącymi lub ma ku temu wyjątkowo niesprzyjające środowisko.
Co znajdziesz w podkładzie prasowanym? Okej, możesz znaleźć wszystko na co zezwala Unia Europejska, ale jak już się trzymamy kosmetyków mineralnych, jest to bardziej przewidywalny typ produktu. Oprócz wyżej wymienionych składników są to tak zwane spajacze, które odpowiadają za zwartą konsystencję produktu i mają krytyczny wpływ na właściwości organoleptyczne produktu – nie tylko stopień krycia, a użytkowość (osypywanie, możliwość wykorzystania produktu, kruszenie, i tak dalej), przyczepność (do akcesorium transportującego, jak i końcowego efektu na Twojej skórze), trwałość oraz ewentualne, dodatkowe walory pielęgnacyjne. Pod tym względem nie mam za bardzo czego się czepiać, ponieważ skład jest czysty jak łza: obok standardowego repertuaru w postaci tlenku cynku i miki, znajdziesz krzemionkę (właściwości absorpcyjne, wygładzające, regulujące, poprawiające przyczepność), stearynian magnezu (przyczepność, poślizg, zapobiega to brylowaniu i kulkowaniu produktu i przenoszenia zbyt dużej ilości (koncentracji) pigmentu), skwalan, witaminę E, olej słonecznikowy i ekstrakt z aloesu. Warto pamiętać, że wraz z poszerzeniem składu o dodatkowe substancje, rośnie ryzyko nie tyko spełnienia dodatkowych potrzeb skóry, ale i niepożądanych reakcji, które mogą wystąpić, na przykład na skutek alergizacji.
Składniki / Ingredients prasowanego podkładu mineralnego Annabelle Minerals: Mica, Zinc Oxide, Zinc Stearate, Caprylic/Capric Triglyceride, Squalane, Silica, Tocopherol, Helianthus Annuus Seed Oil, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Cl 77891, CI 77492, CI 77491, CI 77499.
EFEKTY
Zdecydowanym plusem formuły jest brak suchości i wyczuwalna miękkość, lecz nie tłustość, kosmetyk nie topi się podczas aplikacji, tylko powleka naskórek ochronną kołderką. Produkt osypuje się w sposób umiarkowany, jest to dobrze wyważone, ponieważ zachowuje on i bardzo dobre właściwości kryjące, jak i wydajność, która w porównaniu do sypkich podkładów jest znacznie niższa. Myślę, że prawie 3 miesiące codziennego użytkowania to uczciwie bardzo dobry wynik. Małym minusem jest trudność w zużyciu produktu do końca, w momencie wykańczania, kosmetyk kruszy się, co nie ma miejsca na żadnym innym, wcześniejszym etapie.
Skóra bez podkładu |
Sam sposób aplikacji jest zarówno szybki, jak i przyjemny, produkt osiada w kremowy i odczuwalnie miękki sposób. Jak widać na załączonych zdjęciach, krycie produktu jest bardzo dobre. Jest to jedna warstwa kosmetyku aplikowana średnio zbitym włosiem, przy użyciu standardowej techniki. Stemplowaniem oraz z wykorzystaniem narzędzi o większej mocy przenośnej jak short top lub zalecanym przez markę Annabelle Minerals aplikatorem to krycie może być o 30-50% wyższe. Jak już przy pędzlach jesteśmy, spójrzmy jeszcze raz na te cuda. Włosie syntetyczne sprawdza się znacznie lepiej przy formułach prasowanych, szczególnie, gdy pigmentacja jest wzmocniona, ponieważ jest mniej porowate oraz ma lepszą siłę nośną, co daje bardziej wyważony efekt i wygładzony efekt końcowy. Włosie syntetyczne jest również bardziej odporne na temperaturę, higieniczne i prostsze w oczyszczaniu. Używam wersji kabuki.
