Quantcast
Channel: Ewa Szałkowska Blog o pielęgnacji skóry trądzikowej
Viewing all 325 articles
Browse latest View live

ORPHICA TIMELESS ANTI-AGEING FACE MASK

$
0
0

Ja i maseczki w płachcie dotychczas nie tworzyliśmy zgranego duetu. Za śliskie, za lepkie, nie przynoszące satysfakcjonujących efektów, a to wszystko za cenę złota. Uogólniając, moich obiekcji było zawsze więcej, aniżeli realnych korzyści płynących ze stosowania masek w tak szybkiej i poręcznej postaci, zatem przez kilka lat niewzruszenie odpierałam zmasowane ataki i tkwiłam beztrosko w swojej kosmetycznej strefie komfortu. 

Mimo kilku lat praktyki, nigdy nie zadomowiło się w mojej głowie przeświadczenie o własnej nieomylności. Nie oblewam się już gorącym rumieńcem, gdy ogołocona zostaje moja niewiedza, a konfrontacja moich przekonań z odmiennym punktem widzenia staje się cenną lekcją - do takiego poziomu, że lubię się mylić. Marce Orphica to się udało. 

WPROWADZENIE: ORPHICA TIMELESS ANTI-AGEING MASK

Płachta jest nasączona odpowiednią, nie wyliczoną skąpo, ilością aksamitnego, chłodzącego płynu - naturalny, bogaty w odżywcze związki roztwór, powleka subtelnie niezwykle miłą i delikatną w dotyku tkaninę. Koktajl odróżnia się od w zdecydowanej większości budzącego rozczarowanie wnętrza kolorowych i infantylnych konkurentów - płyn pozbawiony jest nadmiernej lepkości i żelowej, kluskowatej formuły. Nakładając płachtę Orphica towarzyszyło mi już od samego początku nieomylne wrażenie, że robię dla swojej skóry rzeczywiście coś dobrego. 

W jednym, pełnym komplecie masek Orphica znajdują się cztery, oddzielnie zapakowane, w sposób skromny, pozbawiony krzykliwej ornamentacji, płachty. Po przecięciu fioletowego ambalażu z emblematem marki i wyjęciu gotowego produktu, na samym dnie pozostaje jedynie niewielka ilość płynu, wystarczająca na dogłębną pielęgnację sąsiadujących części ciała - małżowin usznych, szyi, dekoltu i górnych części ramion. Formuła maski jest nieschnąca (choć przytrzymana dłużej niż 60 minut zastyga i ściąga się podobnie do maseczek peel off, pozostawiając skórę miękką, gładką i pozbawioną jakiegokolwiek powlekającego filmu, kosztem słabszych właściwości nawilżających), zatem po zakończonym zabiegu warto wykorzystać maksymalnie pozostałości maski do pielęgnacji pozostałych części ciała. 

Produkt posiada prawidłową wielkość oraz małe, choć właściwie wyważone topograficznie otwory. Być może ktoś to uzna za czepialstwo z mojej strony, za niewielki i mało znaczący element, jednak dzięki takiemu, a nie innemu rozmieszczeniu i zastosowanym rozmiarom, płachta nie pomija rejonu bruzd nosowo-wargowych, okolic oczu oraz czerwieni wargowej, które zasługują jednak na szczególną opiekę w większości typów i rodzajów cery. Formuła maski pozwala na bezproblemową i rzeczywiście błyskawiczną aplikację, a także nie utrudnia jej użytkowania - okład nie ześlizguje się ze skóry i nie wymaga dodatkowych poprawek. Jedynym minusem, a być może i plusem - jest pełna relaksacja podczas zabiegu, bowiem wycięte starannie fragmenty ograniczają znacznie mimikę twarzy, nie pozwalając na jednoczesne przyjmowanie płynów i pokarmów.

Aromat przyjemny, delikatny, nienachalny i szybko ulatniający się - wyczuwalny, choć stonowany kwiatowy irys, delikatnie słodki, neutralny i pozbawiony chemicznej, drażniącej nuty. Odpowiedni nawet dla osób wrażliwych na zapachy.


DZIAŁANIE

Według producenta jest to maska intensywnie przeciwdziałająca nieuchronnym skutkom starzenia się skóry. Nie jestem w stanie potwierdzić tychże obietnic na podstawie kilku, przeprowadzonych zabiegów oraz przede wszystkim po tak krótkim czasie użytkowania kuracji, jednak nie mogę odmówić producentowi rzeczywistych efektów stricte pielęgnacyjnych - płachta zdecydowanie poprawia stopień nawilżenia i odżywienia naskórka, i co zaskakuje, nie jest to jedynie efekt doraźny, mimo że sam pojedynczy zabieg nie trwa więcej niż 30-60 minut. 

Moje wrażenia ze stosowania masek Orphica należą do pozytywnych, choć jednocześnie sprzecznych i dziwacznych. Początkowy okres noszenia płachty to czas błogiego uczucia ukojenia i niepowtarzalnego nawodnienia, przemija on jednak stosunkowo szybko, po około 15 minutach obecności płachty na skórze jest raczej neutralna pod każdym względem. To, co jednak wprawia mnie w największe zdziwienie, to skóra bezpośrednio po usunięciu wilgotnej tkaniny - wygląda nijako i gdybym miała jedynie opierać się na swoich pierwszych wrażeniach, z pewnością nie poleciłabym jej stosowania nikomu poza ludnością z nieograniczonymi zasobami finansowymi i ciągłą, niepohamowaną potrzebą poznawania nowych kosmetycznych wynalazków. Cóż, naskórek jest nieco pobudzony, trochę zaogniony, łagodnie lepki, intensywnie schłodzony, wręcz zimny, ale nic konkretnego poza tym się nie dzieje. Wiele osób może odstręczyć zastosowane słowo lepkość - uspokoję zatem, nie jest to lepkość niekomfortowa, glicerynowa (duży plus za modyfikowaną glicerynę w dystalnych czeluściach listy składników) a raczej dająca efekt zmiękczenia, jędrności, nawodnienia i wynikająca po prostu z dużej, choć nieprzytłaczającej ilości obecnego na skórze skondensowanego płynu. 


Tuż po usunięciu płachty oraz rozprowadzeniu i wklepaniu resztek serum, jedwabisty i cudownie gładki płyn stopniowo wsiąka w naskórek, zapewniając zdrowy, niewymuszony blask. Po około 5 minutach schłodzona skóra zaczyna pracować z odżywczym koktajlem, staje się wyczuwalnie wygładzona, jędrna i zwarta w dotyku. W tym krótkim czasie wklęsłości, szczególnie rozszerzone pory i zaskórniki otwarte, są bardziej widoczne i łatwe do usunięcia manualnego, co jest oczywiście niepodważalnym dowodem na bardzo dobre właściwości nawadniające płachty. 

Niemniej, przyznaję, zmartwiło mnie to trochę, moja skóra wymaga aptekarskiego i nieco zachowawczego dawkowania nawilżenia. Kłębiące się jednak nad moją głową czarne chmury szybko uległy przepędzeniu, bowiem po około 30-60 minutach płyn nie wymagał żadnej, stosownej ingerencji z mojej strony. Wchłonął się całkowicie, w sposób niewyczuwalny, elegancki i dyskretny, pozostawiając nawet przez chwilę nieco ściągniętą skórę. Wywołało to moje zmieszanie. 

Tak naprawdę efekty wynikające ze stosowania płachty Timeless mogłam obiektywnie ocenić co najmniej dzień po wykonanym zabiegu. Dopuszczając się retrospekcji, nie pamiętam, kiedy moja skóra była tak doskonale znormalizowana i zrównoważona - czułam rzeczywiste nawodnienie skóry, ale bez często symultanicznych skutków przeciążenia naskórka (maska nie zaogniła problemu trądziku, wręcz go wyciszyła). 

Skóra po Timeless Orphica Mask to skóra wypoczęta: świeża, promienna, znaczne wyciszona (większość moich przebarwień pozapalnych była zredukowana o co najmniej 50%, oczywiście po zaognieniu skóry uległy zaostrzeniu), wyrównana, zwłaszcza pod względem obecnych, suchych zrogowaceń. Chciałabym widzieć za każdym razem takie odbicie w lustrze po nieprzespanej nocy. Cieszy mnie to, że skóra po zastosowaniu okładu rzeczywiście ulega zdecydowanej poprawie. Nie są to efekty krótkotrwałe, zatem cenę produktu można uznać za uzasadnioną. 

Podsumowując, płachta Timeless posiada fantastyczne właściwości, dając efekt zadbanej, wypielęgnowanej skóry. Produkt różni się znacząco od drogeryjnych i przegrywających, w moim odczuciu, już w przedbiegach, konkurentów, zwłaszcza, że maska posiada niezwykle korzystny wpływ na trądzikową i trudną w pielęgnacji skórę, a jednak nie zawsze szło to w parze z tego typu produktami. Muszę przyznać, że to jeden z niewielu produktów w pielęgnacji, który pozwolił mi na tak dużą redukcję stosowanych kosmetyków oraz przynosił tak szybkie i jednocześnie widoczne efekty, nie wymagając jednocześnie rozbudowanych działań dodatkowych. Czyni to maski Timeless doskonałym prezentem, nawet dla samej siebie, na zbliżające się Święta - prosta oprawa, doskonałe i widoczne działanie, duża przyjemność stosowania. Nie chcę popadać w nadmierną egzaltację, ale to zdecydowanie jedna z najlepszych płacht jaką dotychczas stosowałam. 

Polecam. 

Wskazania: każdy typ skóry wymagający dogłębnego nawodnienia i rewitalizacji, skóra długo gojąca się o obniżonym stopniu regeneracji, 
Przeciwwskazania: skóra silnie atopowa i bardzo sucha,

Komplet 4 płacht / 159 zł 

INCI: Aqua, Propylene Glycol, Butylene Glycol, Zinc Sulfate, Retinyl Palmitate, Iris Florentina Root Extract, Gingko Biloba Leaf Extract, Trehalose, Pueraria Lobata Root Extract, Chlorella Vulgaris Extract, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Menthyl Lactate, Hydroxyethylcellulose, Xanthan Gum, Sodium Hyaluronate, Salva Officinalis (sage) Leaf Extract, Caviar Extract, Triethanolamine, Pentasodium Pentetate, Phytic Acid, Silver Oxide, Potassium Sorbate, Ethylhexylglycerin, Caprylyl Glycol, Glyceryl Caprylate, Dipropylene Glycol, Disodium Edta, Salix Alba (willow) Bark Extract, Propanediol.

ARTYKUŁ POWSTAŁ WE WSPÓŁPRACY Z MARKĄ ORPHICA>. 

Pozdrawiam ciepło,
Ewa

JAK SKUTECZNIE POZBYĆ SIĘ WĄGRÓW (ZASKÓRNIKÓW OTWARTYCH)? | CZĘŚĆ TEORETYCZNA

$
0
0

Wędrujące w ekstatycznym tańcu palce, żrący klej tapicerski, zabarwione soczystą purpurą mięsiste, bawełniane ręczniki. To nie jest kolejny odcinek CSI, a na miejsce zbrodni nie wkroczy rudowłosy Horatio Caine ze swoją niezawodną ekipą. Nie mnie pierwszej i ostatniej puszczają nerwy i towarzyszą ociężałe wyrzuty sumienia, gdy podczas dobrze zapowiadającego się wieczornego seansu z kubkiem pełnym popcornu, ujrzę czarne, gnieżdżące się zuchwale pod skórą istoty.

Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie dopuścił się tych nikczemnych i brutalnych tortur, nie wytaczając najcięższych dział przeciwko zaskórnikom. To jedna z najczęściej wyszukiwanych fraz w internecie - wągry, jak się ich pozbyć? No właśnie, jak? 

CZYM SĄ ZASKÓRNIKI OTWARTE

By zrozumieć sens wdrażanych działań terapeutycznych mających na celu skuteczną likwidację zmian zaskórnikowych, należy przede wszystkim znać mechanizm ich powstawania - nawet krótka, oględna i dość powierzchowna lekcja powinna dać do zrozumienia, że z zaskórnikami należy walczyć całościowo, przewartościowując całą pielęgnację, bez wzniosłych oczekiwań uzależnionych od jednego elementu, który może jak najbardziej bilansować, ale także i rozregulowywać zupełnie pielęgnację, co spowoduje w istocie jedynie narastanie problemu. To wyjaśnia niską skuteczność i krótkotrwałość jakichkolwiek terapii wymierzonych w te małe, czarne, aroganckie poczwary - trzeba włożyć mnóstwo wysiłku, by cieszyć się gładką cerą, choć nie zawsze zorientowane działania przynoszą oczekiwane rezultaty - czasami zaskórniki towarzyszą i będą nam towarzyszyć przez całe życie.

O ile trądzik zapalny, ropny, naciekowy może mieć swoje wewnętrzne przyczyny, tak powstawanie zaskórników jest najczęściej wynikiem powierzchownych, nieodpowiednich działań lub pośrednim skutkiem nadmiernego łojotoku i nadpotliwości - zarówno w pierwszym, jak i drugim przypadku, prócz szeroko pojętych zanieczyszczeń i złogów martwego naskórka, kluczową rolę odgrywa nadmiar lipidów, które pod wpływem wielu czynników - peroksydują.

Problem trądziku zaskórnikowego może być niezauważalny aż do momentu wdrożenia czegokolwiek, co istotnie nasila procesy oksydacyjne i uwidacznia treści zaskórnicze poprzez ich stwardnienie i zmianę zabarwienia. To także ten typ trądziku, który może rozwinąć się na skórze, która nie przejawia i nie przejawiała nigdy wcześniej tendencji do rozwoju jakichkolwiek dermatoz, w tym trądziku pospolitego. Przebieg choroby charakteryzuje się zarówno stopniową, jak i napadową ekspansją, co jest podstawową różnicą między klasycznym trądzikiem zaskórnikowym zamkniętym, wymagającym postępowego, dłuższego czasu rozwojowego. Oznacza to tyle, że z zaskórnikami otwartymi może zmagać się absolutnie każdy z nas, ale w zależności od wiodącej przyczyny problemu, droga może być mniej lub też bardziej wyboista i wymagać zupełnie innych metod leczniczych, stąd tak zróżnicowane opinie na temat środków, które mają ten problem skutecznie niwelować.

Treści zalegające w kanalikach mieszków włosowych na skutek peroksydazy, zmieniają swoje właściwości fizykalne - tworzą treści twarde, mniej plastyczne oraz zmieniają swój kolor na ciemniejszy. Do nadmiernego utleniania się, czyli uwalniania wolnych rodników, dochodzi na skutek wielu czynników, choć najważniejszymi z nich są: nadmiar tłuszczów na powierzchni skóry oraz wzmożone procesy oksydacyjne, na przykład na skutek naturalnego starzenia się skóry, ekspozycji słonecznej, dymu papierosowego, zanieczyszczeń w powietrzu, chorób przewlekłych oraz stosowania kosmetyków powodujących wzmożoną oksydację.

JAK Z NIMI WALCZYĆ?

Problem zaskórników może dotyczyć w zasadzie każdego - może on pojawić się na niemalże każdym typie i rodzaju cery oraz w każdym możliwym czasie, a jego przyczyny bywają oczywiście odmienne. Z pewnością z zaskórnikami będą zmagać się posiadacze skóry tłustej, łojotokowej, porowatej (łatwość zagnieżdżania się treści zaskórniczych) z tendencją do nadmiernego przetłuszczania się, u tych osób też walka z zaskórnikami będzie znacznie bardziej przeciągać się w czasie: jest o wiele dłuższa, wymagająca i prawdopodobnie, jeśli łojotok nie ma przyczyny zewnętrznej (ulegającej łatwej i sprawnej modyfikacji) - będzie on obecny przez cały czas, z mniejszym lub też większym nasileniem.

W nieco lepszej sytuacji odnajdują się skrzywdzeni przez niewłaściwe, zbyt rozbudowane i nieprzystosowane działania pielęgnacyjne - za ciężkie formuły, zbyt agresywne środki oczyszczające lub też za lekkie i warstwowe aplikacje zbędnych produktów, które doprowadzają do rozregulowania skóry. Można łatwo wywnioskować, że u każdej tej osoby walka z zaskórnikami będzie przebiegać zupełnie inaczej, zadowalające efekty przyniosą również rozbieżne produkty, dlatego też nie sugerowałabym się opiniami w internecie, a własnymi obserwacjami i dążeniem do optymalnej normalizacji - na kogoś zbawienny wpływ będzie mieć seria zabiegów u kosmetyczki z silnymi kwasami, a innej osobie spektakularne efekty przyniesie zwykła zamiana środka myjącego. I jedna, i druga osoba może mówić prawdę.

KROK PIERWSZY: Zrównoważona pielęgnacja i przystosowane działania, mające na celu redukcję łojotoku wywołanego i napędzaną hiperkeratynizację.

Zaskórniki to zmiany skórne niezwykle zależne od przeprowadzanych działań, w tym stosowanych produktów i ich sposobu użytkowania. Zmiany tego konkretnego typu nie występują bowiem na skórze znormalizowanej - jeśli problem łojotoku (zarówno endogennego, jak i egzogennego) nie istnieje, a Twoja skóra nie jest powlekana nadmiarem tłuszczów, problem zaskórników otwartych nie powinien Ci doskwierać na co dzień. Uświadomienie sobie własnych błędów bywa trudne, jednak pozwala na rezygnację z utartych i bezmyślnych kroków pielęgnacyjnych na rzecz działań zrównoważonych, sensowych i efektywnych.

Pielęgnacja zrównoważona to optymalne działania pielęgnacyjne, gdzie każdy krok wypełnia po brzegi model pielęgnacyjny i prócz wiodącego działania, zapewnia coś znacznie więcej - przygotowuje skórę najlepiej jak to tylko możliwe na kolejne kroki, ograniczając ich przeprowadzaną ilość. Za pojęciem nie kryje się ani skrajny minimalizm, ani też przesadny warstwowy schemat postępowania - to rozsądna ilość produktów, która pozwala zachować jak najlepszy stan skóry. Zawsze to powtarzam: mnogość produktów na półce to w zdecydowanej większości jedynie potwierdzenie problemów skórnych.

Wszystkie przeprowadzane działania rzutują bezpośrednio na każdy aspekt naszej działalności - bez zrównoważonych działań każda próba regulacji jest obarczona bardzo wysokim ryzykiem pogorszenia stanu skóry. Kreśli to schemat błędnego koła. Niewłaściwe oczyszczanie, nadmiar okluzji, permanentne odwodnienie - to wszystko napędza problemy skórne i wymaga pierwszorzędnej reakcji.

To co martwi mnie najbardziej, to fakt, że schematy postępowania jednak w znacznej mierze są nieadekwatne do zastanej sytuacji - zamiast większej uważności podczas wprowadzania kolejnych produktów i budowania mocnych podstaw, są ślepe i często nietrafione poszukiwania błyskawicznego rozwiązania na zastane problemy. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, jak ogromną siłę sprawczą może posiadać zwykły, niepozorny żel myjący, wodniste serum (bo przecież jest lekkie), podkład, tonik kwasowy - tak! Nieprawdopodobne jak jeden środek może narobić tyle szkód lub też całkowicie zoptymalizować kondycję cery! Prawie nikt nie analizuje swojego postępowania, nie doszukuje się w nim błędów, nie szuka mocnych stron. To takie ludzkie - własne niechlujstwo lub niewiedzę, bronić zaciekle beznadziejną podwójną helisą lub miejskim smogiem. Nie na tym polegają mądre działania - jak mają nie pojawiać się zaskórniki, jeśli preparat, który ma za zadanie je usunąć generuje tak duże podrażnienia, że albo pojawia się wzmożony łojotok i rogowacenie, albo rodzi się potrzeba stosowania preparatów silnie natłuszczających? Skóra efekcie zanieczyszcza się jeszcze bardziej, a oprócz zaskórników, mogą pojawić się toksyczne zmiany zapalne, czy naprawdę to ma sens?

KROK DRUGI: Dokładne i komfortowe oczyszczanie skóry.

Oczyszczanie skóry to jeden z najważniejszych etapów, głównie dlatego, że rzutuje projekcje na dalsze kroki pielęgnacyjne. Wielokrotnie to powtarzam - to nie jest etap, na którym warto oszczędzać. Równie często ronię krokodyle łzy, gdy wśród bezmiaru produktów pielęgnacyjnych, brakuje dobrych i jednocześnie tak kluczowych elementów, stanowiących podstawę do jakiegokolwiek działania.

Oczyszczanie skóry ma na celu nie tylko usunięcie powierzchownych zabrudzeń, ale również pozostawienie szeroko pojętego komfortowego wykończenia. I z tym jest już problem. Otóż zarówno zbyt agresywne kosmetyki, jak i za delikatne oraz nieefektywne, będą generować problemy skórne. Etap myjący złudnie przypomina ślizganie się po przyprószonym warstwą śniegu, lodowatym, zdradzieckim gruncie - potrzeba lat praktyki, by nie wywinąć ostentacyjnego orła, choć nabyta wiedza i zmysły nigdy nie zapobiegają gromkim upadkom.

Podstawowym błędem wielu osób jest próba rozwiązania jednego, nieudolnego kroku pielęgnacyjnego (najczęściej mycia) innym, a nie likwidacją generatora nieszczęśliwych reakcji. Niestety, ale tak to nie działa. Jeśli Twoje mycie nie jest współmierne do ilości zabrudzeń organicznych, kosmetycznych, stopnia zanieczyszczania się i jednoczesnego odwadniania się skóry, zawsze będą problemy, niezależnie od nawet mistrzowsko dopracowanych kroków późniejszych. To będzie zawsze wymuszone działanie. Działanie ponad Twoje potrzeby. Inteligentne oczyszczanie może w większości przypadków zastąpić pielęgnację dystalną, natomiast produkty niespłukiwane, pielęgnacyjne, nigdy nie zastąpią tak ważnego etapu jakim jest prawidłowe i adekwatne oczyszczanie cery!

Oczyszczanie skóry odznacza się dużą ruchomością - otóż nie istnieje w tym konkretnym zagadnieniu coś takiego jak rutyna. Etap myjący niemal zawsze będzie ulegał modyfikacjom - inaczej będzie przebiegał w przypadku braku makijażu, a konkretnej sztaludze produktów kolorowych na skórze. Nie każdego dnia Twoja skóra również będzie przejawiać taki sam, identyczny model potrzeb - to najczęściej utarte działania usypiają czujność i bardzo często powodują narastanie problemów skórnych!

KROK TRZECI: Ograniczenie peroksydazy tłuszczowej.

By zniwelować do optymalnego minimum ryzyko utleniania się treści zaskórniczych zalegających w porach, należy przede wszystkim zminimalizować ilość tłuszczów obecnych na skórze - to jest ograniczyć nadmierny łojotok i/lub zmniejszyć ilość tłuszczów oraz związków powlekających dodatnich o charakterze zewnętrznym (kosmetyki z fazą tłuszczową oraz substancje silnie powlekające, filmotwórcze).

Na tym etapie bardzo korzystne i miarodajne są wszelkie testy obserwacyjne - szczególnie pod kątem wzmożonego przetłuszczania się skóry. Odpowiedz sobie na następujące pytania: o której porze dnia, Twoja skóra prezentuje się najlepiej? W jakim tempie pojawia się nadmierny film na skórze? Jaki kosmetyk ogranicza znacznie przetłuszczanie się skóry w skali powyżej 4 godzin, a który znacząco je przyspiesza? Czy nadmierne przetłuszczanie skóry nie jest równoznaczne z jej odwodnieniem i wzmożoną reaktywnością? Wykonuj wszelkiego rodzaju próby, wyłączając jeden element z pielęgnacji, zapisuj swoje wnioski. Mając przed sobą proste, wykalkulowane zapiski, łatwiej o refleksję, nowe pomysły, dostrzeżenie własnych błędów i przede wszystkim - realnych potrzeb skóry.

Czynnikami znacznie wyzwalającymi peroksydazę są wszelkie związki o potencjale oksydacyjnym - może być to zjełczały tłuszcz, tłuszcz roślinny o słabych wiązaniach (omega-3, omega-6), niestabilny kwas askorbinowy, domowe, nieustabilizowane formuły, skończywszy na użytkowaniu produktów po upływie terminu ważności (szczególnie kremów ochronnych, podkładów, kosmetyków, które mają długi i codzienny kontakt z cerą). Potencjał oksydacyjny będzie również posiadał łój ludzki (sebum), zatem wszelkie produkty, które nasilają jego ilość lub ściśle przylegają do skóry, będą jednocześnie sprzyjać nie tylko powstawaniu zaskórników, ale również przyspieszać procesy starzenia się skóry. Jest to kolejny element popierający tezę, że udana pielęgnacja przeciwtrądzikowa jest również udaną terapią przeciwstarzeniową.

W tym miejscu warto włączyć do pielęgnacji środki o działaniu detoksykacyjnym i silnie wiążącym (węgiel aktywny, olejki eteryczne, dziegieć brzozowy, zioła bogate w alkaloidy, na przykład glistnik jaskółcze ziele), które usuną pożywkę wolnorodnikową oraz stabilne antyoksydanty, najlepiej w formie o zwiększonej wchłanialności. Tematem trudnym są natomiast kremy przeciwsłoneczne - bowiem z jednej strony skuteczne i stabilne preparaty zmniejszają całą kaskadę procesów zapalnych oraz hamują nadmierną hiperkeratynizację, z drugiej zaś, formuła preparatów sama w sobie może sprzyjać ich powstawaniu. Kluczowe znaczenie odgrywa w tym miejscu zdecydowanie konsystencja i współpraca preparatu ze skórą, jednak oczywiste jest to, że niezależnie od osobniczych reakcji, skórę przed nadmiernym promieniowaniem należy chronić na wszelkie możliwe sposoby - począwszy od celowej, długotrwałej ekspozycji, a skończywszy na rozsądnej ochronie fizycznej.

KROK CZWARTY: Systematyczna, dopracowana regulacja chemiczna i/lub mechaniczna.

Nie popadaj w panikę, otóż nie zawsze wystarczające okazuje się dopięcie codziennych działań, będących trzonem dla pozostałych, dokonywanych kroków, szczególnie, gdy symultanicznie na skórze aktywne jest rogowacenie naskórka. Nic nie jest czarno-białe, a na pewno nie w rozsądnym postrzeganiu tego świata i zjawisk mu towarzyszących.

Rogowacenie jest naturalnym procesem fizjologicznym, jednak bardzo często, pod wpływem wielu, niekorzystnych warunków, narasta. Relatywnie częstą przyczyną takiego stanu rzeczy jest celowe odwadnianie skóry, uszkodzenie naskórka oraz stosowanie okluzyjnych, niedostosowanych preparatów, co jest sporym utrudnieniem szczególnie w etapach, które narażają skórę na wysuszenie. Czasami system obronny skóry jest tak głęboko zacietrzewiony, że niestety, nawet dopracowane podstawy pielęgnacyjne samodzielnie nie przyniosą spektakularnych, normalizujących efektów. W takiej sytuacji niezbędna może okazać się już konkretna regulacja skóry.

W zależności od stopnia odwodnienia naskórka, jego tolerancji oraz zaawansowania rogowacenia, należy dobrać właściwy sposób regulacji. Kluczowe znaczenie odgrywa nie tylko wybór metody normalizacyjnej i substancji aktywnej, ale przede wszystkim baza i siła preparatu oraz częstotliwość stosowania.

Przewodnią zasadą regulacji jest postępowanie zgodnie z zasadą primum non nocere - jest to element dodatni, który wyrównuje obecne patologie, nie będących wynikiem niewłaściwych kroków pielęgnacyjnych, przy generowanych stosunkowo niskich stratach. Znaczy to tyle, że regulacja nie uzależnia skóry oraz nie wywołuje nagłych, nieprzewidywalnych reakcji - musi być to etap przemyślany oraz przede wszystkim współgrający z rzeczywistymi potrzebami naskórka oraz bieżącą pielęgnacją (dobra, przystosowana regulacja nie dyktuje apodyktycznie kroków pielęgnacyjnych, ona je upraszcza). Z pewnością na cerach z dużą tendencją do odwodnienia i łojotoku wywołanego, lepiej sprawdzają się działania efektywne, ale na tyle rzadkie, by nie wymuszać na skórze żadnych, dodatkowych działań. Na cerach mniej problematycznych, z mniejszą tendencją do łojotoku, warto przedłożyć właściwe działanie mechaniczne nad chemicznymi - mechaniczne złuszczanie naskórka w wielu przypadkach okazuje się mniej drażniące, z mniejszym potencjałem wysuszającym, a przez efektywne obkurczenie porów, ogranicza znacznie zagnieżdżanie się treści w strukturach skóry. Na cerach zaś z tendencją do organicznego łojotoku, korzystne może okazać się mądre wdrożenie regulacji zasadowej.

Najważniejsza i jednocześnie najtrudniejsza w całym tym zawiłym etapie jest systematyczna obserwacja własnej skóry. Intuicyjne wyczucie, na ile i jak często można sobie pozwolić. Złapanie tego bilansu to często łapanie wiatru w dłonie, ale nabycie tej unikalnej umiejętności pozwala na osiągniecie maksymalnych i przede wszystkim trwałych efektów.

KROK PIĄTY: Przystosowany makijaż.

Wbrew pozorom, makijaż może naprawdę wiele komplikować, nawet jeśli jest on stosunkowo lekki i mało inwazyjny, to zawsze wymaga chociaż najmniejszych, dodatkowych zmian w pielęgnacji - rozbudowania kroków pielęgnacyjnych oraz wzmocnienia siły mycia.

Nie zawsze najlepszym rozwiązaniem jest również brak makijażu, otóż istnieją pewne przypadki, gdy przystosowane kosmetyki kremowe koloryzujące wspaniale zapełniają istniejące zapotrzebowanie na emolienty i tym samym równoważą pielęgnację oraz sypkie, czyste mineralne pyły dzięki swym właściwościom pochłaniającym, normalizują cerę z tendencją do przetłuszczania. Problemy są wówczas, gdy niezależnie od stosowanego produktu, po zmyciu makijażu zawsze pojawiają się problemy, których na co dzień zwyczajnie nie ma - ściągnięcie, łojotok, nieświeży wygląd skóry, podrażnienia, rumień.

Warto mieć również na uwadze fakt, że mineralne, pozbawione substancji dodatkowych, nie zawsze są jednoznaczne z lepszym wyborem dla Twojej skóry. Mimo że należę do grona fanów naturalnego makijażu i prowadzę w tym zakresie zdecydowanie największego bloga tematycznego, wiem, że kosmetyki mineralne mają również i swoje ciemne strony, których nie zakrywam nikczemną kurtyną milczenia. Kosmetyki mineralne mogą być równie toksyczne i niebezpieczne dla skóry co standardowe produkty z drogerii, jeśli generują silny, napadowy łojotok, podrażnienia, czy wzmagają tak często tolerowane odwodnienie. Podobnie jest z kremowymi kosmetykami - ich kiepski skład nie jest zawsze równoznaczny z jednoczesnym pogorszeniem stanu cery, ale jak najbardziej może również generować ropną drogę mleczną w miejscu zastosowania. Warto ocenić, skupiając się wyłącznie na faktach i własnych obserwacjach, co jest najlepsze dla Twojej cery.

KROK OSTATECZNY: Leczenie ogólnoustrojowe.

Gdy wszelkie metody zawiodą, jedynym, rozsądnym wyborem jest leczenie ogólnoustrojowe. Dotyczy ono zarówno leczenia napadowego, endogennego łojotoku, jak i histerycznie narastającego rogowacenia. Dopuść do swojej głowy myśli, że czasami problemy skórne to subtelny sygnał nieprawidłowości, do jakich dochodzi w tak skomplikowanej maszynie, jakim jest organizm ludzki, a wszelkie działania terapeutyczne o charakterze zewnętrznym bezpowrotnie uszkadzają i niszczą Twoją delikatną skórę, nie przynosząc pożądanych rezultatów. W tym miejscu warto obserwować własnego siebie - diagnostyka to jedynie wypadowa mediana liczb, Twoje objawy somatyczne często są w stanie powiedzieć znacznie więcej o Twojej chorobie niż pobranie krwi!

Część druga, praktyczna pojawi się jeszcze w tym roku. 

ARTYKUŁ NIE JEST SPONSOROWANY.

Pozdrawiam ciepło,
Ewa

ULUBIONE KOSMETYKI MIYA COSMETICS | 3-MINUTOWA MASECZKA WYGŁADZAJĄCA, MYBEAUTY ESSENCE, MYSTARLIGHTER

$
0
0

Minęły już bezpowrotnie ponure czasy świecących pustkami drogeryjnych półek. Przekomarzając się kolorowymi korytarzami wyściełanymi gładką, mozaikową płytą, coraz łatwiej natrafić na polskie kosmetyki stworzone z myślą o nas, kobietach i naszych codziennych, realnych potrzebach.

Miya Cosmetics szturmem zawojowała kosmetyczny skrawek internetu, utożsamiając się z wizerunkiem kobiety prawdziwej, spontanicznej i niezmanierowanej. Marka oferuje kosmetyki naturalnie skrojone na miarę dzisiejszych potrzeb, oferując wysoką jakość, prostotę stosowania i efektywność przy stosunkowo niewielkim wysiłku.

Marka mówi stanowcze nie składnikom owianym powszechnie złą sławą, wyszczególniając, w oferowanych produktach nie znajdują się parabeny, parafiny, PEG-i oraz sztuczne barwniki. Jako całkowicie bezstronny recenzent, swoją końcową opinię kształtuję całkowicie na własnych odczuciach dotyczących formuły, jakości oferowanego produktu i równie ważnego stosunku ceny detalicznej do powyższych czynników. Nie neguję ani polityki, ani ideałów, za którymi stoją założycielki #JesteśGotowa z MIYA, jednak dla mnie tego typu kwestie nie mają przewodniego znaczenia, co oczywiście nie oznacza, że się z nimi nie identyfikuję.

Mimo że nie wszystkie produkty marki trafiają w moje bieżące potrzeby, wybrałam część z nich, które w moim mniemaniu zasługują na nieco dłuższą pauzę. I choć nie popadam w nadmierną egzaltację, muszę uczciwie przyznać sama przed sobą, że w tak niskiej cenie marka Miya, jako jedna z niewielu, oferuje konkretną i zadowalającą jakość.

BŁYSKAWICZNA PIELĘGNACJA. 3-MINUTOWA MASECZKA WYGŁADZAJĄCA Z WĘGLEM KOKOSOWYM.

Regulacja chemiczna nie jest już podstawą normalizacji mojej trądzikowej cery, od kilku miesięcy przeważa nad nią zdecydowanie regulacja mechaniczna, przez co nie wyobrażam sobie nagłej, stanowiącej swoisty trzon, rezygnacji z leczniczych okładów na bazie glinek, błot i węgla aktywnego. Rytuały w postaci masek prawdopodobnie podsyca ideologiczne jeziorko mojej wybujałej wyobraźni, jednak pomijając zupełnie aspekt psychologiczny, nawet kilkudniowe niechlujstwo podczas wyjazdów, pociągało za sobą katastrofalne w skutkach efekty skórne. Bardzo szybko zatem posypałam swą głowę popiołem i postanowiłam powrócić pokornie do uskuteczniania łazienkowych obrzędów. Nie będę kryć - nie było to na pewno ani łatwe, ani tym bardziej wygodne rozwiązanie w warunkach niestacjonarnych.

Błyskawiczna maseczka wygładzająca to cudownie kremowa, spójna i jednolita konsystencja o barwie głębokiej, grafitowej czerni, również po rozprowadzeniu (świadczy to o rzeczywiście wysokiej zawartości czołowego składnika aktywnego - węgla kokosowego). Zawartość nie ucieka z dłoni, nie spływa oraz nie jest problematycznie tępa, grudkowata, ciężka, komfort stosowania maski Miya jest zupełnie nieporównywalny do własnoręcznie wykonywanych oczyszczających maseczek. Czarna pasta jest właściwie zwarta i rozkosznie gładka w dotyku, z jednoczesnym, właściwie wyważonym poślizgiem, dzięki temu okład aplikuje się doprawdy błyskawicznie i równomiernie, nie nastręczając dodatkowych problemów. Konsystencja maski pozwala na co najmniej 7-9 bogatych aplikacji na twarz i cząstkowo na szyję. Uważam to za bardzo dobry wynik przy standardowej ilości 50 g słoiczka.

Już podczas rozprowadzania maski czuć błogie ukojenie - skóra pod kołderką czarnej pasty odczuwalnie rozluźnia się, uspokaja i chłonie aktywne składniki. Radzę jednak podchodzić do oferowanego produktu ostrożnie - zawartość rumianku pospolitego może wywołać zupełnie odwrotną reakcję.

Świadomie wydłużam czas trzymania węgielnego okładu - zalecane trzy, błyskawiczne minuty, to zdecydowanie za krótko dla mojej równie błyskawicznie zanieczyszczającej się skóry. Nie ukrywam, moje bezceremonialne przeciąganie maseczkowej przyjemności ma i swoje minusy, jednak finalnie i tak górują nad nimi zalety. Postępowanie zgodne z adnotacją na pastelowym słoiczku przynosiło jedynie niewielkie uczucie odświeżenia, a to jednak zdecydowanie zbyt mało dla mojej wiecznie nienasyconej oczyszczenia skóry.

Maski nie warto oszczędzać, gdy jest nałożona w zbyt skąpej ilości, wysycha znacznie szybciej, przez co zwiększa swój potencjał drażniący i wysuszający skórę. Gdybym trzymała się bezwzględnie producenckich zaleceń, problem uciekania wilgoci z okładu oraz narastającego sukcesywnie delikatnego podszczypywania skóry, z pewnością nie by nie istniał. Po około 5 minutach uchodzi beztroskie uczucie smyrania jedwabną satyną, a nastaje nieco mniej przyjemny, choć nieodpychający, moment. Maksymalny czas trzymania maski bez efektu zastygania to około 12 minut i jest to również mój optymalny czas, który przynosi na mojej skórze najlepsze efekty. Bezpośrednio po spłukaniu 3-minutowej maseczki wygładzającej obserwuję u siebie lekkie zaognienie skóry, sytuacja nie ma miejscu przy sztywnym trzymaniu się zaleceń producenta.

Maseczki na bazie węgla leczniczego mogą naprawdę uprzykrzyć życie, mam na myśli oczywiście ich pracochłonny proces zmywania. Kremowa formuła maski węglowej nie ułatwia tego zadania i daje sylwetkę nie studentki pielęgniarstwa, a absolwenta geologii górniczej. Mimo że skóra po bezpośrednim spłukaniu maski jest niezwykle miękka, wygładzona i niewysuszona, czarny nalot, który szczególnie nieestetycznie wypełnia pory, wymaga kolejnego mycia i tym samym powtórnego kontaktu z wodą. By przyspieszyć proces zmywania czarnej pasty oraz zatrzymać jak najwięcej pielęgnacyjnych właściwości okładu,  zmywam go za pomocą gąbeczki konjac sowicie zmiękczonej bardzo ciepłą wodą (ciepła woda odgrywa tutaj dość kluczową rolę, gdyż usprawnia cały proces, a okład nie brudzi ceramiki) i odrobiną, delikatnie pieniącego się żelu.

Pozostawianie osadu utrudnia szczególnie stosowanie maski w warunkach niestacjonarnych, jednak nie przekreśla finalnie jej pozytywnego oddziaływania na nawet sprawiającą sporo problemów, skórę. Miya to bardzo dobre, mobilne i szybkie rozwiązanie dla osób, których przeraża sporządzanie domowych okładów glinkowych. Nie jest to wprawdzie tak widoczny i agresywny efekt oczyszczający, jaki osiągam przy własnych recepturach, jednak regularne stosowanie maski Miya opartej na glince białej oraz węglu kokosowym, rzeczywiście niesamowicie wygładza naskórek, przeciwdziała skutecznie nadmiernej hiperkeratynizacji oraz ładnie wycisza i rozjaśnia problematyczną, trądzikową cerę. Widzę namacalne efekty i z pewnością niska cena, bardzo dobra wydajność oraz doskonała dostępność, przemawiają za uzupełnieniem domowych stanów magazynowych.

Kwestią dyskusyjną i zupełnie indywidualną jest towarzysząca produktom Miya woń. Mam zupełnie inne preferencje zapachowe i mnie osobiście drażnią tak trwałe, świdrujące w nozdrzach aromaty o charakterze spożywczo-kwiatowym.


INCI: Aqua (Water), Kaolin, Charcoal Powder, Isostearyl Isostearate, Cetearyl Alcohol, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Panthenol, Glyceryl Stearate Citrate, Glyceryl Stearate, Glycerin, Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract, Tocopheryl Acetate, Xanthan Gum, Methylpropanediol, Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol, Sodium Phytate, Alcohol, Parfum (Fragrance)

Cena: 34.99 zł / 50 g

NAWILŻENIE W SPRAYU. MYBEAUTY ESSENCE.

Lekka, warstwowa pielęgnacja już dawno wypadła z mojego obiegu. Lekkie serum, żelowe formuły, mgiełki... szybko spacyfikowałam tę część pielęgnacji i puściłam nieodwracalnie w próżnię. Nie sądziłam, że tak chętnie powrócę do tej formy pielęgnacji, jednak w zupełnie innej postaci niż dotychczas.

W ofercie Miya znajdują się dwie esencje w sprayu - FlowerBeautyPower oraz CocoBeautyJuice. Niestety, kwestie zapachowe pokryję ponownie nikczemnym milczeniem, gdyż zapach każdej mgiełki utrudnia mi ich użytkowanie, mimo że ich działanie przypadło mi mocno do gustu.

Formuła mgiełek jest niezwykle lekka, lecz pozostawia na skórze pewną, łagodną, niewymuszoną, pozbawioną nadmiernej lepkości okluzję, która albo komuś będzie odpowiadać, albo generować problemy pielęgnacyjne, na przykład wzmagając potencjalnie wysuszenie. Może przynosić doskonałe ukojenie i nawodnienie naskórkowi, który toleruje niewielką warstwę substancji powlekających, ale jednocześnie nie ma tendencji do błyskawicznego, nadmiernego uciekania wilgoci - w Miya warto ulokować pieniądze, gdy lekkie esencje i wodne toniki przynoszą pożądany efekt nawadniający, stanowiąc udaną formę pielęgnacji. Esencja nie pozostawia na skórze dziwnego i nieprzyjemnego osadu. Z pewnością forma mgiełek pozwala na ich wielokierunkowe wykorzystanie w pielęgnacji w roli toniku, mgiełki odświeżającej i podtrzymującej wilgotność okładów na bazie glinek, błot i alg lub pełnienia funkcji składnika aktywnego, etapu warstwowej pielęgnacji, redukcji za ciężkich konsystencji kremowych i wiele, wiele innych. Nie mniej, tego typu struktury zupełnie nie sprawdzają się aktualnie w mojej pielęgnacji i wymagają jednak jej rozbudowania, na co nie mam ani czasu, ani szczególnej chęci.

Nie oznacza to, że esencje w sprayu nie znajdują zastosowania w moich zasobach tak bogatych jak neseser pielęgniarski, otóż okazało się, że stały się jak dotąd najlepszym rozwiązaniem dla moich skomplikowanych relacji z makijażem. Nocami rzewnie płakałam nad swoją beznadziejną sytuacją - nieidealna skóra, postępujące odwodnienie, trądzik. Tego typu mieszanka skutecznie zabierała mi jakąkolwiek radość płynącą z makijażu - suche, pudrowe formuły bezlitośnie wysuszały mój naskórek, generując potworny łojotok, kremowe zaś odznaczały się po stokroć lepszą trwałością, lecz ceną była większa ilość niedoskonałości skórnych. Czekałam naiwnie na rozwiązanie moich problemów.

Niecałkowicie wysychająca formuła mgiełek Miya oraz ich doskonały, sprawny aplikator, który rozpyla odpowiednią i równomierną ilość preparatu, doskonale scala makijaż mineralny, nadając mu dużej lekkości i pewne znamiona makijażu kremowego, jednak na tyle lekkiego i łagodnego dla skóry, by nie generować odwodnienia i łojotoku wywołanego. MyBeautyEssence w moim przypadku doskonale zwiększyły przyczepność makijażu mineralnego, zmniejszyły potencjalne wysuszenie sypkich kosmetyków mineralnych, i tym samym pozwoliły cieszyć się makijażem, który nie generuje już tylu problemów jak wcześniej oraz jest zdecydowanie bardziej trwały. Podoba mi się szczególnie świetliste wykończenie makijażu przy użyciu mgiełek Miya oraz brak jednoczesnej, przytłaczającej i często niekomfortowej tłustości. Chociaż tryskałam entuzjazmem na hasło aplikacja makijażu mineralnego na mokro, przy użyciu mgiełek, jest to niezwykle proste, łatwe i satysfakcjonujące. Pigmenty pięknie chwytają się skóry, a jednocześnie nie tworzą plam, zacieków oraz nie podkreślają nadmiernie porów, a także nie odparowują z prędkością światła, pozostawiając na skórze bardziej suchego piekła niż wcześniej. Gdy skończę opakowania MyBeautyEssence, które posiadam, na pewno uposażę się w kolejne. 

INCI (MyBeautyEssence, Flower Beauty Power (Aktywna esencja w lekkiej mgiełce): Aqua (Water), Rosa Damascena Flower Water, Panthenol, Sodium Hyaluronate, Hyaluronic Acid, Glycerin, Hibiscus Sabdariffa Flower Extract, Paeonia Officinalis Flower Extract, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Aqua (Hot Spring Water), Niacinamide, Polyglyceryl-4 Laurate/Sebacate*, Polyglyceryl-6 Caprylate/Caprate*, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Sodium Phytate, Alcohol Parfum (Fragrance), Citronellol, Geraniol

Cena: 29.99 / 100 ml

INCI (MyBeautyEssence, Coco BeautyJuice (Aktywna esencja w lekkiej mgiełce)): Aqua (Water), Cocos Nucifera Fruit Extract, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Aqua (Hot Spring Water), Niacinamide, Sodium Hyaluronate, Hyaluronic Acid, Panthenol, Polyglyceryl-4 Laurate/Sebacate*, Polyglyceryl-6 Caprylate/Caprate*, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Sodium Phytate, Alcohol, Sodium Hydroxide, Citric Acid, Parfum (Fragrance), Benzyl Benzoate, Coumarin

Cena: 29.99 zł / 100 ml 

NATURALNY BLASK. MYSTARLIGHTER.

MyStarLighter, to iście szatańska nowość marki Miya, dająca natychmiastowy, ekspresowy i niezwykle naturalny efekt.

Warto już teraz napisać, że nie jest to z pewnością kosmetyk, który wkupi się w łaski każdej fanki rozświetlenia, daje on bowiem dość specyficzny, delikatny efekt końcowy. Jest tłusty i nieschnący, przy dłuższym, a nawet w jednostkowym stosowaniu, jak najbardziej może wykazywać pozytywny bądź też negatywny wpływ na kondycję cery. Nie mniej, taka struktura rozświetlaczy jest jednocześnie ich niezaprzeczalnym atutem, mianowicie świetnie współpracuje z każdym typem cery, a szczególnie ze skórą dojrzałą i suchą, na których klasyczne produkty rozświetlające w formie sypkiej lub prasowanej mogą dawać zbyt pudrowy, metaliczny efekt oraz podkreślać niekorzystnie strukturę skóry. Kremowa formuła lepiej wtapia się w naskórek, a zatopione w niej pigmenty wykazują lepszą przyczepność, przez co prezentują się jeszcze naturalniej oraz mogą wykazywać znacznie wyższą trwałość. W zależności od zastosowanego makijażu, rozświetlacz może migrować na inne rejony twarzy.

Konsystencja przyjemnie kremowa, choć grudkowata, topniejąca w dotyku, przypomina jąca organoleptycznie czyste masło awokado. Zwarta, transparentna struktura wypełniona jest barwiącą miką z zatopionymi obficie delikatnymi i drobno zmielonymi połyskującymi drobinkami. MyStarLighter topnieje pod wpływem ciepła, pozostawiając skórę nienachalnie i niesamowicie naturalnie rozświetloną. Nie jest to mocny, wieczorowy błysk, ujmie za serce wciąż poszukujących subtelnego, gładkiego, mokrego, choć widocznego wykończenia, takiego, które upiększa, ale jednocześnie nie krzyczy patrz na mnie. Skóra w MyStarLighter rzeczywiście promienieje w bardzo wyważony sposób. Nota bene, jest to mały trik światowych makijażystów - odrobina wazeliny lub naturalnego oleju nieschnącego aplikowana na szczyty kości jarzmowych to sekret pięknej, zdrowej cery prosto z czerwonego dywanu!

Rozświetlacz jest niezwykle prosty w użyciu, współpracuje zarówno z kosmetykami mineralnymi, jak i kremowymi. Na pochwałę zasługują jego wygładzające właściwości, nie wchodzi on bowiem w pory ani skórne niedoskonałości, a imituje naturalny poblask zadbanej cery.


Kwestią dyskusyjną jest trwałość. Na mojej skórze produkty kremowe odznaczają się znacznie lepszą przyczepnością i tym samym dłużej pozostaje na skórze. W MyStarLighter podoba mi się najbardziej wyważona gra światłem, na cerze odwodnionej z tendencją do łojotoku łatwo bowiem o przesadny efekt. Kosmetyk dzielnie współpracuje z cerą, mimo obecności olejów i miki, towarzyszy mi w stanie prawie niezmiennym (ma tendencję do lekkiego blednięcia) aż do momentu demakijażu. Sprawdza się stosowany na większe powierzchnie ciała, choć jak to bywa przy tego typu produktach - niestety, ale może brudzić ubrania.

Wersja Rose Diamond pachnie malinową mambą, w pozostałych, trzech opcjach kolorystycznych można wyczuć lekkie cytrusy. Mój zdecydowany faworyt to chłodny, odświeżający Rose Diamond.

INCI: Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Cera Alba (Beeswax), Ricinus Communis (Castor) Seed Oil, CI 77019 (Mica), CI 77891 (Titianum Dioxide), Aluminium Starch Octenylsuccinate, Isostearyl Isostereate, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Oil, Hydrogenated Vegetable Oil, Tocopheryl Acetate, Citral, Limonene, CI 77491 (Oxides). 

Cena: 39.99 zł / 4g

ARTYKUŁ POWSTAŁ WE WSPÓŁPRACY Z MARKĄ MIYA COSMETICS. 

Pozdrawiam ciepło, 
Ewa, 

JAK SKUTECZNIE POZBYĆ SIĘ WĄGRÓW (ZASKÓRNIKÓW OTWARTYCH)? | CZĘŚĆ PRAKTYCZNA

$
0
0

W kimże nie zawrzało, gdy wielokrotne próby walki z zaskórnikami kończyły się sromotną klęską? Ciężko utrzymać nerwy na wodzy, gdy na skórze obecny jest tak uporczywy i niebywale trudny w leczeniu problem rozbestwionych zaskórników.

Tak jak pisałam już w poprzednim artykule [tutaj], walka z zaskórnikami, w zależności od stopnia nasilenia oraz przede wszystkim, przyczyny, może posiadać zupełnie odmienny przebieg i przynosić rozbieżne rezultaty. Ciężko akurat w tej, konkretnej przypadłości, mówić o jakiejkolwiek skuteczności, dlatego też nie warto przyjmować personalnie doświadczonych porażek - często problem zaskórników będzie towarzyszył nam przez całe życie i mimo wielu, podjętych trudów - nie da się zrobić z nim zbyt wiele.

NAJLEPSZE ŚRODKI W WALCE Z ZASKÓRNIKAMI OTWARTYMI "WĄGRAMI"

Nie oznacza to wcale, że walka z zaskórnikami musi zawsze zakończyć się haniebnym wyciągnięciem białej flagi - ograniczenie ekspansji zaskórników i gładsza, bardziej równomierna faktura skóry to naprawdę spory sukces. By uporać się z problemem zaskórników należy podjąć kilka, właściwie opracowanych strategii z jednoczesną, pokorną akceptacją zasad pielęgnacji zrównoważonej, będącej trzonem dla jakichkolwiek przeprowadzanych działań.

METODA PIERWSZA:Rozpuszczenie martwych złogów naskórka i nagromadzonych treści zaskórniczych. Efektywność zarówno w treściach zaskórniczych powierzchownych, plastycznych i miękkich, jak i głębokich, utwardzonych.

Olejki myjące z kwasami rozpuszczalnymi w tłuszczach. Tłuszcze z kwasami lipofilnymi doskonale rozbijają twarde złogi o podobnej strukturze - wytworzone ciepło i energia wspomagają mechaniczną i chemiczną ewakuację zalegających treści.

Olejki eteryczne i absoluty. Olejki eteryczne są jedną z najbardziej wartościowych, najlepiej przyswajalnych oraz aromatycznych części surowców zielarskich, to w ich wnętrzu drzemie niezwykła siła natury. Atrybuty olejków są dodatkowo skondensowane, intensywne i aktywne biologicznie, dlatego wymagają określonego stężenia stosowania, mniejszego lub większego, w zależności od surowca. Są szczególnie pomocne w pielęgnacji skóry z trądzikiem zaskórnikowym, bowiem bogata mieszania aktywnych związków aktywnych doskonale udrażnia ujścia gruczołów łojowych, rozpuszcza zalegające w nich treści

Suche masaże krzemionką / talkiem. Krzemionki i talk posiadają odpowiedni poślizg, doskonale absorbują nadmiar sebum i choć brzmi to nieprawdopodobnie - mimo sypkiej, pozornie tępej struktury, można nimi wykonać pełny, efektywny i przede wszystkim przyjemny masaż twarzy. Jest to jedna z najbezpieczniejszych form masażu dla cer zanieczyszczających się i negatywnie reagujących na nadmiar okluzji w pielęgnacji - krzemionkę łatwo spłukać ze skóry i jeśli nie jest chemicznie modyfikowana - nie posiada właściwości filmotwórczych. Masaż skóry zwiększa metabolizm komórkowy oraz mechanicznie uwalnia treści zaskórnicze - w zależności od intensywności ruchów, może okazać się świetną metodą walki i profilaktyki przeciw krętym włóknom łojowym.

Oksydermabrazja. Wykonywana jest pod ciśnieniem przy pomocy hiperbarycznego tlenu oraz rozproszonych kropli soli fizjologicznej, którymi można złuszczać obumarły naskórek. Podobnie jak kawitacja, oczyszcza doskonale zabrudzenia tkwiące głęboko w porach oraz wykazuje działanie antyseptyczne. Jest jedną z najmniej drażniących metod i wpisuje się idealnie w pielęgnację skóry wymagającej i zanieczyszczonej. Jest to zabieg działający bardziej na powierzchowne zabrudzenia zaskórnicze.

Peeling kawitacyjny. Wykorzystuje ultradźwięki, dzięki temu w kontakcie z wodą dochodzi do tak zwanego zjawiska kawitacji. Ultradźwięki rozpraszają wodę i bardzo delikatnie usuwają martwy naskórek poprzez odbijanie się cząsteczek wody od skóry, a wszystko to, dzięki wysokim drganiom - bez konkretnych, i nierzadko agresywnych działań chemicznych i mechanicznych po zabiegu masz bardzo dokładnie oczyszczoną cerę. Podobnie jak oksydermabrazja, peeling kawitacyjny doskonale usuwa powierzchowne treści zaskórnicze i może okazać się świetną metodą regulacyjną dla cery błyskawicznie zanieczyszczającej się.

Peeling enzymatyczny. Enzymy roślinne (podobnie jak niektóre pierwiastki, na przykład wodór, bor, krzem, siarka) wchodzą w reakcję z białkami, co pozwala skutecznie rozpuścić zaległe warstwy martwego naskórka oraz stwardniałe treści czopujące ujścia mieszków włosowych. Ogromne znaczenie odgrywa baza peelingu. Formułę kosmetyku należy dopasować zarówno do potrzeb skóry, jak i efektu jaki pragniemy osiągnąć. Sypkie odtłuszczające, ziarniste bazy będą doskonale niwelować zaskórniki bardziej plastyczne, lepkie oraz powierzchowne, zaś kremowe, nawilżające - suche, stwardniałe i zrogowaciałe.

Borowina (torf kosmetyczny). Jest szczególnie aktywną, nieodwodnioną postacią leczniczego błota torfowego. To prawdziwe bogactwo unikalnych związków aktywnych o silnych właściwościach regenerujących, oczyszczających i antyoksydacyjnych. Torf jest z pewnością preparatem o wysokiej bioaktywności chemicznej. Stosowany na skórę działa ściągająco, hamuje silnie stan zapalny oraz pobudza właściwe procesy regenerujące (głównie dzięki przekrwieniu skóry), co jest kluczowe w pielęgnacji skóry z trądzikiem zaskórnikowym.

METODA DRUGA:Zwężenie ujść gruczołów łojowych i zapobieganie nagromadzaniu się zanieczyszczeń (najkorzystniej poprzez rozrzedzenie wydzieliny, tudzież mieszaniny zaskórniczej).

Zdarza się, że problem zaskórników nie wynika bezpośrednio ze skłonności skóry, a koreluje z porowatą, gąbczastą fakturą skóry. Należy uzmysłowić sobie, że na takim typie cery z pewnością wszelkie zabrudzenia będą osadzać się widoczniej i szybciej, a najlepszym działaniem jest fizyczne obkurczenie ujść gruczołów łojowych.

Nadtlenek benzoilu. Substancja, która potencjalnie może nasilać powstawanie zaskórników otwartych, ale również może fantastycznie zwalczać tenże problem - nadtlenek wykazuje właściwości keratolityczne, ściągające, antybakteryjne oraz przeciwzapalne. Poprawia przepływ wydzieliny łojowej oraz silnie odtłuszcza naskórek, intensywnie zwężając ujścia gruczołów łojowych. Właściwości nadtlenku benzoilu warto wykorzystać szczególnie w preparatach myjących, ubolewam mocno, że w Polsce w przeciągu kilku lat wyparowało ponad 70% preparatów leczniczych na trądzik, w tym również porządne preparaty z powyższą substancją czynną.

Wysokie stężenia witaminy B3. Jest to jedna z niewielu substancji czynnych o tak wielokierunkowym, normalizującym, a jednocześnie łagodnym, nieuzależniającym działaniu - dzięki swoim właściwościom, doskonale sprawdzi się zarówno w regulacji, jak i codziennej pielęgnacji skóry, szczególnie problematycznej, dotkniętej nie tylko trądzikiem pospolitym, ale i trudniejszymi formami, świadczącymi o rozregulowaniu naskórka. Może przynieść dobre efekty w leczeniu łojotokowego zapalenia skóry, czy trądziku różowatego. Jest to kwestia istotna, bowiem trądzik zaskórnikowy może towarzyszyć każdemu rodzajowi i typowi cery, nie zawsze łatwym w pielęgnacji, gdy dobór właściwych środków zostaje znacząco ograniczony. Niacynamid w stężeniach powyżej 4-6% wykazuje działanie przeciwłojotokowe, powierzchownie ściągające oraz rozrzedzające wydzielinę zaskórniczą w gruczołach łojowych.

Dziegieć brzozowy. Produkt suchej destylacji z gałęzi, drewna i kory brzozowej. Aktualnie powraca do łask, bowiem po zakończeniu II wojny światowej uważano go za substancje niebezpieczną dla zdrowia (potencjalne działanie kancerogenne). Intensywny zapach gwarantuje silnie właściwości antybakteryjnie, przeciwgrzybicze, przeciwpasożytnicze, przeciwzapalnie i antyseptycznie. Hamuje nadmierny łojotok i intensywnie oczyszcza skórę oraz zwęża pory. Wymaga aptekarskiego dozowania. Warto również w tym miejscu przy okazji napisać choć pobieżnie o ziołach bogatych w alkaloidy, na przykład glistniku jaskółcze ziele [tutaj], saponiny oraz naturalne garbniki - one również będą świetnie regulować nadreaktywność łojową i wykazywać podobne, choć mniej intensywne właściwości.

Dermapen. Urządzenie działa na zasadzie automatycznego nakłuwania skóry przy pomocy pulsujących igieł, jest to bardziej komfortowe niż inne, manualne metody nakłuwania, które w zależności od ręki wykonującego - mogą sprawiać spory, fizyczny ból. Igiełki są krótsze, zabieg jest mniej intensywny i bolesny, a więc zabieg wymaga co najmniej kilku sesji stosowania, ale za to okres rekonwalescencji jest znacznie krótszy i bardziej sprzyjający skórze z tendencją do odwodnienia, podrażnień, rumienia. Kluczowa jest również długość igieł i ich gęstość - dermapen to aktualnie jedno z najlepszych urządzeń w walce z drobnymi bliznami, w tym z rozszerzonymi porami, zwiększa bowiem w dość powierzchownych warstwach naskórka jego gęstość oraz poprzez mikrouszkodzenia, służy prawidłowemu i korzystnemu zabliźnianiu się tkanki skórnej.

Laser frakcyjny. Metoda polega na wybiórczych uszkodzeniach naskórka mikrowiązkami światła (nagrzewanie) i wywoływaniu stanu zapalnego skóry (w wyniku fototermolizy frakcyjnej). Mimo że laseroterapia obarczona jest wieloma skutkami ubocznymi i sprawdzi się jedynie na niewielkiej grupie osób, może przynieść świetne efekty pod względem zagęszczenia skóry, zwiększenia jej spoistości i tym samym - obkurczenia porów oraz drobnych, powierzchownych blizn.

Kwasy małocząsteczkowe. Atmosfera gęstnieje. Kwasy to toporny i jednocześnie imponująco rozbudowany temat. Wokół kwasów, nie ukrywam, nierzadko słusznie, narosło sporo mitów podszytych ludzkim lękiem. Łatwo zatonąć w oceanie sprzecznych informacji, jednak warto podkreślić, że kwasy mogą realnie poprawiać kondycję cery i wcale nie zapętlać problemów skórnych, choć należy mieć pełną świadomość, że decyzja włączenia ich do pielęgnacji jest zawsze ryzykowna i wymaga sporo uwagi, roztropności, mądrości i głównie umiaru w stosowaniu. To trudne. Sprawa na każdym etapie staje się coraz bardziej skomplikowana, gdyż tak naprawdę o działaniu preparatu nie przesądza jedynie zastosowana substancja aktywna, a formuła w jakiej została umieszczona, jej specyfikacja chemiczna, kondycja skóry, równolegle stosowane produkty pielęgnacyjne oraz sposób i częstotliwość jej stosowania. Właściwości kwasów można wykorzystać nie tylko w konkretnych peelingach złuszczających [tutaj], ale mikrozłuszczaniu [tutaj], czy nawet etapie myjąco-złuszczającym [tutaj], gdy kontakt substancji aktywnej ze skórą jest znacząco ograniczony.

  • Kwas LHA lipofilna cząsteczka o doskonałych właściwościach penetracyjnych. Zwęża i obkurcza pory, normalizuje pracę gruczołów łojowych oraz zwiększa gęstość skóry. Ma udowodnione działanie przeciwzmarszczkowe. Jedna z lepszych substancji w leczeniu głębokich włókien łojowych. 
  • Kwas salicylowy sztandarowa substancja przeciwtrądzikowa. Upłynnia złogi łojowe, działa bakteriostatycznie oraz hamuje nadmierne wydzielanie sebum. 
  • Kwas azelainowy. Substancja aktywna rozpuszczalna w tłuszczach o neutralnym pH, wykazuje właściwości normalizujące oraz antyoksydacyjne, co również ma spore znaczenie w leczeniu zaskórników otwartych [tutaj]. Pełny opis substancji aktywnej oraz nonkonformistyczna forma jej wykorzystania [tutaj]
  • Kwas mlekowy cechują doskonałe właściwości ściągające, obkurczające i oczyszczające, mimo że jest kwasem rozpuszczalnym w wodzie, jego unikalna struktura wpływa wyjątkowo korzystnie na skórę zanieczyszczoną. Przynosi świetne efekty szczególnie na skórach uregulowanych z ciągłą, błyskawiczną tendencją do zanieczyszczania się. 
  • Kwas askorbinowy. Witamina C w formie kwasu askorbinowego poprzez kwaśne pH i spory potencjał antyoksydacyjny może skutecznie niwelować problem zaskórników otwartych oraz poprawić ogólny koloryt cery, dając efekt wybielający. Uwaga, przez wysoką niestabilność chemiczną kwas askorbinowy może okazać się źródłem zmartwień i przynosić zupełnie odwrotne efekty! 
  • Kwas glikolowy. Mała cząsteczka i prosta budowa czyni kwas glikolowy jedną z najbardziej biozgodnych i najbardziej aktywnych substancji na skórze z grupy alfa-hydroksykwasów. Substancja słynie z właściwości zwiększających spoistość naskórka, stąd może okazać się najlepszym wyborem dla skóry gąbczastej i powierzchownie zanieczyszczonej.
  • Kwas szikimowy. Wykazuje podobne właściwości do kwasu glikolowego. Odznacza się wyższą skutecznością i tym samym inwazyjnością. 
  • Kwas trójchlorooctowy denaturuje białko i silnie złuszcza (w zależności od zastosowanego stężenia) średnie, a nawet i głębokie warstwy naskórka. Może przynieść spektakularne efekty lecznicze przy szybko zanieczyszczających się powierzchownie partiach skóry (gąbczasta struktura) oraz tkwiących filamentach łojowych, opornych na jakiekolwiek leczenie. 

Izotretinoina i tretinoina. Izotretinoina jest retinoidem pierwszej generacji, działa efektywniej w hamowaniu nadmiernego łojotoku o różnorakiej patogenezie. Kuracje izotretinoiną wewnętrznie są polecane nie tylko w przypadku leczenia trądziku cystowego i ropowiczego, ale także nadmiernego łojotoku i łojotokowego zapalenia skóry oraz ich następstwach. Izotretinoina stosowana zewnętrznie hamuje łojotok, zmniejsza ujścia gruczołów łojowych i zapobiega ich rozpulchnieniu oraz hamuje stan zapalny. Tretinoina z kolei doskonale hamuje hiperkeratynizację, może okazać się szczególnie pomocna, gdy u podnóża problemu zaskórników otwartych leży nadmierna ilość czopującego gruczoły łojowe naskórka.

Peelingi zasadowe. Wbrew powszechnej opinii: mydła nie muszą pogrążać trądzikowych typów skóry, nie służą jedynie etapowi myjącemu - a mogą zajmować więcej miejsca w pielęgnacji:, na przykład zastępować peelingi oraz preparaty usuwające martwe złogi niezłuszczonego naskórka, zalegającego łoju oraz innych zanieczyszczeń. Mogą być bezpiecznie stosowane w przypadku kiepskiej tolerancji kwasów oraz pochodnych w leczeniu mało zaognionego trądziku - to również substancje regulujące, które w przypadku skóry z łojotokiem nierzadko są mniej agresywne oraz bardziej efektywne w działaniu od zalecanych sposobów normalizacyjnych. W skrócie - czasami oczyszczenie skóry raz na jakiś czas agresywnym, pieniącym się i zasadowym mydłem może oddziaływać na skórę lepiej niż pseudo-delikatne peelingi kwasowe lub niedopasowane metody regulacyjne.

METODA TRZECIA: Normalizacja nadmiernego łojotoku i działanie ściągająco-absorbujące.

Metoda najobszerniejsza ze wszystkich, zaś najmniej bogata w objętościowy tekst, bowiem normalizacja łojotoku może wymagać przeprowadzenia szeregu metod diagnostycznych, prób, testów obciążeniowych i eliminacyjnych, a nie sposób o tym napisać w jednym, czy nawet w kilku artykułach celowanych. Obecność endogennego łojotoku zawsze wymaga głębszej autorefleksji i czasami jedynym, rozsądnym działaniem są podjęte działania lecznicze o charakterze wewnętrznym - regulacja przekaźników DHT, normalizacja gospodarki hormonalnej, czy w skrajnych i niewyjaśnionych (często uwarunkowanych genetycznie) przyczynach idiopatycznego łojotoku - podleganie kuracji doustną izotretinoiną. Co więcej, często tego typu kuracje regulują nie tylko skórę, ale i cały organizm.