Skóra po nałożeniu mineralnego podkładu prasowanego Annabelle Minerals |
Wykończenie podkładu jest naturalne (ciężko jednoznacznie opisać, produkt jest z pogranicza satyny, bez drobin), jednak w dużym stopniu zależne od zastosowanej bazy. Nie jest to podkład, który wygląda dobrze zawsze i wszędzie, chociaż wkupił się w moje łaski i jest zdecydowanie jednym z ulubionych. Podkład prasowany odznacza się wyższą przyczepnością, aplikowany na lepkie i przylegające formuły może podkreślać strukturę skóry, szczególnie wgłębienia (blizny, poszerzone ujścia gruczołów łojowych), za to nie podkreśla wcale lub nieznacznie niedoskonałości wypukłych (rogowacenie, prosaki, krostki), co jest domeną produktów sypkich o silniejszych właściwościach schnących. Z tego też powodu jest jednym z lepszych produktów mineralnych do stosowania w okolicach oczu. Lepiej również sprawdza się zastosowanie pędzli mniej zbitych i punktowe dobudowanie krycia na sucho aniżeli mokro, jest to kosmetyk, który wymaga stopniowania i umiaru w aplikacji, daje to lżejsze i bardziej wygładzające wykończenie. Jest to o tyle ważne, ponieważ ciężko naprawić sytuację, gdy koncentracja pigmentu jest zbyt duża (obywa się bez plam, ale kosmetyk może za bardzo siadać i daje to efekt umęczonej skóry) i jest to ten typ produktu, który jeśli nałoży się źle, to wygląda już źle, ale jeśli zaaplikujecie go prawidłowo, to gwarantuję, rosnącą wraz z czasem szybciej niż inflację, satysfakcję. Na podstawie prowadzonych obserwacji, podkład zachowuje się najkorzystniej, gdy wykończenie uprzedniego kosmetyku jest satynowe (podczas dotyku skóra nie stawia oporu, jest gładka, ale nie mokra, tylko delikatnie pudrowa, tak jakbyście dotykali skórę dziecka po zaaplikowaniu zasypki) lub skóra zostanie przypudrowana przed, a nie po, aplikacji podkładu, wówczas produkt rozprowadza się jak marzenie i wygląda perfekcyjnie nanoszony nawet najbardziej podłym pędzlem i z zamkniętymi oczami. Jeśli kosmetyk osiądzie na skórze równomiernie, trwałość jest doskonała. Rzadko to się zdarza, ale w przypadku podkładu prasowanego Annabelle Minerals zawsze mam rozterki podczas demakijażu, ponieważ wygląda korzystniej po kilku godzinach niż bezpośrednio po aplikacji, dodatkowo zmiękcza skórę, najprawdopodobniej przez ograniczenie utraty wody, więc można powiedzieć, że jak najbardziej wykazuje pielęgnacyjny, równoważący wpływ na skórę. Kosmetyk zapewnia efekt otulonej, wypielęgnowanej skóry, co może być bardzo korzystne właśnie dla osób, których skóra wysycha za szybko lub jest skłonna do przegrzewania się lub występującym świądzie (wręcz ten świąd łagodzić może) – dociążając pielęgnację podkładem prasowanym nie tylko zyskujesz krycie, lecz poprawiasz właściwości obronne skóry i wspomagasz prawidłowe odprowadzanie ciepła i zimna. Możesz w ten sposób poprawić współpracę skóry z kosmetykami w których Twoja skóra się poci i nagrzewa lub schnie za szybko,co powoduje dyskomfort, świetnie współgra w szczególności z filtrami przeciwsłonecznymi i delikatnymi tintami barwiącymi (proponowałabym je przypudrować przed aplikacją). Jeśli przebywasz w klimatyzowanych, ogrzewanych pomieszczeniach lub zastanawiasz się jak zabezpieczyć skórę w bezpieczny i lekki sposób ze względu na jej wysokie skłonności komedogenne, może być to jedna z bardziej optymalnych alternatyw, mimo że jest to kosmetyk kolorowy, może być tym brakującym elementem w pielęgnacji. Kosmetyk wygląda bardzo dobrze na zdjęciach, odbija światło w równomierny, gładki sposób.
Skóra w przybliżeniu po aplikacji podkładu mineralnego prasowanego Annabelle Minerals |
Podkład prasowany wzorowo sprawdza się stosowany w sposób punktowy zbitym, najlepiej kulkowym, pędzelkiem, niejednokrotnie zdarza mi się pomijać zastosowanie podkładu i ograniczać do pokrycia pojedynczych niedoskonałości właśnie tym kosmetykiem, sięganie po niego w takich sytuacjach, stało się już wypracowanym nawykiem. Moim zdaniem sprawdza się nawet lepiej niż korektor mineralny marki. Nie do końca jestem zadowolona z zastosowania produktu do poprawek w ciągu dnia, tak jak napisałam wyżej, nie podoba mi się wykończenie na bazach mokrych. Co istotne, jest to podkład, a nie puder. Nie wymaga jednak już stosowania wykończeniowo pudru, ponieważ częściowo tę funkcję już spełnia.
Kosmetyk posiada wysoką przyczepność, co prawda demakijaż jest zależny od pełnego zestawu, który masz na sobie, jak i indywidualnej pracy Twojej skóry na którą ostatecznie nakłada się szereg czynników, jednak rekomendowałabym zastosowanie technik wzmocnionych, gdy używasz wersji kompaktowej.