Zioła odtłuszczające usuwają nadmiar sebum i potu, oczyszczają naskórek, dając natychmiastowe uczucie świeżości wraz z poczuciem czystości. Mogą zastępować płyny micelarne i wzmacniać efekt oczyszczający, pełniąc rolę trzeciego kroku oczyszczania (po myciu przy użyciu wody). To także świetna baza do masek oczyszczających i rozrzedzania za ciężkich konsystencji, bowiem napary mogą pełnić funkcję aktywatora. Niektóre zioła zawierają sporo ściągających garbników oraz naturalnych saponin, które zapewniają efekt odświeżenia oraz bardzo dobrze usuwają nadmiar tłuszczu ze skóry. Są również bogate w związki o działaniu antyseptycznym - nie wyjaławiają skóry, ale ograniczają ilość patogennych bakterii, wirusów, pasożytów. Można do nich zaliczyć między innymi wawrzyn szlachetny, miąższ kasztanowca zwyczajnego, tymianek, skrzyp polny, pięciornik, wierzbownicę drobnokwiatową, oczar wirgilijski oraz mydlnicę lekarską.

Naturalne glinki i błota. Dzięki wysokiej zawartości łatwo przyswajalnych związków mineralnych, glinki doskonale detoksykują i oczyszczają tkanki - wiążą metale ciężkie, dostarczają niezbędnych minerałów, podnoszą pH skóry, posiadają niezwykłe właściwości absorbujące, poprawiają przepływ krwi i limfy - usprawniają nie tylko przepływ związków wartościowych, ale i poprawiają odprowadzanie szkodliwych metabolitów. Okłady z glin i błot posiadają neutralne lub lekko zasadowe pH - doskonale pochłaniają, emulgują i usuwają tłuszcz z powierzchni skóry. W przeciwieństwie do zasadowych środków myjących nie zaburzają mikroflory skórnej, ale stosowane nierozważnie i zbyt często, mogą silnie odwadniać skórę


METODA CZWARTA: Usunięcie mechaniczne powierzchownie ulokowanych treści zaskórniczych. Metoda krótkoterminowa, ale skuteczna. Usunięcie mechaniczne treści okazać się niezbędne w leczeniu zmian stwardniałych, gdy złogi są głęboko i mocno ulokowane w ujściach gruczołów łojowych, będąc zupełnie opornymi na inne sposoby regulacji naskórka.


Manualna ewakuacja treści. Fizyczny nacisk na obszar skóry powoduje uwolnienie zaległej treści, jest to jednak zabieg wysoce ryzykowny - uszkadza strukturę skóry oraz może stać się potencjalnym źródłem zakażenia. Nie rozwiązuje również trwale problemu zaskórników, warto go rozważyć jedynie w niektórych przypadkach i najlepiej przy zastosowaniu specjalnej łyżeczki pętelkowej - unny.

Peelingi mechaniczne ścierają wierzchnie warstwy zanieczyszczeń, Pocieranie naskórka może okazać się niezwykle pomocne szczególnie w leczeniu zmian ulokowanych powierzchownie, przynosząc niemal natychmiastowe efekty. Warto łączyć zabiegi manualnego złuszczania naskórka ze złuszczaniem chemicznym - często mizerne w rezultatach metody, mogą, ku zaskoczeniu, przynosić spektakularne rezultaty dopiero po połączeniu swych wzajemnych działań. Peeling mechaniczny można wykonać klasycznymi drobinami ścierającymi lub strukturami o ziarnistej strukturze (uwaga na miałkość i wielkość drobinek, ich ścieralność oraz formułę peelingu), akcesoriami o nierównomiernej fakturze (porowata gąbeczka konjac [tutaj], szmatki myjące [tutaj], silikonowe płatki z wypustkami myjącymi [tutaj] lub szczoteczka soniczna [tutaj]) oraz peelingami gommage. Peelingi mechaniczne zwykle kojarzą się z czymś brutalnym, agresywnym, niesprzyjającym lepszej kondycji cery. Otóż w wielu przypadkach, wbrew biegowym opiniom, pocieranie skóry wpływa korzystniej na kondycję skóry wrażliwej i delikatnej, bowiem łatwo manipulować siłą i dostrzec szybkie efekty (pozytywne bądź też negatywne) w tej konkretnej metodzie regulacyjnej.

METODA PIĄTA:Ochrona antyoksydacyjna.

Antyoksydanty wymiatają wolne rodniki, dzięki temu wypełniające hojnie drogi gruczołów łojowych treści zaskórnicze oksydują wolniej - są bardziej plastyczne i znacznie prostsze w ewakuacji niż przestarzałe i twarde struktury, będące jednocześnie stałym źródłem szkodliwych oksydantów. Warto również spojrzeć na temat ochrony antyoksydacyjnej znacznie szerzej - wzbogacać zarówno pielęgnację, jak i dietę nie tylko o wyizolowane substancje o działaniu antyrodnikowym (co może okazać się działaniem zwodniczym, gdyż antyoksydanty bardzo łatwo mogą zmieniać swoją budowę chemiczną i pełnić rolę  niebezpiecznych dla zdrowia oksydantów), ale również ograniczać ilość substancji niestabilnych chemicznie (oleje roślinne, tłuszcze utwardzane), źródeł stałej podaży dużej ilości glukozy (glikacja białek, leptyno- i insulinooporność), czy unikać sytuacji,w  których skóra jest narażona na nadmierne działania oksydacyjne - nadmierna ekspozycja słoneczna, silne podrażnienia, stany zapalne.

Z doświadczenia wiem, że krokiem milowym w pielęgnacji każdego typu i rodzaju cery borykającej się z zaskórnikami jest przede wszystkim właściwa, podstawowa pielęgnacja. Nie jest to łatwe, ba, kto tak powiedział?, bowiem łatwo ulec wpływom, dokonując iluzorycznych, pochopnych wyborów, gdy kondycja skóry jest niewyczerpanym źródłem depresyjnych myśli. Choć wiem, że niemal każdy z nas w dzisiejszych czasach nastawiony jest na szybkie i maksymalne efekty, pokora i uważność są nierzadko brakującym kluczem do osiągnięcia pożądanych rezultatów.

UWAGA! W tym roku przeprowadzam pierwszą wyprzedaż szafy, znajdziesz unikalne, w większości nowe ubrania z 50% wzwyż obniżką ceny [więcej tutaj].

ARTYKUŁ NIE JEST SPONSOROWANY. 

Pozdrawiam ciepło, Ewa

CZY TONIKI POPRAWIAJĄ KONDYCJĘ SKÓRY? MOGĄ TAK SAMO POMAGAĆ, JAK I SZKODZIĆ!

$
0
0

Są rzeczy ważne i mniej ważne. Rola tonizowania w ciągu tych kilku lat eskalowała do poziomu fundamentalności pielęgnacji niemal każdego rodzaju i typu cery, rodząc haniebne spojrzenia w stronę nieszczęsnych pyszałków, pomijających zuchwale tenże krok pielęgnacyjny. Czy zatem zawsze tonik jest usposobieniem rozsądku w pielęgnacji? Czy jest, o zgrozo, zupełnie odwrotnie?

TONIKI. WPROWADZENIE. 

Toniki to kosmetyki oparte głównie na wodzie, różnorakiej jakości, i to już na samym początku budzi pewne wątpliwości. Im dalej w las, tym nurtujących pytań i drażliwych kwestii ciągle przybywa... Zastosowane składniki, formuła, dodatek alkoholi, silne konserwanty... Nie oszukujmy się, nie każdy włada wystarczającym sprytem, wiedzą i czasem, by rozszyfrować ukryte zamysły producenta. 

To jednak nie wszystko. A co z częstotliwością stosowania, współpracą z innymi produktami, tolerancją skóry? Niby to taki niewinny krok, ale ileż szkód można wyrządzić nieroztropnym stosowaniem aktywnego płynu. Niektórych ta ponura sytuacja przytłacza i rezygnują świadomie z płynących korzyści, niektórymi targa złowrogo serce i z labilnością choleryka ulegają namiętnościom, a niektórzy zuchwale wcielają w życie zasłyszane, bałwochwalskie kazania.  

Zmierzając do sedna: toniki to trudne konsystencje, i jeszcze trudniej jest je wprowadzić do pielęgnacji w  taki sposób, by sobie nie zaszkodzić. Formuła toników zawsze będzie wymagać stosowania produktów kompensacyjnych, co w praktyce poszerza pielęgnację i nie służy minimalnym działaniom. Nie oznacza to również nagannego działania, jednak z pewnością osoba stosująca regularnie toniki, nie ograniczy się do tak małej puli produktów jak osoby migające się od codziennego odświeżenia. Dlaczego?

Tonik stosowany równoległe z kosmetykami oczyszczającymi nie jest niczym innym jak kolejnym etapem myjącym, zresztą, o dość wysokim potencjale drażniącym i wysuszającym. Zwodnicze jest dopisywanie tonikom doniosłych właściwości - uniemożliwia to zarówno ich postać, jak i miejsce stosowania. Wodna struktura szybko odparowuje z naskórka. Oczywiście jest tutaj bogactwo zależności, bowiem czasami takie działanie jest wręcz pożądane, na przykład w celu redukcji nadmiernej ciężkości etapu myjącego lub nadania lekkości kolejnym krokom pielęgnacyjnym, ściągające właściwości mogą również przysłużyć się działaniem niektórym typom cery. Nie zmienia to jednak faktu, że stosowanie toników to ślizganie się po bałamutnym lodzie, szczególnie gdy posiadasz skórę odwadniającą się. 

SĄ I PLUSY, I MINUSY 

Toniki, szczególnie gdy są kolejnym etapem nie do końca rozsądnych, rozbudowanych działań, mogą przynosić więcej szkód niźli pożytku. I nie mam tutaj na myśli jedynie toników alkoholowych, choć te, w wielu przypadkach, są szatańskim ucieleśnieniem zła. Największy problem to stosowanie wodnych konsystencji w momencie zwieńczenia etapu - etapu myjącego, złuszczającego, oczyszczającego, który nie powleka skóry ochronną, okluzyjną warstwą lub też ją zapewnia, ale dodatkowa ingerencja jest niemile widziana.

Problem narasta w momencie, w którym ucieczka wody nie zostaje fizycznie częściowo zablokowana (brak osuszenia, nie pozostawienie warstwy emolientów po złuszczaniu, myciu) oraz, co gorsza, jest nasilana przez dodatkowe drażnienie (np. pocieranie, oklepywanie). Na skórze odwodnionej lub szybko odwadniającej się (z różnorakich powodów), sam etap tonizowania może okazać się skrajnie niebezpieczny w skutkach, bowiem już sama postać toniku, niezależnie od stosowanych metod, będzie skórę odwadniać i zabierać to, co udało się dostarczyć lub mądrze pominąć w poprzednich krokach.

Z drugiej strony - lekkie i potencjalnie wysuszające właściwości tonizacji można równie sprytnie wykorzystać i w rozsądnej pielęgnacji, zwłaszcza gdy toniki posiadają aktywne substancje o kierunkowym działaniu, a skóra wymaga zelżenia przeprowadzanych działań. Tak lekka forma może być brakującym elementem zbyt powlekającego etapu myjącego (pozbędzie się nadmiaru okluzyjnych związków, łagodniej niż przy obecności detergentów i akcesoriów), może doskonale równoważyć ciężkość produktów niespłukwianych (kremy, serum, oleje, podkłady kremowe), regulować skórę w bardzo lekkiej formie oraz usuwać nadmiar sebum. Kroki te nie mają najmniejszego sensu przy skłonności do łojotoku - skutki bowiem będą odwrotne.

JAK WYBRAĆ WŁAŚCIWĄ FORMUŁĘ W ZALEŻNOŚCI OD POTRZEB 

Toniki mimo wielu wad - mogą sprzyjać lepszej kondycji skóry. Wyborem najprostszym są czyste wody termalne, wody kwiatowe (hydrolaty) oraz domowe napary ziołowe. Nie będą one zawierać składników dodatkowych, zatem będą działać głównie, mniej lub też bardziej, odtłuszczająco na powierzchnię naskórka i stosowane emolienty.

Tonik tonikowi jest jednak nierówny. Mimo że każdy produkt tego typu będzie potencjalnym zagrożeniem dla skóry tracącej wilgoć, w zależności od przebiegu pielęgnacji i zapotrzebowania na okluzję - może jej wręcz dostarczać (obecność związków powlekających rozpuszczalnych w wodzie). Warto przede wszystkim zwrócić uwagę na odczucia organoleptyczne - czy konsystencja tonera jest wodnista i przelewająca się, czy jednak bardziej żelowa, zwarta, lepka. Niektóre produkty będą całkowicie wysychające, część z nich może powlekać skórę filmem, a niektóre nawet sensownie nawadniać wierzchnie warstwy naskórka. Choć skład odgrywa duże znaczenie, warto zacisnąć, choć na chwilę, powieki i skupić się na innych zmysłach. Oceń obiektywnie co konkretnego dzieje się ze skórą, gdy pielęgnację zakończysz ostatecznie na zastosowaniu toniku, jeśli uznasz, że:

  • Twoja skóra bezpośrednio lub w przeciągu kilku minut jest zdecydowanie bardziej ściągnięta i odczuwasz większy dyskomfort,
  • jeśli dyskomfort i wysuszenie narasta wraz z czasem,
  • Twoja skóra zaczyna stopniowo lub nagle przetłuszczać się bardziej niż zwykle lub nigdy dotąd to nie występowało,
  • lub następnego dnia Twój naskórek wygląda zdecydowanie gorzej, to jest przejawia objawy podrażnienia, dehydratacji lub obecności łojotoku, 

Porzuć złudzenia. Tonik nie jest z pewnością niezbędnym elementem w Twojej pielęgnacji. Nie bacz jedynie na chwilowe działanie produktu, równie kluczowe jest to, co dzieje się z Twoją skórą po kilku, kilkudziesięciu, czy setnych minutach od zastosowania tonera. Musisz wiedzieć, że niezależnie od tego, co zastosujesz po nałożeniu powyższego produktu, Twoja skóra jest potencjalnie wysuszana na tym etapie i bynajmniej nie sprzyja to jej lepszej kondycji - a wręcz pogarsza, bowiem wzmaga, ponad realne wymagania, zapotrzebowanie na emolienty. Możesz oczywiście wspinać się na wyżyny kreatywności i próbować kompensować właściwości tonera, ale odpowiedz sobie na jedno, bardzo ważne pytanie: czy warto?

Z pewnością na ten etap warto zdecydować się w dwóch, konkretnych przypadkach - niewielkiej tendencji do odwodnienia (tonik będzie poprawiał walory użytkowe innych stosowanych produktów) oraz cerze naturalnie łojotokowej (ale nie jednocześnie odwodnionej, może odtłuszczać naskórek i ograniczać wpływ toksycznego w nadmiarze sebum). Niewiele jest jednak takich typów cery, co skłania mnie do wydania smutnej konkluzji - toner w wielu przypadkach jest zbytecznym i szkodliwym elementem w pielęgnacji.

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Jest drobna garść przesłanek przemawiających za tym, by wprowadzać wodne konsystencje do pielęgnacji. Nie ulega wątpliwości, czasami jest to najlepsza i jedyna forma regulacji i nawodnienia skóry, czemu zresztą zamierzam poświęcić więcej niż pięć minut, a temat nie cierpi zwłoki.

Świadoma jednak konsekwencji i swej wcześniejszej, odmiennej postawy, muszę wznieść larum i odmówić sensowności obecności tonerów w pielęgnacji każdego, bez wyjątku, rodzaju i typu skóry. To mija się z sensem pielęgnacji świadomej, choć doceniam ich miejsce w pielęgnacji kilku, konkretnych modeli. Mnie również chwyciła za serce piękna historia o bajecznym przywracaniu pH, która, jak to w dobrych baśniach bywa, czaruje jedynie gdy wypływa z ust wprawionych gawędziarzy - pomijam już zupełnie fakt, że większość dostępnych produktów posiada zakres pH bezpieczny dla skóry, ale żaden produkt tonizujący nie przywróci jego właściwego poziomu w takiej formie i postaci, ba! może wręcz nasilać objawy preparatów nadmiernie zasadotwórczych lub kwasotwórczych. Pragnę poznać kosmetyk domowego użytku, który stabilizuje natychmiastowo sprzyjający zakres miernikowy - ale pozostaje on nadal w strefie moich najskrytszych marzeń. A tonik... w mojej pielęgnacji skąpię mu miejsca. 

ARTYKUŁ NIE JEST SPONSOROWANY. 

Pozdrawiam ciepło, 
Ewa

JAK WYKONAĆ TRWAŁY, KARNAWAŁOWY, MINERALNY MAKIJAŻ? | GARŚĆ TRIKÓW Z ANNABELLE MINERALS

$
0
0

Kosmetyki mineralne skradają serca wielu. Prosty, nieskomplikowany skład, wyborne krycie, mocny kolor... jednak mimo zdeklarowanych uczuć, rodzą pewien lęk i narastające wątpliwości, szczególnie gdy wymaga się od nich całodniowej trwałości. Co zrobić, by Twój makijaż dorównywał trwałością tradycyjnym kosmetykom marek profesjonalnych?

PRZYGOTOWANIE SKÓRY TWARZY I POWIEK

Powiedzmy sobie wprost, bez zbędnej pruderii i porozumiewawczych gestów, cera zaniedbana, nieoczyszczona, zrogowaciała lub rozregulowana nigdy nie będzie cieszyć się taką trwałością oraz lekkością makijażu, jak ta, która mimo że nie jest wolna od skaz skórnych, jest odpowiednio traktowana. Pielęgnacja może istnieć bez makijażu, ale zasada ta nie działa w równaniu odwróconym. Odczuć to można zwłaszcza stosując kosmetyki mineralne, które mimo wielu zalet, posiadają bardziej wymagającą strukturę.

Za określeniem właściwa pielęgnacja kryją się działania zrównoważone sensowne, tworzące logiczny ciąg i odpowiadające bieżącym potrzebom skóry. Temat wałkuję na blogu od prawie 6 lat, to właśnie ta lekkość w dopasowywaniu działań sprzyja normalizacji cery i ogranicza do minimum problem łojotoku wywołanego oraz wzmożonego rogowacenia, które są reakcjami patologicznymi i w głównej mierze odpowiadają za kiepską trwałość makijażu oraz jego niekorzystne wykończenie. Możliwe, że już samo dopracowanie pielęgnacji zapewni wielogodzinna trwałość makijażu mineralnego.

Dzisiejszy wpis ma jednak dostarczyć szybkich wskazówek, które znacznie wydłużają trwałość makijażu i jednocześnie nie wymagają kilku miesięcy systematycznych działań, by przynieść oczekiwane rezultaty. W tym miejscu warto napisać szerzej o stosowanych bazach pod makijaż, szczególnie tych, które świetnie współpracują z sypkimi strukturami. Nie muszą być to konkretne produkty kierunkowe z rażącym po oczach emblematem marki profesjonalnej, rolę bazy może pełnić każdy inny produkt, który spełnia właściwie swoją funkcję, przynosząc natychmiastowy pożądany efekt. Oczywiście w zależności od rodzaju i typu cery, jej potrzeb, aktualnych warunków i stosowanych produktów, będą to zupełnie odmienne kosmetyki, o czym pisałam znacznie szerzej w artykule poświęconym bazom pod makijaż [tutaj].

  • Bazy suche. Przed aplikacją podkładu mineralnego zaaplikuj wybraną sypką bazę pudrową, która wypełni pory i nierówności oraz zmniejszy przyczepność kolejnych, aplikowanych produktów (łatwiej i równomiernie rozprowadzisz je na skórze bez tworzenia plam). Sypka warstwa stworzy swoistą izolację między skórą, a makijażem, a tym samym - przedłuży jego trwałość. W tej roli sprawdzą się pudry drobno zmielone o dobrych właściwościach absorbujących, które nie będą widoczne na skórze, wygładzą optycznie strukturę skóry oraz wydłużą trwałość makijażu. W tym celu możesz wykorzystać udany puder glinkowy marki Annabelle Minerals [pełna recenzja] lub tradycyjne, jednoskładnikowe krzemionki. Cera naturalnie łojotokowa / tłusta / normalna bez tendencji do przesuszeń. 
  • Bazy żelowe typu dry touch. Wypełniają nierówności skóry, zastygają oraz nie zostawiają tłustego, lepkiego nalotu, przez co tworzą suchy, ochronny film, który chroni makijaż przed działaniem nadmiaru sebum i ułatwia późniejszą aplikację makijażu. W tym celu możesz wykorzystać żele (na przykład kwas hialuronowy / żel aloesowy [tutaj]) lub kremy zastygająco-żelowe (na przykład Pore Refiner Bioderma / Serum nawilżające + HA The Ordinary) lub możesz dodać do Twojego ulubionego produktu pielęgnacyjnego szczyptę krzemionki lub mikrosfer silikonowych. Cera naturalnie łojotokowa / tłusta / normalna bez tendencji do przesuszeń. 
  • Bazy lepkie, mokre. Aplikacja kosmetyków mineralnych na mokrą, jeszcze lepką bazę (olej pielęgnacyjny, bogaty krem, czy barwiący produkt kolorowy, na przykład tint) jest dość ryzykowna, natomiast pomimo ciążącego niczym chomąto prawdopodobieństwa plam, zacieków i oksydacji koloru, na niektórych typach skóry właśnie ta technika pozwala na niesamowitą trwałość makijażu, bowiem pigmenty fantastycznie chwytają się bazy oraz nadmiernie nie wysychają, co jest dość kluczowe, jeśli borykasz się z cerą wysuszającą się. Pamiętaj, by przy tego typu działaniach należy zawsze działać bardzo szybko i najlepiej - akcesorium o dużej ilości włosia, które szybko, bez smug, rozprowadzi podkład mineralny. Polecam szczególnie świetny pędzel short top marki Annabelle Minerals. Cera sucha i odwadniająca się. 
  • Bazy wygładzające (silikonowe lub o zastygająco-wypełniającym wykończeniu). Bazy silikonowe, szczególnie o tępej i gęstej strukturze, doskonale wygładzają optycznie skórę oraz nadają jej jedwabistości i gładkości. Podkład mineralny po zastosowaniu takiej bazy nie osiada nadmiernie w nierównościach skóry oraz ma zwiększoną trwałość. Cera sucha, dojrzała, z nierównomierną fakturą. 

Właściwe przygotowanie okolic oczu może spędzać sen z powiek, szczególnie gdy problem tłustych powiek nie jest ci obcy, posiadasz powieki opadające lub planujesz wykonanie szalonego, karnawałowego makijażu, który jest jednak bardziej wymagający: precyzyjny, z liniami, widocznymi roztarciami lub intensywnymi i ciemnymi kolorami. By zachwycać tłumy, wymaga nienagannej trwałości aż do momentu demakijażu.

Po latach wielu doświadczeń i nieudolnych prób okiełznania moich potwornie problematycznych powiek, które ewidentnie nie znoszą makijażu, najbardziej odczuwalne i widoczne rezultaty zauważyłam po szybkiej aplikacji produktów sypkich lub prasowanych na kosmetyki kremowe o zastygającej formule. Prym wiedzie żelowa, zastygająca kredka przeznaczona do stosowania na linię wodną, polecam szczególnie moją ulubioną serię Zoeva Graphic Eyes. Kredka zwiększa przyczepność pigmentów, podbija ich intensywność, a przez wchłaniającą się i niemażącą formułę, doskonale utrzymuje produkty kolorowe, w tym oczywiście tytułowe kosmetyki mineralne. Atutem jest również kremowo-żelowa konsystencja, która nie wysusza skóry oraz skutecznie wypełnia nierówności i załamania, przez co makijaż jest bardziej jednolity, a aplikacja makijażu jest szybsza i bardziej satysfakcjonująca (mniejsza tendencja do osypywania). Przy pozbawionych karnawałowego szaleństwa makijażach, możesz wykorzystać jako bazę cienie kremowe, ważne, podobnie zresztą jak w przypadku kredek, by ich formuła nie była aż nadto masełkowata, gęsta, topniejąca, a sucha i zastygająca w dotyku. Dużym entuzjazmem darzę włoską kolorówkę, w tym cienie kremowe marki Nabla.

Garść trików
  • Przed aplikacją makijażu mineralnego odciśnij nadmiar sebum w chusteczkę higieniczną lub papier śniadaniowy, zdejmiesz w ten sposób nadmierną ilość tłuszczu, który mógłby negatywnie korelować z pigmentami mineralnymi i innymi, aplikowanymi na skórę produktami (na przykład bazami zastygającymi), 
  • Suchą, pudrową bazę aplikuj delikatnie wilgotną gąbeczką bezlateksową - puder będzie ściślej przylegał do skóry, zapewni bardziej naturalny efekt oraz znacznie przedłuży trwałość makijażu, a Ty zniwelujesz ryzyko przeładowania skóry ilością makijażu, 
  • Jeśli już przy pierwszej warstwie zauważysz, że makijaż wygląda zdecydowanie za sucho i pudrowo, zwilż intensywnie gąbeczkę bezlateksową w wodzie, zamocz ją w odrobinie sprawdzonego kremu nawilżającego, odciśnij nadmiar wody i łagodnymi ruchami stemplującymi spacyfikuj podkreślony przez wysuszenia obszar, a następnie zaaplikuj ponownie cienką warstwą podkład mineralny, 
  • By unikać brudzenia makijażu tuszem, zanurz w krzemionce lub innym pudrze matującym patyczek kosmetyczny, delikatnie przytrzymując nim raz dolną, raz górną powiekę, 
  • Jeśli masz duży problem z nadmiernym łojotokiem i nierówną fakturą skóry, w wyjątkowych sytuacjach możesz użyć sprayu utrwalającego (Kryolan) w roli bazy - spray silnie ściągnie pory oraz pokryje naskórek nieprzepuszczalnym, gładkim filmem. 
  • Jeśli pragniesz uzyskać świetlisty glow, do Twojej bazy dosyp mineralnego pudru rozświetlającego lub cienia mineralnego z zawartością połyskującej miki,
  • Operując ciemnymi kolorami, zawsze zwijam w kształt otwartego ku oku pierożka płatek kosmetyczny. To, co ma opaść, spadnie do wnętrza bawełnianej sakiewki. 

ODPOWIEDNI SPOSÓB APLIKACJI

Wiele osób rezygnuje ze stosowania kosmetyków mineralnych właśnie na tym etapie - nie do końca słusznie, choć rzeczywiście system aplikacyjny może wydawać się wyjątkowo skomplikowany.

Każda technika, zarówno ta sucha, jak i mokra, ma swoje plusy i minusy. Każda z nich również, w zależności od typu i rodzaju skóry, utrzymuje się zupełnie inaczej. 

  • Metoda na sucho to najpopularniejsza metoda nakładania minerałów. Aby zaaplikować podkład mineralny prawidłowo, zgodnie ze wskazówkami, zanurz pędzel w podkładzie, wykonując koliste ruchy i następnie otrzep z nadmiaru pyłów. Zapobiegnie to nadmiernemu pyleniu i nabierze idealną ilość produktu na pędzel. W metodzie na sucho, bardzo ważne są dokładne, rozcierające, koliste ruchy i warstwowa aplikacja (im bardziej zwarty proszek, tym lepiej trzeba go rozetrzeć, im bardziej suchy - tym ruchy mogą być krótsze i mniej intensywne), które za każdym razem równomiernie rozprowadzić. By cieszyć się dobrą trwałością makijażu, należy pamiętać o stopniowości tego procederu i małej ilości makijażu. 
  • Aplikacja na mokro dzięki zastosowaniu wody, pozwala na redukcję suchości podkładu mineralnego podczas aplikacji (co ułatwia nakładanie minerałów jeśli są bardzo suche i pylą), poprzez zwiększenie jego krycia, przyczepności i intensywności. Warto mieć jednak na uwadze fakt, że nakładając minerały w ten sposób zawsze istnieje duże ryzyko rozwarstwienia się podkładu, warzenia i spływania. Kluczową rolę odgrywa tutaj technika i szybkość działania. Technika tradycyjna (zwiększająca krycie i przyczepność podkładu) polega na zamoczeniu pędzla w odpowiedniej ilości proszku mineralnego (należy postępować analogicznie jak w przypadku aplikacji na sucho), a następnie łagodnym zwilżeniu pędzla płynem. Lekko wilgotne włosie i mokry podkład mineralny nabiera przyjemnej konsystencji i lepiej się rozprowadza, znacznie zwiększając swoje krycie. Należy uważać na ilość podkładu i przyłożyć się do porządnego rozcierania pyłu, aby uniknąć tworzenia się smug. Technika odwrócona (zmodyfikowana dla słabszego krycia, lepszej przyczepności i mniejszej widoczności suchych skórek). Zanim nałożysz podkład - zwilż skórę, a następnie suchym pędzlem, pokrytym minerałami nałóż podkład. Metoda ta ułatwia równomierną aplikację suchego proszku (dla ułatwienia można także lekko zwilżyć pędzel, technika tradycyjna może stawiać opór cięższym minerałom. Suchy proszek nie osiada także w odstających skórkach. Należy jedynie bardzo dokładnie rozcierać podkład, tak, by nie powstały smugi. Technika nakładania podkładu mineralnego bezlateksową gąbeczką pozwala na idealny balans miedzy wodą, a podkładem mineralnym (gąbeczka oddaje idealną ilość wody, a podkład nabiera delikatnej, lekko mokrej konsystencji) , jest to jedna z najlepszych metod nakładania podkładu na mokro, zwłaszcza dla osób, które nie są wprawione w nakładaniu minerałów. Aby wykonać makijaż, należy zwilżyć gąbeczkę w wodzie, odsączyć jej nadmiar i delikatnie zamoczyć w suchym proszku i delikatnie stemplującymi ruchami, nałożyć podkład.

Cerom suchym, odwadniającym się lub też szybko tracącym wilgoć, zalecam działania optymalizacyjne, czyli dążące do tego, by makijaż zachowywał jak najdłużej swoją wilgotność. Można to osiągnąć wykorzystując różne środki. Pomocne mogą okazać się bazy mokre i/lub aplikacja makijażu mineralnego przy pomocy płynów, które również całkowicie nie wysychają, na przykład mgiełki nawilżające o odpowiednim poślizgu. Skórom typowo łojotokowym, bez dużej tendencji do wysychania, zdecydowanie odradzałabym tego typu postępowanie, a raczej podążałabym swoim wzrokiem w kierunku baz typu dry-touch oraz pudrów opartych na kaolinie, które fantastycznie normalizują łojotok i pochłaniają nadmiar sebum.

Garść trików
  • Jeśli zauważasz suche miejsca w rejonie oczu lub nosa, wklep palcem odrobinę naturalnego oleju lub płynnego kompleksu silikonowego w strategiczne miejsca, 
  • Jeśli podkład jest zdecydowanie za mokry, a skóra intensywnie przetłuszcza się, by uchronić podkład przed rozwarstwieniem się i migracją, w kawałeczki papieru śniadaniowego wprasuj okrężnymi ruchami puder matujący, przyłóż do skóry i ruchem stemplującym dociskaj dodatkowo wilgotną gąbeczką, efekt murowany! 
  • W kawałeczki papieru śniadaniowego wmasowuję również podkład mineralny, gdy potrzebuję szybkiej poprawki w trakcie ważnego dla mnie wyjścia, wystarczy kilka sekund, by zdjąć nadmiar sebum oraz wyrównać koloryt skóry, 
  • Jeśli przesadzisz z ilością podkładu mineralnego, zwilż delikatnie płatek kosmetyczny i łagodnie okładaj nim skórę - płatek zbiera nadmiar pudru i scala makijaż, zdejmując z niego pudrowość, 
  • Jeśli obawiasz się, że Twoje konturowanie twarzy lub aplikacja różu będzie przerysowane i niestosowane, przed zamoczeniem pędzla w produkcie barwiącym, rozetrzyj w nim uprzednio podkład mineralny. Proste, a działa! 

TECHNIKI UTRWALAJĄCE

Krok trzeci, ostatni - i równie ważny jak pozostałe - utrwalenie makijażu. Podobnie zresztą jak w aplikacji makijażu mineralnego, w zależności od typu i rodzaju skóry oraz jej skłonności i potrzeb, nie zawsze najlepszą metodą utrwalającą będzie zastosowanie pudru. Pudry tak, jak mogą rzeczywiście przedłużać trwałość makijażu, tak równie dobrze mogą go skracać i wpływać katastrofalnie na wygląd podkładu, generując dodatkowe problemy skórne. Dzieje się tak dlatego, gdyż są dodatkową, potencjalnie wysuszającą warstwą, przez co mogą prowadzić do nadmiernej ucieczki wody, co spowoduje uwidocznienie struktury twarzy, dyskomfort, uczucie ściągnięcia, podrażnienia, a w niektórych przypadkach - wzmożony łojotok. Nie zawsze tak się dzieje, ale warto mieć to na uwadze.

  • Pudry utrwalające. w formie tradycyjnej. Do utrwalania makijażu wieczorowego warto wybierać pudry drobno zmielone, miałkie i delikatne o silnych właściwościach wygładzających, pozbawionych mocnych właściwości odbijających światło, jeśli planujesz korzystnie błyszczeć w świetle fleszy. Polecam szczególnie świetny puder rozświetlający Pretty Glow Annabelle Minerals oraz Transucent Loose Powder marki Sheseido. pudry utrwalają makijaż, nie powodują ściągnięcia skóry oraz cudownie prezentują się na zdjęciach i sztucznym oświetleniu. Jeśli cenisz naturalne wykończenie, aplikuj puder za pomocą papieru śniadaniowego zamiast pędzla :) 
  • Techniki mokre. Zwieńcz makijaż wybraną, nawilżającą mgiełką. Zraszanie makijażu scala pigmenty oraz ściąga nadmierną pudrowość produktów kolorowych. Warto zwrócić uwagę nie tylko na skład i formułę mgiełki, ale i aplikator, który musi rozpylać subtelną i gęstą, wilgotną mgiełkę. Jeśli ten ostatni krok sprawia Ci wiele problemów, zwilż łągodnie płatek kosmetyczny i łagodnie okładaj nim skórę. 
  • Suche spraye utrwalające. Jeśli żadna z powyższych metod nie przynosi oczekiwanych rezultatów, warto utrwalić makijaż profesjonalnymi sprayami, które silnie obkurczają pory i pokrywają naskórek niewidoczną warstwą zabezpieczającą, odporną na pot, sebum i niekorzystne warunki atmosferyczne. Polecam szczególnie fantastyczny spray fixujący marki Kryolan. Łagodniejszą opcją utrwalającą makijaż będą... suche szampony do włosów :)

A jakie są Twoje niezawodne sposoby na trwały makijaż mineralny? Koniecznie podziel się swoimi tajemnymi trikami w sekcji komentarzy! :)

ARTYKUŁ POWSTAŁ W WSPÓŁPRACY Z MARKĄ KOSMETYKÓW MINERALNYCH ANNABELLE MINERALS. 

Pozdrawiam ciepło, 
Ewa

EFFACLAR DUO (+) CZY LECZY TRĄDZIK? JAK DZIAŁA?

$
0
0
la roche posay effaclar duo na trądzik rozszerzone pory zaskórniki jak usunąć wągry effaclar na pryszcze czy działa skutki uboczne

Effaclar Duo (+) to jeden z najsłynniejszych, legendarnych wręcz, środków dedykowanych na trądzik, nierzadko będący środkiem pierwszego rzutu w leczeniu. Na czym bazuje? Jak działa? Jakie ma skutki niepożądane? O tym wszystkim przeczytasz w dzisiejszym artykule. 

EFFACLAR DUO (+). WPROWADZENIE.

Nie będę kryć mojego pejoratywnego nastawienia do serii przeciwtrądzikowej Effaclar. La Roche-Posay proponuje cerom problematycznym oklepany, agresywny i w dłuższej perspektywie nieskuteczny model walki z trądzikiem, który w wielu przypadkach klinicznych prowadzi jedynie do istotnego nasilenia objawów skórnych. Nie mniej, okazałabym bezwzględną niegodziwość, nie uznając preparatu Effaclar Duo (+) za interesujący dermokosmetyk w ofercie koncernu. Stosowanie produktu może przynieść rzeczywiste efekty terapeutyczne, pod warunkiem odpowiedniego stosowania na konkretnych grupach docelowych.

Krążące przez jakiś czas myśli skłoniły mnie do podjęcia konkretnych kroków, to jest zorganizowania ankiety badawczej na moim profilu Instagram [tutaj], mającej na celu wyklarowanie grupy celowanej. Okazało się, że Wasze niezależne głosy potwierdziły moje wcześniejsze przypuszczenia, a po dogłębnej analizie wyników, uzurpowałam sobie prawo do skonstruowania bardziej odważnej opinii w kontekście środka Effaclar Duo (+). W tym miejscu chciałabym serdecznie Wam podziękować za tak liczebny odzew (w ankiecie wzięły udział dokładnie 632 osoby,  co uważam za ogromny sukces przy tak małym koncie społecznościowym) i jednocześnie zachęcić do aktywnego i niezależnego udziału w dalszych działaniach. Twój głos ma ogromne znaczenie i stanowi miarodajne narzędzie naukowe.

Problem trądziku dotyczy większości młodej populacji (coraz częściej i dojrzałej). Dopuszczę się do wypowiedzenia odważnych, jak na mój zachowawczy język, słów: zmiany skórne powszednieją i w niedalekiej przyszłości prawdopodobnie niemal każdy z nas będzie miał w swoim życiorysie choć jeden epizod dermatologiczny. Dużym atutem przeprowadzonej przeze mnie ankiety była specjalistyczna grupa odbiorców, bowiem 95% osób zdeklarowało obecność trądziku. Popchnęło mnie to do opracowania rzetelnej i merytorycznej recenzji jednego z najpopularniejszych środków, który może w niektórych przypadkach okazać się szkodliwy i generować dodatkowe problemy skórne. Effaclar Duo (+). Bohater dzisiejszego artykułu. 

CO ZAWIERA? JAK DZIAŁA?

Effaclar Duo (+) to preparat o formule żelowego-kremu, mający niezwykle trudne zadanie, bowiem według producenta ma on niwelować, co należy podkreślić: uporczywe niedoskonałości (czyli trudne i oporne na inne leczenie dermatologiczne), zapobiegać i likwidować problem zaczopowanych gruczołów łojowych, wybielać przebarwienia potrądzikowe oraz zapobiegać nawrotom trądziku w bardzo krótkim czasie. Według producenta problem trądziku można całkowicie zniwelować po miesiącu stosowania preparatu Effaclar i na podstawie miesięcznych obserwacji obejmujących testy kliniczne stwierdzić brak nawrotu choroby. Jeszcze bardziej interesujące jest to, że producent opiera swoje odważne obietnice na podstawie badań kosmetokliniczych i testów instrumentalnych na nędznej pod względem ilości, grupie badanych, liczącej maksymalnie 43 osoby. Ja mam ogromne trudności ze skonstruowaniem konkretnych i pewnych wniosków dotyczących skuteczności działania preparatu Effaclar Duo (+) na podstawie własnych, ponad rocznych doświadczeń, setek udzielonych porad i wyników ankiety, w której wzięło udział ponad 600 osób.

Wysoką skuteczność miesięcznej terapii potwierdzają pozostawiające pole do dyskusji przeprowadzone przez producenta badania oraz już pod tym względem ciekawszy skład preparatu, który zawiera rzeczywiście interesujący kompleks składników aktywnych, działających w sposób wielokierunkowy, to jest: przeciwzapalny (witamina B3, inaczej niacynamid), pobudzający regenerację (kwas lipohydroksylowy, związki cermaidowe, związki cynku, mannoza, alfa-fitoproteina), kojący (witamina B3, związki cynku, ceramidy), mikrozłuszczający (kwas lipohydroksylowy), absorbujący nadmiar sebum (witamina B3, kwas lipohydroksylowy, związki cynku), zapobiegający przerostom drożdżakowym (pirokton olaminy) oraz antyoksydacyjny (niacynamid). Jest to zatem preparat, który pod względem zawartych składników, mógłby sprawdzić się nie tylko na skórze trądzikowej, lecz również dojrzałej borykającej się z objawami starzenia się skóry.

Podane wartości zawarte w wykresie stanowią procent odpowiedzi twierdzących. 
Pytanie 1: Czy kiedykolwiek stosowałeś Effaclar Duo (+) z linii przeciwtrądzikowej La Roche-Posay Effaclar?
Pytanie 2: Czy jesteś lub byłeś zadowolony z osiągniętych rezultatów terapii? 
Pytanie 3: Czy kremy przyniosły efekty terapeutyczne zgodne z obietnicami producenta, to jest: redukcja łojotoku, redukcja zmian trądzikowych, zmniejszenie oraz oczyszczenie porów, usunięcie przebarwień potrądzikowych?
Pytanie 4: Czy w trakcie lub w po zakończeniu kuracji środkiem Effaclar Duo (+) pojawiły się reakcje toksyczne, to jest: podrażnienie skóry, świąd, zaczerwienienie, wysuszenie, nasilenie postaci trądziku, wzmożone przetłuszczanie skóry?
Pytanie 5:Czy polecisz stosowanie Effaclar Duo (+) swojemu najlepszemu przyjacielowi?

Effaclar Duo (+) bazuje na niskocząsteczkowym kwasie salicylowym (0.5%) oraz lipofilnej postaci kwasu w formie lipohydroksykwasu w stężeniu 0.3%. Formuła preparatu i zastosowane stężenie wiodących substancji aktywnych wymaga częstego stosowania preparatu oraz gwarantuje efekt stopniowego mikrozłuszczania, czyli nie usuwa efektywnie silnych zrogowaceń, nie normuje patologicznego rogowacenia skóry oraz nie niweluje trądziku będącego wynikiem ogólnego zanieczyszczenia skóry spowodowanego narastaniem martwych komórek naskórka. Ze względu na właściwości i unikalną formułę, Effaclar nie jest właściwym preparatem dla osób ze skórą odwadniającą się, wysuszoną lub szybko tracącą wilgoć, potwierdzają to również wyniki przeprowadzonej przeze mnie ankiety, bowiem 92% osób niezadowolonych z działania Effaclar Duo (+) miało problem z prawidłowym nawodnieniem skóry. Podstawowym błędem producenta jest zatem nieokreślenie konkretnej grupy docelowej, bowiem produkt może przynieść fantastyczne efekty terapeutyczne na skórze z wczesnym stadium trądziku ze zdecydowanymi znamionami skóry tłustej, nie borykającej się z przesuszeniami oraz wywołanymi przez nie łojotokiem egzogennym.

Effaclar Duo (+) ma postać lekkiego kremu o żelowym, lekko silikonowym poślizgu. Sprawnie, bez większych trudności rozprowadza się. W przeciągu kilku sekund wchłania się niemalże zupełnie, pozostawiając na skórze specyficzny, lecz komfortowy film, który może rzeczywiście sprawdzać się w roli bazy pod makijaż - optycznie wygładza naskórek i w przyjemny sposób wypełnia nierówności. Pozostawia za sobą łagodny, kwiecisty, apteczny, dla mnie zdecydowanie za długo utrzymujący się, zapach. Woń niejednokrotnie przytłaczała mnie swoją obecnością i utrudniała przeprowadzenie dłuższych i bardziej miarodajnych testów. Lejąca formuła przeświadcza o kiepskiej wydajności produktu - jedna, licząca 40 ml leczniczej zawartości tubka, wystarcza na około półtora miesięczną kurację przy stosowaniu stosunkowo niewielkiej ilości Effaclar Duo (+). Ze względu na szybko wysychającą formułę i jej specyficzne napinające właściwości, preparat przy dłuższym i częstym stosowaniu może doprowadzić do wysuszenia skóry (45% osób zdeklarowało wysuszenie skóry podczas stosowania preparatu Effaclar). Dermokosmetyk nie wymaga wyjątkowych właściwości sensorycznych, pod względem użytkowym jest prosty w obsłudze.

la roche posay effaclar duo na trądzik rozszerzone pory zaskórniki jak usunąć wągry effaclar na pryszcze czy działa skutki uboczne

Jeśli chodzi o moje indywidualne efekty, nie jestem z nich zadowolona. Po pierwsze: całkowita redukcja trądziku i brak nawrotów w przeciągu jednego miesiąca to niebezpieczna dla społeczeństwa mitomania. Po drugie: moja cera jest z gatunku tych wysuszających się, potwornie rogowaciejących i nieznoszących rozbudowywania pielęgnacji, co moim zdaniem jest podstawowym przeciwwskazaniem do stosowaniu Effaclar Duo (+). Po trzecie: nie posiadam typowej skóry tłustej, a dermokosmetyk moim zdaniem właśnie tutaj ma największe pole do popisu, ponieważ redukuje następstwa łojotoku, z którym nie mam problemu, jeśli moja cera jest właściwie nawodniona. Z wrażeń organoleptycznych, mimo stosunkowo lekkiej formuły preparatu, była ona dla mnie aż nadto wyczuwalna i jednocześnie drażniąca, co mogłam obserwować z przesadną ostentacją po kilku godzinach od aplikacji dermkosmetyku. Podczas regularnego stosowania Effaclar Duo (+) pojawiły się u mnie klasyczne objawy dehydratacji i rozdrażnienia skóry, to jest wzmożone przetłuszczanie skóry, patologiczne rogowacenie, szarzejący koloryt, nadmierne zanieczyszczanie się naskórka, podrażnienia i ogólna chwiejność skóry, doprowadziło to zatem w dalszej konsekwencji do nasilenia objawów trądziku aniżeli jego likwidacji.

Ponoć preparat wykazuje działanie normalizacyjne i dba również o prawidłowe nawilżenie skóry, którego utrzymywanie na właściwym poziomie oczywiście jest ważne dla każdego typu cery, jednak ani struktura, ani zawarte składniki w Effaclar Duo (+) składniki tego nie czynią, działają wręcz zupełnie odwrotnie. Co więcej, nie wyobrażam sobie stosować tak aktywnego i agresywnego preparatu po oczyszczeniu skóry polecanym przez producenta żelem z tej samej linii przeciwtrądzikowej, nawet na skórze, która nie napotyka na swej drodze pielęgnacyjnej tak ogromnych problemów z nawodnieniem skóry jak ja.

Pragnę jednak być zupełnie obiektywna w dzisiejszej recenzji, zatem odniosę się do efektów klinicznych, które są możliwe do uzyskania na skórze tłustej. Tłustej, to znaczy nie mającej problemu z wysuszeniem i stopniowo przetłuszczającej się. Piszę o tym i będę pisać coraz częściej, gdyż ankieta wykazała niepokojący problem, jakim jest ogólna niewiedza i trudności z określeniem własnej skóry. Termin cery tłustej był utożsamiany nagminnie z cerą patologicznie łojotokową na skutek wysuszenia, a klinicznie jest to stan zupełnie odmienny i wymagający całkowicie odmiennego postępowania.

Ściągająca, izolująca warstwa produktu jest czymś pożądanym na takim typie cery, zaś składniki aktywne zawarte w Effaclar Duo (+) skutecznie hamują postępowe przetłuszczanie się naskórka, któremu tego typu działanie absorbujące, sprzyja. Lekka warstwa okluzji i składniki wiążące wodę mogą zapewniać niewielkie, ale jednak pewne nawilżenie, szczególnie, gdy skórze nie brakuje naturalnej okluzji w postaci łoju (samo odtłuszczenie skóry zapobiegnie już odwadnianiu się głębszych warstw skóry). Dzięki redukcji nadmiernego przetłuszczania się cery, rzeczywiście możliwa jest regulacja cery, to jest poprawa kolorytu naskórka, zmniejszenie widoczności porów, ograniczona ilość zaskórników oraz znaczna redukcja występujących zmian zapalnych. Składniki aktywne przy dłuższym stosowaniu mogą również rozjaśniać aktywne na skórze przebarwienia nieutrwalone, a sama struktura kremu służyć zarówno za preparat specjalistyczny, jak i pielęgnacyjny (w tym w roli bazy pod makijaż). Cera może wyglądać zdrowo, promiennie i świeżo, a Effaclar Duo (+) działać przeciwtrądzikowo. Ważne jest to, by preparat działał normalizacyjnie i nie wymuszał działań dodatkowych, czyli hamował średnio nasilony łojotok. Wiek nie ma większego znaczenia.

Należy pamiętać, że nie jest to z pewnością preparat skierowany do bardziej zaognionych, rogowaceniowych i skomplikowanych form trądziku, którym towarzyszy labilność naskórka, prawdopodobnie okaże się wówczas nieskuteczny lub nawet szkodliwy. Nie stawiałabym preparatowi oderwanych od rzeczywistości wymogów, według mnie zasługuje on na miano preparatu regulującego przy naprawdę znikomych problemach skórnych. Potwierdzają to również wyniki ankiety - mimo że 41% ankietowanych było zadowolonych ze stosowania Effaclar Duo (+), po sprecyzowaniu jego domniemanego działania, okazało się, że jedynie 24% badanych zauważyło część efektów deklarowanych przez producenta La Roche-Posay.

JAK UŻYWAĆ?

Rozsądek jest złotą radą w stosowaniu Effaclar Duo (+), bowiem jego częstotliwość stosowania będzie współmierna do nasilenia problemów skórnych oraz tendencją do odwodnienia.

Ze względu na strukturę kremu i mechanizm działania, tak jak już wyżej napisałam, jest on przeznaczony do regularnego i częstego stosowania, co może przynieść faktyczne efekty terapeutyczne na cerach nie mających żadnych problemów z odwodnieniem skóry, a jeśli już to odwodnieniem głębszym spowodowanym nadmierną ilością sebum. W takim przypadku Effaclar Duo (+) może dobrze znormalizować skórę poprzez zmniejszenie ilości sebum oraz dostarczenie składników wiążących wodę w naskórku. Może znaleźć zastosowanie nie tyle co w pielęgnacji skóry trądzikowej, a tłustej, mającej pewną skłonność do jego powstawania (według ankietowanych na takich też cerach przyniósł najlepsze efekty, gwarantując najwyższą, 84% skuteczność).

Nie mniej, preparat może okazać się dobrym preparatem normalizującym do przejściowego stosowania (na przykład co kilka dni) w celu łagodnej regulacji skóry lub stanowić część strategii walki z trądzikiem zaskórnikowym (na przykład w połączeniu z metodami mechanicznymi lub intensywniej działającymi metodami chemicznymi, na przykład peelingi pochodnymi witaminy A lub kwasami).

Na mojej skórze, bez względu na pielęgnację i przeprowadzane sprawnie modyfikacje, środek Effaclar Duo (+) przyniósł więcej szkód niźli pożytku, aczkolwiek nie jestem celowaną grupą do stosowania preparatu, poza tym uważam, że istnieją znacznie bardziej skuteczne, tańsze i bezpieczne w stosowaniu preparaty. 

la roche posay effaclar duo na trądzik rozszerzone pory zaskórniki jak usunąć wągry effaclar na pryszcze czy działa skutki uboczne

SKUTKI NIEPOŻĄDANE I ODCZYNY TOKSYCZNE.

Mimo że producent zapewnia o hipoalergiczności i delikatności preparatu, ponad 45% ankietowanych podczas stosowania lub też po zakończeniu terapii środkiem Effaclar Duo (+) zauważyło takie objawy jak wysuszenie, podrażnienie, wzmożone przetłuszczanie się skóry, zaczerwienienie, tkliwość oraz ogólną chwiejność skóry. Z pewnością agresywna, drażniąca i wysychająca formuła, a także mnogość substancji aktywnych i zapach kremu, nie jest najlepszym wyborem dla cery wrażliwej i może sprzyjać rozregulowaniu skóry. 

GRUPA DOCELOWA. 

Skóra tłusta, z postępowym, progresywnym, ale nie napadowym łojotokiem i jego objawami (rozszerzone pory, skłonność do głębiej ropiejących zmian, zaskórniki głównie otwarte, szarzejący koloryt), przy bardziej zaognionych i pogłębionych problemach skórnych preparat prawdopodobnie nie przyniesie efektów terapeutycznych. Ewentualny element rozbudowanej pielęgnacji skóry trądzikowej (terapii skojarzonej), szczególnie w celu potrzymania efektów poprzednio przeprowadzonych kuracji dermatologicznych lub redukcji naturalnego łojotoku i jego toksycznych następstw (to jest głównie zaskórników otwartych oraz głębiej ropiejących zmian). Dermokosmetyk z dużą dozą prawdopodobieństwa nie przyniesie efektów terapeutycznych lub okaże się toksyczny, stosowany na skórach szybko odwadniających się, przesuszonych i rozregulowanych, których podłoże problemów skórnych wynika głównie z nasilonej hiperkeratynizacji naskórka.

Effaclar Duo (+) nie powinien być stosowany u osób, które mają problem z nawodnieniem naskórka (zarówno przejściowym, jak i permanentnym) - postawioną tezę potwierdzają moje osobiste, trwające ponad 12 miesięcy testy, setki przeprowadzonych przeze mnie konsultacji, tysiące pojawiających się komentarzy i ponad 600 osobowa grupa kliniczna, biorąca udział w celowanej ankiecie badawczej. Preparat jest drażniący, ma słabe właściwości powlekające oraz nieefektywne działanie złuszczające, przez co może sprzyjać ogólnemu zaognieniu naskórka nawet przy jednostkowym stosowaniu.

40-70 zł w zależności od miejsca zakupu/ 40 ml
Miękka tuba ze zwężającym się aplikatorem, umożliwiającym sprawną aplikację preparatu we właściwej ilości. 

INCI: Aqua/Water, Glycerin, Dimethicone, Isocetyl Stereate, Niacynamide, Isopropyl Lauroyl Sarcosinate, Silica, Ammonium Polyacryloyldimethyl Taurate, Methyl Methacrylate crosspolymer, Potassium Cetyl Phosphate, Sorbitan Oleate, Zinc PCA, Glyceryl Stereate SE, Isohexadecane, Sodium Hydroxide, Myristyl Myristate, 2-Olemido-1,3-Octadecanediol, Aluminium Starch, Octenylsuccinate, Mannose, Poloxamer 338, Disodium EDTA, Capryloyl Salicyd Acid, Caprylyl Glycol, Vitreoscilla Ferment, Xanthan Gum, Polysorbate 80, Acrylamide/Sodium Acyloyldimethyltaurate Copolymer, Salicylid Acid, Piroctone Olamine, Parfum/Fragnance. 

ARTYKUŁ NIE JEST SPONSOROWANY. 

Pozdrawiam ciepło, 
Ewa

FANTASTYCZNE SERUM NAWILŻAJĄCE, KTÓRE RZECZYWIŚCIE NAWILŻA | EMINENCE STONE CROP SERUM

$
0
0

Optymalne nawilżenie, efekt zmiękczonej i zadbanej cery, lecz bez dyskomfortu, lepkości i przytłoczenia. Palców u jednej ręki jest zbyt wiele, by wskazać bez szelmowskiego uśmieszku kosmetyki, które przynoszą efekty zdolne do oceny jeszcze przed śmiercią delikwenta. Eminence ponownie zasługuje na oddane hołdy i zgarnia order za jakość i niepowtarzalne działanie. Stone Crop Serum. Dzisiejsza gwiazda.

EMINENCE STONE CROP. WPROWADZENIE.

Zaledwie kilka dni temu publicznie wyraziłam swoją ogólną niechęć, eskalującą wręcz do niewyobrażalnych rozmiarów wstrętu, wobec kiepskich produktów naturalnych, a raczej patologicznych zachowań nierzadko agresywnych w swym postępowaniu - wytwórców. Okazuje się, że w wielu przypadkach naturalne kosmetyki z ekologią mają niewiele wspólnego, zaś prosty, nieskomplikowany skład nie definiuje ich wysokiej jakości.

Eminence, to jedna z niewielu marek naturalnych, która rzeczywiście wykorzystuje drzemiący w żywej roślinności potencjał i potrafi zatrzymać go w szklanych opakowaniach, dostarczając do rąk wymagającej klienteli. Certyfikaty stanowią jedynie tło dla pasji i najwyższej staranności, która manifestuje się indywidualną, kontrolowaną oraz niezaburzającą naturalnego ekosystemu, hodowlą, przemyślanymi i efektywnymi formulacjami i określonymi oraz zawężonymi metodami dystrybucyjnymi. Nie mam problemu z przeznaczeniem większych środków i non-profitowymi działaniami marketingowymi, jeśli za ceną faktyczną stoją ludzie i ich ciężka, uczciwa praca.

Stone Crop to rodzina roślin tworzących tak zwane zielone dachy, z gatunku rozchodników. Byliny cechuje niezwykła wytrzymałość, niewymagające warunki hodowli, płytki system korzeniowy oraz bogactwo słodkiego nektaru, stanowiącego zdrowy pokarm dla owadów, szczególnie pszczół. Przepych kolorów kwiecia nie nęci szkodników, lecz jedynie cieszy oczy. Niezdefiniowane piękno rozchodników jest równie interesujące jak ich właściwości pielęgnacyjne, bowiem Stone Crop, dzięki setkom wytworzonych samodzielnie mechanizmów obronnych, zapewnia sobie w sposób niezależny wysoką przeżywalność, utrzymując prawidłową wilgotność oraz stanowiąc ochronną tarczę przeciw atakującym szkodnikom. Ma to swe potwierdzenie w niezwykle bogatym składzie chemicznym bylin, co przekłada się bezpośrednio na znakomite właściwości pielęgnacyjne, jakie można osiągnąć już przy jednostkowym zastosowaniu Stone Crop na skórę. Nic zatem dziwnego, że seria Eminence z wykorzystaniem rozchodników jest prawdziwym fenomenem na rynku amerykańskim i stanowi najpopularniejszą i zarazem najlepiej sprzedającą się serię kosmetyków naturalnych marki.

KONSYSTENCJA I WŁAŚCIWOŚCI. 

Po wyśmienitym Eight Greens Youth Serum [tutaj], byłam przekonana, że nic lepszego mojej skóry już nie spotka. Myliłam się. Serum w wersji Stone Crop jest jeszcze bardziej aksamitne, lekkie, miękkie, łagodne i rozkoszne w stosowaniu. Trzęsę się na samą myśl, że w końcu się skończy.

Konsystencja o łagodnym, oliwkowym zabarwieniu i neutralnej, ziołowo-słonej woni. Żelowa, lecz jedwabista, łagodna, jednolita, niezwykle plastyczna. Rozprowadza się bez najmniejszych przeszkód i oporu, pozostawiając schłodzoną, zadbaną i jedwabistą w dotyku cerę. Daje efekt chluśnięcia chłodną, zmineralizowaną wodą termalną, lecz na dłużej. Bez tłustości, bez filmu, ale z komfortem i ogromną satysfakcją. Optycznie wygładza, pozostawiając miękkie, luksusowe wykończenie. Formuła Stone Crop jest zupełnie inna niż dotychczas stosowane przeze mnie struktury wodno-żelowe, bowiem serum pozbawione jest jakiejkolwiek lepkości i nadmiernej suchości. Nie przeciąża skóry i nie zostawia niekomfortowego wykończenia, lecz w niewyjaśniony dla mnie do tej pory sposób, rozpręża naskórek, przynosząc mu ulgę i nawodnienie. Nie mam zastrzeżeń odnośnie doznań organoleptycznych, gdybym miała skomponować własne serum pielęgnacyjne, byłoby ono jedynie kopią tego, co już wcześniej udało się stworzyć marce Eminence.

Struktura Stone Crop jest niewiele lżejsza od formuły Eight Greens Serum, pozostawia gładsze i przyjemniejsze wykończenie, przez co sprawdza się znakomicie w roli bazy pod makijaż. Może całkowicie zastąpić kremy nawilżające. Różnicą jest również przeważająca na szalę wersji Stone Crop łagodność - serum przynosi natychmiastową ulgę rozchwianej, podrażnionej i rozhisteryzowanej skórze. Świetnie łagodzi rumień oraz pobudzone, świeże przebarwienia potrądzikowe.


Serum jest wyjątkowo lekką formą pielęgnacji, za którą generalnie nie przepadam, jednak zarówno formuła Eight Greens, jak i Stone Crop, nie wysycha zupełnie, ale jednocześnie nie zostawia na skórze okropnej, zalegającej i rolującej się warstwy, przez co spełnia się w samodzielnym użytkowaniu. Konsystencja serum jest idealnie wyważona, a przez doskonałe właściwości nawadniające, naskórek chłonie terapeutyczny płyn i jednocześnie otrzymuje pewną porcję niezwykle łagodnej i niewyczuwalnej zupełnie okluzji, która nie pozwala mu tracić tej otrzymanej sowicie dawki nawilżenia. Nie potrafię być do końca obiektywna w recenzjach serum Eminence, gdyż żadne inne produkty nie przyniosły na mojej skórze tak szybkich i widocznych efektów.

Serum w przeciągu kilku dni zwalcza objawy dehydratacji skóry, to jest wycisza, relaksuje, koi i odpręża spragniony nawilżenia i troski delikatny naskórek, nie powodując jednocześnie nasilenia trądziku. Naskórek pod wpływem stosowaniu serum odzyskuje prawidłowy koloryt, jest bardziej jednolity, zwarty i jędrny w dotyku. Już podczas jednorazowej aplikacji Stone Crop czuć jak pod opuszkami mięknie spierzchnięta kołderka warstwy rogowej, zaś kilkudniowe stosowanie serum skutecznie pacyfikuje miejscowo podrażnione obszary, przesuszone rejony oraz reguluje nadmierne przetłuszczanie się skóry, spowodowane ciągłymi skrajnościami i brakiem właściwych działań. W dużym skrócie: serum działa jak lekarstwo, przywracając niezmącony spokój po wieloletnich kuracjach dermatologicznych.

Stone Crop jest preparatem aktywnym, którym moja cera bardzo szybko się przejada: wymaga przejściowego stosowania, raz krótszych, raz zdecydowanie dłuższych przerw. Nieprzerywane stosowanie żelowej konsystencji powoduje w moim przypadku nadmierne rozpulchnienie naskórka i sprzyja w dłuższej perspektywie zaognieniu problemów skórnych.

Podoba mi się to, ze serum jest niewymagające, łatwe i pełne w użytkowaniu, to jest nie rozbudowuje na siłę pielęgnacji - stanowi ono moje jedyne źródło nawilżenia i nie wymaga wprowadzenia dodatkowych działań. Stone Crop swoją lekką formułą i doskonałymi właściwościami nawadniającymi sprzyja uproszczeniom w  pielęgnacji.

Kosmetyk ma za główne zadanie, prócz nawodnienia i ukojenia, redukować hiperpigmentację. I cóż, na tym polu efekty są powolne lub żadne. Serum przez swoje doskonałe walory pielęgnacyjne rzeczywiście wspomaga wyrównanie kolorytu cery (na przykład redukuje z dużą skutecznością odbarwienia pokwasowe/poretinoinowe, przebarwienia naczyniowe), jednak jest nieskuteczne w zetknięciu z przebarwieniami utrwalonymi. Nie mam mu tego za złe, jednak w tym przypadku obietnice producenta nie zostają spełnione. 

SKUTKI NIEPOŻĄDANE. 

Komedogenność i aknegenność są niezwykle indywidualną kwestią, jednak serum stosowane w czasie realnego stosowania, skutecznie wyciszało problemy skórne, ułatwiało ich gojenie, poprawiało regenerację naskórka, zmniejszało widocznie ryzyko powstawania blizn zanikowych oraz hamowało toksyczne reakcje niepożądane przeprowadzanych symultanicznie kuracji dermatologicznych. Nie mniej, jak każdy produkt, Stone Crop może wręcz zaostrzać problemy skórne, jeśli jest stosowane ponad realne zapotrzebowanie naskórka, co miało miejsce i na mojej skórze, objawiając się głównie wzmożonym łojotokiem, drobnymi pęcherzykami na wysokości mieszków włosowych i nieestetycznym powiększeniem porów.

Serum może okazać się za lekkie dla skóry skrajnie odwodnionej, suchej oraz atopowej. Lekka konsystencja serum i bogactwo naturalnych składników może okazać się także zagrożeniem dla skóry uszkodzonej i alergicznej. Wprowadzenie serum w na tych konkretnych typach cery będzie prawdopodobnie wymagać rozbudowania pielęgnacji. 

GRUPA DOCELOWA. 

Skóry odwodnione i szybko odwadniające się z tendencją do trądziku i łojotoku wywołanego.

INCI: Organic Phytonutrient Blend™ [Stone Crop Juice*, Aloe Juice*, Lemon Peel Extract*, Bearberry Extract*, Jasmine Flower Extract*, Lavender Flower Extract*, Calendula Flower Extract*, Rice Extract*, Green Tea Leaf Extract*, Rosemary Leaf Extract*, Soybean Germ Extract*, Chlorophyll* And Vegetable Glycerin*], Tara Tree Gum, Vegetable Glycerin, Stone Crop Extract*, Propanediol (from Corn), Mallow Extract, Peppermint Extract, Primula Veris Extract, Alchemilla Vulgaris Extract, Veronica Officinalis Extract, Melissa Officinalis Extract, Achillea Millefolium Extract, Vegetable Glycerin*, Provitamin B5, Benzyl Alcohol, Salicylic Acid, Sorbic Acid, Xanthan Gum, Lactic Acid, Rosemary Extract, Thyme Extract, Sage Extract, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Chlorophyll, Biocomplex2™ [Acai*, Lemon*, Barbados Cherry*, Indian Gooseberry*, Baobab*, Camu Camu*, Carrot*, Coconut Water*, Goji Berry*, Tapioca Starch (from Cassava Root)*, Alpha Lipoic Acid And Coenzyme Q10]. *Certified Organic Ingredient **Biodynamic® Ingredients From Controlled Demeter Production

Cena: 120-180 zł / 30ml
Wydajność: znakomita, co najmniej 4-6 miesięcy codziennie użytkowania
Wygodny i sprawny aplikator dozujący, masywne i grube, ciemne szkło. 

ARTYKUŁ NIE JEST SPONSOROWANY. 

Pozdrawiam ciepło,
Ewa

SKUTECZNY LEK BEZ RECEPTY DO PUNKTOWEGO STOSOWANIA NA TRĄDZIK I BOLĄCE ZMIANY, KTÓRYCH NIE MOŻNA WYCISNĄĆ | DENTOSEPT A

$
0
0
bolące podskórne pryszcze których nie można wycisnąć bolące podskórne gule środek bez recepty na gule co zrobić z podskórnym pryszczem dentosept a na afty czy dentosept można stosować na skóę

Bolące, naciekowe, głęboko ropiejące zmiany to przypadłość niemal tak częsta, jak ból zęba. Dokuczliwe guzy, by było jeszcze trudniej, posiadają równie zawiłą i różnorodną patogenezę [tutaj], jednak niezależnie od wiodącego czynnika wyzwalającego, zmiany cechuje długi czas gojenia, miejscowa bolesność i wysokie ryzyko pozostawienia po sobie blizny zanikowej. Moim zdecydowanym, niskobudżetowym faworytem OTC jest wyjątkowy i niezwykle skuteczny w swym działaniu, preparat leczniczy o zgoła odmiennym przeznaczeniu - Dentosept A. 

DENTOSEPT A. LISTA SKŁADNIKÓW. 

Dentosept A jest aktywnym preparatem leczniczym o szerokospektalnym działaniu przeciwbólowym, przeciwzapalnym, przeciwbakteryjnym, grzybobójczym, ściągającym i przeciwobrzękowym. Aktywny preparat ziołowy dostępny bez recepty zalecany jest w epizodach stanów zapalnych jamy ustnej i dziąseł, pojawiających się aftach, odleżynach w obrębie jamie ustnej oraz pomocniczo w paradontozie.