Produkt nie sprawdzi się na skórach typowo tłustych bez optymalnego przygotowania oraz głównie z pogłębioną strukturą wklęsłą. Jest za to wyjątkowo łaskawy dla struktury wypukłej, drobnych wgłębień i skór z tendencją do wysychania. Testowałam go również na mamie i trochę jej zazdroszczę, bo u niej prezentuje się jeszcze lepiej. Polecam szczególnie osobom, którym podobał się efekt kosmetyków mineralnych, ale teraz są w sytuacji, kiedy nie mogą ich używać przez rosnące odwodnienie. Ciężko jest mi wskazać kosmetyk z tak dobrym kryciem i jednocześnie delikatnym, praktycznie niewidocznym efektem. Jest to również kosmetyk o mniejszej sile przylegania niż standardowe produkty kremowe oraz mniej podatny na utlenianie (aż 12M po użyciu, standardowo kremowy podkład do 6M, a najbezpieczniej do 3M), z teoretycznego punktu widzenia jest zatem bardziej optymalnym rozwiązaniem dla osób z problemami skórnymi niż tradycyjna kolorówka.
Przed zakupem podkładu prasowanego rekomendowałabym zapoznanie się z pełną, dostępną bazą kolorystyczną, a najlepiej indywidualnym doborem koloru lub skonsultowaniem się z firmą w sposób bezpośredni, z czym nie powinniście mieć większego problemu. Mój kolor to Golden Light, gdy z podkładów sypkich używam Golden/ Sunny Cream.
Podkład prasowany mineralny jest umieszczony w kompaktowym, metalowym opakowaniu, które jest naprawdę porządne – wyważone (nie za lekkie, ale i nie za ciężkie), odporne na zarysowania i ubrudzenia, estetyczne, z lusterkiem. Mówiąc nieoględnie, nie jest to badziew, który nie przetrwa do wymiany wkładów (ogromny plus!), dobrze i przy okazji mile się tego używa, i co najistotniejsze, faktycznie jest to funkcjonalne, podkładu używam od momentu, gdy się pojawił i włożyłam w niego już wymienny wkład. Co ważne, mogę też włożyć inne wkłady, na przykład pudrów brązujących marki, jak mi się podkład prasowany znudzi (chociaż nie sądzę). Nie jest więc to ekologiczna narracja z alternatywną rzeczywistością.
Cena: 99.00 zł wersja z metalową puderniczką/ wkład 79.00 zł (8.5g)
ARTYKUŁ POWSTAŁ WE WSPÓŁPRACY Z MARKĄ ANNABELLE MINERALS
Pozdrawiam ciepło,
Ewa
KWASY GLA I ICH WPŁYW NA ZDROWIE
BROW LIKE WOW | NOWA PALETA CIENI PRASOWANYCH DO BRWI ANNABELLE MINERALS
KOLORYSTYKA
Brąz środkowy jest kolorem zdecydowanie najchłodniejszym oraz najbardziej uniwersalnym - przystosowuje się do zastanych warunków niczym kameleon. Uniknąć chcę jakichkolwiek wynurzeń, więc dodam jedynie, że właśnie ten niepozorny cień jest najmocniejszym punktem palety Brow Like Wow. Brąz środkowy jest odrobinę cieplejszy, ale na skórze nieznacznie się wychładza. Stanowi idealny wybór dla osób, które lubią mocniej zdefiniowane łuki brwiowe lub też posiadają cieplejszą i ciemniejszą karnację. Rozświetlacz to przełamana, lecz chłodna biel. Bez drobin, z naturalnym, akceptowalnym połyskiem.
Efekt osiągnięty za pomocą cieni można dowolnie stopniować.
Składniki cienia do rozświetlania łuku brwiowego: Mica, Titanum Dioxide, Boron Nitride, Kaolin, Argania Spinosa Kernel Oil, Persea Gratissima Oil, Tocopherol, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil
Składniki cieni do brwi: Kaolin, Mica, Boron Nitride, Argania Spinosa Kernel Oil, Tocopherol, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Persea Gratissima Oil, CI 77499, CI 77491, CI 77492
Koszt palety stanowi wydatek 64.90 zł. Producent przewiduje możliwość uzupełniania metalowych wkładów w sklepie stacjonarnym na Mokotowskiej 42/44 w Warszawie. Paleta jest dostępna on-line, jak i w sklepie stacjonarnym.
Trwałość cieni określono na 12 miesięcy od otwarcia, gramatura 1.3 g na jeden, pełny wkład.
Czy warto? Moim zdaniem stosunek ceny do jakości jest jak najbardziej zasadny. Szczególnie, że produkt fizyczny to nie tylko materia, to również wartości oraz cele, które bliskie są nam samym. Cenię transparentną działalność marki Annabelle Minerals oraz aktywność społeczną jaką podejmuje, zatem, chociażby ze względów czysto ideologicznych - po Brow Like Wow będę sięgać z przyjemnością i na pewno,z pełnym przekonaniem, będę polecać dalej.