Leczniczy płyn bazuje na gęstych, esencjonalnych alkoholowych ekstrakcjach ziołowych (koszyczek rumianku, kora dębu, liść szałwii, ziele arniki, kłącze tataraku, mięta pieprzowa, ziele tymianku) o szerokim wachlarzu właściwości leczniczych. Zioła gorzkie dzięki zróżnicowanej i niezwykle bogatej puli związków aktywnych, działają efektywnie na wielu polach, głównie odkażającym, przeciwzapalnym, normalizującym i gojącym. Efekt terapeutyczny wzmacnia obecność boraksu, zaś benzokaina uśmierza ból oraz zmniejsza miejscowo występujące obrzęki.

Dentosept A charakteryzuje wysoka bioaktywność chemiczna i zarazem wysokie bezpieczeństwo stosowania, bowiem preparat skierowany jest głównie do leczenia skomplikowanych i wyjątkowo delikatnych zmian w obrębie błon śluzowych wnętrza jamy ustnej oraz posiada status leku, co pociąga za sobą już konkretne implikacje prawne.

Substancje czynne: wyciąg płynny złożony z: koszyczka rumianku (Matricariae flos), kory dębu (Quercus cortex), liścia szałwi (Salviae folium), ziela arnika (Arnica herba), kłącza tataraku (Calami rhizomate), ziela mięty pieprzowej (Menthae piperitae herba), ziela tymianku (Thymi herba); benzokaina.  100 g produktu zawiera wyciąg płynny złożony (0,65:1) z: koszyczka rumianku (Matricariae flos), kory dębu (Quercus cortex), liścia szałwi (Salviae folium), ziela arnika (Arnica herba), kłącza tataraku (Calami rhizomate), ziela mięty pieprzowej (Menthae piperitae herba), ziela tymianku (Thymi herba) (2/2/2/1/1/1/1) i 2 g benzokainy. Rozpuszczalnik ekstrakcyjny: etanol 70% (V/V) - 50,0 g. Substancje pomocnicze: hydroksyetyloceluloza, boraks, gliceryna, etanol 96% (v/v), woda oczyszczona. Produkt zawiera 35-45% (v/v) etanolu.

KONSYSTENCJA I SPOSÓB STOSOWANIA. 

Niepozorna, drobna, zaledwie 25 gramowa, mieszcząca się w niewielkiej dłoni szklana buteleczka, skrywa gęstą, skondensowaną, lepką, ciemno brunatną ciecz o specyficznym, nęcącym nozdrza zioło-ostrym brzmieniem olfaktorycznym. Lepkość leku w tym konkretnym przypadku jest zasadniczym plusem, gdyż zwiększa jego przyczepność, co ułatwia znacząco aplikację oraz finalną efektywność płynu.

Lek stosowany miejscowo na skórę znakomicie niweluje odczyny stanu zapalnego o nieznanej etiologii oraz ułatwia i znacząco przyspiesza procesy gojenia: łagodzi obrzęki, miejscową bolesność, ułatwia ewakuację treści zapalnej w przypadku zmian bardziej powierzchownych i dojrzałych, zaś zastosowany w właściwym momencie i na konkretnych zmianach - gasi i cofa ich dalszy rozwój. Mimo wysokiej aktywności i niezaprzeczalnej skuteczności, nie jest tak agresywny i destrukcyjny w skutkach jak większość preparatów przeznaczonych do miejscowego stosowania o nieporównywalnie słabszym działaniu.

Dentosept A stosuję zarówno w celach leczniczych, jak i profilaktycznych. Stosowany punktowo  za pomocą czystego patyczka higienicznego, zaledwie w przeciągu kilku godzin likwiduje dyskomfort wynikający z obecności głębokiego stanu zapalnego mieszka włosowego. Mimo że w moim przypadku efekty na polu leczniczym wymagają cierpliwości, to jest: co najmniej 48 godzin i kilkukrotnych aplikacji, Dentosept A w odróżnieniu od wielu środków podobnego przeznaczenia, wygasza stan zapalny i rzadko kiedy prowadzi do spektakularnego, budzącego zawsze wiele emocji, uwolnienia treści zapalnej. Zmiany wchłaniają się stopniowo, sukcesywnie, w swoim tempie, co ogranicza ryzyko bliznowacenia. Dentosept A od kilku miesięcy jest czołowym elementem większości moich domowych okładów z glinek i błot, a także składnikiem... olejków myjących do oczyszczania okolic intymnych [tutaj]. Mimo że w tej formie użytkowania ograniczam się do niewielkiego stężenia, płyn fantastycznie wycisza rozchwianą, trądzikową skórę, reguluje nadmierny łojotok oraz widocznie usprawnia przebiegające symultanicznie procesy regeneracyjne.

Dentosept A może okazać się pomocnym środkiem w leczeniu skórnych zakażeń o patogenezie bakteryjno-grzybiczej, pasożytniczej, a także wywołanej przez oporne formy bakteryjne. Środek szczególnie dobre rezultaty może przynieść zmagającym się z chorobami skórnymi wywołanymi przez gronkowiec złocisty i coraz bardziej powszechny nużeniec ludzki.

Atutem jest niska cena (10 zł/25g) oraz bezproblemowa dostępność w aptekach.



SKUTKI NIEPOŻĄDANE

Uczulenie na rośliny astrowate lub inny komponent leku, miejscowe uwrażliwienie i podrażnienie skóry, możliwa reakcja fotoalergiczna.


ARTYKUŁ NIE JEST SPONSOROWANY. 

Pozdrawiam ciepło,
Ewa

ŚCIĄGNIĘTA SKÓRA PO UMYCIU? NIE TYM RAZEM! | AVALON ORGANICS INTENSE DEFENSE CLEANSING MILK WITH VITAMIN C

$
0
0
avalon organics intense defense cleansing milk mleczko myjące do skóry czym myć twarz żeby jej nie przesuszać ściągnięcie skóry po umyciu mleczko myjące z witaminą C (2) mleczko jak używa

Awersja do kremowych formuł myjących przybrała raptownie format kosmetycznej apoteozy. Wśród bezmiaru marnych i nierzadko agresywnych konsystencji, marce Avalon Organics udało się skroić, niczym najlepszy w mieście krawiec, dzieło osobliwe, warte bliższego poznania.

AVALON ORGANICS. CLEANSING MILK. 

Struktura kremowa, spójna, jednolita, zwarta. Wyczuwalna, choć komfortowa. Wyjątkowo lekkie ujęcie niemałej zawartości fazy tłuszczowej, topniejącej pod wpływem ciepła i pozostawiającej równomierną, aksamitną, rozkoszną poświatę. Tłuszczowy produkt nie pozostawia znamiennej, topornej i dyskomfortowej olejowej powłoki, to skoncentrowany i domywający się preparat, dający szerokie pole do własnoręcznie przeprowadzanych modyfikacji. Formuła Intense Defense Cleansing Milk with Vitamin C cechuje odpowiedni, gładki poślizg, który uprzyjemnia oraz przede wszystkim upraszcza sposób użytkowania nawilżającego mleczka - kosmetyk nie wsiąka w skórę, a zezwala na efektywne zebranie i zemulgowanie zabrudzeń typu wodno-tłuszczowego przy dozowaniu już niewielkiej ilości spójnego kremu. Dużym atutem jest nieschnąca i jednocześnie niedruzgocąca kondycji skóry przy dłuższym stosowaniu konsystencja. Woń intensywna, świdrująco cytrusowa, mogąca podrażniać delikatne i wrażliwe typy skóry. 

WŁAŚCIWOŚCI MYJĄCE. 

Intense Defense Cleansing Milk Avalon Organics, w zależności od sposobu użytkowania, spłukuje się w sposób nielichy, bez pienienia się. Dogodnością są łagodne, choć niezwykle skuteczne właściwości emulgujące, zezwalające na indywidualne manipulacje, przez co produkt może sprawdzić się znakomicie w wielu wariacjach myjących, w tym jakże trudnym kroku pielęgnacyjnym - oczyszczaniu.

Mleczko usuwa się ze skóry na zasadzie emulgacji, w składzie produktu nie znajdują się typowe, agresywne detergenty, stąd, poniekąd również dzięki kremowej strukturze, gwarantem są niezwykle delikatne właściwości myjące i finalnie łagodne oddziaływanie produktu na skórę. Działanie mleczka można przyrównać do odczuć, jakie generują olejki myjące, z tym, że produkt Avalon Organics pozostawia na skórze mniejszą ilość fazy tłuszczowej, zezwala na skondensowanie etapu myjącego do jednego podejścia oraz co jest logiczne, samodzielnie gorzej radzi sobie ze zmyciem produktów szczególnie obfitych w tłuszcze. Nie jest to z pewnością samodzielny preparat przeznaczony do pełnego, głębokiego oczyszczania, właściwości oczyszczające mleczka reprezentują kiepski poziom, choć przy właściwych proporcjach i działaniach dodatkowych może doskonale spełnić się w myciu zarówno głębokim, jak i powierzchownym.

Największym atutem formuły Avalon Organics jest zestawienie emulgatorów, nadających niebywale przyjemnej konsystencji oraz usuwających skutecznie kremową strukturę z powierzchni skóry w sposób łagodny. Produkt nadaje się zatem do tradycyjnego stosowania, jak i formy spłukiwanej. Właściwości powlekające mleczka oceniłabym na niewielkie, możliwe do całkowitego usunięcia za pomocą delikatnych akcesoriów, bez pomocy detergentów pieniących. Na tle podobnych preparatów, Avalon Organics wyróżnia się łatwością i uniwersalnością stosowania.

Kosmetyk dzięki puszystej, spowijającej ochronną warstewką naskórek formule, może fantastycznie zmiękczać i łagodzić właściwości myjące kosmetyków agresywnych w swym działaniu (na przykład mocno domywających się i powodujących tym samym ściągnięcie naskórka) oraz ułatwiać spłukiwanie i emulgację produktów zawierających tłuszcze, poprzez zawartość pewnej ilości frakcji tłuszczowej i emulgatorów, które doskonale je wiążą.

avalon organics intense defense cleansing milk mleczko myjące do skóry czym myć twarz żeby jej nie przesuszać ściągnięcie skóry po umyciu mleczko myjące z witaminą C (2) mleczko jak używa

JAK STOSOWAĆ? 

Mleczko nadaje się zarówno do stosowania w formie tradycyjnej (niespłukiwanej), jak i nonkonformistycznej - emulsyjnej, spłukiwanej. W zależności od sposobu stosowania, przynosi zupełnie rozbieżne efekty. Produkt ze względu na obecność fazy tłuszczowej wymaga zastosowania ciepłej wody, ułatwia to znacząco jego efektywne usunięcie z powierzchni skóry.

Forma niespłukiwana: klasyczna, polegająca na niespłukiwaniu preparatu przy użyciu wody/ wersja zmodyfikowana: aplikowanie preparatu bezpośrednio na skórę, a następnie zdejmowanie kremowej struktury za pomocą wilgotnego płatka kosmetycznego. Preparat należy zaaplikować na płatek kosmetyczny i usuwać za jego pomocą obecne zanieczyszczenia. Krok ten można potraktować jako preludium do dalszego etapu myjącego bądź też zakończyć na nim rytuał oczyszczania. Najlepszy sposób myjący dla skóry głęboko odwodnionej, błyskawicznie tracącej wilgoć, z dużym zapotrzebowaniem na emolienty, ze stosunkowo niewielkimi zabrudzeniami. W przypadku głębszych zanieczyszczeń niezbędne jest uzupełnienie i rozbudowanie etapu myjącego lub jego modyfikacja.

Forma spłukiwana: atypowa, mleczko można potraktować jak standardową emulsję myjącą. Avalon Organics stosowany w podany sposób usuwa wstępnie niewielkie, codzienne zanieczyszczenia, a jego kremowa formuła zapobiega nadmiernej ucieczce wody - możliwe stosowanie na sucho (lepsza emulgacja tłuszczowych zabrudzeń) lub na mokro (lepsze właściwości myjące i skuteczność w usuwaniu zanieczyszczeń rozpuszczanych w wodzie).

Możliwe formy modyfikujące:
  • Dodatek środków spłukujących się / dających pianę: poprzez zmniejszenie przyczepności mleczka, ułatwiają spłukiwanie kremowej konsystencji i zwiększają jego właściwości oczyszczające, redukują również do minimum właściwości powlekające produktu (potencjalnie obciążające), a także usprawniają spłukiwanie kosmetyków tworzących dyspersje (glinki i błota [więcej tutaj], kosmetyki mineralne), 
  • Akcesoria doczyszczające: pochłaniają nadmiar fazy tłuszczowej oraz uefektywniają usunięcie zabrudzeń rozpuszczalnych w wodzie, zapobiegają również wzmożonej ucieczce wody, co możliwe jest przy zastosowaniu środków tradycyjnych, detergentowych, w powyższym celu warto wykorzystać naturalne gąbki, ściereczki i płatki [więcej tutaj], 
  • Dodatek fazy tłuszczowej: waloryzuje kremowość produktu, bezpośrednio zwiększa właściwości emulgująco-oczyszczające w przypadku fazy tłuszczowej, dodatek tłuszczu dodatkowo pozmniejsza potencjalne właściwości odwadniające mleczka (utrudnia jego spłukiwanie się). W zależności od zapotrzebowania na emolienty możliwe jest zastosowanie tradycyjnych olejów roślinnych [więcej tutaj] lub częściowo spłukujących się olejków myjących [więcej tutaj], [tutaj] i [tutaj], 
Bardzo udany produkt w tak niskiej cenie.

GRUPA DOCELOWA. 

Skóry odwadniające się, przesuszone, suche, rogowaciejące z niepohamowaną ucieczką wilgoci. Każdy typ skóry wymagający kremowego oczyszczenia. Dobry element uproszczonej, jednoetapowej pielęgnacji, mogący zastąpić dalsze postępowanie pielęgnacyjne (zapewnić odpowiednie zapotrzebowanie na emolienty już podczas samego etapu myjącego).

INCI: Aloe Barbadensis Leaf Juice(1), Aqua (Water), Stearic Acid, Glycerin, Glyceryl Stearate SE, Cetearyl Alcohol, Cetyl Alcohol, Caprylic/ Capric Triglyceride, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil(1), Aleurites Moluccana Seed Oil, Borago Officinalis Seed Oil(1), Butyrospermum Parkii (Shea Butter)(1), Citrus Aurantium Bergamia (Bergamot) Fruit Oil, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Oil, Citrus Limon (Lemon) Peel Oil, Hydrogenated Palm Kernel Oil, Arnica Montana Flower Extract(1), Camellia Sinensis Leaf Extract(1), Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract(1), Citrus Limon (Lemon) Peel Extract*, Laminaria Digitata Extract(1), Lavandula Angustifolia (Lavender) Flower/Leaf/Stem Extract(1), Linum Usitatissimum (Linseed) Seed Extract(1), Olea Europaea (Olive) Leaf Extract(1), Ascorbic Acid, Ascorbyl Glucoside, Cetearyl Glucoside, Potassium Hydroxide, Tocopheryl Acetate, Xanthan Gum, Alcohol(1) , Benzyl Alcohol, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Limonene
(1)Certified Organic Ingredient *Also known as Lemon Bioflavonoids

Cena: 45 zł / 250 ml
Dostępność: sklepy on-line i wybrane punkty stacjonarne
Wysoka wydajność, sprawny system dozujący, minusem jest brak możliwości zastosowania mechanicznej blokady aplikatora

ARTYKUŁ NIE JEST SPONSOROWANY. 

Pozdrawiam ciepło, 
Ewa

CZY MAKIJAŻ MINERALNY MOŻE GENEROWAĆ PROBLEMY SKÓRNE? | CO ZROBIĆ, BY KOSMETYKI MINERALNE NIE WYSUSZAŁY SKÓRY

$
0
0
kosmetyki mineralne trądzik po minerałach skóra swędzi podkład mineralny dla tłustej skóry wysuszenie po minerałach wysuszona swędząca skóra co zrobić jaki makijaż dla wrażliwej skóry

Sypkie, mineralne pyły zawładnęły doszczętnie segmentem naturalnego makijażu, wypełniając pełnie przez długi czas opustoszałą lukę.

CZY MAKIJAŻ MINERALNY MOŻE BYĆ PRZYCZYNĄ PROBLEMÓW SKÓRNYCH? 

O mineralnych kosmetykach napisano niemal wszystko - no właśnie, prawie. W pokłonie uznania i niewymuszonej wdzięczności wobec niezaprzeczalnych zalet i plastyczności czystego makijażu, nie rezygnuję z rozsądnej refleksyjności. Nie zamierzam przepastnie opiewać na cześć sypkich pyłów, bowiem swoista dla tychże produktów prosta, sucha i potencjalnie wysuszająca konsystencja może generować problemy, które mogą okazać się na pewnym etapie niemożliwe do przeskoczenia. To, co jest doskonałym uprzedmiotowieniem naturalności i ekologii, nie musi być symultanicznie absolutnym gwarantem wyjątkowości i skuteczności działania również i na Twojej skórze.

Można mówić już bez skrępowania o sukcesie, jaki zdołały osiągnąć marki promujące czysty, naturalny makijaż, szczególnie rodzime Annabelle Minerals, będące pionierem na terenie Polski. Marka wykazuje największą aktywność w promowaniu niekonwencjonalnego makijażu, a efekty podjętych działań częściowo zostały ujęte w przeprowadzonej przeze mnie ankiecie, bowiem aż 82% ankietowanych wie czym są kosmetyki mineralne, zna stojące za nimi idee, specyfikę oraz płynące z ich stosowania korzyści. 73% osób jest zadowolonych z działania oraz niewiele mniej (bo aż 60 %) jest w pełni zadowolona z efektu jaki jest w stanie osiągnąć za pośrednictwem wyłącznie kosmetyków mineralnych.

Statystyki robią niemałe wrażenie, choć dziś pragnę skupić się na głosach i wiodących problemach stanowiących najbardziej interesującą, jedną trzecią oddanych głosów. To problemy osób dalekich od oczarowania i pełnego oddania mineralnym ideom. Powodem niezadowolenia są głównie pojawiające się podczas stosowania reakcje niepożądane (to jest wysuszenie, nadmierne przetłuszczanie się skóry, trądzik, podrażnienia) i niemożność całkowitego zastąpienia kosmetyków tradycyjnych - mineralnymi (według 48% badanych). Dlaczego?

Kazuistyka powyższych problemów jest złożona, z setką mgliście oddziałujących wzajemnie na siebie czynników. Z przeprowadzonej przeze mnie ankiety badawczej, po dokładnej analizie danych, niezadowolenia mogę doszukiwać się w dużym uproszczeniu w dwóch, podstawowych i zasadniczo rozbieżnych źródłach: natury niewiedzy i natury niedopasowania. Pomimo wciąż rosnącej popularności kosmetyków mineralnych, wiele osób nadal nieporęcznie zabiera się do ich stosowania, co stanowi istotny powód rozczarowania i równie szybkiego zniechęcenia do dalszego użytkowania mineralnych pyłów. Drugą lukę wypełniają użytkownicy niemogący zaakceptować właściwości kosmetyków mineralnych: część tkwi w wyniszczającej relacji i ulegle akceptuje wady sypkiej konsystencji (w obawie przed pogorszeniem stanu skóry i brakiem wentylu bezpieczeństwa), z kolei druga część szybko ulatnia się z braku porozumienia, stanowczo rezygnując z ich obecności w codziennie przeprowadzanych działaniach. Obrazują to różnice procentowe między odpowiedziami z zadowolenia z kosmetyków mineralnych, a następnie ich niezastąpionej obecności w codziennym makijażu oraz zadane pytania szczegółowe.

NAJWIĘKSZY PROBLEM: PRZESUSZENIE. 

Największym źródłem niezadowolenia ze stosowania kosmetyków mineralnych, wskazanym przez 79%! ankietowanych jest przesuszenie skóry. Problem ten ma dwoistą naturę - modyfikowalną i niemodyfikowalną. Zobrazowany niżej schemat obrazuje klasyczny efekt kuli śnieżnej: wszystkie powyższe implikacje wynikają z odwodnienia skóry, co wraz z narastaniem ilości objawów klinicznych może doprowadzać bezpośrednio do rozregulowania naskórka i generowania dermatoz o charakterze toksycznym. 
Prócz sytuacji wyjątkowych, w których obecność kosmetyków mineralnych rzeczywiście jest pozbawiona najmniejszego sensu (skóra uszkodzona, tracąca w niepohamowany sposób wilgoć), najczęstszą i jednocześnie najbardziej prozaiczną przyczyną narastającego odwodnienia skóry podczas stosowania mineralnych pyłów są słabe, niestabilne i zgubne punkty w pielęgnacji bądź też zupełny brak pielęgnacji, co zuchwale będzie uwidaczniać się z każdym, kolejnym dniem mineralnej przygody. Kosmetyki kremowe mimo swych wad, są mniej wymagające i destruktywne pod względem nawodnienia, a tym samym prostsze w obsłudze (częściowo w wielu przypadkach zastąpić mogą pielęgnację), co jest istotną i wiodącą przyczyną porzucenia raz na zawsze makijażu mineralnego.

Cały ten impas wynika z maksymalnie uproszczonej, sypkiej, niepowlekającej struktury kosmetyków mineralnych. Przy pudrowym produkcie należy zawsze uwzględniać hipotetycznie wysuszające właściwości - szczególnie przy częstym użytkowaniu (a na pewnych typach skóry nawet jednostkowym). Nie jest zatem zaskoczeniem, że grupą docelową są w przeważającej części osoby z cerą tłustą i nieodwadniającą się (bez tendencji do łojotoku wywołanego), co potwierdzili zarówno ankietowani, jak i moje własne, empiryczne doświadczenia. Powyższy typ skóry reaguje pozytywnie na uproszczone działania, a sypka formuła kosmetyków ma szansę wpływać normalizacyjne na ich skórę (przez działanie absorbujące, czytaj potencjalnie wysuszające) i tym samym równoważyć przeprowadzane działania. Na odmiennych typach skóry mogą już pojawić się komplikacje i potrzeba rozbudowania pielęgnacji.

Nie twierdzę, że powyższe wnioski są bezsporne, gdyż w każdej regule zdarzają się wyjątki, jednak na wyjątkach nie należy budować końcowej opinii, a jedynie uwzględniać i tolerować ich możliwą obecność. Kosmetyki mineralne są specyficzne i wymagają specyficznych warunków, zatem mogą zarówno budować lepszy obraz skóry, jak i go rujnować mimo podjętych trudów, przez co muszą być stosowane epizodycznie lub należy całkowicie zrezygnować z ich stosowania. 

TRĄDZIK? TO MOŻLIWE? 

Kosmetyki mineralne, co zresztą już zostało wyżej napisane, jeśli są stosowane na nieodpowiednich typach skóry i schematach pielęgnacyjnych, prowokując narastanie niekorzystnych objawów klinicznych, jak najbardziej mogą zaostrzać, a nawet być pośrednią przyczyną trądziku. W wielu przypadkach klinicznych kosmetyki mineralne wykazują działanie zupełnie odwrotne - lecznicze. Dzięki związkom cynku i lekkiej, niekomedogennej, bezpiecznej pod względem mikrobiologicznym formule, pozwalają kamuflować problemy skórne przy jednoczesnych, dużych ułatwieniach w dystalnych krokach pielęgnacji (złagodzenie etapu mycia, normalizacja aktywności gruczołów łojowych, mineralna ochrona przeciwsłoneczna). Nie mniej, niemal idealnie skrojone na miarę potrzeb skóry problematycznej z trądzikiem, działanie kosmetyków mineralnych, jest możliwe do osiągnięcia przy ich normalizacyjnym wpływie na naskórek - a nie każdy trądzik ma identyczną etiologię. Minerały same w sobie nie zatykają porów, jednak przy generowaniu wzmożonego łojotoku stają się potężnym obciążeniem dla skóry, wzmagają hiperkeratynizację, a sucha formuła i sama aplikacja minerałów może drażnić ujścia mieszków włosowych, co już może wywoływać stany zapalne skóry o charakterze toksycznym.

Wynikiem może być nieodpowiednia formuła podkładu mineralnego, niewłaściwa pielęgnacja przygotowująca, zła technika utrwalająca lub cera tracąca zbyt szybko wilgoć, by cieszyć się na co dzień mineralnymi kosmetykami. Wówczas nie produkty mineralne - a kremowe - hamujące nadmierną ucieczkę wody - będą wpływały leczniczo na kondycję skóry. Powielanym bezmyślnie wierutnym kłamstwem jest to, że każdy makijaż kremowy ma fatalny wpływ na kondycję cery trądzikowej - równie katastrofalnie oddziaływać na kondycję zmienionego zapalnie naskórka może również i makijaż mineralny.

Przyczyną rozczarowania jest jednak specyfika proszków, a nie odrealnione, mające niewiele wspólnego z rozsądkiem, powody. I tak zupełnie szczerze - nie znam na rynku mineralnym naprawdę kiepskiej, totalnie beznadziejnej formuły podkładu, każda ma szansę sprawdzić się na jakimś rodzaju/typie skóry. 

JAK ZMINIMALIZOWAĆ RYZYKO WYSUSZENIA SKÓRY I CZERPAĆ MAKSYMALNE KORZYŚCI ZE STOSOWANIA SYPKICH, CZYSTYCH PYŁÓW?

Kosmetyki mineralne mają swoje słabe strony. Czasami relacja z czystymi pyłami nie jest możliwa do zrealizowania lub musi mieć charakter epizodyczny. Nie mniej, zdarzają się przypadki zgoła odmienne, całkowicie modyfikowalne - jeśli niewłaściwie traktujesz swoją skórę, to przy stosowaniu kosmetyków mineralnych Twoje niechlubne działania sabotujące bardzo szybko ujrzą światło dzienne.

Najczęstszą przyczyną jest tradycyjny już schemat błędnego koła - mocne oczyszczanie, mocne powlekanie. Przy takich działaniach żaden makijaż, a na pewno mineralny, nie będzie wykazywał się spektakularną trwałością i sam może wręcz generować dodatkową, potencjalnie obciążającą warstwę tłuszczu lub gigantyczne, niemożliwe do okiełznania wysuszenie skóry (albo jedno i drugie jednocześnie). Przy stosowaniu kosmetyków mineralnych należy szczególnie zadbać o nawilżenie skóry, czyli w pierwszej kolejności maksymalnie ograniczyć wysuszanie naskórka w każdym, przeprowadzanym etapie - na pewno nie sprzyja temu warstwowa i agresywna pielęgnacja.

Jeśli mimo wszystko makijaż nadal będzie generował problemy skórne, a przede wszystkim odwodnienie, które rzutuje na każdy inny etap pielęgnacji, należy wypróbować innych metod aplikacyjnych.

  • Aplikacja na mokro bez pocierania skóry. Nakładanie minerałów za pomocą wilgotnej, zwartej gąbeczki niweluje ryzyko mechanicznego drażnienia skóry włosiem pędzla oraz zmniejsza potencjalnie wysuszające właściwości minerałów poprzez szybszą aplikację i lepszy stopień krycia przy mniejszej ilości zaaplikowanych warstw. Ma to gigantyczne znaczenie w finalnej trwałości makijażu. Moim zdecydowanym ulubieńcem jest gąbeczka Softie Annabelle Minerals, która zupełnie nie sprawdza się przy makijażu formułami kremowymi, ale jej jędrność i zbita faktura jest dużym atutem przy stosowaniu kosmetyków mineralnych - fantastycznie oddaje sypkie pyły na skórę, nie pochłania dużej ilości podkładu i pozwala na uzyskanie naprawdę świetnego krycia przy niewielkim wysiłku [więcej tutaj]. 
  • Aplikacja na mokrą, nieschnącą bazę. W tej roli warto wykorzystać kosmetyki, które pozostawiają delikatny kolor - tinty barwiące. Aplikowane na nie kosmetyki mineralne zwiększą ich krycie, a sam podkład mineralny zwaloryzuje swe krycie przez przyczepną formułę bazy koloryzującej. 
  • Utrwalanie na mokro. Tradycyjne pudry mogą okazać się fatalnym wyborem dla skóry odwodnionej, gdyż stanowią kolejną, potencjalnie wysuszającą warstwę, która zamiast przedłużenia trwałości makijażu - może ją skrócić. W tym kroku wykorzystaj mgiełki, które nie wysychają zupełnie, a pozostawiają na skórze łagodny woal, który zapobiegnie ucieczce wody, lecz nie obciąży skóry na tyle, by przeciążać skórę i tym samym doprowadzać do 
  • Mineralny podkład kremowy.Lejący krem o dobrym poślizgu wymieszaj z odrobiną podkładu mineralnego. Utrwal go cienką warstwą podkładu mineralnego. 

Jeśli nadal nie potrafisz dojść do konsensusu z kosmetykami mineralnymi i w ogólnym rozrachunku generują więcej szkód niźli pożytku, możliwe, że nie są one stworzone dla Twojej cery - cóż, zdarza się i nie jest to z pewnością powód, nad którym należy się załamywać i ronić krokodyle łzy. 

ARTYKUŁ POWSTAŁ WE WSPÓŁPRACY Z PRODUCENTEM KOSMETYKÓW MINERALNYCH ANNABELLE MINERALS.

Pozdrawiam ciepło, 
Ewa

WODNISTE KONSYSTENCJE | JAK BEZPIECZNIE STOSOWAĆ SERUM, TONIKI I LEKKIE ŻELE W CODZIENNEJ PIELĘGNACJI?

$
0
0
jak stosować serum toniki wysuszają skóę jak stosować lekkie konsystencje wysuszenie po serum toniku żele wysuszają skórę

Popijając nerwowo kolejną już dzisiaj małą czarną, wertujesz wzrokiem listę składników i poszukujesz bezskutecznie karcącym wzrokiem winowajcy, wydaje Ci się, że jesteś coraz bliżej celu i niebawem nastąpi nieuchronny triumf, mimo że cera z dnia na dzień jest coraz bardziej chwiejna, wymagająca, być może nawet i zmieniona zapalnie. Coś tu śmierdzi.

Podpowiem Ci co: kosmetyki lejące, schnące, wodniste, mimo że nie powlekają skóry w takim stopniu jak ciekłe oleje i gęste masła, nie są zupełnie obojętne dla skóry i jak najbardziej mogą generować równie nasilone problemy skórne. Wodnista formuła to także potencjalne źródło destruktywnych implikacji, a niebezpieczny trend warstwowej pielęgnacji ociera to dogmatyzm w najbardziej klarownej postaci.

W CZYM TKWI PROBLEM?

Wodne formuły są potwornie trudne w pielęgnacji i zawsze wymagają asekuracyjnych produktów, co wpływa na sztuczne zwiększenie ilości stosowanych kosmetyków i przeprowadzanie poniekąd wymuszonych działań. A żadna skóra tego nie lubi.

I tutaj tkwi największy problem. Bo przy tych, konkretnych produktach nie wystarczy stosować czegoś bez większego pomyślunku i życiowym pośpiechu, w typie: nakładam i wychodzę. Wodna struktura zawsze będzie skórę potencjalnie wysuszać, podobnie zresztą jak kosmetyki mineralne [więcej tutaj], zatem na pewnych typach skóry przyniosą pożądany efekt, jednak na wielu będą celowo rozbudowywać i utrudniać właściwą pielęgnację skóry.

Im dalej brnę w lekkie produkty, tym przed oczyma mam coraz większą szarugę. Tutaj potrzebny jest konkretny schemat pielęgnacji, ciągła obserwacja skóry i doskonała znajomość własnej cery, która pozwoli na właściwą częstotliwość i formę stosowania. Jeśli nie wiesz co Cię trapi, z jakimi problemami pielęgnacyjnymi zmagasz się aktualnie bądź co je indukuje - oszczędź sobie nerwów i nie wprowadzaj takich formuł do swojej pielęgnacji. Zawsze bezpieczniej jest bazować na kosmetykach spłukiwanych, mających krótszy kontakt ze skórą bądź takich, których działanie można przewidzieć i szybko oraz trafnie ocenić. Wodne formuły do nich nie należą.

Przy wyborze lekkiego serum zawsze kieruję się następującymi czynnikami:

  • konsystencją, czy jest wodnista, przelewająca się, żelowa, zwarta, z lepkością, poślizgiem,  umożliwiająca aplikację, oceniam odczucia organoleptyczne, jakie towarzyszą mi w zetknięciu z formułą, 
  • możliwościami modyfikowalnymi, czyli czy dany produkt będę w stanie stosować w połączeniu z innymi posiadanymi aktualnie produktami bądź w razie negatywnej reakcji - samodzielnie zmodyfikować konsystencję nietrafionego kosmetyku, 
  • samodzielną współpracą z moją skórą, czy stosowany bez asekuracji wpływa pozytywnie na ogólną kondycję naskórka i przejawia terapeutyczne działanie, chodzi głównie o pokrywanie zapotrzebowania na okluzję i/lub nie zwiększanie na nią zapotrzebowania, 
  • właściwościami schnącymi, czyli jakie wykończenie pozostawia, 
  • korzyściami i negatywami jakie jestem w stanie dzięki niemu osiągnąć, czy dany produkt jest naprawdę niezbędny w mojej pielęgnacji, dlaczego jest aż tak wyjątkowy, 
  • czy pasuje do mojej strategii pielęgnacyjnej i nadmiernie nie rozbudowuje pielęgnacji, 

Podstawowe błędne założenie jest w wielu przypadkach takie, że forma wodna jest bezpieczna, bo przecież bazuje na wodzie. No bo, co ta woda może zrobić, no nie? Zapchać pory? Obciążyć skórę?

Przytoczę tutaj pewną historię. Otóż pewna kobieta, prowadząca zresztą własną witrynę, wdrożyła do swojej pielęgnacji serum regulujące marki koncernu Dieciem, okrzykując je chałturą straszną - miało ono regulować nadmiar sebum oraz niwelować trądzik. Historia szybko zatoczyła koło i trądzik się nasilił, zamiast zniknąć. Kosmetyk sam w sobie nie jest zły, co więcej, ma rzeczywiście szansę zmniejszać trądzik i aktywność gruczołów łojowych, jednak dla mnie oczywiste było to, że prędzej czy później serum o aktywnej i schnącej formule będzie przyczyną całej kaskady niepożądanych reakcji, dlaczego? Bo zupełnie nie współgrało z przeprowadzanymi działaniami i jedynie zwielokrotniało potencjalnie drażniący charakter przeprowadzanych kroków, a autorka i tak już borykała się ze zniszczoną i uszkodzoną skórą.

Sporym zagrożeniem są szczególnie takie formuły, które mają konkretnie działać na coś i są całkowicie schnące, czyli zawierają spore stężenie substancji aktywnej i pozostawiają zupełnie suche wykończenie. Już sama formuła wodna będzie wysuszać, ale dodatek aktywnego składnika - jeszcze bardziej, dołóżmy do tego zabiegi złuszczające i niewłaściwy etap oczyszczania. Włączenie wysuszającego serum w takim modelu jest mało rozsądne, prawda? Mamy od razu narastające objawy dehydratacji, a więc rogowacenie, a na niektórych typach skóry nawet i łojotok. 

Pójdźmy dalej i odpowiedzmy sobie na podstawowe pytanie: kiedy stosować wodne struktury? Kiedy nie będą wysuszać skóry lub będą robić to w znikomy sposób. Można to osiągnąć właściwie zbilansowaną pielęgnacją lub mądrym wdrożeniem takich struktur w przeprowadzane kroki. Przy niewielkim zapotrzebowaniu na okluzję - łagodną i niegruntownie schnącą formułą preparatu, która ma ogromne znaczenie w finalnym odbiorze produktu. Czasami jednak wdrożenie wodnego serum jest całkowicie niemożliwe - na przykład przy głęboko uszkodzonej warstwie rogowej naskórka.

Gra w puzzle.

KIEDY WŁĄCZENIE WODNYCH FORMUŁ JEST ZAWSZE BARDZO RYZYKOWNE I NIE DO KOŃCA ZYSKOWNE. 

Mamy sytuację identyczną jak w przypadku podkładów mineralnych - przy wodnych, lekkich, sypkich strukturach należy zawsze założyć potencjał wysuszający. Stąd te ważne, jakże filozoficzne pytania: czy naprawdę będzie mi się to opłacać? Czy mogę sobie na to pozwolić? Czy rzeczywiście warto?

Będzie masa osób, które powiedzą nie, zaś niewielka część odpowie ze swadą satysfakcjonujące tak. Mam albo zbyt wysuszoną, rozregulowaną, odwadniającą się, zniszczoną skórę, nie mam pojęcia jak stosować taki kosmetyk, albo nie mam po prostu na to czasu lub zupełnie odwrotnie: mogę sobie na to pozwolić, tak lekka formuła nie wyrządzi mi większej krzywdy, a jeśli - wiem co zrobić, by przekuć to na moją korzyść. Nie dajmy sobie wpoić w głowy, że absolutnie każdy tego potrzebuje i nie zakłamujmy rzeczywistego działania produktów własnymi sromotnymi porażkami - bo tym takim maluczkim krokiem, wydawać by się mogło, mało szkodliwym, można zupełnie zburzyć całą pielęgnację i osiągnąć spektakularny efekt domina przy stosowaniu nawet wybitnych pod względem opracowanej technologii kosmetyków. Tak jest z tą całą bezsensowną tonizacją [tutaj], siedmioma chluśnięciami wodą i pięcioma serum na pięć różnych problemów skórnych, jakimś dziwnym trafem osoby, które tak zapalczywie stosują całą drogeryjną półkę, nie mogą się w zdecydowanej większości poszczycić piękną skórą, czy to przypadek? Nie sądzę - chociaż według nich to wina hormonów, genów i laktozy.

Radzę poważnie pomyśleć nad wdrożeniem wodnych struktur na skórze uszkodzonej, odwadniającej się i zmienionej zapalnie. Moim zdaniem ryzyko jest zbyt duże i rozsądniej wybierać takie konsystencje, które nie wysychają całkowicie (na przykład zawierają niewielką ilość emolientów) i nie są tak trudne w obyciu.

ARTYKUŁ NIE JEST SPONSOROWANY. 

Pozdrawiam ciepło,
Ewa 

SEVENEA | UDANE POŁĄCZENIE INNOWACJI I DZIKICH SIŁ NATURY

$
0
0
sevenea kosmetyki ist inteligentny system transportujący liposomy w kosmetykach  anti-wrinkle smooth cream krem pod oczy na zmarszczki co na zmarszczki pod oczami dobry krem pod oczy

Często czuję niedosyt. Zanurzam się w szaleńczych fantazjach, szkicując precyzyjnie w swych pogmatwanych myślach zarys produktu idealnego. Po setkach przetestowanych uczciwie produktów, dochodzę do wniosku, że wcale nie tak łatwo jest mnie zadowolić. Nie łaknę łechtającego ego rozpoznawalnego emblematu, ekologicznych deklaracji, maksymalnie uproszczonej listy składników. Pragnę skuteczności. 

SEVENEA. SYSTEM IST - INTELIGENTNY SYSTEM TRANSPORTUJĄCY. 

Największy organ ludzki to szatańskie dzieło sztuki - mnogość struktur, warstw, barier, każdy najmniejszy szczegół, wklęsłość, to prawdziwa rozkosz i artyzm z krwi i kości. W żadnym stopniu ten unikalny okaz nie przypomina swą strukturą chłonnego węgla aktywnego, stąd wielu produktom pielęgnacyjnym przypisuje się nieracjonalne i niemożliwe do zrealizowania działania terapeutyczne - powiem wprost: większość kosmetyków działa powierzchownie lub też wbudowuje się w warstwę rogową naskórka, co przynosi niemiarodajne rezultaty pielęgnacyjne oraz wiąże się z wysokimi właściwościami komedogennymi.

Wychodzę z założenia, że 90% sukcesu preparatu kosmetycznego to opatentowana, skuteczna technologia oraz współpracująca konsystencja, a pozostałe 10% - zastosowane substancje aktywne, identyczny stosunek powinien dotyczyć również i końcowej ceny. Stąd też moje uszczypliwości w stronę nędznych, naturalnych kosmetyków sprzedawanych za bajońską kwotę, gdy nie stoi za nimi żadna kreatywność, unikalna technologia i naukowe fakty, a jedynie niczym nieumotywowane przeświadczenie o własnej wyjątkowości. INCI bywa zwodniczym i mało kompetentnym narzędziem, szczególnie, gdy nie posiadasz tajnie strzeżonej specyfikacji chemicznej. Marka Sevenea bez reszty to potwierdza. 

Przyszłość to systemy transportujące. Żaden jednak, do tej pory mi znany, nie ma takiego potencjału jak obiecujący IST, który być może w niedalekiej przyszłości stanie się swoistym kamieniem z Rosetty na polu innowacji biotechnologicznych w zakresie kosmetyki zachowawczej. Większość dotychczasowych postępowych osiągnięć, niestety, działała wciąż w rejonie wierzchniej warstwy naskórka, nie przynosząc spektakularnych rezultatów klinicznych. 



Inteligentny system transportujący to unikalne, zmodyfikowane cząsteczki liposomalne, posiadające  wewnętrzne mikrostruktury, które ułatwiają oraz uefektywniają transport składników aktywnych, a także bezpośrednio wpływają na ich stabilność biochemiczną w zastosowanej formule. Dzięki IST, produkt działa szybciej, efektywniej i trwalej, pozwala to na zastosowanie niższego i mniej drażniącego stężenia substancji wiodącej z równie wysoką (a nawet i wyższą) skutecznością, co istotnie wpływa na szybkość rezultatów przy zdecydowanie mniejszym nakładzie cierpliwości. Ponadto, produkty z IST są nadzwyczaj dobrze tolerowane przez ludzki naskórek (pomniejszone stężenie potencjalnie drażniących składników, odpowiednie powleczenie zmienioną strukturalnie cząsteczką liposomalną, zmniejszony bezpośredni kontakt składników aktywnych z wierzchnią warstwą rogową naskórka) - stąd też są znakomitym rozwiązaniem dla skóry z uszkodzoną warstwą rogową,  dermatozami toksycznymi, starzejącą się oraz pielęgnacji cery trądzikowej, gdzie tolerancja na produkty kosmetyczne drastycznie obniża się. 

Marka Sevenea potrafi wyekstrahować dobro natury, zamknąć w ciemnej, próżniowej oprawie i dostarczyć do rąk wymagającej klienteli, uczynić z produktem kosmetycznym coś, co jest nieosiągalne dla większości zuchwałych producentów. Zapewnić skuteczność. 

sevenea kosmetyki ist inteligentny system transportujący liposomy w kosmetykach lekki krem dla skóry trądzikowej krem dla skóry tłustej dobry krem nawilżający do twarzy krem dla wymagającej suchej skóry

ROZJAŚNIAJĄCY KREM DO TWARZY PRZECIW NIEDOSKONAŁOŚCIOM

Strukturalnie lejąca, mniej zwarta i nieco bardziej okluzyjna, lecz w przyjemny, specyficzny sposób, wersja In the Air marki Lush Botanicals [więcej tutaj]. Kosmetyk ma przyjemną, topniejącą konsystencję o dużym poślizgu, podczas aplikacji smuży, efekt ten całkowicie zanika podczas łagodnych ruchów oklepujących i technika ta sprawdza się najlepiej w przypadku trzech, testowanych formuł. Deficyt glicerynowej powłoczki (prawdopodobnie w składzie figuruje gliceryna o zmienionych strukturalnie właściwościach) i przytłaczającej lepkości. Pozostawia zdrowy, pożądany, mokry glow - w przypadku większego zapotrzebowania na emolienty - miękką satynę. Wzorowo współpracuje z sypkimi kosmetykami mineralnymi. Nie jest to wyjątkowo lekka, zastygająca struktura.

Kosmetyk nie jest całkowicie schnący oraz jest w pewnym stopniu wyczuwalny, jednak nie jest to koszmarna okluzja jak w przypadku większości mizernych kremów o mocniejszych właściwościach powlekających. Pozostawiona warstwa nie jest dla naskórka traumą - kosmetyk stanowi barierę przed nadmierną ucieczką wody, dostarczając zrównoważonej ilości składników każdego typu, co finalnie odbija się pozytywnie na nawilżeniu naskórka. Daje efekt spójnej, jędrnej, młodzieńczej cery. Na skórze typowo tłustej i z tendencją do łojotoku organicznego, krem może powodować wzmożone przetłuszczanie się i nasilać problemy skórne. Radzę zastanowić się nad zakupem.

Sevenea uderza w niszę, której jak dotąd nikomu nie udało się w pełni wypełnić - krem ma szansę zwalczać niedoskonałości, lecz skóry chwiejnej, uszkodzonej, zrogowaciałej, o patogenezie zapalnej. To jedno z najlepszych, gotowych rozwiązań dla cer, które wymagają okluzji, lecz z drugiej strony - mają problem z jej inteligentnym i niedestruktywnym dla kondycji skóry, wprowadzeniem.

Kosmetyk wsiąka w naskórek i stopniowo, powolnie go nawadnia - imituje działanie naturalnej bariery ochronnej, co dostrzegłam szczególnie przy silnym, niedawnym zresztą, podrażnieniu tretinoiną.  Kosmetyk zdołał w przeciągu trzech dni zahamować nadzwyczaj skutecznie narastającą dehydratację i doprowadzić do ascetycznych kroków pielęgnacyjnych. Oczywiste jest również to, że przy niewielkim zapotrzebowaniu na emolienty (to nie jest wyjątkowo lekka struktura, mimo że odznacza się świetnymi walorami użytkowymi), krem generuje nieuchronnie problemy skórne, w moim przypadku jest to klasyczna dermatoza okołoustna, będąca wynikiem przenawilżenia i nadmiaru okluzji w pielęgnacji. Jestem jednak zupełnie obiektywna i doceniam lecznicze właściwości formuły podczas kuracji dermatologicznych - przynosi natychmiastową ulgę, redukuje świąd, chłodzi, zmniejsza toksyczny stan zapalny oraz zaczerwienienia i wspomaga regenerację zmaltretowanego naskórka. Mimo średnich właściwości powlekających, wyciąga z opresji znacznie efektywniej i szybciej niż klasyczne, ratunkowe i gęste kremy z aptecznej półki. Nie sięgam na co dzień, bo nie potrzebuję.

Efektu rozjaśnienia nie zauważyłam (chyba, że mówimy o ogólnym przygaszeniu, zrównoważeniu skóry). Przyjemny, łagodny, słodko-ziołowy zapach parzonego rumianu szlachetnego.

Cena: 299 zł / 50 ml
INCI: Aqua, Propanediol, Glycerin, Zea Mays Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Cetearyl Alcohol, Vaccinium Macrocarpon Seed Oil, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Propanediol Dicaprylate, Glyceryl Stearate Citrate, Lecithin, Persea Gratissima Oil, Tocopherol, Ascorbyl Tetraisopalmitate, Rubus Idaeus Seed Oil, Boerhavia Diffusa Root Extract, Curcuma Longa Root Extract, Niacinamide, Sodium Hyaluronate, Tocopheryl Acetate, Bisabolol, Phytic Acid, Lysolecithin, Glyceryl Caprylate, Potassium Azeloyl Diglycinate, Hydrogenated Phosphatidylcholine, Xanthan Gum, Phenethyl Alcohol, Sodium Benzoate, Sodium Phytate, Caprylhydroxamic Acid, Potassium Sorbate, Caprylyl Glycol, 3-0-Ethyl Ascorbic Acid, Disodium EDTA, Citric Acid, Parfum, Benzyl Salicylate, Alpha-isomethyl Ionone

sevenea kosmetyki ist inteligentny system transportujący liposomy w kosmetykach konsystencja jak krem się wchłania
Od lewej: rozjaśniający krem pod oczy przeciw niedoskonałościom, wygładzający przeciwzmarszczkowy krem pod oczy, ochronny krem antysmogowy SPF 50+
WYGŁADZAJĄCY PRZECIWZMARSZCZKOWY KREM POD OCZY

Struktura lejąca, lekka, plastyczna, doskonale rozprowadzająca się i gęstniejąca tuż po aplikacji, nie istnieje tutaj problem rolowania i zbierania się produktu ani podczas aplikacji, ani tuż po znacznym wchłonięciu się preparatu. Nie smuży nadmiernie, a aplikacja kolejnej warstwy nie stanowi problemu. Formuła wymaga delikatnego ogrzania. Przynosi natychmiastowe uczucie wypełnienia i optycznie wygładza skórę wymagającą nawilżenia i zrównoważonego natłuszczenia. Kosmetyk nie jest zupełnie schnący, do otrzymania finalnego, luksusowego i gładkiego wykończenia potrzebuje około 5 minut (czas ten skraca się symultanicznie do wzrastającej potrzeby na okluzję), przez czas wchłaniania odznacza się ledwie wyczuwalną lepkością, co stanowi doskonałą bazę pod kosmetyki kolorowe - ma dobrą przyczepność, a współpracująca, wsiąkająca konsystencja zapobiega skutecznie migracji pigmentów kolorowych. Sevenea wygładzający przeciwzmarszczkowy krem pod oczy to jeden z niewielu produktów do pielęgnacji tego rejonu, który łączy dobrze zabezpieczające przed wysuszeniem właściwości z doskonałymi walorami użytkowymi, co pozwala połączyć niejako profesjonalną i skuteczną pielęgnację z estetycznym i trwałym makijażem. Nie jest tłusty.

Propozycja Sevenea jest stworzona dla osób, które widzą i pragną zadziałać szybko oraz skutecznie na pierwsze już objawy starzenia się skóry i narastające skutki dehydratacji naskórka. Formuła prawdopodobnie okaże się zbyt delikatna i łagodna dla cery dojrzałej i skóry z konkretnymi, zaawansowanymi problemami, jednakże może stanowić dobry produkt bazowy (na przykład w połączeniu z retinolem, kwasem ferulowym, witaminą C) lub produkt codziennej pielęgnacji przed makijażem - kosmetyk wspaniale utrzymuje produkty kolorowe oraz minimalizuje ich właściwości potencjalnie odwadniające i drażniące przez ciągle utrzymujące się uczucie przyjemnej, ochronnej warstewki.

Na mojej młodej cerze i kompletnie rozregulowanym cyklu dobowym, krem spełnił większość wymogów - przyniósł widoczne i utrzymujące się nawilżenie (stąd nie jestem w stanie stosować go regularnie, gdyż zauważam u siebie klasyczne objawy przenawilżenia skóry), tolerowaną przeze mnie postać okluzji (bez cieknącego tłuszczu i wstrętnego uczucia obciążenia, ściągania skóry ku dołowi) oraz zmniejszył objawy niewystarczającej ilości snu. Jestem realistką i nie wymagam od kosmetyki zachowawczej powalających rezultatów - dlatego będę zupełnie szczera, jeśli napiszę, że nie oniemiałam bacząc na wypracowane efekty z pomocą kremu Sevenea, lecz jak dotąd jest to zdecydowanie najlepszy i najprzyjemniejszy kosmetyk zalecany do pielęgnacji tej konkretnej i delikatnej okolicy.

Ogromnym atutem kremu jest zwartość produktu na skórze, co ogranicza jego migrację oraz optycznie wygładza skórę bez efektu przeciążenia, a także anielska łagodność i delikatność. Sevenea posiada jedynie delikatny, swoisty, łagodnie ziołowy zapach, który nie wywołuje migrenowych bólów głowy oraz jest neutralny dla okolic oczu - dla osoby, która non stop pociera wysuszające się powieki, to bardzo ważna informacja - kosmetyk nie wywołał żadnych reakcji niepożądanych, mimo wielokrotnej szansy dostania się bezpośrednio do oka.

Sevenea wygładzający przeciwzmarszczkowy krem pod oczy już przy pierwszym zastosowaniu przynosi niesamowitą ulgę i przyjemny efekt pobudzenia. Wyróżnia się na tle nędznej oferty pielęgnacyjnej okolic oczu. Używam z przyjemnością. 

Cena: 199 zł / 15 ml
INCI: Aqua, Glycerin, Polyglyceryl-6 Distearate, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Ribes Nigrum Seed Oil, Isoamyl Laurate, Jojoba Esters / Helianthus Annuus Seed Wax / Acacia Decurrens Flower Wax / Polyglycerin-3, Tocopherol, Polyhydroxystearic Acid, Cetyl Alcohol, Jojoba Esters, Lecithin, Hydrogenated Phosphatidylcholine, Lysolecithin, Caffeine, Sodium Hyaluronate, Ruscus Aculeatus Root Extract, Citrus Limon Peel Extract, Solidago Virgaurea Extract, Cellulose Gum, Microcrystalline Cellulose, Sodium Stearoyl Glutamate, Biosaccharide Gum-1, Polyglyceryl-3 Beeswax, Xanthan Gum, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Sodium Phytate, Caprylyl Glycol, Phenethyl Alcohol, Tocopheryl Acetate, Caprylhydroxamic Acid, Titanium Dioxide (CI 77891), Mica, Disodium EDTA, Citric Acid, Parfum

sevenea kosmetyki inteligentny system transportujący liposomy w kosmetykach ochronny krem antysmogowy spf 50 krem z filtrem który nie podrażnia łagodny i nawilżający krem z filtrem jak chronić skórę przed słońcem jaki filtr na wakacje

OCHRONNY ANTYSMOGOWY KREM DO TWARZY SPF 50

Konsystencja zwarta, gęsta, masełkowata, lecz nietłusta. Jest to preparat ochronny, wymagający stosowania konkretnej, przepisowej ilości, zatem ocena właściwości komedogennych w tym przypadku naraża mnie na śmieszność.

Struktura kremu umożliwia zaaplikowanie właściwej i ściśle określonej ilości preparatu (to jest około 1.5 ml na samą twarz), co ma kluczowe znaczenie, jeśli ma on spełniać swą przewodnią, ochronną funkcję. Struktura smuży się okrutnie, lecz posiada doskonały poślizg, a przy nawet niedbałych ruchach oklepujących, wchłania się do normalnego wykończenia, zatem przy stosowaniu pozycji Sevenea mam dużą pewność, że kosmetyk jest zaaplikowany równomiernie oraz we właściwej ilości. Nie rozbiela skóry. Po wklepaniu przyjemnie gęstnieje i wsiąka w naskórek, tracąc początkową okluzyjność. Nie wymaga szybkiej pracy. Specyficzna konsystencja nie podkreśla suchych skórek. Nie jest to z krem z gatunku lekkich.

Mam duże trudności z jednoznacznym określeniem wykończenia formuły kremu antysmogowego, stąd też określiłam je jako normalne i niecałkowicie schnące. Naskórek nie jest wygładzony, stąd przy takiej ilości preparatu, szczególnie w okolicach rozszerzonych porów i na tłustej skórze, może być widoczny, z zastrzeżeniem: mimo zmiennego zapotrzebowania na okluzję i stosowaniu na różnych typach skóry, kosmetyk nie powodował nieestetycznego, aż nadto mokrego wykończenia, co zapewnia prawdopodobnie skrobi z tapioki (własciwości biochemiczne zbliżone do krzemionek i celulozy). Przy większym zapotrzebowaniu na okluzję produkt daje typowe satynowe, przyjemne i komfortowe wykończenie. Niezależnie od zmiennych potrzeb mojej trądzikowej i chwiejnej skóry, krem, mimo swej ciężkiej początkowo konsystencji, na skórze zachowuje się zupełnie inaczej - jest niemal niewyczuwalny i niesamowicie przyjemny w noszeniu, mimo że nie ma nic wspólnego z dotychczas lubianymi przeze mnie formułami preparatów promieniochronnych.

Ujęła mnie szczególnie łagodność ochronnego antysmogowego kremu SPF 50+ wobec mojej coraz bardziej wrażliwej i wymagającej skóry. Nieuchronnie przy stosowaniu filtrów chemicznych, walczyłam z miejscowym podrażnieniem, swędzeniem, reakcjami toksycznymi, a szczególnie w rejonie okolic oczu - albo przez specyficzną, drażniącą i migrującą formułę, albo przez nieznośne perfumowanie produktu. Z kolei z całkowicie mineralnymi filtrami za nic nie mogłam dojść do porozumienia. Sevenea pod tym względem okazała się zupełnie neutralna, mimo że zawiera jedynie stabilne filtry chemiczne. Dodatkowym atutem jest delikatna woń, całkowicie ulatniająca się podczas aplikacji.

Biomimetyczny system liposomalny i doskonała stabilizacja filtrów ochronnych typu chemicznego (Tinosorb S) jest gwarantem najwyższej ochrony przed słońcem, co czyni krem antysmogowy Sevenea, biorąc pod uwagę jego łagodzące właściwości oraz wysoką tolerancję, doskonałym preparatem ochronnym dla osób po lub w trakcie silnych terapii dermatologicznych, zabiegach medycyny estetycznej lub/i z uszkodzoną warstwą rogową naskórka, gdzie większość preparatów promieniochronnych okazuje się za agresywna nawet w jednostkowym stosowaniu.  Krem antysmogowy przynosi duży komfort odwadniającej się, łuszczącej skórze - ma bardzo dobre walory pielęgnujące. Odradzam osobom z klasyczną cerą tłustą, dużą tendencją do organicznego łojotoku oraz przy niskim pokryciu na emolienty.

Przyznaję, że system próżniowy w tym jedynym, konkretnym przypadku, okazał się dla mnie uciążliwy w stosowaniu - by wydobyć krztynę skoncentrowanego kremu, byłam przymuszona do wykonania ponad 200 intensywnych ruchów dociskających, a specyficzne opakowanie, uniemożliwiające efektywny ruch chwytny, wcale mi tej czynności nie ułatwiło. Nie mniej, jest to bezdyskusyjnie najlepsza forma dozująca dla produktu mającego zapewnić efektywną ochronę przed zanieczyszczeniami środowiska i negatywnymi skutkami ekspozycji słonecznej.

Cena: 299 zł / 50 ml
INCI: Aqua, Ethylhexyl Triazone, Bis-Ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine, Isoamyl Laurate, Tapioca Starch, Crambe Abyssinica Seed Oil, Diethyloamino Hydroxybenzoyl Hexyl Benzoate, Propanediol, Glycerin, Cetearyl Olivate, Cetyl Esters, Propanediol Dicaprylate, Coco-Caprylate/Caprate, Sorbitan Olivate, Cetearyl Alcohol, Hydrogenated Olive Oil, Ascorbyl Tetraisopalmitate, Olea Europaea Fruit Oil, Tocopherol, Glycine Soja Oil, Lecithin, Helianthus Annuus Seed Oil, Hydrogenated Phosphatidylcholine, Polyhydroxystearic Acid, Lysolecithin, Sodium Stearoyl Glutamate, Olea Europaea Oil Unsaponifiables, Tocopheryl Acetate, Daucus Carota Sativa Root Extract, Saccharide Isomerate, Biosaccharide Gum-4, Beta-Carotene, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Xanthan Gum, Caprylhydroxamic Acid, Caprylyl Glycol, Sodium Phytate, Disodium EDTA, Phenethyl Alcohol, Citric Acid, Parfum

ARTYKUŁ POWSTAŁ WE WSPÓŁPRACY Z MARKĄ SEVENEA. 

Jeśli pragniesz zapoznać się z produktami marki Sevenea (a warto to uczynić), kupisz je tutaj jeszcze taniej o dodatkowe 15% z kodem SeveneXEwa z darmową dostawą do końca marca! 

Pozdrawiam ciepło,
Ewa

ŚWIETNY I TANI PODKŁAD W KREMIE O NATURALNYM WYKOŃCZENIU | PAESE DD (DAILY DEFENSE) ANTIOXIDANT ANTI-POLLUTION CREAM

$
0
0
paese cream dd lekki krem barwiący podkład naturalny do twarzy podkład który nie daje efektu maski nawilżający kremowy podkład dla suchej i odwodnionej skóry podkład który nie zatyka porów lekki podkład nawilżający (1)

Mogłabym napisać kilkusetstronicową dysertację poświęconą rozważaniom epistemologiczno-retorycznym nad sensem istnienia makijażu na mojej trądzikowej skórze. Po wzlotach i bolesnych upadkach z makijażem mineralnym, ja, krzewicielka idei czystego makijażu, z każdym kolejno mijającym dniem, uświadamiam sobie, że kosmetyki mineralne nigdy nie będą na mojej skórze najbardziej trwałą i korzystną formą upiększenia. Postanowiłam zatem rozpocząć poszukiwania na szerszą skalę, również wśród półek odbiegających od wcześniejszych standardów. I tak oto odkryłam Paese DD Antioxidant Anti-pollution Cream. 

PAESE. DD CREAM. WŁAŚCIWOŚCI.

Gęsty, zwarty krem, topniejący pod palcami, lecz niezatracający (również pod wpływem ciepła) swej spójności i gęstości. Nikła skłonność do oksydacji (wzrasta w przypadku skóry tłustej i łojotokowej i równoczesnego stosowania produktów silnie absorbujących wilgoć). Szybko wsiąkająca i nielepiąca się konsystencja, jednak niezastygająca zupełnie na skórze, co czyni krem mało wydajnym i zmusza do stosowania dużej ilości produktu jak na jednorazową aplikację. Spójna struktura wypełnia drobne wklęsłości, dając efekt mocnego wygładzenia, ujednolicenia i wyrównania skóry, aplikacja gąbeczką na mokro waloryzuje powyższy ten efekt. Wykończenie mocno satynowe, na lepiej nawilżonych typach cery - typowo mokre, świetliste, rozświetlone, wyzbyte drobinek. Faktura kremu nie podkreśla zrogowaceń i nierównej struktury skóry, w tym zmian trądzikowych. Imituje efekt odświeżonego, zdrowego, dobrze nawilżonego i wypielęgnowanego naskórka, co więcej - Daily Defense wykazuje bardzo dobre właściwości pielęgnujące i rzeczywiście ma szansę w pewnym stopniu dostarczyć wartościowej okluzji, zastępując skutecznie kremy pielęgnacyjne, przy jednoczesnym, subtelnym wyrównaniu kolorytu. 

Krem prezentuje się niezwykle naturalnie, nawet w bardzo dużym przybliżeniu, jest stworzony do prostego, minimalnego i świeżego makijażu prosto z Rue du Faubourg Saint-Honoré. Z pewnością spodoba się osobom, które za cel nadrzędny nie stawiają krycia, lecz naturalne wykończenie. Pięknie prezentuje się szczególnie w świetle dziennym. 

Krem nie zbiera niekorzystnie suchych skórek, choć jak każdy produkt kolorowy - może je dodatkowo podkreślać, czyni to jednak w sposób subtelny i niewidoczny z bliskiej odległości,  podobna rzecz dzieje się w przypadku zmarszczek i niewielkich bruzd. Nakładanie kremu palcami widoczniej osiada na występującej suchości naskórka, utrudniając jego równomierną aplikację, stąd do nakładania kremu Paese na cerze przesuszającej się najlepiej sprawdzi się delikatna, chłonna, bezlateksowa gąbeczka. 

DD Antioxidant Anti-pollution Paese cechuje duży komfort noszenia - kosmetyk nie przytłacza skóry, przez co nosi się niezwykle przyjemnie i przez większość dnia jest praktycznie niewyczuwalny. Odnotowałam w swojej głowie krótkie i przemijające epizody swędzenia skóry, co nie należało do doświadczeń uporczywych i końcowo nie odbiło się w negatywny sposób na ogólnej kondycji naskórka, a było powiązane z pierwszymi aplikacjami (obecność cytrusów). Kosmetyk nie waloryzuje obecnego przesuszenia oraz jak na produkt kolorowy, wykazuje dostatecznie dobre właściwości pielęgnacyjne. 

Krycie - słabe, lecz satysfakcjonujące. Kosmetyk zawiera lekko żółtą, przygaszoną bazę, która znakomicie neutralizuje zaczerwienienia i ogólne zmęczenie skóry. 

paese cream dd lekki krem barwiący podkład naturalny do twarzy podkład który nie daje efektu maski nawilżający kremowy podkład dla suchej i odwodnionej skóry podkład który nie zatyka porów lekki podkład nawilżający (1)

Pod wpływem upływającego czasu, kosmetyk płynnie osiada na skórze i może tracić nieznacznie na swym kryciu. Trwałość jest zależna od stopnia nawodnienia naskórka oraz jego skłonnościach do przetłuszczania się - przez mokre wykończenie, krem DD może dość mocno się wyświecać i osłabiać swą przyczepność (ścierać się przy dotyku), lecz przy sporym zapotrzebowaniu na związki okluzyjne - nie musi zdradzać najmniejszych oznak przemijającego czasu. Nie wykazuje tendencji do nadmiernej migracji i nieestetycznego osiadania w nierównościach.

Po krem sięgam w fazie największego przesuszenia skóry, wówczas stanowi dla mnie doskonałą barierę ochronną, zapewnia lekkie wyrównanie kolorytu oraz odznacza się dobrymi właściwościami pielęgnacyjnymi i doskonałą trwałością - nie odnotowałam u siebie problemu łojotoku podczas rozsądnego stosowania produktu. Na łojotokowych i tłustych cerach z organicznym łojotokiem, kosmetyk prawdopodobnie okaże się zdecydowanie za tłusty, ciężki, a jego trwałość okaże się nędzna i zupełnie rozbieżna od moich własnych obserwacji. 

WSPÓŁPRACA Z INNYMI PRODUKTAMI.

Paese DD Antioxidant Anti-pollution jest dość trudny w współpracy z innymi produktami, a szczególnie o odmiennej konsystencji. Najlepsze, najtrwalsze i najbardziej naturalne połączenia tworzy z kolorówką o podobnej, kremowej postaci i to właśnie dzięki niemu wydobyłam z najgłębszej półki, zapomniany już, Soleil Tan De Chanel oraz How 'Bout Them Apples marki The Balm, które z kolei nie do końca współpracowały z podkładami i bazami pod makijaż, po które sięgałam zazwyczaj najczęściej, czyli dość suchymi w odbiorze.

Finalne wykończenie produktu jest typowo mokre, a próby jego złagodzenia, co bardzo mi przeszkadza, doprowadzają do większej widoczności kosmetyku na skórze, zwłaszcza porów, zmarszczek i drobnych wklęsłości, gdzie kremu jest fizycznie więcej. Kosmetyk pod wpływem klasycznych, wyczuwalnie suchych pudrów zawierających w głównej mierze niezmodyfikowany talk, krzemionki i celulozy, ciemnieje i pozostawia nieestetyczne plamy, podkreślając strukturę twarzy i piętnując obecność niedoskonałości. Nie reaguje dobrze na dodatkowe, mechaniczne pocieranie, gdy zostanie już zaaplikowany - wymaga bardzo szybkiej pracy, dlatego też w przypadku budowania koloru lub też nakładania kosmetyków kolorowych, najlepiej posłużyć się miękką gąbeczką do makijażu lub opuszkami palców. Ten sam problem dotyczy również kosmetyków kolorowych o sypkiej, trudnej postaci - produkt nie jest mocno przyczepny, więc po kilku minutach od aplikacji, ostentacyjnie ściera się ze skóry, roluje kosmetyk kolorowy oraz pod wpływem związków absorbujących wilgoć - natychmiast oksyduje.

Powyższe trudności można okiełznać aplikacją podkładu zwilżoną gąbeczką, gdzie tarcie i pocieranie jest wyczuwalnie słabsze oraz stosowaniem kosmetyków o dokładnie zmielonej, łagodnej, niezastygającej, satynowej formule - na moim typie skóry najlepiej sprawdza się transparentny, sypki i niezwykle delikatny puder Sheseido oraz niezastąpione, prasowane pudry Hourglass. Nie mniej, jakakolwiek ingerencja zewnętrzna prowadzi do zatracenia unikalnego wykończenia produktu, zatem w praktyce najbardziej zadowala mnie ograniczenie do barwiącego różu w kremie na centralnych częściach policzków i pominięcie próby utrwalania produktu - na mojej skórze DD Cream w takim stanie wykazuje co najmniej 6-8 godzinną trwałość.

paese cream dd lekki krem barwiący podkład naturalny do twarzy podkład który nie daje efektu maski nawilżający kremowy podkład dla suchej i odwodnionej skóry podkład który nie zatyka porów lekki podkład nawilżający (1)

Antioxidant anti-pollution można również wykorzystać w roli barwiącej, wiążącej bazy pod makijaż mineralny - jeśli będziesz pracować wystarczająco szybko, Paese doskonale połączy się z mineralnymi pigmentami, pozbawi ich nadmiernego, suchego wykończenia, zwiększy fizycznie swe krycie oraz utrwali się poprzez mokrą aplikację suchymi składnikami. W tej roli sprawdzą się najlepiej minerały drobno zmielone, szczególnie klasyczny Lily Lolo, Ecolore Velvet Soft Touch, formuła Satin od Amilie Mineral Cosmetics oraz wersja regulująca od Clare Blanc.

Komedogenność jest ściśle powiązana z zapotrzebowaniem na okluzję. Przy mojej odwadniającej się skórze, krem Paese zachowuje się neutralnie, choć aplikacja produktu kilka razy w tygodniu, co jest zupełnie normalne, przyczynia się do powstawania niewielkich niedoskonałości skórnych. Z pewnością nie jest to typowy zapychacz, mimo że lista składników wskazuje na coś innego, kosmetyk na skórze zachowuje się wyjątkowo lekko i przyjemnie, wyróżniając się na tle innych, dotąd mi poznanych, kremowych formuł, które nasilały trądzik po już zaledwie kilku godzinach od aplikacji.

GRUPA DOCELOWA.

Skóra odwadniająca się, przesuszona, sucha, zrogowaciała. Idealny kosmetyk dla osób, które nie cierpią efektu maski i stawiają za cel nadrzędny naturalność i subtelność makijażu.

Zapach łagodny, przyjemny, kremowo-cytrusowy, szybko ulatniający się. Miękka tubka z wąskim aplikatorem, brak trudności z wydobyciem produktu. Kolory neutralne, z domieszką żółci. 1N Ivory odpowiada standardowym, najjaśniejszym i jasnym odcieniom z gamy kosmetyków kolorowych. Dla mnie jest o jedyne pół tonu za ciemny.

Nie dopatrywałabym się w kremie stabilnej ochrony przeciwsłonecznej, chociaż, tak jak napisałam, produktu zużywa się dość dużo i myślę, że zakres ochrony SPF 30+ może być w tym, konkretnym przypadku rzeczywiście, z dużą dozą prawdopodobieństwa, spełniony, przynajmniej pod względem aplikowanej ilości.

INCI: Aqua, C12-15 Alkyl Benzoate, Citrus Aurantium Dulcis Fruit Extract, Titanium Dioxide, Butylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Nylon 6/12, Butylene Glycol, Alcohol Denat, Benzophenone-3,methyl Trimethicone, Betaine, Isododecane, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Acrylates/Dimethicone Copolymer, Disteardimonium Hectorite, Glycerin, Aluminum Stearate, Magnesium Sulfate, Sea Water, Tocopheryl Acetate, Sodium Lauroyl Glutamate, Lysine, Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol, Propylene Carbonate, Polyhydroxystearic Acid, Alumina, Aluminum Hydroxide, Magnesium Chloride, Parfum, Hexyl Cinnamal, CI 77891, CI 77492, CI 77491, CI 77499
Cena: 30 ml /30-40 zł

Kosmetyk wegański. Testowany dermatologicznie.  

ARTYKUŁ NIE JEST SPONSOROWANY.

Pozdrawiam,
Ewa

PEELING KAWITACYJNY W DOMU | JAKIE PRZYNOSI EFEKTY I CZY WARTO KUPIĆ DOMOWE URZĄDZENIE

$
0
0
peeling kawitacyjny jak wykonać kawitację w domu jak oczyścić pory co na rozszerzone pory

Należę do osób, które z reguły racjonalnie i być może nazbyt chłodnie podchodzą do jakichkolwiek gadżetów w pielęgnacji. Doskonale bowiem wiem, że do marnego i smutnego kawałka plastiku produkowanego masowo w Chinach, nazbyt często dorzucany jest wysublimowany element wykrojony z połyskującego aksamitu fantazji, co w zderzeniu z rzeczywistością pogłębia jedynie poczucie frustracji.

Gąszcz powtarzających się pytań, zobligował mnie do podsumowania ponad pięcioletnich obserwacji i doświadczeń w zakresie przeprowadzanego w domowych warunkach peelingu kawitacyjnego i muszę uczciwie przyznać, że wraz z upływem czasu coraz bardziej doceniam poczyniony niegdyś w przeszłości, wydawać by się mogło - impulsywny i mało pożyteczny, zakup.

PEELING KAWITACYJNY W DOMU. CZY TO MA SENS?

Na pewno nie traktowałam początkowo urządzenia poważnie. Wydawało mi się, że moc i siła urządzenia oraz specjalistyczne umiejętności kosmetyczki skazują domowe urządzenie do kawitacji w rękach niedoświadczonego i roztrzęsionego amatora na widowiskową zbrodnię w afekcie w czterech, smutnych ścianach. Szybko jednak dotarło do mnie, jak bardzo się mylę, a obsługa urządzenia okazała się prostsza niż początkowo zakładałam. 

Parametry niepozornego i niewielkiego przyrządu oraz specyfika mikrodrgań pozwala uzyskać przy niewielkim nakładzie czasu i pracy widoczne rezultaty terapeutyczne, nawet jeśli zabieg jest wykonywany samodzielnie w domu, a niewielka aparatura zasilana jest niską mocą prądu - w praktyce nie ma to przodującego znaczenia. Zasadniczym plusem mobilnego urządzenia jest zatem fakt, że nie trzeba posiadać ogromnego sprzętu, wyjątkowych umiejętności ani nawet specjalistycznej wiedzy, by przeprowadzić bezpieczny i skuteczny zabieg peelingu kawitacyjnego nie wychodząc z domu.

Działanie lecznicze sprowadza się do prostego i zachodzącego naturalnie w przyrodzie zjawiska fizykochemicznego jakim jest kawitacja. Wytwarzane przez urządzenie pulsacyjnie ultradźwięki o wysokiej częstotliwości (25-28 kHz) na wilgotnej skórze doprowadzają do gwałtownego wzrostu ciśnienia obecnej na powierzchni naskórka cieczy, co można obrazowo przyrównać do swoistego wrzenia wody w niezmienionej temperaturze. Eskalująca żywiołowość pęcherzyków intensywnie odbija się od struktury skóry, co klinicznie przynosi pozytywne korzyści w postaci antyseptyki, efektywnego usunięcia warstwy rogowej naskórka oraz nagromadzonego łoju, mikromasażu i poprawy wymiany jonowej. Natychmiastowe efekty to zazwyczaj większa gładkość skóry, oczyszczenie i zwężenie porów oraz chwilowe, przemijające pobudzenie naczyniowe. 

OPIS ZABIEGU.

Najważniejszym elementem jest dbałość o ciągłą, wysoką wilgotność skóry podczas zabiegu - najkorzystniej jest dysponować roztworem wodnym bez dodatku substancji oleistych (między innymi po to, by nie doprowadzić do nagrzewania się głowicy i miejscowego poparzenia skóry) w wygodnym i poręcznym opakowaniu rozpylającym. Druga kwestią jest szeroko pojęta higienizacja urządzenia, jak i samej skóry - to jest: przed i po każdym użyciu, urządzenie należy oczyścić wodą z mydłem, zdezynfekować w preparacie o szerokim spektrum działania (na przykład Skinsept) oraz przechowywać w suchym, zamkniętym i czystym opakowaniu, zaś skórę przed i po wykonaniu zabiegu należy dokładnie oczyścić preparatem spłukującym się całkowicie ze skóry (na przykład żelem, mydłem, innymi środkami pieniącymi się i niezostawiającymi biofilmu na powierzchni naskórka), osuszyć i zwilżać sowicie bezpośrednio przed rozpoczęciem zabiegu i w trakcie jego trwania.

Szpatułkę należy trzymać pod kątem 45 stopni, wewnętrzną stroną do środka, przesuwając głowicę płynnymi ruchami od zewnętrznych partii twarzy do centralnych. Przesuwanie szpatułki tworzy rozpraszającą mgiełkę, co jest zupełnie naturalnym zjawiskiem i świadczy o prawidłowym zachodzeniu kawitacji. Możliwe jest osiadanie treści zaskórniczych i tłuszczowych na powierzchni głowicy - każdorazowo należy je usunąć za pomocą czystych i jałowych gaz lub włóknin. Należy pamiętać, by przesuwać aluminiową głowicą jedynie po zwilżonej skórze - po odbiciu się cząsteczek wody od powierzchni naskórka, należy go ponownie, każdorazowo, obficie zwilżyć.

Zabieg nie powinien początkowo trwać dłużej niż 3 minuty, możliwa jest dalsza intensyfikacja zabiegu, szczególnie przy głębszych problemach skórnych i ogólnym zanieczyszczeniu naskórka, jednak nie powinien zajmować on finalnie więcej niż 15 minut. Należy liczyć się z tym, że mechaniczne przesuwanie głowicy oraz wysokie ciśnienie może być przyczyną miejscowego podrażnienia, wysuszenia oraz ogólnego zaognienia naskórka, stąd ważne jest zachowanie wyjątkowej rozwagi i umiaru, mimo tego, że kawitacja jest stosunkowo bezpiecznym zabiegiem.

Po dokonanej kawitacji należy oczyścić skórę przy użyciu spłukujących się środków myjących i w ramach potrzeby poszerzyć dalszą pielęgnację.

peeling kawitacyjny jak wykonać kawitację w domu jak oczyścić pory co na rozszerzone pory

JAKIE EFEKTY ODNOTOWAŁAM NA WŁASNEJ SKÓRZE.

Kawitacja w moim przypadku przede wszystkim przynosiła najbardziej widoczne i utrzymujące się efekty w najszybciej zanieczyszczającej się strefie centralnej, szczególnie w rejonie nosa oraz bruzd nosowo-wargowych - znakomicie usuwała i obkurczała rozszerzone pory, które zanieczyszczały się ze względu na swój rozmiar w błyskawicznym tempie. Głównie ten pozytywny aspekt skłonił mnie do ponownego powrotu do domowych, kilkuminutowych sesji z brzęczącym urządzeniem.

Regularne przeprowadzanie zabiegu w domowym zaciszu widocznie poprawiło koloryt, jakość i ogólną czystość naskórka, co bezpośrednio odbiło się na lepszej trwałości makijażu oraz lepszej współpracy problematycznego naskórka ze stosowanymi kosmetykami pielęgnacyjnymi. Nie przypisuję kawitacji spektakularnych efektów, bowiem widzę ją jako siłę wspomagającą, aniżeli jedyną moc sprawczą w kierunku redukcji trądziku zaskórnikowego, łojotoku, czy nasilonej hiperkeratynizacji, chyba, że problemy są w stanie regresji lub ciężko mówić o ich praktycznej obecności.

Kawitacja jest mechaniczną metodą oczyszczania skóry, stąd przeprowadzana rozsądnie, z dużą delikatnością, może okazać się korzystnym rozwiązaniem dla osób z uszkodzoną warstwą rogową naskórka i nasilonym rogowaceniem, gdzie metody chemiczne i zdefiniowane metody mechaniczne są zbyt ryzykowne poprzez brzemienne w skutkach reakcje toksyczne. To również bardzo dobra metoda regulacyjna o niskich skutkach niepożądanych dla cer mało problematycznych, lecz chcących utrzymać jak najdłużej dobrą kondycję cery. Może również służyć podtrzymaniu efektów kuracji dermatologicznych i zapobiegać piętrzeniu się problemów skórnych.

W dużym skrócie, czego możesz spodziewać się po prawidłowo przeprowadzonym peelingu kawitacyjnym, wykluczając przeciwwskazania wymienione w kolejnym akapicie:

  • oczyszczenie i widoczne obkurczenie porów,
  • zmniejszenie ilości zaskórników, głównie otwartych, 
  • lepsza jędrność i elastyczność skóry, 
  • poprawa kolorytu i zdolności regeneracyjnych naskórka, 
  • redukcja słabo nasilonego rogowacenia i skutków jego narastania, 
  • zmniejszenie egzogennego łojotoku oraz objawów połojotokowych, 
  • naturalne i korzystne działanie antyseptyczne,

EFEKTY NIEPOŻĄDANE I PRZECIWWSKAZANIA. 

Mimo że kawitacja jest na ogół bezpiecznym zabiegiem, to jednak nie zawsze można z niej korzystać. Bezwzględnymi przeciwwskazaniami są: metalowe ciała obce zewnętrzne (biżuteria i podobne, należy pozbyć się ich na czas wykonywania zabiegu) i aktywne (rozrusznik serca, zastawki, aparat na zęby), uczulenie na materiał z którego wykonana jest szpatułka skin scrubbera (stal chirurgiczna, stal nierdzewna, INOX, aluminium), zaburzenia lub duża wrażliwość błędnika, trądzik zapalny ropny oraz skrajnie, głęboko odwodniony naskórek, duża nadreaktywność naczyniowa. 

ARTYKUŁ NIE JEST SPONSOROWANY.

Pozdrawiam ciepło,
Ewa

EPIDUO FORTE | JAK DZIAŁA, JAKIE EFEKTY PRZYNOSI, CZY WARTO

$
0
0
epiduo forte jak działa lek na pryszcze jak wyleczyć trądzik epiduo na trądzik rozszerzone pory zaskórniki podrażnienie po epiduo piecze i swędzi skóra co zrobić (2)

Lek Epiduo Forte jest darzony płomiennym uczuciem przez specjalistów dermatologii - to zdecydowanie najpopularniejszy preparat leczniczy skierowany w problematykę trądziku - ciężko o brak epizodu Epiduo w karcie zdrowia pacjenta z diagnozą zapalnej dermatozy skórnej. Zanim jednak zdecydujesz się na pełną kurację, warto wiedzieć na czym bazuje dany preparat, na jakich polach ma szansę przynieść pozytywne efekty terapeutyczne oraz kiedy kuracja stanowi za duże ryzyko dla skóry, generując zbyt obszerne i trudne do okiełznania skutki niepożądane.

EPIDUO FORTE. MECHANIZM DZIAŁANIA.

Epiduo Forte to preparat złożony, łączy on właściwości pochodnej trzeciej generacji witaminy A, a konkretnie adapalenu w stężeniu 0.3% [więcej tutaj] oraz 2.5%  nadtlenku benzoilu [więcej tutaj]. Powyższe połączenie związków aktywnych zapewnia powierzchowny, delikatny efekt mikrozłuszczający oraz bardzo dobre działanie przeciwzapalne. Lek ma szansę przynieść doskonałe efekty terapeutyczne w leczeniu słabo nasilonego i ropiejącego stosunkowo powierzchownie trądziku, umiarkowanego lecz wykraczającego poza normy łojotoku oraz nieznacznie nasilonych procesach keratynizacyjnych.

Formuła leku to powlekający, lecz pozbawiony wyczuwalnej lepkości żel o dobrym poślizgu, preparat ściśle i długotrwale przylega do skóry, a substancje aktywne w nim zawarte uwalniane są w stopniowy, powolny sposób. Naraża to skórę na dłuższe i tym samym potencjalnie bardziej drażniące i wysuszające działanie leku. Tego typu formuł nie należy postrzegać jako okrutnego zrzędzenia losu - mają one bowiem swoje i mocne strony - to korzystny efekt terapeutyczny dla typów skóry wymagających nieustannej regulacji, aniżeli szybkiego, efektywnego i jednostkowego działania. Nie mniej - baza leku znacznie zawęża grono zadowolonych i jestem przekonana, że do szerszego odbioru z pozytywnym skutkiem trafiłby preparat mający ograniczony kontakt ze skórą (preparat spłukujący się), co zmniejszyłoby istotnie ilość i nasilenie powikłań wynikających ze stosowania leku.

Z pewnością najwięcej wątpliwości budzi obecność nadtlenku benzoilu - jak każda substancja ma on zarówno swoiste zalety, jak i wady, które w niektórych przypadkach mogą okazać się niemożliwe do zaakceptowania. Peroksydujące właściwości nadtlenku mogą jak najbardziej powodować miejscowe odbarwienie skóry, silne podrażnienie oraz objawy dehydratacji i uszkodzenia naskórka, co istotnie nasila procesy starzenia, jednak zależy wiedzieć, że jednocześnie substancja ta wykazuje klinicznie najsilniejsze właściwości antybakteryjne oraz jest doskonałym czynnikiem normalizującym i buforującym - zapobiega powstawaniu tak powszechnemu i skomplikowanemu zjawiskowi lekooporności oraz w mało agresywny sposób reguluje pracę gruczołów łojowych - stan zapalny skóry to niesamowity generator wolnych rodników i jeśli substancja aktywna przynosi szybkie, trwałe i widoczne rezultaty pod tym kątem, to mimo wszystkich wad, nadtlenek w ogólnym rozrachunku może sprzyjać i tak lepszej kondycji cery.

Prawdopodobnie interesują Cię moje własne spostrzeżenia. Lek Epiduo nie przyniósł pozytywnych rezultatów na mojej skórze, co więcej, zanim po niego sięgnęłam, byłam przekonana, że właśnie tak będzie. Nie wynika to z mojego życiowego sceptycyzmu, ale mechanizmu działania leku i wynikającej z powyższego potrzeby regularnego, częstego stosowania - mikrozłuszczające i wysuszające działanie preparatu na mojej skórze wzmagało jedynie dehydratację naskórka, gdzie prawidłowe nawodnienie stanowi w moim przypadku absolutną podstawę do jakiegokolwiek dalszego działania. Poskutkowało to finalnie oczywiście nasileniem rogowacenia i zaindukowaniem procesów zapalnych, na szczęście dość powierzchownych, ale i intensywnie ropiejących.

Nie oznacza to, że lek jest kiepski. Bo nie jest. Szkoda jedynie, że pula leków dermatologicznych z roku na rok maleje, a tego typu formuły (Epiduo Forte, MediqSkin, Acnelec żel) mają szansę sprawdzić się na niewielu typach cery - szczególnie takich, gdy problemy skórne nie zaczęły się piętrzyć jak stos papierów na śródmiejskim, prokuratorskim biurku.

GRUPA KLINICZNA. 

Ponownie i tym razem posłużyłam się ankietą badawczą, którą przeprowadziłam na moim kanale Instagram @szalkowskaewa. W ankiecie udział wzięły 982 osoby, jednak jedynie 24% ankietowanych stosowało lek Epiduo Forte, zatem moją faktyczną grupą badawczą były dokładnie 235 osoby, które miały faktyczny kontakt ze środkiem leczniczym. 

Jedynie 1/3 ankietowanych osób mająca epizod Epiduo Forte była zadowolona ze środka leczniczego, chętnie zaleciłaby jego stosowanie osobie z podobnymi problemami oraz efekty terapeutyczne przewyższały ewentualne skutki niepożądane, mogące wystąpić na czas stosowania terapii dermatologicznej. Dążyłam do jak najlepszego nakreślenia najlepszej grupy docelowej dla leku, czyli nie sugerowałam się jedynie liczbami, a ich rozpiętością - próbowałam dotrzeć nie tylko do największego źródła zadowolenia 1/3 ankietowanych, ale i rozczarowania 66%, nakreślając dokładnie najbardziej pożądaną grupę kliniczną u której lek może rzeczywiście działać.  

W odpowiedzi na pytanie o najlepsze pole aktywności leku, aż 76% badanych zadowolonych z działania Epiduo Forte wskazało zmiany zapalne ropne, drobne i niewielkie zaognione zmiany trądzikowe (32%) oraz przetłuszczanie się skóry (15%). Lek nie okazał się skuteczny wobec zmian zaskórnikowych (szczególnie otwartych), naciekowych i częściowo - rozszerzonych porów. Osoby te posiadały skórę mieszaną z niewielką tendencją do przetłuszczania się bądź też typowo tłustą bez tendencji do odwodnienia oraz nie borykały się ze szczególnie nasilonymi problemami skórnymi rozpoczynając swą przygodę z lekiem relatywnie wcześnie bądź też stosując go w ramach podtrzymania uzyskanych efektów terapeutycznych. W powyższej grupie badanych najczęstszym skutkiem ubocznym było jedynie niewielkie i chwilowe zaognienie skóry oraz miejscowe łuszczenie się naskórka. Moje uprzednie obserwacje i założenia potwierdziła natomiast 66% niezadowolona grupa kliniczna - osoby te posiadały skórę odwadniającą się i mającą niemały problem z jego prawidłowym, optymalnym nawodnieniem oraz złuszczaniem (poważne zaburzenia keratynizacji), a także występujące zmiany trądzikowe miały zazwyczaj zupełnie odmienną etiologię oraz bardziej zaawansowany charakter - lek zaognił stan skóry, a większość ankietowanych za nadrzędne skutki uboczne wskazała eskalację występujących już problemów - wysuszenie skóry (89%) oraz nasilenie trądziku (74%).

Jest to lek skojarzony o specyficznej, powlekającej, ściśle przylegającej formule - działa głównie przeciwzapalnie, a poprzez powierzchowność działania mikrozłuszczającego  - oddziałuje najkorzystniej na zmiany drobne, niewielkie i grudkowate oraz - słabo nasilone. Jest to lek niekierunkowy, za mało efektywny i jednocześnie zbyt ryzykowny w leczeniu zaburzeń keratynizacji naskórka (rogowaceniu). Powierzchowności działania nie dotyczy łagodności preparatu, bowiem Epiduo Forte należy do grupy leków o sporym potencjale wysuszająco-drażniącym, zatem stosowany niewłaściwie i nieadekwatnie może jak najbardziej generować i zapętlać problemy skórne, szczególnie, jeśli etiologia trądziku wskazywała na zgoła odmienny charakter choroby bądź też problem w istocie okazał się głębszy i bardziej skomplikowany w leczeniu niż wskazywały na to początkowe założenia.

Po dokładnej analizie zebranej ankiety badawczej, mogłam dojść do postawienia następujących wniosków w kierunku nieudolności terapii lekiem Epiduo Forte:

  • niewłaściwe celowanie leku, 
  • celowanie leku mimo widocznych i odczuwalnych przez pacjenta objawów uszkodzenia skóry,
  • zalecenia stosowania leku były nieadekwatne do kondycji skóry, stosowanej pielęgnacji oraz tendencji do nadmiernej ucieczki wody, 

Podstawowym błędem w sztuce lekarskiej jest krótkoterminowe, zabiegowe i zwodnicze w efektach myślenie, co zupełnie nie sprawdza się w pracy nad żywym i podlegającym degeneracyjnym procesom organem, jakim jest skóra.  Ma to swoje odzwierciedlenie w końcowym bilansie nieudolnych i szkodliwych terapii, które nie działają tak jak powinny, istotnie utrudniają, a nierzadko również i przekreślają dalsze, efektywne leczenie. Celowanie leku przeciwtrądzikowego, w tym Epiduo Forte, powinno zawierać następujące, twierdzące odpowiedzi:

  • stan skóry pacjenta przed rozpoczęciem terapii nie przejawia objawów niepożądanych, które mogą pojawić się podczas stosowania leku (w przypadku leku Epiduo Forte: częste działania niepożądane (mogą wystąpić u nie więcej niż 1 na 10 osób): podrażnienie skóry, wyprysk, uczucie palenia skóry. Niezbyt częste działania niepożądane (mogą wystąpić u nie więcej niż 1 na 100 osób): zaczerwienienie powieki, mrowienie lub uczucie kłucia w miejscu aplikacji, swędzenie skóry, reakcja alergiczna skóry, wysypka, suchość skóry, oparzenie słoneczne). Ryzykowne jest zalecanie stosowania leku pacjentom ze słabo nasilonymi, rozmytymi objawami klinicznymi, gdyż ulegną one nieuniknionej intensyfikacji - skrajnie nieodpowiedzialne - z wyklarowanym, jasnym obrazem skóry uszkodzonej, szczególnie podatnej na waloryzację zastanych już problemów, 
  • stosowanie leku w końcowym bilansie długoterminowym przyniesie więcej korzyści aniżeli szkody, 
  • zalecenia indywidualne odnośnie formy i częstotliwości stosowania leku będą zmniejszać ryzyko wystąpienia skutków ubocznych na czas i po zakończeniu terapii, 

Nie jest szczególnym zaskoczeniem fakt, że najbardziej niezadowoloną grupę badawczą ze stosowania Epiduo Forte stanowią pacjenci otrzymujący trzykrotną odpowiedź negującą - w dermatologii znaczenie ma nie tylko to z jakim stanem skóry kończysz, lecz również z jakim zaczynasz. Niezadowolenie ze stosowania leku wynika najczęściej z eskalacji obecnych i nasilonych już problemów skórnych (szczególnie dehydratacji naskórka), będących najczęściej wynikiem niewłaściwego sklasyfikowania choroby bądź też nieumiejętnych i agresywnych zaleceń, które w istocie nie sprzyjały normalizacji skóry, a jedynie generowały nieuchronny i destrukcyjny w skutkach potok efektów ubocznych. 

epiduo forte jak działa lek na pryszcze jak wyleczyć trądzik epiduo na trądzik rozszerzone pory zaskórniki podrażnienie po epiduo piecze i swędzi skóra co zrobić (2)

KIEDY STOSOWAĆ, A KIEDY UNIKAĆ.

Wskazaniem jest średnio nasilony trądzik grudkowo-krostkowy ze znamionami pospolitej, niewywołanej patogenezy, słabo nasilonym problemem łojotoku (organiczny, niewywołany) oraz niewielkim, powierzchownym rogowaceniem. Zmiany głównie zapalne, średnio i powierzchownie ropiejące, jasno odznaczone. Należy zachować dużą ostrożność u pacjentów z zaburzeniami keratynizacji naskórka, patologicznym, eskalującym łojotokiem oraz przejawiającym skłonność do wyprysku toksycznego. Dobry lek wspomagający leczenie o charakterze przeciwzapalnym oraz skuteczny preparat podtrzymujący efekty uprzednich, zakończonych powodzeniem terapii dermatologicznych na skórze niezmienionej lub nieznacznie zmienionej zapalnie i niemającej nasilonych problemów z dehydratacją naskórka. Należy unikać kontaktu ze skórą uszkodzoną, chwiejną i pozostającą w silnym stanie zapalnym.

Lek nie powinien (ale według badań klinicznych: może) być stosowany w trakcie ciąży oraz karmienia piersią. W tym czasie należy unikać stosowania leku w okolicach dekoltu, piersi i brodawek.

TERMIN UŻYTKOWANIA, PRZECHOWYWANIE, SPECYFIKACJA CHEMICZNA.

Lek należy przechowywać w miejscu niewidocznym i niedostępnym dla dzieci. Lek posiada wygodny, próżniowy system dozujący. Epiduo Forte nie należy przechowywać w temperaturze wyższej niż 25°C i wysokiej wilgotności - lek tuż po otwarciu powinien znaleźć miejsce w warunkach chłodniczych. Okres ważności po pierwszym otwarciu: 3 miesiące. Produkt leczniczy posiada bladą, półtransparentną  i nieprzejrzystą postać klarownego, bezzapachowego żelu - termin przydatności ulega skróceniu, gdy postać oraz odczucia organoleptyczne względem żelu ulegają zmianie. Niewykorzystanego żelu Epiduo Forte nie należy wyrzucać do kanalizacji ani domowych pojemników na odpadki.

Substancje czynne: adapalen i benzoilu nadtlenek. Jeden gram żelu zawiera 3 mg (0,3%) adapalenu i 25 mg (2,5%) benzoilu nadtlenku. Pozostałe składniki: disodu edetynian, sodu dokuzynian, glicerol, poloksamer 124, glikol propylenowy, Simulgel 600 PHA (kopolimer akryloamidu i akryloilodimetylotaurynianu dyspersja 40 % w izoheksadekanie, polisorbat 80, oleinian sorbitanu), woda oczyszczona. 

ARTYKUŁ NIE JEST SPONSOROWANY.

Pozdrawiam ciepło,
Ewa

ZASKÓRNIKI, WYPRYSKI I WYSUSZENIE SKÓRY PO OLEJACH | JAK UŻYWAĆ OLEJKÓW PIELĘGNACYJNYCH, BY SOBIE NIE ZASZKODZIĆ

$
0
0

Oleje w bardzo szybkim tempie zaczęły stanowić filar udanej, prostej i naturalnej pielęgnacji. Obłąkańczo zaczęto polecać płynne esencje niemal każdemu przechodniowi napotkanemu na ulicy - jawiły się one bowiem jako eliksir na całe zło dzisiejszego, okrutnego świata, a któż o zdrowych zmysłach pragnąłby zyskać łatkę samolubnego antyspołecznika? 

Pierwszą rysę wszechwspaniałemu obliczu olejów w pielęgnacji zadałam ponad 2 lata temu [tutaj] w czasie szaleńczego absolutu naturalnych działań skórnych. Cieszy mnie ogromnie, że coraz większa liczba osób niszczy idylliczny, nierozsądny obraz olejowej przygody, dostrzegając coraz jaśniej pewne, nieuniknione uchybienia wynikające ewidentnie z tłustej kuracji. Nie oznacza to wcale, że oleje zawsze i wszędzie będą złe, lecz warto wiedzieć, że tak jak mogą niwelować problemy skórne, równie skutecznie mogą je indukować. 

JAK DZIAŁAJĄ OLEJE

Oleje, bez względu na podział kwasów tłuszczowych, są substancjami oleistymi i silnie powlekającymi. Rozkład tłuszczowy nie zabezpiecza i nie niweluje potencjału komedogennego olejów - owszem, jest pomocy w wyborze płynności konsystencji tłuszczowej i może nakreślić czego mniej więcej można się spodziewać, bowiem stosunek długości i wiązań poszczególnych łańcuchów węglowych bezpośrednio wpływa na aplikowaną ilość tłuszczu, lecz niekoniecznie wykazuje inny mechanizm działania na etapie skóry i przesądza o ponadprzeciętnej skuteczności preparatu, zatem analiza tłuszczu jest narzędziem pomocnym, lecz także niezwykle nieczułym i nierzadko wprowadzającym w błąd. Nieco inaczej przedstawia się sytuacja w tłuszczach zmodyfikowanych, ale dzisiaj skupimy się na czystych i najprostszych olejach pozyskiwanych z roślin olejodajnych. 

Oleje stanowią okluzję, to jest pokrywają skórę bardziej lub mniej obciążającą, nieschnącą warstwą ochronną. Mimo tego że stanowią rodzaj substancji lipidowych, wbrew tyradom głoszonym przez producentów, nie posiadają zdolności głębokiej penetracji naskórkowej. Jest to niemożliwe, o ile ich cząsteczki nie zostały umieszczone w odpowiednich nośnikach, by przynosiły efekty możliwe do osiągnięcia na etapie skóry właściwej, zatem klasyczne oleje działają tylko i wyłącznie powierzchownie. To wiele zmienia i może zburzyć już teraz Twój pozytywny, olejowy światopogląd. W pielęgnacji zatem, oleje powinno się rozpatrywać jedynie jako zabezpieczenie i substancje buforujące nadmierny nacisk, tarcie lub niekorzystnie parującą formułę, czyli obecność tłuszczów będzie doskonale oddziaływać na skórę w działaniach sprzyjających niepohamowanemu odwodnianiu się skóry, ale nie nawadniają oraz nie będą nawadniać naskórka bezpośrednio same w sobie. 

POZYTYWNE ASPEKTY KURACJI OLEJOWYCH 

Nie jestem pejoratywnie nastawiona do tłuszczów roślinnych w pielęgnacji - nawet mimo tego, że wyodrębnianie olejów roślinnych w celach konsumpcyjnych nie jest ukłonem w stronę natury, oleje roślinne okazują się niezwykle pomocne w zbalansowaniu podstaw pielęgnacyjnych, lecz podobnie jak struktury wodne i nadmiernie schnące, wymagają dużego umiaru i wyczucia w stosowaniu.

Jeśli oleje stają się równoważnią dla działań zdecydowanie za agresywnych, lekkich, schnących lub pokrywają deprywację lipidową mogą poprawiać kondycję skóry. Klinicznie tego typu rozsądne działania mogą doprowadzić finalnie do normalizacji skóry, jednak nie samodzielnie - a jako dopełnienie w postaci deficytowej gospodarki tłuszczowej. I tutaj jest podstawowy błąd, będący źródłem absolutnie wszystkich problemów skórnych wywołanych przez oleje roślinne - nie każdy posiada deficyty tłuszczowe lub nie są one wprost proporcjonalne do warstwy nierozcieńczonego, skondensowanego tłuszczu. Deficyty te mogą jak najbardziej powodować trądzik, atopie, słowem - problemy skórne, dlatego wierzę zarówno tym, którzy ozdrowieli dzięki stosowaniu olejów roślinnych, ale również wiem, że tego typu substancje mogą zrujnować stan cery i wprowadzić ją w potwornie zapętlający się, chroniczny stan zapalny.

Teraz rozwińmy to, o czym już napisałam powyżej. Deficyt lipidowy, jak go rozpoznać? Jest kilka nieklarownych symptomów, mętnie zauważalnych szczególnie wtedy, jeśli nie obserwujesz skóry lub ograniczasz się do krótkotrwałej, szybkiej i często bardzo powierzchownej oceny. Deficyt lipidowy najczęściej manifestuje się nadmierną utratą wody i trudnościach w utrzymaniu powyższego nawilżenia - może mieć charakter nagły i progresywny. Można rozpoznać go deprywacją labilności skórnej (nagła chwiejność w wyglądzie naskórka) na przykład w postaci narastających podrażnień i uczucia suchości, czy też obecnością patologicznego, wywołanego łojotoku ze skutkami dehydratacji skóry. Najczęściej ta przypadłość dotyka osoby z typową, klasyczną cerą suchą, atopiami, dermatozami oraz przewlekłymi pacjentami dermatologicznymi z uszkodzoną barierą lipidową i zachwianym mikrobiomem skórnym. 

Oleje w takim układzie, o ile są stosowane z umiarem i w właściwy sposób, mogą jak najbardziej ograniczać reakcje zapalne, stając się brakującym elementem w pielęgnacji - rozsądnie dawkowana okluzja w postaci czystego tłuszczu zmniejsza ryzyko podrażnień oraz pełni swoistą rolę ochronną, imitując naturalny tłuszcz. Działanie to może działać kojąco, stabilizująco i normalizująco na naskórek i tworzące go struktury.

JAK STOSOWAĆ OLEJE?

Z wyczuciem. Nie należy rozpatrywać olejów jedynie w formie pielęgnacji niespłukiwanej - tak potężna dawka okluzji rzadko komu sprzyja i przy dłuższym stosowaniu staje się zazwyczaj generatorem problemów skórnych. Dlaczego? Przypomnijmy sobie o tym, o czym napisałam już wcześniej - olej pełni rolę powlekającej, nieschnącej, ochronnej powłoki. Nie myśl o cudownych zapewnieniach producentach i nęcącej ilości składników odżywczych podczas wprowadzania olejku pielęgnacyjnego - to tłuszcz i rozpatruj go zabiegowo jedynie w tej kategorii.

Bezpośrednia aplikacja oleju jest pozytywna w zetknięciu z konsystencjami, które wysychają nadmiernie - jako etap oddzielny lub jako składnik danej konsystencji. Oznacza to, że olejami można inteligentnie modulować ciężkość danego produktu pielęgnacyjnego - dociążać go. Jeśli dana konsystencja jest za lekka i zostawia zbyt tępe, suche wykończenie lub skóra nadmiernie pod jej wpływem wraz z czasem wysycha - pomyśl o zwiększeniu fazy tłuszczowej stosowanego kosmetyku pielęgnacyjnego.

Tłuszcz posiada właściwości ochronne, zatem będzie bardzo przydatny w etapach, które skórę potencjalnie wysuszają - zbyt agresywnie domywający się etap myjący, mocny i szorujący peeling, wysuszająca maska oczyszczająca, przykłady można mnożyć. Olej buforuje działania składników drażniących o nierównomiernej strukturze oraz zmniejsza potencjał odwadniający poprzez słabsze usuwanie się produktu z powierzchni skóry, w ten sposób możesz zmodyfikować i złagodzić działanie zdecydowanie za mocnego żelu myjącego do twarzy, czy złagodzić ostre działanie drobinek ścierających w peelingu mechanicznym.

Nie sposób wspomnieć o znakomitych właściwościach tłuszczów w etapie myjącym - baza tłuszczowa doskonale rozpuszcza bazę o podobnej strukturze - łój ludzki, obciążające tłuszcze w kosmetykach w postaci makijażu kremowego, czy filtrów ochronnych. Kwestią odrębną jest sposób spłukiwania się danego kosmetyku, bowiem to ono odgrywa kluczowe znaczenie pielęgnacyjne. Tak czy inaczej, oleje roślinne niezwykle skutecznie i efektywnie pozwalają dokonać wstępnego i pierwszego etapu mycia w przypadku formuł szczególnie obciążających i stanowiących duży problem w etapie oczyszczającym.

Olej stosowany jako olej to nieziemsko obciążający kosmetyk, ale również może mieć rację bytu, szczególnie, gdy cera wysusza się zdecydowanie za szybko lub jej poziom nawilżenia został tak poważnie zachwiany, że zdążyły już pojawić się niepożądane skutki dehydratacji naskórka, wówczas mimo minusów roślinnych tłuszczów, w ogólnym bilansie, przedstawiają się one w bardziej pozytywnym świetle. Warto jednak, by olej stanowił zawsze element bardziej złożonej pielęgnacji, bowiem pewna jednostajność i monotonność pielęgnacyjna doprowadza do nieuchronnego, bolesnego upadku.

KIEDY MOGĄ ZASZKODZIĆ I DLATEGO TŁUSZCZE W PIELĘGNACJI SĄ ZAWSZE RYZYKOWNE

To czysta okluzja. Coś, co się nie spłukuje i powleka skórę nieprzepuszczalnym filmem, czopuje ujścia gruczołów łojowych, zaburza prawidłową wędrówkę wody (TEWL) oraz deorganizuje działanie innych, stosowanych produktów pielęgnacyjnych, bowiem emolienty tłuste nadbudowują warstwę rogową naskórka i w efekcie sprzyjają jej patologicznemu nawarstwianiu (drażnienie mieszków włosowych, patologiczna hiperkeratynizacja, błyskawicznie zanieczyszcza się skóry, trudności ze zmiękczeniem naskórka). Nie sposób wspomnieć również o niezwykle wysokim potencjale alergennym naturalnych olejów - są to substancje posiadające wszystkie substancje mogące oprowadzić do zapaści immunologicznej. Niezwykle często klinicznie poszkodowani zmagają się z jednoczesnym, głębokim odwodnieniem skóry, ale i objawami przeciążenia naskórka, to jest rozpulchnioną strukturą cery, kandydozą, wzmożonym zanieczyszczaniem się naskórka oraz klasycznym, głębiej ropiejącym trądzikiem.

Struktury tego typu są zawsze ryzykowne w stosowaniu - jest niewiele osób, które będą rzeczywiście potrzebować tak solidnego i wyczuwalnego zabezpieczenia na powierzchni naskórka. Większość z nas przejawia zapotrzebowanie na formuły zrównoważone i lepiej zbilansowane, to jest z określonym stosunkiem fazy wodnej do fazy tłuszczowej.

Oleje mogą być zatem niezwykle pomocne, lecz mogą stanowić również destrukcyjną moc sprawczą w pielęgnacji - to tłuszcz, zatem należy liczyć się z jego silnymi i wyczuwalnymi właściwościami powlekająco-ochronnymi. 

ARTYKUŁ POWSTAŁ W WSPÓŁPRACY Z MARKĄ ANNABELLE MINERALS. 

Pozdrawiam ciepło,
Ewa

SKUTECZNE SERUM NAWILŻAJĄCE ORPHICA PURE ADVANCED EYE RENEWAL SERUM

$
0
0
PURE Advanced Eye Renewal Serum with Deep-CareTM ComplexSerum pod oczy krem pod oczy serum intensywnie nawilżające serum nawadniające serum dla cery dojrzałej serum na zmarszczki i przebarwienia

Przyznaję uczciwie, moja skóra z roku na rok, z miesiąca na miesiąc, a nawet z godziny na godzinę staje się coraz bardziej wymagająca. Zauważam to szczególnie w trudnościach związanych z dostarczeniem prawidłowego nawilżenia, gdy sprawdzone niegdyś produkty okazują się nieefektywne, bądź też wręcz drażniące i szkodliwe. 

Niemałym, tegorocznym zaskoczeniem jest dla mnie marka Orphica, nie sądziłam bowiem, że dziełem szczęśliwego zbiegu okoliczności, uda mi się zapoznać z kosmetykami, które moja skóra autentycznie polubi. Cieszę się ogromnie, że serum PURE zaskoczyło mnie równie pozytywnie, jak znakomita maska w płachcie Timeless [więcej tutaj], która rzeczywiście działa, sprzyjając tym samym uproszczeniom w pielęgnacji. Cenię tego typu produkty i jestem skłonna zapłacić za nie więcej niż zwykle. 

SERUM PURE. WŁAŚCIWOŚCI. 

Serum posiada konsystencję zagęszczonego, transparentnego żelu. Żelowa struktura jest idealnie wyważona i już w tym miejscu pragnę zawetować o dłuższą pauzę. Nie jest to bowiem klasyczny żel - formuła jest niezwykle aksamitna, jednolita, gładka, pozbawiona nieprzyjemnej lepkości, lecz jednocześnie jest niesamowicie spójna oraz niecałkowicie schnąca. Produkt mimo rozpieszczającej lekkości, nie pozostawia skóry tępej, szorstkiej, wysuszonej, co pozwala na bezpieczne i nieco frywolne w swej prostocie zakończenie etapu pielęgnacyjnego właśnie na serum PURE. Tuż po aplikacji, pod względem organoleptycznym, daje efekt nawodnionej skóry po prawidłowo dobranym preparacie kremowym, aniżeli lekkim, wodnistym, żelowym serum. Trafia do mnie zestawienie maksymalnej lekkości z odpowiednim, komfortowym i przyjaznym dociążeniem, pod tym względem serum przypomina mi doskonałe, lecz horrendalnie drogie serum Bio-Energy LiftNaturophatica oraz stanowi potężną konkurencję dla niedostępnych w Polsce i uwielbianych przeze mnie serum marki Eminence [więcej tutaj itutaj]. 

PURE Advanced Eye Renewal Serum with Deep-CareTM ComplexSerum pod oczy krem pod oczy serum intensywnie nawilżające serum nawadniające serum dla cery dojrzałej serum na zmarszczki i przebarwienia naturalne składniki żel

Pozory mylą. Serum może zwieść początkową, zbyt lekką, przeciętną konsystencją - otóż jest to w praktyce produkt emulsyjny i szatańsko dobrze zrównoważony, przez co stosowanie produktu zakrawa wręcz o grzeszną, egoistyczną przyjemność.

Konsystencja produktu posiada przyjemny, organiczny poślizg, ułatwia to sprawną i adekwatną pod względem ilości, aplikację serum. PURE szczególnie pozytywnie reaguje na ruchy oklepujące i znakomicie sprawdza się do szybkiego, mało inwazyjnego i codziennego masażu.

Nieschnąca warstwa może zniechęcać część skupionej rzeszy do bliższej relacji. Niesłusznie. Nie jest to bowiem film niekomfortowy, śliski, lepki, dziwaczny. Jest tutaj ten typ powlekania, który moja potwornie chwiejna skóra lubi i prawdopodobnie równie korzystnie będzie on oddziaływał na bardziej bądź też mniej problematycznych typach skórnych - to okluzja pracująca cały czas z cerą, pozbawiona silnych właściwości powlekających. Nie poddusza zatem już i tak biednej, zmienionej zapalnie skóry, nie sprzyja jej rozpulchnianiu i nadmiernemu zanieczyszczaniu, ale nie jest zbyt schnąca, by generować zupełnie niepotrzebne odwodnienie, podrażnienia, rogowacenie oraz potrzebę uzależnienia się od stosowania kolejnych produktów pielęgnacyjnych.

EFEKTY STOSOWANIA. 

No cóż, jeśli przebrnąłeś przez moje wyegzaltowane, dłużące się elukubracje, nie zaskoczę Cię stwierdzeniem, że serum PURE marki Orphicaprzyniosło na mojej skórze fantastyczne efekty, choć docelowo powinno być stosowane pod oczy :) Być może dla kogoś ładniejszy koloryt skóry, wyczuwalne nawodnienie i gładkość to stanowczo zbyt mało, ale przy tak skomplikowanym typie cery jaki nieszczęśnie posiadam, musisz mi wierzyć na słowo, jest to nie lada osiągnięcie i poświadcza jedynie o rzeczywistej, wysokiej jakości i sile formuły.

Prawidłowe nawodnienie naskórka w moim, konkretnym przypadku jest kluczem do zadbanej i niezmienionej trądzikowo skóry, lecz nie każdy rodzaj nawilżenia, a szczególnie okluzji lubię. Nader często, gotowe produkty balansują między wstrętną okluzyjnością, a wysychającą i drażniącą lekkością, pozostawiając bolesną i tragiczną w skutkach suchość. Jeśli napotykasz na swej drodze podobne problemy pielęgnacyjne, wiesz doskonale jak trudne jest dopasowanie preparatu, który rzeczywiście przynosi nawilżającą ulgę, lecz jednocześnie nie okazuje się szkodliwy.

Skóra po zastosowaniu serum PURE jest zmiękczona - miękka, sprężysta, gładka, przypomina mi moją śliczną cerę w wieku licealnym, gdy problem trądziku stanowił dla mnie taką zagwozdkę jak twórczość Van Gogh'a w czasie jego żywota, a skóra nie dźwigała brzemienia w postaci katastrofalnych, głównie pod względem nawilżenia (choć nie tylko), terapii dermatologicznych.

Główne i utrzymujące się efekty, które zauważyłam zaledwie po kilku dniach stosowania serum, to: zauważalna poprawa kolorytu (redukcja odbarwionych, objętych nadmierną keratynizacją obszarów skóry, efekt wypoczętej skóry), znaczące uspokojenie naskórka oraz stopniowe ograniczenie nadmiernego rogowacenia. W rezultacie naskórek stał się gładszy, mniej zmieniony zapalnie oraz wizualnie ładniejszy. Przy dłuższym stosowaniu serum (około 30 dni) odnotowałam bardzo dużą różnicę pod kątem reaktywności skóry - naturalnymi implikacjami było szybsze wchłanianie się przebarwień pozapalnych (nieutrwalonych, naczyniowych) oraz zmniejszona pobudliwość naczyniowa, efekty mogłam odnotować szczególnie podczas przeprowadzania inwazyjnych zabiegów, takich jak oczyszczanie, czy złuszczanie naskórka, gdy skóra jest najintensywniej narażona na dehydratację oraz wynikające z tego tytułu implikacje.

Serum PURE jest skierowane głównie do pielęgnacji okolic oczu. Nie mam zastrzeżeń, zarówno pod względem konsystencji, jak i działania, choć nie jestem najlepszym źródłem informacji, zatem użytkując produkt skupiłam się na partiach sprawiających o wiele więcej problemów. Serum jest delikatne dla tej okolicy, nie powoduje swędzenia, pieczenia i łzawienia, choć jest to, niestety, kwestia niezwykle indywidualna i domyślam się, że w gronie pochlebców, z pewnością znajdzie się choć jedna osoba, która zaobserwuje u siebie objawy niepożądane. Tak czy inaczej, atutem jest fakt, iż serum zostało dokładnie przebadane zarówno pod kątem dermatologicznym, jak i oftalmologicznym. Nie odbiegając od tematu przewodniego, kosmetyk niwelował zmęczone spojrzenie, ładnie rozświetlał tę okolicę i rzeczywiście działał w kierunku małych, ale jednak obecnych, zasinień. Serum zaleciłabym przy obecnych, ale nie aż tak bardzo zintensyfikowanych problemach w tym rejonie, choć jak na produkt zewnętrzny, o ograniczonym spektrum działania, Orphicanaprawdę zadziwia swym działaniem.

Serum sprawdza się stosowane pod makijaż, szczególnie jako amortyzator na formuły zastygające oraz sypkie, pudrowe, mające pewien potencjał wysuszający. Kremowe struktury rozprowadzają się łatwiej i przyjemniej, bez nadmiernego osiadania w suche struktury, pozwala to na mniejsze zużycie kosmetyków kolorowych oraz ładniejszy, bardziej naturalny efekt makijażu. 

PURE Advanced Eye Renewal Serum with Deep-CareTM ComplexSerum pod oczy krem pod oczy serum intensywnie nawilżające serum nawadniające serum dla cery dojrzałej serum na zmarszczki i przebarwienia serum żelowe serum nie zapycha

SŁABE STRONY.

Każdy, nawet najlepszy produkt ma pewne wady. I tak też jest i w przypadku serum PURE, po które z pewnością sięgnę nie raz.

Przede wszystkim jest nim nietrafiony i niesprawny z zetknięciu z konsystencją, aplikator. Nie dozuje on odpowiedniej ilości serum, wymaga ciągłego przechylania opakowania oraz dużego skupienia podczas wydobywania tak dobrej treści. Myślę, że znacznie rozsądniejszym i przyjemniejszym rozwiązaniem byłoby opakowanie z dozującym systemem próżniowym, mimo że buteleczka prezentuje się niezwykle świetnie i jest wykonana z bardzo wysokiej jakości materiału. 

Mimo że zapach jest niezwykle przyjemny, kremowo-kwiatowy, świeży, jest zbyt mocny. Szybko ulatnia się, ale jest to jednak kolejne i zupełnie zbędne zagrożenie drażniące.

Ostatnim minusem, ale też i po części plusem, są niemodyfikowane właściwości serum. Według producenta jest to ostatni etap pielęgnacji, z czym zupełnie się zgadzam - kosmetyk nie znajduje nici porozumienia z innymi produktami, jest oporny na wszelkiego rodzaju modyfikacje, jest jednak zupełnie wystarczający samodzielnie, więc zadowoli oponentów warstwowej pielęgnacji.

GRUPA DOCELOWA

Wymagający nawilżenia. Serum może pozytywnie zadziałać na wszelkiego typu zasinienia i symptomy dehydratacji skóry. W tym również na innych powierzchniach twarzy. 

INCI: Aqua, Glycerin, Citrus Aurantium Amara Flower Extract, Snail Secretion Filtrate, Squalane, Propanediol, Soluble Collagen, Hydrolyzed Elastin, Hydroxyethyl Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Crambe Abyssinica Seed Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Spilanthes Acmella Flower Extract, Punica Granatum Fruit Extract, Sodium Hyaluronate, Enteromorpha Compressa Extract, Carthamus Tincotorius Bud Extract, Tocopherol, Hydrolyzed Caesalpinia Spinosa Gum, Caesalpinia Spinosa Gum, Hydroxyethylcellulose, Niacinamide, Panthenol, Beta-Sitosterol, Retinyl Palmitate, Methyl Methacrylate Crosspolymer, Squalene, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Disodium EDTA, Sodium Hydroxide, Isohexadecane, Polysorbate 60

Cena: 180-200 zł / 15 ml

ARTYKUŁ POWSTAŁ W WSPÓŁPRACY Z MARKĄ ORPHICA (NUTRIDOME).

Pozdrawiam ciepło,
Ewa

KUBECZKI MENSTRUACYJNE | CZY SĄ BEZPIECZNE W STOSOWANIU?

$
0
0

Ciężko jest mnie wyprowadzić z równowagi, ale udało się to uczynić z niezwykłą skutecznością Twórcom promującym bez najmniejszego krytycyzmu niezwykle szkodliwe społecznie treści gloryfikujące stosowanie kubeczków menstruacyjnych. Dzisiaj napiszę najbardziej konkretny i zwarty artykuł w mojej blogerskiej historii - dlaczego nie są one całkowicie bezpieczne dla miesiączkującej kobiety?

Zacznijmy od samego początku. Będę do bólu logiczna. 

Nie ma idealnego rozwiązania dla młodych kobiet w tym jakże trudnym czasie menstruacji - a z pewnością nie są to rozwiązania ekologiczne. Równie nieekologiczna jest antykoncepcja mechaniczna, czy większość świadczeń medycznych gwarantowanych - nikt na tym polu nie kwestionuje słuszności proceduralnej, więc tym trudniej jest mi zrozumieć osoby, które nie dostrzegają czarnych stron metody "kubeczkowej". A krew - umówmy się - jest materiałem biologicznie niebezpiecznym. Osoby promujące i uznające kubeczki menstruacyjne za w pełni bezpieczne, powinny być konsekwentne w swym działaniu i z taką samą pewnością w głosie poprosić na przykład operatora na sali o niemycie rąk, czy też brak jałowości podczas bezpośredniego dostępu do pęcherza moczowego (procedura zakładania cewnika) - czekam na ten moment, gdy w końcu internetowi znawcy zostaną rozliczeni za swoje słowa, które aktualnie natrafiają na kamienny mur braku jakiejkolwiek odpowiedzialności cywilno-prawnej. To nie jest szaleńcza lustracja, ale nie przekładajmy wizjonerskiej fantasmagorii naturalnego środowiska ponad bezpieczeństwo i zdrowie jednostki. 

Moja ogólna niechęć wynika z prostych, logicznych połączeń. Ciało obce we wnętrzu dróg rodnych kobiety nie jest bezpiecznie - co więcej, jest źródłem wielu powikłań zdrowotnych, szczególnie, gdy znajduje się w nim materiał niebezpieczny biologicznie - wymagający natychmiastowej ewakuacji. 

Kubeczek należy zamontować w pochwie, w pobliżu szyjki macicy. Oczywiste jest również to, że należy go opóźniać i tym samym - montować wielokrotnie. I tutaj dostrzegam już kilka problemów natury typowo fizykalnej. Ciało obce we wnętrzu dróg rodnych jest czymś nienaturalnym dla kobiety - gimnastykuje brutalnie mięśnie dna miednicy, utrzymując je w ciągłym, wysokim napięciu. Nie jest to zjawisko akceptowalne fizjologicznie i w niedalekiej przyszłości nadmiernie spięte mięśnie w końcu z mięśni tonicznych, staną się wyćwiczonymi, niefunkcyjnymi mięśniami fazowymi. To nie jest entuzjastyczna wiadomość. Nadmierna wysiłkowość mięśni dna miednicy (do której dochodzi również na skutek ciąży, otyłości, nierozsądnych ćwiczeń) prowadzi w konsekwencji do rozluźnienia i upośledzenia siły mięśniowej i tym samym do obniżenia narządów rodnych, osłabienia funkcyjności zwieraczy, czy zmniejszenia doznań seksualnych. Kwestionuję również bezpieczeństwo montażu, gdyż umieszczanie ciała obcego w przekrwionej i tak już wiecznie zmuszonej do skurczu pochwie skutkuje urazami mechanicznymi, a w szczególności - uszkodzeniami wstępującymi szyjki macicy.  Dzieje się to szczególnie okrutnie, gdy kubeczek jest niedopasowany pod względem wielkości, sprawiając przy tym ogromny ból. Sytuacja ta jest bezpośrednim zagrożeniem zdrowia i życia, gdyż na skutek uszkodzeń na takiej szyjce mogą powstawać nadżerki i polipy (nawet jeśli kubeczek jest pod względem rozmiaru dobrany prawidłowo), co jest tożsame z rozwojem na wysokich piętrach infekcji, krwotoków, czy nowotworzeniom w obrębie tej części macicy. To są sytuacje, które bezpośrednio wpływają na płodność i życie kobiety. Czy osoby, które umieszczają bezkrytyczne recenzje kubeczków tkwią nadal w swojej zaawansowanej mitomanii, twierdząc, że największą wadą tej rewolucyjnej metody jest możliwość przerwania błony dziewiczej?

Nie zapominajmy, że mamy jednocześnie materiał niebezpieczny biologicznie, również, a przede wszystkim, dla samej kobiety. Krew miesiączkowa. Jest to krew, która w prawidłowych warunkach zbiera się przez niemal cały miesiąc (+/-) w endometrium macicy, i jeśli jej odpływ jest prawidłowy, zgodnie z cyklem miesiączkowym, jest ewakuowana. Pragnę podkreślić słowo ewakuacja. Krew odpowiednio ewakuowana, przy zachowaniu prawidłowych zasad higieny, nie stanowi zagrożenia dla zdrowia kobiety (chociaż nawet w prawidłowych warunkach wzrasta ciepłota ciała, a kobieta w pewnym sensie tkwi w stanie zapalnym), w przypadku zaniedbań podczas stosowania podpasek - może być przyczynkiem infekcji wstępujących, najczęściej cewki moczowej lub sromu. Nie kwestionuję ich niebezpieczeństwa, a w szczególności, gdy bywają (a nader często się to zdarza) zaniedbywane, co prowadzi do dalszej ekspansji patogennych szczepów i pociąga za sobą finalnie fatalne skutki kliniczne. 

Krew przetrzymywana we wnętrzu pochwy w towarzystwie szyjki macicy to bezpośrednie zagrożenie zdrowia - nie wyobrażam sobie, by chirurg po wycięciu pęcherzyka żółciowego nie zamontował drenu odbarczającego, dlatego tak szokująca jest dla mnie aprobata wobec przetrzymywania krwi miesiączkowej w ciele kobiety. Kwestią, której nie należy pomijać jest całkowity brak higieny i sterylności kubeczków - przemycie akcesorium wodą i ponowny montaż w ciele, gdy silikon miał bezpośredni kontakt z potencjalnie skażoną wodą i samym, nawet chwilowym środowiskiem zewnętrznym  stanowi ogromne ryzyko - nie zapominajmy, że flora bakteryjna pochwy stanowi swoistą barierę ochronną, a montaż kubeczka w wyższych piętrach prowadzi do adekwatnie większego ryzyka rozwoju zakażenia. Skutki są naprawdę poważne - implikacją nie będzie nieprzyjemne pieczenie podczas oddawania moczu i delikatny ból w nadbrzuszu, a daleka, potwornie trudna w leczeniu powikłana infekcja dróg rodnych, wstrząs toksyczny, a nawet tragiczna w skutkach sepsa. Przecież to prowadzi do kalectwa, a bardzo często do śmierci. 

Można oczywiście bronić się, że to tylko wyjątki. A na wyjątkach nie buduje się reguły. Ale czułabym się wstrętnie, gdyby z mojego polecenia na zdrowiu ucierpiała choć jedna kobieta. Objawy tego typu powikłań często bywają niespecyficzne, pomijam już zupełnie fakt, że większości kobiet profilaktyka narządów rodnych jest zupełnie obca, a wizyta u ginekologa stanowi zazwyczaj potwierdzenie ciąży, dlatego w tym miejscu chciałabym zachęcić Was, Drodzy, do prostego, codziennego samobadania, a zwłaszcza regularnego poboru cytologii. Nie tylko kobiety, lecz również Panów - nowotwór jądra rozwija się równie podstępnie i wstrętnie. 

Tak jak napisałam - nie ma dobrych rozwiązań dla kobiet w czasie menstruacji, powyższe zagadnienia dotyczą również powszechnie stosowanych tamponów, dlatego wybieram dla siebie mniejsze zło i decyduję się świadomie na stosowanie podpasek. Przypadki bywają różne, dlatego nie upieram się co do słuszności wygłaszanych tez, a ostatnią cechą jaką posiadam - jest zgubna pewność. Tak czy inaczej, gorąco zachęcam do krytycznego myślenia i profilaktyki. Poprzez swoje postępowanie generuję mnóstwo śmieci, ale jednocześnie ograniczam ich ilość w innych, w pełni modyfikowalnych polach, traktując swoje zdrowie priorytetowo. 

ARTYKUŁ NIE JEST SPONSOROWANY. 

Pozdrawiam ciepło,
Ewa

ROZŚWIETLAJĄCE NOWOŚCI ANNABELLE MINERALS

$
0
0
annabelle minerals rozświetlacz mineralny rozświetlacz swatche diamond glow royal glow peach glow lily glow jak wygląda rozświetlacz

Rozświetlona i promienna cera to trend, który ma szansę na stałe wkraść się do kosmetyczek wielu kobiet. Czy minimalistyczny, mineralny koncept i iskrząca formuła stworzą i tym razem zgrany duet?

Moja skóra przeszła ze mną dużo. Poprzez mnogość beztroskich kuracji leczniczych i tysiące stosowanych produktów coraz bardziej przypomina swymi właściwościami japoński welin. I choć ogólna kondycja naskórka nie zła, mam spore trudności z doborem prawidłowych kosmetyków, szczególnie w sferze makijażu, który zazwyczaj rozmywa się zupełnie z moim poczuciem estetyki i oczekiwaniami w stosunku do kondycji skóry. 

Nie zamierzam skrzętnie ukrywać faktu, że rozświetlające nowości Annabelle Minerals nie przemówiły do mnie od samego początku. Miałam do nich wręcz pejoratywny stosunek. Niemniej, z każdym kolejnym użyciem w naturalny i niewymuszony sposób zaczęliśmy nawiązywać ze sobą bliższą, i jak widać, zacieśniającą więź.

annabelle minerals rozświetlacz mineralny rozświetlacz swatche diamond glow royal glow peach glow lily glow jak wygląda rozświetlacz

WŁAŚCIWOŚCI ROZŚWIETLAJĄCYCH NOWOŚCI ANNABELLE MINERALS. 

Pudry są dokładnie zmielone, choć mika iskrzy rozpasanymi tuzinami drobinek. Nie są tak suche jak inne produkty marki, dlatego też rozświetlające nowości można aplikować nawet palcem, intensyfikując bez najmniejszego trudu efekt rozświetlenia. Przyczepność kosmetyków oceniam na dobrą trójkę, mieniące się pyły zupełnie nie chciały trzymać się mojej odwodnionej skóry i dopiero po ustabilizowaniu nawodnienia podły urok został zdjęty. Użytkowanie umila rozkosznie aksamitna konsystencja, która nie osypuje się nadmiernie nawet przy zawadiackich ruchach włochatym pędzlem.

Drobinki produktów początkowo wprowadziły moje poczucie estetyki w stan skonfundowania. Należę do oportunistów eleganckiej satyny, a wszelaka drobinkowość w moim przypadku złowróżbnie zapowiada dalsze losy kosmetyków rozświetlających. Mimo to zbyt pochopnie skazałam nowości Annabelle Minerals na kosmetyczną klęskę. Awersja i początkowe poirytowanie połyskującymi beztrosko drobinami, ustąpiły miejsca uznaniu: iskrzące nowości marki otworzyły mi oczy na inny, mniej zachowawczy sposób podkreślenia urody. Mimo racjonalnych uprzedzeń, iskrzące nowości nie podkreślają nadmiernie struktury twarzy, co więcej, daleko jest im również do tandetnej brokacizny.

Powoli przekonuję się do tego typu wykończeń, szczególnie latem, gdy świdrujące drobinki zapewniają efekt młodzieńczej skóry chwytającej zalotnie promienie słoneczne. A że apetyt rośnie w miarę jedzenia, rozświetlaczy Annabelle Minerals używam najczęściej w połączeniu z konsystencjami mokrymi, kremowymi - stanowią one doskonałą bazę rozświetlającą pod podkład oraz znakomicie podkreślają gładkość odsłoniętego ciała.

Drobinkowość znosi bardziej twarde i zdefiniowane włosie z kozy, które strzepuje nadmiar miki, pozostawiając gładką, rozświetloną cerę. Osobom, którym zależy na mieniącym się efekcie, zalecałabym aplikację bardziej śliskim i mniej chwytnym włosiem syntetycznym.

W zależności od techniki aplikacyjnej, rodzaju pędzla oraz bazy - rozświetlające nowości przynoszą zgoła odmienny efekt. Aplikowane na sucho cechują się dużą, radosną i niejednolitą grą światła, a także bardziej transparentną bazą. Nakładanie pudrów na mokro zdecydowanie wzmacnia i definiuje przewodnią bazę kolorystyczną oraz zapewnia bardziej metaliczny efekt. Produkt pod wpływem wilgoci przylega mocniej oraz jest bardziej odporny na działanie potu oraz sebum, co w praktyce podwyższa jego trwałość i wymaga jednocześnie bardziej adekwatnego, mocniejszego etapu myjącego.

KOLORYSTYKA

Wśród połyskujących nowości marki Annabelle znalazły się aż cztery nowości, a w zasadzie dwie pary: para mieniących się różów i zuchwały duet rozświetlaczy. [swatche]

Diamond Glow. Średni, neutralny beż ze złocistą, chłodną poświatą. Aplikowany lekką ręką sprawdzi się na bladych, jasnych karnacjach.
Royal Glow. Chłodne, królewskie złoto. Fantastyczny dla opalonej, śniadej karnacji.
Lily Glow. Chłodny, średnio jasny, iskrzący róż.
Peach Glow. Intensywny, ciepły, brzoskwiniowy róż ze złotymi drobinkami. 

SKŁAD I BEZPIECZEŃSTWO. 

Mineralny i prosty koncept miota gromy w kierunku zawiłych list składników okrywanych kurtyną milczenia, stanowiąc czystą, bezpieczną i wspaniałą alternatywę dla osób z wrażliwą, delikatną, alergiczną skórą. Atutem pudrów rozświetlających jest ich wielofunkcyjność - nie gdzie indziej, jak właśnie w kosmetykach mineralnych, jedynym ogranicznikiem, jest wyobraźnia, a zalecenia producenta są jedynie małą podpowiedzią. Produkty można stosować bezpieczne na skórę, włosy, paznokcie, czerwień wargową oraz okolice oczu.

Skład nowości Annabelle Minerals podlega różnicowaniu. Royal Glow stoi dumnie w szeregu tradycyjnych produktów mineralnych bez domieszek składników dodatkowych innych niż sypkie, zaś siła pozostałych pudrów została wspomożona w dodatek naturalnych olejów (olej z pestek słonecznika, olej jojoba, olej z nasion czarnej porzeczki, witaminę E) oraz w przypadku Diamond Glow i Peach Glow - zwiększający przyczepność azotek boru, przez co stanowią już one produkty naturalne. Mimo zdecydowanych różnic w składzie, nie dostrzegłam tych subtelnych odmienności w konsystencji produktów i ich przedłożeniu na współpracę ze skórą, choć rzeczywiście całkowicie suchy Diamond Glow z całej czwórki posiada najsłabszą przyczepność, zaś Peach Glow to ucieleśnienie aksamitności i intensywności w tradycyjnym użytkowaniu. Jakiekolwiek różnice ulegają zatraceniu, gdy kosmetyki są aplikowane na mokro lub za pomocą pędzli o włosiu syntetycznym.

Diamond Glow: Mica, Titanium Dioxide, Zinc Stearate, Boron Nitride, Silica, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Tocopherol, Blackcurrant Oil, Tin Oxide, CI 77491
Royal Glow: Mica, Titanium Dioxide, Silica, Tin Oxide, CI 77491, CI 77492
Lily Glow: Mica, Titanium Dioxide, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Tocopherol, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, CI 77491
Peach Glow: Mica, Titanium Dioxide, Zinc Stearate, Boron Nitride, Silica, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Tocopherol, Blackcurrant Oil, Tin Oxide, CI 77492, CI 77491

CENA, WYDAJNOŚĆ, DOSTĘPNOŚĆ. 

Wydajność produktów mineralnych nie zna zdroworozsądkowych granic, choć za podjęciem zakupu 4 gramowego opakowania opowiada się długa terminowość minerałów (najdłuższa w przypadku całkowicie mineralnego Royal Glow), wysoka jakość wykorzystanych składników, naturalny efekt oraz duże bezpieczeństwo stosowania, również dla cer problemowych, podatnych na powstawanie zmian trądzikowych.

Opakowanie tradycyjne, z zasuwką. Dostępność znakomita - online, wybiórcza oferta Annabelle Minerals znajduje się również stacjonarnie w drogeriach Hebe. Cena 49,90 zł.

ARTYKUŁ POWSTAŁ PRZY WSPARCIU MARKI ANNABELLE MINERALS. 

Pozdrawiam ciepło,
Ewa
Viewing all 325 articles
Browse latest View live


Latest Images

<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>